Alkoholowe uszkodzenie mózgu

Pamiętam, jak na początku lat dziewięćdziesiątych byłam prześladowana przez Ryszarda w budynku Anglistyki. Próbowałam go diagnozować, ale nic mi w sumie nie pasowało, mogła to nie być klasyczna schizofrenia. Dlatego takich ludzi się diagnozuje w zamkniętym zakładzie i robi to grupa ludzi, nie mówiąc o maszynach typu tomograf. W końcu zaczął mówić o alkoholu i że „świętym nie szkodzi” – znaczy się takim jak on. I doszłam do wniosku, że może cierpieć na alkoholowe uszkodzenie mózgu i stąd wynika wiele jego dziwactw, jak na przykład przeświadczenie o tym, że umie uzdrawiać. Z tego, co mi mówił, w jego grupie społecznej czy rodzinie panuje przeświadczenie, że alkohol dzieciom nie szkodzi i że można także pić w ciąży. (Podobno dzieciom nie szkodzi też prostytucja.) Dorośli już nie piją, bo nie wypada. Bo co ksiądz powie. Dzieci księża nie pytają o alkohol.

Jest to jego przykrywka, w rzeczywistości jest zawodowym oszustem wykorzystującym Kościół. Nieźle sobie żyje udając psychoterapeutę.

W czasie podstawówki rozmawiałam z jego córką. Nigdy, powtarzam, nigdy nie była moją przyjaciółką. Przysiadała się do mnie na przerwie i truła głowę urojonymi pretensjami. Też się przechwalała, że pije, bo dzięki temu będzie lepsza. Przestraszyła mnie tak, że opowiedziałam o niej dorosłym. Myślę, że szukali jej, ale nie znaleźli, bo rodzice przywozili ją do Warszawy z zupełnie innego miasta. Z Gdańska. W życiu nie mieszkałam w Gdańsku. Przyjeżdżały, żeby mnie nękać w szkole. A zapytane o obowiązek szkolny, całkowicie zdrowe radośnie odpowiadały, że lekarz „z Kościoła” wystawi im zwolnienie. A one one muszą się mną zajmować, bo jestem zbyt zdolna i obraziłam zakonnicę (która ściągnęła tego przestępcę). Więc mogą ze mną zrobić wszystko. (Fakt, radosne kurewki zniszczyły mi życie i poszczuły na mnie wiele osób zupełnie bezkarnie. Nie, nie jestem ich krewną, nie pochodzę z Gdańska. Wszystko co o mnie mówią, to kłamstwa. Mogły działać bezkarnie, bo ludzie są krańcowo naiwni i nic nie weryfikują. Szczególnie pewien znany w fandomie ksiądz kierował się opinią chorej psychicznie zakonnicy.) I że tylko katolickie, polskie dzieci mogą jeździć na lodzie i mieć szczęście w życiu. Zaczęły potem opowiadać, że są łyżwiarkami, które zniszczyłam. W życiu żadna z nich nie była na lodowisku oczywiście. Postawiły mi ultimatum, że albo się dołączę do ich gangu, albo mnie zniszczą. Uważam, że odmawiając im, wybrałam lepiej niż bycie zawodową prostytutką i oszustką, jak one. Ludzie nie wierzyli, że te dzieci i Ryszard mogą być kimś ze świata przestępczego jednocześnie prezentując dewocję. Ale zgadza się to z psychologią przestępcy – zawsze są zewnętrznie religijni, szczególnie gdy „uwodzą” debili, którzy ich potem bronią do śmierci, a nawet zza grobu.

