Archiwum kategorii: Różne

Prawa człowieka

Całe moje życie przebiega pod hasłem walki o moje prawa człowieka. A walczę z Kościołem Rzymsko-Katolickim, bo chce żyć jak ja chcę i opieram się próbom zmuszenia mnie, żebym żyła i mówiła to, co Kościół i Nycz uważa, za „prawdę” o mnie. Bo niby, rozumiecie, pewna dosyć losowa schizofreniczka wie, jaka „powinnam być”, bo jej to „Bóg powiedział”. I dlatego Kościół w postaci Nycza oraz kilku innych debili postanowiło mnie złamać i zbić do głowy, co powinnam myślec, mówić i robić.

Niestety wszystko, co mnie Nycz o mnie mówi, pochodzi z urojeń jego schizofreniczek, które nazywa „świętymi”. Nic nie jest prawdą. Schizofrenicy oraz Kościół próbowali terrorem, praniem mózgu i zastraszaniem zrobić ze mnie swoją marionetkę, żeby udowodnić, że wszystko, co te chore psychicznie panie mówią jest „wiedzą, która pochodzi od Boga”.

No co ja mogę powiedzieć? Ani jeden fakt nie zgadza się z tym, co twierdzą te panie o mnie. A wszystkie ich „przepowiednie” polegają na „przepowiadaniu” czegoś, co same urzeczywistniają przy pomocy innych osób z ich schizofrenicznego gangu.

Za to cały Kościół Rzymsko-Katolicki jest na ich usługi, bo nigdy tej organizacji nie interesuje, ani nie interesowała prawda. I zawsze sprzedają kłamstwa wciskane ludziom.

Czas skończyć z dominacją w polityce organizacji, która na piedestale stawia schizofreników i nazywa ich (co znajduje się w Katechizmie Kościoła Rzymsko-Katolickiego) „świętymi”.

A ja jestem luteranką tylko w jednej kwestii. Zgadzam się z Lutrem, jeśli chodzi o zakaz kultu świętych. Podejrzewam, że musiał się z jakąś „świętą” schizofreniczką nieźle ściąć. Ale chyba nigdy się nie dowiemy, co dokładnie wtedy się stało.

Dość wciskania ludziom kitu!!!

Anuszka już rozlała olej! :-)))

Biskup Rzymu

Kościołem Rzymsko-Katolickim rządzi Opus Dei, a Opus Dei rządzą chronieni przez tę organizację schizofrenicy. Zgodnie z Katechizmem tego Kościoła istnieją ludzie, którzy „słyszą głos Boga” w głowie, aka „święci”. Wiecie, na tej zasadzie na jakiej Abraham usłyszał głos nakazujący mu zaszlachtować na szczycie góry swojego syna Izaaka. Z punktu widzenia psychiatrii ten człowiek był schizofrenikiem, ale dla Kościoła był modelowym świętym. Jest to przerażające, bo jego zachowanie jest modelowym zachowaniem schizofrenika, który zabija dziecko, które nie „słyszy głosu Boga”, czyli jest zdrowe psychicznie. Moja koleżanka z podstawówki po tym, gdy odratowano utopioną przez nią córeczkę i tak ją zabiła, bo sąd jej ją oddał. Zabiła też swoje kolejne dziecko. Ma nadal dwoje dzieci, ale te – zresztą zgodnie z prawem Mendla – są również schizofrenikami. Urodziła w sumie czwórkę dzieci. Jej kuzynka postępowała podobnie. Nie miała oporów, żeby mi o tym opowiedzieć.

Moje schizofreniczne koleżanki z podstawówki dla Nycza są święte i dzięki ich towarzystwu oraz dzięki ich „wskazówkom” oraz „przepowiedniom” awansował tak wysoko, jak chciał. Znaczy się nie spełnił jeszcze swojej ambicji zostania papieżem, więc zamierza nadal wykorzystywać swoje schizofreniczki, bo tylko one mogą mu to umożliwić w jego zabobonnej organizacji.

W podręczniku profilera dotyczącym Kościoła jest ostrzeżenie, że wszyscy biskupi to psychopaci. Zgadza się to z moim doświadczeniem. Całe moje życie – chociaż jestem ateistką od dziecka – przebiega pod dyktando Opus Dei oraz Nycza, którzy sterują wszystkimi wydarzeniami terrorem oraz intrygami. Absolutnie nie były potrzebne mi ich „interwencje”. Nycz koniecznie chce udowodnić, że urojenia i przepowiednie jego kurewek są prawdziwe, bo „pochodzą od Boga”. Niestety jedną z ich „przepowiedni” jest, że wyjdę za Adama, gdy już będę starsza. Był to powód dlaczego swoimi intrygami i kłamstwami uniemożliwił mi wyjście za mąż wcześniej. Więc muszę tego psychopatę rozczarować, bo nie zamierzam wychodzić za Adama. Jeszcze gdy był dzieckiem, powiedziałam, że go nigdy nie zechcę. Oczywiście złośliwe schizofreniczki postawnowiły zrobić mi na złość i mnie do tego zmusić. Byłam terrorem przekonywana, że Adama „kocham” i podobnie byli przekonani jego rodzice oraz Andrzej. Więc nie, niż z tego nie było prawdą. I nikt nie powinien być ode mnie odganiany i przekonywany, że nie może liczyć na związek ze mną, tylko dlatego, ze moje postępowanie nie zgadza się z „przepowiednią” schizoreniczek lub ich „wiedzą” o mnie, która pochodzi dokładnie z ich dupy.

