Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Pisarka

Od dzieciństwa podlegałam zaszczuwaniu przez Opus Dei oraz różnych biskupów, do których chodzili moim znajomi schizofrenicy ze swoimi skargami oraz urojonymi problemami. Do tej pory nikt z Kościoła mnie nie przeprosił za związane z tym zaszczuwanie, za pranie mózgu, za współpracę z wariatami w próbach zmuszenia mnie do zrealizowania ich „przepowiedni”.

Schizofrenicy fałszowali list do Dyrektora Opus Dei. Byłam – ja, ateistka i satanistka – więc zmuszona do rozmów z jełopami z Watykanu, którzy chcieli mnie zmusić do potwierdzenia jakiś „cudów” – które jak zwykle polegały na tym, że schizofreniczka przepowiedziała śmierć osoby, którą z całym swoim gangiem potem zaszczuła z wynikiem śmiertelnym. Zabrakło mi palców u jednej ręki, żeby liczyć ofiary tej sekty. A to są tylko osoby, o których wiem.

Takie napady na mnie powtarzają się od dzieciństwa, a cały gang schizofreników jest bezkarny, bo są oficjalnie chorzy psychicznie.

Ludzie z Kościoła nie są psychicznie chorzy i powinni ponosić odpowiedzialność.

Prawdopodobnie jestem jedną z najbardziej utalentowanych osób, jakie widział polski fandom. Nie ograniczam się tylko do jednej dziedziny. A jednak z powodu działania Nycza oraz jego ukochanego gangów schizofreników, których kłamstwa wszędzie rozpowszechniał, stałam się w pewnym momencie pariasem i nawet latami atakowano mnie w pracy.

Mam dosyć, nadal mnie nikt nie przeprosił.

Zniszczono mi życie osobiste i to nawet kilka razy. Zniszczono mi moją karierę sportową. Zniszczono mi wszystko, czym się chciałam zajmować, tylko dlatego że Nycz postanowił wywyższyć swoje schizofreniczki i szczuł wszędzie ludzi na mnie.

Mam dosyć, ale nie żegnam się ze światem. Zamierzam walczyć i w podzięce Opus Dei za „opiekę” zniszczyć im ten Kościół, który kocha niszczyć najbardziej utalentowane osoby, a nagradzać tępych i zdemoralizowanych ludzi oraz schizofreników.

I nic się nie zmieniło.

Za to pamiętam, jak już w dzieciństwie różne osoby z Kościoła wymyśliły sobie, że zmuszą mnie do tego, abym pisała kościelne teksty za jakiś zjebów, którzy nie potrafią pisać, a bardzo by chcieli awansować. Odmówiłam i konsekwencje ponoszę do dzisiaj, bo Kościół mi postanowił udowodnić, że bez ich zgody nie zrobię nigdy kariery.

Nycz jest dokładnie z tej samej kategorii. Gdy jego schizofrenicy ukradli mi teczkę z moją pisaną przed czasem pracą magisterską oraz konspektem powieści oraz innymi notatkami. Złapał ją i trzymając ją w łapach, pochwalił, że świetnie piszę i zarządał, żebym dla niego pracowała i dla niego pisała. Gdy odmówiłam, oddał moją własność jednej ze schizofreniczek z mojej podstawówki. Nie udało mi się odzyskać tej teczki, ale na całe szczęście moi znajomi przechowali kopię ksero.

Nie miejcie wątpliwości, Nycz karze mnie za tą odmowę od tamtej pory. Ale pomimo tortur fizycznych i psychicznych nie udało mu się, że mnie zrobić niewolnicy, która grzecznie wypełnia jego polecenia, daje mu dupy, czego też żądał, niszczy z nim metali. To były jego warunki, żeby mi pozwolił normalnie żyć i pisać. Ale nie, takich warunków nigdy nie mogłam spełnić.

Nie miejcie wątpliwości, rozpowszechniając kłamstwa i urojenia schizofreniczek Anny i Renaty doskonale wiedział, kim jestem i kogo niszczy. Nie było w tym żadnej pomyłki.

Jest to skurwysyn i psychopata. Nie należy mu w nic wierzyć.

I to jest jedyna prawda.

Język na opak

Pisałam już o tym, że Kościół Rzymsko-Katolicki to świat na opak. Znaczy to również, że posługuje się swoim własnym językiem i trzeba go znać, żeby wiedzieć, co tak naprawdę Nycz oraz inni ludzie z Opus Dei mówią o metalach.

Przy okazji – posługiwanie się własnym językiem, który posiada definicje zupełnie odległe od prawdziwych znaczeń słów, jest jedną z cech organizacji przestępczych. Umożliwia łganie w żywe oczy.

Już wcześniej wspomniałam o tym, jak Kościół nazywa śmierć, życiem wiecznym, nienawiść jaką żywi do ludzi, miłością. Przystańmy przy tym. Nauki jakie pobierałam od katechetki nie tylko sprowadzały się do bzdur na temat seksu (przy czym były oczywiście niedostosowane do wieku), uczyłam się też o tym, że tylko księża mają prawo żyć długo i w zdrowiu, stąd też ataki na sport i zdrowy styl życia. Wierni w odróżnieniu od księży mieli żyć nieszczęśliwie i umierać szybko. Tłumaczono to tym, że trzeba przyśpieszyć przemijanie pokoleń, aby jak szybciej nastąpiło ponowne przyjście Chrystusa, które jest zależne podobno od ilości pokoleń, które przeminą. Moim zdaniem jednak, szybkie rodzenie dzieci oraz szybkie przemijanie pokoleń jest niezbędne w modelu biznesowym Kościoła, bo umożliwia stały dochód ze chrzcin, ślubów oraz pogrzebów. Nie bez powodu w Kościele Rzymsko Katolickim namnożyło się aż tyle sakramentów. Ja uważam, że wystarczą – chociaż nie jestem luteranką – dwa, jak właśnie u luteran, którzy nie grabią tak bezczelnie ludzi.

Ludzie zdaniem Kościoła mają być nieszczęśliwi. Nieszczęśliwi ludzie mają depresję, co oznacza, że nie dadzą rady zakwestionować coraz większego zakresu władzy Kościoła nad państwem. Nie mylę się, Kościół jest groźniejszy od mafii, która grzecznie z nim współpracuje. Też o tym byłam informowana, bo ktoś uznał, że nie dam rady się wywinąć i będę skutecznie zmuszona do współpracy z Opus Dei. Tak wygląda tak zwany „wewnętrzny Kościół”.

