Blokowanie urojeń

Zostałam zakatowana przez schizofreników kilka razy pod hasłem „blokowania mi urojeń”. Nie ma czegoś takiego. Zasada jest taka – jeśli wariatowi zacznie się udowadniać, że ma urojenia, jego psychoza wzrasta i wybucha. Jest to jedna z przyczyn, dlaczego psychiatrzy wolą, żeby pacjent sam doszedł do wniosku, że jest chory i żeby sam się diagnozował. To podejście ma bardzo dużo wad, szczególnie w przypadku zdrowego człowieka, bo pacjent nie ma w głowie wiedzy na temat chorób psychicznych, więc nie może się zdiagnozować, za to może ulec sugestii prześladującego go schizofrenika i przyznać się do nieistniejącej choroby.

Jeśli tłumaczy się zdrowemu człowiekowi, który coś źle pamięta, albo wytworzono mu fałszywe wspomnienie, że mija się ze stanem faktycznym, nie będzie się awanturował, tylko machnie ręką. Dlatego przy oskarżaniu mnie, że mam dziecko, którego nie pamiętam, nie przejmowałam się tym, tylko poprosiłam, żeby mi w takim razie przyniesiono akt urodzenia. Ja ze swojej strony mam utrudnione działanie, bo bardzo trudno udowadnia się nieistnienie czegoś. I bardzo możliwe, że nie dostanę zaświadczenia o tym, że nie posiadam dzieci, bo jak mi ktoś powiedział, coś takiego dopiero dostaje sąd po zwróceniu się do odpowiedniego urzędu.

Nie spodziewałam się, że będę tak brutalnie atakowana przez swoje koleżanki pod dyktando wariatów.

A wracając do „blokowania urojeń” – składało się na nie mordowanie mojej psychiki i wywoływanie amnezji pod dyktando schizofreniczki Renaty, która koniecznie chce uchodzić za mnie. Zabrano mi w ten sposób karierę sportową i zniechęcono do pływania. Schizofreniczka była zazdrosna o moje romanse – wmówiono mi, że nie mam powodzenia i że nigdy nie byłam w żadnym związku. Schizofreniczka była zazdrosna o to, że piszę, zaczęto mi wmawiać, że nigdy nic nie napisałam i że nie mam talentu. Tak samo ta zazdrosna wariatka traktowała moje studia i moją pracę. Ale bez względu, co zrobią uczynni głupcy oraz pani Barbara, nie będzie mną.

Mam już dosyć znoszenia ataków różnych uczynnych idiotów, którzy koniecznie chcą mi „pomóc”. Wystarczą schizofrenicy.

Jak pokonać schizofrenika

W momencie, kiedy ktoś stał się ofiarą obsesji schizofrenika, który uznał, że jego ofiara ma coś, czego on pragnie jedyne, co można zrobić, to drzeć mordę „schizofrenik!” i mieć nadzieję, że chory nie zwerbował do swojego gangu nikogo na tyle głupiego, żeby postanowił za to zaszczuć ofiarę. Niestety pani Barbara postanowiła się sprawą „zaopiekować” i stąd całe morze nieszczęść. Jest bardzo głupia, bardzo maniacko-religijna i uparta. Przy czym chamska i zdemoralizowana. I nic o mnie nie wie, tylko o wszystko pyta schizofreniczkę Renatę. W momencie, kiedy Renata została już unieszkodliwiona, jej tubą została pani Barbara, która zupełnie nie chce przyjąć do wiadomości, że Renata i Rafał to rodzeństwo. Widziała gdzieś Piotra z Rafałem (a znali się z konwentu, gdzie każdy może zaczepić każdego) i już uznała, że pochodzą z jednej warstwy społecznej. Już nikt nigdy jej nie wytłumaczy, że się myli.

Jeżeli odgonienie schizofrenika nie zadziała, bo ma wsparcie ludzi naiwnych, należy zadbać o to, aby schizofrenik nigdy nie zaspokoił swojej schizofrenicznej potrzeby. Bardzo często w przypadku mężczyzny taką potrzebą jest zawarcie związku małżeńskiego, spłodzenie dziecka. Po wypełnieniu tych obowiązków kobieta schizofrenikowi już jest niepotrzebna, bo dostał już od niej wszystko. Morduje wtedy żonę i dziedziczy majątek. Rafał, w chwili kiedy wydawało mu się, że tryumfuje, już mi zapowiedział śmierć, przekonany w swoim chorych mózgu, że tego chcę, bo nikt mnie nie kocha. Schizofrenik naprawdę tak myśli i czuje przymus wciągnięcia w swoje przekonania swojej ofiary. W momencie, kiedy ją przekona, że rzeczywiście świat wygląda jak czarna dziura, może namówić ją też do samobójstwa. Bo sam woli nie zabijać. Ale jak mi zapowiedział, jak sama tego nie zrobię, to sam weźmie siekierę.

Moja przyjaciółka schizofreniczka pamięta z dzieciństwa ojca goniącego matkę z siekierą. To są prawdziwe historie. Schizofrenicy są realnym zagrożeniem, bo chcą po przejęciu wszystkiego, co im może dać ofiara, ją zabić. Bardzo często tym, czego chce schizofrenik jest dziecko, gdy zaczyna samo jeść, matka jest zbędna. Jak żaden inny rodzaj wariata mylą miłość z nienawiścią. Leki pomagają bardzo i schizofrenik przestaje myśleć, że jest Bogiem i powinien mieć wszystko, co sprawia, że inni ludzie błyszczą lub są podziwiani. Nie chce już wszystkiego innym ludziom odbierać.

Rafał przestał chcieć mnie zabić, gdy się okazało, że nie dam mu żadnych pieniędzy, bo nie mam ich na koncie. Wrócił do fazy uwodzenia swojej ofiary. Wpłynęło to też na Ryszarda, bo Rafał jest kimś, kto zarządza tym gangiem. Wszyscy, w tym siostra Rafała, Renata, kierują się jego życzeniami.

