Hospicjum

Zgodnie z podręcznikiem profilera lekarze nie są wcale tak bardzo inteligentni, jak im się to przypisuje. Medycyna jest prosta – wystarczy zakuć na pamięć, a potem posługiwać się standardami medycznymi, czyli wbitymi na blachę zaleceniami, kiedy i co robić. A i tak lekarze kierują się swoim widzimisię i robią wszystko po łebkach. I nie zdziwcie się – psychiatrzy i ginekolodzy są najgłupsi. Pierwsi wierzą, że ludzie powiedzą im, co im jest (dobre sobie, najczęściej pacjenci są są zagubieni i przerażeni, więc to podejście jeszcze im szkodzi), więc tym chętniej łamią wszelkie zasady i wpadają w sidła schizofreników i pomagają im zabić ich ofiary. Takim głupim psychiatrą był mój niedoszły teść, który dopiero będąc w hospicjum dowiedział, co narobił rozdzierając mnie i swojemu synowi serce, a wszystko pod dyktando schizofreniczki, która „wiedziała” lepiej, kto kogo kocha i kto z kim powinien być. Argumentem mojego niedoszłego teścia było, że tak będzie lepiej, a jego „syn wyjdzie za szlachciankę”. Był wobec mnie tak wrogi i agresywny, że stwierdziłam, że się maskował do tej pory. I że wolę nie mieć takiego teścia.

Poróżniła nas oczywiście schizofreniczka Renata i było to jej kolejne złośliwa intryga, ojciec mojego miłego uwierzył, że wolałabym być z kimś innym, i dlatego mnie zaatakował. Niestety pani Szkwał była zakochana – i pewnie nadal jest – w charyzmatycznej schizofreniczce Renacie (albo też i w Rafale) i tylko jej (jemu) wierzy. Nie udało się wybić jej z głowy różnych fałszywych przekonań i nadal tylko do niej biega po informacje i instrukcje, zresztą pare moich koleżanek też tak robi.

Ojciec Michała już stojąc nad samym swoim grobem mnie przeprosił. Nie zdawał sobie sprawy, że pewne informacje nie pochodziły ode mnie i że jego akcje skończą się też próbą samobójczą jego syna, który nigdy nie powinien być łączony na siłę z pizdą, którą musiał zwalać z kolan. A ja miałam złośliwą satysfakcję, że dopiero wtedy zdał sobie sprawę z moich arystokratycznych koneksji.

Równie głupi jak psychiatrzy są ginekolodzy – ci dla odmiany wierzą, że kobiety same rodzą. Tę specjalizację też wybierają najgłupsi ludzie. Brzmi jak stereotyp, ale oparte jest na badaniach naukowych i ta wiedza pomaga profilerom przewidywać wydarzenia i tworzyć profile psychologiczne. Nie jest to łatwe – trzeba było wbić na pamięć chyba ze sto podręczników (i tylko trochę przesadzam) takich zasad oraz typowych schematów wydarzeń, żeby móc myśleć o podejściu do egzaminu profilera.

Zrobiłam to, wykułam, zdałam. I tym bardziej mnie wkurwiają durne picze-psychoterapeutki, które łamią wszelkie zasady diagnostyki i postępowania z pacjentem, bo się zakochały w schizofreniczce. Akurat zgodnie z profilem psychoterapeuta powinien być wybitnie inteligentny i wysoce etyczny, więc powinien u siebie zaobserwować emocje związane z zakochiwaniem się w charyzmatycznej schizofreniczce, takiej jak Renata, czy też schizofreniku jak Rafał i czym prędzej się wyplątać z tej znajomości. Wiedząc, co zrobiła pani psycholog, mająca pod swoją opieką SJO, mogę tylko jedno powiedzieć, „wypierdalaj z zawodu, jesteś za głupia, żeby to robić.”

I jakby co, to napisałam po ostatnim moim kontakcie z tą psycholog, że nie jest moim psychologiem. Ciekawe, jakie jeszcze zasady związane z tym zawodem złamie, bo poprosi ją o to Renata lub Rafał.

Poniżej zrzut ekranu, żebyście mieli pewność, że zerwałam kontrakt „psychoterapeutyczny” (chociaż ta pani występowała tylko w roli konsultantki, bo oficjalnie tylko taką usługę kupuje PW) i nie ma prawa o mnie się wypowiadać, czy udawać mojego psychologa. Ani mi narzucać swoich usług, czy nazywać się moją psychoterapeutką.

Już po wcześniejszym kontakcie z tą panią, po którym się o mało nie zabiłam, wysłałam bardzo podobny email. Miałam szczęście trafić do pani Kasi i ona mnie uratowała, łapiąc się za głowę, co to za historia. Pani Iwona nie miała prawa mnie dalej nękać na zlecenia schizofrenika Rafała, a byłam zmuszona do rozmów z nią – chyba że ktoś się pod nią podszywał, bo to były kolejne wymuszone na mnie rozmowy telefoniczne, w czasie których się dramatycznie broniłam i walczyłam o przeżycie, więc nigdy nie można mieć pewności.

Panowie profesorowie

Jak już napisałam, prześladuje mnie schizofreniczna sekta Renaty oraz Rafała, ale nie tylko oni poddawali mnie torturom psychicznym (fizycznym też – bo za takie mam uniemożliwienie skorzystania z toalety, szczególnie w stanie, kiedy cierpiałam na krwotoczne miesiączki).

Niestety sekta urobiła też durnych panów profesorów, którzy szczerze wierząc, że Renata jest utytułowaną psychoterapeutką poddawali mnie „psychoterapii” pod jej dyktando. Czyli byłam nie tylko nękana i niszczono mi psychikę wmawiając chorobę psychiczną, oraz że ludzie niespokrewnieni ze mną mają prawo decydować o moim życiu, byłam brutalnie molestowana w celu przekonania mnie, że byłam kiedyś „prostytutką” i że pochodzę z marginesu społecznego. Poprosiłam Straż o podanie nazwisk tych ludzi Policji.

Takie rzeczy nie powinny uchodzić na sucho. Przeszłam piekło w miejscu pracy i należy się zacząć na tych ludziach mścić. Powtórzę jeszcze raz „Release the Kraken!”

