Indukowana psychoza

Prawo jest łagodne dla osób chorych psychicznych. Dotyczy to też osób, które znalazły się w gangu schizofrenika. Uważa się, że cierpią na indukowaną psychozę i są niepoczytalne, bo uwierzyły w jego urojenia i celowe kłamstwa. Zresztą schizofrenicy są bardzo przekonywujący i z powodu choroby nie należy spodziewać się, że można wyłapać jakieś znaki świadczące, że kłamią. Ich mózgi pracują inaczej i nie stresują się podczas celowej blagi, nie mówiąc tym, że często szczerze wierzą w swoje urojenia. Tylko gdy mordują swoją ofiarę lub torturują ją psychicznie, widać tę minę drapieżnego ptaka, upajającego się chwilą i cierpieniem ofiary.

Prawo nie jest łagodne dla psychopatów, którzy wybierają zawód psychiatry lub psychoterapeuty, dzięki któremu mogą manipulować ludźmi, jak im się wydaje bezkarnie. Kimś takim jest ojciec pani Szkwał, który podobnie jak mój dawny psychoterapeuta postanowił wyrzucić przez okno wszystkie zasady postępowania z ludźmi, szczególnie tymi podejrzewanymi o chorobę psychiczną. Tak samo jak jego córka kieruje się zawiścią i chęcią zysku. Niech nie liczą, że ktoś uwierzy, że są ofiarami schizofreników. Wiem, że wykorzystali ich świadomie. Niemożliwe, że nie wiedzieli, że rozmawiają ze schizofrenikiem. Z cała premedytacją zaszczuli mnie po gwałcie razem z moim gwałcicielem. W życiu się nie spodziewałam takiej brutalności.

Oboje są pozbawieni wyższych uczuć i jakiejkolwiek empatii. Tylko skrajny psychopata lub schizofrenik bredzi, że jest przyjacielem osoby, którą celowo niszczy, współpracując z gwałcicielami. Mówiłam im, jaka jest prawda i o co chodzi wiele razy. Postanowili wszystko zignorować i bawić się mną jak szmacianą lalką, aż mnie zabiją. Akurat oni mieli przy tym pusty wyraz twarzy, jakbym miała do czynienia z bezdusznymi robotami. Tylko to ich różni od schizofreników. Wiedząc o swojej psychopatii, powinni byli ostrożnie postępować, pytać o wszystko i dziesięć razy weryfikować. A nie zastraszać mnie, nakłaniać do samobójstwa i ignorować moje tłumaczenia lub moich przyjaciół.

Oboje nie mieli problemów z przyznaniem, że zostali oficjalnie zdiagnozowani jako psychopaci. Jedyne wytłumaczenie takiej szczerości, to chęć zaszczucia mnie i przerażenia, skoro nie chcieli być dostatecznie ostrożni. A wiedzieli, że wybrali sobie zajęcia, w których nierozumienie ludzkiej psychiki powinno wykluczać z zawodu. To tak jakby ktoś z dysleksją upierał się, że musi być korektorem w wydawnictwie. Lub niewidomy, malarzem-artystą. Podobny poziom absurdu.

Podobnym psychopatą, który poleciał do schizofrenika-gwałciciela po informacje, co ma myśleć o mnie, bo intelektualnie nie był w stanie przeprowadzić odpowiedniego wywiadu i złapać kontaktu ze zgwałconym dzieckiem, był mój dawny imbecyl-pseudo-psychoterapeuta. Tacy ludzie naprawdę muszą odchodzić z tych zawodów i przykre jest, że uparli się robić coś, do czego nie mają żadnych predyspozycji, albo – mówiąc jeszcze dokładniej – mają anty-predyspozycje. Totalny brak odpowiedzialności i autorefleksji z takich ludzi aż bije.

Poznałam ten tandem ojciec-córka aż za dobrze. I chyba nic więcej nie mam na ich temat do napisania.

(I to też nie był radosny Prima Aprilis. Może za rok będę robić sobie żarty na blogu, ale jeszcze nie potrafię.)

Niepokonani

Schizofrenia ma swoje fazy. Młody schizofrenik jeszcze rokuje, wyraźne są u niego urojenia i totalne odlepienie od rzeczywistości. Jeśli się nie leczy – a tak jest w przypadku takich dynastii schizofreników jak Ryszard, Renata i Rafał, całe pokolenia w ich rodzinach nigdy się nie leczyły – wytwarza sobie przekonanie, że jest niepokonany i że nie wolno go za nic karać. Przypomina w tym bohatera Lolity idealnie.

Z biegiem lat taki schizofrenik schodzi z urojeń, ale to za to wychodzi jego wyraźna psychopatia i chęć zniszczenia obiektów obsesji. Staje się taki jak Gollum, kierowany głównie chęcią zysku, przejęcia majątku osób, które zabija. Typowy schemat to ożenienie się i zabicie swojej wybranki w celu odziedziczenia majątku. Powiedzmy sobie szczerze, że swoją wybrankę nienawidzi. Chce tylko zemsty i kasy. Na moje mieszkanie czycha też hierarcha przekonany, że mam obowiązek mu je oddać.

Wiem, co mi zapowiadał Rafał. Pamiętam go z podstawówki. Nigdy nie byliśmy razem.

