Powyższa kwestia to coś, co usłyszałam w dzieciństwie. Byłam znienawidzona przez Kościół już jako dziewięcioletnia dziewczynka. Pewnie dlatego, że pyskowałam i śmiałam być dobra w pływaniu. No i oczywiście byłam zdolna też w innych przedmiotach. Później też słyszałam te słowa często.
Całe moje życie upływa mi na znoszeniu ataków imbecyli oraz wariatów, którzy udowadniają mi, że jeśli jest ateistką, to nie mam prawa do szczęścia osobistego, czy odnoszeniu sukcesów na różnych polach. Nie będę już wchodzić w szczegóły, co mi dokładnie kościelne hordy zniszczyły z zemsty za to, że nie chcę potwierdzać słów „świętej”, opowiedziałam to w innych wpisach. Znaczące jest za to, że powyższe słowa słyszałam od wielu osób związanych z Kościołem.
Zastanówmy się nad nimi przez chwilę, bo nie oznaczają tylko zdziwienia tym, że ktoś utalentowany nie wierzy w Boga. Bo to nie chodzi o brak wiary w Boga, chodzi o przynależność do konkretnej organizacji, która działa jak mafia. Więc jeśli odmawiasz im współpracy, zostajesz zniszczony, zupełnie jakbyś miał do czynienia z prawdziwą mafią. Przy okazji – sekty też tak działają.
Mechanizmy takich zamkniętych organizacji zakładają, że rzeczywiście tylko swój odnosi sukces, więc ktoś zdolny, a kto na przykład nie chce należeć do kręgu pedofilskiego (jak ja w dzieciństwie) jest niszczony. Przypominam, moja koleżanka i kolega z podstawówki uważali za normalne, że zajmują się obsługiwaniem kościelnych penisów i że dostają za to pieniądze.
Słyszałam wtedy, że oni odniosą sukces, bo same zdolności nie wystarczą, trzeba być w Kościele. Oczywiście, same moje zdolności wystarczyłyby, ale żeby dowieść prawdziwości tych słów, zrobiono wszystko, żeby zniszczyć mnie psychicznie i doprowadzić do samobójstwa, wychowując mnie na zaciekłą przeciwniczkę religii katolickiej.
Moi znajomi z podstawówki zostali obstawieni korkami, żeby zdobywać same piąteczki (chociaż raczej tylko po to, aby udało im się ukończyć podstawówkę). Jakiś szlochem ojca oraz poparciem kleru zostali wepchnięci do liceum, ale zostali szybko wypierdoleni za brak postępów w nauce. Trafili do zawodówki handlowej.
Ja sama pomimo prześladowania przez kler i ich znajomych, którzy koniecznie chcieli mnie „wychować”, kierując się urojeniami schizofreników, skończyłam prestiżowe liceum i ciągnęłam dwa kierunki studiów. Pisałam opowiadania i wygrałam konkurs literacki. Tak naprawdę udało się tej kościelnej chujni z grzybnią zniszczyć mi tylko życie osobiste – czyli coś co ma każdy człowiek, nawet najgłupszy. Ale mnie tego odmówiono, bo uznana, że jestem przedmiotem, którym wariaci z Kościoła mogą dobrowolnie dysponować i niszczyć w celu zmuszenia do poślubienia schizofrenika Rafała. Za co będę się mścić. A mam odpowiednie przeszkolenie, żeby ścigać i tropić wszystkie zbrodnie Kościoła, wzorem amerykańskich profilerów. Tak tylko mówię.
A Renata jest nadal tylko tępą sklepową i to coraz głupszą, bo jej nieleczona schizofrenia niszczy coraz bardziej mózg. Więc może jednak ten status „nowej świętej” wcale tak bardzo nie pomógł w życiu?
Wracając do tytułu wpisu – ja dla odmiany nie słyszałam, żeby jakiś wielki artysta lub naukowiec był super religijny. Jest wręcz przeciwnie – z reguły wokół Kościoła gromadzą się ludzie tępi, głupi, niewyuczalni, którzy bardzo często są również wariatami. Jeżeli osiągają jakiś sukces, to całkowicie niezasłużenie i tylko dlatego, że Kościół uruchomił swoje moce PR i majstrował przy ich wizerunkach. Niszczenie zdolniejszych też, jak widać na moim przypadku, wcale nie przeszkadza w tym, żeby „odpowiedni” człowiek odniósł sukces.
W czasie katechezy jako dziecko wręcz słyszałam, że katolicy mają obowiązek pomagać tylko katolikom i mamy niszczyć wszystkich, nawet zdolniejszych, byle „nasz” odniósł sukces.
Doszło mojej uwadze jakiś czas temu, że moja matka wyprowadzała z naszego rodzinnego budżetu całkiem spore sumy pieniędzy. Z początku myślałam, że chodziło o pomaganie schizofrenikom, którzy pozowali na biednych, ale wyprowadzono mnie z błędu.
Okazało się, że moja naiwna matka zaufała zapewnieniom schizofreników, Nycza oraz schizofreniczki Barbary o szaleńczej miłoście mojej i schizofrenika Rafała. Jeszcze raz kurwa składam dementi. W życiu nic mnie z tym imbecylem i schizofrenikiem Rafałem nie łączyło. Za to ukradł mi bardzo dużo pieniędzy i zniszczył mi życie przedstawiając się wszędzie jako ktoś, kto ma prawo o mnie decydować i kto jest moim mężem. A całe grono zawodowych katolików mu w tym pomagało.
Pomińmy na razie fakt, że nie miał prawa decydować, nawet gdybym miała amnezję i byłby moim mężem, ale nie był moim nikim, nawet ani razu się z nim nie umówiłam. Wszelkie jego narzucone mi odwiedziny w domu, gdy byłam małą dziewczynką, przypłaciłam rozstrojem nerwowym i próbą samobójczą. O mało nie umarłam z powodu tępoty mojej matki, która uwierzyła, że był między nami jakiś seks. Nie rozumiem, jak mogła być taka głupia, żeby uwierzyć w to, że jako dziewięcioletnia dziewczynka miałam być tak ponad wiek rozwinięta, że odbyłam stosunek ze starszym o dwa lata kolegą. W życiu nic takiego się nie wydarzyło, to wszystko były jego urojenia i nic poza tym. Gdybym ja coś takie usłyszała, to wysłałabym takiego gnoja do psychiatryka, albo oskarżyła gnoja o gwałt, bo dziewięcioletnia dziewczynka na pewno sama w tym nie wzięłaby udziału. Reakcją mojej matki było wydać mnie za niego mąż. Na całe szczęście nigdy nie byłam własnością tej idiotki, ani nie było żadnego seksu, bo to wszystko były urojenia całego gangu schizofreników. Obrazą rozumu jest też zabobonne wiejskie przekonanie, że utrata dziewictwa jest tak ważną sprawą, że trzeba dziewczynkę zmusić do przyjęcia za męża imbecyla i schizofrenika w jednym. A także zniszczyć jej plany kariery sportowej.
