Archiwum kategorii: Różne

Tłumaczka

Mechanizmy obmowy, do jakich sięgają schizofrenicy, opierają się na zaszczuwaniu swojej ofiary przez rozpowiadanie kłamstw na jej temat za jej plecami. Powodzenie takiego zaszczucia wymaga, żeby ofiara była nieświadoma tego, co się dzieje, bo nikt jej nie informuje o tym, co schizofreniczka robi i mówi. Najlepiej zaś, żeby straciła pamięć po zaszczuciu i gwałcie. Wtedy sytuacja jest idealna. Można przyjść do niej i na przykład dosiąść się w przerwie wykładów, pokazując urobionym kolegom i koleżankom ofiary, że się ją zna. Możliwe, że w tym czasie ofiara schizofreniczki prowadzi z nią dialog, w czasie którego próbuje ją zdiagnozować, przekonać, że się myli lub wysłuchuje gróźb i jest zastraszana. Oczywiste, że wtedy ma prawo zareagować ostrzej lub ostrzec schizofreniczkę, że nie chce z nią więcej rozmawiać, szczególnie że jest osobą obcą.

Ktoś urobiony, stojący z boku może zupełnie nie zdawać sobie sprawy z tego, co realnie się dzieje i jak dużą krzywdę wyrządza ofierze zaszczucia wspierając chorą osobę, będąc jej enablerem. Nikt z Gdańska nie jest moim krewnym. Za to są to schizofrenicy, bardzo sprawni w zaszczuwaniu ludzi i przejmowaniu majątków. Z tego żyją, sami mi to powiedzieli.

Prześladująca schizofreniczka oprócz zazdrości o sport w dzieciństwie, niezły słuch i powodzenie u mężczyzn, jest zazdrosna też o mój angielski i wykonane przeze mnie tłumaczenia. Pewnie nie spodziewa się, że mi przypomniano, że przypisuje sobie również moje tłumaczenia – nie wystarcza już jej samo przypisywanie sobie autorstwa moich własnych tekstów, była na tyle bezczelna, że usłyszałam, że za mnie przetłumaczyła powieść i że mam jej „oddać pieniądze, bo to się jej należy”. Nic jej się nie należy. Szczególnie za rozpoczęcie kampanii oszczerstw pod moim adresem, kiedy przekonywała wszystkich, że nie znam angielskiego i nie umiem tłumaczyć. Zostałam wtedy zaszczuta przez ludzi prześladujących mnie od dzieciństwa, to oczywiste, że w stresie nie miałam ochoty z nikim rozmawiać po angielsku. Tym bardziej, że nie muszę niczego nikomu udowodnić. Mój dyplom wystarczy, wystarczą też zeznania nejtiwów.

Zostałam tak zaszczuta przez jej grono wielbicieli i schizofreników, że się rozsypałam psychicznie na tyle, że odmówiłam tłumaczenia dalszych części cyklu po przetłumaczeniu pierwszego tomu. Ciekawe, że schizofreniczka z Gdańska jakoś nie wskoczyła na moje miejsce i nie przetłumaczyła dwóch pozostałych tomów. Skoro jest również podobno genialną tłumaczką, to powinna była tak zrobić, prawda?

Próbowała też mnie zniszczyć w moim miejscu pracy, również zaszczuwając jako kogoś, kto nic nie potrafi. Urabiała moje grupy. Zostałam przez nią uderzona w twarz przed zajęciami i obrzucona wyzwiskami. To ona jest agresywna, nie ja. Tak nie zachowuje się ktoś, kto jest prześladowany. Osoba prześladowana przez schizofrenika, taka jak ja, całkowicie unika z nim kontaktu, nie bywa w miejscach, w których można spotkać prześladowcę i na pewno nie próbuje pozbawić jej zródła utrzymania, czyli doprowadzić do zwolnienia z pracy z powodu takiego rozstroju nerwowego, że nie można skoncentrować się na pracy. Spotkało mnie to przed tłumaczenim drugiego tomu cyklu. Przeszłam przez najgorszy okres w pracy – na całe szczęście wystarczyło, że się koncentrowałam na dziewięćdziesiąt minut, na całe szczęście też językowiec nie musi cały czas mówić. Poza tym miałam wsparcie wielu osób, także w miejscu pracy, czego nie miały osoby zaszczute przez tę schizofreniczkę do samobójstwa.

Boję się pracować w miejscu z grafikiem zajęć, czyli dokładną informacją, gdzie i kiedy można mnie przydybać i znowu napaść.

