Karalność

Istnieje pewna zależność w kryminologii, a w zasadzie w orzecznictwie sądowym. Im ktoś głupszy, tym dostaje większe wyroki. Chodzi o inteligencję i zasady moralne. Ktoś tępy ma tak kiepski mózg ze słabym poziomem empatii, że jest predestynowany do popełniania przestępstw, bo nie jest w stanie zapanować nad chęcią przywłaszczenia sobie na przykład czegoś. Z drugiej strony, ktoś ma bardzo inteligentny, ma tak doskonale wykształcony mózg i empatię, że gdy tylko do niego dotrze, że się pomylił, albo został zrobiony w chuja przez osoby chore psychicznie, to sam się rozpada. Bardzo często takie osoby lądują w psychiatryku, bo nie mogą znieść tego, że kogoś skrzywdziły. Sama ich psychika wymierza im karę.

Takie osoby jak Nycz oczywiście nigdy nie trafiają z takich powodów do psychiatryków, bo jak wszyscy w zasadzie w Kościele jest niesamowicie głupi, a także jest psychopatą, pozbawionym empatii. Wiem, bo zrobiłam mu kiedyś test, który opracował mój wykładowca. Poprosiłam go, aby fakt, że nienawidzę Nycza nie zaważył na opisie.

Niestety taka jest rzeczywistość w Kościele.

Prywatnie Nycz mi powiedział, że wie, co to jest schizofrenia, ale jako człowiek Kościoła nie wierzy w choroby psychiczne. Ludzie mogą tego nie pamiętać, ale katolik wierzy tylko w to, co jest w Katechizmie Kościoła Rzymsko-Katolickiego. A dokładnie jest w nim opisana rzeczywistość, w której mieszczą się opętania i święci. Ze wszystkich opisów wynika, że i te opętania i owi święci są po prostu albo zaburzeniami psychicznymi wynikłymi z zaszczuci a i terroru albo Kościół nagradza schizofreników. Przy czym samo nieposłuszeństwo księdzu już może być rozumiane jako opętanie. I jak w moim przypadku wystarczy zgoda schizofrenika, który sam się obwołał moim opiekunem, żebym zaczęła być tresowana i torturowana psychicznie przez egzorcystę. Ja, ateistka. I to u mnie w pracy.

Nie dziwcie się, że jestem wkurwiona.

Nycz to jest bardzo ciekawy przypadek dla kryminologa (czyli psychologa zajmującego się przestępczością). W podręcznika kryminologii można znaleźć zasadę, że to zawsze zdrowi ludzie wykorzystują chorych psychicznie, sami nie ponosząc kary, a przynajmniej mając na bezkarność nadzieję. Więc na nic tłumaczenia, że to schizofrenik zrobił. Szczególnie jeśli Nycz wszędzie wprowadza go jako cudotwórcę-uzdrowiciela-psychoterapeutę.

Opisywałam już w jaki sposób schizofrenicy są wykorzystywani w dogmatyce Kościoła. Są kołem zamachowym całego show tego związku religijnego. Prześledźcie sobie, proszę, ile osób jest ro kwartał wynoszonych na ołtarze. Cały czas coś się dzieje, a kapłani coraz to poszukają nowych schizofreników, bo obecność świętych w otoczeniu danego kapłana oznacza łaskę Boga i jeśli schizofrenik mówi, że „Bóg” w jego głowie chce, żeby na przykład biskup został papieżem, to wszyscy mają wypełniać wolę „Boga”. Jest to tajemnica szybkich awansów różnych księży.

To jest też wiedza z podręcznika – Kościół ze znalezionych schizofreników robi sobie świętych, zresztą ze szkodą dla schizofreników. Proszę sobie wyszukać jak wygląda mózg nieliczącego się schizofrenika, jest pełen dziur. Niestety taki zniszczony mózg nie ma odpowiednich hamulców, więc w pewnym momencie ten człowiek zażyna być bardzo niebezpieczny, bo na przykład staje się człowiekiem, który gwałci dzieci i każe im swojego penisa traktować jak hostię, tak daleko idzie jego przekonanie, że jest Bogiem. Inne typowe urojenie to oskarżanie różnych kobiet o prostytucję i próby ich sprzedawania. Przeszłam przez to wszystko i najchętniej bym Ryszarda i jego rodzinę zamordowała. Ale nie wolno mi niestety.

Postać Nycza jest to tyle ciekawa, że wydaje się być odporny na wiedzę i tłumaczenia, które dostawał ode mnie i profesjonalnego policyjnego profilera. Nadal się upiera, że ma prawo mnie torturować w celu „nawrócenia mnie” czy też wyciagnięcia „prawdy” – a prawdą mają być urojenia schizofrenicznej kurwy, z którą sypia i z której robi – zaraz po Ryszardzie – kolejną świętą Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

Nikt z tych nigdy nie powiedział ani jednego słowa prawdy o mnie. Za to są zródłem różnych opowieści i kłamstw, które podają innym ludziom, jakby pochodziły ode mnie. Nycz też nigdy – poza chwilami, kiedy mnie torturował psychicznie na Anglistyce oraz w mojej pracy – nie rozmawia ze mną, zna moje zaprzeczenia, ale postanowił je zignorować i dalej robi to samo. Czyli powtarza urojenia Renaty, jakby to były to moje własne słowa. I uważa, że może z mnie decydować z kim mam być i co robić.

Nie jestem sobie w stanie wyobrazić modelu psychiki tego człowieka. Ale wychodzi mi osoba tak durna i zdemoralizowana, że trzeba się od niej trzymać z daleka. Bardzo proszę na Nycza bardzo uważać. Jest niebezpieczny w swojej głupocie.

Według tego co mówi byłby pierwszą osobą, która wykorzystuje schizofreniczki i to wypiera, twierdząc, że im pomaga. Przyznaje się to spania z nimi – co jest podłym wykorzystywaniem ich choroby – ale nazywa to łaską jaką mu zrobiły. Bo, rozumiecie, jakbym ja i jakiś inny metal uprawiali seks, to bym się „kurwiła”.

Nie przyjmujcie kłamstw o mnie z ust Nycza bez kontrowania tego, co mówi. Używa kościelnej mowy, czyli wszystkie swoje skurwysyństwa nazywa pięknymi słowami i udaje mu się oszukać samego siebie. Dokładnie takich samych zasad lingwistycznych trzymają się przestępcy. Wyznaje jakąś dziwaczną religię, ale żadna religia nie jest podstawą do stwierdzenia, że nie powinien odpowiadać za swoje czyny. Nie jest chory psychicznie, chociaż może na to wyglądać, to po prostu jego poglądy. Jak najbardziej nieakceptowalne przez świat ludzi dorosłych.

Powinien trochę dorosnąć. Podobnie jak inni narcyzi.

Mizoginia

Gwałcą narcyzi, bo nie potrafią zrozumieć, że ich podniecenie i chęć współżycia nie jest podzielane przez drugą stronę. I wbrew temu, co mówi Nycz, to że jeśli kobieta pozwoli się tam i ówdzie dotykać, czy też się dać pocałować, nie oznacza zgody na penetrację.

Zostałam dwa razy zgwałcona (w tym okresie, która tak bardzo wszystkich obchodzi, bo jest związany z amnezją z początku studiów), a przynajmniej tak wyglądają sprawy w oczach psychoterapeuty. Gwałtem w psychoterapii jest każdy seks, do którego ktoś został namówiony brew własnym chęciom. Może też być przez telefon, gdy ktoś jest zmuszony słuchać, jak facet wali sobie konia. Nie wolno też wpychać penisów do ust. Nie wolno też gwałcić analnie. W ogóle nie wolno gwałcić. Nie wolno nalegać czy terroryzować w celu współżycia. A przede wszystkim nie wolno sobie brać kobiety, gdy mówi nie. Bo nie ma ochoty, bo nie chce.

Muszę oświadczyć, że gwałcili mnie zawsze Polacy oraz związani ze kościelnymi schizofrenikami oraz Kościołem. Zawsze tak mówiłam. Zaszczuwanie moich zagranicznych adoratorów, dlatego że schizofrenicy na nich zwalili polskie winy jest odrażające tak bardzo, że brakuje mi słów.

Piotr też nie był bez winy. Wprawdzie nie było penetracji, bo nie zgodziłam się na zapłodnienie od razu i był na tyle młody, że jeszcze nie uważał, że on powinien decydować o wszystkim. Potem go omijałam i wynajdowałam preteksty, żeby tylko nie nocować u jego rodziców. Akcje Michała opisałam w poprzednim wpisie. Akurat nie pytał o zgodę na dalsze swoje działania.