Jeszcze innym słowem, jakiemu ci mordercy – zaszczuwają ludzi na śmierć, żeby nikt nie podważał ich „nauk”, więc zasługują na takie określenie – nadali nowe znaczenie, jest orgazm. W języku Kościoła udane współżycie między dwojgiem ludzi to gwałt, który zadają sobie, tracąc niewinność, bo seks jest traktowany jako coś podejrzanego. Oczywiście księżom i zakonnicom wolno. To też słyszałam. Że mi będzie wolno wszystko robić jeśli będę „w Kościele”. Patrząc na Nycza i jego kochanki ze schizofrenią nie mam wątpliwości, że Kościół różne zasady i przykazania stosuje tylko wobec innych.

Mam nadzieję, że już wszyscy zapamiętają, co mają na myśli ludzie Kościoła, oskarżając moich znajomych metali o „gwałty” na mnie. To że nagle się ludzie w sobie szaleńczo zakochali, to nie znaczy, że się zgwałcą i że trzeba uniemożliwić im rozmawianie ze sobą. „Bo będzie grzech.” Słyszałam nawet, że mnie ktoś „zgwałcił” ze sceny, rozumiecie, nawet nie dotykając mnie. Totalna bzdura oczywiście i tylko tyle sensu jest w różnych oskarżeniach. Schizofrenicy uwielbiają ludzi unieszczęśliwiać i śledzić ich całe życie. Kościół też tak robi.

Dlatego nigdy nie przykładajcie wagi do tego, co mówią schizofrenicy z Opus Dei, czy psychopaci z Kościoła. Prawdziwy gwałt uważają za normalne współżycie w małżeństwie, bo kobiety mają cierpieć, a prawdziwa miłość jest zakazana. W tej religii kobiety odpowiadają podobno za upadek ludzkości oraz grzech pierworodny, gdy wąż podarował Ewie jabłko wiedzy. Co jest zresztą symptomatyczne dla Kościoła – wiedza jest zakazana, bo uwalnia od wpływu tych niewykształconych małp w sutannach oraz pomaga diagnozować „świętych” schizofreników.

Ale gdy już jesteśmy przy scenach z Edenu, ja się pytam, gdzie był Adam? Ten facet facet został pierwszy stworzony i podobno jest silniejszy. Moja wersja jest taka, że wystawił Ewę, żeby padła ofiarą węża i wzięła na siebie winę. I dlatego to on siedzi w Piekle, a nie Ewa.

Ale jakby nie było, mity i legendy Kościoła Rzymsko-Katolickiego nie powinny mieć wpływu na życie kobiet w Polsce. Ani bełkoty durnych schizofreniczek.

Kobiety mają prawo być szczęśliwe. Mają prawo do pełni usług ginekologicznych. Mają prawo nie bać się o swoje życie, gdy zachodzą w ciążę. Mają prawo rodzić bez bólu. Mają prawo chodzić po ulicy i nie bać się napadu schizofreników, którzy prześladują je całe życie. Mają prawo nie być przez nich zaszczuwane i zabijane.

Kobiety mają prawo wiązać się z tymi osobami, z którymi chcą się wiązać.

Nycz nie ma prawa mi tego odbierać. Nikt nie może takich rzeczy robić, żaden kościół, czy organizacja religijna. Czy też rodzinna sekta skupiona wokół „świętej” schizofreniczki.

Kobiety mają prawo żyć. Ja też.

Odpowiedzialność

Jedna z zasad, które obowiązują w kryminologii, głosi, że to zawsze osoby zdrowe psychicznie wykorzystują chore. Tak więc bardzo proszę, nie wierzcie zapewnieniom Nycza, że padł ofiarą rodziny Nowaków. Dobrze wie, że to wariaci, bo odpowiednio przesłuchany odpowiada, że absolutnie nie zamierza kierować się ich „naukami” w kwestii Kościoła, czy swojego życia, bo „się na tym nie znają”. No cóż, na moim życiu też się nie znają. A ten kościelny psychopata probował bronić się w czasie rozmowy z policyjnym profilerem właśnie zrzucając na Ryszarda odpowiedzialność i twierdząc, że w takim razie jest „ofiarą”. Rozmawiałam z Nyczem-psychopatą – oczywiście zostałam do tego zmuszona – i wiem, że wykorzystuje tę rodzinę schizofreników do niszczenia ateistów. Do tego podobne rozmowy z policjantami ten psychopata odbywał już wiele razy i cały czas wracał do tego samego i dalej mnie niszczył. Odmówił także pomocy i wyjaśniania wszystkiego w środowisku fantastów.

Ich „przepowiednie” oraz status „świętych” są mu także bardzo potrzebne do utrzymania pozycji w Kościele. Dlatego bardzo pilnuje, aby ich wszystkie „przepowiednie” się sprawdziły, a ja była nieszczęśliwa i nie mogła sobie ułożyć sobie życia tak, jak ja chcę.

Mam nadzieję, że skurwysyn się ode mnie odpierdoli w końcu. Kilka razy rozmawiał z moją mamą, nachodził w naszym mieszkaniu, tak więc wie, kim jestem. Z innymi ludźmi też rozmawiał. Wbrew faktom ręczy wszędzie za Nowaków i podtrzymuje ich urojone wersje różnych wydarzeń. A także przedstawia fałszywie Ryszarda jako „przyjaciela” mojego ojca. Pisałam już wcześniej, jak bardzo rzeczywiście ten schizofreniczny morderca był „przyjazny”. Chociaż w innych sytuacjach ten człowiek jest przedstawiny jako mój „ojciec”.

Wbrew temu, co mówi Nycz oraz jego otoczenie, mój tata nie był „gangsterem”, za to moi przyjaciele z koncertów uważali Piotra za syna gangstera, bo traktował mnie jak swoją własność i kontrolował z kim rozmawiam. Podobno to jego nastawienie to też robota Nycza, jak mi powiedziano później. No cóż, tak się kończy pozwalanie, żeby jakiś ksiądz brał udział w kształtowaniu młodzieży.

Nycz to stuprocentowy psychopatą – co oznacza też, że jest idiotą, bo wbrew mitom rozpowszechnionym przez kulturę popularną psychopaci są o wiele głupsi niż zdrowi ludzie. Został wychowany przez swojego „mistrza”, który go nauczył niszczenia ludzi. Tylko takie „formowanie” na księdza od najmłodszego wieku gwarantuje szybką ścieżkę awansu w Kościele. A Nycz zawsze awansował bardzo szybko. Oczywiście jest chroniony przez polityków i nic mu nie można zrobić w obecnym klimacie politycznym, ale znacie moją opinię o nim.