Żadne metody psychoterapeutyczne nie zakładają wyśmiewania, poniżania osoby, której podobno chce się pomóc. To co mnie spotkało świadczy tylko o bardzo niskim morale oraz prymitywizmie kadry profesorskiej PW, która nie czuła żadnych oporów przed niszczeniem jednej z lepszych pracownic SJO pod dyktando schizofrenicznej sekty.

Jest to coś niewyobrażalnego, szczególnie w warunkach miejsca pracy, gdzie wszelkie akcje niedotyczące mojej pracy i inspirowane przez osoby spoza miejsca pracy powinny być od razu ukracane. Fakt, że brał w tym udział sam Rektor już zupełnie jest skandaliczny.

Teraz ja będę z tych chujów rechotać.

Karaczany

Jak już wiecie mam problemy ze schizofrenicznym rodzeństwem z mojej podstawówki. Nigdy się z nimi nie przyjaźniłam. Renata nie jest i nigdy była moją przyjaciółką, a Rafał nigdy nie był bohaterem mojego romansu. Dostali jednak tyle pomocy od ludzi, którzy im uwierzyli, że prawie doprowadzili do mojej śmierci. I to dwukrotnie.

Dla ludzi, którzy naukowo zajmują się schizofrenikami, nic z tego, co robią nie jest zaskoczeniem. Charyzmatyczni schizofrenik tworzy wokół siebie kult i podaje się za osobę, którą nie jest. Ludzie zakochani w schizofreniku bezrefleksyjnie powtarzają największe bzdury i pomagają schizofrenikowi spełnić wszystkiego jego schizofreniczne potrzeby, w tym potrzebę zaszczucia na śmierć osoby, która jest jego obsesją, a jednocześnie jest to najczęściej osoba, której atrybuty sobie schizofrenik przypisuje, bo jej zazdrości.

Moja prześladowczyni, Renata, w życiu nie studiowała niczego, nie mówiąc już o psychologii czy anglistyki. Ale pomimo braków w wykształceniu ma dookoła siebie osoby, które są tak samo przez nią ogłupione i bezmyślne, jakby byli karaczanami. Dla mnie są to durne insekty i nie zamierzam się nimi przejmować.

Schizofrenik uwodzi wszystkie osoby, które mogą pomóc mu w zrealizowaniu jego schizofrenicznych potrzeb – czyli przede wszystkim udowodnieniu, że to on jest zdrowy i to on ma te cechy, o które jest tak strasznie zazdrosny i za które nienawidzi swojej ofiary, która ma zginąć i oddać wszystko, co posiada schizofrenikowi. Tak działa chory mózg schizofrenika.

Schizofrenik dba o swoją atrakcyjność w sposób przesadny, jest to jedna z rzeczy, pielęgnacja urody, to coś co zajmuje schizofrenikowi dużo czasu. Schizofrenik będzie się głodził, byle tylko uchodzić za atrakcyjnego. Uskrzydla schizofrenika fakt, że jego ofiara się zaniedbuje, a on jest „lepszy”, bo ma szczupłą sylwetkę i atrakcyjną twarz. Zaszczuty człowiek ma w dupie to jak wygląda. Byleby był czysty (a i to nie zawsze mu się udaje) i żeby miał czyste ubranie (a i tutaj mogą pojawić się problemy, bo nie przyjrzy się temu, co na siebie zakłada). Człowiek przechodzący traumę, zaczyna się objadać, bo dostatek jedzenia dla starszych struktur mózgu oznacza bezpieczeństwo. Ofiara traumy zawsze gromadzi jedzenie, tyje i nie da się temu zapobiec. Obowiązkiem psychoterapeuty jest pomóc ofierze przejść przez ten etap i sprawić, żeby zaczęła (znowu) trenować. Sport leczy straumatyzowany mózg i zaleca się godzinę ruchu dziennie.

A jak to się dzieje, że „moi” schizofrenicy tak udanie manipulują otoczeniem? Niestety chodzi o miłość. Nycz jest zakochany w Renacie do szaleństwa i wierzy jej we wszystko, co ta mówi. Nasze mózgi głupieją pod wpływem miłości i bezkrytycznie przyjmują za pewnik, że wszystko co mówi obiekt miłości jest prawdą. Zakochują się też głupi psychoterapeuci, również kobiety. baby niestety w dużej części, jak twierdzą psychiatrzy, są bi – nawet te, które w życiu by nie nawiązały relacji opartej o seks, przyjaźnią się intensywnie z kobietami, które im sę podobają. tak jest też w przypadku pani psycholog, która mam pod swoją opieką SJO. Jest szaleńczo zakochana Renacie, która zmanipulowała ją i i owinęła dookoła palca. Każdy schizofrenik jest w stanie stworzyć piętrową intrygę, aby tylko osiągnąć swój cel i pomagają schizofrenikowi w tym ludzie, w tym konkretnym przypadku ma na swoje usługi całą swoją sektę ludzi chorych i głupich, którzy są przekonani, że jest „żywą świętą” i że należy ją chronić. Takie zapewnienie „ochrony” wpisuje się idealnie w potrzebę paranoicznego schizofrenika, który przeżywa lęki związane z jego chorobą, chociaż jeszcze bardziej pragnie zniszczyć obiekt swojej obsesji i przejąć wszystko, co posiada ta osoba. Ten lęk to tak naprawdę świadomość, że jego urojenie to tylko urojenie i potrzeba zlikwidowania źródła dysonansu – czyli zabicia osoby, której schizofrenik zazdrości i której atrybuty przejmuje. W chwili, gdy schizofrenik dochodzi to wniosku, że osiągnął status swojej ofiary i się nią stał, morduje swoją ofiarę bez najmniejszych zawahań. Wcześniej uczy się od swojej ofiary (swoich ofiar), jak ją (je) udawać.

Schizofrenik nie tylko uwodzi ludzi, którzy mogą mu pomóc realizować jego obsesje i niszczyć ludzi, którzy mu „zagrażają” – a tak naprawdę po prostu są osobami, którym schizofrenik zazdrości. W każdej chwili schizofrenik jest gotowy wskoczyć do łóżka z każdym człowiekiem, bez względu na płeć, który jest mu potrzebny. Schizofrenik nie ma najmniejszych sentymentów, jeśli jego kochanek lub kochanka przejrzy na oczy jest tak samo brutalnie atakowany i mordowany jak obiekt obsesji. Ktoś kto wcześniej pomagał schizofrenikowi zostaje kozłem ofiarny, na którego zostaje zwalona cała wina.