Wypieram się ludzi, którzy byli tak głupi, że zamiast ratować mnie przed tym gangiem schizofreników, uparli się, że będą realizowali co do joty wszystkie ich chore pomysły, żeby zachować się zgodnie z jakimiś średniowiecznymi regułami tego, co należy robić i trząść się nad urojoną utratą dziewictwa. Zniszczyli mi życie, zniszczyli też innym osobom życie. Stan w jaki mnie wpędzili nazywa się zabiciem psychiki i jest karane jak zabicie człowieka.
Nie wiem, jak to jest możliwe, że nie dostałam odpowiedniej ochrony przed tym gangiem schizofreników. Nigdy nie byłam nawet dziewczyną Rafała, jego sympatią, nie byliśmy nawet na jednej randce. Nie było żadnego seksu, bo seksem nie nazwę gwałtu oralnego czy zmuszenia mnie do słuchania, jak wali sobie konia. Za to wszyscy bez wahania zawsze przelewali i dawali do łapy spore sumy pieniędzy, którymi dzielił się z możnym protektorem z Kościoła, który mu te wszystkie oszustwa umożliwił.
Pewien hierarcha bardzo dobrze zarobił na niszczeniu mi życia i okradaniu mnie z pieniędzy. Mam nadzieję, że w życiu już go nie zobaczę. Gówno mi zrobi po mojej apostazji. Tak samo gówno mi zrobi wariatka Barbara, która uparcie opowiada, że była na cywilnym ślubie, którego nie było, albo że niedawno rozmawiała z moją matką, która nie żyje od roku 2000.
Mam nadzieję, ze to zamyka ten rozdział mojego życia i już nikt mi nie będzie wmawiał, że powinnam z Rafałem być parą i że „kochamy się od dzieciństwa”. Nienawidzę skurwiela od dzieciństwa. Tak samo jak nienawidzę Kościoła, który utrzymuje go bez leków, bo uważa go wtedy za świętego i wykorzystuje do swoich guseł i awansów.
Więc cokolwiek hierarcha zrobi, żeby zarobić na kasę, którą dostał od schizofreników (bo to wykorzystywanie idzie w obie strony i Kościół spełnia ich fanaberie i utrzymuje w zadowoleniu, żeby się nie buntowali) i tak za Rafała nie wyjdę. A moja matka miała obowiązek ze mną wszytko weryfikować, a nie wierzyć, że „straciłam pamięć” i że ten kutas jest mi przeznaczony. Od zawsze mówiłam, że to urojenia wariata i że schizofrenicy zbijają się w grupy, bo świetnie się rozumieją. Zdrowy człowiek z nimi nie wytrzyma. Ale mnie Kościół za mówienie prawdy zabił, bo zabił mi psychikę.
Na całe szczęście przeleciałam im pod radarem, odzyskałam pamięć na tyle, że mogę znowu podjąć z nimi walkę i mam pod ręką zaświadczenia apostazji oraz stanu cywilnego. Więc powiem dumnie – nie jestem katoliczką i nie jestem „żoną” Rafała i nigdy nie będę. Szkoda tylko, że kurwy kościelne zniszczyły mi życie próbując udowodnić, że ich urojenia są prawdą, czy też dążąc do tego, aby w swoim tępym schizofrenicznym uporze je zrealizować.
Tak więc Nycz, Kościół, schizofreniczka Barbara i inni wariaci mogą się cmoknąć tam, gdzie słońce nie dochodzi i się ode mnie odpierdolić. A różnym tępym pipom zakochanym w Rafale mówię, gnój jest do wzięcia od zawsze, tylko ma schizofrenię.
Będę domagać się odszkodowania nie tylko od Kościoła, ale od też od Państwa Polskiego, bo brak odpowiednich przepisów, które zmusiłyby te osoby do leczenia, spowodowało złamanie moich praw człowieka i doprowadziło do sytuacji, kiedy Policja mogła tylko z przerażeniem patrzeć, jak jestem ponownie zakatowana na terenie kolejnej uczelni przez wariatów i ludzi znajdujących się pod ich wpływem, których technicznie też się uważa za chorych, bo tak się odkleili od rzeczywistości.
Nie chcę już kiedykolwiek pracować na terenie, który jest jednocześnie częścią Polski i jest eksterytorialny. I gdzie decyduje o moim życiu bełkot schizofreniczki Barbary czy jakiegoś hierarchy. Nigdy w życiu.
Kurwa, co za świat, żeby urojenia kolegi z podstawówki zniszczyły mi życie, bo cała masa kościelnych wariatów uparła się, że albo muszę za niego wyjść, albo iść do klasztoru lub – jeszcze lepiej – na służbę w Opus Dei.
Na całe szczęście straciłam dziewictwo z kimś innym (synem profesora psychiatry, który też jest lekarzem), ale tutaj durna moje rodzina (pewnie pod wpływem bełkotu schizofreników) zdecydowała, że mam z nim rozstać i być już zawsze nieszczęśliwa. Mam szansę być szczęśliwa (chociaż nie tak jakbym była, gdyby moja matka trafiła do psychiatryka, gdy byłam dzieckiem, bo na to zasługiwała), ale tylko dlatego, że bardzo dużo osób zaczęło mnie wspierać wbrew „woli mojej matki”, szanując moje zdanie.
Wszystkim ludziom, którzy mnie nie wspierają, mogę tylko pokazać palec i wysłać w drogę.
Napisałam jakiś czas temu o Chrystusie jako o schizofreniku i o tym, że w zasadzie wszystkie religie opierają się na zastraszeniu i handlem nieistniejącym towarem – zbawieniem lub uwolnieniem od cierpienia. Czas opisać chrzest, który jest bramą wjazdową do świata, w którym rządzą schizofrenicy oraz przestępcy w sutannach.
Żaden z księży nie może mieć pewności, że wie, co mówi i robi. Powiedzmy sobie szczerze, że nikt z krainy po śmierci nie powrócił i wszystko, co mamy to są legendy. Równie dobrze ktoś mógłby mi kazać okazywać szacunek postaci króla Kraka lub straszyć mnie tym, że po śmierci zje mnie smok krakowski.