Jest też fanatykiem, ale to jest zła bardzo zła wiadomość dla niego, bo fanatyzm jest w oczach kryminologa wadą charakteru, a wady charakteru „leczy” się więzieniem. Z tym nie należy na to liczyć w teokratycznej Polsce, którą kler już zniszczył do reszty.

W pewnym momencie moi przyjaciele oraz rodzina postawiła mnie na nogi w takim stopniu, że już odzyskałam pamięć, niestety Kościół i jego schizofrenicy zaatakowali mnie ponownie, znowu wytwarzając u mnie fałszywe przekonania oraz doprowadzając do całkowitej amnezji. Brał w tym udział Nycz i zagroziłam mu, że opiszę wszystko na blogu. Policyjny profiler mnie do tego zachęcił.

Nycz z cała bezczelnością odpowiedział na moje zapewnienia, że wszyscy się dowiedzą o jego roli w niszczeniu mojej psychiki oraz życia, że jeden blog nic nie znaczy, bo i tak nikt go nie będzie czytał. Jest to możliwe, że nikt nie będzie tego czytał, ale jest to miejsce w internecie, gdzie zgromadziłam swoje wspomnienia, a także dokumenty, które wskazują, co z opowieści Nowaków oraz Nycza jest kłamstwem o mnie. I mogę tutaj odesłać kolejnych przekupionych psychiatrów, jeśli Nycz ich na mnie naśle, żeby zobaczyli, że praktycznie nic z tych opowieści nie jest prawdą.

No cóż, schizofrenicy tak samo jak Nycz, bardzo chcą doprowadzić do tego, żeby rzeczywistość zgadzała się z tym, co schizofrenikom mówi „głos Boga”, ale kurwa nie kosztem mojego życia. Nie będę niewolnicą Opus Dei, jak te biedne ofiary współczesnego niewolnictwa, które się wypowiadały w programie dokumentalnym HBO. Psycholodzy wiedzą w jaki sposób przerabia się człowieka na niewolnika., który boi się komukolwiek postawić. Walczę z tym całe życie i będę żyć jak ja chcę, a nie Kościół. Mam szczerą nadzieję, że ambicje Nycza naprawdę skończą się na tym kapeluszu kardynała. Nie zamierzam, kurwa, potwierdzać urojeń Nowaków, żeby mógł zostać papieżem. I nie zamierzam bywać w środowisku, gdzie grasuje Nycz i jego Opus Dei. Wystarczy mi już napadów na mnie za to, że napisałam zbyt satanistyczny tekst. Wolę nie pisać.

Byłam w Chinach – są na blogu zdjęcia moich chińskich wiz. Jestem panną – jest na blogu zaświadczenie, że jestem panną. Nie jestem religijna i nigdy nie byłam – jest na blogu moja apostazja. Jestem córką Mariana Wieczorka i noszę panieńskie nazwisko, a nie po mężu, co więcej schizofrenik Roman nie ma na nazwisko „Wieczorek”, tak samo Renata nie nazywa się Małgorzata Wieczorek.

Po swoich różnych przejściach uważam instytucję małżeństwa za przestarzały wynalazek patriarchatu. Nie potrzebuję tego rodzaju „zabezpieczenia”, które bardzo może ograniczyć moją wolność osobistą.

I na tym na razie zakończę.

Ale zobaczymy, czy rzeczywiście nikt nie będzie tego czytał.

Przepowiednia

Jedna z „przepowiedni” moich schizofrenicznych koleżanek z podstawówki, które prześladują mnie od tamtego czasu i nigdy nie były moimi przyjaciółkami, opowiada o moim małżeństwie z Adamem, ale w starszym wieku.

Bardzo tym jest zainteresowany Nycz, bo potrzebuje tych schizofreniczek, aby awansować w Kościele, a bardzo chce zostać papieżem. Według Katechizmu osoby, które reszta świata uważa za schizofreników, Kościół namaszcza na świętych, którzy mają prawo się rządzić.

Nie byłoby problemu, gdyby tylko Kościół ograniczał się do zapisywania i weryfikowania takich przepowiedni. Niestety ludzie Kościoła uważają (albo tylko tak cynicznie twierdzą), że rzeczywiście przemawia przez chorych psychicznie Bóg i że świat powinien dostosować się do życzeń schizofreników. Zbiega to się z se schizofrenicznymi potrzebami takich chorych, którzy próbują usunąć dysonans pomiędzy tym, co sobie uroili, a tym jak rzeczywiście wygląda świat.

Wiele z tak zwanych przepowiedni moich dawnych koleżanek opiera się na przepowiedzeniu śmierci osób, które zaszczuły razem z rodziną ze skutkiem śmiertelnym. Poza tym mają na koncie wywoływanie różnych sytuacji i zmuszanie ludzi do konkretnych zachowań za pomocą terroru. Człowiek poddany terrorowi może nie zapiąć pasów lub machinalnie wjechać na drzewo, nie do końca wiedząc, co robi. Wcale nie jest tak trudno to osiągnąć. Tak samo nie jest trudno kogoś torturami psychicznymi zmusić do samobójstwa. Nie odkrywam tutaj czegoś nowego, wszystkie takie mechanizmy są dobrze opisane w podręcznikach psychologii.

Schizofrenicy są złośliwi. Pisałam już o tym, jak przypisują sobie wszystko, czym można się chwalić, zwalając swoje złe uczynki na inne osoby. Lubią udawać ludzi, którymi nie są, a potem zaszczuwać pierwowzór. Jest to coś, czego padłam ofiarą. Nigdy żadna z tych pań nie była moją przyjaciółką, wszystkie ich rewelacje pochodzą z ich urojeń.

Przerażające jest, że taka osoba jak Nycz serio powtarza, że jego „świeci” (czyli schizofrenicy) są Kościołowi niezbędni, bo ludzie Kościoła nie mają innego sposobu, aby „dowiadywać się” kim są osoby, na których temat chcieliby zebrać informacje. Po pierwsze nie potrzebują zbierać informacji, bo nie są do tego powołaną jednostką wywiadu czy Policji. Po drugie, jeśli chcą coś wiedzieć, to mogą zapytać, a nie liczyć, że chorzy psychicznie cokolwiek im powiedzą wartościowego. Nie wierzę, że dorosły człowiek jest aż tak głupi, żeby zasięgać języka u schizofreników.