Ślepe zauroczenie Renatą sprawiło, że wspomniana już przeze mnie pani psycholog wyrzuciła przez okno wszystkie zasady psychoterapeutyczne i diagnostyczne. Dała się namówić na polowanie na mnie na korytarzu mojej pracy. Byłam brutalnie atakowana przez osobę, która nie miała prawa ani podstawa do tego, żeby w ogóle wyjść z gabinetu i się mną zainteresować. Ta pani nie miała prawa powtarzać urojeń pani Renaty jako swoich ustaleń z terapii Policji, ani okłamywać profilera policyjnego. Tak samo zakochany w Renacie jest/był Rektor, czy też inni profesorowie, i tak samo jak pani psycholog postanowili złamać wszystkie przepisy, w tym też prawo pracy.

Nie zrobiła nic takiego, żeby nagle w mojej pracy pojawił się patrol Policji i żeby była przez obcych mi ludzi oraz mojego formalnego pracodawcę (wbrew woli szefostwa SJO, czyli mojej jednostki, w której bezpośrednio pracuję, a która o tych oskarżeniach nic nie wiedziała i mnie potem broniła) brutalnie nakłaniana do położenia się w szpitalu psychiatrycznym. Imbecyl Ryszard nie jest moim „opiekunem prawnym”, nie jest nikim z mojej rodziny, nie jest moim „ojczymem”. Nigdy nie miał romansu z moją matką. Nie było żadnego wyroku Sądu Opiekuńczego, który był stwierdził moją niepoczytalność i nakazał leczenie psychiatryczne. Rafał nigdy nie był moim mężem. Wszystko, co się działo, wszystko, co powiedziano, to piętrowe intrygi sekty Renaty, która postanowiła „bronić” tę charyzmatyczną paranoidalną schizofreniczkę. I nikt z panów profesorów nie powinien był chodzić na sznurku wariatki Renaty ano jej brata i umożliwiać zaszczucie mnie na śmierć. Nikt nie powinien blokować działań Straży Akademickiej, która nic nie mogła robić poza rejestrowaniem przestępstw, które były na mnie popełniane. Bo zgodnie z przepisami Straż Akademicka ma obowiązek współpracować z Policją, a ja zgłosiłam Straży popełnione przęstepstwo, skoro Rektor nie chciał powiadomić Policji.

Nic z tego, co ta sekta twierdzi nie jest prawdą. Renata udaje moją przyjaciółkę, chociaż nigdy się nie kontaktujemy, w dwóch celach – po pierwsze ta fikcja jest jej potrzebna, żeby móc oskarżać mnie o plagiaty i niszczyć moją karierę pisarską, a po drugie podaje różnym osobom, z którymi miałam kontakt i które były mi winne pomoc, swój numer konta, twierdząc, że jest moim kontem. Jeśli widzieliście na jej koncie przelew od pewnego pisarza, to nie dlatego, że mu w czymkolwiek pomogła. Jest po prostu schizofreniczką, która zrealizowała kolejny etap swojej intrygi, która ma na celu stanie się mną i przejęcie wszystkiego, co moje. I dodatkowo sobie wygodnie żyje, nie ruszając nawet palcem, co też jest celem każdego schizofrenika, który dzięki temu czuje wyższość i przeżywa swoje uniesienia. Schizofrenicy kradną na potęgę i popełniają wszystkie możliwe oszustwa, a zakochani idioci im to umożliwiają i za nich ręczą.

A pani psycholog, która się nie zorientowała, że się zakochuje w jednej z najgroźniejszych schizofreniczek w Polsce, należą się baty od Policji i rechot wszystkich fanów, którzy lepiej weryfikowali fakty od tej zakochanej idiotki.

Charyzma

Nieprawdą jest, że Renata jest niezwykle utalentowaną psychoterapeutką i że poznałyśmy się w czasie studiów psychologicznych. To jest dokładnie ta sama pizda, o której cały czas piszę – czyli schizofreniczka bez wykształcenia, z którą chodziłam do podstawówki, i która od tamtego momentu zatruwa mi życie.

Problem jest w tym, że ludzie są głupi. Ja bardzo szybko zorientowałam się, po dużej przerwie niewidzenia jej, że próbuje mnie bajerować i sobie podporządkować. Niestety pomimo braku wykształcenia ma charyzmę – dzięki niej jest też dowódczynią sekty i zdaniem Nycza ma już gwarantowany status świętej.

Ta niby wybitna psychoterapeutka (a rzeczywistości schizofreniczka) nic nie wie z psychologii, ale bardzo dużo o sobie mówi i trochę mnie dziwi, że osoby, które teoretycznie mają wykształcenie psychologiczne dają się nabrać na jej charyzmę i bełkot, który nie ma nic wspólnego z psychologią. Powtórzyłam ten bełkot – który poznałam dzięki słowom urobionej przez nią psycholog z okolic mojej pracy – i moja prawdziwa psychoterapeutka złapała się za głowę. Podejrzewam, że już wtedy zorientowała się, o co chodzi i że bzdurna psycholog jest pod wpływem charyzmatycznej schizofreniczki.

Rozmawiałam – jak już napisałam – z panią psycholog, którą Renata urobiła. To, co pani psycholog zrobiła, łamie podstawową zasadę, że rozmawia się i wierzy tylko pacjentowi (właśnie z powodu takich akcji schizofreników), bo reguła jest taka, że właśnie zdrowy człowiek sam szuka pomocy psychologa. Schizofrenik sam nigdy nie pójdzie do psychologa lub psychiatry, ktoś idzie z nim.

Obserwowałam sobie tę psycholog i poziom oszołomstwa, jaki zaprezentowała jest odpowiedni do sytuacji, kiedy sama może być uznana za chorą psychicznie z powodu kontaktu ze schizofrenikiem. Powiedziałam, że mam zaświadczenie o stanie cywilnym i że jestem panną, ale kierowana złośliwością jej nie pokazałam. Powinna mi wierzyć, tym bardziej że powiedziałam jej, że noszę wydrukowaną kopię, którą zafoliowałam. Czekałam, czy poprosi o pokazanie, ale to nie nastąpiło. Uważam, że pod wpływem tej sekty uważa, że nie należy nic weryfikować, bo Rafał nigdy nie może kłamać jej zdaniem, ani być schizofrenikiem, więc skoro nie pokazałam sama, to pewnie kłamię lub wiem, że to jest moje urojenie. Bo jest zapewne dalej przekonana, że Rafał rzeczywiście jest moim mężem, a moje sprzeciwy wynikają z tego, że przestałam brać leki.

