Archiwum miesiąca: maj 2025

Charyzma

Nieprawdą jest, że Renata jest niezwykle utalentowaną psychoterapeutką i że poznałyśmy się w czasie studiów psychologicznych. To jest dokładnie ta sama pizda, o której cały czas piszę – czyli schizofreniczka bez wykształcenia, z którą chodziłam do podstawówki, i która od tamtego momentu zatruwa mi życie.

Problem jest w tym, że ludzie są głupi. Ja bardzo szybko zorientowałam się, po dużej przerwie niewidzenia jej, że próbuje mnie bajerować i sobie podporządkować. Niestety pomimo braku wykształcenia ma charyzmę – dzięki niej jest też dowódczynią sekty i zdaniem Nycza ma już gwarantowany status świętej.

Ta niby wybitna psychoterapeutka (a rzeczywistości schizofreniczka) nic nie wie z psychologii, ale bardzo dużo o sobie mówi i trochę mnie dziwi, że osoby, które teoretycznie mają wykształcenie psychologiczne dają się nabrać na jej charyzmę i bełkot, który nie ma nic wspólnego z psychologią. Powtórzyłam ten bełkot – który poznałam dzięki słowom urobionej przez nią psycholog z okolic mojej pracy – i moja prawdziwa psychoterapeutka złapała się za głowę. Podejrzewam, że już wtedy zorientowała się, o co chodzi i że bzdurna psycholog jest pod wpływem charyzmatycznej schizofreniczki.

Rozmawiałam – jak już napisałam – z panią psycholog, którą Renata urobiła. To, co pani psycholog zrobiła, łamie podstawową zasadę, że rozmawia się i wierzy tylko pacjentowi (właśnie z powodu takich akcji schizofreników), bo reguła jest taka, że właśnie zdrowy człowiek sam szuka pomocy psychologa. Schizofrenik sam nigdy nie pójdzie do psychologa lub psychiatry, ktoś idzie z nim.

Obserwowałam sobie tę psycholog i poziom oszołomstwa, jaki zaprezentowała jest odpowiedni do sytuacji, kiedy sama może być uznana za chorą psychicznie z powodu kontaktu ze schizofrenikiem. Powiedziałam, że mam zaświadczenie o stanie cywilnym i że jestem panną, ale kierowana złośliwością jej nie pokazałam. Powinna mi wierzyć, tym bardziej że powiedziałam jej, że noszę wydrukowaną kopię, którą zafoliowałam. Czekałam, czy poprosi o pokazanie, ale to nie nastąpiło. Uważam, że pod wpływem tej sekty uważa, że nie należy nic weryfikować, bo Rafał nigdy nie może kłamać jej zdaniem, ani być schizofrenikiem, więc skoro nie pokazałam sama, to pewnie kłamię lub wiem, że to jest moje urojenie. Bo jest zapewne dalej przekonana, że Rafał rzeczywiście jest moim mężem, a moje sprzeciwy wynikają z tego, że przestałam brać leki.

A ja obserwowałam jej kolejne błędy. Głupi psycholog miał tym razem pecha i nie ujdzie jej płazem ten brak profesjonalizmu.

Zastanawiam się, czy pani psycholog zostanie zawleczona na Polcon przez sektę, bo coś takiego zapowiadali – może nie ostrzegajcie jej, że wszyscy już wiedzą, że jest pod wpływem charyzmatycznej schizofreniczki i że Rafał to patentowany schizofrenik i na pewno nie mój mąż.

Myślę, że wtedy się trochę zdziwi.

Od tego momentu – mam nadzieję – tragedia pełna ofiar, samobójców i łez, zmienia się w komedię. Chociaż pamiętajmy, że za prawie każdym samobójstwem stoi jakiś schizofrenik, który zniszczył psychicznie swoją ofiarę, jak i też doprowadził do wielu wypadków. Wiem, ze takich wariatów jest cały legion, ale Policja powinna lepiej śledzić losy znanych sobie schizofreników oraz lepiej ratować ich ofiary.

Chociaż prościej byłoby zmienić przepisy i ładować ich do psychiatryka…

BTW, pani psycholog chyba wierzy, że istnieją przepisy zezwalające na zamknięcie schizofrenika wbrew jego woli w psychiatryku. Facepalm – miała to na studiach i powinna wiedzieć, że schizofreniczka wciska jej bzdurę. Jedyny wniosek, jaki mogę wysnuć – pani psycholog jest idiotką, która nie kojarzy faktów. Tym bardziej, że skoro według wersji sekty Rafał jest moim „mężem”, to dlaczego niby atakowali mnie w mojej pracy, zamiast skierować sprawę do Sądu Opiekuńczego i nie zaprowadzić mnie z pomocą law-enforcement do szpitala na podstawie wyroku? No więc nikt z nich nie jest ze mną spokrewniony, to jest jedyna prawidłowa odpowiedź, a oni sami są wariatami.

Wszystko w co uwierzyła ta pani psycholog to totalna bzdura.

Przerażające, co takie panie robią ludziom, współpracując z wariatami. Ta sekta zabiła w dokładnie taki sam sposób dwoje moich przyjaciół i życzę im – oraz współpracującym z nimi psychologom – wszystkiego najgorszego.

Eksterytorialność

Eksterytorialność nie oznacza, że jakikolwiek Rektor jest władcą absolutnym. Ma obowiązek – na prośbę pracownika – zgłosić przestępstwo Policji oraz z nią współpracować. Jeśli pracownik mówi, że atakujące osoby są chore psychicznie i nie należą do rodziny pracownika, ma obowiązek wykonać telefon do rodziny pracownika, żeby zweryfikować prawdziwość stwierdzeń osób zakłócających pracę wyższej uczelni. Żadna z atakujących mnie osób nigdy nie była mi bliska i Policja zna historię skarg na nich oraz wszystkich przestępstw jakie popełnili.

Mój Dzielnicowy spełnił z początku błąd i kierował się zgłoszeniami dokonanymi przez osoby chore psychicznie, ale na moją prośbę, zweryfikował tak podstawowe fakty, jak mój stan cywilny i czy kiedykolwiek były na mnie skargi inne niż wysuwane przez schizofreników. Sprawa została przez niego naprawiona i zweryfikowana na tyle, że Policja już wie, że została przez wariatów okłamana. Pan Dzielnicowy zna sprawę i już nie da się go okłamać.

Straż Akademicka współpracowała ze mną i zbierała dowody popełnianych przestępstw, można do ich zeznań sięgnąć. Szkoda, że pan Rektor postanowił współpracować z sektą Renaty i wariatami z Opus Dei zamiast z pracownikiem, z którym nie było problemów. W miejscu pracy tylko rzeczy związane z pracą powinny interesować mojego pracodawcę. Zamiast tego zaczęłam być brutalnie atakowana i oskarżana o chorobę psychiczną na podstawie skarg osób, które się nigdy nie uczyły, ani nie pracowały na uczelni, ani nigdy nie były ze mną związane. Są to osoby znane Policji jako ludzie chorzy psychicznie.