Kiedy pokazuje się schizofrenikom, że ich ofiara jest przez wszystkich kochana, wpadają w szał, bo przeczy to ich wewnętrznemu przekonaniu, że ofiara ich obsesji jest nikim, podczas gdy oni sami zajmują o wiele wyższe miejsce w społeczeństwie i to oni powinni przejmować każde pieniądze, o których się dowiadują i być podziwiani. Są przekonani o własnej wyższości i ludziom głupim potrafią to przekonanie narzucić. To jest przypadek pani Barbary oraz pani Szkwał. Pragną doprowadzić do wyrzucenia ofiary z pracy. Pani Barbara nie mogła się pogodzić, dlaczego mnie tu [czyli w mojej pracy] „trzymają”, skoro ja się na niczym nie znam, wedle jej słów miałam sobie powtarzać, że nic nie umiem, że zajmuję miejsce, które powinno być dla Renaty. Dodatkowym argumentem było, że mam być kurwą, a Renata nie. Oczywiście opinia, że na niczym się nie znam pochodziło z dupy, to znaczy z urojeń chorej psychicznie Renaty, która mocna jest tylko w mordzie, a realnie nie posiada nawet matury. Zadziwiające jest, że pani Barbara przynajmniej oficjalnie z wykształcenia jest nauczycielem, ale całkowicie nie potrafi w rozmowie określić kompetencji intelektualnych swojego rozmówcy i bierze Renatę za kogoś wykształconego. A mnie za kogoś, kim trzeba pomiatać i zniszczyć.

Chcę z całym zdecydowaniem zaznaczyć, że twierdzenia pani Barbary, że jest kimś ze mną zaprzyjaźnionym są fałszywe. Jest osobą, której nawet nie toleruję i uważam za skrajne niebezpieczną z powodu jej uwielbienia dla schizofreników i wypełniania ich wszystkich pragnień. Zniszczyła mi życie już w latach dziewięćdziesiątych, później wypełniła rolę, jaką jej wyznaczyła Renata, do końca. Gratulujemy bezmyślnego wypełniania poleceń schizofreniczki z Zary, która nawet tej pracy nie potrafiła utrzymać.

Renata upiera się mnie odwiedzić „pomóc” w „przeprowadzce”. Chce mnie wyrzucić z mojego mieszkania, bo ma urojenie, że do niej należy. Podobnie jak ona zachowuje się pewien chory psychicznie hierarcha lubi zaszczuwać ludzi, a potem fałszować testamenty, aby przejąć mieszkanie. Wiem, że ten człowiek chce pomóc Renacie.

Mam nadzieję, że ci ludzie będą już zawsze mieli utrudniony kontakt ze mną.

Bo ty go masz utrzymywać

Uświadomiłam sobie, o co jeszcze putlał się Ryszard, gdy mnie zaszczuwał w pracy przy pomocy pani Barbary i pewnej koleżanki, która postanowiła im we wszystko uwierzyć, więc rozpoczęła kampanię plotek i oszczerstw wraz z oskarżaniem mnie o chorobę psychiczną, skoro miałam czelność zaprzeczyć wariatom i utrzymywać, że nie mam dziecka.

Niestety Rafał widział mnie w czasie konwentu z moją siostrzenicą i od tego czasu ma bardzo silne urojenia, że to nasze dziecko. Więc nie, powtarzam nie. Nie mamy dziecka, a moja siostrzenica nie nazywa się Michalina. A Ryszard – jak to on – do swojego zestawu urojeń, wedle których jestem jego chrześnicą, dołączył urojenia, że był na urojonym chrzcie urojonej Michaliny, czyli niby tego naszego nieistniejącego dziecka.

Akcja wariatów wraz z naiwniakami polegała na wmawianiu mi, że skoro niby mamy z Rafałem dziecko, to mamy obowiązek się pobrać. Nie rozumiem tej idei, mniejsza o to, że dziecko urojone. Urodzenie Michaliny miało przypadać na okres po mojej maturze, a przed powtórnym egzaminem na studia (bo niestety za pierwszym razem oblałam). Nie uważam tego czasu za całkowicie stracony, bo w Studium dla sekretarek miałam angielski na odpowiednim poziomie oraz takie przedmioty, jak pisanie na maszynie, ekonomię oraz podstawy księgowości. Zwiałam stamtąd w drugim semestrze, bo mnie wariaci tam wytropili. Wcale nie dlatego, że byłam w zaawansowanej ciąży i zaczęłam rodzić.

Ryszard napadł na mnie i zaczął przekonywać, że skoro mamy dziecko (urojone), to mam obowiązek ojca dziecka utrzymywać. Jest to totalny bełkot, bo po pierwsze nie mamy dziecka, a po drugie jeśli już, to facet płaci babie alimenty. A wiem, że grosza nie zobaczyłam. Poza tym, to Rafał ma jakieś urojone bogactwa. Ach, tylko że nie ma. I gdy się orientuje, że jednak jest biedakiem, to żąda kasy ode mnie. Naprawdę nic mu nie ukradłam, żebym musiała oddawać.

Naprawdę nie będę tego wariata utrzymywać.

Już raz próbowałam dostać z Urzędu Stanu Cywilnego papier, że nie mam żadnych dzieci, co powinno dać się udowodnić, bo po prostu nie znajdą w rejestrze żadnego aktu urodzenia, na którym figuruję jako matka jakiegokolwiek dziecka. Niestety mój najbliższy USC poinformował mnie, że nie wystawiają takich zaświadczeń.

Miałam kartkę z danymi głównego warszawskiego Urzędu i chciałam napisać email do Sekretariatu, ale niestety kartka z danymi została mi w pracy zabrana, a ja sama zaszczuta do wystąpienia amnezji, tak mnie zaczęli ci schizofrenicy „leczyć”. Moja koleżanka było tak ambitna, że poszczuła na mnie chyba wszystkich w pracy i zrobiła ze mnie osobę na tyle chorą psychicznie, że nie wiem, ile mam dzieci (no więc mam okrągłe zero). Tak samo uznała, że za mnie zadecyduje, z kim mogę się związać.

Amnezja ustępuje, więc nadrabiam rzeczy, których wcześniej nie mogłam zrobić. Znowu odwiedziłam najbliższy USC i dostałam namiary, gdzie mieści się centralny urząd. Wysłałam już email przedstawiający tę sytuację z prośbą o umówienie mnie do Dyrektora, bo potrzebuję dla Sądu Cywilnego zaświadczenie o tym, że nie ma w rejestrze aktu urodzenia moich dzieci (jak tylko dostanę ten dokument, to wywieszę na moim blogu). Moim koleżankom nie chcę już nic pokazywać.

Bo naprawdę wiem, że nie mam dzieci. Moi krewni też wiedzą, że nie mam dzieci. Tak samo wszyscy wiemy, że nigdy nie byłam z Rafałem i nigdy z Rafałem nie będę.

Odmaszerować wszyscy i zajmijcie się pracą. W pracy się pracuje, a nie wpierdala w osobiste sprawy koleżanek. Szczególnie jak się nie wie, o co chodzi i wbrew wyraźnym prośbom biega po instrukcje do wariatów.