Dobra wiadomość jest taka, że z biegiem lat schizofrenicy odpowiadają szczerze na pytania o swoje zamiary i zdradzają, że dobrze wiedzą, jakie są ich plany i że planują na zimno morderstwo. Zresztą u Renaty i Rafała zawsze to było widoczne. W takim wypadku przestaje się chronić takich wariatów, bo wydają się racjonalni, chociaż skrajnie zdemoralizowani oraz pozbawieni jakichkolwiek uczuć wyższych. Schizofrenika na tym etapie już się zamyka w więzieniu, bo jest skrajnie niebezpieczny.

I to Rafała i Renatę powinien był przesłuchiwać i dręczyć ojciec pani Szkwał, a nie mnie, tylko tak samo jak ona postanowił dołączyć do gangu schizofrenika i jako skrajny narcyz oraz idiota nic nie chciał weryfikować, bo zakochał się w schizofreniku Ryszardzie na zabój. Ciekawe, czy dostał łapówkę i ewentualnie jak dużą, bo wiem, że ten schizofreniczny gang szczodrze rozdaje kasę, licząc że zysk z przejęcia mojego mieszkania im to wynagrodzi. A mają wariata, który im potwierdzi prawdziwość każdego sfałszowanego testamentu. Szczęśliwie w moim przypadku ateistki, poganki oraz apostatki fałszerstwo z łatwością zostanie udowodnione. Wystarczy ten blog i moja apostazja. A nikt po apostazji nie biegnie do biskupa potwierdzić prawdziwość własnoręcznego podpisu. Uważam zresztą, że księża nie powinni mieć prawa wyręczać w tym notariusza, bo wszyscy z nich są moim zdaniem wariatami.

Serio, można ich w końcu zamknąć w więzieniu. Ale potrzebujemy więcej zeznań. Chcemy ich tyle, ile się tylko da.

I to nie jest Prima Aprilis. Chociaż wolałabym, żeby to był Prima Aprilis. Ale nie jest.

Bieganie

Tak jak prosił mnie prawdziwy psychoterapeuta, zapisuję na blogu prawie wszystko, co sobie przypomnę. Dzięki temu mam szansę na walkę z amnezją po zaszczuciu przez gang schizofreników. Piszę schizofreników, bo akurat w tym gangu jest ich więcej niż jeden.

Przy okazji opiszę ciekawostkę z pogranicza psychologii i kryminologii. Schizofrenik tworzy wokół siebie gang albo sektę. Wchodzą w ich skład ludzie przekonani, że jego urojenia są prawdziwe, więc bronią go i pomagają mu zaszczuć ofiarę jego urojeń i obiekt obsesji na śmierć. To jest prawda na temat tego, co się stało i czego padłam ofiarą na Anglistyce oraz w kilku miejscach, gdzie pracowałam.

Różnica pomiędzy gangiem a sektą jest taka, że czasem schizofrenik dopracowuje się statusu świętego i tworzy wokół siebie koło wyznawców. To akurat jest przypadek Ryszarda. Rafał ma gang. Ale jak to schizofrenicy rozumieją się doskonale i wspierają w swoich obsesjach oraz schizofrenicznych potrzebach zniszczenia obiektu obsesji. Zaś gang składający się z samych schizofreników to największy horror jaki zna kryminologia.

W czasie studiów wróciłam do Piotra, który namówił mnie na bieganie. Bardzo szybko doszłam do siebie pod jego wpływem. Rzuciłam go wcześniej na jakiś czas, bo uwiódł mnie grubas. Facet nie dbał o dietę i zarzucił sport, który uprawiał w dzieciństwie, więc jego towarzystwo miało zły wpływ na moją figurę. Chociaż gwarantuję, że dzisiaj byście Michała nie poznali, bo wrócił do sportu.

Moja mama była szczęśliwa, ja też. Więc nie dziękuję moim durnym koleżankom z Anglistyki, które postanowiły siłą mnie połączyć z moim prześladowcą z podstawówki, a Piotra oddać schizofreniczce Renacie, której nigdy nawet przedtem nie poznał.

Nie wiem, jak bardzo trzeba być psychopatką, żeby się w takie rzeczy bawić.

Mam nadzieję, że w końcu zdechniecie, zawistne szmaty! Zakatowali mnie wtedy tak, że o mało co nie popełniłam skutecznie samobójstwa(1) i dopiero teraz zbieram te kawałki wspomnień w logiczną całość.

Mam nadzieję, że was nigdy w życiu już nie będę oglądać.

I to też nie jest Prima Aprilis, bo jakoś nie jest mi do żartów.

⛧⛧⛧

(1) Na całe szczęście miałam za sobą różne lektury psychologiczne i wiedziałam, że każdy samobójca po uratowaniu cieszy się jednak, że nie wykitował. Nie chciałam też dać satysfakcji schizofrenikowi i umrzeć zgodnie z jego życzeniem. Udało mi się zmusić do wymiotów, poprawiłam też nasyconym roztworem soli, więc zwymiotowałam wszystkie kapsułki przeciwlękowego leku, którego szczerze nie cierpię, bo mi się źle kojarzy. A wszystko działo się po powtórnych atakach schizofrenicznych gwałcicieli, tym razem w budynku Anglistyki. Ten wydział i instytut jest dla mnie spalony, szczególnie gdy rządzą tam ludzie, którzy byli w gangu schizofreników w latach dziewięćdziesiątych i nadal się nie wyleczyli z fałszywych przekonań, kto jest kim i kogo trzeba leczyć. Nie chcę słyszeć od nich jakiejkolwiek ponownej propozycji współpracy. Mają siedzieć cicho z ryjami zamkniętymi na zawsze.

