Nóż

Pewnego razu w latach dziewięćdziesiątych wróciłam do domu i zobaczyłam scenę prosto z horroru. Moja matka stała w przedpokoju, obok niej Ryszard oraz Rafał wchodzący do mieszkania z klatki schodowej.

Usłyszałam, że przyszedł mój narzeczony i mam go poznać.

Przeraziłam się, że zaraz spróbuje się do mnie wprowadzić przemocą i jedyne, co mi zostanie to ucieczka z domu w tym, co mam na sobie. Nie wiedziałam, czy dam radę zabrać kota, zanim go nie zamorduje.

Bez słowa poszłam do kuchni, wzięłam nóż, żeby bronić się przed wariatem, stanęłam koło matki i sięgnęłam po słuchawkę telefonu stacjonarnego. Po wykręceniu 997 poprosiłam, aby patrol policji przyjechał pośpiesznie i zabrał wariata z naszego mieszkania. Nazwałam moją matkę osobą chorą psychicznie i oświadczyłam, że nie jest to mój narzeczony i że mam nóż w ręku i jestem gotowa się bronić przed wariatem. Na całe szczęście patrol zabrał go z mieszkania, Ryszard też został zachęcony do wyjścia.

Naprawdę potrzebowałam się wyprowadzić, ale pieniądze, które miałam dostać od ojca mojego prawdziwego narzeczonego, przejął Ryszard i kupił swoim córkom mieszkanie. Moja matka mu pomogła, kłamiąc o mojej chorobie i przedstawiając Ryszarda jako mojego zastępczego ojca czy też opiekuna. Ryszard do tej pory potrafi powiedzieć, że „dostał mnie” od mojej matki i że może ze mną robić, co chce. I że „daje mnie” Rafałowi. Łgała też o tym, że Rafał jest moim mężem.

Bardzo proszę, nie powtarzajcie już kłamstw tej schizofreniczki. Nigdy nie należało jej w nic wierzyć. Doskonale się dogadywała ze świrami z Opus Dei. Na przykład wierzyła, że dziewictwo zachowane do ślubu, sprawia że kobieta staje się Matką Boską i ma równą jej władzę nad rodziną. Oczywiście należało po urodzeniu dzieci unikać seksu.

Uważam, że moja siostra wyszła za mąż cudem, tak bardzo moja matka sabotowała wszystkie jej relacje. Nie tylko ja miałam z nią pod górkę. Szepnęłam adoratorowi mojej siostry, że ma usiąść u niej na tapczanie i przegadać z nią cała noc, bo tylko wtedy może uda się zmusić moją matkę do zaakceptowania faktu, że jej starsza córka dorosła i ma prawo układać sobie życie. Moja matka dostała furii rano i mało, co nie rzuciła się na moją siostrę z pazurami. Darła się na nią, że ma jeszcze drugą córkę do wychowania, jakby moja siostra była ostatnią ladacznicą i wywołała zgorszenie na pół świata. Za komentarz niech służy, że moja siostra miała wtedy trzydzieści lat.

Mnie moja matka zniszczyła jeszcze więcej niż mojej siostrze. Próbowała mnie zabić w dzieciństwie. Czasami brała leki, mój ojciec ją zmuszał, ale tylko do momentu, kiedy zaczynała lepiej funkcjonować, ale nigdy pełne, odpowiednie do choroby dawki. Będę przeklinać ją już zawsze tym bardziej, że wychowała sobie pogrobowców, którzy niosą dalej w świat jej kłamstwa i urojenia oraz dbają o to, abym nigdy nie była szczęśliwa. Mój ojciec był przerażony możliwością, że umrze pierwszy i moja matka mnie rozszarpie po jego śmierci. Niestety tak się stało. A moja siostra zawsze umywała ręce i nic nie robiła, żeby mi pomóc w moich problemach z tą wariatką. Jest idiotką, jeśli uważała, że jestem chora jak matka, tylko dlatego, że zostałam zakatowana do wystąpienia amnezji i po praniu mózgu wypierałam fakt, że moja matka jest schizofreniczką. Niech odpowie przed Prokuratorem za takie postępowanie. Wygląda na to, że jest tą osobą z rodzeństwa, która poszła na współpracę ze schizofrenicznym rodzicem, dostając w zamian uprzywilejowaną pozycję w rodzinie.

Nigdy nie wyjdę za Rafała. To chyba oczywiste.

Już w dzieciństwie, mając w otoczeniu tylu wariatów z Opus Dei, zadecydowałam, że wyjdę tylko za dobrego satanistę. Już zdarzało mi się w ramach flirtu zadawać pytanie – „a czy jest pan dobrym satanistą?”

Ale luteranin też może być.

Dodaj komentarz