I nie zamierzam mieć adoptowanych dzieci, bo próbują mnie te schizofreniczki przedstawiać, jako „ciocię” ich dzieci. Nie chcę ich adoptować. Ani żadnych innych dzieci. Nie będę mieć dzieci właśnie w ogóle z powodu „opieki” Nycza oraz jego schizofreników nade mną. Chyba, że jakiś cudem (hehehe) stanie się to pomocą zastępczej matki, bo nadal w ciele mam swoje jajniki z komórkami jajowymi. Z tym, że – mówiąc hipotetycznie – absolutnie nie zamierzam prosić Adama, żeby został dawcą spermy. Niestety wiem, że jest nosicielem wczesnej postaci raka. I nie chcę dla dzieci takiego obciążenia. Nigdy nie chciałam. Ale mogę się z Adamem przyjaźnić i współpracować. Szczególnie w sprawie zajebania Kościoła i PiSu w „podzięce” za to co mi zrobili.

Nie zamierzam być marionetką w spektaklu, który ma umożliwić Nyczowi zostanie papieżem. Nycz jest przekonany, że przy „tak silnych świętych” przepowiadających, że zostanie biskupem Rzymu, każdy urzędujący papież – szczególnie jego przyjaciel Prevost – dla niego ustąpi ze stanowiska. Tak się robi w Kościele karierę.

Co ja mogę powiedzieć? Występuję z kontr przepowiednią – pan Nycz w życiu nie dostąpi zaszczytu, o jakim marzy od zawsze i nie zostanie papieżem. Wiem, że z całym jadem i psychopatią dąży do tego od końca lat osiemdziesiątych, niszcząc kogo się da po drodze, bo nie chce pozwolić, żeby świat się dowiedział, że nic z tego co twierdzą jego schizofreniczki (aka „święte”) nie jest prawdą.

Te panie to po prostu wredne, zjebane schizofreniczki, które się napawają swoją bezkarnością i tym, jak łatwo im przychodzi mordowanie ludzi. Nie ma w nich nic więcej. I znowu podręczniki profilera doskonale takie panie opisują. I wiem, że niszczenie ludzi i doprowadzanie ich do samobójstwa przynosi takim zjebanych kurwom wręcz organiczną rozkosz. O ile się orientuję, te ich udane „przepowiednie” dotyczyły właśnie zniszczonych przez nich ludzi. No, ale co ja mogę powiedzieć? Takie mordowanie ludzi to też coś wprost z podręcznika profilera.

W życiu nie były nie były moimi przyjaciółkami. Zamierzam robić to, co ja chcę, a nie umożliwiać im zaliczenie kolejnej „przepowiedni”, do której „wypełnienia” doprowadziły swoimi intrygami oraz niszczeniem mnie oraz innych ludzi przy pomocy Nycza.

Mam moralny obowiązek walczyć o to, aby świat się dowiedział prawdy o tym, co się wydarzyło.

Zniszczył mnie Kościół, a nie moi przyjaciele metale.

Seks w wielkim mieście

Chwilami zastanawiam się, czy nie zdawać mojego bloga, posługując się popularnych serialem, „Seks w wielkim mieście”, ale po prawdzie seksu tu tyle, co kot napłakał. No, może trochę więcej się działo na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy byłam z Piotrem, a potem z Michałem, ale poza tym to kicha. Za to dużo różnych komplikacji sercowych, których nie życzę nikomu. Bywa.

Anyway, I will keep you posted. Mam nadzieję, że będę miała więcej do opisywania.

Fetysz

Według rodzinnych opowieści, gdy miałam kilka lat podsunęłam się do telewizora, bo zobaczyłam długowłosego blond aktora i z całym zachwytem oświadczyłam, że jest to najpiękniejszy mężczyzna świata i że kiedyś z kimś takim się ożenię (sic!).

Nie wiem, kim był ten aktor, ale wiem, że właśnie w taki sposób tworzą się fetysze, właśnie na podstawie dziecięcych fascynacji. Mam ten fetysz, jestem jego świadoma i wiem, że nikt z mojej rodziny nie uwierzy w jakąkolwiek moją fascynację brunetem (nieważne, co bredzi jakiś schizofrenik-brunet twierdzący, że jest moim mężem), za to wszyscy pamiętają tabuny kręcących się wokół mnie blondynów, którzy po kolei byli przedstawiani rodzicom.

Mam swoje upodobania i nie zamierzam za nie przepraszać, bo to moje życie i moje prywatne sprawy. A życie jest za krótkie, żeby przejmować się tym, co ludzie myślą.

Kłamstewka, kłamstewka

Czas opisać kłamstwa Nycza, czyli to co mi do reszty zniszczyło życie.

Oprócz tego, że wmówił rodzicom pewnego polskiego gitarzysty, że ma być nowym liderem pewnego norweskiego zespołu, co oczywiście było wymysłem Nycza, bo chciał mnie wykopać z zespołu, to postanowił również do reszty na mnie zemścić za to, że nie potwierdziłam słów jego schizofrenicznego gangu.

Wymyślił sobie, że jednak umożliwi działanie Ryszarda i innych schizofreników na terenie mojej pracy. Okłamał Rektora, że są to moi bliscy (chociaż dobrze wie, że nie). Kolejnym kłamstwem było, że działa w porozumieniu z Policją oraz profilerem. Ryszard miał być niezwykle utytułowanym psychoterapeutą i bardzo „bliską” dla mnie osobą (znaczy się można tak powiedzieć, jeśli nieznany morderca jest ofierze bliski – no w pewnym sensie jest, bo coś ich połączyło). Tylko że żaden z niego psychoterapeuta – przyznał mi się, że nie skończył nawet podstawówki, bo musiał się przenieść do szkoły specjalnej. Mam dosyć już tego prześladującego mnie schizofrenika oraz Nycza.

