Archiwum miesiąca: czerwiec 2025

Anastazja Romanowa

Anastazja Romanowa była jedną z córek ostatniego cara Rosji, która została zabita podczas Rewolucji Październikowej. Z początku nie znaleziono jej ciała wśród zwłok innych pomordowanych członków cesarskiej rodziny, co dało początek legendom według których przeżyła i gdzieś się schowała.

Nieodnalezienie jej ciała spowodowało wysyp słynnych oszustek (inaczej schizofreniczek), które podawały się za Anastazję. Oczywiście niewiele kryło się za tymi oszustwami potencjalnych pieniężnych łupów, bo Sowieci wszystko znacjonalizowali, ale zawsze mogły liczyć na zainteresowanie szlachty poza Rosją oraz inne gratyfikacje. Najsłynniejsza z nich Anna Anderson zrobiła wokół siebie bardzo dużo szumu i w końcu, gdy była już trochę starsza, poszczęściło jej się, bo wyszła za milionera.

Brak zwłok na miejscu masowego morderstwa z reguły może oznaczać dwie rzeczy. Albo porwanie kobiety w celu zawarcia małżeństwa, chociaż wtedy byłaby osobą wcześniej obserwowaną, co było niemożliwe w sytuacji mieszkającej w pałacu Anastazji i przypadkowych żołnierzy, którzy wpadli do prywatnych apartamentów rodziny cara i którzy nie mogli zaplanować porwania. Druga opcja jest jeszcze bardziej nieprzyjemna, bo oznacza całkowicie przypadkowe impulsowe porwanie w celu zgwałcenia ofiar. Żołdacy, szczególnie wariaci lub imbecyle, nie mieli w takiej sytuacji szacunku dla członków rodziny panującej. Piszę ofiar, bo brakowało też zwłok brata Anastazji.

Pytanie o przypuszczalne losy Anastazji było jednym z pytań zadanych mi podczas egzaminów z kryminologii. Odpowiedziałam tak, jak to opisałam powyżej, dodałam też, że prawdopodobnie sprawca spalił zwłoki, bo w warunkach wojennych mógł nie mieć czasu na zakopanie ich i że kiedyś może się dowiemy, że je znaleziono. Zwierzęta nie zjadają spalonych zwłok. Szczątki Anastazji i jej brata znaleziono w 2007 roku, były zwęglone, tak jak przewidziałam jako studentka. Rok później laboratorium potwierdziło wynikami DNA, że to rzeczywiście byli oni.

Miś 2

Wśród durnych zwyczajów w Kościele Rzymsko-Katolickim jest ten, który kler dzieli ze światem przestępczym – czyli jeśli członek organizacji przychodzi do szefa z jakąś prośbą, ten ma obowiązek udzielić pomocy. Jest to zapłata za wierność, posłuszeństwo, a także chęć zachowania milczenia, żeby nikt z organizacji nie wpadł. Nie ma znaczenia, czy prośba jest zasadna. Dzieje się, tak bo mają struktury zupełnie alternatywne od społeczeństwa ludzi uczciwych, i w takiej sytuacji szef zastępuje różne instytucje społeczne. Biskup podobnie jak mafioso uważa, że ma prawo zastępować państwo i działać jako sąd, policja czy wymiar sprawiedliwości. (Stąd też jego udział w linczu na mnie w Warszawie.) Więc jeśli na przykład ktoś powie, że chce ze mną ożenić, to taki szef zaczyna wszystkich przekonywać, że to cudowny człowiek, a ja mam mu być wdzięczna za „pomoc”. Czułam się jak ofiara świata przestępczego, która nie może odmówić, bo inaczej zostanie zabita – zresztą takie słowa z ust imbecyli też padały. Świat przestępczy wymusza współpracę terrorem, ale jak widać Opus Dei i Kościół także.

Zgłosił się do Nycza po mnie Miś z Avangardy, kolejny fanatyk z Opus Dei, ponieważ stwierdził, że chce się ze mną ożenić. Jest to tępy robol, z którym nie mam nic wspólnego. Jest kochankiem Renaty oraz przyjacielem Rafała. Podejrzewam, że jak zwykle w przypadku schizofrenicznego rodzeństwa, padłam ofiarą schizofrenicznej intrygi, która ma na celu poślubienie mnie tylko w celu przejęcia mojego majątku i tego, aby Misiowi się wygodnie żyło. A nawet jeśli jest tego inna przyczyna, to Miś mnie odrzuca fizycznie i intelektualnie (Rafał też), więc pass, odpada.

Nycz praktycznie osobiście mnie zakatował psychicznie swoim terrorem, bo nie chciałam Misia przyjąć. Nie przyjmuje burak do wiadomości, że w małżeństwie romantyzm i miłość mają (szczególnie w naszej kulturze) największe znaczenie. Misia nie kocham i nie pokocham. Nycz zachowuje się jak wieśniak, który chce do zagrody z przyszłą matką prosiąt wrzucić przemocą knura i nie przyjmuje do wiadomości, że nawet w świecie zwierząt istnieją miłości i pary się dobierają się w odpowiedni dla siebie sposób. Poza tym ludzie nie żyją w chlewie.