Związałam się z Michałem i byłam z nim z powodu wywołanego u mnie syndromu syndromu sztokholmskiego. Niestety amnezja jest efektem zmuszenia do związku z gwałcicielem, a Michał był winny. Jest to karygodne. Jeszcze jakiś czas się broniłam, ale ojciec Michała mnie zniszczył do reszty.

Wszystkie moje związki z Polakami są maksymalnie nieudane. Winię za to Kościół, bo wiem, jak bardzo wbijają w dumę i narcyzm facetów oraz oduczają dobrych utrzymywania relacji z kobietami, które mają być podnóżkiem i nie mieć własnego zdania. Jestem za inteligentna i za zdolna, żeby mnie traktować. Najgorsze jest to, że cała polska kultura jest tym przesiąknięta i nawet ludzie, którzy nie zostali ochrzczeni, też się tak zachowują.

Biorąc pod uwagę wszystko co działo się dalej, ciągnięcie trzech wydziałów i treningi pływackie były elementem zadowalania mojego porywacza czyli ojca Michała, który wywołał u mnie syndrom sztokholmski. On sam wystarczył, osoby po gwałcie są bardzo kruche. Zamiast mnie tresować i ustawiać potem na proszkach, powinien synalka wysłać na psychoterapię. I nikt nie powinien mi wmawiać, że wszystko nad Wisłą odbyło się za moją zgodą. Rzucił się na mnie, gdy już chciałam wrócić do domu.

Michał i Piotr zupełnie inaczej już później traktowali swoje małżonki, a przynajmniej tak myślę. Na całe szczęście obie się w nich zakochały po uszy od razu. Ja żadnego z nich nie kochałam. A seks z Michałem wymagał dużego zgrania się i dopracowania różnych umiejętności ars amandi u faceta. No co ja poradzę, był kiepski łóżku. Chwilami to była katorga. Wolałabym, żeby Michał i Piotr na kimś innym uczyli się dobrych manier i słuchania innych, szczególnie kobiet. Chyba że tylko mnie tyranizowali i odmawiali mi moich praw.

Tak więc, nie. Nie będę z kimś, kogo nie kocham. Przerabiałam już to i wiem, że nie warto. Nie dam sobie tym razem przeprać mózgu. Na całe szczęście wyszłam z syndromu i mogę powiedzieć wprost i wszem – nie kocham Adama. I nie interesuje mnie, co mi próbował wmówić jego narcystyczny ojciec, który pod wpływem Nycza zniszczył nam wszystkim życie.

Psychoterapeuci wiedzą, że to co ja przeżyłam, to standard w Polsce. Niestety polskie kobiety są bardzo nieszczęśliwe i zmuszane do poślubiania ludzi, których nie chcą. I z którymi nie powinny być.

I napewno nie powinny być z gwałcicielami. Bardzo nie dziękuję Kościołowi za zainteresowanie się tym gwałtem i udział w praniu mózgu, jaki po nim nastąpił.

Sprawy prywatne

Tak się składa, że moje prywatne sprawy stały się w pewnym momencie sprawami publicznymi w fandomie z powodu plotek roznoszonych przez Opus Dei oraz narcyzów, którzy jak to narcyzi, nigdy nic nie rozumieli, a mieli wiele do powiedzenia. A niestety nikt nie potrafi człowieka zniszczyć tak dokładnie jak narcyz, szczególnie zakochany narcyz, bez względu, czy jest kochankiem, wielbicielem, czy przy uważa się za przybranego ojca.

Muszę przyznać w jednym rację pewnemu psychoterapeucie. Dzięki jego interwencji przypomniałam sobie, jak rzeczywiście wyglądały różne wydarzenia. Według moich przyjaciół już na samym początku znajomości z Michałem twierdziłam, że nad Wisłą zostałam wtedy zgwałcona, bo stały się także rzeczy, na które się nie zgodziłam. Potem terrorem – stosowanym także przez jego rodziców – zostałam zmuszona do kontynuowania związku z Michałem. Utrwaliło to moją amnezję.

Ojciec Michała, psychiatra na moje stwierdzenie, że był to jeżeli nie gwałt to wykorzystanie pijanej, uznał, że mi pokaże, co to znaczy stan upicia. Wlał we mnie tyle alkoholu, że nie potrafiłam ustać na nogach i Michał musiał mnie zarzucić na plecy. Oczywiście postanowił mnie wtedy wykorzystać mój stan. To nie był rewelacyjny początek związku. Kontynuowałam go przymuszona przez ojca Michała, który przyszedł do mnie na Uczelnię i zaczął mną manipulować.

Zostaliśmy z Michałem stałymi kochankami. Byłam w tym związku na tyle nieszczęśliwa, że chciałam odejść i zaczęłam wpadać w depresję, więc niedoszły teściu zaczął mnie ustawiać na lekach. Straciłam przez to całe życie i nie związałam się z człowiekiem, który mnie naprawdę kochał, bo tkwiłam w związku, do którego mnie zmuszono zastraszeniem i opowiadaniem bzdur o kimś, z kim powinnam było być.

Owszem zdobyłam w tamtym okresie bardzo dużo wiedzy, ale jeszcze bardziej przed gangiem schizofreników uratowałoby. mnie i moje wyjechanie na zawsze do Stanów. Taka jest smutna prawda. A każdy psychoterapeuta wie, że prawda wyzwala. Oczywiście prawdziwa prawda, a nie dym i lustra, w których tak lubuje się Kościół.

Miałam tego pecha, że mój kochanek z tamtego okresu nie raczył zauważyć, kim w rzeczywistości jestem. Nic nie wiedział o moich planach muzycznych z Norwegami. Nie wiedział, że się spotykałam i byłam zaręczona z norweskim producentem. I jak praktycznie wszyscy w fandomie stał się fanem (i pewnie nie tylko) schizofreniczki Anny, która zrobiła nasz związek i uwierzył jej w zapewnienia, że jest „prawdziwą ukochaną Varga”. No cóż, schizofreniczka, która postanowiła mnie udawać, bo chciała też królować w fandomie metalowym, pomyliła się, nie ten Kristian. Nigdy nie byłam związana z Vargiem. Michał za to postanowił jej oddawać cześć należną Bogom metalu. No cóż, ale miała dzieci, więc się z nią na swoje szczęście nie ożenił. I jak każdy narcyz jest wygrany w życiu. I jak każdemu narcyzowi trzeba mu dopiero udowodnić, jak bardzo wiele osób zniszczył.

Akcje schizofreników w fandomie doprowadziły do tego, że rzucili się na mnie praktycznie wszyscy. Czyli wiele osób, z którymi studiowałam, część fanów metalu i fantastyki, a także Michał oraz Adam z rodziną. Nagle stałam się tą złą, która nic nie ma do powiedzenia, a którą trzeba „leczyć” – bo nie pasuje do tego, co mówią schizofrneicy i ograniczać jej prawa. Ciągnie się to całe moje życie, bo ci ludzie nie chcieli przyjąć do świadomości, że rodzina Ryszarda to schizofrenicy, a ja naprawdę nie jestem katoliczką.

W końcu się zbuntowałam i stwierdziłam, że nie będę już z kimkolwiek z nich rozmawiać, bo wykorzystują moją amnezję i syndrom sztokholmski, żeby ciągnąc każdy w swoją stronę. Mam dosyć prania mi mózgu, które ma mnie przekonać do całkowicie nieprawdziwych stwierdzeń wysuwanych przez narcyzów oraz schizofreników. Niestety zakochany narcyz jest święcie przekonany, że obiekt jego uczuć szaleje na jego punkcie. No więc tak nie jest.

Jak każdy człowiek, wybieram siebie i jeśli nie mogę być z kimś, kogo kocham, to wolę być sama. Tym bardziej, że chcę dokonywać wyborów opartych o moje rzeczywiste poglądy i uczucia, a nie rzeczy, które mi wmówiono. A próbowano wmówić wielką miłość do Adama, tak jak wcześniej wmawiano mi miłość do Michała. Przeszłam bardzo brutalny terror i pranie mózgu, także z udziałem schizofreników, z którymi się zaprzyjaźnili obaj ojcowie moich narcyzów.

Ci wszyscy ludzie doprowadzili mnie do załamania nerwowego i dalej mnie w nim utrzymywali. Mam prawo być z kimś, na widok kogo, samo mu się chcę rzucić w ramiona. W życiu nie będę już z żadnym narcyzem, tym bardziej że leci za nim zawsze cała rodzina stosująca terror, która chce się upewnić, że synalek dostanie to, co chce. A z tyloma osobami na raz nie ma się równych szans i zawsze się przegrywa życie.