Pan Rektor miał obowiązek na moją prośbę zgłosić popełnianie przestępstw przez osoby chore psychicznie na mnie. Ja w tej chwili zgłaszam wszystkim przestępstwa popełnione przez mojego pracodawcy na mnie. Nie stworzono mi bezpiecznego miejsca pracy, zamiast tego „leczono mnie” wraz z osobami chorymi psychicznie, które już poprzednio wywołały moje problemy ze zdrowiem przez zaszczucie. Moje koleżanki też zostały przez nich zaatakowane.

Niestety uczelnia, w której pracuje, nie uważa obrażeń psychicznych za ważne i realne. Ja wiem, jak groźne są obrażenia psychiczne i co to znaczy zabicie psychiki, i czym kierowali się psychicznie chorzy, kiedy kłamali na mój temat. Nie są to sprawy, które można wyśmiewać i machać ręką na moje prośby o usuwanie osób niepowołanych do przebywania w naszym miejscu pracy. Moje protesty powinny być wysłuchane.

Bardzo proszę wszystkich poszkodowanych w tej sprawie – a wiem, że koleżanki odniosły duże straty na psychice – o zgłaszanie tych przestępstw popełnionych przez pracodawcę Policji. Ważne będą też wasze zeznania w tej sprawie.

Osobiście nie zamierzam pracować już nigdy w miejscu eksterytorialnym w ramach innej umowy niż umowa zlecenie, która mi pozwala na taką mobilność, że mogę uciec błyskawicznie z miejsca, do którego nie wejdzie Policja, a którego administrator uważa się za feudalnego księcia, który jest władcą życia i śmierci pracownika. Zamierzam stąd odejść jak najszybciej i nigdy nie popełnić już błędu związania się z wyższą uczelnią.

Posunę się do stwierdzenia, że stworzono ze mnie pracownika, który się boi skarżyć i bał się odejść, i który zamiast dostać pomoc w starciu z osobami chorymi psychicznie, został zaatakowany też przez pracodawcę (ale nie SJO), osobę która mnie nie znała, ale razem z okłamanymi specjalistami oraz schizofrenikami zrobił ze mnie pozbawionego pamięci wydarzeń niewolnika, ofiarę syndromu sztokholmskiego. Wszystko miało miejsce w na terenie zakładu pracy i było całkowicie bezprawne.

Jest to moje gotowe oskarżenie i zeznania do Sądu Pracy oraz Sądu Karnego. I dam się ponownie zastraszyć.

Zmiana

Niezbędna jest zmiana prawa. Mam na myśli takie zmiany, żeby niebezpieczne osoby, które są chore psychicznie nie miały statusu świętych krów. Rozumiem przesłanki, które stoją za tym, że nie są karane – faktycznie w większości sytuacji są niepoczytalne. Ale z drugiej strony Państwo Polskie ma obowiązek bronić swoich obywateli przed przestępcami, a w sytuacji, kiedy Prokuratura po prostu opuszcza ręce, bo nie ma przepisów, które by jej to uniemożliwiało, jest to niemożliwe. Dochodzi w tej sytuacji do łamania podstawowych praw człowieka osób, które są nękane przez ludzi chorych psychicznie. Jeden schizofrenik potrafi doprowadzić do samobójstwa swojej ofiary, a co dopiero taki, który ma na swoje usługi cała sektę. Nie może być sytuacji, w której Prokuratura lub biegli sądowi nie mają możliwości skierować sprawy do Sądu Opiekuńczego, który by nakazał przymusowe umieszczenie chorego w szpitalu psychiatrycznym.

Dochodzi do łamania praw człowieka przez źle zaprojektowany system prawny, bo ofiary znajdują się w sytuacji, kiedy chorzy psychicznie odebrali im wszystkie prawa i żadna instytucja nie ingeruje, kiedy się dowiaduje, że w sprawę zamieszani są chorzy psychicznie. Jest nawet gorzej. Chorzy psychicznie – chronieni przez milczenie organów państwa, które nie mają podstaw prawnych pozwalających na działania – mają uprzywilejowaną pozycję. Mogą kogoś pobić, a nawet próbować zabić i nie spotykają ich żadne konsekwencje prawne. Nasze prawo, które nie przewiduje działania Państwa a takich sytuacjach to bubel prawny i to wina naszego Państwa i polityków, że codziennie giną ludzie, którzy w innych krajach dostaliby by pomoc. To wina polityków i naszego Państwa, że codziennie dochodzi do łamania podstawowych praw człowieka, w tym prawa do dobrego życia i do życia w ogóle. Osoby nękane przez chorych psychicznie nie dostają żadnej pomocy ani wsparcia. Przeżyłam to ja, przeżyła moja mama i moja siostrzenica. Pisałam do sejmu w latach dziewięćdziesiątych, próbowałam wszystkiego, ale zlekceważono alarmy, jakie wznosiła dziewczyna studiująca kryminologię. Nie widzę innego sposobu, niż zająć się dalej tą sprawą i zacząć wykorzystywać artykuły prawa międzynarodowego. W momencie, kiedy dane państwo uparcie nie przestrzega praw człowieka, nie niweluje nieprzystających do rzeczywistości, niesprawiedliwych przepisów i istnieje nierówność wobec prawa, nie ma innej możliwości.

Pozbawiono mnie moich praw również w pracy. Wbrew mojej woli byłam zmuszona konfrontować się z ludźmi, o których wiedziałam, że ani nie są moimi bliskimi, ani nie są zdrowi psychicznie. Zignorowano wszystkie moje obiekcje, więc w efekcie też pozbawiono mnie mojego prawa do dobrego życia, zamieniono moje życie w horror i postawiono w sytuacji, w której musiałam toczyć grę z wariatem o swoje życie. Jedyne, co mogli zrobić biegli sądowi, to w ramach prywatnej akcji – a nie obowiązków służbowych – zacząć działania psychoterapeutyczne, żeby nie dopuścić do mojego samobójstwa.