To, co nastąpiło później, do reszty zniszczyło mi życie i kosztuje co najmniej piętnaście lat życia i nadal zegar bije. Są to lata, których nikt mi nie odda, szczególnie że był to ostatni moment w życiu, w którym mogłam ułożyć sobie życie i urodzić chociaż jedno dziecko. W tym mi jeszcze przeszkodziło to, że Nycz postanowił okłamywać wszystkich i wmawiać im, jak bardzo jestem zakochana w Adamie. Więc, nie, nie jestem. Za mało go na to znam. Przy Michale bardzo długo mówiłam, że to tylko seks, zanim stwierdziłam, że wolę go od Piotra. A i tak wcale nie chciałam wychodzić od razu za mąż. Zmuszanie mnie do takiego związku na cito też mi zaszkodziło.

Jestem za stara, żeby – nawet gdybym mogła mieć dzieci – bawić się w pieluchy i wiem, że terapię takich osób jak ja prowadzi się w inny sposób. Przede wszystkim po tym, co mnie spotkało, mam prawo już tylko bawić się w życiu. Bez żadnych więzów i obarczenia zachowywać się jak dwudziestolatka. To naprawdę nie jest czas w życiu, kiedy się wychowuje dzieci. To jest czas na ponowną zabawę. Zniszczono mi dzieciństwo, bardzo dużą część młodości, większość wieku średniego. Mam prawo robić to, co chcę. Nikt nie może podejmować za mnie żadnych decyzji, tym bardziej że amnezja nie oznacza, że ktoś dokonuje złych wyborów – emocje nie kłamią. No chyba, że ktoś został jak ja zastraszony i sterroryzowany, więc bał się komuś podać numeru telefonu, jak mi się już kilka razy przydarzyło.

Jedyne co tutaj nastąpiło z woli Nycza, to niekończący się festiwal prania mózgu i wmawiania mi nieprawdy. Przez lata uwalniałam się od wmówionych mi przez schizofreników bzdur. To też jest czas, którego mi nikt nie odda. Niestety potrzeba czasu, żeby wmówione fałszywe wspomnienia i przekonania ulotniły się z mózgu. Nadal jestem tylko cieniem siebie i nie wyszłam z traumy.

Mam dosyć środowiska i ludzi, którzy uważają, że z powodu amnezji mogą traktować mnie bez szacunku i za mnie decydować z kim mam być i co mam robić. Nie kocham Adama. Nie wiem nawet czy go lubię. Zawsze , jak się okazało w pewnym momencie, tylko się przyjaźniliśmy.

Nikt mi nie odda życia mogłam mieć, gdyby Andrzej nie postanowił okłamać Breta, aby mnie w ten sposób uwolnić od niego. Bo lepiej wiedział z kim powinnam być. Uważam, że Adam lepiej by wyszedł, gdybym ja była wyszła za kogoś innego, a on w końcu hajtnął się z kimś innym.

Kilku innych wersji mojego życia też mi nikt nie odda. Mam dosyć już bycia zabawką narcyzów, psychopatów oraz schizofreników. Dlatego znikam z fandomu na zawsze. Jakby co to ludzie wiedzą, gdzie mnie znaleźć – na tym blogu też jest kontakt do mnie.

Zamierzam się nie poddać i nie robić rzeczy, które wymyślili sobie psychopaci, że mam robić. Nie jestem ich zabawką, ani marionetką. Jest ze mną tak źle, że najpierw muszę sobie odbudować sferę związaną z pracą zawodową. Czyli robić sobie grounding polegający na koncentracji na tym, za co mi płacą. Mogę najwyżej rozmawiać o zmianie pracy i nowych związanych z nią planach. Ale nie jestem w stanie rozmawiać o romansach. Odmawiam, nie jestem emocjonalnie dostępna w tej kwestii. Nie po tym, gdy mi zniszczono wszystko po dziesięć razy, łącznie z zabiciem kogoś, w kim już zaczęłam się zakochiwać.

Doliczyłam się już trzech martwych wielbicieli/byłych. Mam dosyć. Nie jestem dostępna emocjonalnie.

Piszę ten blog między innym po to, aby radosny kutas okłamujący wszystkich na temat moich uczuć i z kim „muszę” być, dowiedział się jak mnie skrzywdził, a także aby nikt mu już w nic uwierzył. Nic co o mnie mówi i sądzi, nie jest prawdą.

Znaczy się, pewnie mu już nic nie zostało do zniszczenia w moim życiu, bo prawie już życia nie mam. Ale może się okazać, że go nie doceniłam. Więc pewnie się lepiej zabezpieczyć. I właśnie takim zabezpieczeniem jest mój blog.

Będę robić tylko to, co mnie bawi. A nie bawi mnie obecnie pisanie. Niszczenie mnie za to, że chciałam być wokalistką black metalową, podczas gdy zdaniem Andrzeja powinnam pisać, nie miało sensu w momencie, gdy schizofrenicy, których nazywał fałszywie moimi przyjaciółmi, opętali cały fandom swoimi urojeniami na mój temat i robili wszystko, żeby mnie zniszczyć psychicznie i uniemożliwić karierę. Napady na mnie po wygranym konkursie tylko mnie upewniły, że pisanie to był zły wybór.