Moje koleżanki opowiedziały ludziom Kościoła takie bzdury o mnie i o mojej rodzinie, że do tej pory się śmieję. Oczywiście Nycz oraz sama moje dawne koleżanki milczą, gdy rozmawiają z kimś, kto rzeczywiście spotkał moich rodziców. Podejrzewam, że Nycz nimi odpowiednio manipuluje i instruuje. Ale nie do śmiechu mi było, gdy Nycz oraz jego schizofrenicy przypuścili na mnie ponowny atak, żeby zmusić mnie do przyznania, że cokolwiek w ich urojeniach jest prawdziwe. Nycz ma ten problem, że żeby zostać papieżem musi mieć jakieś „beatyfikacje” „żyjących świętych” czy też potwierdzenie ich „cudów”. Zdaje się, że przy tej „beatyfikacji” są przesłuchiwani ludzie i stąd był napad na mnie, terror oraz pranie mózgu. Ale cóż, i tak nie potwierdzę ich bełkotu i steku bzdur. Nieważne czym mnie próbowali przekupić i co zagrozili mi odebrać. Pierdolę karierę pisarską i tak nie będę pisać mniej satanistycznych tekstów, żeby zadowolić Nycza, bo takie było jego żądanie.

Nie, nie byłam prostytutką, żadna schizofreniczka mnie nie „nawróciła”, żaden metal mnie nie zgwałcił i tak dalej. Nie chcę mi się wymieniać. Za to wiem, że z radością wybrały mnie na swoją ofiarę, żeby tak jak Ryszard zostać „świętymi” – bo wtedy nic nie muszą robić i mają kasy w bród. OK, ich wybór, ale wolałbym, że mnie do tego nie mieszały.

Problem jednak w tym, że tacy schizofrenicy jak rodzina mojej koleżanek z podstawówki, w zamian za te pieniądze i ochronę Kościoła, służą klerowi jako terroryści i egzekutorzy, bo polubili zaszczuwanie ludzi, aż do ich śmierci lub niszczenie im życia. Wystarczy komuś z Kościoła podpaść i pyta swoich schizofreników (aka „świętych”), co „wiedzą” o podpadniętej osobie. Mnie to spotkało i moją rodzinę. Oczywistym jest, że schizofrenicy po zdobyciu odrobiny informacji nawet od zakonnicy lub księdza ruszają ze swoimi obelżywymi urojeniami i zaczynają taką osobę atakować. Podobny schemat spotyka się w odpowiednim podręczniku pod nazwą „zemsta księdza”. I tak, to forma zemsty za pyskowanie ludziom Kościoła. Ja przeżyłam, ale kolega mojego siostrzeńca został zmuszony do skoku z dachu, tak został zniszczony psychicznie przez terror, wydawało mu się pewnie w tamtym momencie, że to tylko to rozwiąże jego problemy.

Jedna z „przepowiedni”, która bardzo bardzo kręci Nycza, a którą bardzo przejęły się osoby, których nie dotyczy, jest oparta na moim wyrażonym na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przekonaniu, że w życiu nie wyjdę za Adama, chociaż cały czas z mną chodził jako dziecko, bo uważam go za głupiego, a do tego jest nosicielem genów pewnej choroby. Oczywiście w złośliwym umyśle schizofreniczki. pojawiło się przekonanie, że bardzo fajnie będzie mnie do tego zmusić. Znaczy się, takie osoby faktycznie przeżywają swoje urojenia, że „wieszczą”, ale jednocześnie robią wszystko, żeby doprowadzić tego, aby rzeczywistość dorównała ich urojeniom i „przepowiedniom”. No niestety, to też jest coś, co zostało dobrze opisane w podręcznikach.

Tak samo mnie nie dziwi Nycz, który terroryzuje ludzi, aby wydobyć „prawdę” – czyli zmusić ludzi do powiedzenia dokładnie tego samego, co uroiły sobie jego schizofreniczki. Takie zachowanie jest karalne (ale też dobrze opisane w podręcznikach), bo łączy się z bardzo dużą traumą i szkodami dla psychiki. Ale nie tylko Nycz się tak zachowywał ze zdrowych ludzi w fandomie. Wszyscy wiedzą na kogo patrzę.

Rodzice Adama byli przekonani, że kocham się z nim do szaleństwa, ale z jakiś powodów o tym pamiętam. Razem z innymi osobami ruszyli do wypełniania przepowiedni schizofreniczki. Czyli sabotowali mi wszystkie moje potencjalne związki, a potem ruszało zaszczucie mnie przez schizofreników, żeby dopilnować, aby wydarzenia zgadzały się z tym, co przepowiedziały. W innych moich sprawach ta schizofreniczna rodzina oraz Nycz równie sprawnie wszystkimi manipulowały.

I znowu jest to coś opisanego doskonale w podręcznika psychologii i znane profilerom. Jak zawsze mówię niedoinformowanym „to są typowe jazdy schizofreniczek i nie należy się ekscytować tym, co te panie i Nycz mówią na mój temat”. Osoby, które dały się im podpuścić, zniszczyły mi życie, zniszczyły mi karierę pisarską, a także muzyczną i tylko tej drugiej mi żal. Życia, jakie mogłam mieć, też mi żal.

A ja i tak nie wyjdę za mąż, bo za bardzo cenię sobie moją osobistą wolność. Zbyt dużą mam traumę po kontrolującym mnie Piotrze, który uniemożliwiał mi rozmawianie, z kim tylko chcę przed koncertami. Wszystkich blondynów tępił, ale Breta wyjątkowo, bo bardzo energicznie flirtowaliśmy w czasie próby dźwięku przed koncertem Poison, wydzierając się na całą Progresję, bo muzycy stali na scenie, a ja niedaleko konsoli. To, że się znamy, nigdy nie było tajemnicą dla metali z mojego pokolenia. Tak samo wszyscy wiedzieli, że przed koncertami regularnie męczyłam technicznego z Progresji, żeby ustawił dźwięk tak, żeby wszystko było ok. Czasami to jednak była wina muzyków i trzeba ich było zmusić, aby poprawnie powkładali wtyczki. Trzeba je dopchnąć do końca.

I absolutnie nie jestem gotowa nikomu przysięgać, że chcę z nim spędzić resztę życia.