Tępy Miś jest przeze mnie znienawidzony. 

Nycz jest tyranem, który nie rozumie jednego – ludzie mają prawo dobierać się w pary, jak chcą. Jeśli już zaczęli gody, to wolno tego przerywać, tylko dlatego że jakiemuś chamowi to się nie podoba i jak prawdziwy psychopata uznaje, że nie lubi na przykład Adama i że zrobi wszystko, żebym z nim nie była. Za to będzie próbował narzucić mi durnego parobka, który nawet dwóch słów sensownie nie potrafi złożyć. I był jedną z osób przeprowadzających na mnie lincz w Warszawie, żeby zrobić Renacie przyjemność.

Mam złą wiadomość dla biskupa – tego, co zniszczył, nie da się naprawić. Nie będzie bezkarnie bawił się mną jak lalką i zastraszał, żeby zmusić mnie do wyjścia za kogoś, kto jest śmieciem, czy alternatywnie do zmuszenia mnie do pełnienia dożywotnio roli służącej w Opus Dei.

Ten tępy skurwiel powinien uklęknąć przed prawami natury i przyjąć do wiadomości, że ludzi, którzy się w sobie zakochują, się nie rozłącza, tylko dlatego, że on lubi bawić się w Boga. 

Niech psychopata dowie się, w jaki sposób hoduje się gołębie pocztowe i zastanowi się nad siłą przywiązania. Jeśli ktoś nie wie, to gołębie pocztowe nie są tresowane, są tylko oswojone. Właściciel czeka na gody i wtedy parę gołębi rozłącza. Pocztę niesie gołąb, który wraca do ukochanej do gołębnika. Wędruje przez sztorm, ulewę, powódź czy grad.  U ludzi przywiązanie wcale nie jest słabsze. Psychopaci z Opus Dei trzy razy brutalnie rozłączyli mnie z ukochanym, żeby spełnić swoje fantazje o zrobieniu ze mnie swojej niewolnicy. Nie zostałam zdradzona, nie trafiłam źle z uczuciami. Ja i każdy z moich narzeczonych zostaliśmy okłamani i zmanipulowani, bo imbecyl uznał, że on ma większe prawo decydować o mnie, niż ja sama.

Chyba nie muszę dużo więcej pisać, aby do wszystkich trafiła skala zniszczeń w moim życiu i ogrom mojego cierpienia. Przy tym wszystkim wielu moich przyjaciół robiło wszystko, żeby mi pomóc stanąć na nogi, podczas gdy idioci robili wszystko, żeby uprzyjemnić życie moim prześladowcom z Opus Dei lub wielbionym przez nich schizofrenikom z mojej podstawówki.  I trwa to dekadami przez całe moje życie.

Jeśli o mnie chodzi, to dawno już wysiadłam z Kościoła Rzymsko-Katolickiego na przystanku „wolność„. Państwu też tak radzę zrobić. Czas spalić im te wszystkie kościoły, bo są siedzibą bardzo groźnej organizacji i musimy coś z tym zrobić.

Ofiara

Jedną z cech nowomowy kościelnej (bo kler nie używa standardowej polszczyzny) jest fakt, że gdy ja mówię, że jestem ofiarą Renaty, to ja mam na myśli, że zostałam przez nią pokrzywdzona, a Nycz, że ona miała prawo złożyć mnie w ofierze Bogu i że mam zgodnie z jej wolą iść pracować do Kościoła.

No więc nie, skurwielu, naucz się prawdziwego języka. W życiu nie dam się złożyć w ofierze. Chociaż muszę przyznać, że zbiry z Opus Dei faktycznie poświęciły duży praktycznie całe moje życie swojemu Bogowi, okradając mnie z niego i nakazując mi myśleć, że moje cierpienie (cierpienie kogoś wyjątkowo utalentowanego, który urodził się po to, żeby – oprócz odnoszenia sukcesów na wielu polach – wychowywać dzieci) jest czymś, co mam im ofiarować.

No więc, prześladujący mnie skurwiele się przeliczyli. Ta wasza niechętna ofiara, której cierpieniem się bawiliście i bawicie dalej, zamierza wam w sądzie skopać tyłki i zażądać takiego odszkodowania za swój niezasłużony ból i zaprogramowaną przez was porażkę życiową, że nigdy na świecie Kościół Rzymsko-Katolicki jeszcze tyle nie zapłacił. Kaplicę Sykstyńską będziecie musieli zastawić, a obiecuję wam, że zmuszę was do zapłacenia odpowiedniej ceny. Bo to wy tym wszystkim sterowaliście i wy okłamaliście osoby, które też są waszymi ofiarami, żeby wykonywały posłusznie wasze polecenia mające na celu dalsze niszczenie mi życia.