Student

Od podstawówki mam na karku gang gwałcicieli, który próbuje mnie zaszczuć na śmierć, robiąc ze mnie w oczach generała publicznego prostytutkę. Jak już napisałam wcześniej, gang składa się z przyrodniego rodzeństwa, które mnie trzymało, oraz ich ojca. Należy do nich jeszcze pewien hierarcha, który zapłacił za możliwość oglądania na żywo tego pedofilskiego gwałtu, żeby potem zając miejsce schizofrenika. Nie tylko nic nie zrobił, żeby mi pomóc, ale też oczekiwał, że uda mu się mnie zaszczuć na tyle i zaszantażować na tyle, że zgodzę się być jego stałą dziecięcą kurewką. Też nie jest zdrowy, niestety.

Mam tego pecha, że moi gwałciciele są schizofrenikami i zgodnie z prawem uważani są za niepoczytalnych, więc prokurator wypuścił na wolność głównego sprawcę z nakazem leczenia, który został olany. Jego rodzina uznała brak kary za dowód, że ich urojenia na mój temat są prawdziwe i że im wszystko wolno, tym bardziej że znaleźli sobie różnych sprzymierzeńców wśród idiotów.

Wśród idiotów rekrutowanych przez ten gang trafiają się studenci, którzy postanawiają zatruć mi życie. Z reguły daję sobie radę z takim typem radę, ale czasem moje koleżanki dochodzą do wniosku, że lepiej oszczędzić mi stresów. Zdarzyło się więc już tak kiedyś, że wymieniono mi grupę na taką, w której nie było żadnego imbecyla, który by pił z Rafałem w Paradoksie i się „dowiedział”, że jestem „prostytutką”. I wbrew temu, co myśli ten schizofrenik, wymiana lektorów nie znaczyła, że zostałam wyrzucona z pracy, tylko że grupa straciła fajną lektorkę, która potrafi dobrze przygotować do egzaminu.

Mam prośbę do stałych bywalców naszej warszawskiej fandomowej knajpy. Bardzo proszę, zwróćcie uwagę na tego schizofrenika i jego głupie ofiary, i wytłumaczcie im, jaka jest prawda i z kim piją. Najprawdopodobniej student także jest chory psychicznie, bo zdrowi ludzie nie dają się tak podpuścić i tak się nie zachowują. Warto zrobić z tymi głupami porządek przed Polconem w Warszawie, bo schizofrenik Rafał, jak widać, znowu jest w szczytowej formie i gromadzi wokół siebie swój kolejny gang wyznawców.

I to wcale nie jest Prima Aprilis.

Freud i Lolita

Pani Szkwał jest specjalistką od Nabokova, z tym że do odczytania jego powieści używa przebrzmiałych już od dawna prac Freuda. Powiedzmy sobie szczerze, wyciąganie z zakurzonej szafy wyśmianej teorii, że Lolicie brakowało ojca, więc uwiodła biednego pedofila, jest równie zabawne, jak robienie ze mnie kogoś, czyim spowiednikiem jest Nycz. (Dla przypomnienia – jestem apostatką i poganką, więc wcale mnie to nie bawi.)

Nie spodziewałam się, że w naszych czasach może funkcjonować w świecie akademickim ktoś o poglądach, które są wodą na młyn wszystkich pedofili. Jestem w szoku i nawet nie wiem, od czego zacząć.

Bohater Lolity jest wariatem, schizofrenikiem. Wszyscy zgadzają się, że jest najmniej wiarygodnym narratorem. Dokonuje projekcji swoich pragnień na Lolitę i w jej najmniejszych gestach widzi uwodzicielkę, ale dzieje się to tylko w jego chorym umyśle. Akurat specjalista literaturoznawca powinien mieć w swoim warsztacie umiejętność rozróżnienia, co jest subiektywnie zniekształconą narracją, a co jest stosunkowo obiektywnym opisem wydarzeń. A obiektywne wydarzenia są takie, że Lolita jest obiektem obsesji osoby chorej, która ją prześladuje, robi wszystko, żeby się do niej zbliżyć, poddaje ją terrorowi i oszukuje, a potem ją gwałci. I według niektórych możliwych odczytań ją w końcu zabija, co jest charakterystycznym działaniem schizofrenika. Reszta powieści wtedy jest jego zmyśleniem. Jest krańcowo niewiarygodny. Owszem, Lolita wcześniej rozmawia ze swoim przyszłym gwałcicielem, ale nie kieruje nią chęć jej uwiedzenia go, ale czysta ciekawość i nuda. Dziecko ma prawo porozmawiać z nowym lokatorem matki.

Niemożliwe żeby Nabokov, interesując się archiwami sądowymi, nie miał za sobą lektur orzeczeń prawdziwych biegłych sądowych, czyli psychiatrów. Wrzucanie do tego dziewiętnastowiecznego Freuda z jego przesądami jest moim zdaniem całkowicie bezzasadne i stanowi błąd w sztuce, jeśli zakładamy, że badacze literatury to też naukowcy.