Prokuratura

Jestem chyba jedyną osobą, która – będąc zaszczuwana przez gang schizofreników – nie dostała pomocy Prokuratury. Powód jest prosty ambicja i głupota pan Barbary. Pani Barbara jak każdy imbecyl, w momencie gdy uwierzy w coś, nie jest w stanie zmienić swojego punktu widzenia i przyjąć innych informacji w celu weryfikacji swojego poglądu. Jest jak to kura, którą się raz uwarunkowało i która nie jest w stanie nauczyć się, że od tej pory ziarno będzie dostawać za dziobanie innej karty do gry.

A co zrobiła pani Barbara? W momencie kiedy cała sprawa została przeze mnie i moich przyjaciół skierowana do Prokuratury użyła wszystkich swoich kontaktów, aby trafić do najważniejszych polityków w Polsce. Nie tylko byłam przez tych Najważniejszych Polityków zaszczuwana i musiałam wysłuchiwać, jak przekonują mnie, że wariat Ryszard jest moją rodziną, a wariat Rafał mężem. Byłam również przez nich obrażana, bo przypisywali mi przeszłość w prostytucji i mnie molestowali.

Zablokowali cała sprawę w Prokuraturze na prośbę pani Barbary. Jest to całkowicie pozbawione sensu, bo pani Barbara nie powinna się tak bardzo bać sytuacji, której niezawisła Prokuratura i niezawisły Sąd zapoznają się ze sprawą. W jej głowie, z tego co się zorientowałam, jestem osobą chorą psychicznie, która nie chce przyjąć do wiadomości, że jej rodzina to Ryszard i Rafał, a szwagierka to Renata, którą miałam niby bardzo skrzywdzić. Akurat Sąd mógłby mnie skierować przymusowo na leczenie, jeżeli to, w co ona wierzy jest prawdą. Ale jak widać pani Barbara nie chce, żeby się wydało, że wszystkich okłamała. Oczywiście to jest moja wersja, wariaci i pani Barbara oficjalnie nie chcą badania sprawy przez Prokuraturę, bo chcą oszczędzić mi „wstrząsów”.

Brak działania Prokuratury i milczenie Policji (jej działanie też zostało zablokowane przez polityków) zostało wzięta przez moje koleżanki za dowód, że to co powiedziała wszystkim pani Barbara, to prawda, więc wzięły stronę wariatów. Musiałam przejść pranie mózgu w sytuacji, kiedy uniemożliwiono mi zwolnienie się z pracy i ucieczką przed nimi. Próbowałam, ale zostałam zaszczuta. Nie miałam możliwości ucieczki i musiałam znosić „leczenie”, jakie zaserwowali mi schizofrenicy razem z niezorientowanymi ludźmi. Niektórych udało się przekonać jaka jest prawda, inni nadal trzymają się wersji, którą kolportuje wszędzie pani Barbara, która uważa, że ma w tej sytuacji prawo kłamać i przedstawiać się jako dawna przyjaciółka mojej mamy. Ostrzegam, jest to całkowicie nieprawdziwe stwierdzenie. Nawet jeśli chodzi jej o moją matką chrzestną, to jest to kłamstwo, bo chrzczona byłam w Warszawie.

Dostałam propozycje pracy w polityce, jeśli tylko fałszywie oskarżę Adama o gwałt. Nie dam się w ten sposób przekupić, nie mówiąc o tym, że akurat ta strona sceny politycznej jest przeze mnie znienawidzona od lat. Mam własne poglądy obyczajowe i polityczne, które nie pokrywają się z programem Bezprawia i Niesprawiedliwości. Poza tym nie mam zwyczaju kłamać. Więc pass.

Nie dostałam odpowiedniej pomocy psychologa. Ludzie z Wydziały Psychologii wyciągnęliby mnie z traumy i ponownej amnezji w ciągu roku, niestety spotkało mnie takie bestwialstwo i zastraszenie przez schizofreników, ze wszystkimi możliwymi warunkowaniami i wmawianiem nieprawdy, że jedyne co zostało, bo powolne i mozolne wychodzenie z traumy. Wszystkim moim prawdziwym przyjaciołom został zablokowany kontakt ze mną w pracy. Na całe szczęście ochrona budynku współpracuje z Policją, więc ta doskonała wie, co tutaj się działo.

Wszystko rozegrało się dokładnie tak samo jak w latach dziewięćdziesiątych na Uniwersytecie Warszawskim, chociaż wtedy Straż Akademicka mnie chroniła i skończyło się „tylko” na amnezji bez wbijania w głowę fałszywych wspomnień. Ale podobnie jak wtedy wszystko zależało od głupoty jednej pani, która okazała się być za ambitna i za aktywna w robieniu wszystkiego „żeby mnie przekonać, że to prawda, że jestem jego żoną, a ona była żoną Piotra”. Chcę zobaczyć, co pani Barbara będzie dalej robić.

Ale wbrew jej działaniom, nie zacznę kłamać, że Rafał jest moim mężem, chociaż owszem – i to wzięła za połowiczne zwycięstwo, które ją natchnęło do dalszych działań – z powodu amnezji i prania mózgu zaczęłam znowu mówić, że nigdy nie spotkałam Piotra.

Co może dalej się stać z tą panią, gdy udowodni się jej, jak bardzo się myliła? Jeśli jest tak zdemoralizowana, jak myślę, to ucieknie i się schowa, ciesząc się tym, że jej bezpośrednie otoczenie nie poznało prawdy. W przypadku innych oszukanych przez nią i wariatów osób przewiduję, że gdy dotrze do nich, że wzięły aktywny udział w niszczeniu niewinnych ludzi, rozsypią się psychicznie tak bardzo, że trafią do psychiatryka.

Deprogramming zadziałał. Umówiłam się z moimi przyjaciółmi na pewien scenariusz, chcemy zobaczyć, co będzie się działo w czasie Polconu i po nim.

A co do polskiej polityki – też mam ochotę obrazić polskie godło, skoro żmijowaci politycy go nie szanują.

Schizofreniczny mózg

Mózg schizofrenika nie przyjmuje żadnych krytycznych uwag, tylko od razu przypisuje zarzuty osobie, która go krytykuje. Nie można się ze schizofrenikiem dogadać. Jeśli schizofrenik robi coś złego, popełnia przestępstwo, od razu przypisuje ten uczynek komuś innemu.

Stąd też oskarżenia mnie o prostytucję pochodzące od prostytuujących się schizofreników lub oskarżenie o gwałt moich przyjaciół zamiast prawdziwych sprawców.