Niewolnictwo w Opus Dei

Mam na ogonie świrów i maniaków religijnych z Opus Dei, bo już w czasie mojej podstawówki, koleżanka schizofreniczka Renata została namówiona (schizofrenika łatwo w coś takiego wkręcić), żeby „ofiarowała” mnie na służbę w Opus Dei. Od tamtego momentu te żłoby robią wszystko, żeby zniszczyć mi życie i zmusić mnie do pracy na rzecz Kościoła.

Zaczęło się od celowego zniszczenia mi kariery pływackiej i namówienia mojej matki, żeby zabroniła mi treningów. Krok po kroku odrywano ode mnie facetów, niektórzy z nich uwierzyli, że chcę się poświęcić karierze kościelnej, inni wierzyli, że kocham tylko Rafała. Żadna z tych opcji nie jest opcją, na którą się zgadzam.

Ostatni wyczyn tej sekty to urobienie wszystkich w mojej pracy, dzięki czemu wariaci z tej sekty zdobyli możliwość zrobienia mi prania mózgu i zaprogramowania syndromu sztokholmskiego tak dokładnie jak nigdy wcześniej. Utknęłam w miejscu, z którego nie miałam ucieczki. Sugestie terrorystów z sekty sprowadzały się do tego, abym zmuszona zastraszeniem, pracowała jak najgorzej i uświadomiła sobie (najlepiej po zwolnieniu dyscyplinarnym), że do niczego się nie nadaję, tylko do niewolniczej pracy na rzecz Kościoła jako służąca. W ten sposób Kościół i sekta rekrutuje ludzi do niewolniczej pracy. Wrzuciłam już wcześniej link do informacji prasowej, jak tego typu działania zostały ocenione w Argentynie. Jest to grube przestępstwo.

Uniemożliwiono mi życie, uniemożliwiono pracę, uniemożliwiono założenie rodziny, tylko dlatego że banda prymitywnych imbecyli stwierdziła, że mnie nie lubi i chce mnie przyciąć i mieć frajdę, ze sprzątam ich zasrane kible. Bo ich zdaniem nie miałam prawa do własnego, innego niż oni sobie wymyślili życia. Od dziecka jestem ateistką, ale ta banda małp tym bardziej się ekscytowała, że zniszczą życie ateistce i ją „nawrócą” i zmuszą do odpokutowywania jakiś urojonych win. I dzięki temu na drabinie do Nieba zaliczą szczebelek z napisem „święci” – bo dla nich tak naprawdę Średniowiecze się nadal nie skończyło. Wystarczy takim, że jakiś imbecyl wykrzyknął „kurwa”, to zleciało się grono kolejnych idiotów, chociaż oficjalnie z jakimś wykształceniem, żeby mnie poddać linczowi, bo tak wyobrażają sobie relacje międzyludzkie.

Ja mam inną propozycję, wygońmy ich zewsząd, szczególnie fandomu, jeśli nie uda się zupełnie wyrugować ich wpływu na Polskę.

Niewygodna prawda

Niewygodną dla kleru prawdą jest, że Polska już od dawna nie jest katolicka – poniżej 30% obywateli Polski bierze udział w mszach, co jest podstawowym obowiązkiem katolika.

Zadziwia zatem upór kleru, że wszyscy Polacy są katolikami i że hierarchowie mają prawo wtrącać się do polityki i sterować ruchem kadrowym w prawicowych partiach, a także popierać jakiś kandydatów na takie wysokie urzędy jak urząd prezydenta RP, czy wręcz „zatwierdzać” kandydatów. Trzeba postawić tamę temu, że do władz wszędzie dostają się najmniej wykwalifikowani ludzie, byle tylko zagwarantowali jakiemuś biskupowi, że „będzie po bożemu” i że jego sekta będzie mogła dalej wpływać na kształt prawa.

Trzeba zacząć edukować siebie i ludzi w swoim otoczeniu. I trzeba to zacząć robić jak najszybciej. Lewica nie może przerżnąć także wyborów parlamentarnych.

„Ufajcie Bogu…”

Rodzice Renaty i Rafała nie byli ludźmi z półświatka. Byli leczącymi się schizofrenikami, którzy na swoje nieszczęście byli religijni, więc wiele o sobie opowiadali swojemu księdzu. Ten stosując oczywiście schemat postępowania zawodowych kościelnych katolików, którzy nie wierzą w choroby psychiczne, za to uważają, że mają prawo bawić się ludźmi i wchodzić w kompetencje lekarzy, zakazał im brania leków, za to kazał ufać Bogu. Stworzył te potwory, kierując się zabobonem, ale też zachwytem godnym religii szamańskich, że ma w swojej parafii osoby, które dzięki swoim wizjom są „bliżej Boga”.

Renata, gdy już porozmawiałam z nią spokojniej i przypomniałam, co pamiętam z podstawówki, powiedziała mi, że chce się leczyć, ale nie wie jak. Jej brat też będzie chciał się leczyć, ale trzeba ich wyrwać z otoczenia Nycza i szerzej kleru, którzy z powodu modelu biznesowego Kościoła i ogólnie rozumianego prestiżu, uwielbiają otaczać się „żywymi świętymi” – czyli ludźmi bardzo poważnie chorymi, których urojenia nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości.