Psycholog i kryminolog dobrze wie, co robi swoim ofiarom schizofrenik. Zaczyna je „leczyć” i torturuje psychicznie, czasem też fizycznie. W czasie tortur osoba torturowana traci pamięć i dochodzi do zabicia psychiki, a potem – jeśli schizofrenik sam nie zabije fizycznie swojej ofiary – następuje samobójstwo ofiary. Społeczeństwo nie chce przyjąć do świadomości tego, jak niebezpieczne są kontakty ze schizofrenikami, którzy się nie leczą. Oskarżenie ofiary o chorobę psychiczną prowadzi do zachwiania jej poczucia bezpieczeństwa i zaufania do własnej psychiki, prowadzi to do indukowanego załamania psychicznego, dlatego nie wolno pozwalać schizofrenikowi na takie działania. Dlatego też psychiatrzy i psycholodzy mają zakaz działania opartego na opowieściach ludzi, którzy przychodzą do nich z prośbą o „interwencje”, bo chcą „pomóc” swojej „krewnej”, „narzeczonej”, która znowu się nie „leczy”. Z reguły w przychodzą do psychiatry czy psychologa wtedy wariaci, oraz osoby z ich sekty i jest to coś, co jest w każdym podręczniku diagnostyki przedstawione jako podstawowy błąd w sztuce, jeśli ktoś decyduje się im pomóc zaszczuć ich ofiarę.

Nie chcę nawet się zastanawiać, jakie artykuły prawa pracy łamie pracodawca, który pozwala, żeby na terenie jego zakładu pracy panoszyli się ludzie chorzy psychicznie i wbrew zapewnieniom ofiary prześladowania, że to są to są obcy ludzie, cieszy się, że jej „pomaga”. Chciałam, żeby prześladujący mnie schizofrenicy i ich pomocnicy byli usuwani z uczelni, niestety moje obiekcje zostały zignorowane. W ten sposób odebrano mi moje prawa. Stałam się przedmiotem, który mój pracodawca oddał schizofrenikom, żeby zrobili sobie ze mną co chcieli. Zastrzeżenia wobec mnie wysuwane przez schizofreników oraz maniaków religijnych to typowe urojenia paranoicznych schizofreników i nigdy nie powinni mieć prawa przebywać na terenie jakiegokolwiek miejsca pracy, ani nikt – żaden psycholog czy psychiatra – nie powinien być na tyle nieprofesjonalny, żeby działać i wmawiać mi chorobę psychiczną na ich podstawie.

Zabicie psychiki jest to coś, co gatunkowo jest równie ciężkim przestępstwem, co zabójstwo człowieka. Chcę, żeby ludzi w to zamieszani zostali odpowiednio ukarani. Maniacy religijni mają pełną odpowiedzialność karną – ich problem psychiczny to zaburzenie z rodzaju OCD i wynika z nieprawidłowego wychowania i socjalizacji, a nie z klasycznej choroby psychicznej. W dużej części jest to ich wybór, ich wyborem jest również działanie pełne terroru i uczestniczenie w organizacji, której cele – nawracanie ludzi przemocą – stoją w sprzeczności z polskim prawem.

Uważam, że czerpałam wszystkie możliwości, jakie dawało mi Państwo Polskie i nigdy nie doczekałam się obrony przed osobami chorymi psychicznie. Słyszałam wiele razy, że działanie odpowiednich organów nie jest możliwe z powodu obowiązujących w Polsce przepisów. W moim miejscu pracy brak działania odpowiednich organów zostało uznane za przyznanie, że jednak moje protesty są bezpodstawne i że schizofrenicy mogą sobie robić ze mną, co chcą.

Wyczerpałam możliwości obrony przed schizofrenikami i Opus Dei (a więc także Kościołem Rzymsko-Katolickim) na podstawie polskiego prawa. Złamano także moje prawo do wolności wyznania i zmuszano do uczestnictwa w katolickich rytuałach, takich jak egzorcyzm, także w moim miejscu pracy, ponownie wbrew moim protestom. Mój pracodawca zabronił ochronie budynku wyprowadzać z budynku ludzi, których uważałam za osoby niepowołane, a które tam nie pracowały, ani się nie uczyły.

W takiej sytuacji uważam, że należy sięgnąć do artykułów prawa międzynarodowego i ochrony międzynarodowej, tym bardziej że wiele z tych przestępstw miało miejsce na terenie paru uczelni, które zgodnie z polskim prawem są eksterytorialne, więc oficjalnie są wyłączone z nadzoru polskich organów ścigania. Oczywiście na terenie eksterytorialnym obowiązuje nadal prawo krajowe i ludzie tam pracujący mają obowiązek współpracować z Policją, i zgłaszać różne incydenty organom ścigania, ale zostało to zignorowane i pogwałcono moje podstawowe prawa. Prześladujący mnie schizofrenicy zostawili mnie w spokoju dopiero, gdy upewnili się, ze doprowadzili mnie do stanu, w którym już planowałam samobójstwo, czyli nastąpiła zabicie mojej psychiki.

Żyję tylko dzięki pomocy ludziom, którzy mnie znają i mają odpowiednią wiedzę psychologiczną oraz psychiatryczną. Ich interwencje cofnęły mnie znad grobu. Ani jedna z tych osób nie jest osobą, która mnie niszczyła na terenie mojej pracy i zyskała zaufanie mojego pracodawcy.

Wiem, że powyższa sytuacja zaistniała z powodu błędów kilku osób, ale ludzie mają prawo się mylić. Tym bardziej, że schizofrenicy są bardzo sugestywni i charyzmatyczni, więc potrafią doprowadzić do stanu, w którym nawet osoba zdrowa zachowuje się jak chora i opowiada bzdury bez żadnej refleksji nad tym, co mówi. System prawny za to powinien pozwalać odpowiednio działać Policji i Prokuraturze, a także biegłym sądowym, aby ratować ludzi zaszczuwanych przez schizofreników.

Maniacy religijni zawsze powinni być stawiani przed sądem i skazywani za próby „nawracania” czy egzorcyzmowania ateistów oraz pogan. Schizofrenicy powinni być z pomocą sądów umieszczani w szpitalach psychiatrycznych po przekroczeniu pewnej ilości skarg na nich.

Nigdy nie dostałam żadnej pomocy systemowej od naszego Państwa czy pracodawcy. Uważam się za kogoś, kogo spotkały takie cierpienia i nieszczęścia, jakbym była prześladowanym dysydentem. Będąc osobą zdrową byłam przez różne osoby wypełniające swoje obowiązki traktowana jak chora psychicznie z powodu pomówień osób chorych psychicznie. Mam nadzieję, że uda się podjąć odpowiednie kroki, aby zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na zaistniałą sytuację.

Osoba chora psychicznie na w Polsce uprzywilejowaną pozycję, której nadużywa, ja dla odmiany w tym systemie prawnych nie mam najmniejszej możliwości obrony i zostałam pozbawiona podstawowych rzeczy niezbędnych mi do życia.

Zrozumieć wodę

Zrozumienie wody to coś, co się ma, jeśli się trenowało pływanie jako dziecko i miało się dobrych instruktorów. Woda nie chce człowieka zabić. Ale są pewne zasady, których trzeba przestrzegać.