A ja obserwowałam jej kolejne błędy. Głupi psycholog miał tym razem pecha i nie ujdzie jej płazem ten brak profesjonalizmu.

Zastanawiam się, czy pani psycholog zostanie zawleczona na Polcon przez sektę, bo coś takiego zapowiadali – może nie ostrzegajcie jej, że wszyscy już wiedzą, że jest pod wpływem charyzmatycznej schizofreniczki i że Rafał to patentowany schizofrenik i na pewno nie mój mąż.

Myślę, że wtedy się trochę zdziwi.

Od tego momentu – mam nadzieję – tragedia pełna ofiar, samobójców i łez, zmienia się w komedię. Chociaż pamiętajmy, że za prawie każdym samobójstwem stoi jakiś schizofrenik, który zniszczył psychicznie swoją ofiarę, jak i też doprowadził do wielu wypadków. Wiem, ze takich wariatów jest cały legion, ale Policja powinna lepiej śledzić losy znanych sobie schizofreników oraz lepiej ratować ich ofiary.

Chociaż prościej byłoby zmienić przepisy i ładować ich do psychiatryka…

BTW, pani psycholog chyba wierzy, że istnieją przepisy zezwalające na zamknięcie schizofrenika wbrew jego woli w psychiatryku. Facepalm – miała to na studiach i powinna wiedzieć, że schizofreniczka wciska jej bzdurę. Jedyny wniosek, jaki mogę wysnuć – pani psycholog jest idiotką, która nie kojarzy faktów. Tym bardziej, że skoro według wersji sekty Rafał jest moim „mężem”, to dlaczego niby atakowali mnie w mojej pracy, zamiast skierować sprawę do Sądu Opiekuńczego i nie zaprowadzić mnie z pomocą law-enforcement do szpitala na podstawie wyroku? No więc nikt z nich nie jest ze mną spokrewniony, to jest jedyna prawidłowa odpowiedź, a oni sami są wariatami.

Wszystko w co uwierzyła ta pani psycholog to totalna bzdura.

Przerażające, co takie panie robią ludziom, współpracując z wariatami. Ta sekta zabiła w dokładnie taki sam sposób dwoje moich przyjaciół i życzę im – oraz współpracującym z nimi psychologom – wszystkiego najgorszego.

Eksterytorialność

Eksterytorialność nie oznacza, że jakikolwiek Rektor jest władcą absolutnym. Ma obowiązek – na prośbę pracownika – zgłosić przestępstwo Policji oraz z nią współpracować. Jeśli pracownik mówi, że atakujące osoby są chore psychicznie i nie należą do rodziny pracownika, ma obowiązek wykonać telefon do rodziny pracownika, żeby zweryfikować prawdziwość stwierdzeń osób zakłócających pracę wyższej uczelni. Żadna z atakujących mnie osób nigdy nie była mi bliska i Policja zna historię skarg na nich oraz wszystkich przestępstw jakie popełnili.

Mój Dzielnicowy spełnił z początku błąd i kierował się zgłoszeniami dokonanymi przez osoby chore psychicznie, ale na moją prośbę, zweryfikował tak podstawowe fakty, jak mój stan cywilny i czy kiedykolwiek były na mnie skargi inne niż wysuwane przez schizofreników. Sprawa została przez niego naprawiona i zweryfikowana na tyle, że Policja już wie, że została przez wariatów okłamana. Pan Dzielnicowy zna sprawę i już nie da się go okłamać.

Straż Akademicka współpracowała ze mną i zbierała dowody popełnianych przestępstw, można do ich zeznań sięgnąć. Szkoda, że pan Rektor postanowił współpracować z sektą Renaty i wariatami z Opus Dei zamiast z pracownikiem, z którym nie było problemów. W miejscu pracy tylko rzeczy związane z pracą powinny interesować mojego pracodawcę. Zamiast tego zaczęłam być brutalnie atakowana i oskarżana o chorobę psychiczną na podstawie skarg osób, które się nigdy nie uczyły, ani nie pracowały na uczelni, ani nigdy nie były ze mną związane. Są to osoby znane Policji jako ludzie chorzy psychicznie.

Pan Rektor miał obowiązek na moją prośbę zgłosić popełnianie przestępstw przez osoby chore psychicznie na mnie. Ja w tej chwili zgłaszam wszystkim przestępstwa popełnione przez mojego pracodawcy na mnie. Nie stworzono mi bezpiecznego miejsca pracy, zamiast tego „leczono mnie” wraz z osobami chorymi psychicznie, które już poprzednio wywołały moje problemy ze zdrowiem przez zaszczucie. Moje koleżanki też zostały przez nich zaatakowane.

Niestety uczelnia, w której pracuje, nie uważa obrażeń psychicznych za ważne i realne. Ja wiem, jak groźne są obrażenia psychiczne i co to znaczy zabicie psychiki, i czym kierowali się psychicznie chorzy, kiedy kłamali na mój temat. Nie są to sprawy, które można wyśmiewać i machać ręką na moje prośby o usuwanie osób niepowołanych do przebywania w naszym miejscu pracy. Moje protesty powinny być wysłuchane.

Bardzo proszę wszystkich poszkodowanych w tej sprawie – a wiem, że koleżanki odniosły duże straty na psychice – o zgłaszanie tych przestępstw popełnionych przez pracodawcę Policji. Ważne będą też wasze zeznania w tej sprawie.

Osobiście nie zamierzam pracować już nigdy w miejscu eksterytorialnym w ramach innej umowy niż umowa zlecenie, która mi pozwala na taką mobilność, że mogę uciec błyskawicznie z miejsca, do którego nie wejdzie Policja, a którego administrator uważa się za feudalnego księcia, który jest władcą życia i śmierci pracownika. Zamierzam stąd odejść jak najszybciej i nigdy nie popełnić już błędu związania się z wyższą uczelnią.

Posunę się do stwierdzenia, że stworzono ze mnie pracownika, który się boi skarżyć i bał się odejść, i który zamiast dostać pomoc w starciu z osobami chorymi psychicznie, został zaatakowany też przez pracodawcę (ale nie SJO), osobę która mnie nie znała, ale razem z okłamanymi specjalistami oraz schizofrenikami zrobił ze mnie pozbawionego pamięci wydarzeń niewolnika, ofiarę syndromu sztokholmskiego. Wszystko miało miejsce w na terenie zakładu pracy i było całkowicie bezprawne.