I zdecydowanie nie dziękuję ludziom, którzy zniszczyli mi życie, bo uważali, że lepiej wiedzą ode mnie, co się dzieje i z kim powinnam być. I najważniejsze, co powinnam robić zawodowo.

Just fuck off!

Prawa człowieka

Całe moje życie przebiega pod hasłem walki o moje prawa człowieka. A walczę z Kościołem Rzymsko-Katolickim, bo chce żyć jak ja chcę i opieram się próbom zmuszenia mnie, żebym żyła i mówiła to, co Kościół i Nycz uważa, za „prawdę” o mnie. Bo niby, rozumiecie, pewna dosyć losowa schizofreniczka wie, jaka „powinnam być”, bo jej to „Bóg powiedział”. I dlatego Kościół w postaci Nycza oraz kilku innych debili postanowiło mnie złamać i zbić do głowy, co powinnam myślec, mówić i robić.

Niestety wszystko, co mnie Nycz o mnie mówi, pochodzi z urojeń jego schizofreniczek, które nazywa „świętymi”. Nic nie jest prawdą. Schizofrenicy oraz Kościół próbowali terrorem, praniem mózgu i zastraszaniem zrobić ze mnie swoją marionetkę, żeby udowodnić, że wszystko, co te chore psychicznie panie mówią jest „wiedzą, która pochodzi od Boga”.

No co ja mogę powiedzieć? Ani jeden fakt nie zgadza się z tym, co twierdzą te panie o mnie. A wszystkie ich „przepowiednie” polegają na „przepowiadaniu” czegoś, co same urzeczywistniają przy pomocy innych osób z ich schizofrenicznego gangu.

Za to cały Kościół Rzymsko-Katolicki jest na ich usługi, bo nigdy tej organizacji nie interesuje, ani nie interesowała prawda. I zawsze sprzedają kłamstwa wciskane ludziom.

Czas skończyć z dominacją w polityce organizacji, która na piedestale stawia schizofreników i nazywa ich (co znajduje się w Katechizmie Kościoła Rzymsko-Katolickiego) „świętymi”.

A ja jestem luteranką tylko w jednej kwestii. Zgadzam się z Lutrem, jeśli chodzi o zakaz kultu świętych. Podejrzewam, że musiał się z jakąś „świętą” schizofreniczką nieźle ściąć. Ale chyba nigdy się nie dowiemy, co dokładnie wtedy się stało.

Dość wciskania ludziom kitu!!!

Anuszka już rozlała olej! :-)))

Biskup Rzymu

Kościołem Rzymsko-Katolickim rządzi Opus Dei, a Opus Dei rządzą chronieni przez tę organizację schizofrenicy. Zgodnie z Katechizmem tego Kościoła istnieją ludzie, którzy „słyszą głos Boga” w głowie, aka „święci”. Wiecie, na tej zasadzie na jakiej Abraham usłyszał głos nakazujący mu zaszlachtować na szczycie góry swojego syna Izaaka. Z punktu widzenia psychiatrii ten człowiek był schizofrenikiem, ale dla Kościoła był modelowym świętym. Jest to przerażające, bo jego zachowanie jest modelowym zachowaniem schizofrenika, który zabija dziecko, które nie „słyszy głosu Boga”, czyli jest zdrowe psychicznie. Moja koleżanka z podstawówki po tym, gdy odratowano utopioną przez nią córeczkę i tak ją zabiła, bo sąd jej ją oddał. Zabiła też swoje kolejne dziecko. Ma nadal dwoje dzieci, ale te – zresztą zgodnie z prawem Mendla – są również schizofrenikami. Urodziła w sumie czwórkę dzieci. Jej kuzynka postępowała podobnie. Nie miała oporów, żeby mi o tym opowiedzieć.

Moje schizofreniczne koleżanki z podstawówki dla Nycza są święte i dzięki ich towarzystwu oraz dzięki ich „wskazówkom” oraz „przepowiedniom” awansował tak wysoko, jak chciał. Znaczy się nie spełnił jeszcze swojej ambicji zostania papieżem, więc zamierza nadal wykorzystywać swoje schizofreniczki, bo tylko one mogą mu to umożliwić w jego zabobonnej organizacji.

W podręczniku profilera dotyczącym Kościoła jest ostrzeżenie, że wszyscy biskupi to psychopaci. Zgadza się to z moim doświadczeniem. Całe moje życie – chociaż jestem ateistką od dziecka – przebiega pod dyktando Opus Dei oraz Nycza, którzy sterują wszystkimi wydarzeniami terrorem oraz intrygami. Absolutnie nie były potrzebne mi ich „interwencje”. Nycz koniecznie chce udowodnić, że urojenia i przepowiednie jego kurewek są prawdziwe, bo „pochodzą od Boga”. Niestety jedną z ich „przepowiedni” jest, że wyjdę za Adama, gdy już będę starsza. Był to powód dlaczego swoimi intrygami i kłamstwami uniemożliwił mi wyjście za mąż wcześniej. Więc muszę tego psychopatę rozczarować, bo nie zamierzam wychodzić za Adama. Jeszcze gdy był dzieckiem, powiedziałam, że go nigdy nie zechcę. Oczywiście złośliwe schizofreniczki postawnowiły zrobić mi na złość i mnie do tego zmusić. Byłam terrorem przekonywana, że Adama „kocham” i podobnie byli przekonani jego rodzice oraz Andrzej. Więc nie, niż z tego nie było prawdą. I nikt nie powinien być ode mnie odganiany i przekonywany, że nie może liczyć na związek ze mną, tylko dlatego, ze moje postępowanie nie zgadza się z „przepowiednią” schizoreniczek lub ich „wiedzą” o mnie, która pochodzi dokładnie z ich dupy.

I nie zamierzam mieć adoptowanych dzieci, bo próbują mnie te schizofreniczki przedstawiać, jako „ciocię” ich dzieci. Nie chcę ich adoptować. Ani żadnych innych dzieci. Nie będę mieć dzieci właśnie w ogóle z powodu „opieki” Nycza oraz jego schizofreników nade mną. Chyba, że jakiś cudem (hehehe) stanie się to pomocą zastępczej matki, bo nadal w ciele mam swoje jajniki z komórkami jajowymi. Z tym, że – mówiąc hipotetycznie – absolutnie nie zamierzam prosić Adama, żeby został dawcą spermy. Niestety wiem, że jest nosicielem wczesnej postaci raka. I nie chcę dla dzieci takiego obciążenia. Nigdy nie chciałam. Ale mogę się z Adamem przyjaźnić i współpracować. Szczególnie w sprawie zajebania Kościoła i PiSu w „podzięce” za to co mi zrobili.