Przede wszystkim nie należy nosem wciągać wody. Brzmi to zabawnie, ale taka jest prawda. Nie należy też dopuścić do sytuacji, kiedy się zakrztusimy wodą. Dlatego też tępimy ludzi, którzy wrzucają innych do basenu, bo człowiek który znalazł się niespodziewanie w wodzie, może się zakrztusić. Człowiek, który się zakrztusi wodą, może łatwo utonąć. Odruch kaszlu jest niemożliwy to opanowania i z każdym kaszlnięciem płuca wypełniają się coraz bardziej wodą. W końcu człowiek tonie. Może to spotkać nawet najlepszych pływaków. Tracą wtedy pływalność, bo płuca są wypełnione wodą i nawet jeśli są przytomni, nie są w stanie wypłynąć na powierzchnię, bo są w najlepszym razie tego samego, lub porównywalnego ciężaru właściwego co woda. Czekają przerażeni na utratę przytomności metr pod powierzchnią wody.

Z wodą trzeba ostrożnie.

Ludzi nieprzytomnych wyciągamy z wody zawsze, bo mogą się zakrztusić i odzyskać przytomność pod wodą, gdy już nic nie będą mogli zrobić.

Okruch lodu

Jedną z rzeczy, która się dzieje się z człowiekiem po traumie i zaszczuciu przez schizofrenika, który zabił komuś psychikę jest amnezja. Totalna amnezja, albo wybiórcza, w zależności od tego, co przeszkadza schizofrenikowi. Moim schizofrenikom przeszkadzały moje studia psychologiczne, studiowałam drugi kierunek, więc to między innymi było atakowane. O to też była zazdrosna schizofreniczka Renata, tak samo jak o moje związki z mężczyznami, bo jej zdaniem powinnam być z jej schizofrenicznym bratem, który od podstawówki prezentował cały zestaw urojeń na mój temat.

Doznałam amnezji kilka razy, nie przesadzam. Są świadkowie na to, że już miałam wspomnienia, żeby je tracić po kolejnym ataku schizofreników i ich „leczeniu”.

Niestety też wspomnienia mają to do siebie, że po zaszczuciu przez chore psychicznie osoby fluktuują, rzeczy przypominają się, żeby znowu zniknąć w niepamięci. W skrajnym przypadku jedyne co mamy, to skrawki pamięci, ułamki jakiś wspomnień. Ja tak mam. Zgodnie z podręcznikiem trzeba im ufać, nie wolno takie osoby atakować i wmawiać jej choroby, albo że źle pamięta. Przypomina to rozbite lustro z baśni o królowej lodu.

Ofiara zaszczucia powinna zebrać wszystkie kawałki, a i tak wszystkich nie zbierze.

Nie dokładajcie mi więcej traumatyzujących wspomnień związanych z Renatą czy Rafałem. Ucieknę w czasie Polconu i nigdy nie wrócę, jeśli będą mieli znowu wiernych wspólników, którzy zaczną mnie „leczyć” lub wmawiać, że coś zrobiłam paranoidalnej schizofreniczce Renacie.

Nic tej pizzie nie zrobiłam kurwa, nic. Nie kontaktuję się z nią, nie kradnę jej żadnych tekstów, niech się odpierdoli ode mnie. I niech się leczy.

Problem jest taki, że wyłudziła i ukradła za dużo pieniędzy, więc się leni i tylko się zastanawia, kogo tu znowu zaszczuć. Tylko to jest jej problemem.

Time to Release the Kraken!

Doszłam do wniosku, że czas zdjąć białe rękawiczki i zacząć walić prawdę prosto w oczy, i strzelić pewnego starszego pisarza prosto w ryło płaskaczem. Mam już dość jego obłudy i uporu w niszczeniu mi życia. Ostrzegałam go już latach dziewięćdziesiątych, żeby nie wierzył nękającej mnie sekcie. Zamiast mnie posłuchać, pobiegł do Rektora Uniwersytetu Warszawskiego i nakarmił go wszystkimi urojeniami Renaty, Ryszarda oraz ich sekty. Powtórzył ten numer na Politechnice Warszawskiej.

Powtarzam jeszcze, kurwa raz, mam nadzieję ostatni. Rafał to schizofrenik (tak samo jak Renata, która jest paranoiczką do tego, więc należy jej szlochy ignorować, tak samo należy ignorować interwencje sekty, którą wokół siebie stworzyła), powtarzam, Rafał to schizofrenik i nigdy nie był moim chłopakiem/narzeczonym/mężem. Jeżeli rozmawiałam z Piotrem, to dlatego że Piotr chciał, żebym do nie niego wróciła. Oprócz niego jedynym moim facetem był w latach dziewięćdziesiątych Michał. Fakt, że pewien pisarz pomógł go zaszczuć i umożliwił sekcie zaszczucie mnie to skandal. Niestety przez jego działania – a wbrew moim prośbom i potrzebom – sekta Rafała miała ułatwiony dostęp do mnie i mogła robić ze mną, co tylko chciała na terenie Uniwersytetu. Poszli dopiero wtedy, gdy stało się to, co zawsze robi swojej ofierze schizofrenik, przekonując, że jego urojenia są prawdą, a ona sama jest chora – została zabita moja psychika i straciłam pamięć. Żyję cudem. Nieprawdą jest, że „wróciłam” do Rafała. Dlatego już w latach dziewięćdziesiątych uznałam, że ten pisarz jest chory psychicznie i przestałam z nim rozmawiać. Co zresztą też jest klasycznym schematem według którego rozgrywają się wydarzenia, gdy ma się do czynienia ze schizofrenikiem, który odcina swoją ofiarę od ludzi z jej otoczenia i przechwytuje kontakty z nimi. Więc durni ludzie rozmawiają tylko z nim i jego sektą. A ja oprócz wariatów musiałam znosić ataki praktycznie całej instytucji na mnie wraz z zastraszaniem, że jeśli nie przyznam, że jestem chora psychicznie, to nie będę mogła studiować.

Wydarzenia na Politechnice Warszawskiej rozegrały się według tego samego scenariusza i zignorowano wszystkie zalecenia profilera i ponownie złamano mi życie. Odebrano mi ostatnią możliwość założenia rodziny oraz urodzenia dziecka, o co walczyłam z tą sektą, która przejęła kontrolę nam moim życiem. I w świetle tych wydarzeń bardzo proszę, żeby nigdy mnie nie nazywać „Yennefer”, bo brzmi to jak perfidny, okrutny żart, biorąc pragnienie czarodziejki, żeby zostać matką. Tak samo jak Michał w latach moich studiów został potraktowany później Adam. Mógł mi pomóc odzyskać pamięć i stanąć na nogi, jak wcześniej robił Piotr, przychodząc do mnie do pracy i ze mną rozmawiając. Ale nie, zamiast tego został uznany przez władze uczelni za persona non grata i dostał zakaz wchodzenia na teren. Ale oczywiście nie schizofrenicy. Przed schizofrenikami znowu rozwinięto dywan i zapraszano szerokim gestem do niszczenia mnie i mojego życia. I jak zawsze w każdej szkole poszli sobie dopiero, gdy osiągnęli swój cel, czyli zabili mi psychikę i po praniu mózgu i zastraszeniu podjęłam decyzję samobójczą.