Jest to moje gotowe oskarżenie i zeznania do Sądu Pracy oraz Sądu Karnego. I dam się ponownie zastraszyć.

Zmiana

Niezbędna jest zmiana prawa. Mam na myśli takie zmiany, żeby niebezpieczne osoby, które są chore psychicznie nie miały statusu świętych krów. Rozumiem przesłanki, które stoją za tym, że nie są karane – faktycznie w większości sytuacji są niepoczytalne. Ale z drugiej strony Państwo Polskie ma obowiązek bronić swoich obywateli przed przestępcami, a w sytuacji, kiedy Prokuratura po prostu opuszcza ręce, bo nie ma przepisów, które by jej to uniemożliwiało, jest to niemożliwe. Dochodzi w tej sytuacji do łamania podstawowych praw człowieka osób, które są nękane przez ludzi chorych psychicznie. Jeden schizofrenik potrafi doprowadzić do samobójstwa swojej ofiary, a co dopiero taki, który ma na swoje usługi cała sektę. Nie może być sytuacji, w której Prokuratura lub biegli sądowi nie mają możliwości skierować sprawy do Sądu Opiekuńczego, który by nakazał przymusowe umieszczenie chorego w szpitalu psychiatrycznym.

Dochodzi do łamania praw człowieka przez źle zaprojektowany system prawny, bo ofiary znajdują się w sytuacji, kiedy chorzy psychicznie odebrali im wszystkie prawa i żadna instytucja nie ingeruje, kiedy się dowiaduje, że w sprawę zamieszani są chorzy psychicznie. Jest nawet gorzej. Chorzy psychicznie – chronieni przez milczenie organów państwa, które nie mają podstaw prawnych pozwalających na działania – mają uprzywilejowaną pozycję. Mogą kogoś pobić, a nawet próbować zabić i nie spotykają ich żadne konsekwencje prawne. Nasze prawo, które nie przewiduje działania Państwa a takich sytuacjach to bubel prawny i to wina naszego Państwa i polityków, że codziennie giną ludzie, którzy w innych krajach dostaliby by pomoc. To wina polityków i naszego Państwa, że codziennie dochodzi do łamania podstawowych praw człowieka, w tym prawa do dobrego życia i do życia w ogóle. Osoby nękane przez chorych psychicznie nie dostają żadnej pomocy ani wsparcia. Przeżyłam to ja, przeżyła moja mama i moja siostrzenica. Pisałam do sejmu w latach dziewięćdziesiątych, próbowałam wszystkiego, ale zlekceważono alarmy, jakie wznosiła dziewczyna studiująca kryminologię. Nie widzę innego sposobu, niż zająć się dalej tą sprawą i zacząć wykorzystywać artykuły prawa międzynarodowego. W momencie, kiedy dane państwo uparcie nie przestrzega praw człowieka, nie niweluje nieprzystających do rzeczywistości, niesprawiedliwych przepisów i istnieje nierówność wobec prawa, nie ma innej możliwości.

Pozbawiono mnie moich praw również w pracy. Wbrew mojej woli byłam zmuszona konfrontować się z ludźmi, o których wiedziałam, że ani nie są moimi bliskimi, ani nie są zdrowi psychicznie. Zignorowano wszystkie moje obiekcje, więc w efekcie też pozbawiono mnie mojego prawa do dobrego życia, zamieniono moje życie w horror i postawiono w sytuacji, w której musiałam toczyć grę z wariatem o swoje życie. Jedyne, co mogli zrobić biegli sądowi, to w ramach prywatnej akcji – a nie obowiązków służbowych – zacząć działania psychoterapeutyczne, żeby nie dopuścić do mojego samobójstwa.

Psycholog i kryminolog dobrze wie, co robi swoim ofiarom schizofrenik. Zaczyna je „leczyć” i torturuje psychicznie, czasem też fizycznie. W czasie tortur osoba torturowana traci pamięć i dochodzi do zabicia psychiki, a potem – jeśli schizofrenik sam nie zabije fizycznie swojej ofiary – następuje samobójstwo ofiary. Społeczeństwo nie chce przyjąć do świadomości tego, jak niebezpieczne są kontakty ze schizofrenikami, którzy się nie leczą. Oskarżenie ofiary o chorobę psychiczną prowadzi do zachwiania jej poczucia bezpieczeństwa i zaufania do własnej psychiki, prowadzi to do indukowanego załamania psychicznego, dlatego nie wolno pozwalać schizofrenikowi na takie działania. Dlatego też psychiatrzy i psycholodzy mają zakaz działania opartego na opowieściach ludzi, którzy przychodzą do nich z prośbą o „interwencje”, bo chcą „pomóc” swojej „krewnej”, „narzeczonej”, która znowu się nie „leczy”. Z reguły w przychodzą do psychiatry czy psychologa wtedy wariaci, oraz osoby z ich sekty i jest to coś, co jest w każdym podręczniku diagnostyki przedstawione jako podstawowy błąd w sztuce, jeśli ktoś decyduje się im pomóc zaszczuć ich ofiarę.

Nie chcę nawet się zastanawiać, jakie artykuły prawa pracy łamie pracodawca, który pozwala, żeby na terenie jego zakładu pracy panoszyli się ludzie chorzy psychicznie i wbrew zapewnieniom ofiary prześladowania, że to są to są obcy ludzie, cieszy się, że jej „pomaga”. Chciałam, żeby prześladujący mnie schizofrenicy i ich pomocnicy byli usuwani z uczelni, niestety moje obiekcje zostały zignorowane. W ten sposób odebrano mi moje prawa. Stałam się przedmiotem, który mój pracodawca oddał schizofrenikom, żeby zrobili sobie ze mną co chcieli. Zastrzeżenia wobec mnie wysuwane przez schizofreników oraz maniaków religijnych to typowe urojenia paranoicznych schizofreników i nigdy nie powinni mieć prawa przebywać na terenie jakiegokolwiek miejsca pracy, ani nikt – żaden psycholog czy psychiatra – nie powinien być na tyle nieprofesjonalny, żeby działać i wmawiać mi chorobę psychiczną na ich podstawie.