Powtarzam, nie znam bliżej tej osoby, nie wiem nawet, czy nawet poznałabym ją na ulicy, tak samo jak Rafała – co jest zresztą standardem przy takiej traumie i zaszczuciu przez osoby chore psychicznie. NIe utrzymuję z nią kontaktów, nie wiem, co robi. Więc na pewno nie ukradłam tej pindzie niczego. Sama napisałam własne teksty, sama przetłumaczyłam powieść. Osoby, które rzuciły się na mnie po jej kłamstwach zniszczyły mi życie oraz zdrowie także psychiczne. Jeżeli mówi, że chce się ze mną przyjaźnić, to tylko dlatego, że odcięta ode mnie nie może mnie dalej niszczyć, bo przyjaźń w jej wykonaniu oznacza zastraszenie mnie i zmuszenie do oddania jej wszystkiego. Tak funkcjonuje schizofrenik, nie ja. Na pewno się jej nie podporządkuję i nie zabiję, żeby mogła wystartować ze sfałszowanym testamentem. A podobno jest o co walczyć.

Odeszłam z Progresji, bo się tam pojawiła ze swoimi kłamstwami. Odeszłam z fandomu z takiego samego powodu. Nie mogłam odejść z pracy, gdzie mnie znalazła, bo po prostu nie stać mnie finansowo na odejście z dnia na dzień i muszę mieć na życie.

Będę walczyć, bo zostałam do tego zmuszona przez osoby mnie wspierające. W innym przypadku – jak każda ofiara schizofrenika, która nie ma już gdzie uciekać – uciekłabym w śmierć. Robiąc dokładnie to, czego zawsze domagają się schizofrenicy, którzy zostali rozpieszczeni i nauczeni bezkarności przez swoich enablerów.

Łyżwy

Przypomniałam sobie jedną z rozmów z Rafałem. Bardzo charakterystyczna dla tego schizofrenika. Oczywiście mi groził i zapewniał, że będzie mnie niszczył. Potwierdził, że dobrze, że wie, że byłam w dzieciństwie łyżwiarką, ale jednocześnie oświadczył, że zawsze będzie wszystkim mówił, że to jego kuzynka była łyżwiarką, którą zniszczyłam. Zresztą od tej schizofreniczki też usłyszałam, że specjalnie kłamie, żeby mnie zniszczyć. I że wie, że S. będzie zawsze ją chronił. Takie są metody działania schizofreników. To nie tylko urojenia, ale też celowe kłamstwa i zaszczucie. Schizofrenik nie ma żadnych oporów przed niszczeniem ludzi.

Pisałam już w paru miejscach, napiszę jeszcze raz. Padłam ofiarą pomówień. Schizofreniczne dzieci i ich rodzice w latach siedemdziesiątych zmówili mojej matce jakieś straszliwe zagrożenie związane z tym, że trenowałam. Ale jak zwykle chodziło o zawiść wrednej schizofreniczki, która postanowiła się zemścić w ten sposób, że uniemożliwiła mi treningi. A ja miałam na przeciwko siebie durniów z mojej rodziny, którzy próbowali zmusić mnie do potwierdzenia słów schizofrenika. Ojciec zaufał mojej matce, która niestety była zauroczona schizofrenikiem i przejęła jego sposób myślenia o całej sprawie i nie poddawała w wątpliwość ani jednego słowa. Idiotka.

Mam dosyć bycia pomawiana o wszystko. Potrafię pływać i jako dziecko trenowałam pływanie. Trenowałam też łyżwiarstwo. Zaszczuwana przez schizofreników w pracy, którzy próbowali mnie zmusić do potwierdzenia ich urojeń na mój temat, musiłam napisać email do sekretariatu Torwaru z prośbą o pomoc. Zgłosił się odpowiedni człowiek, który mnie pamięta. Pojawienie się tego człowieka nie było aktem wrogości wobec schizofreniczki z Gdańska, ani atakiem na nią, chociaż jest tak przedstawiane. Próbuję tylko przeżyć i proszę ludzi o ratunek przed tą wariatką. Już w dzieciństwie przyjeżdzała do Warszawy, bo dostała obsesji na mój temat, a w Warszawie ma krewnych, równie jak ona pierdolniętych. Mam meldunek w moim mieszkaniu od urodzin. Żadnego Gdańska nigdy nie było w biografii kogokolwiek z mojej rodziny.

Schizofreniczka z Gdańska nic nie potrafi. Za to zawistnie przypisuje sobie wszystkie moje umiejętności, teksty, znajomości. W życiu nie była żadną sportsmenka, po prostu jest na to zbyt leniwa. Ale może się mylę, chętnie zobaczę jak pływa. Zapraszam na basen.

Ksiądz

Rozmawiałam wielokrotnie z pewnym znanym w fandomie księdzem, prosząc, żeby przestał wspierać schizofreników w próbach zaszczucia mnie. Bezskutecznie, więc musze przed nim ostrzec. Jest autentycznie zakochany w zaszlochanej schizofreniczce i pozbawiony jakiejkolwiek możliwości krytycznego spojrzenia na sprawę.