Wolę nikogo nie oglądać. Obaj narcyzi zniszczyli mi życie, bo powinnam być za każdym razem z kimś innym, a nie podlegać terrorowi, żeby być z kimś, kogo nie kocham, chociaż owszem wierzę, że mnie kocha. Ale to nie wystarczy, tym bardziej że pow wydarzeniach w moim dzieciństwie, na studiach i później, zasługuję na to, żeby moje życzenia oraz potrzeby były respektowane. Mam dosyć poświęcania się dla innych ludzi. Mam prawo do szczęścia.

Z tym, że owszem Kościół uwielbia zmuszać kobiety do tego, aby były z facetami, których nie kochają. Uwielbiają unieszczęśliwiać kobiety i traktować je jak szmaty, które nie mają nic do powiedzenia. Jestem nieszczęśliwa, ale mniej nieszczęśliwa, niż gdybym była w małżeństwie z narcyzem.

A zatem nie zamknę mordy i nie wyjdę za Adama – a tak wydzierał się na mnie próbował mnie zmusić do kościelnego ślubu (mnie!!!(1)) jego ojciec, żeby wymusić na mnie takie zachowanie, jakie mu się podoba. I to w sytuacji, kiedy wychodziłam z amnezji. Zniszczył wysiłek mojej rodziny oraz psychoterapeuty. Wystarczy mi schizofreników, którzy mnie unieszczęśliwiają od dzieciństwa, nie potrzebni mi są tatusiowie narcyzów, którzy są przekonani, że mają prawo terrorem zmusić zabaweczkę syna do uległości.

Za każdym razem byłam niszczona przez narcyza za to, że go rzuciłam.

⛧⛧⛧

(1) Fani mogą o tym, nie wiedzieć, ale Adam – chyba że coś się zmieniło, ale wątpię, bo jest z rodzaju ludzi, których Kościół tuli do piersi – jest grzecznym członkiem Kościoła Rzymsko-Katolickiego i nie zamierza z tego Kościoła odchodzić. Jest pupilkiem Nycza, który od wieków dezinformował jego rodzinę. To ja wredną satanistyczną żmiją z Prawdziwego Norweskiego Black Metalu. I nie wbrew temu, co Nycz wmawia ludziom Adam nie jest liderem mojego norweskiego zespołu. I chyba nawet nie jest już zatrudnionym w nim polskim gitarzystą. Wolę prawdziwego kumpla, który mnie zawsze wspierał, od niego. Nie jest satanistą, a narcyzem, który robi, co chce i nie dociera do niego, że powinien uwzględniać innych ludzi i ich życzenia oraz uczucia.

Prawa kobiet

Jestem wiedźmą, między innymi dlatego, że żywię niepopularne w kraju katolickim przekonanie, że kobiety mają prawo do bycia traktowanymi z szacunkiem, a nie jak szmaciane lalki, które powinny bez szemrania godzić się na wszystko, co wymyślą sobie panowie i władcy. Ale wbrew temu, co myślą ludzie Kościoła i wychowani przez księży debile, kobiety mają swoje prawa, przede wszystkim do decydowania o tym, z kim chcą być i co robić w życiu.

Pisałam już o tym, jak Kościół postanowił przyciąć małą Małgosię w dzieciństwie, żeby pokazać jej, że bez zgody idioty w sutannie nie wolno będzie je uprawiać sportu, ani odnosić sukcesów, bo jakiś nieznany jej mężczyzna postanowił, że powinna obrać drogę kościelną w życiu. Podobnie ktoś inny w czasach mojego liceum zadecydował, że nie wolno mi się spotykać z Bartkiem i co jeszcze ciekawsze nie wolno mi też było być w heavy metalowym zespole. Chociaż moi rodzice się zgadzali na wszystko. No, ale Opus Dei – czyli też Kościół – postanowił inaczej. Oczywiście zadecydowali o tym ludzie, których nie znam i którzy mnie tak naprawdę nie znają, ale nie przeszkadzało im to, żeby traktować mnie, jak tępe zwierze, które nie ma nic do powiedzenia.

Jestem sama nie dlatego, że nie mam powodzenia. Mam pecha niestety mieć powodzenie również u tępaków, których wychował kler i nauczył braku szacunku do innych ludzi oraz idei samostanowienia. Wypłoszyli lub w inny sposób zneutralizowali wszystkich facetów, których bym wolałam. Złośliwym praniem mózgu oraz odnowieniem wszystkich traum doprowadzili do tego, że już uciekałam przed wszystkimi i nie potrafiłam nikomu podać numeru telefonu.

W pewnym momencie się zbuntowałam i nie dałam się zmusić do wyjścia za mąż za człowieka, którego praktycznie nie znam i nie kocham. Opłaciłam tę decyzję wybuchem agresji paru narcyzów, którz postanowili mi pokazać, gdzie jest moje miejsce i co powinnam czuć. Zaczęli mi wmawiać wielką miłość do Adama. No więc, nie. Jest to coś, co kiedykolwiek miało miejsca. Za to ktoś uwierzył, że za pieniądze Ryszard może zmienić czyjeś uczucia i że jest wielkim psychoterapeutą.

W takiej sytuacji mogłam się tylko zaciąć, wyrzucić wszystkich za drzwi i zacząć mozolną walkę o wyjście z amnezji i scalenie moich dwóch osobowości. Przypominam, wbrew temu, co bredzi Opus Dei, metalowa wokalistka jest tą prawdziwą osobowością. Wprowadzam całkowity zakaz rozmawiania o mnie z jakimkolwiek przedstawicielem Kościoła. Prawda jest jedna i nie zależy od tego, co sobie uroił jakiś schizofrenik.

Niestety tę cała traumę i walkę z praniem mózgu opłaciłam znowu utratą pamięci. Przy okazji zniszczono mi ostatnią szansę na założenie rodziny. No cóż, nie założę jej z kimś, z kim nie chcę jej założyć. To chyba oczywiste. Nie da się mnie zmusić do wyjścia za kogoś, kto nie kocham, szczególnie, jeśli wcześniej poczułam coś do kogoś innego.

Podejrzewam, że padłam ofiarą wad polskich mężczyzn, szczególnie tych wychowanych przez księży. Księża zaś są bardzo często wychowywani przez schizofreników. A schizofrenicy lubią łamać ludzką psychikę oraz mają urojenia, że nie tylko potrafią kogoś leczyć, ale też zmieniać rzeczywistość. Przy okazji też mają podejście do kobiet, które przypomina sposób w jaki są traktowane ofiary handlu ludźmi. Przeszłam takie piekło, że porównuję je do czegoś, co przechodzą ofiary świata przestępczego, które są terrorem oraz praniem mózgu zmuszane do współpracy. Traktował mnie tak też Nycz. Naprawdę czułam się, jakbym trafiła w łapska tępych alfonsów.

Zaczęło się to już przy Piotrze. Moi bliscy wiedzą, że wcale nie kochałam. Praktycznie wymusił na mnie związek, a potem zaręczyny. Gdy pojawił się ktoś, kogo wolałam, napadł na mnie i sterroryzował. Pilnował mnie potem, jak cerber. Ratował mnie znajomy Norweg, wspierał mnie i przekonywał, że nie jestem skazana tylko na Piotra. I w końcu wyrwałam się z uzależnienia na tyle, że zaczęłam rozmawiać z jednym z polskich fanów, który potem mnie zaprosił nad Wisłę.

A Piotra lata później oddałam koleżance, która mnie o niego zapytała. Powiedziałam jej, że ma się nie krygować, tylko go sobie brać, skoro się w nim zakochała. Była na tyle lojalna, że spytała mnie najpierw o moje uczucia do niego.

No więc, nie. Zero. Zero uczuć. Od momentu, gdy próbowałam z nim zerwać przed pewnym koncertem.

Ludzie, którzy próbowali nas siłą łączyć, wbrew moim chęciom, zniszczyli mi życie. Podobna akcja z innym mężczyzną też powtarzała się z niesamowitą regularnością. Dla kogoś z przygotowaniem psychologicznym ludzie, którzy wzięli tym udział, to barbarzyńcy o manierach i temperamencie małp, które postanowiły rządzić się rzeczami, które nigdy nie były ich własnością. Małpy w kąpieli – tyle rozumieją z psychologii, ludzkich uczuć i tego, co im wolno.