Zabicie psychiki jest to coś, co gatunkowo jest równie ciężkim przestępstwem, co zabójstwo człowieka. Chcę, żeby ludzi w to zamieszani zostali odpowiednio ukarani. Maniacy religijni mają pełną odpowiedzialność karną – ich problem psychiczny to zaburzenie z rodzaju OCD i wynika z nieprawidłowego wychowania i socjalizacji, a nie z klasycznej choroby psychicznej. W dużej części jest to ich wybór, ich wyborem jest również działanie pełne terroru i uczestniczenie w organizacji, której cele – nawracanie ludzi przemocą – stoją w sprzeczności z polskim prawem.

Uważam, że czerpałam wszystkie możliwości, jakie dawało mi Państwo Polskie i nigdy nie doczekałam się obrony przed osobami chorymi psychicznie. Słyszałam wiele razy, że działanie odpowiednich organów nie jest możliwe z powodu obowiązujących w Polsce przepisów. W moim miejscu pracy brak działania odpowiednich organów zostało uznane za przyznanie, że jednak moje protesty są bezpodstawne i że schizofrenicy mogą sobie robić ze mną, co chcą.

Wyczerpałam możliwości obrony przed schizofrenikami i Opus Dei (a więc także Kościołem Rzymsko-Katolickim) na podstawie polskiego prawa. Złamano także moje prawo do wolności wyznania i zmuszano do uczestnictwa w katolickich rytuałach, takich jak egzorcyzm, także w moim miejscu pracy, ponownie wbrew moim protestom. Mój pracodawca zabronił ochronie budynku wyprowadzać z budynku ludzi, których uważałam za osoby niepowołane, a które tam nie pracowały, ani się nie uczyły.

W takiej sytuacji uważam, że należy sięgnąć do artykułów prawa międzynarodowego i ochrony międzynarodowej, tym bardziej że wiele z tych przestępstw miało miejsce na terenie paru uczelni, które zgodnie z polskim prawem są eksterytorialne, więc oficjalnie są wyłączone z nadzoru polskich organów ścigania. Oczywiście na terenie eksterytorialnym obowiązuje nadal prawo krajowe i ludzie tam pracujący mają obowiązek współpracować z Policją, i zgłaszać różne incydenty organom ścigania, ale zostało to zignorowane i pogwałcono moje podstawowe prawa. Prześladujący mnie schizofrenicy zostawili mnie w spokoju dopiero, gdy upewnili się, ze doprowadzili mnie do stanu, w którym już planowałam samobójstwo, czyli nastąpiła zabicie mojej psychiki.

Żyję tylko dzięki pomocy ludziom, którzy mnie znają i mają odpowiednią wiedzę psychologiczną oraz psychiatryczną. Ich interwencje cofnęły mnie znad grobu. Ani jedna z tych osób nie jest osobą, która mnie niszczyła na terenie mojej pracy i zyskała zaufanie mojego pracodawcy.

Wiem, że powyższa sytuacja zaistniała z powodu błędów kilku osób, ale ludzie mają prawo się mylić. Tym bardziej, że schizofrenicy są bardzo sugestywni i charyzmatyczni, więc potrafią doprowadzić do stanu, w którym nawet osoba zdrowa zachowuje się jak chora i opowiada bzdury bez żadnej refleksji nad tym, co mówi. System prawny za to powinien pozwalać odpowiednio działać Policji i Prokuraturze, a także biegłym sądowym, aby ratować ludzi zaszczuwanych przez schizofreników.

Maniacy religijni zawsze powinni być stawiani przed sądem i skazywani za próby „nawracania” czy egzorcyzmowania ateistów oraz pogan. Schizofrenicy powinni być z pomocą sądów umieszczani w szpitalach psychiatrycznych po przekroczeniu pewnej ilości skarg na nich.

Nigdy nie dostałam żadnej pomocy systemowej od naszego Państwa czy pracodawcy. Uważam się za kogoś, kogo spotkały takie cierpienia i nieszczęścia, jakbym była prześladowanym dysydentem. Będąc osobą zdrową byłam przez różne osoby wypełniające swoje obowiązki traktowana jak chora psychicznie z powodu pomówień osób chorych psychicznie. Mam nadzieję, że uda się podjąć odpowiednie kroki, aby zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na zaistniałą sytuację.

Osoba chora psychicznie na w Polsce uprzywilejowaną pozycję, której nadużywa, ja dla odmiany w tym systemie prawnych nie mam najmniejszej możliwości obrony i zostałam pozbawiona podstawowych rzeczy niezbędnych mi do życia.

Zrozumieć wodę

Zrozumienie wody to coś, co się ma, jeśli się trenowało pływanie jako dziecko i miało się dobrych instruktorów. Woda nie chce człowieka zabić. Ale są pewne zasady, których trzeba przestrzegać.

Przede wszystkim nie należy nosem wciągać wody. Brzmi to zabawnie, ale taka jest prawda. Nie należy też dopuścić do sytuacji, kiedy się zakrztusimy wodą. Dlatego też tępimy ludzi, którzy wrzucają innych do basenu, bo człowiek który znalazł się niespodziewanie w wodzie, może się zakrztusić. Człowiek, który się zakrztusi wodą, może łatwo utonąć. Odruch kaszlu jest niemożliwy to opanowania i z każdym kaszlnięciem płuca wypełniają się coraz bardziej wodą. W końcu człowiek tonie. Może to spotkać nawet najlepszych pływaków. Tracą wtedy pływalność, bo płuca są wypełnione wodą i nawet jeśli są przytomni, nie są w stanie wypłynąć na powierzchnię, bo są w najlepszym razie tego samego, lub porównywalnego ciężaru właściwego co woda. Czekają przerażeni na utratę przytomności metr pod powierzchnią wody.

Z wodą trzeba ostrożnie.

Ludzi nieprzytomnych wyciągamy z wody zawsze, bo mogą się zakrztusić i odzyskać przytomność pod wodą, gdy już nic nie będą mogli zrobić.

Okruch lodu

Jedną z rzeczy, która się dzieje się z człowiekiem po traumie i zaszczuciu przez schizofrenika, który zabił komuś psychikę jest amnezja. Totalna amnezja, albo wybiórcza, w zależności od tego, co przeszkadza schizofrenikowi. Moim schizofrenikom przeszkadzały moje studia psychologiczne, studiowałam drugi kierunek, więc to między innymi było atakowane. O to też była zazdrosna schizofreniczka Renata, tak samo jak o moje związki z mężczyznami, bo jej zdaniem powinnam być z jej schizofrenicznym bratem, który od podstawówki prezentował cały zestaw urojeń na mój temat.