Nie zamierzam być marionetką w spektaklu, który ma umożliwić Nyczowi zostanie papieżem. Nycz jest przekonany, że przy „tak silnych świętych” przepowiadających, że zostanie biskupem Rzymu, każdy urzędujący papież – szczególnie jego przyjaciel Prevost – dla niego ustąpi ze stanowiska. Tak się robi w Kościele karierę.

Co ja mogę powiedzieć? Występuję z kontr przepowiednią – pan Nycz w życiu nie dostąpi zaszczytu, o jakim marzy od zawsze i nie zostanie papieżem. Wiem, że z całym jadem i psychopatią dąży do tego od końca lat osiemdziesiątych, niszcząc kogo się da po drodze, bo nie chce pozwolić, żeby świat się dowiedział, że nic z tego co twierdzą jego schizofreniczki (aka „święte”) nie jest prawdą.

Te panie to po prostu wredne, zjebane schizofreniczki, które się napawają swoją bezkarnością i tym, jak łatwo im przychodzi mordowanie ludzi. Nie ma w nich nic więcej. I znowu podręczniki profilera doskonale takie panie opisują. I wiem, że niszczenie ludzi i doprowadzanie ich do samobójstwa przynosi takim zjebanych kurwom wręcz organiczną rozkosz. O ile się orientuję, te ich udane „przepowiednie” dotyczyły właśnie zniszczonych przez nich ludzi. No, ale co ja mogę powiedzieć? Takie mordowanie ludzi to też coś wprost z podręcznika profilera.

W życiu nie były nie były moimi przyjaciółkami. Zamierzam robić to, co ja chcę, a nie umożliwiać im zaliczenie kolejnej „przepowiedni”, do której „wypełnienia” doprowadziły swoimi intrygami oraz niszczeniem mnie oraz innych ludzi przy pomocy Nycza.

Mam moralny obowiązek walczyć o to, aby świat się dowiedział prawdy o tym, co się wydarzyło.

Zniszczył mnie Kościół, a nie moi przyjaciele metale.

Seks w wielkim mieście

Chwilami zastanawiam się, czy nie zdawać mojego bloga, posługując się popularnych serialem, „Seks w wielkim mieście”, ale po prawdzie seksu tu tyle, co kot napłakał. No, może trochę więcej się działo na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy byłam z Piotrem, a potem z Michałem, ale poza tym to kicha. Za to dużo różnych komplikacji sercowych, których nie życzę nikomu. Bywa.

Anyway, I will keep you posted. Mam nadzieję, że będę miała więcej do opisywania.

Fetysz

Według rodzinnych opowieści, gdy miałam kilka lat podsunęłam się do telewizora, bo zobaczyłam długowłosego blond aktora i z całym zachwytem oświadczyłam, że jest to najpiękniejszy mężczyzna świata i że kiedyś z kimś takim się ożenię (sic!).

Nie wiem, kim był ten aktor, ale wiem, że właśnie w taki sposób tworzą się fetysze, właśnie na podstawie dziecięcych fascynacji. Mam ten fetysz, jestem jego świadoma i wiem, że nikt z mojej rodziny nie uwierzy w jakąkolwiek moją fascynację brunetem (nieważne, co bredzi jakiś schizofrenik-brunet twierdzący, że jest moim mężem), za to wszyscy pamiętają tabuny kręcących się wokół mnie blondynów, którzy po kolei byli przedstawiani rodzicom.

Mam swoje upodobania i nie zamierzam za nie przepraszać, bo to moje życie i moje prywatne sprawy. A życie jest za krótkie, żeby przejmować się tym, co ludzie myślą.

Kłamstewka, kłamstewka

Czas opisać kłamstwa Nycza, czyli to co mi do reszty zniszczyło życie.

Oprócz tego, że wmówił rodzicom pewnego polskiego gitarzysty, że ma być nowym liderem pewnego norweskiego zespołu, co oczywiście było wymysłem Nycza, bo chciał mnie wykopać z zespołu, to postanowił również do reszty na mnie zemścić za to, że nie potwierdziłam słów jego schizofrenicznego gangu.

Wymyślił sobie, że jednak umożliwi działanie Ryszarda i innych schizofreników na terenie mojej pracy. Okłamał Rektora, że są to moi bliscy (chociaż dobrze wie, że nie). Kolejnym kłamstwem było, że działa w porozumieniu z Policją oraz profilerem. Ryszard miał być niezwykle utytułowanym psychoterapeutą i bardzo „bliską” dla mnie osobą (znaczy się można tak powiedzieć, jeśli nieznany morderca jest ofierze bliski – no w pewnym sensie jest, bo coś ich połączyło). Tylko że żaden z niego psychoterapeuta – przyznał mi się, że nie skończył nawet podstawówki, bo musiał się przenieść do szkoły specjalnej. Mam dosyć już tego prześladującego mnie schizofrenika oraz Nycza.

To, co nastąpiło później, do reszty zniszczyło mi życie i kosztuje co najmniej piętnaście lat życia i nadal zegar bije. Są to lata, których nikt mi nie odda, szczególnie że był to ostatni moment w życiu, w którym mogłam ułożyć sobie życie i urodzić chociaż jedno dziecko. W tym mi jeszcze przeszkodziło to, że Nycz postanowił okłamywać wszystkich i wmawiać im, jak bardzo jestem zakochana w Adamie. Więc, nie, nie jestem. Za mało go na to znam. Przy Michale bardzo długo mówiłam, że to tylko seks, zanim stwierdziłam, że wolę go od Piotra. A i tak wcale nie chciałam wychodzić od razu za mąż. Zmuszanie mnie do takiego związku na cito też mi zaszkodziło.

Jestem za stara, żeby – nawet gdybym mogła mieć dzieci – bawić się w pieluchy i wiem, że terapię takich osób jak ja prowadzi się w inny sposób. Przede wszystkim po tym, co mnie spotkało, mam prawo już tylko bawić się w życiu. Bez żadnych więzów i obarczenia zachowywać się jak dwudziestolatka. To naprawdę nie jest czas w życiu, kiedy się wychowuje dzieci. To jest czas na ponowną zabawę. Zniszczono mi dzieciństwo, bardzo dużą część młodości, większość wieku średniego. Mam prawo robić to, co chcę. Nikt nie może podejmować za mnie żadnych decyzji, tym bardziej że amnezja nie oznacza, że ktoś dokonuje złych wyborów – emocje nie kłamią. No chyba, że ktoś został jak ja zastraszony i sterroryzowany, więc bał się komuś podać numeru telefonu, jak mi się już kilka razy przydarzyło.