Wróciłam do pisania i wygrałam konkurs, tylko dlatego że Piotr nie chciał, żebym rezygnowała. Ale on już nie żyje, a ja zostałam za ten tekst zaatakowana przez Nycza oraz jego schizofreników tak bestialsko, że lepiej by było, żebym nic wtedy nie napisała. Najlepiej wariatom o sobie nie przypominać i ich unikać.

Pisanie jako kariera nie miało sensu, tylko black metal miał. Naprawdę potrafię po kontaktach z kościelnymi schizofrenikami bardzo malowniczo warczeć, bo nadal mnie wkurwiają. Tą drogą powinnam była pójść. Tylko to się komuś nie spodobało. Ta osoba nie miała prawa za mnie wybierać i razem z Nyczem ręczyć za schizofreników z Opus Dei. Nie miała prawa razem z nimi mnie zastraszać i robić prania mózgu. Ale cieszę się, wracając do starej kłótni, że to ja miałam rację. Mówiłam Andrzejowi, że to właśnie tak się skończy.

Mam nadzieję, że już nigdy go nie zobaczę. I niech nie liczy, że mu ludzie z Opus Dei chociaż jedno słowo prawdy o mnie powiedzieli. Ale proszę bardzo, niech się dalej tylko z nimi przyjaźni.

Jest szansa, że pierwszy raz w życiu będę mieć spokój.

Jak już wspomniałam, pisanie nie jest zabawne. A na pewno nie w tym klimacie i nie w tym fandomie.

Diagnoza według Opus Dei

Czytelnicy mojego bloga znają już moją diagnozę, która została potwierdzona przez biegłych sądowych. Czyli po atakach Opus Dei na mnie, torturach psychicznych i gwałtach, praniem mózgu, doprowadzono do amnezji i wytworzono u mnie fałszywą osobowość, która nie pamiętała podstawowych faktów z własnej biografii, za to miała, zmuszona terrorem, potwierdzić słowa schizofreniczek. Opus Dei i rodzina Nowaków dążyła do tego, żeby moja osobowość zgadzała się jeden do jednego z tym, co opowiedziały ludziom z Kościoła schizofreniczki z mojej podstawówki. Niestety Kościół ma zwyczaj uważać schizofreników za osoby, które mają „kontakt” z Bogiem, który odzywa się w ich mózgach i instruuje ich, co powinni inni ludzie robić. Jeśli mi nie wierzycie, to zerknijcie do Katechizmu Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Niestety dla reszty świata te osoby są po prostu chore psychicznie.

Czyli, jak to zwykle w Kościele, wszystko jest całkowicie na odwrót. Według nich nigdy nie byłam metalową, nigdy nie śpiewałam w żadnym zespole, słoń mi na ucho nadepnął, nigdy nie nauczyłam się pływać i nie poznałam różnych ciekawych ludzi. Również nie potrafię pisać. Nie wiem, jak to pogodzić z żądaniami schizofreniczek, żebym pisała za nie, ale nie spodziewajmy się u chorych psychicznie poprawnych ciągów przyczyna-skutek. W ten sposób właśnie diagnozuje się chorych, że patrzy się, czy prawidłowo formułują wnioski. A nie, czy komuś się podoba, co mówię o sobie.

Wersja Opus Dei oparta na bełkocie schizofreniczek (aka „świętych”) zakłada, że moja prawdziwa osobowość to nawrócona córka Żyda oraz niewykształconej prostytutki, która też się kurwiła, ale pod wpływem swoich koleżanek się nawróciła i obiecała służyć Kościołowi, znaczy się tym schizofreniczkom jako niewolnicza służka.

Wszystko to zawarły w liście do Dyrektora Opus Dei. A Opus Dei obecnie oprócz rodziny Nowków także w osobie Nycza dąży do tego, żeby ta nieprawdziwa wersja została przyjęta przez wszystkich. A przede wszystkim przeze mnie. Próby nakłonienia mnie do prostytucji miały niby „przypomnieć mi”, że byłam wiejską prostytutką i dokonałam aborcji.

Do tego mój ojciec, Żyd, miał być brunetem, a matka blondynką. Gdzieś na blogu jest zdjęcie moich rodziców ze ślubu, można sprawdzić, że jest całkowicie na odwrót.

A więc oparta na bełkocie schizofreniczek „diagnoza” Opus Dei, którą sprzedali wielu psychiatrom, czy psychoterapeutom, którzy mnie nękali, zakłada, że moja prawdziwa osobowość to była tępa, niewykształcona wiejska dziwka sprzedajna, która tylko dzięki Nowakom podniosła się upadku moralnego i stała się maniacko religijna (hahahaha), więc zaczęła całować ich po stopach. Dla odmiany moja metalowa persona to niby efekt gwałtów i prania mózgu przez metali. Stąd też zaszczuwanie Adama i oskarżanie go o gwałt. Oczywistym jest, że ktoś inny mnie zgwałcił, a moja prawdziwa osobowość to właśnie ta wredna metalowa wiedźma Wicca, poganka i wróg Chrystusa oraz Kościoła. Która przypadkiem lubi też glam metal.

To nie jest prawda, że tylko dzięki Nowakom skończyłam studia. Wręcz przeciwnie zakłócali moje studia i wmawiali, że nie wolno mi studiować. Nadal krążą gdzieś po świecie wmawiając ludziom swoją wersję i próbując świat dostosować do swoich marzeń i urojeń.