Doznałam amnezji kilka razy, nie przesadzam. Są świadkowie na to, że już miałam wspomnienia, żeby je tracić po kolejnym ataku schizofreników i ich „leczeniu”.

Niestety też wspomnienia mają to do siebie, że po zaszczuciu przez chore psychicznie osoby fluktuują, rzeczy przypominają się, żeby znowu zniknąć w niepamięci. W skrajnym przypadku jedyne co mamy, to skrawki pamięci, ułamki jakiś wspomnień. Ja tak mam. Zgodnie z podręcznikiem trzeba im ufać, nie wolno takie osoby atakować i wmawiać jej choroby, albo że źle pamięta. Przypomina to rozbite lustro z baśni o królowej lodu.

Ofiara zaszczucia powinna zebrać wszystkie kawałki, a i tak wszystkich nie zbierze.

Nie dokładajcie mi więcej traumatyzujących wspomnień związanych z Renatą czy Rafałem. Ucieknę w czasie Polconu i nigdy nie wrócę, jeśli będą mieli znowu wiernych wspólników, którzy zaczną mnie „leczyć” lub wmawiać, że coś zrobiłam paranoidalnej schizofreniczce Renacie.

Nic tej pizzie nie zrobiłam kurwa, nic. Nie kontaktuję się z nią, nie kradnę jej żadnych tekstów, niech się odpierdoli ode mnie. I niech się leczy.

Problem jest taki, że wyłudziła i ukradła za dużo pieniędzy, więc się leni i tylko się zastanawia, kogo tu znowu zaszczuć. Tylko to jest jej problemem.

Time to Release the Kraken!

Doszłam do wniosku, że czas zdjąć białe rękawiczki i zacząć walić prawdę prosto w oczy, i strzelić pewnego starszego pisarza prosto w ryło płaskaczem. Mam już dość jego obłudy i uporu w niszczeniu mi życia. Ostrzegałam go już latach dziewięćdziesiątych, żeby nie wierzył nękającej mnie sekcie. Zamiast mnie posłuchać, pobiegł do Rektora Uniwersytetu Warszawskiego i nakarmił go wszystkimi urojeniami Renaty, Ryszarda oraz ich sekty. Powtórzył ten numer na Politechnice Warszawskiej.

Powtarzam jeszcze, kurwa raz, mam nadzieję ostatni. Rafał to schizofrenik (tak samo jak Renata, która jest paranoiczką do tego, więc należy jej szlochy ignorować, tak samo należy ignorować interwencje sekty, którą wokół siebie stworzyła), powtarzam, Rafał to schizofrenik i nigdy nie był moim chłopakiem/narzeczonym/mężem. Jeżeli rozmawiałam z Piotrem, to dlatego że Piotr chciał, żebym do nie niego wróciła. Oprócz niego jedynym moim facetem był w latach dziewięćdziesiątych Michał. Fakt, że pewien pisarz pomógł go zaszczuć i umożliwił sekcie zaszczucie mnie to skandal. Niestety przez jego działania – a wbrew moim prośbom i potrzebom – sekta Rafała miała ułatwiony dostęp do mnie i mogła robić ze mną, co tylko chciała na terenie Uniwersytetu. Poszli dopiero wtedy, gdy stało się to, co zawsze robi swojej ofierze schizofrenik, przekonując, że jego urojenia są prawdą, a ona sama jest chora – została zabita moja psychika i straciłam pamięć. Żyję cudem. Nieprawdą jest, że „wróciłam” do Rafała. Dlatego już w latach dziewięćdziesiątych uznałam, że ten pisarz jest chory psychicznie i przestałam z nim rozmawiać. Co zresztą też jest klasycznym schematem według którego rozgrywają się wydarzenia, gdy ma się do czynienia ze schizofrenikiem, który odcina swoją ofiarę od ludzi z jej otoczenia i przechwytuje kontakty z nimi. Więc durni ludzie rozmawiają tylko z nim i jego sektą. A ja oprócz wariatów musiałam znosić ataki praktycznie całej instytucji na mnie wraz z zastraszaniem, że jeśli nie przyznam, że jestem chora psychicznie, to nie będę mogła studiować.

Wydarzenia na Politechnice Warszawskiej rozegrały się według tego samego scenariusza i zignorowano wszystkie zalecenia profilera i ponownie złamano mi życie. Odebrano mi ostatnią możliwość założenia rodziny oraz urodzenia dziecka, o co walczyłam z tą sektą, która przejęła kontrolę nam moim życiem. I w świetle tych wydarzeń bardzo proszę, żeby nigdy mnie nie nazywać „Yennefer”, bo brzmi to jak perfidny, okrutny żart, biorąc pragnienie czarodziejki, żeby zostać matką. Tak samo jak Michał w latach moich studiów został potraktowany później Adam. Mógł mi pomóc odzyskać pamięć i stanąć na nogi, jak wcześniej robił Piotr, przychodząc do mnie do pracy i ze mną rozmawiając. Ale nie, zamiast tego został uznany przez władze uczelni za persona non grata i dostał zakaz wchodzenia na teren. Ale oczywiście nie schizofrenicy. Przed schizofrenikami znowu rozwinięto dywan i zapraszano szerokim gestem do niszczenia mnie i mojego życia. I jak zawsze w każdej szkole poszli sobie dopiero, gdy osiągnęli swój cel, czyli zabili mi psychikę i po praniu mózgu i zastraszeniu podjęłam decyzję samobójczą.

Są rzeczy, których już nie odzyskam. Są wspomnienia, których też nie odzyskam, bo po takiej traumie niektóre zerwane połączenia nerwowe się nie odnawiają. Najczęściej wiedza wraca, pamięć autobiograficzna niekoniecznie i na to liczył schizofreniczny skurwiel, który zaczął mi wmawiać, że jest moim mężem. Ale nie miałam z nim kontaktów, więc nie udało mu się, aż takiej nieprawdy na temat podstawowych informacji wmówić. Kilka osób stanęło na rzęsach, żeby mi przypomnieć chociaż bazowe sprawy i dać odwagę do walki i wyrwania się ze stanu zastraszenia, który jest sednem syndromu sztokholmskiego.