Niech rozmawiają już tylko z lalkami Barbie, a nie prawdziwymi kobietami. Niech się lalkami bawią, a nie prawdziwymi ludźmi.

Naprawdę mają prawo decydować o swoim życiu tylko najbardziej zainteresowani ludzie, a nie jacyś autorytarni durni narcyzi, którzy nic nie wiedzą o sytuacji, a co najwyżej czepiają się plotek rozpuszczanych przez schizofreniczki.

I jedyne, co mogę powiedzieć narcyzom, którzy dopiero teraz doszli do wniosku, że nic nie wiedzieli – tępaku, nigdy nic nie wiesz o sytuacji innych ludzi, jeśli o nic nie pytasz, więc się nie wtrącaj. I nie masz prawa o niczym za kogokolwiek decydować.

Zaćmienie słońca

Wszyscy spodziewali się Nobla dla Prusa między innymi za powieść Faraon. Mój złośliwy komentarz jest taki, że pewnie lobby kościelne przeważyło i zniszczyło reputację naszego pisarza u jury. Ale w sumie nie wiem, niech Szwedzi się wypowiedzą, co tam się rzeczywiście stało.

A jest Faraon powieścią bardzo niewygodną dla każdego kapłana. Kryminolodzy wiedzą, że wszystko, co robi Kościół to dym i lustra Już starożytni magicy-kapłani używali luster i dymu, aby stworzyć oszałamiające, ale nieprawdziwe efekty wizualne. Bardzo często pokazywali w ten sposób przybycie do świątyni jakiś „Bóstw”. Więc pamiętajmy, że zawsze to lustro jest trzymane przez kapłana. Także, a nawet przede wszystkim, przez katolickiego księdza. Wtedy dymem są schizofrenicy.

Starożytni kapłani wykorzystywali naturalne wydarzenia astronomiczne takie jak zaćmienie słońca, aby rzucić swoich nieuświadomionych poddanych na kolana. Wykorzystywali ich brak wiedzy, nie dziwmy się więc, że w religii katolickiej nadrzędnym zakazem jest zakaz posiadania wiedzy.

Współcześni kapłani wcale nie są lepsi od starożytnych, to cały czas to samo oszustwo. Robią dokładnie takie same przekręty, śmiejąc się z niewiedzy wiernych. Do zjawisk astronomicznych, fizycznych oraz chemicznych dochodzi zaszczuwanie ludzi i wykorzystywanie mechanizmów traumy. Czyli wykorzystują psychologię i to szczególnie jej mroczne oblicze wprost z obozów śmierci al-Kaidy, w których terroryzuje się i tresuje ludzi, żeby się stali zdrajcami swojej ojczyzny i nazywali ją szatanem. Jestem zaszczuwana przez kler i terroryzowana od dziecka, więc wiem, co mówię. Także zakonnica, która miała mnie w mojej grupie wiedziała, co robi. Gdy nie zgodziłam się z nią, że mam „powołanie”, żeby być w Kościele, zagroziła mi karnym gwałtem i spuściła ze smyczy rodzinę schizofreników.

Ale nie bójcie się, nie tylko schizofrenicy z Opus Dei terroryzują i niszczą psychicznie swoje ofiary. Takie osoby, jak Nycz i ta zakonnica z całym sadyzmem terroryzowali mnie, żeby przerobić ne niewolnicę, która zrobi to, co chce Kościół. Czyli na przykład oskarży Adama, lub Breta o gwałt. Przy czym Adam miał mnie niby też zgwałcić, gdy byłam dzieckiem. Ja się pytam, niby w jaki sposób, skoro jest ode mnie o tyle młodszy, że wtedy go jeszcze nie było na świecie, albo był w pieluszkach.

Kościół w osobie Nycza i rodzina Ryszarda zrobili wszystko, żeby mnie rzucić na kolana, co oznaczało również niszczenie ludzi, na których mi zależało. Znowu doprowadzili do mojej amnezji. Ale pamiętam te wrzaski, które mnie miały przekonać, że mój opór jest beznadziejny i mam się podporządkować. Ale nic mnie nie złamie, ani zaszczucie (często z wynikiem śmiertelnym) ludzi, których kocham, ani zabranie mi możliwości posiadania rodziny, ani zniszczenie mi psychiki, czy uniemożliwienie zmiany zawodu.

Opus Dei, a szczególnie Nycz uniemożliwili mi zrobienie kariery pisarskiej, bo nie chciałam pisać tego, co ode chce Nycz. Ale wolę nie pisać. Z powodów osobistych (bo Opus Dei tępi i zabija metali) storpedowali moją karierę muzyczną. Wolę nie śpiewać, niż śpiewać dla Kościoła. W życiu nie dam się tak poniżyć i zmusić do tego, aby wejść do środka jakiejś katolickiej świątyni.

Zwołuję ludzi na dżihad! Dość już tych morderstw, tych zmarnowanych ludzi, tylko dlatego, że Kościół uważa schizofreników za świętych (a przynajmniej każe tak ludziom wierzyć). Nie dam się „nawrócić”. Nycz oraz jego znajomi pogwałcili wszystkie prawa człowieka i konstytucyjne, tylko po, aby zrobić przyjemność pewnym schizofrenikom. Przy okazji robienia sobie ze mnie niewolnicy (a do czegoś takiego prowadzą tortury psychiczne oraz terror), Kościół wymyślił sobie, że zmusi mnie do odegrania pewnej roli – kogoś, kto po nawróceniu, wyśpiewuje dziękczynne hosanna a także dziękuję za „wyzwolenie” z heavy metalu. Oczywiście wszystko w ramach udowadniania jakiś kolejnych przepowiedni schizofreników.

Jedyne, co mogę powiedzieć, to odpierdolcie się.

Kościół każe mi wierzyć, że mechanizmu traumy oraz gwałty, to legitne sposoby nawracanie ludzi. Straumatyzowany człowiek, który poddawany jest terrorowi, zaczyna się podporządkowywać prześladowcy i nawet bezwiednie robi rzeczy od niego oczekiwana. Wie o tym Ryszard, zastraszał mnie mnie wielokrotnie, pododnie jak Nycz. Słyszałam, że mam zrobić, co chcą, albo mnie zabiją. Biorąc pod uwagę, że miałam przed sobą gwałcicieli, przed którymi nie mogłam uciec, nie dziwne, że straciłam pamięć i niekoniecznie robiłam rzeczy, które chciałam.

Nakazywano mi „nawrócić” się – dzięki głosowi „Boga” w głowie, albo uwierzyć, że jestem chora i się zabić. Niestety straumatyzowany człowiek, wypiera to, co mu się robi i praktycznie wpada w szaleństwo, gdy wracają do niego bardzo intensywnie przeżywane wspomnienia głosów osób, które go zaszczuwały. Przy czym schizofrenik specjalnie człowiekiem manipuluje, oprócz wmawiania mu swoich urojeń. Dlatego przy schizofrenii używa się całkowicie innych standardów diagnostycznych. To jest ten symptom, który jest nieistotny. Wiem, bo specjalnie to studiowałam, gdy Ryszard mi zapowiedział, co mi zrobi. Doprowadza ludzi do takiego stanu od zawsze i jest dobrze niektórym z warszawskich psychoterapeutów. Policja też już go zna jako bardzo, bardzo niebezpiecznego wariata, którego rozbestwiła jego uprzywilejowana pozycja w Kościele. Jest w nim świętą krową, tak samo jak jego córka, która nigdy nie była moją przyjaciółką i nigdy jej nic nie mówiłam. Tak samo jak Dorocie z Anglistyki, która jest tępą zjebaną suką, kłamiącą tylko dlatego, że ją o to poprosili schizofrenicy, a szczególnie, robiący ją w chuja, kochanek.

Są to powody, dlaczego dobre zwyczaje i zasady społeczne zakładają, że różne rzeczy weryfikuje się u najbardziej zainteresowanych. Czyli u mnie, bo to najbardziej zainteresowana mówi ludziom, czy był gwałt. A nie schizofrenicy. O ile wiem, Andrzej nic nie zweryfikował i zniszczył mi życie. I nie tylko mnie. Nie chcę go widzieć. Jest najgłupszym, jebanym idiotą na świecie.