No i z powodów całkowicie osobistych czuję się dotknięta i obrażona każdą próbą wybielania jakiegokolwiek pedofila. Naprawdę nie uwiodłam tego schizofrenika, który na mnie napadł w mojej podstawówce.

I to też nie jest Prima Aprilis.

Inkwizycja

Nie ma już Świętej Inkwizycji, a Stolica Apostolska nie publikuje już listy utworów zakazanych. Można więc by pomyśleć, że Kościół Rzymsko-Katolicki się już ucywilizował, ale jednak nie. Przyroda nie lubi pustki. Fanatycy muszą udowadniać, że nie ma nic cywilizowanego w świecie kościelnym.

Wokół Kościoła powstało wiele instytucji oraz fundacji, które wbrew oficjalnemu obrazowi Kościoła, robią dalej to samo, co działo się w Średniowieczu. Czyli pojawiają się pozbawione jakiegokolwiek zrozumienia próby wprowadzenia „cancel culture” (ja im tam nie zaglądam, co robią w Kościele, boli mnie, że próbują mnie terroryzować i zmuszać do służby w Opus Dei), zablokowania koncertów, czy oskarżanie o obrażę uczuć religijnych (mnie jako pogankę obrażono o wiele bardziej, ale mniejsza o to, bo odwleczony proces o obrazę moich uczuć w końcu się odbędzie).

Schizofrenicy i kościelni działacze próbowali mi zrobić mi już cancel culture i uniemożliwić wygłoszenia prelekcji już w przyszłości. Zastałam zaszczuta przez nich w miejscu pracy. Próbowali zmusić mnie także do porzucenia mojej pracy, bo uznali, że jest dla mnie „za dobra”. Ale mam nadzieję, że uda mi się ich ośmieszyć i wygłosić w Warszawie prelekcję, której się tak boją.

Czyli obronę Lolity przed schizofrenikiem-pedofilem.

Bo mają się też odpierdolić od fandomu.

Schizofreniczka z mojej podstawówki

Ulubienicą mojego dawnego psychoterapeuty z dzieciństwa (który już dawno powinien trafić do więzienia, jeśli o mnie chodzi, za opieranie swoich „diagnoz” na urojeniach znanych Policji schizofreników, którzy przyczynili się do mojego – delikatnie mówiąc – złego samopoczucia, które było powodem jego zatrudnienia) jest schizofreniczka z mojej podstawówki, Renata, córunia schizofrenika-pedofila, który ma urojenia, że jestem prostytutką (co próbował udowodnić, gwałcąc mnie oralnie). Zresztą oboje, razem z przyrodnim bratem Renaty, Rafałem, prezentują cały zestaw typowych urojeń dla schizofrenii, ale na razie skoncentruję się na mojej dawnej koleżance.

Jak już napisałam gdzie indziej, jest to tępa picza, która nigdy nie była moją przyjaciółką, za to od początku naszej „znajomości” zadręczała mnie swoją zawiścią i urojeniami na mój temat. Spróbuję je po kolei wymienić.

Gdy tylko dowiedziała, że pływałam zawodniczo jako dziecko, okazało się, że – będąc osobą nie potrafiącą pływać – zaczęła się przedstawiać jako zniszczona przeze mnie gwiazda pływania. Oczywiście, że jej nie było w klubie sportowym.

Gdy tylko nauczyłam się jeździć na łyżwach na lodowisku, które zorganizowała szkoła przez swoim budynkiem (hej, panie, kiedyś to były zimy!), okazało się, że to ona jest niby zniszczoną przeze mnie łyżwiarką. Nie muszę dodawać, że nie umie jeździć na łyżwach.

Gdy tylko zaczęłam studiować Anglistykę, okazało się, że to niby mam być sklepową, a ona studiuje zamiast mnie.

A gdy dowiedziała się, że piszę i tłumaczę, miałam być wedle jej opowieści tłukiem bez matury, i bezpodstawnie ogłosiła się pisarką i tłumaczką, robiąc ze mnie wariatkę, która nigdy nic nie napisała, ani nie opublikowała.

Śledzi mnie, tak jak śledzą schizofrenicy ofiary swojej obsesji. Lepiej nic jej o mnie nie mówić, bo gdy zapomina o mnie, zajmuje się kimś innym. Gdy w liceum pokazałam się gdzieś z Bartkiem, okazało się, że w jej urojeniach jest jej chłopakiem. Spotyka to wszystkich moich miłych. A także facetów, których prawie nie znam, wystarczy że wymienię czyjeś imię. I ze wszystkimi z nich miała być w ciąży. I to jeszcze zagrożonej. A ja miałam ich jej odbić.(1) Nieważne, że nigdy o niej nie słyszeli. Kieruje nią typowa złośliwość schizofrenika.

Tak samo było, gdy się zaręczyłam z pięknym młodym facetem na początku lat dziewięćdziesiątych. Było to na tyle głośne, że sfiksowała i odwiedziła mnie ze swoimi urojeniami na Anglistyce. Nakarmiła panią Szkwał swoim standardowym zestawem kłamstw i urojeń. Od tego momentu pani Szkwał mnie nienawidzi. I próbuje „leczyć” razem ze schizofrenikami, zarażając swoją głupotą inne osoby.