Dzięki swoim kłamliwym (i właśnie przez te ich akcje znienawidziłam Kościół) opowieściom i zapewnieniom o moim nawróceniu, ci schizofrenicy natrafili na żyję złota. Kolejne pokolenie zapewniło sobie status świętych krów w Kościele i obietnicę, że będą świętymi. Opowieści o towarzyszących biskupowi (obecnie już kardynałowi zapewne, bo czytałam gdzieś opowieści o naciągającym awansie) świętych i ich cudach, zapewniają z kolei szybkie, a niezasłużone awanse. Schizofrenicy z mojej podstawówki nauczyli się, że Kościół ich rozpieszcza, sypie grubo kasą, do tego zabobonni wierni też ich utrzymują. Nie dziwcie się więc, że udają ludzi z wyższych sfer. Przewróciło im to wszystko w głowie.

Zdaniem Nycz powinnam schizofrenikom dać wszystko, czego tylko zapragną. Całkowicie się na to nie zgadzam. Nie oddam im mojego mieszkania, nie potwierdzę nic z ich opowieści. Jeśli moja mama kiedykolwiek im coś dała, to tylko dlatego że nakłamały, że się przyjaźnimy i odgrywały sceny strasznie biednych, którym obiecałam pomoc. Najlepiej, żeby nigdy z nimi nie rozmawiała. Nie zorientowałam się na czas w pewnym momencie, o kim moja matka mówi, jako o moich przyjaciółkach. A obrabiały mi tyłek nieźle przed nią, kłamiąc przy tym, ile się tylko da. WIększość zawodowych oszustów to schizofrenicy, nie tylko prostytucją się parają.

Byłam świadkiem rozmowy policyjnego profilera z Nyczem (i to była powtórka z lat dziewięćdziesiątych) i wiem, że nawet doświadczony policjant się załamał jego demoralizacją i uporem, że jednak doprowadzi do tego, że potwierdzę opowieści o cudach jego kurew. Tak, dokładnie, sypia z nimi i daje im za to kasę. Mnie też chciał zaproponować takie warunki, ale nie po to się uczyłam, żeby się kurwić i niszczyć ludzi dla Opus Dei. Moim koleżankom też radziłam w podstawówce raczej się uczyć, a nie być dziecięcymi prostytutkami. Schizofrenię też radziłam im leczyć.

Przy okazji – to że jakiś metal kocha się we mnie od dzieciństwa, nie znaczy że z nim sypiałam, gdy był dzieckiem. Nie jestem ani schizofreniczną kurwą, ani pedofilem z kleru, żeby takie rzeczy robić. Ludzie potrafią zakochać się bez łóżka i dopiero zakochani zaczynają ze sobą sypiać. Bardzo rzadko zdarza się szaleńcza miłość, kiedy ludzie bardzo szybko lądują w łóżku.

Podsumujmy – to że jestem metalem to moja prawdziwa osobowość. A to że podobno miałam marzyć o karierze kościelnej to schizofrenia moich koleżanek. Szkoda, że ludzie dali się na to nabrać i postanowi się dołączyć do zniszczenie mi wszystkiego, byle tylko schizofrenicy byli syci i zachwyceni rozjebaniem kogoś, komu przypatrywali się zawsze z zawiścią, a Nycz mógł awansować.

Nic innego tutaj się nie działo. Oprócz jeszcze programowego dla Opus Dei niszczenia ludzi ze świata fantastyki oraz metali. Można to podsumować tak – same old, same old, move along, nothing to see here!!!

Tak więc powtórzę, fuck off!!!

Spierdalać, ale to już!!! Nie chcę mieć z Opus Dei nic wspólnego. Z wieloma osobami z fandomu także mnie nic nie łączy i nie chcę ich oglądać.

Buffy

Miałam chwilę w życiu, kiedy zgłosili się do mnie Norwedzy i usłyszałam jak Buffy z pewnego serialu, że zostałam wybrana i teraz ja będę wokalistką, bo ich poprzedni wokalista został zabity.

Nie był to pierwszy raz, kiedy natknęłam się na tych Norwegów. Spotykałam już się wtedy z Piotrem, był gdzieś rok 1988, i myślałam, że będę już zawsze z nim. Piotr jak ja był metalem, więc z dziką radością zabierał mnie na koncerty metalowe. Kręciło wokół mnie zawsze sporo zakochanych we mnie blondynów metali (prawdziwych ładnych i inteligentnych metalówien nie ma za dużo), więc moja rodzina od zawsze z rozbawieniem obserwowała pojawienie się kolejnego długowłosego blondyna, którego im przedstawiałam. Pewnie czekają na kolejny taki przypadek, bo będzie to oznaczało powrót do normy.

Piotr był znienawidzony przez wielu facetów z fandomu metalowego. Wiem, że parę osób chętnie by mnie wtedy odbiło. Norwegowi udał się manewr, jaki nie udał się Bretowi – Piotr bardziej interesował się black metalem, więc koledzy norweskiego wokalisty zdołali Piotra ode mnie odciągnąć, a sam wokalista wydobył pod jakimś pozorem mój numer telefonu. Zaczęły się telefony z Norwegii i wbijanie klina pomiędzy mnie i Piotra. Pewnie w końcu rzuciłabym Piotra dla niego, ale został wcześniej zabity przez wariata.

Najprawdopodobniej został zabity przez tego samego człowieka, który rzucił się potem na Varga. Niestety schizofrenicy bardzo często mają urojenia związane z jakimiś nieistniejącymi biznesami oraz sumami, które ktoś niby ma być im winien. Często sięgają po nóż, żeby rozwiązać sporną kwestię. Schizofrenik, który mnie prześladuje, cierpi na urojenia, wedle których jest bardzo bogatym człowiekiem, a gdy orientuje się, że na koncie pusto, domaga się, żebym mu oddała jakiś urojony majątek. Naprawdę nigdy nic mnie z nim nie łączyło. Też się boję, jak norweski wokalista, który w latach dziewięćdziesiątych był atakowany przez swojego wariata, że ten polski wariat mnie w końcu zabije. Już mnie wielokrotnie atakował brutalnie, również seksualnie. Byłam przez niego pobita. Nie jestem z nim związana, nigdy nie byliśmy razem, nie ma żadnych dzieci, do kurwy nędzy.