W przypadku gdy w okolicy schizofrenika znajduje się ktoś, kto błyszczy, jakiś artysta lub uzdolnione dziecko, to schizofrenik zaczyna sobie przypisywać wszystko, co sprawia, że ta osoba jest wyjątkowa. Staje się nią, a oryginał zaczyna przeszkadzać, bo przypomina, że schizofrenik jednak jest kimś innym. Staje się wrogiem, któremu schizofrenik przypisuje swoje cechy, których się wstydzi. Bo na przykład „on nie chce być biedny”. Nie należy schizofrenikowi pomagać w takich zagrywkach.

Schizofrenik tak mocno przeżywa swoje urojenia, że wypowiada na głos urojone słowa swojej ofiary. Naprawdę przede mną Renata przyznawała się do bycia najlepszą call-girl w Warszawie, aby po minucie kłócić się, że ja jej to powiedziałam. Zapytana zaś wprost przyznaje się do zarabiania na prostytucji, jeśli jest okazja. Wedle jej słów jej to nie hańbi, bo to z księdzem.

Renata i Rafał są bardzo chorzy. W takim stopniu, że już w dzieciństwie powinni być leczeni. Niestety mój ojciec ufał, że przestępca nie powraca na miejsce przestępstwa, więc gwałciciele nie powinni mnie więcej nękać. W ogóle nie potrafił sobie wyobrazić, co potrafią zrobić wariaci. Powinnam był zmienić szkołę. To Policja popełniła błąd i uznała, że nie będzie tropić schizofreników. Taką sprawę od razu powinien dostawać do przejrzenia psycholog-kryminolog.

Miałam dużo wtedy do zeznawania. Ale miałam pecha, że dzieci nie traktuje się poważnie, a w kontaktach z Policją pośredniczył mój ojciec, który nie był poważnie traktowany. Moje prośby o to, żeby ktoś z Policji ze mną rozmawiał wylatywały za okno. O mało co nie trafiłam wtedy do psychiatryka, bo wariaci jak to wariaci mnie przypisywali swoją chorobę. Musiałam studiować psychologię, żeby ludziom wyjaśnić, co potrafi zrobić schizofrenik.

Mój ojciec niestety uwierzył, że nastoletni schizofreniczny kochanek Nycza (lubiący udawać psychoterapeutę) jest rzeczywiście moim znajomym i wpuszczał go do naszego domu. Musiałam z tym potworem wytrzymywać sesje sam na sam, podczas których mnie zastraszał, terroryzował oraz prał mózg. To człowiek, który cieszy się na wieść, że udało mu się kogoś zmanipulować tak, że zginął okrutną, samotną śmiercią, przerażony tym, że nie da rady się uratować i cofnąć decyzji podsuniętej mu przez tego psychopatę i dewianta. Schizofrenicy mordują ludzi, jeśli im na to pozwolić. Starają się to zrobić w tak okrutny sposób, jak tylko mogą. Kochanek Nycza specjalizuje się w udawaniu psychoterapeuty, cieszy się, że ludzie zabijają się, żeby uciec przed nim, bo zastraszył ich tak i zaszantażował, że krańcowej panice słyszę w głowie tylko jego głos, podporządkowują się i wybierają śmierć, bo życie w takim stanie i w takim świecie jaki wokół nich powstał jest niemożliwe. Terror bardzo szybko niszczy mózg i człowiek poddawany tresurze wbrew woli może zrobić coś, czego domaga się od niego prześladowca. Alkohol jeszcze dodatkowo znosi kontrolę świadomego umysłu i człowiek wtedy jeszcze łatwiej ulega psychicznemu naciskowi schizofrenika.

Oczywiście w swojej głowie psychol uważa, że naprawia świat, wymierza sprawiedliwość i stroi się w piórka obrońcy niewinności. I uważa, że się broni.

Zdrowy człowiek nie potrafi posunąć się do takich rzeczy, jakie są codziennością schizofrenicznego mordercy, który pokochał zabijanie i przeżywa ekstazę, że udało się kogoś wyprawić w możliwe okrutny sposób na tamten świat (bo chce, żeby jego ofiara cierpiała, żeby człowiek, cytując „wył z rozpaczy, że rzeczywiście go nienawidzę” – chociaż w rzeczywistości człowiek poddany takiemu terrorowi wyje z przerażenia, że spotkał takiego potwora). Nikt nie potrafi tak zastraszyć, czy opleść siecią kłamstw i szantażu, jak schizofrenik. To najbardziej niebezpieczny rodzaj wariata i nie powinien być traktowany tak łagodnie, jak nasze prawo ich traktuje. I na pewno nie należy zostawiać z nimi dzieci. Dorosłych też nie. Samobójstwa moich przyjaciół nie były przypadkiem i nie wynikały z wrodzonej choroby. Były efektem długiej pracy nad nimi schizofrenicznego gangu. Bardzo proszę nie polecajcie kochanka Nycza jako psychologa, bo nim nie jest.

Jeżeli są wśród nas niedouczeni lekarze, którzy uważają, że nie można zmusić człowieka do samobójstwa, to bardzo proszę, aby zapoznali się z tematem od strony psychologii, syndromu sztokholmskiego i tego, co z ludźmi robi terror oraz w jaki sposób z przeciętnego człowieka można zrobić samobójczego zamachowca, tylko piorąc mu mózg i zastraszają. Wierzcie mi, łatwo kogoś zabić zabierając mu wszystko i owijając pajęczyną kłamstw, pozbawiając bliskich, skłócając z nimi (albo próbując tylko człowiekowi wmówić, że nie może na nich liczyć), odbierając możliwość edukacji czy pracy.

Moi prześladowcy cały czas się dziwią, lub zaprzeczają, że skończyłam Anglistykę lub utrzymałam się w pracy. Faktycznie cały ich wysiłek skupiał się na tym, żeby mnie wyrzucić z Uczelni jako studentkę, lub zniechęcić do studiowania. Analogicznie jako pracownik jestem atakowana i wmawia mi się, że nie potrafię pracować. Zgodnie z pragnieniem Ryszarda „mam się zwolnić i zabić, bo nic nie mam.” Ofiara takiego prześladowania dostaje wprost w głowę całym bagażem negatywnych uczuć, czystej, wręcz skondensowanej nienawiści schizofrenika, który innym osobom wmawia, że się „troszczy” o swoją ofiarę i ją „kocha”. Negatywne emocje biorą się z zawiści i chęci przejęcia rzeczy, które posiada ofiara. Gdy schizofrenik dostaje to, co chce, z reguły zabija swoją ofiarę. Schizofrenik pozbawia wszystkiego swoją ofiarę, chociaż w swojej chorej głowie uważa, że „odbiera swoje”. Nie zliczę rzeczy, które mi Renata ukradła, ostatnio nawet zaczęła rościć sobie prawo do mojego mieszkania. Oczywiście ma ludzi, którzy ją w tym wspierają, bo jej uwierzyli, że za moje mieszkanie zapłacił jakiś schizofrenik, a nie moi rodzice. Tak samo jak jej wierzą, że „ukradłam” jej teksty. Chociaż nie potrafiła wymienić żadnego motywu z jakiegokolwiek mojego opowiadania.