Nie wiem, jak można być tak głupim jak pani Szkwał i mój dawny psychoterapeuta z dzieciństwa.

Mam nadzieję, że pani Szkwał już trochę przeszła ochota polować na mnie i na moich przyjaciół. Jeśli nie, to ja na nią zapoluję razem z Policją, bo już tego wystarczy.

⛧⛧⛧

(1) Wykonała ten manewr także przy pani Szkwał, a ja do tej pory nie mogę wyjść ze zdziwienia, jak to się stało, że moja dawna koleżanka ze studiów tak bardzo w tę sprawę się zaangażowała, że nęka mnie do tej pory. Abstrahując już od tego, że mój dawny narzeczony nigdy o Renacie nie słyszał, dopóki mi nie ukradła notesu ze wszystkimi numerami telefonów i nie zaczęła przedstawiać się fałszywie jako moja wielka przyjaciółka, to kto z kim jest, jest prywatną sprawą różnych ludzi i nie powinno być rozwiązywane przez zaszczuwanie obecnej wybranki na polecenie dawnej „kochanki”. Naprawdę uważam, że pani Szkwał mianując się szeryfem w tej sprawie, wykazała się brakiem rozumu. Tym bardziej mój dawny narzeczony poznał mnie w latach osiemdziesiątych jeszcze jako nastolatek i od tamtej pory był mną zafascynowany, i na pewno nie oświadczał się schizofreniczne Renacie, ani z nią nie sypiał.

Psychoterapeuci

Z każdym z moich byłych miałam analogiczne przeżycia z dzieciństwa. Wszyscy byliśmy zaatakowani przez schizofreników, a później zniszczeni przez psychoterapeutę, który uznał, że to niemożliwe, żeby atakujący człowiek lub dziecko byli chorzy psychicznie, więc dopatrywał się jakiś problemów z socjalizacją.

Za każdym razem padał argument, że chorzy się leczą (co jest nieprawdą, zadowalają się niskopłatnymi zajęciami i hodują świra, bo im prawo na to pozwala i radośnie zaszczuwają na śmierć coraz to nowe ofiary) i że to niemożliwe, żeby byli stroną atakującą. Wszędzie więc tacy psychoterapeuci dopatrują się problemów po stronie swojego pacjenta, zamiast go wspierać. Podobno są w ten sposób szkoleni (w co nie wierzę – myślę, że są po prostu głupi). I dlatego właśnie wyrzucają za okno zasadę, że nie wolno im uwzględniać w diagnozie bełkotu innych ludzi, chociażby dlatego, że może być to właśnie zakłamany schizofrenik. Nie obchodzi ich także, że zgodnie ze sztuką, nie powinni słuchać nawet członków rodziny. Tylko pacjenta. Nie mówiąc już o sytuacji, kiedy załgany schizofrenik podaje się za członka rodziny.

Żeby było zabawniej, schizofrenik, który znajduje sobie psychiatrę czy psychoterapeutę, któremu skarży się na swoją ofiarę, jest opisany w podręcznikach jako klasyczna sytuacja, która nie może być podstawą działania czy diagnozy. Po prostu osoby chore psychicznie tak robią. Nie rozumiem więc osób z dyplomami, które na mnie poszczuli Ryszard, Renata czy Rafał. Nie rozumiem i kropka. To są podstawy diagnostyki. Nie wiem, jak można być takim głupim, żeby lekceważyć wszelkie zasady z podręczników i nadal uważać się za specjalistę.

W moim przypadku psychoterapeuta owszem nie słuchał moich rodziców, ale zamiast tego pobiegł do szkoły przesłuchać moich napastników – czyli jak już napisałam, prześladujących mnie schizofreników ze szkoły, z którymi się nigdy nie przyjaźniłam, oraz ich ojca, czyli mojego gwałciciela. Z tego, co wiem, za to godzenie ofiary gwałtu z oprawcami stracił prawo wykonywania zawodu, bo mój ojciec się zaopiekował tą sprawą. Niestety zdążył mi jeszcze zniszczyć życie pod dyktando zawistnej schizofreniczki, która nawet nie potrafi pływać. Przekonany o mojej złej socjalizacji, uznał że problemem jest moja sekcja pływacka i sterroryzował mnie tak, że straciłam po gwałcie pamięć i zabronił mi pływać. Jeden z moich byłych został w dzieciństwie potraktowany identycznie. Trzeba zweryfikować, jak tacy ludzie są szkoleni. Dzieci mają prawo konkurować w bezpiecznym otoczeniu kontrolowanym przez trenerów, którzy dbają o ducha sportu i wychowują dzieci na osoby, które sobie pomagają. I ja i mój były mogliśmy w sporcie wiele osiągnąć, ale przeszkadzało to psychoterapeutom, którzy uznali, że właśnie dobrych trzeba zniszczyć psychicznie, żeby stali się nikim. Bo tak chcieli zazdrośni schizofrenicy.

Inny mój były został moim zdaniem zamordowany przez niewłaściwą psychoterapię. Jako dziecko został porwany przez osobę chorą psychicznie, też był zgwałcony, bo trafił się również schizofrenik-pedofil, podobnie został poddany zastraszeniu oraz praniu mózgu. Tak samo cierpiał na syndrom sztokholmski, który wykorzystał jego psychoterapeuta, żeby go kontrolować przez całe jego życie.

