Gorset

Wsród rzeczy, które Rafał mi ukradł, podając się fałszywie za mojego narzeczonego (nie odpowiadam za jego urojenia(1)) jest skórzany gorset, który kupił mi Christian. Nie byliśmy już wtedy parą, więc przekazał go Rafałowi, bo uwierzył pewnym osobom – między innymi chyba rozmawiał z Sapkowskim – że dla Rafała go rzuciłam. Co jest totalną bzdurą.

W życiu nie miałam tego gorsetu w rękach. Christian go kupił, bo wiedział o muzycznych planach, które połączyły mnie oraz skandynawskich muzyków. Powiem więcej, nie tylko wiedział, ale był osobą aktywnie wspierająca. Gorset był elementem stroju na scenę. Wszystko grzecznie i nobliwie miało wyglądać. Chciałam założyć t-shirt pod spód, ale nawet bez niego wszystko wyglądałoby po prostu jak sukienka gorsetowa, no ale w świecie Rafała gołe ramiona świadczą o kurestwie.. Zostałam zastraszona i sterroryzowana przez Opus Dei tak bardzo, że obecnie mam problemy ze śpiewem, za to z całą furią potrafię growlować.

Dla Rafała zaś ten gorset jest dowodem, że byłam prostytutką. Twierdzi, że jest czymś, co nosi się w burdelu, więc zaczął mnie szantażować tym, że wszystkim go pokaże i udowodni, że jestem kurwą. No nie wiem, co chce w ten sposób osiągnąć, poza narażeniem się na śmieszność. Ach, zapomniałam – moja matka dało się podpuścić i rzeczywiście uważała, że Christian jest alfonsem, który chce mnie sprzedać do burdelu w Helsinkach. Dlaczego akurat w Helsinkach, nie pytajcie mnie. Nie odpowiadam za jej uwspólnione z Rafałem urojenia. (Przypomniałam sobie, chodziło mu o Tarję i dlatego Helsinki głąb umieścił w swoich urojeniach. Tarję też.)

Teraz najlepsze – Rafał, w wypadku mojego „nieposłuszeństwa”, zamierza posłużyć się gorsetem ponownie i tym razem już wszystkim udowodnić, że jestem „kurwa”.

Powodzenia. Mam nadzieję, że więcej takich głupich osób jak moja matka nie będzie.

⛧⛧⛧

(1)Nie mam przy sobie notatek z czasów studiów, gdy diagnozowałam całe to towarzystwo, ale o ile dobrze dobrze pamiętam, wyszło mi, że akurat Rafał I Ryszard to „tylko” maniacy religijni, realizujący urojenia i życzenia innych osób, czyli pewnego hierarchy i zakonnicy. Ale są tak samo groźni, jak najgroźniejsi przestępcy. Z drugiej strony inne rodziny (jak rodzina mojej koleżanki Oli) dały sobie radę z atakiem tego gangu maniaków religijnych i schizofreników, moja – ze względu na narcyzm mojej matki – nie. Do końca życia realizowała polecenia chorej psychicznie zakonnicy, przekazywane przez maniaka i nawet nie zainteresowała się mną, czy moim życiem, za to aktywnie je niszczyła oraz przekazała pałeczkę innym ludziom, żeby to robili dalej, gdy już będzie w grobie. Miałam nadzieję, że przynajmniej po jej śmierci będę mogła w końcu żyć jak człowiek i założyć rodzinę z osobą, którą sobie sama wybrałam. Ale jednak okazała się być jeszcze większą suką, niż przewidział mój psychoterapeuta z lat dziewięćdziesiątych.

Dodaj komentarz