Jedyne co tutaj nastąpiło z woli Nycza, to niekończący się festiwal prania mózgu i wmawiania mi nieprawdy. Przez lata uwalniałam się od wmówionych mi przez schizofreników bzdur. To też jest czas, którego mi nikt nie odda. Niestety potrzeba czasu, żeby wmówione fałszywe wspomnienia i przekonania ulotniły się z mózgu. Nadal jestem tylko cieniem siebie i nie wyszłam z traumy.

Mam dosyć środowiska i ludzi, którzy uważają, że z powodu amnezji mogą traktować mnie bez szacunku i za mnie decydować z kim mam być i co mam robić. Nie kocham Adama. Nie wiem nawet czy go lubię. Zawsze , jak się okazało w pewnym momencie, tylko się przyjaźniliśmy.

Nikt mi nie odda życia mogłam mieć, gdyby Andrzej nie postanowił okłamać Breta, aby mnie w ten sposób uwolnić od niego. Bo lepiej wiedział z kim powinnam być. Uważam, że Adam lepiej by wyszedł, gdybym ja była wyszła za kogoś innego, a on w końcu hajtnął się z kimś innym.

Kilku innych wersji mojego życia też mi nikt nie odda. Mam dosyć już bycia zabawką narcyzów, psychopatów oraz schizofreników. Dlatego znikam z fandomu na zawsze. Jakby co to ludzie wiedzą, gdzie mnie znaleźć – na tym blogu też jest kontakt do mnie.

Zamierzam się nie poddać i nie robić rzeczy, które wymyślili sobie psychopaci, że mam robić. Nie jestem ich zabawką, ani marionetką. Jest ze mną tak źle, że najpierw muszę sobie odbudować sferę związaną z pracą zawodową. Czyli robić sobie grounding polegający na koncentracji na tym, za co mi płacą. Mogę najwyżej rozmawiać o zmianie pracy i nowych związanych z nią planach. Ale nie jestem w stanie rozmawiać o romansach. Odmawiam, nie jestem emocjonalnie dostępna w tej kwestii. Nie po tym, gdy mi zniszczono wszystko po dziesięć razy, łącznie z zabiciem kogoś, w kim już zaczęłam się zakochiwać.

Doliczyłam się już trzech martwych wielbicieli/byłych. Mam dosyć. Nie jestem dostępna emocjonalnie.

Piszę ten blog między innym po to, aby radosny kutas okłamujący wszystkich na temat moich uczuć i z kim „muszę” być, dowiedział się jak mnie skrzywdził, a także aby nikt mu już w nic uwierzył. Nic co o mnie mówi i sądzi, nie jest prawdą.

Znaczy się, pewnie mu już nic nie zostało do zniszczenia w moim życiu, bo prawie już życia nie mam. Ale może się okazać, że go nie doceniłam. Więc pewnie się lepiej zabezpieczyć. I właśnie takim zabezpieczeniem jest mój blog.

Będę robić tylko to, co mnie bawi. A nie bawi mnie obecnie pisanie. Niszczenie mnie za to, że chciałam być wokalistką black metalową, podczas gdy zdaniem Andrzeja powinnam pisać, nie miało sensu w momencie, gdy schizofrenicy, których nazywał fałszywie moimi przyjaciółmi, opętali cały fandom swoimi urojeniami na mój temat i robili wszystko, żeby mnie zniszczyć psychicznie i uniemożliwić karierę. Napady na mnie po wygranym konkursie tylko mnie upewniły, że pisanie to był zły wybór.

Wróciłam do pisania i wygrałam konkurs, tylko dlatego że Piotr nie chciał, żebym rezygnowała. Ale on już nie żyje, a ja zostałam za ten tekst zaatakowana przez Nycza oraz jego schizofreników tak bestialsko, że lepiej by było, żebym nic wtedy nie napisała. Najlepiej wariatom o sobie nie przypominać i ich unikać.

Pisanie jako kariera nie miało sensu, tylko black metal miał. Naprawdę potrafię po kontaktach z kościelnymi schizofrenikami bardzo malowniczo warczeć, bo nadal mnie wkurwiają. Tą drogą powinnam była pójść. Tylko to się komuś nie spodobało. Ta osoba nie miała prawa za mnie wybierać i razem z Nyczem ręczyć za schizofreników z Opus Dei. Nie miała prawa razem z nimi mnie zastraszać i robić prania mózgu. Ale cieszę się, wracając do starej kłótni, że to ja miałam rację. Mówiłam Andrzejowi, że to właśnie tak się skończy.

Mam nadzieję, że już nigdy go nie zobaczę. I niech nie liczy, że mu ludzie z Opus Dei chociaż jedno słowo prawdy o mnie powiedzieli. Ale proszę bardzo, niech się dalej tylko z nimi przyjaźni.

Jest szansa, że pierwszy raz w życiu będę mieć spokój.

Jak już wspomniałam, pisanie nie jest zabawne. A na pewno nie w tym klimacie i nie w tym fandomie.

Diagnoza według Opus Dei

Czytelnicy mojego bloga znają już moją diagnozę, która została potwierdzona przez biegłych sądowych. Czyli po atakach Opus Dei na mnie, torturach psychicznych i gwałtach, praniem mózgu, doprowadzono do amnezji i wytworzono u mnie fałszywą osobowość, która nie pamiętała podstawowych faktów z własnej biografii, za to miała, zmuszona terrorem, potwierdzić słowa schizofreniczek. Opus Dei i rodzina Nowaków dążyła do tego, żeby moja osobowość zgadzała się jeden do jednego z tym, co opowiedziały ludziom z Kościoła schizofreniczki z mojej podstawówki. Niestety Kościół ma zwyczaj uważać schizofreników za osoby, które mają „kontakt” z Bogiem, który odzywa się w ich mózgach i instruuje ich, co powinni inni ludzie robić. Jeśli mi nie wierzycie, to zerknijcie do Katechizmu Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Niestety dla reszty świata te osoby są po prostu chore psychicznie.