Na jednym z kolejnych koncertów podszedł do mnie Varg i dowiedziałam się, że jego kolega nie żyje. A po jakimś czasie cały zespół zgłosił się do mnie i zostałam powołana jako wokalistka. Miałam zarobić masę kasy, tym bardziej że black metalowych wokalistek jest bardzo mało. Jest to podstawowa kwestia popytu i podaży.

Zawsze moi rodzice wiedzieli z kim współpracuję i to akceptowali. Nie robiłam niczego po kryjomu. Zawsze wiedzieli też z kim się spotykam. W pierwszej klasie liceum praktycznie cały skład osobowy zespołu z Reytana został prześwietlony przez mojego tatę. W przypadku Norwegów rozmawiali z moją mamą albo osobiście po francusku, albo z pomocą tłumacza. Nikt z nich mnie nigdy nie skrzywdził. Skrzywdzili mnie tylko ludzie z Opus Dei oraz ich wielbiciele i pomocnicy.

A rodzice polskiego gitarzysty, który został dołączony do zespołu (bo ja, w przeciwieństwie do poprzedniego wokalisty, nie gram na gitarze – zapomniałam wszystkiego, czego się nauczyłam w liceum, a i tak do mistrzostwa potrzeba około tysiąca godzin ćwiczeń, czego w życiu nie miałam) nie powinni byli być przez Opus Dei okłamywani, że został wybrany jako nowy lider i wokalista. Jest to bzdura, przez którą się tak pokłóciliśmy. Zresztą wszystkie nasze kłótnie wynikły z powodu pomówień i kłamstw wariatów z Opus Dei i ich wpływu na ludzi, którzy nie wiedzieli z kim rozmawiają.

W pewnym momencie, gdy już byłam pewna swojej diagnozy i wiedziałam, że przy powtarzających się atakach schizofreników na mnie wyjście z moich problemów psychicznych, których tylko jednym z objawów jest amnezja, zajmie nawet ponad dziesięć lat, zaproponowałam, żeby zespół nagrał dawny materiał beze mnie. Argumentem było, że muzyka powinna być grana. Wniosek pojawił się na stole, ale wszyscy członkowie zespołu ponownie zagłosowali przeciwko i postanowili lojalnie czekać, aż się wygrzebię i znowu będę w formie. Usłyszałam, że dokładnie jak ja mają z czego żyć i nie muszą zarabiać tej kasy, która im przechodzi koło nosa.

Moje problemy psychiczne to nie tylko amnezja i syndrom sztokholmski, ale tez podwójna osobowość, przy czym osobowością sztuczną jest ta wytworzona przez „leczenie”, jakie mi zaaplikowali schizofrenicy (oraz Kościół Rzymsko-Katolicki, który ich uważa za świętych i działa zgodnie z ich złośliwymi urojeniami), stosując terror, gwałty oraz pranie mózgu. Oraz inne tortury, które pojawiają się w czasie „egzorcyzmów”.

Naprawdę mam powody, żeby nie lubić pewnych osób, nie chcieć z nimi rozmawiać. Andrzej, który tak bardzo się zaangażował w pomaganie Opus Dei i stanął po ich stronie, też jest na mojej osobistej czarnej liście.

I wiem, że nie tylko ja się do niego już zraziłam ostatecznie.

Modelowa akcja Opus Dei

Opus Dei jest wyliczane wśród niebezpiecznych sekt. I jak wszystkie sekty kontroluje ludzi za pomocą terroru oraz prania mózgu. Są niebezpieczni, bo – jak to z reguły sekty – mają za swoich przywódców schizofreników, którzy swoim zdaniem (oraz zdaniem Kościoła) utrzymują kontakt z Bogiem. Takimi schizofrenikami są Ryszard i moje koleżanki z podstawówki.

Opus Dei znane jest policyjnym profilerom z zabijania metali. Fantasy oraz Hello Kitty, czy Pokemonów też nie trawią, ale postaci z bajek nie można skrzywdzić. Metali za to można zaszczuć z wynikiem śmiertelnym, a jeśli są z trudności, bo nie ma do ofiary łatwego dostępu, żeby zniszczyć ją psychicznie, zawsze można wyciągnąć nóż i ofiarę chorej obsesji zabić. Metal ginie, a wariat jest chroniony jako chory, który nie odpowiada za swoje czyny. Nie idzie do wiezienia, ale nie idzie też do szpitala się leczyć, bo panuje zasada dobrowolności leczenia. I jak wariat nie chce, to nie będzie się leczył.

Oczywiście można stwierdzić, że niepotrzebnie nakręcam Opus Dei Panic, bo wariaci trafiają się w każdym środowisku, ale ja osobiście tak samo jak moi niektórzy przyjaciele (oczywiście ci, którzy przeżyli kontakty ze schizofrenikami) cierpimy z powodu fanatyzmu Nycza oraz jego znajomych schizofreników – którzy są jak najbardziej z Opus Dei.

Większość ich działań motywowana jest religijnie i niektórzy z nich podają się za „świętych”, którzy mają „kontakt z Bogiem” i przekazują jego życzenia. Z reguły schizofrenicy wybierają Kościół jako swoje pole działań lub kręcą się w pobliżu, więc należy zachowywać największą ostrożność z kontaktach z ludźmi Kościoła.