Wszystko, co robią ci „moi” schizofrenicy, to klasyk z podręcznika psychiatrii. Napady na mnie to próby dostosowania rzeczywistości do treści ich urojeń. Rafał od samego początku, czyli podstawówki ma chore urojenia na mój temat związane ze sferą seksu. Już jako dziewięcioletnie dziecko musiałam wysłuchiwać jego opowieści o tym „co ze mną robił w łóżku”, ewentualnie, co robiłam z innymi facetami. Ma urojenia, że jestem prostytutką. Wmówił wszystkim jakąś naszą dziecięcą miłość. Niestety ksiądz uparł się wszystkie jego urojenia brać za prawdę i wspiera go od zawsze w próbach zmuszenia mnie do zaakceptowania urojeń jako prawdy. Między innymi obrażał mnie i poddawał „terapii”, która miała mi „uzmysłowić”, że faktycznie jestem prostytutką, tylko tym „zapomniałam”.

Ale Rafał nie jest jedynym schizofrenikiem z fandomu, któremu udało się wciągnąć ludzi w swoje urojenia. Jest też jego kuzynka z Gdańska. Jest to osoba równie chora i niebezpieczna. Ta dla odmiany domaga się mojego mieszkania, upierając się, że jest jej własnością. Oczywiście ksiądz jej w tym też pomaga. Schizofreniczka cały czas przypisuje sobie rzeczy, które ja robię i przedstawia się jako moja ofiara. Wmawiała wszystkim, że chłopcy z którymi się spotykałam, to jej ukochani. I że zniszczyłam jej życie odbijając ich. W życiu nie chcieli na nią nawet spojrzeć, bo to tępe beztalencie. Jej działania to też klasyk z podręcznika psychiatrii. Usłyszałam, że to działania zakochanego w niej księdza i jego kłamstwa uniemożliwiły ludziom poprawne zdiagnozowanie tych schizofreników.

Bardzo rzadko się zdarza tak krańcowy przykład enablingu (czyli umożliwiana swobodnego działania), który prowadzi do samobójczych śmierci ludzi krańcowo zaszczutych przez schizofreniczną rodzinę. Ale jak widać, dla chcącego – czyli tego księdza – nic trudnego.

Musiałam to napisać, bo oczywiście ksiądz – wedle tego, co kiedyś usłyszałam – zagroził mi, że będzie rozpowszechniać urojenia na mój temat po koniec czasu i nie zamierza zmienić zdania na mój temat. No co ja mam zrobić? Sam prosił o prawdę na blogu – chociaż oczekiwał, że będę przepraszać schizofreników i „oddam” schizofreniczce mieszkanie.

Fałszowanie testamentów to też klasyk z podręczników psychiatrii i kryminologii (większość przestępstw popełniają osoby chore psychicznie) i schizofreniczka już dawno wyłudziła ode mnie wzór podpisu. Oczywiście ów ksiądz ostrzegany przed taką praktyką powiedział, że sam jej poświadczy sfałszowany testament „bo ona musi odzyskać mieszkanie i wiem, że napisze”. W razie ostateczności proszę ten wpis traktować jako zaprzeczenie autentyczności mojego podpisu na sfałszowanym testamencie. Nie sporządziłam żadnego takiego dokumentu, który ona mogłaby mieć w swoim posiadaniu. Przypominam też, że jestem poganką i ateistką, więc żaden ksiądz nigdy by nie był przeze mnie poproszony o poświadczenie podpisu. Zgroza że polskie sądy przyjmują takie fałszerstwa.

Moim zdaniem ksiądz jest chory psychicznie z powodu znajomości ze schizofreniczką i jej rodziną. Tylko tak można wytłumaczyć jego słowa. Bardzo przykre jest, że schizofrenicy znajdują ludzi, którzy po uwiedzeniu (a schizofrenicy uwodzą ludzi) przejmują wszystkie urojenia tych osób i energicznie je wspierają i pomagają. Zakochany człowiek wierzy schizofrenikowi we wszystko i umożliwia wszystko.

W przypadku takiego zaszczucia jedyny skuteczny ratunek to zrobić ze wszystkiego sprawę publiczną. To też klasyczna rada dla ofiar schizofreników i ich enablerów. A pomocników jest tu legion.

Sam ksiądz chciał prawdy na blogu. Zgodnie z podręcznikiem jako wariat skonfrontowany z rzeczywistością dostanie jeszcze większego świra. Jeśli jest zdrowy psychicznie, to przeprosi, bo rozwieją się jego urojenia. Chociaż w krańcowych przypadkach enablerów zakochanych w schizofreniku dopiero wysłuchanie aktu oskarżenia na sali sądowej działa jak kubeł zimnej wody. Ale jak już sformułowano akt oskarżenia, to idą do więzienia. Nie da się tego zatrzymać.