Po tych wydarzeniach, gdy padły moje wszystkie moje pomysły na życie, nadal odmawiam uznania „świętości” Ryszarda, chociaż do tego próbowano mnie zmusić. Owszem pokazał mi, ile może zdziałać Opus Dei w Polsce, ale to tym gorzej dla niego i Polski. Jest to znienawidzony przeze mnie kraj, który morduje razem z Kościołem i schizofrenikami swoje najzdolniejsze dzieci, ale niestety muszę tu mieszkać (bo z powodu akcji Opus Dei nie udało mi się wyjść za Amerykanina i to kilka razy mi się nie udało, a już było blisko). Schizofrenikami kieruje zawiść, a Kościołem chęć roztoczenia jak największej władzy nad światem. I w tym mu schizofrenicy bardzo pomagają, zaszczuwając ludzi, którzy się Kościołowi nie podobają. Do tego Kościołowi potrzebni są schizofrenicy, więc im zawsze pomaga. Bo ta religia to nie tylko dym i lustra, ale też terror, zastraszenie i rządzenie ludźmi za pomocą knuta, którego wielokrotnie już poczułam na swoim grzbiecie.

A ja cóż, mam plany innej kariery. Chcę zostać dziennikarką śledczą, która tropi wszystkie zbrodnie Kościoła. Nie chce mi się tutaj umieszczać całego profilu Nycza i jego kolegów, których miałam pecha poznać, ale jest, co badać i śledzić. Sama byłam pouczana przez katechetkę w dzieciństwie, że człowiek Kościoła może popełnić każde przestępstwo i złamać każde przykazanie, jeśli coś robi „dla dobra Kościoła” – co jak zauważyłam oznacza jego własne dobro. Tak właśnie wygląda Kościół od środka. Sami przestępcy, którzy kłamstwa nazywają prawdą i każą w nie wierzyć.

Wiem, że Nycz i jego znajomi zaszczuli mnie i moich przyjaciół pod płaszczykiem „pomocy” dla mnie. Kolejny raz Kościół używa słów w odwrotnym znaczeniu i dziwnie wymawia słowa „zniszczenie kobiety i jej przyjaciół”. No, ale Kościół pod postacią Nycza i zakonnicy obiecał mi, że mi zniszczą całe życie, jeżeli się nie podporządkuję i jak widzę, dotrzymali obietnicy.

Dlatego chcę tych złodziei oraz morderców tropić jako dziennikarka. Mam do takich śledztw świetne przygotowanie i mam na myśli nie tylko doświadczenie.

Badanie świętości

Rozmawiałam z Nyczem – wbrew mojej woli oczywiście. Wyciągnął ze mnie tyle rzeczy, że doskonale wie, kim jestem i jak bardzo mi zniszczył życie. Z tym, że oczywiście nie przeszkadza mu, że zniszczył metalówę pod dyktando swojej schizofreniczki.

Oficjalny powód, dlaczego mnie Nycz wraz z Kościołem mordował w pracy to „badanie świętości” schizofreniczki z mojej podstawówki. Jak rozumiem, chodziło o córkę Ryszarda, Renatę. Jak większość schizofreników, co jest zresztą zgodne z podręcznikiem, uwielbia czynić przepowiednie, żeby później razem ze swoim schizofrenicznym gangiem, aka sektą, aka rodziną, robić wszystko, żeby wydarzyło się dokładnie to, co przepowiedziała.

Nie, ta pani nie jest święta, to tępa kurwa z mojej podstawówki, która podaje się za osobę, którą nie jest. I to ona mordowała dzieci w połogu, bo nie potrafi liczyć, ani opanować popędu. Bardzo ją bawi, że mnie dorobiła mordę tępej kurwy i morderczyni dzieci.

Zostałam zniszczona, tylko dlatego że nie chciałam potwierdzić jej świętości. Po prostu nie mogę. Chociaż Nycz bardzo jej potrzebuje, żeby jej „cuda” pomogły mu w awansie. Ciekawe kogo znalazł, żeby dostać ten wymarzony kapelusz kardynalski?

Nycz mnie także obraził. Jestem znana z prawidłowego przewidywania wypadków. Jest to całkowicie oparte na racjonalnych przesłankach. Nic, co nie robię nie jest cudem. Przestudiowałam chyba z setkę podręczników, żeby móc profilować ludzi i przewidywać ich zachowania. Z wypadkami jest podobnie. Istnieje podręcznik, który zawiera listę wszystkich mniej lub bardziej częstych wypadków, a także czynników, które do nich doprowadziły. Wiedząc, co się dzieje i jakie błędy są popełniane, można przewidzieć wypadek lotniczy. Stoi za czymś takim moja ciężka praca, a nie zesłane z Nieba przekazy. Obraża mnie imputowanie mi, że jestem „święta” – a taką pozycją w Kościele, po tym całym źle jakie mi wyrządził Kościół i jego schizofrenicy, próbował mi zaproponować Nycz, ale nic takiego mnie nie interesuje. Powtórzę, jest to obraza mnie jako ateistki, poganki czy satanistki.

Po tym, co mi Nycz oraz Kościół zrobił, nie dam się w taki sposób przekupić, ani obrażać. Nie jestem tępą kurwą ze wsi, jak Renata. Nycz nie powinien ludzi profilować, jeśli zamierza bazować na informacjach schizofrenicznej rodziny, czy jej urobionych kochanków czy kochanek.

Więc piszę ten blog, którego podobno nikt nie miał czytać, żeby się zemścić i opowiedzieć moją wersję. Ale jeśli nikt nie będzie czytał, jak mi Nycz zapowiedział – ciekawe jakie to nowe kłamstwa będzie o mnie opowiadał, żeby zniszczyć mi czytelnictwo mojego bloga(1) – to nie powinien tak niepokoić Nycza. Nie tylko Ryszard wydał na wykrok śmierci. Dokładnie tak jak robią wszystkie sekty także Nycz próbował mnie zaszczuć z wynikiem śmiertelnym, zamiast mnie zostawić w spokoju jak ateistkę, którą jestem.

Zobaczymy, czy rzeczywiście nikt nie czyta.

Podsumuję to tak – spierdalaj chuju i kołtunie, profilowanie ludzi zostaw ludziom o odpowiednim wykształceniu.

Niemożliwe, że się nie zorientowałeś, że to tępe kurwy bez matury. Większość ludzi to widzi. A przynajmniej profilerzy, których uczono oceniać czyjąś inteligencję w czasie rozmowy.

⛧⛧⛧

(1) Wiem, że jego kurwa schizofreniczka, ta specjalistka od podawania się za mnie, która kradnie konspekty (oprócz mnie są jeszcze dwie inne osoby poszkodowane), postanowiła mi wszystko zniszczyć, pomawiając mnie o plagiat i kradzież jej tekstu. No więc nie, nie ukradłam tej kurwie nic, ale owszem wyciągnęła ze mnie, o czym będzie moja powieść, gdy mnie zaszczuwała w pracy. Naprawdę Andrzej powinien był się hamować i nie wybierać za mnie mojej kariery i decydować, że nie wolno mi śpiewać w metalowym zespole. Naprawdę nie chcę go widzieć, przez niego kler i schizofrenicy, z którymi mam problemy od dzieciństwa, zniszczyli mi całe życie. I zamierzam to, co powinnam zrobić już dawno. Czyli zachować się racjonalnie i odejść. Nie pisać, ale czekać, czy zgłosi się do mnie mój zespół. Rozmawiam już tylko z metalami. Nie rozmawiam już z nikim spoza moich przyjaciół. Dorota z Anglistyki nie jest moją przyjaciółką, tylko chyba – o ile dobrze pamiętam – jedną z wielu ofiar Romana, którym on się podaje za księcia i milionera. Z tym, że oczywiście nie chce z żadną ze swoich lasek się hajtać, bo cały czas ma urojenia, że jest moim mężem. Więc nie, nie jest moim mężem, nie jest też milionerem, ani księciem. I mam dosyć bab, które mnie nienawidzą za to, że mnie prześladuje schizofrenik, któremu podobno „nie chcę dać rozwodu” i od którego czerpią pseudo „informacje” o mnie. Nie moja wina, że schizofrenicy lubią robić sobie takie haremy, bo nie panują nad popędem, który wzrasta w tej chorobie. WIęc mają wiele takich bab. Krystyna czy Dorota, to pewnie tylko wierzchołek góry lodowej. A jakby co, to moje zaświadczenie o stanie cywilnym z wiosny do znalezienia na blogu. Jestem panną i zamierzam nią zostać.

Pisarka

Od dzieciństwa podlegałam zaszczuwaniu przez Opus Dei oraz różnych biskupów, do których chodzili moim znajomi schizofrenicy ze swoimi skargami oraz urojonymi problemami. Do tej pory nikt z Kościoła mnie nie przeprosił za związane z tym zaszczuwanie, za pranie mózgu, za współpracę z wariatami w próbach zmuszenia mnie do zrealizowania ich „przepowiedni”.