W momencie kiedy przedstawiam religię chrześcijańską w taki sposób jak powyżej, widać, że coś jest nie tak z lękiem społeczeństw wobec kleru i wobec powiedzenia wprost, że się nie wierzy. Niestety zostaliśmy zniszczeni w dzieciństwie, mam na myśli osoby ochrzczone, które obowiązkowo uczestniczyły w tak zwanej katechezie. Nauka religii polega – powiedzmy to sobie szczerze – na celowym wywoływaniu stanów lękowych, nazywanych przez katechetów wpajaniem „bojaźni bożej”. Bo rozumiecie, katolik musi się bać. I musi wiedzieć, że tylko płacenie klerowi pieniędzy może ten lęk ukoić i przelewanie kasy na konto jakiegoś księdza jest podstawowym obowiązkiem katolika. Przypomnijmy, Kościół z polskiej kasy ciągnie nieprawdopodobnie duże sumy pieniędzy i cały czas domaga się więcej.
Chrzest jest pierwszym elementem, który służy do zastraszania. Przypomnę – mówi się ludziom, że każde dziecko rodzi się jakimś „grzechem pierworodnym” i że jeśli nie zostanie ochrzczone, to trafi do piekła. Zaznaczę, że moim zdaniem istnienie religii, która mówi, że niewinne dziecko jest złe, o ile jakiś szaman nie odprawi nad nim swoich czarów, jest czymś, co powinno wywołać bunt społeczny.
Po chrzcie w życiu dziecka następuje katecheza. Podejrzewam, że wiele osób wyprało traumę uczestniczenia w lekcjach religii, ale ja pamiętam. Nie tylko zastraszanie w celu zapewnienia Kościołowi stałego dochodu, ale wspomniane wywoływanie „bojaźni bożej” – czyli lęku przed klerem i sprzeciwieniu się księdzu. Jest to wywoływanie syndromu sztokholmskiego.
Podejrzewam zresztą, że księża też są w szponach syndromu sztokholmskiego i jest powód, dlaczego tak histerycznie reagują na ateizm. Reagują lękiem, który wywołuje ich agresywne zachowania, gdy ktoś nie postępuje zgodnie z wbitym w głowę skryptem, bo tracą grunt pod nogami.
Mam swoje negatywne doświadczenie z Kościołem Rzymsko-Katolickim. Byłam nawracana siłą i stosowano wobec mnie wszelkie niedozwolone metody terroru, żeby tylko udowodnić, że schizofrenicy z mojej podstawówki są „świętymi” i zmusić mnie do życia zgodnie z ich wolą. Wiem więc, do czego potrafią posunąć się egzorcyści i księża, gdy ludzie nie widzą, co się dzieje. Czasem postępują tak samo i stosują krańcowy terror, gdy ludzie widzą, bo księdzu w naszej kulturze wolno wszystko i nikt im w niczym nie przeszkadza. Zawsze spodziewają się bezkarności.
Muszę powiedzieć, że moje klienckie doświadczenie (trzeba im pokazać, że tak zwani wierni, to w rzeczywistości klienci i mogą zagłosować nogami) jeśli chodzi o Kościół Rzymsko-Katolicki jest tak okropne, że wszystkim odradzam. Za to nieżyjący pastor Pilch zrobił na mnie jak najlepsze wrażenie. No i doktryna luterańska nie opiera na zastraszeniu, a księża są inteligentniejsi i więcej się od nich wymaga. Wierni też współrządzą w Kościele Ewangelicko-Augsburskim i nie pozwolą, żeby ktoś po ludziach tak jeździł, jak to robią katoliccy księża.
Luteranie szanują naukę i nie wypowiadają się w kwestiach, o których nic nie wiedzą. Nie wchodzą w kompetencje lekarzy, Nie robią ze schizofreników świętych. Nie mają fobii związanych z seksem i antykoncepcją. Pozbyli się kultu matki boskiej wiecznej dziewicy, więc nie narzucają kobietom toksycznego dualizmu święta-albo-kurwa – inaczej mówiąc, nie tresują kobiet. Spowiadają się tylko Bogu i wszystko rozważają we własnych sumieniach.
Wspominam właśnie pewną rozmowę z Nyczem, z której wynikało, że mam obowiązek być z Rafałem, bo moja mama podobno dostawała jakieś pieniądze od niego. Pomińmy już kwestię, że nie jestem kurwą, żeby mnie moja matka sprzedawała, bo też i moja matka kurwą nie była. Można dużo o niej powiedzieć, ale nie to.
Ale jak widać, trzeba to dobrze wyjaśnić. Moja perspektywa jest taka, że jako studentka dostałam od mojej matki pieniądze na zakupy ubraniowe, co nie powinno nikogo dziwić. Studenci nie utrzymują się sami, a moja matka pobierała na mnie rentę po ojcu, więc jak najbardziej mogłam się spodziewać, że część z tych pieniędzy powinna przeznaczać na inne moje potrzeby niż jedzenie. A nigdy nie miała na dentystę dla mnie, czy większą liczbę ubrań. Moja szafa zawsze była bardzo skromna.
Bardzo wcześnie zaczęłam zarabiać korkami i pracowałam też jako lektorka w ramach stażu nauczycielskiego. Stąd miałam pieniądze. Jeszcze studiując, zaczęłam pracować w szkole policealnej. Moja matka zabierała mi wtedy już wszystkie zarobione przeze mnie pieniądze, bo poddała mnie już dużo wcześniej terrorowi (o tym za chwilę) i się ich domagała. Zostawiałam sobie tylko kasę z korków.
Od Rafała nic w życiu nie dostałam. Chociaż moja matka była okłamywana, że jakieś pieniądze dostawałam i powinnam jej dać. Absolutnie nic takiego nie miało miejsca. Ale straciła panowanie nad sobą, bo uwierzyła wariatom, którzy jak zwykle – jak sądzę – przywłaszczali sobie pieniądze. Sądzę, że właśnie wtedy moja mama zdała sobie sprawę, że rodzina Rafała to oszuści i przestała już tak ochoczo się z nimi kontaktować. Zawiadomiłam o tej całej sprawie Policję.
Z pewnym starszym pisarzem za to miałam umowę, że za pomoc, wsparcie i za wkład w tresowanie jego wyobraźni zawsze mi pomoże. Nie dostałam nigdy od niego ani grosza, słyszałam za to, że ostro sypie kasą i nagradza ludzi, z którymi nie chcę mieć nic wspólnego. Jedyne, co nas łączy to fakt, że występuję w ich urojeniach. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, ale jeśli ten pisarz rzeczywiście tak bardzo ceni ich towarzystwo, to kim ja jestem, żeby krytykować. Chociaż ja wiem, że część z tego gangu to schizofrenicy, a reszta to autentyczne gangusy z mojej podstawówki. Ja nie chcę się z nimi kontaktować. Ale jak ludzie wiedzą, chcącemu nie dzieje się krzywda, więc niech ten pisarz dalej się ludzi, że to jakiś mój szwagier, czy mąż z moją przyjaciółka. Skoro ich lubi, to mu nie zabronię.