Jego psychoterapia była fatalna. Psychoterapeuta zamiast zająć się jego fobią społeczną, zajął się znowu jego socjalizacją i wmawianiem, że ma wszystkim ufać. No sorry, nie w sytuacji, gdy na niego znowu mógł napaść jakiś schizofrenik, tym bardziej że urodziwi ludzie zawsze przyciągają wariatów. Był to strzał w stopę. Trzeba znać zagrożenie, a nie je ignorować. Schizofrenicy to realne zagrożenie i słusznie się ich unika. I nie należy im wierzyć, że są „najlepszymi przyjaciółmi” – bo nie są. Ufa się ludziom godnym zaufania, a nie znanym wariatom. Podobne bezsensowne było wmawianie mu, że nie powinien się bać niczego. Jest zdrowy poziom stresu i lęku, który pozwala zachować życie. Mercedes klasy A bez dodatkowego obciążenia waży ponad tonę. Nie trzeba studiować fizyki, żeby zdać sobie sprawę, jak bardzo niebezpieczny jest to przedmiot i że trzeba zachować wszystkie należne środki bezpieczeństwa, bo zagrożenie jest realne. Oceną zagrożenia zajmują się specjaliści i jeżeli gdzieś znajdują się pasy, to się je zapina. A nie słucha psychoterapeuty, który zapewnia, że nic się nie stanie.

Z jednym z moich byłych już nie nigdy nie porozmawiam, tak samo z jego mamą, bo przekonany przez psychoterapeutę, że nic mu nie zagraża, nie zapiął pasów. Wystrzegajmy się psychoterapeutów, którzy „uczą się nie bać”. Wypraszam sobie – nie chcę być już uczona, że mój gwałciciel i schizofreniczni prześladowcy są osobami, których „mam się nie bać”, i że mam mu dziękować za „opiekę”. Mam nadzieję, że ten dureń psychoterapeuta w końcu trafi do więzienia i przestanie udawać psychologa.

Psychoterapeuci nie mogą być tak głupi, żeby nie wierzyć w istnienie schizofreników na świecie. Powinni przejrzeć ponownie podręcznik, bo chyba zapomnieli, że osoby chorej psychicznie nie można rozpoznać na pierwszy rzut oka. Bo nie. Najlepiej osoby chore psychicznie znają ofiary i tylko ich należy słuchać. Mam prawo nie przyjaźnić się z osobami, które za bullying zostały wydalone z mojej podstawówki, ale dalej łżą i rozprowadzają swoje urojenia na mój temat. Są chore tak samo jak Ryszard. Nie jest moim wujem.

A ja nie jestem z Gdańska.

Jestem cięta na psychiatrów za to, że u moich przyjaciół nie rozpoznali syndromu sztokholmskiego i zaszczucia przez osoby chore psychicznie, ale z tego co wiem, oboje zostali wcześniej sterroryzowani przez tego pseudo-psychoterapeutę działającego z fandomie oraz jego przyjaciół. Uważajcie na tego człowieka, bo kontakt z nim może się skończyć tragicznie. Ratowałam kogoś po jego „terapii”, więc wiem, jak bardzo może ludziom zaszkodzić.

Mam nadzieję, że naprawdę stracił już prawo do wykonywania zawodu psychoterapeuty, bo mój ojciec zgłosił jego przypadek Policji i wywalił z roboty (w sensie mój psychoterapeuta przestał być moim psychoterapeutą ze względu na swoje błędy, imbecylizm i zaszkodzenie mi, co zrobił zresztą celowo, bo wziął w łapę od jednego z moich gwałcicieli). A wiem, ile złamał zasad pracy z pacjentem. Nie chodzi tylko o sięganie do urojeń i celowych kłamstw schizofreników i gwałcicieli, podczas gdy podręcznikowo wolno mu rozmawiać tylko z pacjentem, to także zastraszanie i nękanie, które się ciągnie latami i celowe wywoływanie syndromu sztokholmskiego. Nie mówiąc o sięganiu do Freuda. Szkoda, że uznał za zasadne użyć w dyskusji którejś z teorii ze Średniowiecza lub Renesansu, bo tyle samo obecnie znaczą w dyskursie naukowym co Freud. Sądząc po jego zachowaniu, fałszywie ogłaszał się w prasie jako psychoterapeuta i jest oszustem, nie znającym podstaw swojego zawodu. Policja musi go prześwietlić, jakie rzeczywiście posiada zawodowe kompetencje, bo pewnie jak Ryszard żadne. Niech go ktoś zmusi do pokazania dowodu, bo nie pamiętam, jak się nazywa, a odpowiednie służby muszą mieć pewność, kim jest.

Ktoś taki nie może być dalej szanowany. Trzeba przed nim przestrzec ludzi. Mam dosyć ratowania różnych osób po jego „terapii” i podtrzymywania na duchu wybitnie utalentowanych dzieci, którym złośliwie psuje psychikę oraz zniechęca do sięgania po więcej i realizowania się w pełni. To samo zrobił ze mną. Musi się to skończyć.