Trzeba Renatę i Rafała wziąć za rękę, wsadzić do samochodu i zawieść do psychiatryka. Wbiłam im do głowy, że proces trwa szesnaście dni i że po tym czasie będą mogli zadecydować, co chcą zrobić. To że mówi, że już była w szpitalu, to nieprawda. Fantazjuje o tym, kierując się tym, co jej powiedziałam. Trzeba jej powtórzyć, że będzie mogła lekarzom mówić wszystko, co uważa, że „wie” o mnie, tylko że musi być tam conajmniej dwa tygodnie i wtedy powie lekarzom, co chce, żeby ze mną zrobili. Leki, które będą przez ten okres dostawać, zadziałają dopiero po dwóch tygodniach, więc trzeba ich jakoś podejść, żeby się zgodzili dobrowolnie poddać leczeniu.

Są osoby w fandomie, które mają lepszy kontakt z nimi ode mnie, bardzo proszę, żeby one się tym zajęły. Naprawdę nie jestem chorą psychicznie żoną Rafała, która musi do niego „wrócić”. Nie jestem też religijna. Rafał urobił także moją rodzinę (chociaż oni nie zorientowali się, że Rafałem kieruje psychoza i uważają za idealnego kandydata na mojego faceta, podczas gdy ja prędzej umrę, niż za niego wyjdę). Sama ledwo żyję, bo naprawdę postanowili mnie za niego wydać, zupełnie nie orientując się, kim jest naprawdę, kto za nim stoi, jak bardzo jest głupi i jak bardzo zostałam zniszczona i poraniona, gdy próbowano nagiąć rzeczywistość, żeby zgadzała się z życzenia Nycza i urojeniami Rafała.

Ostatni gasi światło

Po wygranej Nawrockiego obudziłam się w świecie pozbawionym jakiejkolwiek nadziei. Już wcześniej wariatka Barbara nękała mnie, próbując mnie zmusić do dopasowania mnie do jej urojeń, wedle których chcę pracować z nią w PiSie czy też ministerstwie. Byłam zmuszona przez nią i przez Rektora do rozmów z pisowskimi oficjałami. Pogwałcono w ten sposób wszystkie moje prawa, robiąc przyjemność gangowi (a w zasadzie sekcie) schizofreników.

Pani Barbara jest osobą, która mi zniszczyła życie po wielokroć. Nie mam siły wyszczególniać jej poszczególnych dokonań tutaj, ale jest tak samo niebezpieczną wariatką jak rodzina Renaty czy Ryszard, który też ma urojenia, że mnie „ratuje” i że jest moim zastępczym ojcem.

Dla mnie zwycięstwo Nawrockiego oznacza, że czas porzucić nasz kraj i wybrać Francję na miejsce pobytu. Muszę spędzać chociaż część roku w krajach, gdzie rządzi rozum, a nie ciemnota. Tylko w Polsce prawa kobiet i inne postulaty lewicy nie trafiły do centrum. Jest to przerażająca sytuacja. Wszędzie indziej, nawet jeśli rządzi tam prawica, to nie ma demontażu zdobyczy cywilizacyjnych, takich jak prawo kobiet do decydowania o swoim ciele. Przypominam, do dwunastego tygodnia ciąży nie ma mowy o systemie nerwowym, jest to granica, do której aborcja powinna być prywatną sprawą każdej kobiety. Naprawdę fanatyczni zwolennicy zakazu przerywania ciąży powinni być zmuszeni, żeby na planszach wybrać ludzki pięciotygodniowy płód odrózniając go od końskiego, foczego, czy płodu słonia. Najczęściej kobieta w ciągu trzech tygodni się orientuje, że jest w ciąży i może usunąć ciążę farmaceutycznie.

Jako profiler znam kilka zasad, które mają zastosowanie w polityce. Pomińmy już fakt, że do polityki i ogólnie władzy garną się ludzi głupsi, chociaż ambitni. Ważniejsze jest to, że statystycznie przedstawiciele prawicy są o wiele głupsi od przedstawicieli lewicy. Prawacy to z reguły ludzie niewykształceni, albo tacy, którzy ten dyplom dostali z łaski. Czasem nawet są to ludzie, którym ktoś napisał taki doktorat, bo „im się należy” i nadal wystaje im wieś z butów.

Niestety prymitywny lud łapie się na takiego gościa, co to niby wykształciuch, ale mówi jak swój. Nie oszukujmy się, większość wyborców, to nie są ludzie wykształceni i fakt, że ktoś przemawia ich językiem i trafia do nich, jest zachęta do głosowania. Jedyna rada dla lewicy – musicie uprościć język. Ciężko pracujący ludzie to wymarzony adresat postulatów lewicowych, tylko trzeba znaleźć sposób, żeby zorientowali się, kto naprawdę będzie dbać o ich interesy. Zamiast tego mamy ponownie prezydenta, który w swojej kampanii posługiwał się hasłami wytrychami i jest populistą. Zbiera mi się na wymioty, gdy znowu politycy prawicy łaszą się do stadionowych kiboli, czyli przestępców, którzy powinni siedzieć w więzieniu. No, nie chce mi się wierzyć, ze polski elektorat rzeczywiście składa się z wielbicieli panów okładających się cegłówkami i umawiających się na ustawki. Brakuje kilku medialnych procesów takich prymitywów, ale przedstawionych tak, żeby lud zrozumiał.