W dzieciństwie rozmawiałam o niepokojących mnie ludziach z rodzicami, trudno żeby było inaczej. Myślałam, że mnie obronią przed nimi, ale zamiast tego uwierzyli, że małe – zawodowe już wtedy – oszustki były kimś, komu się zwierzałam. Byli na tyle nieostrożni, że nic nie przekazali Policji, za to karali mnie i ograniczali zgodnie z dyspozycjami zawodowego oszusta, ich „ojca”, jak sam o sobie mówi. Oszustki opowiadają o mnie, że jestem z Gdańska i że w Warszawie mieszkałam na „stancji”. Obecnie niby moje mieszkanie należy do Ryszarda. Są ludzie, którzy w te bzdury wierzą. Powtarzam z całą stanowczością – w życiu nie mieszkałam w Gdańsku, za głupotę mojej matki, która obdarzała zaufaniem niewłaściwe osoby, nie odpowiadam, a moje mieszkanie jest moje – odziedziczone po uczciwych rodzicach, których było stać, żeby należeć do spółdzielni mieszkaniowej, a potem wykupić mieszkanie na własność.

O ile mi wiadomo, do tej pory ta larwa, córka Ryszarda, opowiada, że była moją najlepszą przyjaciółką, że jest najlepszym źródłem informacji o mnie. Zastanawiałam się, czy ma manię prześladowczą, czy paranoję, ale już wtedy usłyszałam od niej, że mnie zniszczy. Teraz wiem, że jest zwykłym bandziorem, jak jej ojciec. Mam jej dość, jej pretensji i czy przechwałek, że jest moją krewną. Opowiada też, że kradnę jej pomysły i nie potrafię pisać. I że zniszczyłam ją. Moja matka rozbestwiła ją, bo dawała pieniądze, przyjaźniąc się z „psychoterapeutą” Ryszardem, czyli jej ojcem. Ale nie odpowiadam za błędy mojej rodzicielki. Nie mam z nią kontaktu, nie chcę mieć kontaktu. Nigdy nie miałam z nią kontaktu. Zbyt dużo życia mnie kosztowało udowadnianie ludziom, że nie jestem wielbłądem.

Dzieci w rodzinie Ryszarda są wychowywane zgodnie z zasadą, że nie ważne, co robią, byle chodziły do Kościoła i że „są lepsze, bo są katolickie”. Jeśli coś chcą, to mają dostać, bo „chrześcijańskie dzieci trzeba rozpieszczać”. Wyrastają na potwory. W ten sposób wychowuje swoje dzieci świat przestępczy, wiem to z lektur pedagogicznych. To są osoby o psychice Golluma z „Władcy pierścieni”, próbujące ludziom odebrać wszystko, co się świeci oraz kierujący się wrednymi impulsami i złośliwe. A przede wszystkim są maniakami religijnymi (albo takich udają), krzywdzącymi wszystkich, których uważają za zbyt mało polskich lub katolickich. Próbują z takich ludzi zrobić swoich niewolników lub zaszczuć do samobójstwa.

Ja byłam trzymana krótko, one nie. Moja matka – zupełnie niepotrzebnie – bała się, że przeoczy chwilę, w której nastąpi moja demoralizacja i dlatego chodziła na pasku debili, zupełnie nie biorąc pod uwagę ich demoralizacji i zakłamania. Zupełnie niepotrzebnie, to te oszustki są najbardziej zdemoralizowanymi osobami na świecie. Zniszczyła mi w ten sposób życie.

Ta przyjeżdżająca do mojej szkoły dziewczynka założył się ze swoją przyjaciółką, że uda się doprowadzić do mojej samobójczej śmierci i że odziedziczy po mnie wszystko. Opowiedziała mi o tym, zaśmiewając się. Wierzę jej, bo wzięły moją próbkę podpisu w pewnym momencie.

Swoimi kłamstwami zaszczuły mnie wielokrotnie, swoimi kłamstwami rozłączyły z prawdziwym narzeczonym, doprowadziły do moich problemów z pamięcią i zniszczenia zdrowia (także reprodukcyjnego). Wbrew jej zapewnieniom nie mam rodziny, nie mam dzieci. Jest złodziejką i oszustką. Tak samo jak jej ojciec.

Sami się nimi zajmujcie i tulcie do piersi, ja odpadam.