Są rzeczy, których już nie odzyskam. Są wspomnienia, których też nie odzyskam, bo po takiej traumie niektóre zerwane połączenia nerwowe się nie odnawiają. Najczęściej wiedza wraca, pamięć autobiograficzna niekoniecznie i na to liczył schizofreniczny skurwiel, który zaczął mi wmawiać, że jest moim mężem. Ale nie miałam z nim kontaktów, więc nie udało mu się, aż takiej nieprawdy na temat podstawowych informacji wmówić. Kilka osób stanęło na rzęsach, żeby mi przypomnieć chociaż bazowe sprawy i dać odwagę do walki i wyrwania się ze stanu zastraszenia, który jest sednem syndromu sztokholmskiego.

Jeśli do tej pory nikt nie przekazał temu durnemu pisarzowi linku do mojego bloga, to czas najwyższy. Tak samo jak czas rozpocząć kampanię medialną. Naszych fandomowych dziennikarzy zapraszam do obserwowania tego, co będzie robiła sekta w czasie Polconu w Warszawie. Uważają warszawskie konwenty są swój osobisty plac zabaw i że tylko oni mogą decydować, kto może pisać.

I czas już o łamaniu praw człowieka przez Kościół oraz różne uczelnie poinformować chyba także społeczność międzynarodową. Bo mam prawo do dobrego życia i wolności wyznania. Po tacie jestem także obywatelką Norwegii oraz Francji, więc bardzo proszę skargi słać też do obu Ambasad. Niech też się zainteresują tym śledztwem i jak bardzo Polska nie jest w stanie obronić mnie przed dwójką schizofreników oraz pewnym kościelnym pedofilem, ich sektą oraz terroryzmem, jaki sekta stosuje przy „nawracaniu”. Interesującą sprawą jest też powiązanie tej sekty ze światem polityki, ich zwyczaj przejmowania stanowisk oraz wpływanie na politykę.

Przy okazji – ciekawe jak jest z tą eksterytorialnością uczelni – która uniemożliwiła podobno polskiej Policji ratowanie mnie, bo Rektorzy są jak średniowieczni królowie i robią sobie, co chcą – w chwili, kiedy władze uczelni umożliwiają działanie terrorystom i pozwalają na łamanie praw człowieka. Bardzo dużo mam takich pytań przy tej sprawie. Bo myślałam, że polskie prawo karne nie przestaje działać na terenie uczelni. Ale tylko ja tak myślałam.

Sama psychicznie mam tylko siłę pisać ten blog i przygotowywać się do konwentu, bardzo więc proszę ciągnijcie sprawę dalej beze mnie.

A durny pisarz, który zlekceważył moje prośby o pomoc w walce z sektą oraz instrukcje, w jaki sposób może mi pomóc, ma nadal zakaz odzywania się do mnie. Mam tylko etyczny obowiązek poinformować go, że zgodnie z moją wiedzą jest okradany. Co zrobi z tą informacją, to jego sprawa. Musi tylko wiedzieć, że jeśli chciał mi pomóc, to nigdy nie dostałam ani złotówki.

Żałuję tylko, że mu kiedykolwiek pomogłam, bo okazał się być takim szkodnikiem, jak mało kto w moim życiu. Oczywiście oprócz prawdziwych wariatów, ale ambitny był w swoim próbach połączenia mnie z „mężem” jak idiotka Barbara.

I na koniec jeszcze jedna informacja wprost z podręcznika profilera – w małżeństwie ze schizofrenikiem zdrowa osoba albo jest zabijana albo zmuszana do samobójstwa, a zdrowe dzieci – jeśli się takie urodzą – też giną.

Należało uszanować moją wiedzę oraz moje życzenie, a nie zmuszać mnie do rozmów ze schizofrenikiem.

A teraz możecie spierdalać, nie mam już nic do dodania.

Szkodnik

Nie wiem, jak zacząć ten wpis, bo powinnam opowiedzieć o pewnej przykrej sprawie.

Tak jak jak psycholodzy i psychiatrzy mają w swoich podręcznikach ostrzeżenia przed sektami i metodami, jakimi się sposługują, żeby zniszczyć ludzi, którzy nie chcą im się podporządkować, tak wiele osób było przed nim ostrzeganych już na początku lat dziewięćdziesiątych, szczególnie gdy zorientowałam się dzięki studiom psychologicznym, kim są.

Był wśród ostrzeganych ludzi pewien pisarz, który – z tego co się dowiedziałam – zamiast mojego towarzystwa woli rozmowy z Nyczem, panią Barbarą lub kurwą Renatą i jej bratem. To jest właśnie ta sekta, przed którą ostrzegałam. I mam jedną prośbę – bardzo nie chcę być kiedykolwiek określana ksywką „Yennefer”, bo to miano zrosło się z tą kurwą Renatą – bo tak się przedstawia i opowiada, ile dla różnych osób, w tym tego pewnego pisarza zrobiła – i dla wielu osób z nią się kojarzy. Bardzo już nie chcę tego pisarza nigdy więcej widzieć, tym bardziej że kilka razy próbowałam mu powiedzieć, że jest okłamywany. Jest głupim szkodnikiem i dla mnie nie istnieje. Ale proszę mu powiedzieć, że jest okradany. Chyba, że rzeczywiście chciał dofinansować Renatę lub Rafała. To gratuluję, bo mu się udało.

Rafał nigdy nie był żadnym bohaterem jakiegokolwiek mojego romansu. Jest prymitywnym chujem niegodnym jakiegokolwiek zainteresowania. On i jego sekta zrobili wszystko, żeby mnie unieszczęśliwić i doprowadzić do mojego samobójstwa, a potem się zgłosić do Sądu Administracyjnego ze sfałszowanym testamentem. Zrobili tak z moim przyjacielem. Wrzaski Rafała na temat, że podobno wie, kto mnie zgwałcił i że należy tych ludzi poddać ostracyzmowi lub nie pozwolić wchodzić do pewnych budynków czy uczestniczyć w konwentach, powinny być wyśmiane. Wiem, że w ten sposób są traktowani też pisarze. Przykre jest, że ktoś kogo kiedyś szanowałam bierze udział w tej szopce i wziął udział w zaszczuciu także mnie.