Okłamywał Piotra podając się z mojego psychoterapeutę i ciągnął od niego kasę. Jedyne osoby, którym pomagał to schizofrenik z Gdańska i moi gwałciciele. Mam nadzieję go w końcu zabaczyć na sali sądowej.

Wszystkie osoby, które mogą coś o nim powiedzieć Policji, są proszone o znalezienie w Internecie adresu email swojego dzielnicowego i opisanie poczynań tej kreatury. Jest to najszybszy i najprostszy sposób, który nie dostarcza dodatkowej pracy dzielnicowym.

Pretty please! Zróbcie to dla mnie i dla innych jego ofiar, w tym ludzi których zaszczuł na śmierć.

I oczywiście nie jest to Prima Aprilis, chociaż bardzo żałuję.

Pani Szkwał

Szkwał to nieprawdziwe nazwisko pani, z którą studiowałam, ale muszę ją jakoś nazywać, więc niech już tak zostanie. Z tego, co usłyszałam jakiś czas temu, była osobiście odpowiedzialna za wszystkie nieszczęścia, które na mnie spadły w czasie studiów. Oczywiście można winić za nie schizofreników, ale powiedzmy sobie szczerze – schizofrenicy w naszym systemie prawnym są jak grad. Za nic nie odpowiadają, ale trzeba się przed nimi zabezpieczać i nie wolno niszczyć nikomu dachu nad głową, bo uderzenia wielkich gradzin potrafią nawet zabić.

Pani Szkwał złośliwie rozpowiedziała na Anglistyce, że nie jestem kimś z Warszawy, tylko z Gdańska i że rzeczywiście schizofrenik Ryszard jest moim krewnym, który za mnie odpowiada. Świat anglistów znał sprawę gwałtu z podstawówki i prześladujących mnie schizofreników, bo moja nauczycielka angielskiego z podstawówki, Emma,(1) opowiedziała swoim kolegom i koleżankom z Uczelni o tym, co mnie spotkało i poprosiła o pomoc i ochronę, jeśli kiedykolwiek trafię na Anglistykę.

Pani Szkwał postanowiła pomóc właśnie tym osobom, przed którymi Emma ostrzegała. ręcząc za nie wszędzie i rozpowiadając, że mój narzeczony zerwał ze mną dla mojej schizofrenicznej koleżanki z podstawówki. No cóż, nie było to prawdą, ani ta schizofreniczka nie była moją przyjaciółką, ani mój narzeczony się w niej nie zakochał. Ja z nim zerwałam. Byłabym w końcu z kimś zupełnie trzecim, albo nawet czwartym, kto o mnie zabiega od lat, gdyby nie upór pani Szkwał w niszczeniu mnie i pomaganiu schizofrenikom z mojej podstawówki oraz schizofrenikowi z Gdańska. Niestety amnezja na skutek zaszczucia przez schizofrenika jest czymś tak częstym i oczywistym, że ta pani nie powinna wykorzystywać moich problemów z pamięcią jako czegoś, dzięki czemu może mnie zniszczyć, a za to koronować na królową fandomu schizofreniczkę Renatę. A w jej wersji tej historii zostałam rzucona przez narzeczonego z powodu mojej „choroby psychicznej”.

Pani Szkwał była tak ambitna w terroryzowaniu mnie i zaszczuwaniu, że posunęła się do rozpowszechniania swoich pomówień na mój temat również w czasie anglistycznych konferencji, tak żeby wszystkie moje koleżanki również się na mnie rzuciły. Także z tego powodu spotkały mnie szykany i robienie ze mnie wariatki i wmawianie mi, że nic nigdy nie napisałam, ani nie opublikowałam, tylko się fałszywie podaję za kogoś, kim nie jestem. I ja i urząd skarbowy wiemy coś innego i mamy na potwierdzenie tych słów PITy.

Rozumiem, że była zazdrosna nie tylko o mojego dawnego narzeczonego, ale również o mój – potwierdzony wygranym konkursem – talent, ale ta żmija powinna znać granice i nie posuwać się do kłamstw w swoim celowym niszczeniu mnie. Mam szczerą nadzieję, że jeszcze przed formalnym procesem karnym i cywilnym usłyszy od osób, które okłamała, co o niej i jej postępowaniu myślą.

Oczywiście, jak w przypadku wszystkich takich żmij mojej prześladowczyni jest dobrze w życiu i osiąga same sukcesy, bo nie ma ani jednej nieprzespanej nocy za sobą, za to skutecznie niszczy wszystkie zdolniejsze od siebie osoby ze swojego otoczenia. Nie chcę jej nigdy oglądać. Gdyby nie jej łgarstwa dostałabym prawidłową pomoc w czasie studiów, a także później. I obcy dla mnie schizofrenicy byliby wyrzuceni z mojego miejsca pracy.

Mam nadzieję, że zdechnie i nigdy nie będę musiała z nią rozmawiać. Pamiętam sprzed lat jej złośliwości i napaść na mnie, kiedy się dowiedziała, kim jest mój narzeczony. Składałam wtedy formalną skargę na jej zachowanie. Prześladujący mnie schizofrenicy spadli jej chyba z nieba i dali podkładkę do dalszego nękania mnie. Było jej też wyjaśnione, że osoby na które się powołuje, to wariaci. Ale cóż, puściła to koło uszu i nadal wykorzystuje nie tylko ich samych, ale również ich koneksje, żeby mi dokopywać. Jest jedną z osób, przed którymi muszę przestrzegać. I proszę o ochronę także przed nią, bo poluje na mnie razem ze schizofrenikami zamieszanymi w gwałt w podstawówce od samego początku lat dziewięćdziesiątych, a wszystko co mówi to kłamstwa.

