Sekciarze, którzy przyczepili się do mnie i mojej rodziny posługują się językiem w sposób całkowicie nieoczywisty, nadając różnym słowom pozasłownikowe znaczenia. Mam wrażenie, że jest to zwyczaj przyjęty ogólnie w Kościele. Mogą drugą specjalizacją (czyli minor jak to angliści nazywają) po historii literatury angielskiej jest językoznawstwo, więc uważam to z racji mojego wykształcenia za fascynujące. Ideologicznie należę do osób, które kościelne władze zbiorczo nazywają „cywilizacją śmierci”, a jednak to oni zajmują się kontemplacją agonii człowieka umierającego na krzyżu i jest to wręcz zalecane (dlatego często o nich mówię, że są „śmierciożercami”); mówiąc o życiu wiecznym, mają na myśli śmierć; mówią również o religii miłości, a jednocześnie nie spotkałam ludzi bardziej wypełnionych nienawiścią do wszystkiego co inne.
Podobnie nieoczywiste jest znaczenie słowa „gwałt” w kościelnej odmianie polszczyzny. Ogólnie gwałtem nazywają wszystko, co im się nie podoba. I tak na przykład w mojej sytuacji, gdybym z moim narzeczonym znalazła się w sytuacji łóżkowej, to obopólnie satysfakcjonujący konsensualny seks nazwaliby też gwałtem, ponieważ nie mogłabym „zanieść swojej czystości Bogu”. Absolutnie nie mam pojęcia, dlaczego Bóg chrześcijan jest akurat tak łasy na ludzkie cierpienie, że potrzebne mu są w niebie niespełnione kobiety, ale tak wieści schizofreniczka, którą sekta nazywa swoją wieszczką. Owa wieszczka, czyli prześladująca mnie od dzieciństwa chora psychicznie córka Ryszarda, wbrew mojej woli śledziła mnie na Anglistyce i widząc mnie czulącą się z moim prawdziwym narzeczonym, dostała furii i wszem i wobec oskarżyła go o gwałt. Bo wiecie, ona akurat uroiła sobie prawo decydowania o tym, co jest gwałtem. „bo ty masz iść czysta do Boga i go przepraszać, bo go obraziłaś, bo powiedziałaś, że nie mam racji, a tak się nie robi. Więc przepraszaj.” Takie są motywacje ten wrednej kościelnej kurwy, co się nie chce leczyć. Jak najbardziej zamierzam tę dziwkę obrażać zawsze i wszędzie. Problemem są także – a nawet przede wszystkim – otaczający córki Ryszarda – Annę i Dorotę – maniacy religijni, którzy je mają za ósmy cud świata i wypełniają ich polecenia. Z nimi się najczęściej kontaktują enablerzy i dlatego się tak łatwo manipulowani – maniacy religijni potrafią się maskować w odróżnieniu od schizofrenika. Tylko trzeba wiedzieć, jaka jest prawda, o co pytać schiza i jakie ma obsesje.
Nie wiem, jak jest możliwe, że ktoś mi bliski bez weryfikacji ze mną nazwał ją „moją najlepszą przyjaciółką”. Nadal jestem w szoku, jak ta osoba mogła bezmyślnie i bezkrytycznie przyjąć za prawdę słowa maniaka religijnego z tej niebezpiecznej sekty. Zaszczuwają ludzi na śmierć, wsadzają niewinnych do więzień, są bardzo niebezpieczni i nie wolno im w nic wierzyć.
Zdaniem tej mocno pomylonej pani jakiekolwiek występy na scenie czy muzyka są zabronione, „szczególnie szatan, metal i masz się z tym pogodzić”. Tak samo nie wolno mi pisać, nie wolno mi było skończyć studiów. „Bo ty na nic nie zasługujesz, bo do Boga nie należysz. Masz Ani oddać wszystko i ją przepraszać, ona ma uchodzić za autorkę twoich tekstów, bo nie zasługujesz na takie zaszczyty jak bycie pisarką, tylko autor od Boga jest ważny i masz się z tym pogodzić.” Autentycznie nie zamierzam się z tym pogodzić, bo za dużo pracowałam na to, kim jestem. Z tym, że oczywiście obie Anna i Dorota chciałyby być podziwiane za bycie cudnymi artystkami, a niekoniecznie muszą występować. „Bo to szajs. I ty mi to dasz, powiesz, że to ja z Vargiem skomponowałam.” O tu mi już tramwaj jedzie.