Schizofrenicy fałszowali list do Dyrektora Opus Dei. Byłam – ja, ateistka i satanistka – więc zmuszona do rozmów z jełopami z Watykanu, którzy chcieli mnie zmusić do potwierdzenia jakiś „cudów” – które jak zwykle polegały na tym, że schizofreniczka przepowiedziała śmierć osoby, którą z całym swoim gangiem potem zaszczuła z wynikiem śmiertelnym. Zabrakło mi palców u jednej ręki, żeby liczyć ofiary tej sekty. A to są tylko osoby, o których wiem.

Takie napady na mnie powtarzają się od dzieciństwa, a cały gang schizofreników jest bezkarny, bo są oficjalnie chorzy psychicznie.

Ludzie z Kościoła nie są psychicznie chorzy i powinni ponosić odpowiedzialność.

Prawdopodobnie jestem jedną z najbardziej utalentowanych osób, jakie widział polski fandom. Nie ograniczam się tylko do jednej dziedziny. A jednak z powodu działania Nycza oraz jego ukochanego gangów schizofreników, których kłamstwa wszędzie rozpowszechniał, stałam się w pewnym momencie pariasem i nawet latami atakowano mnie w pracy.

Mam dosyć, nadal mnie nikt nie przeprosił.

Zniszczono mi życie osobiste i to nawet kilka razy. Zniszczono mi moją karierę sportową. Zniszczono mi wszystko, czym się chciałam zajmować, tylko dlatego że Nycz postanowił wywyższyć swoje schizofreniczki i szczuł wszędzie ludzi na mnie.

Mam dosyć, ale nie żegnam się ze światem. Zamierzam walczyć i w podzięce Opus Dei za „opiekę” zniszczyć im ten Kościół, który kocha niszczyć najbardziej utalentowane osoby, a nagradzać tępych i zdemoralizowanych ludzi oraz schizofreników.

I nic się nie zmieniło.

Za to pamiętam, jak już w dzieciństwie różne osoby z Kościoła wymyśliły sobie, że zmuszą mnie do tego, abym pisała kościelne teksty za jakiś zjebów, którzy nie potrafią pisać, a bardzo by chcieli awansować. Odmówiłam i konsekwencje ponoszę do dzisiaj, bo Kościół mi postanowił udowodnić, że bez ich zgody nie zrobię nigdy kariery.

Nycz jest dokładnie z tej samej kategorii. Gdy jego schizofrenicy ukradli mi teczkę z moją pisaną przed czasem pracą magisterską oraz konspektem powieści oraz innymi notatkami. Złapał ją i trzymając ją w łapach, pochwalił, że świetnie piszę i zarządał, żebym dla niego pracowała i dla niego pisała. Gdy odmówiłam, oddał moją własność jednej ze schizofreniczek z mojej podstawówki. Nie udało mi się odzyskać tej teczki, ale na całe szczęście moi znajomi przechowali kopię ksero.

Nie miejcie wątpliwości, Nycz karze mnie za tą odmowę od tamtej pory. Ale pomimo tortur fizycznych i psychicznych nie udało mu się, że mnie zrobić niewolnicy, która grzecznie wypełnia jego polecenia, daje mu dupy, czego też żądał, niszczy z nim metali. To były jego warunki, żeby mi pozwolił normalnie żyć i pisać. Ale nie, takich warunków nigdy nie mogłam spełnić.

Nie miejcie wątpliwości, rozpowszechniając kłamstwa i urojenia schizofreniczek Anny i Renaty doskonale wiedział, kim jestem i kogo niszczy. Nie było w tym żadnej pomyłki.

Jest to skurwysyn i psychopata. Nie należy mu w nic wierzyć.

I to jest jedyna prawda.

Język na opak

Pisałam już o tym, że Kościół Rzymsko-Katolicki to świat na opak. Znaczy to również, że posługuje się swoim własnym językiem i trzeba go znać, żeby wiedzieć, co tak naprawdę Nycz oraz inni ludzie z Opus Dei mówią o metalach.

Przy okazji – posługiwanie się własnym językiem, który posiada definicje zupełnie odległe od prawdziwych znaczeń słów, jest jedną z cech organizacji przestępczych. Umożliwia łganie w żywe oczy.

Już wcześniej wspomniałam o tym, jak Kościół nazywa śmierć, życiem wiecznym, nienawiść jaką żywi do ludzi, miłością. Przystańmy przy tym. Nauki jakie pobierałam od katechetki nie tylko sprowadzały się do bzdur na temat seksu (przy czym były oczywiście niedostosowane do wieku), uczyłam się też o tym, że tylko księża mają prawo żyć długo i w zdrowiu, stąd też ataki na sport i zdrowy styl życia. Wierni w odróżnieniu od księży mieli żyć nieszczęśliwie i umierać szybko. Tłumaczono to tym, że trzeba przyśpieszyć przemijanie pokoleń, aby jak szybciej nastąpiło ponowne przyjście Chrystusa, które jest zależne podobno od ilości pokoleń, które przeminą. Moim zdaniem jednak, szybkie rodzenie dzieci oraz szybkie przemijanie pokoleń jest niezbędne w modelu biznesowym Kościoła, bo umożliwia stały dochód ze chrzcin, ślubów oraz pogrzebów. Nie bez powodu w Kościele Rzymsko Katolickim namnożyło się aż tyle sakramentów. Ja uważam, że wystarczą – chociaż nie jestem luteranką – dwa, jak właśnie u luteran, którzy nie grabią tak bezczelnie ludzi.

Ludzie zdaniem Kościoła mają być nieszczęśliwi. Nieszczęśliwi ludzie mają depresję, co oznacza, że nie dadzą rady zakwestionować coraz większego zakresu władzy Kościoła nad państwem. Nie mylę się, Kościół jest groźniejszy od mafii, która grzecznie z nim współpracuje. Też o tym byłam informowana, bo ktoś uznał, że nie dam rady się wywinąć i będę skutecznie zmuszona do współpracy z Opus Dei. Tak wygląda tak zwany „wewnętrzny Kościół”.

Jeszcze innym słowem, jakiemu ci mordercy – zaszczuwają ludzi na śmierć, żeby nikt nie podważał ich „nauk”, więc zasługują na takie określenie – nadali nowe znaczenie, jest orgazm. W języku Kościoła udane współżycie między dwojgiem ludzi to gwałt, który zadają sobie, tracąc niewinność, bo seks jest traktowany jako coś podejrzanego. Oczywiście księżom i zakonnicom wolno. To też słyszałam. Że mi będzie wolno wszystko robić jeśli będę „w Kościele”. Patrząc na Nycza i jego kochanki ze schizofrenią nie mam wątpliwości, że Kościół różne zasady i przykazania stosuje tylko wobec innych.

Mam nadzieję, że już wszyscy zapamiętają, co mają na myśli ludzie Kościoła, oskarżając moich znajomych metali o „gwałty” na mnie. To że nagle się ludzie w sobie szaleńczo zakochali, to nie znaczy, że się zgwałcą i że trzeba uniemożliwić im rozmawianie ze sobą. „Bo będzie grzech.” Słyszałam nawet, że mnie ktoś „zgwałcił” ze sceny, rozumiecie, nawet nie dotykając mnie. Totalna bzdura oczywiście i tylko tyle sensu jest w różnych oskarżeniach. Schizofrenicy uwielbiają ludzi unieszczęśliwiać i śledzić ich całe życie. Kościół też tak robi.

Dlatego nigdy nie przykładajcie wagi do tego, co mówią schizofrenicy z Opus Dei, czy psychopaci z Kościoła. Prawdziwy gwałt uważają za normalne współżycie w małżeństwie, bo kobiety mają cierpieć, a prawdziwa miłość jest zakazana. W tej religii kobiety odpowiadają podobno za upadek ludzkości oraz grzech pierworodny, gdy wąż podarował Ewie jabłko wiedzy. Co jest zresztą symptomatyczne dla Kościoła – wiedza jest zakazana, bo uwalnia od wpływu tych niewykształconych małp w sutannach oraz pomaga diagnozować „świętych” schizofreników.

Ale gdy już jesteśmy przy scenach z Edenu, ja się pytam, gdzie był Adam? Ten facet facet został pierwszy stworzony i podobno jest silniejszy. Moja wersja jest taka, że wystawił Ewę, żeby padła ofiarą węża i wzięła na siebie winę. I dlatego to on siedzi w Piekle, a nie Ewa.