Nie spodobało jej się, że zaręczyłam się wtedy z osobą, z którą jej zdaniem nie powinnam się była zaręczyć. Zaszczuwaniem mnie i oskarżaniem o chorobę psychiczną chciała doprowadzić do tego, abym związała się ze schizofrenikiem Rafałem (którego dobrze kojarzę z podstawówki i nigdy nie byliśmy parą). To z kim byłam, czy jestem, jest tak bardzo nie jej sprawą, że albo sama jest chora, albo kieruje się patologiczną zawiścią. Dobra koleżanka byłaby szczęśliwa, że związałam się z tak majętną i zakochaną we mnie osobą, a dałam kosza idiocie. Upór pani Szkwał w doprowadzeniu do mojego małżeństwa ze schizofrenikiem Rafałem, którego nienawidzę od dziecka, można wytłumaczyć tylko złośliwością i tym, że uznała, że na nic lepszego nie zasługuję. Tłumaczyłam jej, że Ryszard to też wariat, a nie mój „wujek” czy „chrzestny”. Uznała, że ma prawo decydować, z kim mam się związać i odpowiedziała kampanią oszczerstw i zaszczucia, która się ciągnie po dzień dzisiejszy, włącznie ze szczuciem na mnie ludzi z Anglistyki i organizowaniem wokół mnie „kordonu sanitarnego” jako osoby „chorej psychicznie”, a którą nikt nie powinien rozmawiać, ani nic jej mówić.

Nie martwi mnie ten ostracyzm, bo i tak zamierzam rozmawiać tylko z metalami, a moja prelekcja na Polconie ma służyć głównie zaprezentowaniu dowodów świadczących o chorobie Ryszarda i jego przyjaciół (czyli między innymi przyrodniego rodzeństwa Renaty i Rafała). Twierdzą, że jestem z Gdańska i Ryszard jest moim chrzestnym – ale mój akt chrztu mówi inaczej. Upierają się, że jestem żoną Rafała – mam zaświadczenie o stanie cywilnym, które temu przeczy.

Chyba powinnam też przygotować sobie jakiś PIT? Czy już wystarczy tych dokumentów, żeby wyśmiać panią Szkwał? Są osoby, które dobrze wiedzą, że piszę (a raczej pisałam, dopóki mnie zawistni schizofrenicy nie zniszczyli), więc chyba wystarczy ich świadectwo.

⛧⛧⛧

(1) Oczywiście nie chodzi o panią Emmę Harris, która była szefem Instytutu Anglistyki w czasie moich studiów. Moja Emma – jak napisałam wcześniej – zmarła, gdy jeszcze byłam dzieckiem.

Skansen

Pisałam już kiedyś o masowych grobach dzieci pomordowanych przez ludzi Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Nie jest więc nową wiadomością, że Kościołem rządzą świry życzące dzieciom jak najgorzej. Nie przesadzam – byłam zapewniana przez wiele osób związanych z Kościołem, że zgodnie z ich doktryną choroby psychicznie nie istnieją, więc jeśli jakiś wariat ma prywatne „objawienie”, że dziecko jest we władzy złego, to ma prawo je zakatować na śmierć. Ja sama też prawie zostałam zakatowana na śmierć w dzieciństwie i później. Żeby było zabawniej miałam rodziców na poziomie, którzy nie podzielali tego rodzaju zabobonów, ale wystarczy, że kościelny wariat trafi na ślad kogoś takiego jak ja – wokół kogo wariaci rozpięli siatkę swoich kłamstw i urojeń – żeby miał bezproblemowy dostęp do swoje ofiary w szkole lub w pracy. Nie można się wtedy doprosić, żeby taki wariat był usuwany z terenu, bo oczywiście wszyscy są zachwyceni pojawieniem na terenie szkoły „wujka” i spijają z jego ust kłamstwa i wszystkie jego urojenia.

Jeśli weźmie się pod uwagę, że uczniowie, studenci i nauczyciele funkcjonują według dostępnej wszędzie rozpiski, dzięki której wiadomo, gdzie mają zajęcia i o której porze, to sama się dziwię, że przeżyłam aż tak długo. Do tej pory „moi” wariaci siedzieli cicho, ale nie wiem, co się będzie działo, gdy dowiedzą się, że zamierzam pojawić się na warszawskim konwencie.

Polska jest obecnie skansenem Europy. Bardzo proszę, uchwalcie w końcu prawa, które pozwalają takich ludzi leczyć, nie mówiąc o wsadzaniu do więzień idiotek, które bez weryfikacji z najbardziej zainteresowanymi osobami (pomimo wcześniejszych próśb o to) ręczą wszędzie za wariatów i twierdzą, że wszystko, co wariaci mówią to prawda.

Serio, nie jestem z Gdańska, a schizofrenik Ryszard nie jest moim wujkiem. Mam nadzieję, że w końcu to trafi do kogoś.