Aż mam ochotę zostać dziennikarką śledczą, iść pracować do Policji, albo sprawdzić ile przedmiotów z politologii zrobiłam i zacząć doradzać lewicy. Najbardziej z tego chciałabym przestępców wsadzać do więzień, albo do psychiatryków, tylko że – jeśli chodzi o psychiatryki – prawo mi na to nie pozwala, bo jest dobrowolność leczenia. Z tym, że oczywiście ta dobrowolność nie ma znaczenia jeśli chodzi o mój przypadek, bo mnie PiS zaszczuł praktycznie na śmierć, próbując mnie zmusić, żebym zaczęła robić to, czego chce ode mnie wariatka.

Matka

Moja matka była narcystycznym potworem, który uwierzył w zapewnienia schizofreników z mojej podstawówki i ich rodziców, że są nie tylko szlachtą, ale też książętami. Uwierzyła też w kłamstwo, że ja i Rafał jesteśmy dla siebie stworzeni i że musimy się pobrać.

W rzeczywistości rozmawiałam z tymi prosiętami z nizin społecznych i razem z tatą zdiagnozowałam ich jako chorych psychicznie. Oczywiście ani moja matka ani moja siostra nam nie uwierzyły. Miałam w domu to samo, co tata miał we Francji, gdzie też go osaczyła psychopatyczna schizofreniczka i wmówiła wszystkim, że jest w nim w związku. Mój tata też miał wrogość swojej matki, która chciała go na siłę uszczęśliwić.

Próbowałam mojej matce i siostrze wytłumaczyć, kim w rzeczywistości są ci ludzie i co mnie z ich ręki spotkało, ale z charakterystycznym dla narcyzów uporem dążyły do postawienia na swoim. Stosowały taki terror, że o mało mnie nie zabiły, bo zaczęłam planować samobójstwo. Byłam zmuszona do spotkań z Rafałem w naszym domu. Tata mnie ratował, chociaż dopiero gdy mu profiler powiedział, co się dzieje. Ucieklibyśmy pewnie za granicę, ale tacie skończyły się państwa, bo jego wariatka, która ze swoją rodziną spowodowała, że uciekł z Francji i Norwegii, blokowała nam pobyt w tych państwach. Nie mogliśmy się narażać na ich ataki. Po tym, gdy swoimi kłamstwami, intrygami oraz terrorem doprowadziła do bankructwa jego biznesu, uciekł. Był w bardzo złym stanie, gdy przybył do Polski, bo prawie doprowadziła do zabicia jego psychiki.

W Polsce mój tata zakochał się mojej matce, bo z całą delikatnością zaczęła go wspierać. Ale popełnił błąd, bo zakochał się w narcyzie, który jak to wszyscy narcyzi, którzy się nie leczą psychoterapeutyczne, wcześniej czy później zniszczyła swoich bliskich, szczególnie, gdy okazało się, że powstały jakieś kłopoty.

Dla mnie takimi kłopotami byli schizofrenicy, którzy wbili we mnie swoje szpony za zgodą mojej rodziny i nie chcieli mi darować, bo koniecznie chcieli doprowadzić do sytuacji, kiedy Rafał odziedziczy po mnie mieszkanie moich rodziców. Ja sama byłam informowana o ich planach. Moim rodzice mi nie wierzyli i pozwolili wariatom na takie działanie, że skończyło się na mojej próbie samobójczej.

Ratował mnie profiler z milicji. I tylko jemu zawdzięczam to, że żyję. Schizofrenicy, jak to zwykle oni robią, zwalili wszystko, co robili na niewinne osoby. Mój tata chyba nie wiedział, że lubiany przez moją rodzinę Rafał jest niebezpiecznym schizofrenikiem realizującym swój plan wzbogacenia się, który kieruje się głównie swoimi urojeniami.

Rafał i jego rodzina to nie szlachta, nie pochodzą z arystokracji, a jedna wiele osób się na to nabrało. Nabrali się na to ojcowie moich koleżanek (oraz koleżanka Michała), którzy naprawdę w tej schizofrenicznej szmacie zobaczyli księcia z bajki i nakazali swoim córkom słuchanie tylko jego i wyjście za niego za mąż. Oczywiście moje zapewnienia, że wiem lepiej, że Rafał tylko tak o sobie opowiada, a tak naprawdę jest schizofrenikiem z nizin społecznych, spotkały się z zaszczuciem i reperkusjami. Narcyzi tak reagują i zabija kogoś zanim zaczną coś weryfikować i sprawdzać na własną rękę. Należy takich ludzi przyciąć, aż do gruntu, bo muszą przestać uważać, że mają prawo decydować za innych, kto z kim powinien być. Muszą też wyzbyć się złudzeń, że lepiej od najbardziej zainteresowanych osób, orientują się w sytuacji i że mają prawo terrorem wymuszać posłuszeństwo.