Ale jakby nie było, mity i legendy Kościoła Rzymsko-Katolickiego nie powinny mieć wpływu na życie kobiet w Polsce. Ani bełkoty durnych schizofreniczek.

Kobiety mają prawo być szczęśliwe. Mają prawo do pełni usług ginekologicznych. Mają prawo nie bać się o swoje życie, gdy zachodzą w ciążę. Mają prawo rodzić bez bólu. Mają prawo chodzić po ulicy i nie bać się napadu schizofreników, którzy prześladują je całe życie. Mają prawo nie być przez nich zaszczuwane i zabijane.

Kobiety mają prawo wiązać się z tymi osobami, z którymi chcą się wiązać.

Nycz nie ma prawa mi tego odbierać. Nikt nie może takich rzeczy robić, żaden kościół, czy organizacja religijna. Czy też rodzinna sekta skupiona wokół „świętej” schizofreniczki.

Kobiety mają prawo żyć. Ja też.

Odpowiedzialność

Jedna z zasad, które obowiązują w kryminologii, głosi, że to zawsze osoby zdrowe psychicznie wykorzystują chore. Tak więc bardzo proszę, nie wierzcie zapewnieniom Nycza, że padł ofiarą rodziny Nowaków. Dobrze wie, że to wariaci, bo odpowiednio przesłuchany odpowiada, że absolutnie nie zamierza kierować się ich „naukami” w kwestii Kościoła, czy swojego życia, bo „się na tym nie znają”. No cóż, na moim życiu też się nie znają. A ten kościelny psychopata probował bronić się w czasie rozmowy z policyjnym profilerem właśnie zrzucając na Ryszarda odpowiedzialność i twierdząc, że w takim razie jest „ofiarą”. Rozmawiałam z Nyczem-psychopatą – oczywiście zostałam do tego zmuszona – i wiem, że wykorzystuje tę rodzinę schizofreników do niszczenia ateistów. Do tego podobne rozmowy z policjantami ten psychopata odbywał już wiele razy i cały czas wracał do tego samego i dalej mnie niszczył. Odmówił także pomocy i wyjaśniania wszystkiego w środowisku fantastów.

Ich „przepowiednie” oraz status „świętych” są mu także bardzo potrzebne do utrzymania pozycji w Kościele. Dlatego bardzo pilnuje, aby ich wszystkie „przepowiednie” się sprawdziły, a ja była nieszczęśliwa i nie mogła sobie ułożyć sobie życia tak, jak ja chcę.

Mam nadzieję, że skurwysyn się ode mnie odpierdoli w końcu. Kilka razy rozmawiał z moją mamą, nachodził w naszym mieszkaniu, tak więc wie, kim jestem. Z innymi ludźmi też rozmawiał. Wbrew faktom ręczy wszędzie za Nowaków i podtrzymuje ich urojone wersje różnych wydarzeń. A także przedstawia fałszywie Ryszarda jako „przyjaciela” mojego ojca. Pisałam już wcześniej, jak bardzo rzeczywiście ten schizofreniczny morderca był „przyjazny”. Chociaż w innych sytuacjach ten człowiek jest przedstawiny jako mój „ojciec”.

Wbrew temu, co mówi Nycz oraz jego otoczenie, mój tata nie był „gangsterem”, za to moi przyjaciele z koncertów uważali Piotra za syna gangstera, bo traktował mnie jak swoją własność i kontrolował z kim rozmawiam. Podobno to jego nastawienie to też robota Nycza, jak mi powiedziano później. No cóż, tak się kończy pozwalanie, żeby jakiś ksiądz brał udział w kształtowaniu młodzieży.

Nycz to stuprocentowy psychopatą – co oznacza też, że jest idiotą, bo wbrew mitom rozpowszechnionym przez kulturę popularną psychopaci są o wiele głupsi niż zdrowi ludzie. Został wychowany przez swojego „mistrza”, który go nauczył niszczenia ludzi. Tylko takie „formowanie” na księdza od najmłodszego wieku gwarantuje szybką ścieżkę awansu w Kościele. A Nycz zawsze awansował bardzo szybko. Oczywiście jest chroniony przez polityków i nic mu nie można zrobić w obecnym klimacie politycznym, ale znacie moją opinię o nim.

Jest też fanatykiem, ale to jest zła bardzo zła wiadomość dla niego, bo fanatyzm jest w oczach kryminologa wadą charakteru, a wady charakteru „leczy” się więzieniem. Z tym nie należy na to liczyć w teokratycznej Polsce, którą kler już zniszczył do reszty.

W pewnym momencie moi przyjaciele oraz rodzina postawiła mnie na nogi w takim stopniu, że już odzyskałam pamięć, niestety Kościół i jego schizofrenicy zaatakowali mnie ponownie, znowu wytwarzając u mnie fałszywe przekonania oraz doprowadzając do całkowitej amnezji. Brał w tym udział Nycz i zagroziłam mu, że opiszę wszystko na blogu. Policyjny profiler mnie do tego zachęcił.

Nycz z cała bezczelnością odpowiedział na moje zapewnienia, że wszyscy się dowiedzą o jego roli w niszczeniu mojej psychiki oraz życia, że jeden blog nic nie znaczy, bo i tak nikt go nie będzie czytał. Jest to możliwe, że nikt nie będzie tego czytał, ale jest to miejsce w internecie, gdzie zgromadziłam swoje wspomnienia, a także dokumenty, które wskazują, co z opowieści Nowaków oraz Nycza jest kłamstwem o mnie. I mogę tutaj odesłać kolejnych przekupionych psychiatrów, jeśli Nycz ich na mnie naśle, żeby zobaczyli, że praktycznie nic z tych opowieści nie jest prawdą.

No cóż, schizofrenicy tak samo jak Nycz, bardzo chcą doprowadzić do tego, żeby rzeczywistość zgadzała się z tym, co schizofrenikom mówi „głos Boga”, ale kurwa nie kosztem mojego życia. Nie będę niewolnicą Opus Dei, jak te biedne ofiary współczesnego niewolnictwa, które się wypowiadały w programie dokumentalnym HBO. Psycholodzy wiedzą w jaki sposób przerabia się człowieka na niewolnika., który boi się komukolwiek postawić. Walczę z tym całe życie i będę żyć jak ja chcę, a nie Kościół. Mam szczerą nadzieję, że ambicje Nycza naprawdę skończą się na tym kapeluszu kardynała. Nie zamierzam, kurwa, potwierdzać urojeń Nowaków, żeby mógł zostać papieżem. I nie zamierzam bywać w środowisku, gdzie grasuje Nycz i jego Opus Dei. Wystarczy mi już napadów na mnie za to, że napisałam zbyt satanistyczny tekst. Wolę nie pisać.

Byłam w Chinach – są na blogu zdjęcia moich chińskich wiz. Jestem panną – jest na blogu zaświadczenie, że jestem panną. Nie jestem religijna i nigdy nie byłam – jest na blogu moja apostazja. Jestem córką Mariana Wieczorka i noszę panieńskie nazwisko, a nie po mężu, co więcej schizofrenik Roman nie ma na nazwisko „Wieczorek”, tak samo Renata nie nazywa się Małgorzata Wieczorek.

Po swoich różnych przejściach uważam instytucję małżeństwa za przestarzały wynalazek patriarchatu. Nie potrzebuję tego rodzaju „zabezpieczenia”, które bardzo może ograniczyć moją wolność osobistą.

I na tym na razie zakończę.

Ale zobaczymy, czy rzeczywiście nikt nie będzie tego czytał.

Przepowiednia

Jedna z „przepowiedni” moich schizofrenicznych koleżanek z podstawówki, które prześladują mnie od tamtego czasu i nigdy nie były moimi przyjaciółkami, opowiada o moim małżeństwie z Adamem, ale w starszym wieku.

Bardzo tym jest zainteresowany Nycz, bo potrzebuje tych schizofreniczek, aby awansować w Kościele, a bardzo chce zostać papieżem. Według Katechizmu osoby, które reszta świata uważa za schizofreników, Kościół namaszcza na świętych, którzy mają prawo się rządzić.

Nie byłoby problemu, gdyby tylko Kościół ograniczał się do zapisywania i weryfikowania takich przepowiedni. Niestety ludzie Kościoła uważają (albo tylko tak cynicznie twierdzą), że rzeczywiście przemawia przez chorych psychicznie Bóg i że świat powinien dostosować się do życzeń schizofreników. Zbiega to się z se schizofrenicznymi potrzebami takich chorych, którzy próbują usunąć dysonans pomiędzy tym, co sobie uroili, a tym jak rzeczywiście wygląda świat.