Tylko, proszę, nie mieszajcie mnie nigdy więcej do tego. Mam dwie ręce, zarobię na swoje podstawowe potrzeby i zawsze mam szczęście trafić na uczciwego faceta, który nie czeka, aż mu ktoś da, tylko zawija rękawy i pracuje. No, ale z moim przygotowaniem profilera to ja lepiej wiem, z kim rozmawiam. Bo napewno nie wie tego jakieś tępe, donoszące na mnie swojej mamusi dziecko.
Oprócz pociągu seksualnego istnieje jego odwrotność, czyli odraza seksualna. Dlatego nikt nie powinien myśleć, że „dla mojego dobra” zmusi mnie do przyjęcia schizofrenika Rafała. Do prześladujących schizofreników czuje się odrazę, nie miłość. Co może dziwić nadętych narcyzów, którzy nie wiedzą, że schizofrenik często odsłania się wyłącznie przed swoją ofiarą. Osoba prześladowana przez schizofrenika ma trudną sytuację, bo schizofrenik uwodzi otoczenie swojej ofiary i sprawia, że wierzą w jego urojenia oraz kłamstwa. Schizofrenik nie ma problemu z posuwaniem się do kłamstw, jeśli mu to służy.
Powtarzam, schizofrenik odsłania się tylko przed swoją ofiarą i tylko ofierze należy wierzyć. To jest podstawa wiedzy psychoterapeutycznej i każdy kto uważa, że jest mądrzejszy od najbardziej zainteresowanej i najlepiej poinformowanej osoby zasługuje na odebranie dyplomu psychologii czy prawa do uprawiania zawodu lekarskiego.
O odrazie seksualnej mówił mój tata w kontekście prześladującej go od dziecka schizofreniczki. Po wieloletnim nękaniu, gdy dowiedziała się, że jej nigdy nie zechce, z zemsty i urojeń zniszczyła mu kwitnący biznes, a on uciekł przed nią z Francji do Polski.
Schizofrenicy z reguły pochodzą ze schizofrenicznych rodzin i mają przyjaciół, który nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo ich znajomi są chorzy. Ludzie w pobliżu schizofreników wierzą w snutą latami bujdę o wielkiej miłości, wspólnym życiu i uważają, że wszystkie urojone wspomnienia są prawdziwe. Oburzeni są, gdy ofiara obsesji schizofrenika zaprzecza prawdziwości słów schizofrenika i mówi, że nie chce z tym schizofrenikiem być lub że nigdy nie była. Zaczynają „leczyć” takiego człowieka, bo najwyraźniej trzeba mu to wszystko „przypomnieć” i niszczą mu życie oraz psychikę. W efekcie to ci wszyscy ludzie i schizofrenicy winni są odszkodowania, a nie ja, bo nikogo nie skrzywdziłam. Nie obiecywałam Rafałowi małżeństwa, nigdy nie byliśmy razem. Jestem ofiarą jego urojeń oraz głupoty mojej rodziny.
To jest bardzo częsty schemat, którzy znają psychoterapeuci, nie tylko profilerzy. Niestety zbyt bardzo częsty. Dlatego też jest tak ważne, żeby psychoterapeuta zawsze wierzył swojej pacjentce i tylko jej słuchał. Jest też zakaz leczenia członków własnej rodziny. Nikt nie ma prawa wypowiadać się w moim imieniu, nawet nikt z mojej rodziny, tym bardziej, że nie raczyli przyjąć do wiadomości niczego z rzeczy, które im mówiłam i nie raczyli mi pomóc w walce ze schizofrenikami z mojej podstawówki. Jeśli chcecie coś wiedzieć, to kurwa czytajcie mój blog lub wyślijcie mi e-mail (kontakt na dole strony). Wyjaśnię i odpowiem na dodatkowe pytania.
Schizofrenicy wraz z uwielbiającym ich otoczeniem są bardzo aktywni i ambitni w dążeniu do postawienia na swoim. Łamią przy tym wszystkie zasady społeczne oraz nakręcają ludzi z zawodów medycznych tak, że ci zapominają (chociaż im nie wolno tego robić) o zasadach diagnostyki oraz zakazie kierowania się tym, co mówi człowiek, który przychodzi do ich gabinetu i szczuje ich na kogoś innego. Jest to zakazane, bo z reguły tak działają schizofrenicy. Pacjent musi sam przyjść do gabinetu.
Mój tata ożenił się z bardzo głupią i narcystyczną kobietą, która pomimo tego, że znała jego historię, postanowiła zignorować wszystkie ostrzeżenia i zaprzyjaźniła się ze schizofreniczną rodziną, zupełnie jak jego rodzice i rodzeństwo. Mam z powodu głupoty matki zniszczone życie, powtórzyłam losy taty. Mam za sobą trzy próby samobójcze z powodu zaszczucia przez schizofreników, którzy w oczach mojej rodziny są aniołami. Walczę z głupotą moich bliskich od początku podstawówki, czyli mogę swobodnie liczyć sobie pół wieku piekła i uciekania przed Renatą i Rafałem oraz ich gangiem „Aryjczyków” z mojej podstawówki.
W życiu nie byłam w żaden sposób związana z Rafałem. Jest jednym z imbecyli z dziecięcego gangu z mojej podstawówki, który mnie prześladował i po zaciągnięciu mnie to toalety symulował na mnie gwałt zbiorowy. Na całe szczęście mieli po około 8 – 10 lat, więc byli zbyt mali, żeby rzeczywiście mnie zgwałcić waginalne, ale jak najbardziej brali udział w gwałcie oralnym, który zorganizował ojciec Renaty, ksywa „Biskup”.
Takie wydarzenia budują odrazę seksualną na całe życie. Nigdy się z Rafałem się nie spotykałam, nigdy nie byliśmy nawet przyjaciółmi. Jest moim wrogiem, który uroił sobie wtedy, że jestem Żydówką, osobą niższą rasy, którą może wykorzystywać. Wymyślił sobie, że się ożeni dla mojego mieszkania, które potem odziedziczy. Teraz wzrosła stawka, bo może nawet liczyć na rentę po zmarły małżonku. Ale obejdzie się smakiem. Moim jedynym dziedzicem jest mój siostrzeniec i został przeze mnie ostrzeżony przez tymi ludźmi oraz ich ewentualnymi próbami dochodzenia prawa do dziedziczenia. Tak wielu osobom wmówił, że byliśmy razem, że teoretycznie jest możliwe, że Sąd Aministracyjny przyjąłby ich zeznania (plus zeznania innych osób, które im uwierzyły) i zasądziłby im jakaś część mojego majątku. Protestuję przeciwko temu publicznie, to są dla mnie obce osoby i nie odpowiadam za zły osąd mojej matki czy innych osób z mojej rodziny.