Jeszcze żyję, ale i tak ci schizofrenicy już mi za dużo z życia zabrali. Mam nadzieję im dokopać i sprawić, że zostanie uchwalone nowe prawo dotyczące schizofreników (bo inni chorzy nie są aż tak groźni) – tak żeby ich ofiary także mogły wnosić sprawy do Sądu Opiekuńczego, który może kogoś ubezwłasnowolnić i umieścić w szpitalu psychiatrycznym, a nie tylko rodziny schizofreników, które albo tak samo są chore, albo wciągnięte w ich urojenia, więc nie widzą problemu i zajmują się zabijaniem niewinnych ludzi na równi ze schizofrenikami.

Lista lektur

Moja lista lektur z psychologi nie była listą podręczników do przeczytania do egzaminu z psychologii na Anglistyce. Dostałam ją od kogoś z Wydziału Psychologii, bo o nią poprosiłam, żeby się zorientować, co się studiuje na tym kierunku. Jak już wspomniałam, znajomy Profesor-psychiatra uważał, że Anglistyka jest dla mnie za małym wyzwaniem i się obijam, więc próbował mnie namówić na studiowanie psychologii.

Przestudiowałam ją dokładnie, czasem nawet przychodziłam na dyżury psychologa, żeby zdawać egzaminy, a nawet chodziłam na zajęcia(1) i stąd moja eklektyczna (bo zawadzająca o kryminologię) wiedza psychologa, która według Profesora, wcale nie jest taka amatorska. Nie traktowałam tego jako poważne studiowanie psychologii z początku, bo ja tam przyszłam tylko zaspokoić ciekawość. Ale zostałam zmuszona do uczestnictwa także w zajęciach. Dostałam opierdol za czytanie czegoś z listy bez informowania, co studiuję na własną rękę i zostałam zmuszona do umówienia się na egzaminy.

Jeżeli mówię coś o pedofilach, to dlatego, że przestudiowałam odpowiednią książkę. Jeśli rozpoznaję syndrom sztokholmski, to też moja wiedza jest wzięta z podręcznika, chociaż podparta doświadczeniem. Więc jeśli ostrzegam, że kontakt z jakimś schizofrenikiem i gwałcicielem jest dla mnie groźny, to należy mnie słuchać. A nie machać ręką. Znam też metody postępowania z ludźmi, jakie stosuje psychoterapeuta i psycholog, więc jeśli mówię, że ktoś nie jest prawdziwym psychologiem, to należy mnie słuchać.

No niestety, schizofrenicy mają potrzebę „leczyć” świat, żeby go dopasować do swoich urojeń i dla nich podawanie się za psychoterapeutę lub psychiatrę, to jest coś naturalnego. Dzięki temu mogą zyskać sobie życzliwość głupów, a i też lepiej wpływać na swoje ofiary. Ich motywem wcale nie jest niesienie pomocy, tylko chęć zaszkodzenia, lub przejęcia majątku.

Boleję nad tym, że lekarze nie mają ani godziny psychologii w czasie studiów i brakuje im wiedzy, do czego potrafią posunąć się schizofrenicy, a także co dzieje się z ludźmi zaszczutymi i wciągniętymi w urojenia schizofreników. Wyszkolony psycholog wie, że fałszywe wspomnienie, to wcale nie jest podstawa do rozpoznawania schizofrenii. W naszym świecie nieleczących się schizofreników o wiele częściej jest to sygnał syndromu sztokholmskiego, który może skończyć się samobójczą śmiercią, jeśli ktoś zmusi ofiarę schizofrenika do leczenia szpitalnego. Tym bardziej, że schizofrenik bardzo lubi „szkolić” lekarzy i mówić, co jest jego ofierze.

Oczywiście w podstawach diagnostyki w psychiatrii, i to w podręczniku dla studentów, jest ostrzeżenie, że nie wolno opierać diagnozy na tym, co mówi osoba, która się zgłasza do psychiatry, twierdząc, że jest krewnym osoby, która dopiero zostanie przez niego zagnana do tego lekarza. A każda nękana przez schizofrenika osoba w końcu szuka pomocy lekarza, bo nie może spać z powodu stresu. Schizofrenicy to wiedzą i przygotowują sobie grunt. Często podsuwają urobionego lekarza lub działają w rejonie ofiary, szukając kontaktu z lokalnymi psychiatrami.

Zabronione jest wykorzystywanie wiedzy, która pochodzi od kogoś innego niż pacjent w diagnostyce. Dotyczy to psychiatrii, ale też psychoterapii. Błędem w sztuce jest postępowanie inaczej, bo to z reguły schizofrenicy biegną manipulować lekarzem, żeby móc dalej kontrolować swoją ofiarę i doprowadzić do jej śmierci, lub przynajmniej do tego, żeby zaczęła uważać się za chorą psychicznie i grzecznie mówiła, że urojenie schizofrenika jest prawdą. Nikt z rodziny nie ma potrzeby takiego urabiania lekarza. (No chyba, że jest głupim Aspergerowcem.)

Lekarze pierwszego kontaktu są niedouczeni zdaniem mojego znajomego Profesora-psychiatry. Powinni naprawdę na pierwszą prośbę pacjenta, który mówi o prześladowaniu przez schizofrenika, wypisywać Hydroksyzynę, która jest naprawdę łagodnym lekiem, który mogą stosować również dzieci. I nie uzależnia. Można przy nim pić. Sama testowałam. Nie ma potrzeby wysyłać zdrowych ludzi do psychiatry i powiększać kolejek, które i tak są już za długie. Niech to miejsce pozostanie dla tego, kto naprawdę potrzebuje pomocy specjalisty, a nie jest po prostu wkurwiony na debili.

Jeżeli mam problemy ze snem to tylko dlatego, że wkurwiają mnie schizofrenicy i pomoc jaką dostali od ludzi, których nie podejrzewałam o taką głupotą.

Mam dla wszystkich w fandomie jedną radę. O ile nie macie w rodzinie chorób dziedzicznych, zarąbcie swojego lekarza pierwszego kontaktu i zmuście do wypisania Hydroksyzyny. Bo większość z nas miała kontakt z panią Barbarą, Ryszardem, Nyczem lub jeszcze kimś innym z Opus Dei lub jednym z ich przyjaciół. Każdy z nas też może stać się obiektem ataku.