Chociaż może ksiądz sam grzecznie pójdzie do psychiatryka, jeśli zostanie wyśmiany. Chociaż chętnie bym go widziała w więzieniu za te „egzorcyzmy”, które mi zafundował. On i pewien pisarz to dwójka prymitywów przekonanych, że skoro im ktoś fałszywie wskazał kogoś jako chorą psychicznie, to nie obowiązują ich żadne reguły społecznie akceptowanego zachowania i że mogą mnie ubezwłasnowolnić. To kobieta decyduje, kto jest jej mężem i sama zawiadamia o gwałcie, bo to ona wie, kto ją zgwałcił. Pomawianie niewinnych mężczyzn o gwałt i mordowanie ofiary, aż do wystąpienia amnezji, żeby ukryć przestępstwa schizofreników to coś tak niewybaczalnego, że temu radosnemu, uprzywilejowanemu idiocie już nic i nikt nie pomoże. Nie da rady chuj nic naprawić, bo maszyna czasu nie istnieje. A jedyny sposób na odzyskanie choć odrobiny zmarnowanego przez tych debili czas zależy tylko ode mnie i mojego potu wylanego na sali gimnastycznej, żeby odzyskać formę fizyczną i dobrze się czuć we wstanej skórze. Tego się nie kupi, sypanie kasą nic nie pomoże. To są godziny pracy, którą muszę zainwestować w moje zdrowie.

Zbyt dobrze się bawił razem z kolegą i schizofrenikami, żeby mu wybaczyć.

Chcemy zobaczyć, co zrobi.

Przyjaciółki

Przyjaźniłam się kiedyś z pewną panią, ale jak zwykle w moim życiu za moimi plecami zaprzyjaźniły się z nią dwie osoby – czyli zaszlochana schizofreniczka przedstawiająca się jako moja ofiara oraz pewne durne beztalencie z Anglistyki, które od lat dziewięćdziesiątych jest jej enablerem, rozpowiadającym o mnie kłamstwa. Z tą pizdą z Anglistyki nigdy się nie przyjaźniłam.

Nie przyjaźnię się już ze wspomnianą panią, bo miałam już dosyć ataków na siebie i wspierania schizofreniczki oraz jej kuzyna, a mojego prześladowcy i gwałciciela. Ta znajomość kosztowała mnie zbyt wiele w sensie zdrowia psychicznego. Dzięki tej przyjaźni ta pani zdobyła inwestora – jeden z moich byłych zdecydował się finansować tej dziuni jej chore ambicje biznesowe, ale gdy dowiedział się, że nie uważam jej już za przyjaciółkę i nigdy nie byłam częścią jej biznesu, zakręcił kurek z kasą. Bardzo zabawne, że bez stałego dopływu gotówki ta niezwykle zadufana w swoje umiejętności oraz intelekt pani nie potrafiła dalej utrzymać się na rynku.

Mam nadzieję, że to, co napisałam, tłumaczy tę inbę dostatecznie dobrze. Mam prawo się bronić przed pomówieniami, więc z niego korzystam. W życiu tym paniom nie wybaczę, dostatecznie długo czekałam na przeprosiny, ale się nie doczekałam. Ale niech się nie dziwią, że są ludzie, którzy znają sprawę i – jakby to określić delikatnie – wcale im nie przyklaskują. Więc bardzo proszę, żeby nie robiły z siebie męczennic i moich ofiar, bo jest całkowicie odwrotnie. To one próbowały mnie wielokrotnie zaszczuć, wspierając schizofrenika w próbach zmienienia rzeczywistości tak, aby zgadzała się z jego urojeniami.

Mam nadzieję, że już zawsze wszystkie te „osoby dramatu” będą pilnować tylko swoich spraw, a nie wtrącać się z moje życie, kłamać na mój temat, ręczyć za schizofreników, wybierać mi z kim mam się spotykać, co robić w życiu zawodowym. Odpierdolcie się ode mnie, mam już dosyć.

Enabler

Jak już napisałam wcześniej prześladuje mnie schizofrenik z tak schizofrenicznej rodziny, że czacha paruje. Na obronę osób, które im pomagają mogę powiedzieć, że jeśli się nie uruchomi takiemu mechanizmu spustowego i nie zarejestruje bełkotu, to rzeczywiście można nie zauważyć od razu z kim ma się do czynienia. Szczególnie jeśli cała rodzina schizofrenika mu pomaga, a do tego zdobędzie sobie wielu pomagierów oddanych mu duszą i ciałem.

Niestety jednym z mechanizmów jakie kierują schizofrenikiem jest potrzeba udowodnienia, że jego urojenia są prawdą. Stąd się bierze osaczanie ofiary, wymawianie całemu otoczeniu ofiary, że to co mówi schizofrenik to prawda, a sama ofiara ma problemy psychiczne. Na całe szczęście we współczesnej dobie meldowania się na Facebooku mogę udowodnić, że jestem dokładnie tam, gdzie jestem, a nie na przykład w górach, gdzie mnie chciałby widzieć schizofrenik, chyba że zmienił w międzyczasie swój schemat postępowania, ale bardzo w to wątpię.

