Istnieje pewna zależność w kryminologii, a w zasadzie w orzecznictwie sądowym. Im ktoś głupszy, tym dostaje większe wyroki. Chodzi o inteligencję i zasady moralne. Ktoś tępy ma tak kiepski mózg ze słabym poziomem empatii, że jest predestynowany do popełniania przestępstw, bo nie jest w stanie zapanować nad chęcią przywłaszczenia sobie na przykład czegoś. Z drugiej strony, ktoś ma bardzo inteligentny, ma tak doskonale wykształcony mózg i empatię, że gdy tylko do niego dotrze, że się pomylił, albo został zrobiony w chuja przez osoby chore psychicznie, to sam się rozpada. Bardzo często takie osoby lądują w psychiatryku, bo nie mogą znieść tego, że kogoś skrzywdziły. Sama ich psychika wymierza im karę.
Takie osoby jak Nycz oczywiście nigdy nie trafiają z takich powodów do psychiatryków, bo jak wszyscy w zasadzie w Kościele jest niesamowicie głupi, a także jest psychopatą, pozbawionym empatii. Wiem, bo zrobiłam mu kiedyś test, który opracował mój wykładowca. Poprosiłam go, aby fakt, że nienawidzę Nycza nie zaważył na opisie.
Niestety taka jest rzeczywistość w Kościele.
Prywatnie Nycz mi powiedział, że wie, co to jest schizofrenia, ale jako człowiek Kościoła nie wierzy w choroby psychiczne. Ludzie mogą tego nie pamiętać, ale katolik wierzy tylko w to, co jest w Katechizmie Kościoła Rzymsko-Katolickiego. A dokładnie jest w nim opisana rzeczywistość, w której mieszczą się opętania i święci. Ze wszystkich opisów wynika, że i te opętania i owi święci są po prostu albo zaburzeniami psychicznymi wynikłymi z zaszczuci a i terroru albo Kościół nagradza schizofreników. Przy czym samo nieposłuszeństwo księdzu już może być rozumiane jako opętanie. I jak w moim przypadku wystarczy zgoda schizofrenika, który sam się obwołał moim opiekunem, żebym zaczęła być tresowana i torturowana psychicznie przez egzorcystę. Ja, ateistka. I to u mnie w pracy.
Nie dziwcie się, że jestem wkurwiona.
Nycz to jest bardzo ciekawy przypadek dla kryminologa (czyli psychologa zajmującego się przestępczością). W podręcznika kryminologii można znaleźć zasadę, że to zawsze zdrowi ludzie wykorzystują chorych psychicznie, sami nie ponosząc kary, a przynajmniej mając na bezkarność nadzieję. Więc na nic tłumaczenia, że to schizofrenik zrobił. Szczególnie jeśli Nycz wszędzie wprowadza go jako cudotwórcę-uzdrowiciela-psychoterapeutę.
Opisywałam już w jaki sposób schizofrenicy są wykorzystywani w dogmatyce Kościoła. Są kołem zamachowym całego show tego związku religijnego. Prześledźcie sobie, proszę, ile osób jest ro kwartał wynoszonych na ołtarze. Cały czas coś się dzieje, a kapłani coraz to poszukają nowych schizofreników, bo obecność świętych w otoczeniu danego kapłana oznacza łaskę Boga i jeśli schizofrenik mówi, że „Bóg” w jego głowie chce, żeby na przykład biskup został papieżem, to wszyscy mają wypełniać wolę „Boga”. Jest to tajemnica szybkich awansów różnych księży.
To jest też wiedza z podręcznika – Kościół ze znalezionych schizofreników robi sobie świętych, zresztą ze szkodą dla schizofreników. Proszę sobie wyszukać jak wygląda mózg nieliczącego się schizofrenika, jest pełen dziur. Niestety taki zniszczony mózg nie ma odpowiednich hamulców, więc w pewnym momencie ten człowiek zażyna być bardzo niebezpieczny, bo na przykład staje się człowiekiem, który gwałci dzieci i każe im swojego penisa traktować jak hostię, tak daleko idzie jego przekonanie, że jest Bogiem. Inne typowe urojenie to oskarżanie różnych kobiet o prostytucję i próby ich sprzedawania. Przeszłam przez to wszystko i najchętniej bym Ryszarda i jego rodzinę zamordowała. Ale nie wolno mi niestety.
Postać Nycza jest to tyle ciekawa, że wydaje się być odporny na wiedzę i tłumaczenia, które dostawał ode mnie i profesjonalnego policyjnego profilera. Nadal się upiera, że ma prawo mnie torturować w celu „nawrócenia mnie” czy też wyciagnięcia „prawdy” – a prawdą mają być urojenia schizofrenicznej kurwy, z którą sypia i z której robi – zaraz po Ryszardzie – kolejną świętą Kościoła Rzymsko-Katolickiego.
Nikt z tych nigdy nie powiedział ani jednego słowa prawdy o mnie. Za to są zródłem różnych opowieści i kłamstw, które podają innym ludziom, jakby pochodziły ode mnie. Nycz też nigdy – poza chwilami, kiedy mnie torturował psychicznie na Anglistyce oraz w mojej pracy – nie rozmawia ze mną, zna moje zaprzeczenia, ale postanowił je zignorować i dalej robi to samo. Czyli powtarza urojenia Renaty, jakby to były to moje własne słowa. I uważa, że może z mnie decydować z kim mam być i co robić.
Nie jestem sobie w stanie wyobrazić modelu psychiki tego człowieka. Ale wychodzi mi osoba tak durna i zdemoralizowana, że trzeba się od niej trzymać z daleka. Bardzo proszę na Nycza bardzo uważać. Jest niebezpieczny w swojej głupocie.
Według tego co mówi byłby pierwszą osobą, która wykorzystuje schizofreniczki i to wypiera, twierdząc, że im pomaga. Przyznaje się to spania z nimi – co jest podłym wykorzystywaniem ich choroby – ale nazywa to łaską jaką mu zrobiły. Bo, rozumiecie, jakbym ja i jakiś inny metal uprawiali seks, to bym się „kurwiła”.
Nie przyjmujcie kłamstw o mnie z ust Nycza bez kontrowania tego, co mówi. Używa kościelnej mowy, czyli wszystkie swoje skurwysyństwa nazywa pięknymi słowami i udaje mu się oszukać samego siebie. Dokładnie takich samych zasad lingwistycznych trzymają się przestępcy. Wyznaje jakąś dziwaczną religię, ale żadna religia nie jest podstawą do stwierdzenia, że nie powinien odpowiadać za swoje czyny. Nie jest chory psychicznie, chociaż może na to wyglądać, to po prostu jego poglądy. Jak najbardziej nieakceptowalne przez świat ludzi dorosłych.
Powinien trochę dorosnąć. Podobnie jak inni narcyzi.