Jesteście zdrowi. Ludzie zaczynają chorować od brutalnego wmawiania im choroby psychicznej, tak delikatna jest ludzka psychika. Jeśli uwierzą, że są chorzy, to rzeczywiście zaczynają chorować. Taka jest właściwość ludzkiej psychiki. Z tym, że oczywiście wywołanie stanów chorobowych u ofiar jak najbardziej jest głównym celem schizofrenika, bo musi udowodnić, że to nie on ma urojenia i nie on jest chory. No, ale sorry, not sorry, moje zaświadczenie o stanie cywilnym jak najbardziej mówi, że to Rafał jest chory. Apostazja, że nie jestem zakochaną w Chrystusie bigotką, jak chce Renata. A akt chrztu, że nie byłam chrzczona w Gdańsku. Barbary nie mam jak udokumentować, ale naprawdę nie jest moją krewną ani przyjaciółką, łże jak pokopana, więc radzę weryfikować wszystko, co mówi. Sama sugestia, że jest moją „ciocią z Krakowa”, stanowi dla mnie obrazę.

Aha i jeszcze jedno – u ofiar gwałtu nie rozpoznaje się schizofrenii. Taka nieprawdziwa diagnoza też jest pewnym sposobem na zabicie kogoś. Szczególnie jeśli zgwałcona osoba uwierzy wariatowi, który nigdy nie był lekarzem lub psychoterapeutą, tylko lubi się skrzywdzonymi ludźmi pobawić, że jest chora.

Wmówiony gwałt (a to też lubią robić schizofrenicy, żeby niszczyć swoje ofiary, lubią się dzielić swoim urojeniem na temat gwałtu) też jest gwałtem i też źle wpływa na psychikę, tak samo jak inne wmówione traumy. Takie fałszywe wspomnienie rozwiewa się w końcu, ale rani psychikę. Jedyna rada to przeczekać.

Wariaci uwielbiają w ten sposób zabijać.

Więc, jeśli mówię, że gdzieś jest wariat, to uciekamy. Niech silniejsi ich zakrzyczą i pokażą drzwi.

Tym razem musi mi się udać.

⛧⛧⛧

(1) Schizofreniczka Renata była jeszcze bardziej zazdrosna o studiowanie psychologii niż o studia anglistyczne, więc jej cały gang się na mnie rzucił i zaczęli mnie „leczyć”. Do tego doszła jej zazdrość o Piotra. O Michała też była zazdrosna. „Leczenie”, którego częścią był gwałt, jakie mi zaserwowali schizofrenicy skończyło się normalną w takiej sytuacji amnezją. A potem potoczyło się wszystko z górki i od tamtego czasu na przemian mi się polepsza, aby znowu mnie zaatakowali, bo moje powodzenie prowokuje schizofreniczkę Renatę. Dopóki żyję, nie może udawać mnie, więc zrobi wszystko, żeby mnie wykończyć psychicznie. Podobnie ta zawistna schizofreniczka i jej gang traktują Anię Brzezińską, sądząc z tego, co zauważyłam i co usłyszałam. Ona też potrzebuje ochrony przed tą wciekłą babą, która ją oskarża o plagiaty zupełnie jak mnie. Dowiedziałam się też, że zwala te ataki na mnie. W życiu nikogo nie zaatakowałam. Z tym, że owszem, schizofrenicy próbowali mnie poszczuć na Anię. Nie pokłóciłyśmy się, zostałyśmy zaatakowane przez grupę schizofreników i przynajmniej ja – bo mogę mówić za siebie – robię już bokami.

Pisarz

Pewien pisarz starszego pokolenia stanowi problem w fandomie. Od dziesięcioleci nie chce przyznać się przed sobą, że wiadomości o mnie i innych ludziach czerpie z urojeń schizofreników. Główną ich tubą jest pani Barbara, która – jak to każdy schizofrenik czy maniak religijny – w pobieżnym kontakcie sprawia wrażenie zdrowej psychicznie i miłej. Trzeba dopiero ją zdenerwować i odpowiednio sprowokować, żeby wyszło szydło z worka.

Nie jest moją przyjaciółką, jest osobą z sekty Ryszarda oraz Nycza i prowadzi aktywną dezinformację na mój temat oraz Adama od lat dziewięćdziesiątych. Tak samo jak Ryszard i Nycz mówi nieprawdę. Przy czym wie, na jakie tematy ludzie mają wiedzę i przebiegle omija pewne kwestie, żeby ich do siebie nie zrazić. Należy wszystko, co mówi, weryfikować.

Kiedyś szanowałam tego pisarza i go podziwiałam. Teraz już nic z tej przyjaźni i zachwytu nastoletniej fanki nie pozostało. Został wciągnięty w urojenia tych ludzi i wziął udział na równo z nimi w prowadzeniu mojej pseudo-terapii, która z łatwością mogła zakończyć się moim samobójstwem.

Wyliczyłam już na blogu, kim byli moi gwałciciele i dla każdego zdrowego psychicznie człowieka powinna to być wersja obowiązująca. Obraźliwe dla mnie jest powtarzanie, że brali w tym udział moi przyjaciele geje, z których jeden został przez ten gang schizofreników zaszczuty na śmierć, a drugiego kosztowało to karierę muzyczną. Moi prześladowcy mają pecha, że oskarżyli o ten gwałt akurat osoby nie-hetero, które są ostatnimi ludźmi, którzy mogliby mnie skrzywdzić. Tak samo jak nie skrzywdził mnie Adam. Zresztą fandomowi schizofrenicy, gdy wybielają prawdziwych sprawców, mogliby się zdecydować i trwać przy jednej wersji – Adam, czy geje? Adam był wtedy za młody, jeśli mówimy o czasie moich studiów. Później nic się nie wydarzyło, poza wyskokami Rafała, który ma urojenia na temta gwałtów, którymi się ze mną dzieli. Nie zapomnijmy też o „wyczynie” Rafała i jego kolegów, którzy zmusili mnie dosłuchiwania prze telefon, jak ten schizofrenik wali sobie konia. To zajście też zgłosiłam Policji. Jeśli ktoś ma zostać oskarżony o gwałt oprócz Nycza i ojca schizofrenicznego rodzeństwa to Rafał.