Schizofrenik nie kryje się ze swoimi zamiarami wobec ofiary – ona najczęściej dobrze wie, przed czym ucieka. Za to jej otoczenie widzi kulturalnego młodzieńca, który ma całą armię enablerów, która łże, że gość jest na przykład utalentowanym matematykiem a nie magazynierem z Biedronki. Schizofrenik uważa swoją ofiarę za przedmiot, którym może zrobić, co chce i który ma wykonywać dokładnie polecenia „swojego właściciela”. Nie zamierzałam nigdy na to pójść.

Schizofrenik Rafał i jego rodzina nękają mnie całe życie, znajdując coraz to nowych pomocników przejętych szlochami chorego prześladowcy i jego urojeniami. Jakiś czas temu dopadli mnie w pracy i namówili do dołączenia do ataku na mnie osobę, którą najmniej o coś takiego podejrzewałam. Próbowałam temu komuś przemówić do rozumu, zwrócić uwagę na to, że to ja jestem atakowana (w końcu nastąpił klasyczny atak w miejscy pracy, ja sama człowieka unikam, jak się da). Usłyszałam wtedy od kogoś, kto dołączył do obozu wariata, że nie „będzie enablerem”.

Zabolało mocno, ale przeżyłam. Powiem tej osobie to co wtedy – „nie jesteśmy już rodziną”. Będąc po psychologii – szczególnie społecznej, co oznacza znajomość mechanizmów zaszczucia i terroru – ta osoba nie miała prawa dołączyć do schizofrenika atakującego obiekt swojej obsesji w miejscu pracy. Sama jest enablerem – czyli pomocnikiem – schizofrenika.

W życiu nie spodziewałam się, że usłyszę, że ktoś musi być wobec mnie bezwzględny i okrutny, bo wierzy, że kogoś skrzywdziłam i że stoi po stronie mojego prześladowcy. I że akurat ta osoba będzie aż tak bezwględna i okrutna. Cóż mogę powiedzieć, wybrała stronę świadomie, wysłuchawszy, co mam jej do powiedzenia. Nie zostało mi nic więcej niż się pogodzić z tym, co się stało i pójść dalej.

Chcę, żeby ta osoba wiedziała, że będę to pamiętać zawsze. Tak się rozmawia z enablerem z rodziny. Enabler dostaje kopa w dupę już na zawsze za swoje kłamstwa. Nie wierzę w istnienie jakichkolwiek więzi rodzinnych w przypadku kogoś, kto tak łatwo uwierzył schizofrenikom i wziął udział w obrzucaniu mnie najgorszym brudem. Nie ma miłości rodzinnej, jeśli ktoś tak robi. Spiskowanie za moimi plecami też nie przynosi chwały.

Moja siostra mi pomogła, ktoś inny tylko potwierdzał kłamstwa schizofreniczki na mój temat, bo uwierzył księdzu. Tępota tej osoby będzie już przysłowiowa.

Cierpienie

Moje cierpienie jest cierpieniem osoby zaszczutej przez chorego psychicznie. Nie ma większego cierpienia od tego, psychoterapia nie zna ludzi bardziej cierpiących, ponieważ schizofrenik prześladujący swoje ofiary z całym przekonaniem przedstawia się jako ktoś bliski ofiary, jej mąż lub psychoterapeuta, którzy chcą pomóc. Bardzo wielu ludzi daje się na to nabrać, więc ofiara prześladowania ma na przeciwko siebie nie tylko wariata z ludźmi z jego rodziny, ale też bardzo często też własną rodzinę, która wierzy szlochom jakiejś schizofreniczki, że została skrzywdzona przez ofiarę zaszczucia.

Ofiara schizofrenika jest potem „leczona” – czyli poddawana zaszczuciu i praniu mózgu, bo schizofrenik koniecznie chce zdobyć krańcową kontrolę nad swoją ofiarą i przejąć jej majątek. Bardzo rzadko ofiara schizofrenika przeżywa takie „leczenie” – z reguły kończy się to samobójstwem jak w przypadku dwójki moich przyjaciół. Ja sama o mało co nie wylądowałam na tamtym świecie.

To co przeżywam to nie tylko walka z wmówionymi mi rzeczami przez schizofreników czy fałszywymi wspomnieniami, to także osoby, które postanowiły mnie zaszczuć, żeby wymierzyć „sprawiedliwość” w obronie zaszlochanej schizofreniczki z Gdańska. Bardzo ciężko się wychodzi z amnezji po takim zaszczuciu, wspomnienia najpierw wyglądają jak postaci ukryte w gęstej mgle, dopiero potem wszystko nabiera wyraźniejszych kształtów.

Żyję dzięki szczęśliwemu przypadkowi, ludziom którzy stanowią moją prawdziwą siatkę społecznościową, czyli metalom. Prawdziwy psychoterapeuta odzyskał ze mną kontakt i już wiedząc, jaka jest prawda i kto jest kim, zaczął mnie wyciągać z traumy. Nie dał rady tego zrobić na czas, więc nigdy nie urodzę dziecka, nawet w świecie bogatego Zachodu (tutaj nadal są dramatyczne różnice kulturowe), mój mózg zawsze będzie mózgiem kogoś krańcowo straumatyzowaneigo i zdradzonego przez najbliższych. Będę się uczyć szczęścia na nowo w czasie psychoterapii. Są osoby, z którymi nie będę mogła się nigdy kontaktować ze względu na mój dobrostan. Nawet jeśli zaczną się leczyć. Zresztą schizofrenicy kłamią na temat leczenia.