Nie odpowiadam za moją matkę, która uważała, że wie lepiej ode mnie, kto jest kim. Niepotrzebnie poręczyła za Rafała i jego rodzinę. Wbrew jej słowom nigdy nie przyjaźniłam się z Renatę. Cała ta „przyjaźń” polegała na wydzwanianiu do mojej matki i opowiadaniu o mnie i Michale samych kłamstw. Próbowałam mojej matce wytłumaczyć, że to wariatka, ale nie dałam rady. Z całą odpowiedzialnością nazywam ją najgorszą matką, jaką nosiła Ziemia – oczywiście biorąc pod uwagę matki, które nie pochodziły z rodzin przestępczych, chociaż i te mogły wykazywać i tak więcej empatii wobec swoich dzieci, niż ona wykazała wobec mnie. Zamiast uwierzyć mi, że wiem lepiej od niej, kim są dzieci, z którymi chodzę do szkoły, a nie wierzyć schizofrenikom, tylko poddać ich jakimś próbom, to mordowali mnie, żebym potwierdziła jakąś urojoną wersję, wedle której moi prześladowcy są aniołami, a ja nie chcę powiedzieć, kim byli ludzie, którzy mnie skrzywdzili. W ramach karania mnie za to zostałam odcięta od treningów. To było coś tak brutalnego i haniebnego, jakby studentce Anglistyki zabronić chodzić na zajęcia praktycznego angielskiego. Wiązałam z pływaniem swoje życie, miałam być mistrzynią olimpijską, miałam na to szanse, bo byłam pływaczką o najkrótszym stażu, ale za to najzdolniejszą, która wychodziła też doskonale w próbach wysiłkowych. Nie wiem, co mojej matce strzeliła do głowy – chyba uwierzyła w jakiś wariant bredni oparty na urojeniach Renaty, że „ja się tam kurwię”. Pamiętam jakieś jazdy w domu o oskarżenie któregoś z trenerów o coś, chyba o rozpijanie? Tak to się dzieje, gdy narcyz uwierzy ludziom chorym psychicznie, a tępe głupie dziecko uzna się za najmądrzejsze na całym świecie i będzie ciągnąć sprawę wbrew prośbom najbardziej zainteresowanej.

Terrorystami są także rodzice moich koleżanek, które zostały postawione w sytuacji, w której mają obowiązek związać się z „księciem” Rafałem i czekać na nasz „rozwód”, Rafał to oszust, jak zwykle nieleczący się schizofrenicy i te panie służą mu tylko do jego intryg i zbierania informacji o mnie. Główną swoją intrygę opiera na zrealizowaniu swoich urojeń na mój temat, zmuszenia mnie do wyjścia za niego, doprowadzenia do mojej śmierci i odziedziczenia po mnie majątku. Zdałam egzamin profilera, więc wiem, według jakich schematów działają schizofrenicy tacy jak Rafał i jego rodzina. Jego siostra w dzieciństwie schizofrenicznie fantazjowała o zniszczeniu mnie i zajęciu mojego miejsca w rodzinie jako przybrana córka mojego taty. No cóż, nie dziwi mnie to, po matce był polsko-norweskim arystokratą. Aby tego dokonać Renata wmawiała mu swoje urojenia – że ja oskarżam go o pedofilię. Jednocześnie sama padałam na twarz i walczyłam ze schizofrenicznymi prześladowcami, bo Reneta już wtedy opowiadała, jak mnie „uratowała” przed moim ojcem. Dopiero po próbie samobójczej wkroczył profiler, a mój ojciec uwierzył, że to nie ja pomówiłam go o pedofilię. Dopiero profiler powiedział mojemu ojcu, co rzeczywiście się dzieje. I że to jest taka sama historia jak jego.

Moja durna narcystyczna matka stwierdziła, że będzie mądrzejsza od zawodowego psychologa-kryminologa i raczyła się nie zgodzić z profesjonalną opinią. Była cały czas moim szpiegiem donoszącym wariatom, oraz niszczącym mnie, bo wierzyła w ich kłamstwa. Nie da się jej obronić. Sama wielokrotnie doprowadziła mnie na skraj kolejnych prób samobójczych.