Cytuję zakonnicę – ona też zajmuje się zastraszaniem i praniem mózgu. „Masz jej też oddać tłumaczenia, chociaż nie potrafi tłumaczyć, bo powiem, że jesteś kurwa, a Christian, Varg i Thomas jeszcze raz pójdą do więzienia.” Moja prześladowczyni jest dobra w intrygach i słyszałam, że kilka osób znowu zaatakowała całkowicie bezpodstawnie. Wiem, że podaje się z kogoś, kto mnie zna najlepiej i komu się „spowiadam”, tak samo mojego prześladowcę i ich krewnych przedstawia jako moich najbliższych przyjaciół i „rodzinę”. I straszy, że znowu będą zeznawać wszędzie i mówić, że jestem kurwą i wszyscy im uwierzą. Jedyne, co mogę tej pani powiedzieć, to „wypierdalaj, kurwo”. Tym razem nikt ci nie uwierzy. Już w moim dzieciństwie nikt ci nie powinien wierzyć. Na całe szczęście mam środek komunikacji tak dobry, że dam sobie radę z waszym terrorem i zastraszaniem. Potrafię poinformować wszyskich, jaka jest prawda.
A prawda jest taka, że szalona zakonnica postanowiła mnie swoimi intrygami i zaszczuciem, oraz praniem mózgu przerobić na swoją niewolnicę, którą by mogła pomiatać i zaszlachtować do końca w klasztorze, gdzie miałaby mnie w swojej pieczy. Aby tego dokonać, kłamała wraz ze swoją sektą o moich planach, zamiarach, sympatiach i antypatiach.
Mój sport był dla tej pani nienawistny bo „odciągał od Boga, bo masz porzucić wszelkie ziemskie sprawy i tylko pisać dla Ani.” Tak samo dostała furii, gdy się dowiedziała, że mam plany zostać wokalistką. Przeszłam pranie mózgu, w czasie którego wmawiano mi, że nie potrafię śpiewać, zostałam tak zastraszona, że rzeczywiście boję się wydobyć z siebie głosu. Niestety moja matka jej zawsze wierzyła i razem z nią skrzywdziła moich przyjaciół oraz prawdziwego narzeczonego.
Jakiś czas czas temu ta chora psychicznie zakonnica wmawiała mi, że „on ciebie pocałował, to gwałt, masz tak mówić, że to gwałt, bo do Boga nie pójdziesz, jak ciebie zabiję”. Myślę, że pomyliła „Krystianów” – bo jako żywo Varg był zawsze tylko kolegą metalem i nigdy go nie pocałowałam. Z tym, że owszem, do Christiana, Szweda, jak zwykle do wszystkich moich sympatii i narzeczonych, fałszywie przyznawała się jedna z prześladujących mnie schizofreniczek, więc mogło ją to zmylić. Jedna ze schizofreniczek to Anna, to ta za którą mam pisać, jak rozumiem. Druga to chyba Dorota i ta „spotyka się” z moimi narzeczonymi. Dlatego tutaj nie wymieniam imienia mojego obecnego narzeczonego i bardzo proszę, aby nikt, kto wie, jej nie informował, mam dosyć wysłuchiwania, że „ona mi go zabiera” i nie chcę oglądać, jak rozpowiada wszędzie, że są razem, albo że już jest w ciąży. Mam nadzieję, że dalej będzie opowiadać, że jest „żoną Varga i on ją kocha”. Popełniając ten sam błąd, jak zakonnica, bo sekta nie chce uwierzyć, że jest dwóch „Krystianów”, Szwed i Norweg.
Chora psychicznie zakonnica ma za mną i metalami „problem” od lat siedemdziesiątych. Jako dziecko trenowałam łyżwiarstwo. Byłam solistką, do czasu gdy starszy o rok kolega z klubu Michał wyszlochał u trenera, żeby połączył nas w parę sportową. Od tamtej pory trenowaliśmy razem. Mieliśmy nawet już wystąpić razem na pokazie, gdy sekta – metodami wywiadu, nie żartuję – dowiedziała się, że „tańczę z mężczyzną” – dodam, że „mężczyzna” miał lat dziesięć – i dostała furii. „Taniec ciebie oddala od Boga, muzyka ciebie oddala od Boga, masz harować i zdechnąć bez dzieci, bo ja tak chcę.” Zostałam zaatakowana tak brutalnie, że straciłam pamięć. A kolega z lodowiska został oczywiście, zgodnie z sekciarską logiką, oskarżony o gwałt, a trener o rozpijanie dzieci i pedofilię.
Aby poszczuć na mnie rodzinę, wredna kościelna suka łgała na temat tego, co podobno usłyszała ode mnie. Nie dawało się mojej matce wytłumaczyć, że nic takiego nie mówiłam, że to intryga maniaków religijnych i schizofreników. Od tamtej pory nie miałam w domu matki tylko nieprzewidywalnego potwora, którym sterowali maniacy religijni. Oczywiście udając przed nią całkowicie neutralnych i tolerancyjnych, bo inaczej nie chciałaby z nimi rozmawiać.
Ostrzegam, ta szalona zakonnica naprawdę nie jest kimś, komu się kiedykolwiek zwierzałam. Reszta sekty też łże jak psy.