Ryszard rozpowiada, że mieszkam w „jego mieszkaniu” i że mam się wyprowadzić. Moi rodzice byli na tyle zaradni, wykształceni i dziani, że naprawdę posiadali mieszkania, które zostawili w spadku mnie i mojej rodzonej siostrze. Schizofrenik za to ma naturę Golluma – chce wszystko zabrać swojej ofierze. Gollum to bardzo dobry obraz schizofrenika i jego podejścia do własności i odbierania życia.

Ta zaszlochana schizofreniczna pizda w życiu nigdy nie napisała żadnego opowiadania, nic jej nie ukradłam, żadnego tekstu. Jeśli uważa inaczej, to niech coś opublikuje w internecie, czekam wciąż na jakiś jej tekst, może być opublikowany w jakimś fanzinie, lub niech sama sobie wyda. Nie splagiatowałam tej kurwy, mam nadzieję, że z osobami, które mi zarzuciły plagiat (tu patrzę na pewnego znanego pisarza) spotkam się w sądzie cywilnym i zbója zmuszę do przeprosin. Zniszczył mnie psychicznie tak bardzo, jak nikt inny kto nie należy do schizofrenicznej rodziny Ryszarda i Rafała. Schizofreniczka z Gdańska w porównaniu do mnie kwitnie i bardzo dobrze się bawi, zaszczuwając mnie tak jak wcześniej zaszczuła Iwonę i Krzysia. Mojego cierpienia psychicznego, stanów lękowych wywołanych nie tylko przez ataki schizofreników, ale też działania ludzi wydawałoby się zdrowych, nie da się opisać.

Bardzo mało osób daje się wyciągnąć ze stanu wywołanego przez atak schizofrenika i pranie mózgu. Odpowiedni dział psychologii to również psychologia terroru. Polecam się douczyć. Poddanie się woli schizofrenika oznacza śmierć.

Mam nadzieję, że w życiu pewnych kutasów i pizd z fandomu już nie zobaczę.

Polowanie

Pamiętam polowanie, na które zabrał mnie dziadek, gdy przyjechał do Polski. Moja siostra nie chciała jechać, widać wiedziała, że nie będzie się jej podobać. Ja za to pojechałam cała przejęta. Okazało się jednak, że jestem jednoosobowy polski oddział PETA. No co ja poradzę, bardzo mi się nie spodobało, gdy skonał(1) wielki piękny byk z porożem. Pewnie byłam za mała, żeby mnie zabierać na polowanie.

Jednocześnie muszę powiedzieć, że nie jestem wegetarianką. Źle się czuję na diecie wyłącznie roślinnej, wiem, bo próbowałam. Jednocześnie zostałam wychowana jedną nogą w kulturze norweskiej, gdzie polowanie jest bardzo ważne. I w sumie w cale nie wiem, czy dzikie zwierzęta zabijane w czasie polowania nie mają sumarycznie fajniejszego życia niż zwierzęta udomowione, które nic nie widzą poza homontem. Zwierzęta hodowlane to obóz śmierci i holokaust zwierząt.Zwierzęta, na które się poluje wchodzą w naturalny schemat myśliwego i zdobyczy. Predatorzy i zagrożenie istnieją też w naturze poza człowiekiem.

Możliwe też, że kilkuletnie dziecko było za małe, żeby uczestniczyć w polowaniu. Chociaż dziadek myślał, że chłopiec bez problemu by wziął udział w polowaniu. Ale i tak byłam jego ulubioną wnuczką.

⛧⛧⛧

(1) Dokładniej był już martwy, gdy pozwolono mi jako dziecku podejść do niego. Zdziwiłam się, bo miał jeszcze otwarte oczy, więc je zamknęłam, żeby nie zestresowały się inne dzieci.

Zabawa w zabijanie

Pewien znany w fandomie ksiądz i pewien znany w fandomie pisarz już w latach dziewięćdziesiątychah dołączyli do grona schizofreników z Gdańska i ich krewnych z Warszawy, i postanowili mnie zaszczuć na śmierć. Wiktymologia zna podobne zachowania – wystarczy, że jakiś idiota pomówi kogoś o chorobę psychiczną, reszta wyjątkowo nieinteligentnego stada hominidów, sapiens tylko z nazwy, rzuca się taką osobę zabić.

Oczywiście gdyby mieli jakąkolwiek resztę mózgu sięgnęliby do źródeł pisanych, lub zapytali jakiegoś psychoterapeutę, jak należy postąpić w kontakcie z osobą podejrzewaną o chorobę psychiczną. Ale oczywiście postanowili dać upust zabobonowi i mnie zaszczuć, odmawiając mi wszelkich ludzkich praw, w tym do decydowania z kim się mogę spotykać i czym zajmować w życiu. Nie mówiąc o tym, jaką mam religię wyznawać.