I dla jego informacji – jeśli myśli, że Renata, lub jej brat kiedykolwiek przekazali mnie jakieś pieniądze, to się myli. W życiu ci ludzie nie podaliby mu mojego prawdziwego numeru konta. Tak samo Piotr został okradziony. Przechwalali się za to przede mną w jaki sposób okradli nie tylko tego pisarza, ale też inne osoby. Mam nadzieję, że zainteresuje się nimi Urząd Skarbowy, więc jedyne co powinien zrobić teraz pan pisarz i inne osoby, które dofinansowały nieświadomie sektę, to poinformować urzędnika skarbowego o tych „dotacjach” czy też „podarunkach” i „darowiznach” dla sekty.

Prokuratura nie ma możliwości przesłać sprawy do Sądu Karnego, bo sprawcami są ludzie chorzy psychicznie. Pozostaje Sąd Cywilny, ale to nie ja dokonałam wpłaty na konto kurwy Renaty czy jej brata,, więc to ludzie oszukani muszą ruszyć tyłki i porozumieć się z prawnikiem.

I bardzo nie dziękuję pisarzowi i innym ludziom, którzy wzięli udział w zaszczuwaniu i praniu mi mózgu, żeby tylko uzależnić mnie psychicznie od schizofrenika Rafała, jego siostry i całej sekty. Mam nadzieję, że ze wstydu schowacie się pod kamień i w życiu nie będę musiała was oglądać. A pisarz niech sobie dalej dofinansowuje sektę. Ma zakaz mówienia o mnie. Jeśli kiedykolwiek mu pomogłam, to tego żałuję. Tylko mi zaszkodził, tak samo jak inny wielbiciele schizofrenicznego rodzeństwa z mojej podstawówki.

Żałuję tylko, że kiedy była studentką nie porozmawiałam przed poinformowanie Policji z moim wykładowca kryminologiem. Wiedziałabym wtedy, że nie wolno się zająknąć o tym, że mój prześladowca jest chory psychicznie, bo jeśli Policja o tym wie, to nie ruszy nawet palcem, bo ludzie chorzy psychicznie nie należą do jej działań.

Coś jest bardzo nie w porządku z naszym systemem prawnym, jeśli ofiara przestępstw nie może liczyć na sprawną ochronę Państwa w przypadku, jeśli przestępstwo popełnia schizofrenik. Życie i spokój schizofrenika nie może być ważniejsze niż mojego prawo do szczęśliwego życia. Odebrano mi wszystkie prawa i praktycznie wracam zza grobu, bo zabito moją psychikę kilka razy.

Podejrzewam jednak, że nasza klasa polityczna to nie tylko idioci (bo ludzie głupi pchają się do władzy), ale także wariaci konserwujący stan, w którym mogą skutecznie działać i popełniać wszystkie przestępstwa, jakie im się zamarzą.

Ale jaką miał przyjemność z ignorowania moich próśb o ostrożność pan pisarz, to nie wiem. Pewnie lubi własnością sekty. Ale to nie moja sprawa. Ja tylko bardzo proszę, żeby mnie nikt już nie nazywał Yennefer, bo to przezwisko zrosło się z kurwą Renatą już zbyt dobrze i budzi we mnie same złe uczucia. Wolę przezwisko Mello (bo zabicie psychiki nie stoi daleko od morderstwa i od dawno mam do czynienia z przestępcami, tylko chorymi psychicznie) lub Jery.

A naprawdę w pewnych sytuacjach Prokuratura powinna mieć prawo potraktować jakiegoś zbira jako kogoś, kto przypadkiem cierpi na chorobę psychiczną, tak jakby cierpiał z powodu cukrzycy i ruszyć z postępowaniem karnym. To są ludzie tak zdemoralizowani i pewni swojej bezkarności, że należałoby tak postępować. Na razie wpadają w dziurę prawną, bo ofiara prześladowania nie ma możliwości złożyć wniosku do Sądu Opiekuńczego, żeby zamknąć takiego wariata w psychiatryku. Nie jestem jego rodziną. Nie mam możliwości działania. I to on i jego siostra powinni zostać wygnani z konwentu, a nie ja, czy pisarze z którymi się przyjaźnię i którzy sprawę z moich wpisów z czasów Usenetu.

I mam dosyć idiotów, którzy dali urobić się tej sekcie oraz imbecylów, z którymi musiałam pracować. Nikt z osób, które im pomogły w życiu nie będzie traktowany jako mój przyjaciel czy przyjaciółka.

Kara

W obecnym systemie politycznym, w którym na decyzje mają za duży wpływ osoby chore psychicznie z Opus Dei, nie liczę na szybką zmianę prawa, które umożliwiałoby wsadzenie do psychiatryka prześladujących mnie schizofreników. Zamiast tego trzeba będzie w ich sprawie sięgnąć do sądów cywilnych.

Musi być jakaś kara dla nich. Schizofrenicy, którzy się nie chcą leczyć i są tak groźni i bezczelni jak Renata i Rafał zasługują, żeby skończyć na ulicy i zacząć żebrać, tak jak wszyscy inni głupi schizofrenicy.

Renata rezyduje w mieszkaniu, które kupiła za ukradzione pieniądze. Przysięgała, że numer konta należy do kogoś innego, a reszta sekty okłamała człowieka, który zrobił przelew. Praktycznie wymusili na nim ten przelew. Jestem za tym, żeby zmusić ją sądownie do sprzedaży mieszkania i oddania chociaż części ukradzionych pieniędzy.

Renata fałszywie oskarżała wiele osób o plagiaty. Uważam, że należy się odegrać w Sądzie Cywilnym i wystąpić o przeprosiny wydrukowane w prasie oraz o odszkodowanie. Napadła na mnie już psując mi renomę przy moim pierwszym opowiadaniu wydrukowanym w Feniksie. Niszczyła mi karierę od tamtej pory regularnie. Nie kontaktuję się z nią, nie miałabym nawet możliwości czegokolwiek jej ukraść. To ona jest złodziejką.

Rafał atakował mnie fizycznie wiele razy. Za to i za udawanie mojego męża i uniemożliwienie mi w ten sposób założenia rodziny również chcę dostać odszkodowanie. Tak samo za zaszczucie aż do próby samobójczej. Sądzę, że mężczyźni zaszczuwani przez niego fałszywymi oskarżeniami o gwałt na mnie, również powinni go skarżyć. Tylko on jest gwałcicielem. Jeśli pozew wyśle go na ulicę, to tylko lepiej.

Odszkodowanie od Opus Dei i Kościoła to jeszcze inna sprawa, ale ich uparty udział w tej sprawie i niszczenie mi życia byle tylko Nycz mógł zrealizować swoje ambicje, jest faktem i też należy to odpowiednio nagłośnić oraz wycenić w sądzie.