Mam problemy z Opus Dei już od pierwszych lekcji religii. W życiu nie spotkałam bardziej zdemoralizowanych ludzi niż wariaci z tej sekty. Krok po kroku towarzyszą mi – oczywiście wbrew moim chęciom – pojawiając się w miejscach, gdzie ich nie chcę widzieć. Wszędzie rozpowszechniają swoje kłamstwa oraz zaszczuwają mnie i niszczą mi wszystko, co tylko mogą.

Zniszczyli mi dwa zespoły heavy metalowe. Zniszczyli mi życie osobiste. Zniszczyli mi każdy plan, jaki sobie stworzyłam. Atakowali nie tylko moją psychikę, ale też byłam atakowana fizycznie, także dochodziło do gwałtów – za które jak najbardziej nie odpowiadają osoby z Opus Dei. Zniszczyli mi każdą karierę, jaką mogłam mieć. W życiu im nie będę za nic dziękować. Ani ich pomagierom.

Wręcz przeciwnie, mam ambicję doprowadzić do czegoś, co nastąpiło w Irlandii, gdzie po odkryciu ciał pomordowanych przez zakonnice dzieci nastąpiła błyskawiczna sekularyzacja.

Podstawową zasadą profilingu jest, że tacy sami ludzie w takich samych sytuacjach robią te same rzeczy. Bez tego nie dałoby rady nic przewidywać, ani typować winnych przestępstw. A kościelni schizofrenicy oraz imbecyle są wszędzie tacy sami, podobnie takie same są zasady religii katolickiej. Wiadomo, że ludzie Kościoła lubią ze schizofreników robić świętych,(1) a zdemoralizowany tym schizofrenik nie zna już żadnych granic, więc zabija. Zabijają też ludzie Kościoła, którzy dążą do udowodnienia, że „święty” się nie myli. I jak średniowieczni śledczy nie cofną się przed niczym, żeby tylko wyciągnąć „prawdę” z ofiary schizofreników. Bo fanatyzm religijny nie pozwala im przyjąć do wiadomości, że schizofrenik po prostu łże, albo przeżywa urojenia.

A prawda jest taka jest taka, że to są odklejeni od rzeczywistości wariaci, więc ofiara nie może potwierdzić urojeń. Nauka notuje przypadki śmierci z wyczerpania ofiar, którym próbowano „przywrócić pamięć” lub ich „wyleczyć” pod dyktando zachwyconych swoją rolą i władzą schizofreników.

Całe moje zniszczone i nieszczęśliwe życie to modelowa akcja wariatów z Opus Dei, których hołubi i tuli do piersi Kościół. To oni zawsze byli gwałcicielami. Co ja mogę powiedzieć – schizofrenicy zawsze przypisują sobie rzeczy, których zazdroszczą, a swoje złe uczynki zwalają na jakieś kolejne ofiary, tym są zawsze podszyte ich urojenia. Tak właśnie zwalili na moich przyjaciół gwałty, których się dopuścili. W ogóle nie należy z takimi ludźmi rozmawiać, jeśli nie potrafi się ich diagnozować i brakuje krytycznego myślenia.

Trudno takich ludzi leczyć, gdy nie chcą. Więc jedyne, co można próbować zrobić, to uporać się z wpływem, jaki Kościół Rzymsko-Katolicki ma na polskie społeczeństwo. To naprawdę nie są ludzie godni zaufania, ani tacy, którzy powinni nam przewodzić. Są zawsze w błędzie, bo nie tylko sami są bardzo głupi, ale też kierują nimi wariaci.

Wiem, że seria programów o tych wydarzeniach już wisi w powietrzu, bo artyści, których znam, mają bardzo dobre kontakty z producentami telewizyjnymi – i to nie tylko polskimi. I wszyscy się wkurwili, bo za dużo już było tych śmiertelnych ofiar schizofreników. I nie tylko śmiertelnych.

Będzie się działo, proszę państwa, będzie się działo. Stwierdzam to z dużą satysfakcją.

Obiecano mi, że warto żyć, żeby zobaczyć to, co się wydarzy dalej.

⛧⛧⛧

(1) Akurat fragment o słyszeniu „głosu Boga” przez wybrańców znajduje się w Katechizmie Kościoła Rzymsko-Katolickiego, który obowiązuje wszystkich katolików (dobrze, że nie jestem katoliczką) i na przykład taki Nycz uważa to stwierdzenie za podstawę swojej religii. Ja dla odmiany od dziecka uważam za skandal, że w państwie prawa funkcjonuje religia, która ma wpisane w swoje święte zasady krzywdzenie ludzi, a tacy schizofrenicy są krzywdzeni i odwodzeni od leczenia się. Nie pomijajmy też oczywiście zła, jakie jest wyrządzane przez Kościół ludziom takim jak ja, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z tym całym schizofrenicznym cyrkiem, ale i tak są ścigani z powodu urojeń i obsesji wariatów. Przy zapotrzebowaniu Kościoła na „świętych” (bez nich interes się ciężko kręci, bo potrzeba igrzysk, przydają się też przy awansach) oraz przy wpływie Kościoła na politykę trudno się spodziewać zmiany prawa na takie, które pozwoli skutecznie pomagać najciężej chorym psychicznie ludziom i ratować ich ofiary przed śmiercią. Ale można próbować.