Możliwe, że dałabym im radę i ułożyć życie, jak ja chcę, ale postanowili zaatakować także moją matkę. Ręczyli jej za Rafała i całą schizofreniczną rodzinę. Kłamali równo, a ona niestety im zaufała. Tłumaczy to jej zachowanie, nagłe wyjazdy i jej stuprocentowe przekonanie, że spędzam ten czas z Rafałem.

Boję się, że dalej się tak bawią, bo jakoś nie usłyszałam przeprosin. Musiała im się spodobać zabawa w zaszczuwanie ofiary schizofrenika, coś co jest doskonale opisane przez wiktymologię i kryminologię. Profiler, który mnie wyciągnął z dna załamania po próbie samobójczej i zniszczeniu mi życia oraz zdrowia reprodukcyjnego, dał mi jedną radę – gryź jak najmocniej na blogu, to wtedy się zorientują, że źle zrobili. Inaczej znowu będą robili to samo i ciebie w końcu dobiją. Tak jak dobili Iwonę Klicką i Krzysia.

Więc gryzę skurwysynów. Tutaj nigdy nie będzie przyjaźni.

Szpital

Pewnego razu zrobiłam sobie z moją siostrą wypad do Sztokholmu. Bilety lotnicze były tak tanie, że nie mogłam sobie odmówić weekendowego wypadu. Chociaż ostrzegam, ceny noclegów w Szwecji potrafią wydrenować kieszeń.

Wywlekłyśmy się z siostrą na zimowy, mroźny zaśnieżony dzień. Sam śnieg już był atrakcją, ale spotkałyśmy jeszcze kogoś. Nie zwracałam specjalnie uwagi, ale usłyszałam „look Małgosia, she has your Docs” (faktycznie miałam na sobie Martensy modelu, jaki wcześniej widziałam na nogach Christiana) i Christian zastąpił mi drogę. Noszenie glanów oznacza, że dalej jestem metalem i że zawsze mi pomogą. Poprzednio widziałam go w Londynie, gdy szedł na randkę ze swoją żoną. W Sztokholmie widział się z Tommy’m i wybierał się na jego koncert. Byłam zaproszona, ale nie wiedziałam, jak czułaby się moja siostra, nie słucha za dużo metalu poza Nightwish chyba niczego nie zna, miała też jeszcze problemy z nogą po złamaniu. Potem się dowiedziałam, że oprócz Tommy’ego wszyscy się straszliwie rozchorowali, bo ktoś przyszedł ze straszliwie złośliwym wirusem lub bakterią.

Złapali ze mną kontakt, dzięki wspólnym znajomym. Pominę sprawy bardziej osobiste i skoncentruję się na sprawach zdrowotnych. Thomas chciał mi pomóc z moimi problemami ginekologicznymi. Usunięto mi już kiedyś mięśniaka. Ale miałam ponownie problemy. Okazało się, że szwedzki lekarz pomimo wielu rozsianych mięśniaków obiecywał pełen sukces i ratowanie mojej macicy. Było to ważne, bo nigdy nie miałam dzieci. Zbyt mnie zajechali prześladujący mnie schizofrenicy. Wszystko już było umówione, rozmawiałam już z mamą Thomasa. Ta cudowna Szwedka jest niestety – tak samo jak Bjorn – jedną z osób, z którą już nie porozmawiam, bo nie żyje. Przez zaszczucie mnie i amnezję ograbiono mnie z wielu rzeczy, między innymi nie mogłam wykorzystać czasu jaki jeszcze został rodzicom moich byłych, również ojciec Michała zszedł z czasie, kiedy borykałam się z amnezją i wmówionymi mi przez wariatów rzeczami.

Michał popełnił błąd i uwierzył Rafałowi, że się mną zaopiekuje. Wydawało mu się, że dostanę odpowiednią medyczną pomoc w Polsce. Skończyło się na biciu, zaszczuciu, pogłębieniu amnezji i próbie samobójczej.

Zupełnie nieświadoma, że wchodzę w pułapkę zorganizowaną przez schizofrenika poszłam do polskiego szpitalu, a za mną trafili schizofrenicy. Nagle okazało się, że zamiast doktor G., która była moim lekarzem, nagle pojawił się doktor Ch. i zaczął się rządzić. Wpadłam w szok, bo mnie praktycznie ubezwłasnowolnił, wierząc we wszystkie bzdury opowiedziane przez schizofrenika. Traktował mnie karygodnie wmawiając schizofrenię i że mam już dzieci. Próbował mnie zmusić do podpisania zgody na operację, której zakres obejmował nie tylko wycięcie macicy, ale także jajników. Nie zgodziłam się i dopisałam, że ie zgadzam się na wycięcie jajników tylko macicy. Byłam w pułapce, nie wiedziałam, że jest inny ratunek, że tak naprawdę nie jestem sama i nie chodziło mi o Rafała, bo tego przemocowego schizofrenika, który już mi zapowiedział, że chce mnie zabić i po mnie odziedziczyć, nie należy brać pod uwagę jako kogoś „z kim jestem ” lub „kto się mną opiekuje”.