A wspomniany pisarz powinien dostać łomot od naszych wspólnych znajomych Bardzo proszę mu powiedzieć (wiele osób domyśla się, o kogo chodzi), że ma wyjąć w końcu łeb z dupy i zacząć przepraszać. Maskująca się wariatka i maniaczka religijna Barbara nie powinna być dla niego nigdy alfą i omegą, jeśli chodzi o spawy gejów czy metali. W grono metali proszę też zaliczyć mnie, mam krótsze włosy, bo tak lubię, poza tym nie mogę wykonywać poleceń wariatów, jeśli chcę wyjść z syndromu sztokholmskiego, a koniecznie, jako element pełnej urojeń „psychoterapii”, chcą mnie zmusić do zapuszczenia włosów i szybkiego schudnięcia „dla Rafała”. Dla Rafała nic nie będę robić, bo nie chcę z nim ślubu.

W życiu ta pani Barbara nie powiedziała ani jednego słowa prawdy o mnie.

Mam nadzieję, że tego idiotę przekonają moje wpisy i umieszczone dokumenty, nawet jeśli jest głupim narcyzem.

Pani Barbara nie jest moją ciocią, łże na ten temat jak każdy schizofrenik, który chce osiągnąć swój cel i zniszczyć swoją ofiarę. Moja ciocia, żona wujka Waldka, jest brunetką. Nie mam innych cioć. Reasumując – nie mam rodziny z Gdańska czy Krakowa w ogóle. Proszę mi nie wmawiać już nigdy więcej, że mam jakąś rodzinę, o jakiej nie wiem. W przypadku mojego kolegi z fandomu, a raczej jego córeczki, na którą też zapolował pedofil-schizofrenik Nycz, Ryszard zaczął się przedstawiać w jej szkole jako „dziadek.” To jego stały numer. Nie wiem, jako co przedstawiała się pani Barbara. Ale tak samo żadni oni krewni tej dziewczynki, jak moi. Mam nadzieję, że moja siostra Ania G. – jak również inni moi krewni – będą na najbliższym Polconie w Warszawie i odpowiednio potraktują pana Ryszarda i jak panią Barbarę, jeśli ci wariaci będą mieli śmiałość pokazać swoje zakłamane mordy. A słyszałam, że się nastawili z zamiarem zrobienia bydła, jeśli pokażę się ze swoją prelekcją w Warszawie.

I jeszcze jedno. Całkowicie nie spodobało mi się, wykorzystywanie starszego pisarza do zastraszanie mnie i grożenia, że jeśli „cioci Basi” nie przeproszę, to żadne wydawnictwo mnie nie wyda. Wiem, wiem, tak samo żadnego awansu ja i moi przyjaciele, którzy mnie poparli przeciwko wam, mamy się nie spodziewać. Powiedziałam wam, że przetrwam wszystko, bo to ja mam rację. I przetrwałam. Kurwa, wmawianie komuś, że nie wie, kto ją zgwałcił, lub że nie zna własnej rodziny, to takie chamstwo, że dawno wypadło poza skalę największych chamideł na świecie. Szkoda, że pewien pisarz postanowił pobić w tym jeszcze większe rekordy.

Mam jeszcze nadzieję mieć swoje wymarzone wydawnictwo i rządzić na rynku. Więc się nie zabiję, chociaż bardzo o to zabiegaliście, bo nie pozwolę wam na zgłoszenie się do sądu ze sfałszowanym testamentem, żeby wasi ukochani wariaci mogli poudawać bogaczy chociażby przez kilka chwil. I mam lepszych wielbicieli niż Rafał, czy jego równie chorzy psychicznie przyjaciele czy krewni.

Pisarzowi powiem tylko, że ma się leczyć i pozbawić urojeń, w które wciągnęli go schizofrenicy od Nycza.

A swoją powieść napisałam, bo mnie Adam o to poprosił, więc proszę nie wciągać w to nikogo innego.

Warchoł

Spotkałam się kiedyś z powiedzeniem, że większość ludzi nigdy nie dorasta i umierają jako dzieci. Mam pewność, że dotyczy to zbyt wielu osób, którzy z powodu infantylizmu łamią wszelkie – jakby to określił psycholog – zasady postępowania z ludźmi. Oraz z własnej woli olewają weryfikację informacji szczególnie, jeśli im się zwróci uwagę, że źródło nie jest pewne. I już na zawsze pozostaną głupi.

No co ja mogę powiedzieć? Good riddance to bad rubbish.

Rzeczywistość

Rzeczywistość jest wrogiem schizofrenika. Cała energia chorego spożytkowana jest na próbach dostosowania rzeczywistości do jego urojeń. Ludzie są zaszczuwani i mordowani, bo nie zgodzili się odgrywać wyznaczonej im roli w spektaklu, którym rządzi schizofrenia. Schizofrenik mści się na nich, pomawiając o chorobę psychiczną i odwracając wszystkie zarzuty. Sposób na nich to ich gonić, a nie im pomagać, czy wysłuchiwać z ciekawością. (To ostatnie może robić psychiatra, bo potrafi rozpoznać typowe urojenia.) W innym przypadku tak się nakręcą, że z łatwością doprowadzą do śmierci swojej ofiary. Wyrzuceni z jakiegoś miejsca, wiedzą, że nie znajdą tam widowni chętnej im przytakiwać i obrażeni omijają takie środowiska. To jest jedyny ratunek dla ich ofiar.

W przypadku Renaty głównym urojeniem jest, że jest byłą Piotra. Koniecznie chce zostać mną i przejąć wszystko, co posiadam. Wcześniej pisałam już o jej próbach uchodzenia za pływaczkę, łyżwiarkę, studentkę, lektorkę. A faktycznie jest to marna sprzedawczyni i kurewka, nadal tak dorabia u Nycza. Rafał podobnie.

Jej brat Rafał uroił sobie, że jest bogaczem oraz moim mężem. Przeżywa fantazje na jawie, w których zawiaduje swoim majątkiem. Sądzę, że chciałby być Piotrem. Gdy orientuje się, że nie ma żadnych pieniędzy, zaczyna mnie atakować i tak samo jak Renata oskarżać o kradzieże i wysuwać żądanie oddania pieniędzy. Atakował szczególnie Piotra, tak jak Renata mnie. Nic nie poradzę na to, że jest z niższej klasy społecznej i nie ma majątku. Trzeba ukracać jego próby ukradzenia jakiś pieniędzy, bo nie można schizofrenikowi pozwalać, żeby urzeczywistniał swoje urojenia. Bardzo im zaszkodziło, że w pewnym momencie oszukali Piotra na dużą sumę pieniędzy, bo utrwaliło to ich urojenia, a ich widownia uznała, że mówią prawdę o swoim pochodzeniu z wyższej klasy społecznej.