Niestety schizofrenik gnany swoimi urojeniami i chęcią wzbogacenia się, odstawia po kolei szopki wyganiając swoją ofiarę z różnych środowisk. Pierwsze miejsce, z którego mnie wygoniono to był klub pływacki. Próbowano mnie zniszczyć na tyle, żeby zmusić mnie do rzucenia liceum. Zniszczono mnie w czasie studiów i wywołano amnezję, przez którą nie obroniłam pracy magisterskiej z psychologii. O mało, co nie rzuciłam Anglistyki, co powinnam była zrobić, żeby ratować swoje życie. Żałuję, że nie wzięłam wtedy kota i nie uciekłam w jednej koszuli. Niestety skończyło się amnezją i nie udało mi się zwiać do rodziców Michała. Oprócz schizofreników zakatowała mie też moja rodzona matka, która szczerze, do samej śmierci wierzyła w prawdziwość ich urojeń oraz celowych kłamstw.
Wiem, że są osoby w mojej rodzinie, które chodzą nadal na pasku schizofreników. Mam dla nich złe wieści – nie dam się. Odzyskałam pamięć na tyle, że gówno możecie mi zrobić. Mój siostrzeniec jest w podobnej sytuacji, ale nie zamierza się ożenić z jedną z córek Renaty. Wie dobrze, co to za tępy lachociąg i że ta pannica jest bardzo dumna ze swojego „powodzenia”. I że jej matka nigdy niczego nie studiowała, bo wyleciała z liceum. No, tutaj wysiłki kleru, który postanowił mi udowodnić, że talent i inteligencja się nie liczą, bo tylko ktoś, kto słucha Kościoła może odnieść sukces, jakoś się nie powiodły. Chociaż przyznam, że to co zrobiłam w życiu w porównaniu z tym, co mogłam z łatwością osiągnąć, rzeczywiście świadczy o zaplanowanej przez Opus Dei mojej dużej porażce i nieszczęściu.
Niestety schizofrenicy atakują swoje ofiary we wszystkich środowiskach. Ja zostałam wygoniona z mojego ulubionego klubu sportowego i znowu się roztyłam. Uczęszczałam tam po tym, gdy mnie te schizofreniczne potwory wygoniły z fandomu i złamałam pióro. Przy czym jak się okazało, w fandomie nadal wszystko po staremu i w Warszawie wciąż rządzi mąż Renaty, „Aryjczyk” ze szkolnego gangu.
Obecnie ci schizofrenicy wygnali mnie z mojej rodziny. Mam podejrzenia, że moja siostra przejęła pałeczkę po mojej głupiej matce i ze swoją starszą córką dąży z całych sił do mojego małżeństwa z Rafałem. Chciałbym się bardzo mylić, ale ich zdrada doprowadziła mnie prawie do szaleństwa. Czekam, aż mnie zaatakują i znowu jawnie staną po stronie schizofreników, żeby rozpocząć sądowny proces zerwania więzi rodzinnych. Na razie nie rozmawiają o tym za mną, tylko – sądząc z dawnych przechwałek wariatów, którzy są pewni ich poparcia – ze schizofreniczną rodziną Rafała i imbecylami z Opus Dei. Wolałabym, żeby to były ich urojenia, ale wszystko wskazuje, że rzeczywiście – tak samo w moim dzieciństwie – dla kilku osób są jedynym wiarygodnym źródłem informacji o mnie. A ja mam odebrane prawo do decydowania o sobie. Ale na całe szczęście to nie Somalia i nikt nie jest niewolnikiem w państwie prawa.
Nadal mam duże problemy z pamięcią z powodu zaszczucia i składam sobie wszystko ze strzępków informacji, które do mnie wracają. Wolałabym, żeby moi bliscy byli po mojej stronie, ale niestety wszystko wskazuje, że rzeczywiście są idiotami, którzy nadal wierzą w szlachectwo Rafała i jego rodziny, oraz w to, że Rafał jest najlepszą partią na rynku matrymonialnym, i że cokolwiek kiedykolwiek nas łączyło. Rafał nie ma żadnych pieniędzy oprócz tych, które wyłudził od pewnego człowieka przekonanego, że rzeczywiście jesteśmy razem. Bardzo za to domagał się pieniędzy ode mnie, Gollum jeden.
Nic nas nie łączy oprócz faktu, że on jest prześladującym mnie schizofrenikiem, a ja czuję do niego wyłącznie odrazę. Gdyby było inaczej, już dawno dałby mnie radę poderwać. Z moimi koleżankami poszło mu łatwo.
Dla przypomnienia wrzucam poniżej zaświadczenie.
Jestem panną, więc nic nigdy nie stało na przeszkodzie, żeby Rafał, ułożył sobie życie z kimś innym, niech nie liczy osioł na jakiekolwiek odszkodowanie, zawsze mówiłam, że go nie chcę, a jeśli moja matka zmówiła się z gangiem schizofreników i stwierdziła, że będzie mną rozporządzać jak martwym przedmiotem, który nie ma prawa do własnego zdania, to naprawdę nie moja sprawa sprawa i nie zamierzam nic z tych jej ustaleń respektować, tak jak wcześniej powiedziałam, najwyżej będę zawsze sama i zawsze będę przeklinać jej głupotę, że tylko z powodu pomówień osób chorych psychicznie zniszczyła mi karierę sportową, życie osobiste i zawodowe – i to po kilka razy. Śmierć jej pamięci!!!
Tacy ludzie jak Nycz lubią udawać gwarantów pokoju i oczekują w zamian miłości wszystkich.
Na to przeanalizujmy za co niby miałabym kochać Nycza. Pomińmy na razie to „godzenie” mnie z prześladującym mnie gangiem z mojej podstawówki, który po prostu lubi zaszczuwać ludzi na śmierć i nadal mnie nazywa „swoją kurwą”. Pomińmy też to w jaki sposób i ile razy zniszczył mi życie osobiste i zawodowe. Opowiem, jak mnie opisał w Pisie.