Obrona

Zostałam kiedyś poproszona, żeby w ramach terapii opisać najczarniejszą subiektywną wersję różnych wydarzeń, prowadzących do zniszczenia mi życia. Ale – żeby pozostać uczciwą – muszę zaznaczyć, że wedle moich źródeł Adam i jego ojciec działali pod wpływem pewnej osoby, która ich sprawdzała latami w błąd. sami praktycznie zachorowali przez kontakt z tą osobą.

Ta osoba przedstawia moich schizofrenicznych prześladowców z dzieciństwa jako przyjaciół, a schizofrenika Ryszarda jako bliskiego przyjaciele mojego ojca. Ambicją tego chorego psychicznie człowieka było, żebym nic nigdy nie miała wspólnego z heavy metalem. Także po kolei niszczył mi pojawiające się możliwości ułożenia sobie życia.

Nikt z rodziny Ryszarda nigdy nie powiedział ani jednego słowa prawdy o mnie. Terror i pranie mózgu, jakie stosują ci schizofrenicy, nic nie ma wspólnego z terapią i nigdy nic takiego nie może się powtórzyć. Zresztą dopilnuję, żeby nie było na to szansy. Mój tata uciekł z Francji słusznie. Ledwo się podźwignął po próbie samobójczej. Ja sama też o mało co się nie zabiłam i zawsze będę powtarzać, że samobójcy naprawdę wybierają to łatwiejsze wyjście. To, co mi zrobiono, łączy się z takim cierpieniem, że nikomu nie życzę. Wychodzenie ze skutków psychicznych prania mózgu przez schizofreników też jest katorgą. To wszystko są ludzie bez matury, a nie żadni terapeuci. Z tym, że owszem, bardzo lubią za psychoterapeutów uchodzić.

Zawsze opuszczenie Polski było dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Niestety nieleczący się schizofrenicy zawsze gnębią ofiarę swoich obsesji aż do śmierci, swojej własnej lub samobójstwa ofiary. Nie trzeciej opcji, trzeba im zniknąć z radaru. Najlepiej przeprowadzić się do innego kraju. Bardzo rzadko się udaje takich schizofreników namówić na leczenie.

Robiłam już akcję informacyjną w okolicach roku 1990, ale wszyscy to olali. Nie będę się narażać na kolejne kontakty ze schizofrenikami. Jestem w tak złej sytuacji, że nawet ich widok może wywołać u mnie szok i kolejny regres z terapii. Ni życzę sobie ich nigdzie w moim otoczeniu. Szczęśliwie, nie muszę bywać na konwentach, ale najlepiej byłoby zmienić kraj rezydencji. Jeżeli będą jakieś ciekawe propozycję, to wyjeżdżam w ciągu kilku miesięcy.

Typowe zagrania schizofreników oraz co nimi powoduje są znane profilerom, którzy potrafią przewidywać zachowania tak groźnych osób chorych psychicznie. Profilerzy wiedzą, że na pierwszy rzut oka nie rozpozna się schizofrenika, tak dobrze się maskują. Warto zawsze weryfikować, czy ktoś podający się za moją najlepszą przyjaciółkę cokolwiek o mnie wie i czy jakieś rewelacje są prawdziwe. Chociaż sam Andrzej praktycznie o mnie nic nie wie, więc nie potrafi niczego zweryfikować. Powinien był mi wierzyć, a nie przyłączać się do zaszczucia i wszędzie za zjebów ręczyć, co mi zniszczyło życie. Naprawdę każdy jest autorytetem w swoich własnych sprawach, więc powinien był wierzyć, a nie kłamać wszędzie za moimi plecami. Bardzo brzydko się bawił moim życiem i moim przerażeniem tym, co mi robią ci schizofrenicy.

Mam tego pecha, że chodziłam z tymi wariatkami do podstawówki i zebrały trochę informacji, ale nic naprawdę ważnego o mnie nie wiedzą i mnie nie znają. To imbecyle, tak samo jak ich rodzice, nie wiem, jak można się nabrać, że mogłabym ja lub moja rodzina się z nimi przyjaźnić. Są za głupi na to i totalnie zdemoralizowani.

Pewnych ludzi już w życiu nie chcę oglądać. Nie mam zamiaru wiązać się z Adamem, więc opowiadanie interesującym się mną facetom, że jestem szaleńczo w nim zakochana i dlatego nie wyszłam do tej pory za mąż (albo że wyszłam i moim „mężem” jest Roman), jest czymś za co pewien narcystyczny troglodyta powinien iść do więzienia.

(I nie nie wyszłam nigdy za mąż – zbyt byłam na to zniszczona psychicznie, tak samo jak mój wielbiciel. Przypominam, zaświadczenie o stanie cywilnym na blogu.)

Mam nadzieję, że jeszcze trafi do więzienia, bo tłumaczono temu debilowi wiele razy, że nie powinien ze schizofrenikami z rodziny Ryszarda rozmawiać o mnie. Nycz też jest chory, a także jego znajomi.

Tak więc tak, bardzo proszę się ode mnie odpierdolić i już nikogo nie okłamywać. W temacie moich uczuć, to ja jestem autorytetem, a nie bełkot jakiejś schizofreniczki. Przed którą wszyscy byli ostrzegani.

Bo wszyscy artyści to prostytutki

Piosenka Kazika nadal aktualna. Jedni z artystów sprzedali się Opus Dei oraz politykom z PiSu, więc dostają odznaczenie za odznaczeniem. Inni za to są medialnymi bestiami i z całą premedytacją sprzedają siebie mediom.

I tylko to drugie podejście jest uczciwe. I zgodne z zasadami marketingu. Czasem reklama nie kosztuje ani grosza i potrafi prawie każdego wypromować.

Ale jakby nie było – prawdą jest, że wszyscy artyści to prostytutki.