Przerażające jest jak bardzo w Polsce nie szanuje się kobiet – wystarczyło pomówienie o chorobę psychiczną i zaczęto mnie traktować jak przedmiot, który nie ma nic do powiedzenia w sprawie swojego ciała. Za to wszystko mieli do powiedzenia schizofrenicy i lekarz debil. Sami obcy mi ludzie. Nikt z nich nigdy nie był moim przyjacielem.

Wszyscy przeżyli szok, gdy się dowiedzieli, co się stało. Ja wciąż na każde pojawienie się Rafała i każdy wstrząs reagowałam powtórnymi wyparciami wszystkiego, co się dzieje. Podręcznikowo minęło dziesięć lat, w ciągu których wychodzi się z poważnej traumy i urazu. Mam nadzieję, że znowu na mnie nie napadną i jakoś się pozbieram. Mamy swoje plany.

Jakby nie było Michał obiecał mi jako lekarz, że będzie przy każdym moim medycznym zabiegu razem ze swoją żoną, również lekarką. Nie da się już więcej oszukać.

Będę o tym pamiętać.

A jak nie będę, to mam ten publiczny blog, żeby mnie ratował. Przy takim zaszczuciu i stercie kłamstw o mnie rozpowszechnianych od dziesięcioleci możliwość poinformowania jak największej liczby ludzi, co się dzieje, to konieczność.

Gangi lasek

Nie pamiętam, w którym to podręczniku przeczytałam, czy była to książka do pedagogiki, czy któraś z pozycji z psychologii,(1) ale istnieje zjawisko gangu dziewczyn. Kobiety bardziej od mężczyzn są zwierzętami stadnymi i mają tendencję do tworzenia nieformalnych grup z charyzmatycznymi, a bardzo głupimi przywódczyniami. Właściwie całe Gossip Girl jest o tym. Można ten serial traktować jako studium głupoty i próżności, i tylko infantylne idiotki czerpią z takich źródeł wzorce, jak należy się zachowywać. Najciekawszy jest tam chyba wątek zawodowych oszustów.

Chyba trzy razy spotkałam się z kobiecym gangiem osobiście. Oczywiście nie chodzi o zachowania bandyckie, chociaż czasem panie jadą po bandzie, ale o zawiązywanie paktów i zmawianie się przeciwko nielubianej koleżance. Są infantylne osoby, które to lubią i nie zastanawiają się, ile komu wyrządzają krzywdy dając się ponieść psychologii grupy, rozpowiadając kłamstwa i zaszczuwając swoją ofiarę, aż do wystąpienia rozstroju nerwowego czy próby samobójczej. Oczywiście nieważna jest prawda, weryfikacja, czy coś realnie miało miejsce. Cały świat staje się wtedy polem walki o dominację i wykonanie prośby swojej charyzmatycznej przywódczyni, a rzucenie wroga na kolana.

Zawsze takie panie służą wtedy złu, bullying czy mobbing nigdy nie jest dobrem, ale rzadko jest to tak dobrze widoczne jak w mojej sprawie, kiedy naprzeciwko siebie mam idiotki, samozwańcze wojowniczki próbujące udowodnić, że bełkot schizofreniczki to najczystsza prawda. A powinny w tym czasie zajmować się pracą lub nauką, czy własną twórczością. I trzymać się od metali z daleka.

No cóż, nigdy nie przyznam, że bełkot schizofreników to prawda.

⛧⛧⛧

(1) Przypomniałam sobie – informacje o tego typu gangach kobiet zmawiających się przeciwko wspólnej ofierze pochodzą z kryminologii o mechanizmach zaszczucia. Z reguły w centrum takiego gangu jest schizofreniczka. Zdrowe osoby da się przekonać, że się pomyliły, albo daje się je zmusić do weryfikacji. Z chorymi babami nie ma się szans, jeśli coś takiego zdarzy się w środowisku, które nie jest najmądrzejsze i nie ma nikogo, kto by zatrzymał pociąg szaleństwa. Mężczyźni też się do takiego Dzikiego Gonu dołączają, uwiedzeni przez schizofreniczkę, lub koniecznie próbujący wydać przemocą swoją ulubioną fankę za schizofrenika. NIe wolno z takimi grzecznie, trzeba warczeć i gryźć tak mocno, żeby zrozumieli, że nikt im nie będzie dziękował. Powtarzanie z godnością „to nie prawda, zostawcie to, sama lepiej wiem, co to za ludzie, nie jest tak, jak ona wam powiedziała” jakoś się nie sprawdziło.