Policja pomaga przygotować materiały dla każdego Sądu, nie tylko Karnego. Pozew karny nie ma szans, bo mamy do czynienia z wariatami, a chorych ludzi się nie karze. Pozostaje nam dochodzić sprawiedliwości w Sądzie Cywilnym, bo on rozpatruje sprawę od strony wyrządzonej krzywdy. A ta jest olbrzymia. Ani ja, ani moje przyjaciółki nie jesteśmy plagiatorkami. Żadna z nas nikogo nie skrzywdziła, a jednak pomówienia na nasz temat krążą od lat. Żadna z nas nigdy nie była prostytutką, moja mama też nie. Kurwą i złodziejką jest Renata, to ona i jej brat – jak to schizofrenicy – trudnili się tym zajęciem już jako dzieci.

Mam nadzieję, że w końcu damy odpowiedni odpór i znajdą się tam, gdzie jest ich miejsce.

A ludzie, którzy chcą się ze mną kontaktować, nie powinni sekty uważać za źródło informacji o mnie i zaniedbywać weryfikacji.

Miasto rodzinne

Nie wiem, czy wiecie, ale zdaniem świrusów z Opus Dei nie jestem z Warszawy. W zależności od ich humoru i potrzeby chwili jestem albo z Gdańska, albo z Krakowa. Ale nie z Warszawy.

Tak więc zdarza się, że twierdzą, że jestem z Gdańska, to dzieje się wtedy, kiedy któremuś z wariatów przypomina się, że przed koncertem Megadeth widzieli mnie rozmawiającą z ludźmi z Gdańska. Stąd urojenie niektórych, że musze być z Gdańska – bo jak inaczej mogłabym kogoś z Gdańska znać? Poza tym Ryszard lubi udawać innego Ryszarda, który właśnie pochodzi z Wybrzeża, w dziwnym przekonaniu, że wtedy lepiej do mnie „trafia” (a i pewnie dlatego, że jest wariat). Ale też próbują „sprawdzać” swoje urojenia (zadając mi jakieś dziwaczne pytania, które zachęcają do snucia hipotez o jakiejś hipotetycznej osobie) i wtedy wychodzi im, że jestem z jakiejś wsi (pod Gdańskiem na przykład).

Czasem zaś pani Barbara potrzebuje uchodzić za moją „siostrę” – to wtedy kiedy akurat jej intrygi nie wymagają, żeby twierdziła, że jest przyjaciółką mojej mamy – wtedy twierdzi, że jestem z Krakowa. Oczywiście łże bezczelnie za każdym razem. Czasem też mam dla odmiany być z podkrakowskiej wsi.

Nie wiem, dlaczego dorabiają mi tę wieś. Nie można być bardziej z Warszawy, niż jestem.

Napadali na mnie już, kiedy miałam osiem lat. Przerobiłam tabuny różnych osób, które dawały im się urabiać, w tym też pewną psycholog, której wmówiono, że po jej zupełnie niepotrzebnej „interwencji” (w rzeczywistości zaszczuciu), posłuchałam się jej i poszłam do psychiatry. I mi się polepszyło. Absolutnie fałszywe przekonanie. Umówiłam się z nią już cierpiąc na syndrom sztokholmski, nie pamiętając, że napadała na mnie na korytarzu, kierując się tym, co jej wariaci opowiedzieli. Zaczęła mnie dobijać. Na całe szczęście miałam na tyle sił, że znalazłam sobie prawdziwą psychoterapeutkę, która mnie wyciągnęła z bardzo ciężkiego stanu.

Ci sami ludzie napadli też wcześniej na moją przyjaciółkę. Ją też udało się uratować tylko dzięki temu, że mąż dziewczyny znalazł prawdziwego psychoterapeutę, który nie zapomniał o niczym, czego się uczył z psychologii klinicznej, czy diagnostyki. Bardzo przykre, że – sądząc z tego, ile znam osób poranionych lub zaszczutych przez Opus Dei – istnieją tabuny psychologów, którzy postanowili wyrzucić podręcznik przez okno, a zamiast tego kierować się tym kogo polubili, a kogo nie. I szlochy paranoicznej schizofreniczki biorą za dobrą monetę i koniecznie chcą jej pomóc ratować „przyjaciółkę” lub „siostrę”, czy „szwagierkę”, bo paranoiczka czuje się zagrożona lub skrzywdzona. A tak naprawdę jest schizofreniczką, którą głupi maniacy religijni i imbecyle obwołali świętą i ją „chronią” – co sprowadza się do tego, że pomagają jej zaszczuwać obiekty obsesji. Klasyczna sekta. I chyba nie trzeba być profilerem, czy kryminologiem, żeby się w czymś takim połapać.

Zadziwiające jest wiele osób wyrobiło sobie pogląd na sytuację, rozmawiając tylko z wariatami, lub z idiotką, która nie jest moją przyjaciółką i której celowo przestałam cokolwiek o sobie mówić. Dla porządku – pani P. powtarza tylko to, co powiedzieli jej wariaci i nie można jej traktować jako wiarygodne źródło. I chyba nadal te durne osoby nadają ton tego, jak niektórzy o mnie myślą.

Przyjmę każdą pracę. Serio, muszę z tego piekła odejść. I już w życiu nikogo nie chcę uczyć. Nawet ukrycie miejsca pracy nie zadziałało, bo pani Barbara dostała informacje z Kuratorium, gdzie pracuję. I zaszczuła mnie razem z Opus Dei w gimnazjum. Rozpadłam się wtedy straszliwie. Jak widać problem jest nie tylko w eksterytorialności mojego miejsca pracy, ale ogólnie w debilizmie nauczycieli, którzy zgodnie podręcznikiem profilera wcale nie są tacy znowu inteligentni, jak im się wydaje.

Ale nie rozumiem, jak można być tak głupim, żeby się ekscytować tym, że ewidentny wariat przyszedł i zaczyna szukać sojuszników, żeby napaść na swoją ofiarę, jeśli się jest psychologiem i psychoterapeutą. Podobno psychoterapeuci są jedną z najinteligentniejszych grup zawodowych. Ale jak widać trafiają się wyjątki i te muszą być pozbawione prawa do wykonywania zawodu, bo ci ludzie są za głupi, żeby się zajmować terapią.

I jakoś przez lata nikt nigdy nie chciał urojeń schizofreników weryfikować z moją prawdziwą rodziną (a w każdej instytucji podaje się numery kontaktowe), ani zapewnić mi bezpieczeństwa. Nie dostałam też do tej pory ani jednych szczerych przeprosin, z których wynikałoby, że zrozumiano, co się stało i co mi zrobiono.

Najniższy upadek

Najniższy upadek, jaki może zaliczyć psycholog lub psychiatra to uparta współpraca ze schizofrenicznym gangiem czy sektą. Zadziwiająco wielu psychiatrów lub psychologów zalicza glebę, bo poleciał na pysk w zderzeniu z Opus Dei, wierząc w ich wszystkie bajdy. Podejrzewam, że głównym problemem jest ich brak edukacji, więc może mój blog się przyda.