Podobno ten gang to są ludzie, którym zawdzięczam wszystko. Oczywiście jest to wzięte z opowieści schizofrenicznego rodzeństwa, które dowodzi tym gangiem z mojej podstawówki i nic nie jest prawdziwe. ich wersja głosi, że mój ojciec to Żyd, który jeszcze żyje i że moja matka też żyje. Mieli być przestępcami. Mam być kimś, kto tylko dzięki opiece kurwy Renaty skończył szkołę, bo podobno mnie ciągnęła za uszy. Słyszałam też, że jestem fanatycznie religijna i że marzą o byciu w PiS, i wmawiano mi też miłość do Rafała. Podobno miałam tak Renacie powiedzieć. Cierpi też na urojenia, wedle których wszyscy moi faceci to gwałciciele przed którymi mnie ratuje. Oczywiście wszystko bzdury.
Z powodu niskiej świadomości, co to znaczy, że ktoś taki jak Renata jest chory psychicznie, przeszłam piekło, zabito mi psychikę. Musiałam znosił ludzi przekonanych, że molestowanie mnie i celowe wywoływanie traumy jest prawdziwą „psychoterapią”.
Mam nadzieję, że już tych wszystkich przestępców z PiSu i Kościoła już w życiu nie zobaczę. Cieszę się już na odebranie kilku osobom ich prawa do wykonywania zawodu.
Cmoknijcie mnie, sami wiedzie gdzie, skurwysyny!!!
Biskup, o którym chcę napisać, to postać historyczna z XI wieku i jest świętym patronem polskiej części Kościoła Rzymsko-Katolickiego, co można uznać za kpinę z naszej państwowości. Zresztą takiego samego wniosku doszłam w czasie katechezy, gdy wmawiano mi, że Kościół jest ważniejszy od naszego państwa i że jemu powinny podporządkować się wszystkie urzędy.
Uważam, że wybranie sobie takiego patrona stanowił duży błąd Kościoła, chociaż przebija z tej decyzji gminna szczerość, bo przyznali się, że mają się za kacyków, którym wszystko wolno. A przynajmniej o tym, że hierarchom wszystko wolno, uczyła katechetka. Podejrzewam, że uważała, że jestem już w tak zwanym „wewnętrznym Kościele” i nie musi się maskować, bo wariaci z mojej podstawówki i okolic (czyli między innymi imbecyl służący w biskupim pałacu aka Ryszard) wmówili katechetce, że jako pokutująca wiejska kurwa, chcę służyć ówczesnemu biskupowi, który radośnie chciał mnie przyjąć (wedle tego co mi mówiono) na „wychowanicę”.
Przypomnijmy, o co chodziło w sporze pomiędzy biskupem, a królem Bolesławem. Klecha był możnowładcą, który chciał rządzić królem i uważał się za kogoś ważniejszego od niego. Nie dziwmy się, że król nie mógł na coś takiego pozwolić. Wyciągnął ze swoimi ludźmi biskupa na zewnątrz kościoła i zaszlachtował. Nie pochwalam zabójstw, ale patrząc na to z perspektywy Średniowiecza, to się nie dziwię takiej akcji. Powinno to posłużyć jako ostrzeżenie wobec Kościoła.
Zamiast uznać, że Kościół w osobie biskupa przekroczył granice, Stanisław został nazwany świętym (co może oznaczać, że był schizofrenikiem, który z powodu choroby nękał króla, bo Kościół z reguły schizofreników ogłasza świętymi), a także patronem polskiego Kościoła.
Hańba! Ktoś, kto podważa państwowość i uważa się za ważniejszego od króla został patronem Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Jak rozumiem jest to oficjalne stanowisko i program klechów i zawsze zamierzają wybierać nam władze na takie, które składają się. z potulnych i posłusznych Kościołowi ludzi.
Przypominam – każdy profiler wie, że Kościół składa się z ludzi niezbyt lotnych, bo tacy wybierają tę karierę. W momencie, gdy taki człowiek próbuje oszacować czyjeś możliwości intelektualne, zawsze dojdzie do wniosku, że niedojda o zbliżonym światopoglądzie i inteligencji do niego jest mistrzem intelektu oraz jest super dobrze wychowany, za to prawdziwy geniusz zawsze zostaje uznany za debila. Kościelny idiota nie potrafi go zrozumieć, bo jest postawiony w sytuacji wróbla, który próbuje oceniać człowieka.
Nycz jest bardzo zachwycony moimi kolegami i koleżanką z podstawówki. Co ja powiem? Wszyscy to debile bez matury. Renata i Rafał z polecenia dawnego biskupa podobno zostali umieszczeni w jakimś liceum, (bo wiecie, mieli być tak bardzo zestresowani przeze mnie, że im nauka nie szła, więc potrzebna była interwencja i ratunek) ale wylecieli za brak postępów w nauce. I te osoby Nycz uważa za wybitnie inteligentne i określa Renatę jako „Yennefer” oraz nazywa genialną profilerką, studentką wielu kierunków.
Moi koledzy z podstawówki to ludzie z półświatka, którzy działają w aryjskim gangu, który uroił sobie, że jestem Żydówką. Bardzo proszę mnie z nimi czy tez wielbionymi przez nich schizofrenikami, nie łączyć. Jest to tak obraźliwe, że osoby, które będą mnie pomawiać o znajomość z nimi, zawsze będą zgłaszane Policji i w końcu spotkam się z nimi w sądzie.
Właśnie ten gang chciał mnie jako kogoś pochodzącego z niższej rasy sprzedawać i zmusić do prostytucji. Nigdy nie byłam „zagrożona prostytucją”, jak chciała moja katechetka, a Kościół mnie nigdy nie ratował. Bardzo przykre, że te „aryjskie” gnoje dla wszystkich stały się źródłem informacji o mnie, co umożliwiło im radosne niszczenie mi życia. I jak mi zapowiedzieli, nadal będą się mną bawić i okradać ze wszystkiego. Nycz próbował mnie z nimi „godzić”, a zamiast tego zniszczył mi wszystko do końca w życiu i pozwolił im straumatyzować mnie do końca. Mam nadzieję, że wkrótce zdechnie i uwolni świat od swojej głupoty.
Jedyne, co można zrobić, to strzelić im w ryło. A także ich protektorowi z Kościoła, który ich przedstawia jako moich przyjaciół. Sprawdziło się to co usłyszałam w dzieciństwie, że jeśli będą robić to, co chce ksiądz, to będą mogli sobie zaszczuć kogo, tylko będą chcieli. Takimi metodami rządzi Kościół w Polsce. Umożliwił im wszystko, a mnie kolejny raz zniszczył życie. Nie wyjdę, wbrew temu, co próbował na mnie wymóc Nycz, za prześladującego mnie gnoja z gangu Rafała oraz Renaty. Ten „Aryjczyk” robi to tylko w celu wzbogacenia się, bo i tak jest stałym kochankiem Renaty, i tylko ją lubi. Na całe szczęście jest tak durny i nieatrakcyjny, że nigdy nikogo nie dałby rady uwieść poza wykorzystującą go schizofreniczka Renatą.(1)
Bardzo proszę go specjalnie potraktować i strzelić w twarz także ode mnie. Ma zamknąć ryło. Jego protektor też.