.Schizofrenicy uwielbiają doprowadzać swoje ofiary do samobójstwa i wykorzystywać przy tym otoczenie swojej ofiary, nie ma już wtedy komu zaprzeczać i tłumaczyć, że ich stwierdzenia to urojenia. Ja przeżyłam pomimo zmasowanych ataków na mnie. Jestem obywatelką świata i jeśli ci wariaci nie zostaną zmuszeni do leczenia, spierdalam na południe Francji. Renata i Rafał to prymitywne żule przyuczone do zawodu sprzedawcy i nigdy się tam nie odnajdą. A ja mogę zrobić to samo, co mój tata w Polsce, od razu po przybyciu poinformować wszystkich, że mam schizofrenicznych prześladowców. I odmówić kontaktów z rodziną taty, żeby nie ryzykować ataku jakiś potomków schizofrenicznej prześladowczyni mojego rodziciela. A jeśli i we Francji nie będzie spokojnie, zawsze pozostają kraje skandynawskie – bo chociaż tam zimniej, to niebezpieczni wariaci są skazywani sądownie na pobyt w szpitalu i potem kontrolowani przez kuratorów.

Zatrzyma mnie w Polsce tylko zmiana prawa na podobne do przepisów, jakie obecnie panują w bardziej cywilizowanych krajach. Inaczej ci wariaci mnie wykończą. Nie wiem, czy zerwanie kontaktów z idiotami, którzy im pomagają, wystarczy.

„Zastępczy ojciec”

Jednym z urojeń Renaty i Rafała jest, że mnie ratowali. Już gdzieś wspomniałam, jak mnie ratowali. Czyli realizowali urojenia Renaty i jej ojca o tym, że jestem, jak to nazywali, „kurwą”. W ramach fabrykowania dowodów na mój upadek moralny, ojciec Renaty, czyli imbecyl schizofrenik, związał mnie i ze swoimi dziećmi uczył „zawodu” – czyli zmusił do obciągnięcia sobie i Rafałowi fiuta. Podobno przyglądała się temu też Barbara.

Dlatego też kategorycznie żądam, żeby każda osoba, która ośmieli się jeszcze raz wmawiać mi, że ta schizofreniczna rodzina mnie uratowała przed moim rodzonym tatą, dostała piąchą prosto w twarz. Mój tata, Marian Wieczorek, był cudownym i wysoce inteligentnym człowiekiem, który miał dokładnie takiego samego pecha jak ja – czyli został zaszczuty przez wariatkę (i jej wspólników), a potem zniszczony przez narcyzów, którzy uznali, że lepiej rozumieją tę sytuację. Mój tata i ja tkwiliśmy w potrzasku, bo skończyły mu się już kraje, do których moglibyśmy uciec. Jego wariatka urobiła jego rodzoną rodzinę, która stanęła po jej stronie i nie dawało im się nic wytłumaczyć, zupełnie jak Nyczowi lub pani P. w moim przypadku, oraz miała też wtyki w Norwegii. Ja mam to szczęście, że jest Internet, więc mogę prowadzić zmasowaną akcję informacyjną, której nie mógł zrobić mój tata. Do tego, jego wariatka już pewnie nie żyje, albo jest tak stara, że wypadła z aktywnej gry, więc Francja jako miejsce ucieczki nie jest złą opcją.

Schizofrenicy z mojej podstawówki oraz ich rodzice wraz z wariatami z Opus Dei rozpoczęli atak na mnie też w dzieciństwie. Z powodu urojeń Rafała, uznali, że musimy się pobrać. Moja matka jako skończony narcyz, całkowicie bez weryfikowania, kim są ci ludzie i bez wiary w moje słowa, że to jest obcy mi dzieciak, zaczęła z nimi współpracować. Stworzyła mi piekło i zmuszała do „randek” z Rafałem u nas w domu. Przeżyłam autentyczną traumę związaną z kontaktami z wariatami, którzy przejmowali kontrolę nad moim życiem. Tym bardziej, że było to po tym gwałcie. Dopiero tata mnie uratował przed tymi schizofrenicznymi potworami i potrząsnął moją matką i moją siostrą. W zamian te potwory obrzucają go błotem do tej pory.

Stanowczo nie bywa się na warszawskich konwentach, gdzie te schizofreniczne bydlęta oraz ich pomagierzy objęły rządy.

Cierpię na samą myśl, że mogłabym tych ludzi spotkać i że nadal się nie leczą.

Miś

Pewien Miś z warszawskiego klubu fantastyki jest po uszy zakochany w schizofreniczce Renacie. Stworzyła wokół siebie całą sektę, więc oprócz jej brata pomagają jej też schizofrenicy Barbara i Ryszard. Cała ta banda ma całą masę urojeń na mój temat i oprócz tego też – jak to schizofrenicy – posuwają się do celowych kłamstw, żeby tylko sprawić przyjemność ubóstwionej przez siebie przywódczyni, która – jak to paranoiczka – rozpowiada, że chcę ją skrzywdzić. W rzeczywistości chcę ją po prostu leczyć, a opowiadanie o sobie prawdy i obrona przed pomówieniami nie jest wyrządzaniem komukolwiek krzywdy. To nie ona jest osobą, o której ochronę poprosił Andrzej. Ale Miś uważa, że ma obowiązek ją ratować, bo lepiej od niego wie, kto jest kim w fandomie. Jednocześnie kłamie, że robi to na polecenie Andrzeja. Prowadził też terror i zaszczuwanie mnie, świadomie zmierzając do zmuszenia mnie do samobójstwa, bo uznał, że tak trzeba, żeby chronić „Yennefer”, czyli jego ukochaną schizofreniczkę Renatę.