Wiele z tak zwanych przepowiedni moich dawnych koleżanek opiera się na przepowiedzeniu śmierci osób, które zaszczuły razem z rodziną ze skutkiem śmiertelnym. Poza tym mają na koncie wywoływanie różnych sytuacji i zmuszanie ludzi do konkretnych zachowań za pomocą terroru. Człowiek poddany terrorowi może nie zapiąć pasów lub machinalnie wjechać na drzewo, nie do końca wiedząc, co robi. Wcale nie jest tak trudno to osiągnąć. Tak samo nie jest trudno kogoś torturami psychicznymi zmusić do samobójstwa. Nie odkrywam tutaj czegoś nowego, wszystkie takie mechanizmy są dobrze opisane w podręcznikach psychologii.

Schizofrenicy są złośliwi. Pisałam już o tym, jak przypisują sobie wszystko, czym można się chwalić, zwalając swoje złe uczynki na inne osoby. Lubią udawać ludzi, którymi nie są, a potem zaszczuwać pierwowzór. Jest to coś, czego padłam ofiarą. Nigdy żadna z tych pań nie była moją przyjaciółką, wszystkie ich rewelacje pochodzą z ich urojeń.

Przerażające jest, że taka osoba jak Nycz serio powtarza, że jego „świeci” (czyli schizofrenicy) są Kościołowi niezbędni, bo ludzie Kościoła nie mają innego sposobu, aby „dowiadywać się” kim są osoby, na których temat chcieliby zebrać informacje. Po pierwsze nie potrzebują zbierać informacji, bo nie są do tego powołaną jednostką wywiadu czy Policji. Po drugie, jeśli chcą coś wiedzieć, to mogą zapytać, a nie liczyć, że chorzy psychicznie cokolwiek im powiedzą wartościowego. Nie wierzę, że dorosły człowiek jest aż tak głupi, żeby zasięgać języka u schizofreników.

Moje koleżanki opowiedziały ludziom Kościoła takie bzdury o mnie i o mojej rodzinie, że do tej pory się śmieję. Oczywiście Nycz oraz sama moje dawne koleżanki milczą, gdy rozmawiają z kimś, kto rzeczywiście spotkał moich rodziców. Podejrzewam, że Nycz nimi odpowiednio manipuluje i instruuje. Ale nie do śmiechu mi było, gdy Nycz oraz jego schizofrenicy przypuścili na mnie ponowny atak, żeby zmusić mnie do przyznania, że cokolwiek w ich urojeniach jest prawdziwe. Nycz ma ten problem, że żeby zostać papieżem musi mieć jakieś „beatyfikacje” „żyjących świętych” czy też potwierdzenie ich „cudów”. Zdaje się, że przy tej „beatyfikacji” są przesłuchiwani ludzie i stąd był napad na mnie, terror oraz pranie mózgu. Ale cóż, i tak nie potwierdzę ich bełkotu i steku bzdur. Nieważne czym mnie próbowali przekupić i co zagrozili mi odebrać. Pierdolę karierę pisarską i tak nie będę pisać mniej satanistycznych tekstów, żeby zadowolić Nycza, bo takie było jego żądanie.

Nie, nie byłam prostytutką, żadna schizofreniczka mnie nie „nawróciła”, żaden metal mnie nie zgwałcił i tak dalej. Nie chcę mi się wymieniać. Za to wiem, że z radością wybrały mnie na swoją ofiarę, żeby tak jak Ryszard zostać „świętymi” – bo wtedy nic nie muszą robić i mają kasy w bród. OK, ich wybór, ale wolałbym, że mnie do tego nie mieszały.

Problem jednak w tym, że tacy schizofrenicy jak rodzina mojej koleżanek z podstawówki, w zamian za te pieniądze i ochronę Kościoła, służą klerowi jako terroryści i egzekutorzy, bo polubili zaszczuwanie ludzi, aż do ich śmierci lub niszczenie im życia. Wystarczy komuś z Kościoła podpaść i pyta swoich schizofreników (aka „świętych”), co „wiedzą” o podpadniętej osobie. Mnie to spotkało i moją rodzinę. Oczywistym jest, że schizofrenicy po zdobyciu odrobiny informacji nawet od zakonnicy lub księdza ruszają ze swoimi obelżywymi urojeniami i zaczynają taką osobę atakować. Podobny schemat spotyka się w odpowiednim podręczniku pod nazwą „zemsta księdza”. I tak, to forma zemsty za pyskowanie ludziom Kościoła. Ja przeżyłam, ale kolega mojego siostrzeńca został zmuszony do skoku z dachu, tak został zniszczony psychicznie przez terror, wydawało mu się pewnie w tamtym momencie, że to tylko to rozwiąże jego problemy.

Jedna z „przepowiedni”, która bardzo bardzo kręci Nycza, a którą bardzo przejęły się osoby, których nie dotyczy, jest oparta na moim wyrażonym na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przekonaniu, że w życiu nie wyjdę za Adama, chociaż cały czas z mną chodził jako dziecko, bo uważam go za głupiego, a do tego jest nosicielem genów pewnej choroby. Oczywiście w złośliwym umyśle schizofreniczki. pojawiło się przekonanie, że bardzo fajnie będzie mnie do tego zmusić. Znaczy się, takie osoby faktycznie przeżywają swoje urojenia, że „wieszczą”, ale jednocześnie robią wszystko, żeby doprowadzić tego, aby rzeczywistość dorównała ich urojeniom i „przepowiedniom”. No niestety, to też jest coś, co zostało dobrze opisane w podręcznikach.

Tak samo mnie nie dziwi Nycz, który terroryzuje ludzi, aby wydobyć „prawdę” – czyli zmusić ludzi do powiedzenia dokładnie tego samego, co uroiły sobie jego schizofreniczki. Takie zachowanie jest karalne (ale też dobrze opisane w podręcznikach), bo łączy się z bardzo dużą traumą i szkodami dla psychiki. Ale nie tylko Nycz się tak zachowywał ze zdrowych ludzi w fandomie. Wszyscy wiedzą na kogo patrzę.

Rodzice Adama byli przekonani, że kocham się z nim do szaleństwa, ale z jakiś powodów o tym pamiętam. Razem z innymi osobami ruszyli do wypełniania przepowiedni schizofreniczki. Czyli sabotowali mi wszystkie moje potencjalne związki, a potem ruszało zaszczucie mnie przez schizofreników, żeby dopilnować, aby wydarzenia zgadzały się z tym, co przepowiedziały. W innych moich sprawach ta schizofreniczna rodzina oraz Nycz równie sprawnie wszystkimi manipulowały.

I znowu jest to coś opisanego doskonale w podręcznika psychologii i znane profilerom. Jak zawsze mówię niedoinformowanym „to są typowe jazdy schizofreniczek i nie należy się ekscytować tym, co te panie i Nycz mówią na mój temat”. Osoby, które dały się im podpuścić, zniszczyły mi życie, zniszczyły mi karierę pisarską, a także muzyczną i tylko tej drugiej mi żal. Życia, jakie mogłam mieć, też mi żal.

A ja i tak nie wyjdę za mąż, bo za bardzo cenię sobie moją osobistą wolność. Zbyt dużą mam traumę po kontrolującym mnie Piotrze, który uniemożliwiał mi rozmawianie, z kim tylko chcę przed koncertami. Wszystkich blondynów tępił, ale Breta wyjątkowo, bo bardzo energicznie flirtowaliśmy w czasie próby dźwięku przed koncertem Poison, wydzierając się na całą Progresję, bo muzycy stali na scenie, a ja niedaleko konsoli. To, że się znamy, nigdy nie było tajemnicą dla metali z mojego pokolenia. Tak samo wszyscy wiedzieli, że przed koncertami regularnie męczyłam technicznego z Progresji, żeby ustawił dźwięk tak, żeby wszystko było ok. Czasami to jednak była wina muzyków i trzeba ich było zmusić, aby poprawnie powkładali wtyczki. Trzeba je dopchnąć do końca.

I absolutnie nie jestem gotowa nikomu przysięgać, że chcę z nim spędzić resztę życia.

I zdecydowanie nie dziękuję ludziom, którzy zniszczyli mi życie, bo uważali, że lepiej wiedzą ode mnie, co się dzieje i z kim powinnam być. I najważniejsze, co powinnam robić zawodowo.

Just fuck off!