⛧⛧⛧
(1) Tak bardzo tych ludzi nie znam, że dopiero ktoś musiał mi wytłumaczyć, że to jest mąż Renaty, a najlepszy przyjaciel Rafała. I próbował mnie „uwieść” dla swojego przyjaciela, który kontynuuje swój schizofreniczny plan z dzieciństwa. Ale co by się nie działo, to go nie zechcę. Zresztą ten Miś jako imbecyl nie panuje nad popędami, więc pewnie przeceniam go podejrzewając, że chciał mnie uwieść dla przyjaciela. Ci wszyscy imbecyle ruchają, co podleci, bo brak wyższych funkcji mózgu, więc pewnie myślał, że utnie sobie jakieś ciche bara-bara na boku. Nadal mu odpowiem, że jest wyjątkowo nieatrakcyjny i ma spierdalać. Gość jest głównym oprócz Rafała i ich przyjaciół argumentem, dlaczego się należy trzymać z dala od Avangardy.
Moja amnezja nie została wywołana przez gwałt, jakiego miałby się dopuścić jakikolwiek metal. Te oskarżenia nigdy nie wychodziły ode mnie, tylko od gangu schizofreników i imbecyli z mojej podstawówki, którzy uznali, że będę ich własnością i że mogą już zawsze mnie nękać i się bawić moim życiem.
Moja amnezja została wywołana przez niezasadne oraz nieumiejętne interwencje ludzi inspirowanych przez tych gnoi (pisze gnoi, bo wcale nie dorośli ani trochę od tamtego momentu). Ludzie z zawodów medycznych (szczególnie psychiatrzy czy psycholodzy) nigdy nie powinni uciekać się do terroru, żeby osiągnąć swój cel (a raczej cel tępych terrorystów należących do Opus Dei, z którymi chodziłam do podstawówki i którzy sterowali tymi akcjami z pomocą swoich znajomych z tej oficjalnej katolickiej sekty). Ci ludzie mają już zarzuty karne za to, co mi zrobili.
Do zaszczucia mnie przyczyniły się też moje koleżanki, które uznały, że muszą sprawy przyśpieszyć i również poddały mnie zaawansowanemu terrorowi w tępym oraz upartym zaprzeczaniu temu, co mówiłam o swoim życiu. Nie miały prawa mnie tak potraktować. Zniszczyły też życie innej osobie, której niby chciały pomóc wyjść za „norweskiego księcia”, który jest księciem tylko z urojenia.
Rafał nie jest norweskim księciem, przybiera tę pozę, gdy chce coś osiągnąć i ponownie wykorzystać kogoś do dalszego zaszczuwania mnie. Nigdy nie wyjdzie za panią P. czy panią Szkwał, czy za Krystynę. Jeżeli dąży do małżeństwa, to tylko dlatego, że chce wejść w posiadanie majątku tej osoby. Popełnię oszustwa udając kogoś mi bliskiego. Jego rodzice oskubali moich na niezłe sumy pieniędzy, szlochając i udając biednych i wmawiając mi, że przede mnie stracili pracę. Nie, jak zwykle schizofrenicy, którzy się nie chcą leczyć stracili pracę (jeśli w ogóle) to z powodu upartego nieleczenia się i atakowania klientów. Nigdy nie mieli prawa ciągnąć od kogokolwiek pieniędzy, posługując się moim nazwiskiem i powołując na znajomość. To właśnie ci ludzie związani z Renatą i Rafałem oraz Opus Dei napadli na mnie w pracy. Terroryzowali mnie, wmawiając, że moje miejsce jest w burdelu, a nie w SJO i że nie mam do niczego prawa i że nie wolno mi pisać, ani wydawać. Zastraszyli mnie i wrzucili do głowy tyle „zasad”, których przestrzegać, że – cierpiąc na syndrom sztokholmski – stałam się gorszą lektorką angielskiego i znienawidziłam zawód nauczycielski. Jedyna dla mnie szansa, to odejść w zupełnie inne miejsce, tym bardziej, że ludzie poddani terrorowi nigdy nie odnajdują szczęścia w miejscu, gdzie ich ten terror spotkał.
Pamiętam dobrze Renatę i Rafała z mojej podstawówki. Jak to schizofrenicy dowiedzieli się – jak myśleli – wszystkiego o polsko-norweskiej szlachcie i zaczęli szlachtę udawać. Żadne z nich nigdy nie było szlachcicami. Sprawdzili to dla mnie szlachcice (w tym polski książę) z fandomu. Istnieją odpowiednie spisy i nie nazwisko tworzy szlachcica. Ich schizofrenia zaczęła sterować nie tylko Opus Dei, ale też imbecylem egzorcystą oraz imbecylem-Misiem z Avangardy.
Miś nigdy nie był nikim mi bliskim. Należał do gangu Rafała i już w czasach podstawówki dopuścili się symulowanego grupowego gwałtu w toalecie, do której mnie wciągnęli. Później torturowali mnie psychicznie i wmawiali gwałty, które niby miałam sobie przypomnieć, wszystko w celu doprowadzenia do mojego samobójstwa w wpędzenia mnie w szaleństwo. To oni próbowali mnie zmusić do prostytucji i chcieli zostać alfonsami, bo uznali, że mnie jako „żydówce” czyli komuś z niższej rasy tylko takie zajęcia przystoi. To oni kłamali wszystkim o mnie i przez nich nie zrobiłam kariery sportowej, ani jakiejkolwiek innej. To oni mnie „wychowywali” zapowiadając, że mnie sprzedadzą do burdelu. Nie pokaże się na jakiejkolwiek warszawskie imprezie klubu Awangarda, jeśli ci przestępcy nadal nim rządzą.
Miś z Avangardy razem z innymi gansterami skupionymi wokół Rafała i Renaty opowiada o mnie kłamstwa. Tak samo jak podstawówce wmawia mi, że mój ojciec był Żydem, bo dla tego idioty nie ma żadnej różnicy pomiędzy luteraninem (luteraninem był tylko mój pradziadek i to do momentu ślubu z polską arystokratką – tak więc tutaj też kulą w płot), a Żydem. Mam złą dla niego wiadomość, mój tata był blondynem o niebieskich oczach, to tata mojej mamy pochodził z Serbii, ale urodził się w polskie rodzinie, która tam mieszkała, bo szlachcie wolno mieszkać, gdzie chce, bo nie są chłopami przypisanymi do ziemi. Kurzępa to nie jest ani serbskie czy żydowskie nazwisko.