Rozumiem, że nie każdy jest kryminologiem, żeby się interesować się syndromem sztokholmskim, sektami, czy też ogólnie przestępstwami, jakich dopuszczają się ludzie chorzy, szczególnie ci, którzy się zebrali w katolickie sekty. Ale kurwa mać zasady diagnostyki są niezmienne i zawsze takie same, bez względu na przygotowanie zawodowe, bo rozumiem, że nie każdy psychoterapeuta jest psychologiem klinicznym. Słucha się tylko pacjenta i wyrzuca za drzwi każdego zjeba, który przedstawia się za zaniepokojonego członka rodziny. Jest to podstawa. Ani pani Barbara nigdy nie była moją „przyjaciółką”, ani Renata najbliższą „siostrą”, ani Rafał „mężem”, ani też Ryszard nigdy nie był moim „ojczymem”. Podejrzewam, że jedyny raz, kiedy moja mama go widziała, to wtedy kiedy próbował nam wmówić, że Rafał powinien u nas mieszkać, bo jest moim „mężem”. Przychodził jeszcze nas nękać, aż w końcu kupiłyśmy psa. Nie tylko mnie zniszczył nerwy, także mojej mamie, która wiele razy donosiła na niego Policji.

Opus Dei oraz jej sztuczki, kłamstwa oraz zaszczuwanie ludzi, którzy nie chcą się dać „nawrócić” czy też przyznać, że urojenia ich „świętych” są prawdą, dały się już poznać z tego, co słyszałam. To właśnie ta organizacja zaszczuła pacjenta mojego niedoszłego teścia. Człowieka nie udało się uratować – niestety zaszczucie przez sektę bardzo często kończy się samobójstwem, bo pacjent zaczyna się uzależniać od osób chorych psychicznie, traci sens życia i zaczyna wykonywać ich polecenia. Również Opus Dei odpowiada za wszystkie moje nieszczęścia w życiu, nie mówiąc o moich zaszczutych przyjaciołach, dokładniej chodzi o studentkę polonistyki oraz o dwóch gejów – na trzy osoby dwie popełniły samobójstwo. Wiem też o innych śmierciach, za które zjeby z Opus Dei odpowiadają, bo zaszczuli tych ludzi. Takie działanie najlepiej – bez wchodzenia głębiej w ch organizację – definiuje ich jako niebezpieczną sektę.

Praktycznie każdy psychiatra oraz psycholog powinien usłyszeć ostrzeżenie przed Opus Dei. Jest to organizacja wariatów, maniaków religijnym i imbecyli, którzy zaszczuwają ludzi, chroniąc, jak mówią, swoich „świętych” – a tak naprawdę zaszczuwając ludzi na ich zamówienie.

Nie mam ochoty już nigdy rozmawiać z nikim z Opus Dei, ani też urobionym przez nich psychiatrą czy psychologiem. Pani, która „opiekuje się” naszą jednostką, już ostatni raz zrobiła mi krzywdę. Napadanie na mnie oraz zaszczuwanie mnie do wystąpienia problemów z pamięcią, co miało miejsce jakiś czas temu, to stanowczo przesada. Ja rozumiem, że nikt do niej do gabinetu nie przychodzi i chce udowodnić swoją użyteczność, ale mordowanie mnie wraz z wariatami, kiedy nie chciałam z nimi rozmawiać i ubezwłasnowolnienie mnie w ten sposób, że umożliwiło się im niezakłócone działanie, to przesada.

Kurwa, Ryszard i inne zjeby z Opus Dei są OBCYMI dla mnie ludźmi. Ryszard NIE JEST moim „opiekunem prawnym”. Tym razem nie zapomnę, że byłam już u niej i że jej źródłem informacji są zjeby z Opus Dei, które podają się fałszywie za moją rodzinę. Nikt z mojej rodziny z nią nie rozmawiał, ani żaden psychiatra, bo podejrzewam, że „wiedzę” o Hydroksyzynie i psychiatrii zaczerpnęła z celowych kłamstw imbecyla Ryszarda, który tym razem udawał kogoś takiego, jak ojciec mojego dawnego faceta. Ale Ryszard napewno nie jest tym panem Profesorem psychiatrą, który już zresztą nie żyje.

„Przy okazji, nie zapominajcie o kolonoskopii, dzieci!”

A z tą panią, która moim zdaniem już powinna dawno mieć odebrane prawo wykonywania zawodu, niech rozmawia pan Profiler oraz pan Prokurator. Może być nawet w moim towarzystwie, chociaż dzięki pomocy ochrony budynku Policja ma bardzo dobre pojęcie, co zrobiła i mówiła, więc nie będę bardzo potrzebna. Osoba dorosła nie powinna dać się tak łatwo zmanipulować jak ona. I sprawdzenie paru faktów w Internecie naprawdę nikomu nie zaszkodziło.

Chociaż bardzo chętnie zobaczę jej przerażenie, że jednak nie powinna była zapominać o podstawach swojego zawodu. Czyli kogo powinna słuchać, a kogo nie. Na pewno nie powinna słuchać nikogo innego niż osoba, która postanowiła się z nią umówić na konsultację, czy terapię (zresztą o terapii ta pani też nic nie wie) i słuchać bez uprzedzeń. Bo najczęściej osoba, która przychodzi do niej „szukać pomocy” dla „członka” rodziny, to bardzo niebezpieczny schizofrenik (co powinna wiedzieć z podręcznika). Czasem dodatkowo schizofrenik ma pomoc innych wariatów lub urobionych idiotów, którzy czerpią informacje z tego samego chorego psychicznie źródła. Zbyt dużo osób już się zabiło po takiej „pomocy” przy asyście durnego i niedouczonego psychologa, który zapomniał, co ma w podręczniku i że dla niego jedynym źródłem informacji powinien być jego pacjent. Właśnie dlatego, że zaszczuwanie przez osobę chorą psychicznie (często czasem też cała sektę) to codzienność w tym zawodzie, bo codziennie może się zdarzyć. Właśnie widziałam zbyt dużo takich ataków, właśnie przez to, że ta sekta ma obsesję na moim punkcie, bo otoczeni przez jej członków kultem schizofrenicy mają obsesję na moim punkcie.

Osoby, które znają sprawę, mogę uspokoić. Po ponownym kontakcie z tą narcystyczną idiotką, która nie powinna być psychologiem, nie pogorszyło mi się aż tak bardzo jak poprzednio i powinnam dać radę bez pomocy mojej psychoterapeutki.

A zalecenie upublicznienia sprawy – jak już gdzieś napisałam – pochodzi z podręcznika psychoterapeuty. Jest to jedyny sposób, w jaki można się ratować w przypadku zaszczucia przez schizofrenika, który urobił całe otoczenie, które kieruje się jego urojeniami.

Więc zamierzam drzeć mordę zawsze, gdy coś mi się nie spodoba.