Ta dwójka próbuje uchodzić za osoby, które dawno temu były najpopularniejszą parą w fandomie. W rzeczywistości Renata i Rafał są nikim. Szkoda, że się nigdy nie leczyli, tylko postanowił nas zniszczyć i przejąć, co posiadamy, żeby dopasować rzeczywistość do swoich urojeń. Nie należy im w tym pomagać. Znaleźli już i tak zbyt dużo sprzymierzeńców.

Piękny umysł 2

Czyli dziesięć lat później.

Około dziesięć lat temu zostałam brutalniej (Piotr o mnie opowiedział w fandomie i to sprowokowało wariata) zaatakowana przez trójkę schizofreników, czyli Renatę, Rafała i Ryszarda w moim miejscu pracy. Żadna z tych osób nie jest ani moim krewnym, ani mężem, czy najlepszą przyjaciółką, chociaż jak to schizofrenicy uwielbiają inscenizacje i podawanie się za osoby, którymi nie są, aby zniszczyć swój obiekt obsesji.

Albo tylko tak mi się wydaje, że to cyniczne, wyliczone inscenizacje, bo aktywnie wciągają otoczenie w swoje urojenia i chcą przekonać, że ich wersja urojona jest prawdziwa. Jeśli im się zaprzeczy, odchodzą. Tylko trzeba zaprzeczyć, a nie przyłączać się do nich wbrew informacjom od osoby, którą prześladują od lat, która mówi, że to wariaci.

Ale nie, moje koleżanki stwierdziły, że wiedzą lepiej.

Wciągnęli w swoje urojenia moje koleżanki, które postanowiły mnie za wszelką cenę pogodzić mnie z „mężem”. Na nic nie zdały się moje liczne ostrzeżenia oraz zapewnienia, że to schizofrenicy. Opisywałam przypadek z filmu Piękny umysł i zapewniałam, że tyle samo prawdy jest w tym, co mówi Rafał. Zaczęły z nim rozmawiać wbrew moim ostrzeżeniom i całkowicie wbrew wszystkiemu dały się Rafałowi uwieść.

Kilka innych osób udało się wyrwać z ich szpon, ale moich koleżanek nie. Postanowiły postawić na swoim i mnie z Rafałem „pogodzić” i realizują jakiś jego urojony plan mojej „psychoterapii”. Jego urojona wersja opiera się na tym, że to nie on mnie zgwałcił, kiedy byłam studentką, tylko Adam. Już wtedy przeszłam piekło, bo kilka osób jemu uwierzyło i straciłam pamięć, ale nie było ze mną aż tak źle jak teraz. Lepiej się wtedy czułam. Najwięcej teraz też straciłam. Najwyższym wysiłkiem woli uratowałam życie. Znowu.

Moje koleżanki były bardzo metodyczne i zmusiły mnie do rozmawiania z nim przemocą i zastraszeniem, między innymi wykorzystując zależność służbową. Wpadłam w szpony schizofreników. Przez chwilę jeszcze się broniłam, ale zaczęłam tracić pamięć z powodu traumy wywołanej przez kontakt z gwałcicielem i prześladowcą. Wciągnął mnie w rozmowę, podczas której już nie wiedziałam, kim jest. W jednym z urojeń jest bogaczem i zaczął zastanawiać się ze mną, co ma zrobić z pilotem, czy go zwolnić. Pojawiły się podobne rozważania, ale w końcu, gdy orientował się, że jednak nie jest kimś bogatym, pojawiała się agresja i żądania, żebym oddała mu „jego pieniądze”, bo miałam je niby mu zablokować. I ma te pieniądze dostać. Bo to on jest bogaty, a nie ja. Był bardzo agresywny.

Kwestię „oddania” pieniędzy załatwiał ze mną przez telefon, aby nie zepsuć sobie opinii „bogacza” (a przynajmniej tak myślę). Wcześniej jednak kwitł zachwycony, że może przed ludźmi nie hamowany odgrywać swoją rolę kogoś z wyższych „sfer”.

Zostałam zmuszona do rozmowy również z chorym umysłowo kochankiem Nycza, który regularnie prał mi mózg, bo założył, że wszystko co mówi schizofrenik Ryszard jest prawdą. Dla odmiany w urojeniach Ryszarda jestem jego chrzestną córką i skrzeczał na pół korytarza, że trzymał mnie do chrztu w Gdańsku. Moje koleżanki mogłyby łatwo sprawdzić tę historię, gdy raczyły zadzwonić do mojej siostry, skoro mi nie wierzyły, że to schizofrenik. Moja siostra była moją matką chrzestną, jak najbardziej w Warszawie, ale zignorowały moje prośby, chociaż numer telefonu był w kadrach.

Skończyło się to moim rozstrojem umysłowym, który pogłębił się bardzo szybko przez zastraszenie i zaczęłam być instruowana przez schizofreników, co mam pamiętać, co zapomnieć, co robić i w co wierzyć. Zaczęli się na mnie mścił i postanowili zmusić do samobójstwa, co w takim moim stanie mogłoby im się udać.

Klasycznie wychodzi się z syndromu sztokholmskiego dziesięć lat. I niestety tyle kluczowych lat, ostatnich kiedy mogłam urodzić dziecko, ukradła mi nieodpowiedzialność moich koleżanek. Nie mówiąc o latach traumy, stanów lękowych i amnezji, z których wychodzenie jest określane jako największe cierpienie znane psychoterapii.

A na zdjęciu moja starsza o trzynaście lat siostra i wujek Waldek, którzy trzymali mnie do chrztu. Jak najbardziej miało to miejsce w Warszawie i nikt nie zdjęciu nie wygląda jak Ryszard.(1)

⛧⛧⛧

(1) Jest to zdjęcie, które pokazałam wariatom w czasie moich studiów na dowód, że Ryszard nie jest moim chrzestnym. Rafał od razu zaczął wmawiać mi i ludziom, że na zdjęciu jest on, ja i nasze dziecko. Zacznijmy od tego, że widać, że zdjęcie jest tak stare, że pochodzi z końcówki lat sześćdziesiątych, o ile nie jest starsze. Urodziłam się w roku 1968, więc żadną miarą nie mo©Łabym mieć dziecka wcześniej niż lata osiemdziesiąte. I to raczej późne, zakładając oczywiście że nie byłam puszczalską nastolatką. Moja siostra ma tutaj trzynaście lat, wujek jest starszy. Moja siostra nie wygląda jak ja – jedyne podobieństwo jest takie jak pomiędzy siostrami. Wujek nie jest podobny do Rafała. Oboje mają jasne oczy. Wujek Waldek przypomina Rafała tylko tym, że jest mężczyzną. W odróżnieniu od Rafała jest przystojny, inteligentny i dobry.