Gangowi Renaty i Rafała jak zawsze chodzi o to, żeby mnie zabić, zmuszając do samobójstwa albo doprowadzić do mojej niewolniczej pracy. Nie rozumieją, że przewodzą nimi wariaci i że nic, co powiedziała Renata nie jest prawdziwe. Tacy ludzie rządzą warszawskimi konwentami i zaszczuwają tam wszystkie osoby, które się temu gangowi nie podobają, albo której pisarce Renata zazdrości urody lub talentu pisarskiego. Atakowani są też ludzie, którzy wiedzą dobrze, że Renata nie jest mną, chociaż za mnie się podaje.
Żądam, żeby zrobiono porządek z tymi gnojami. Tępi terroryści nie powinni rządzić warszawskim klubem i zaszczuwać wartościowych ludzi na śmierć. To oni w latach dziewięćdziesiątych cieszyli się, że zmusili do samobójczej śmierci przez powieszenie mojego przyjaciela geja, niestety terrorem można doprowadzić do samobójczej śmierci – mam za sobą trzy takie próby wywołane przez ten gang i Opus Dei.
To nie są moi przyjaciele i nigdy nie byli. Twierdzą tak tylko po to, aby móc skuteczniej niszczyć mi życie swoimi pomówieniami i doprowadzić do mojej śmierci. A wszystko dlatego, że wierzą paranoidalnej schizofreniczce Renacie. Studiowałam również kryminologię i wiem, co robią i do czego to prowadzi.
Nie ma innej możliwości niż wezwanie do bojkotu warszawskiego klubu i jego konwentów. Większość pisarzy i tak już nie chce się tam pokazywać. To nadal nie jest bezpieczny konwent. Rządzi nim półświatek, wariaci oraz Opus Dei.
Moja schizofreniczna koleżanka z podstawówki przedstawia się norweskim nazwiskiem Haraldson i opowiada, że jej rodzina przybyła z Norwegii. Zabawne są tutaj dwie rzeczy. Po pierwsze całkowicie serio potrafi powiedzieć, że Norwegia leży na południu Europy i jest tam ciepło.
Podejrzewam, że to wynik mojej dezinformacji sprzed lat, kiedy nie spodobało mi się, że tak mnie wypytuje o wszystko, co dotyczy mojego szlachectwa. Gdy dorosłam i zaczęłam studiować kryminologię, dowiedziałam się, że schizofrenik uczy się od ofiary swojej obsesji wszystkiego, co jest mu potrzebne, żeby ją udawać. Tak było wtedy z Renatą.
Drugą zabawną rzeczą jest, że Renata przedstawia się jako Haraldsson, co jednoznacznie wskazuje, że jej rodzina nie mogła przybyć z Norwegii. Końcówka „son” oznacza mężczyznę, a „dottir” kobietę. To tak jakby jakaś Amerykanka upierała się, że jest Polką i nazywa się Kraszewski, a nie Kraszewska.
Problem ze schizofrenią jest taki, że chory może prawie bezobjawowo funkcjonować, szczególnie jeśli ktoś nie zadaje niewygodnych pytań i uchodzić za zdrowego. Wystarczy jednak pojawienie się obiektu zawiści schizofrenika lub skuteczne udowadnianie choremu, że mówi nieprawdę, żeby jego urojenia wystrzeliły pod sufit. Widać to była lata temu na Warszawskich Targach Książki przy norweskim stoisku zorganizowanym przez Ambasadę Norwegii, która obchodziła Święto Flagi. Natknęłam się tam też na mojego krewnego ze strony mamy mojego taty i razem obserwowaliśmy Renatę udającą kogoś, kto tam pełni oficjalne książęce funkcje. Zapytałam Ambasadora o nią, ale oczywiście nie była w żaden sposób związana z Ambasadą czy poproszona o pomoc. Mój krewny przedstawił mnie Ambasadorowi. Pośmieliśmy się chwilę z Renaty i tego, że uważa, że nazywa się Haraldsson i poszłam dalej oglądać książki.
Anastazja Romanowa była jedną z córek ostatniego cara Rosji, która została zabita podczas Rewolucji Październikowej. Z początku nie znaleziono jej ciała wśród zwłok innych pomordowanych członków cesarskiej rodziny, co dało początek legendom według których przeżyła i gdzieś się schowała.
Nieodnalezienie jej ciała spowodowało wysyp słynnych oszustek (inaczej schizofreniczek), które podawały się za Anastazję. Oczywiście niewiele kryło się za tymi oszustwami potencjalnych pieniężnych łupów, bo Sowieci wszystko znacjonalizowali, ale zawsze mogły liczyć na zainteresowanie szlachty poza Rosją oraz inne gratyfikacje. Najsłynniejsza z nich Anna Anderson zrobiła wokół siebie bardzo dużo szumu i w końcu, gdy była już trochę starsza, poszczęściło jej się, bo wyszła za milionera.
Brak zwłok na miejscu masowego morderstwa z reguły może oznaczać dwie rzeczy. Albo porwanie kobiety w celu zawarcia małżeństwa, chociaż wtedy byłaby osobą wcześniej obserwowaną, co było niemożliwe w sytuacji mieszkającej w pałacu Anastazji i przypadkowych żołnierzy, którzy wpadli do prywatnych apartamentów rodziny cara i którzy nie mogli zaplanować porwania. Druga opcja jest jeszcze bardziej nieprzyjemna, bo oznacza całkowicie przypadkowe impulsowe porwanie w celu zgwałcenia ofiar. Żołdacy, szczególnie wariaci lub imbecyle, nie mieli w takiej sytuacji szacunku dla członków rodziny panującej. Piszę ofiar, bo brakowało też zwłok brata Anastazji.
Pytanie o przypuszczalne losy Anastazji było jednym z pytań zadanych mi podczas egzaminów z kryminologii. Odpowiedziałam tak, jak to opisałam powyżej, dodałam też, że prawdopodobnie sprawca spalił zwłoki, bo w warunkach wojennych mógł nie mieć czasu na zakopanie ich i że kiedyś może się dowiemy, że je znaleziono. Zwierzęta nie zjadają spalonych zwłok. Szczątki Anastazji i jej brata znaleziono w 2007 roku, były zwęglone, tak jak przewidziałam jako studentka. Rok później laboratorium potwierdziło wynikami DNA, że to rzeczywiście byli oni.