Wspomniany przeze mnie Miś postanowił zlekceważyć ostrzeżenia, jakie usłyszał od wielu osób, a także zapełnienie Krzysia S., że dobrze wie, kim jest prawdziwa Yennefer. Powiedziano mu już bardzo dawno temu, że jest to córka Heleny Wieczorek z domu Kurzępy. Ale pomimo tego nie tylko pozwolił na lincz w czasie konwentu zorganizowanego przez Avangardę, ale też wziął w nim czynny udział. Z powodu choroby psychicznej Ryszarda (to jest ten świr, który pojawił się ze swoją znajomą w mojej podstawówce i oświadczył, że są moimi „nowymi rodzicami” i że mam tylko ich słuchać) uznał, że nazywam się Nowak i wygonił mnie z konwentu. Wziął udział także w linczu na mojej siostrzenicy. Jest też winnym doprowadzenia do mojej totalnej amnezji i temu, że nie mogłam się wydostać z syndromu sztokholmskiego na czas, bo jest wiernym przyjacielem schizofrenika Rafała i całej sekty otaczającej to towarzystwo, więc tylko ich słuchał i wziął ponownie aktywny udział w zaszczuciu mnie. To z jego powodu wariaci robią w Warszawie, co chcą i terroryzują kolejne swoje ofiary, i to on zadecydował o przyjęciu lub odrzuceniu mojej prelekcji.

Jeśli poprawnie poskładałam w całość wydarzenia, wychodząc z amnezji (którą wywołał razem z Rafałem, przypominam, to stres wywołuje problemy z pamięcią, a nikt nie przeżywa tak dużego stresu, jak ofiara zaszczucia), to odrzucenie mojej prelekcji o Lolicie świadczy, że Miś nadal trzyma stronę schizofreników i nikt nie był w stanie na niego wpłynąć. Oznacza to też, że pomimo tego, że dostał informacje o nazwiskach moich rodziców i ich pochodzeniu, upiera się nadal, że nazywam się Nowak. Oczywiście jeśli go niewinnego Misia pomawiam, to chętnie opublikuję sprostowanie. Powrót pamięci to skomplikowany i bolesny proces.

Jakiś czas wysłałam do znajomego z fandomu zdjęcie mojego dowodu, żeby udowodnić, kim jestem i jakie jest panieńskie nazwisko mojej mamy. Na blogu jest moja apostazja oraz zaświadczenie o stanie cywilnym, tam też dane moich rodziców. Na pewno nie jestem osobą, którą opisują urojenia Renaty, Rafała oraz otaczającej ich sekty. Oboje za to stworzyli sobie również gang, czyli osoby spoza ich ścisłej organizacji maniaków religijnych, które im pomagają i wierzą, że to ja jestem maniaczką religijną. Renata i Rafał dobrze wiedzą, jak się przedstawiać, żeby mieć ludzką życzliwość i przenoszą na mnie swoje negatywne cechy. Wypraszam sobie.

Warszawskie konwenty nie są konwentami bezpiecznymi. Jak już pisałam wcześniej klub nie dba o bezpieczeństwo, ale posuwa się do zaszczuwania niewinnych osób, które mają nieszczęście być zwalczane przez sektę Renaty, którą jej sekta próbuje wypromować na królową fandomu. Jak widać w Warszawie im się udało.

Nie zamierzam nikogo z tej sekty przepraszać. Renata i Rafał to zaszczuwający mnie od dzieciństwa schizofrenicy z mojej podstawówki. Nigdy nikomu nie zrobiłam nic złego. To ja jestem niewinną ofiarą i spodziewam się przeprosin na piśmie, tak samo należą się przeprosiny mojej siostrzenicy oraz wszystkim innym osobom, które klub zaszczuł na życzenie schizofrenicznej sekty. Proszę się nie zdziwić, że wielu pisarzy nie bierze udziału w tym konwencie.

A jeśli ktoś uważa, że napisałam nieprawdę i rzeczywiście jestem demonem, który ukradł i splagiatował schizofreniczkę Renatę, to bardzo grzecznie proszę o pozew sądowy, w czasie którego będę miała możliwość obrony, bo przed pomówieniami wariatów ciężko się bronić poza sądem. Nie kontaktuję się z Renatą, jeśli z nią rozmawiałam, to tylko dlatego że mnie zaszczuwała w moim miejscu pracy. Odeszłam od pisania i konwentów, żeby mieć od niej i jej brata spokój. Skoro fandom zdecydował, że mnie nie chce znać, to w takim razie zamierzam uszanować wolę fanów i się nie pokazywać już nigdy więcej na żadnym konwencie.

No cóż, powtórzę, to fandom o tym zadecydował, nie ja. Mogę tylko wzruszyć ramionami. Jak to mówią, good riddance to bad rubbish.