Czyli, jak to zwykle w Kościele, wszystko jest całkowicie na odwrót. Według nich nigdy nie byłam metalową, nigdy nie śpiewałam w żadnym zespole, słoń mi na ucho nadepnął, nigdy nie nauczyłam się pływać i nie poznałam różnych ciekawych ludzi. Również nie potrafię pisać. Nie wiem, jak to pogodzić z żądaniami schizofreniczek, żebym pisała za nie, ale nie spodziewajmy się u chorych psychicznie poprawnych ciągów przyczyna-skutek. W ten sposób właśnie diagnozuje się chorych, że patrzy się, czy prawidłowo formułują wnioski. A nie, czy komuś się podoba, co mówię o sobie.

Wersja Opus Dei oparta na bełkocie schizofreniczek (aka „świętych”) zakłada, że moja prawdziwa osobowość to nawrócona córka Żyda oraz niewykształconej prostytutki, która też się kurwiła, ale pod wpływem swoich koleżanek się nawróciła i obiecała służyć Kościołowi, znaczy się tym schizofreniczkom jako niewolnicza służka.

Wszystko to zawarły w liście do Dyrektora Opus Dei. A Opus Dei obecnie oprócz rodziny Nowków także w osobie Nycza dąży do tego, żeby ta nieprawdziwa wersja została przyjęta przez wszystkich. A przede wszystkim przeze mnie. Próby nakłonienia mnie do prostytucji miały niby „przypomnieć mi”, że byłam wiejską prostytutką i dokonałam aborcji.

Do tego mój ojciec, Żyd, miał być brunetem, a matka blondynką. Gdzieś na blogu jest zdjęcie moich rodziców ze ślubu, można sprawdzić, że jest całkowicie na odwrót.

A więc oparta na bełkocie schizofreniczek „diagnoza” Opus Dei, którą sprzedali wielu psychiatrom, czy psychoterapeutom, którzy mnie nękali, zakłada, że moja prawdziwa osobowość to była tępa, niewykształcona wiejska dziwka sprzedajna, która tylko dzięki Nowakom podniosła się upadku moralnego i stała się maniacko religijna (hahahaha), więc zaczęła całować ich po stopach. Dla odmiany moja metalowa persona to niby efekt gwałtów i prania mózgu przez metali. Stąd też zaszczuwanie Adama i oskarżanie go o gwałt. Oczywistym jest, że ktoś inny mnie zgwałcił, a moja prawdziwa osobowość to właśnie ta wredna metalowa wiedźma Wicca, poganka i wróg Chrystusa oraz Kościoła. Która przypadkiem lubi też glam metal.

To nie jest prawda, że tylko dzięki Nowakom skończyłam studia. Wręcz przeciwnie zakłócali moje studia i wmawiali, że nie wolno mi studiować. Nadal krążą gdzieś po świecie wmawiając ludziom swoją wersję i próbując świat dostosować do swoich marzeń i urojeń.

Dzięki swoim kłamliwym (i właśnie przez te ich akcje znienawidziłam Kościół) opowieściom i zapewnieniom o moim nawróceniu, ci schizofrenicy natrafili na żyję złota. Kolejne pokolenie zapewniło sobie status świętych krów w Kościele i obietnicę, że będą świętymi. Opowieści o towarzyszących biskupowi (obecnie już kardynałowi zapewne, bo czytałam gdzieś opowieści o naciągającym awansie) świętych i ich cudach, zapewniają z kolei szybkie, a niezasłużone awanse. Schizofrenicy z mojej podstawówki nauczyli się, że Kościół ich rozpieszcza, sypie grubo kasą, do tego zabobonni wierni też ich utrzymują. Nie dziwcie się więc, że udają ludzi z wyższych sfer. Przewróciło im to wszystko w głowie.

Zdaniem Nycz powinnam schizofrenikom dać wszystko, czego tylko zapragną. Całkowicie się na to nie zgadzam. Nie oddam im mojego mieszkania, nie potwierdzę nic z ich opowieści. Jeśli moja mama kiedykolwiek im coś dała, to tylko dlatego że nakłamały, że się przyjaźnimy i odgrywały sceny strasznie biednych, którym obiecałam pomoc. Najlepiej, żeby nigdy z nimi nie rozmawiała. Nie zorientowałam się na czas w pewnym momencie, o kim moja matka mówi, jako o moich przyjaciółkach. A obrabiały mi tyłek nieźle przed nią, kłamiąc przy tym, ile się tylko da. WIększość zawodowych oszustów to schizofrenicy, nie tylko prostytucją się parają.

Byłam świadkiem rozmowy policyjnego profilera z Nyczem (i to była powtórka z lat dziewięćdziesiątych) i wiem, że nawet doświadczony policjant się załamał jego demoralizacją i uporem, że jednak doprowadzi do tego, że potwierdzę opowieści o cudach jego kurew. Tak, dokładnie, sypia z nimi i daje im za to kasę. Mnie też chciał zaproponować takie warunki, ale nie po to się uczyłam, żeby się kurwić i niszczyć ludzi dla Opus Dei. Moim koleżankom też radziłam w podstawówce raczej się uczyć, a nie być dziecięcymi prostytutkami. Schizofrenię też radziłam im leczyć.

Przy okazji – to że jakiś metal kocha się we mnie od dzieciństwa, nie znaczy że z nim sypiałam, gdy był dzieckiem. Nie jestem ani schizofreniczną kurwą, ani pedofilem z kleru, żeby takie rzeczy robić. Ludzie potrafią zakochać się bez łóżka i dopiero zakochani zaczynają ze sobą sypiać. Bardzo rzadko zdarza się szaleńcza miłość, kiedy ludzie bardzo szybko lądują w łóżku.

Podsumujmy – to że jestem metalem to moja prawdziwa osobowość. A to że podobno miałam marzyć o karierze kościelnej to schizofrenia moich koleżanek. Szkoda, że ludzie dali się na to nabrać i postanowi się dołączyć do zniszczenie mi wszystkiego, byle tylko schizofrenicy byli syci i zachwyceni rozjebaniem kogoś, komu przypatrywali się zawsze z zawiścią, a Nycz mógł awansować.

Nic innego tutaj się nie działo. Oprócz jeszcze programowego dla Opus Dei niszczenia ludzi ze świata fantastyki oraz metali. Można to podsumować tak – same old, same old, move along, nothing to see here!!!

Tak więc powtórzę, fuck off!!!

Spierdalać, ale to już!!! Nie chcę mieć z Opus Dei nic wspólnego. Z wieloma osobami z fandomu także mnie nic nie łączy i nie chcę ich oglądać.