Jeśli do tej pory nikt nie przekazał temu durnemu pisarzowi linku do mojego bloga, to czas najwyższy. Tak samo jak czas rozpocząć kampanię medialną. Naszych fandomowych dziennikarzy zapraszam do obserwowania tego, co będzie robiła sekta w czasie Polconu w Warszawie. Uważają warszawskie konwenty są swój osobisty plac zabaw i że tylko oni mogą decydować, kto może pisać.

I czas już o łamaniu praw człowieka przez Kościół oraz różne uczelnie poinformować chyba także społeczność międzynarodową. Bo mam prawo do dobrego życia i wolności wyznania. Po tacie jestem także obywatelką Norwegii oraz Francji, więc bardzo proszę skargi słać też do obu Ambasad. Niech też się zainteresują tym śledztwem i jak bardzo Polska nie jest w stanie obronić mnie przed dwójką schizofreników oraz pewnym kościelnym pedofilem, ich sektą oraz terroryzmem, jaki sekta stosuje przy „nawracaniu”. Interesującą sprawą jest też powiązanie tej sekty ze światem polityki, ich zwyczaj przejmowania stanowisk oraz wpływanie na politykę.

Przy okazji – ciekawe jak jest z tą eksterytorialnością uczelni – która uniemożliwiła podobno polskiej Policji ratowanie mnie, bo Rektorzy są jak średniowieczni królowie i robią sobie, co chcą – w chwili, kiedy władze uczelni umożliwiają działanie terrorystom i pozwalają na łamanie praw człowieka. Bardzo dużo mam takich pytań przy tej sprawie. Bo myślałam, że polskie prawo karne nie przestaje działać na terenie uczelni. Ale tylko ja tak myślałam.

Sama psychicznie mam tylko siłę pisać ten blog i przygotowywać się do konwentu, bardzo więc proszę ciągnijcie sprawę dalej beze mnie.

A durny pisarz, który zlekceważył moje prośby o pomoc w walce z sektą oraz instrukcje, w jaki sposób może mi pomóc, ma nadal zakaz odzywania się do mnie. Mam tylko etyczny obowiązek poinformować go, że zgodnie z moją wiedzą jest okradany. Co zrobi z tą informacją, to jego sprawa. Musi tylko wiedzieć, że jeśli chciał mi pomóc, to nigdy nie dostałam ani złotówki.

Żałuję tylko, że mu kiedykolwiek pomogłam, bo okazał się być takim szkodnikiem, jak mało kto w moim życiu. Oczywiście oprócz prawdziwych wariatów, ale ambitny był w swoim próbach połączenia mnie z „mężem” jak idiotka Barbara.

I na koniec jeszcze jedna informacja wprost z podręcznika profilera – w małżeństwie ze schizofrenikiem zdrowa osoba albo jest zabijana albo zmuszana do samobójstwa, a zdrowe dzieci – jeśli się takie urodzą – też giną.

Należało uszanować moją wiedzę oraz moje życzenie, a nie zmuszać mnie do rozmów ze schizofrenikiem.

A teraz możecie spierdalać, nie mam już nic do dodania.

Szkodnik

Nie wiem, jak zacząć ten wpis, bo powinnam opowiedzieć o pewnej przykrej sprawie.

Tak jak jak psycholodzy i psychiatrzy mają w swoich podręcznikach ostrzeżenia przed sektami i metodami, jakimi się sposługują, żeby zniszczyć ludzi, którzy nie chcą im się podporządkować, tak wiele osób było przed nim ostrzeganych już na początku lat dziewięćdziesiątych, szczególnie gdy zorientowałam się dzięki studiom psychologicznym, kim są.

Był wśród ostrzeganych ludzi pewien pisarz, który – z tego co się dowiedziałam – zamiast mojego towarzystwa woli rozmowy z Nyczem, panią Barbarą lub kurwą Renatą i jej bratem. To jest właśnie ta sekta, przed którą ostrzegałam. I mam jedną prośbę – bardzo nie chcę być kiedykolwiek określana ksywką „Yennefer”, bo to miano zrosło się z tą kurwą Renatą – bo tak się przedstawia i opowiada, ile dla różnych osób, w tym tego pewnego pisarza zrobiła – i dla wielu osób z nią się kojarzy. Bardzo już nie chcę tego pisarza nigdy więcej widzieć, tym bardziej że kilka razy próbowałam mu powiedzieć, że jest okłamywany. Jest głupim szkodnikiem i dla mnie nie istnieje. Ale proszę mu powiedzieć, że jest okradany. Chyba, że rzeczywiście chciał dofinansować Renatę lub Rafała. To gratuluję, bo mu się udało.

Rafał nigdy nie był żadnym bohaterem jakiegokolwiek mojego romansu. Jest prymitywnym chujem niegodnym jakiegokolwiek zainteresowania. On i jego sekta zrobili wszystko, żeby mnie unieszczęśliwić i doprowadzić do mojego samobójstwa, a potem się zgłosić do Sądu Administracyjnego ze sfałszowanym testamentem. Zrobili tak z moim przyjacielem. Wrzaski Rafała na temat, że podobno wie, kto mnie zgwałcił i że należy tych ludzi poddać ostracyzmowi lub nie pozwolić wchodzić do pewnych budynków czy uczestniczyć w konwentach, powinny być wyśmiane. Wiem, że w ten sposób są traktowani też pisarze. Przykre jest, że ktoś kogo kiedyś szanowałam bierze udział w tej szopce i wziął udział w zaszczuciu także mnie.

I dla jego informacji – jeśli myśli, że Renata, lub jej brat kiedykolwiek przekazali mnie jakieś pieniądze, to się myli. W życiu ci ludzie nie podaliby mu mojego prawdziwego numeru konta. Tak samo Piotr został okradziony. Przechwalali się za to przede mną w jaki sposób okradli nie tylko tego pisarza, ale też inne osoby. Mam nadzieję, że zainteresuje się nimi Urząd Skarbowy, więc jedyne co powinien zrobić teraz pan pisarz i inne osoby, które dofinansowały nieświadomie sektę, to poinformować urzędnika skarbowego o tych „dotacjach” czy też „podarunkach” i „darowiznach” dla sekty.

Prokuratura nie ma możliwości przesłać sprawy do Sądu Karnego, bo sprawcami są ludzie chorzy psychicznie. Pozostaje Sąd Cywilny, ale to nie ja dokonałam wpłaty na konto kurwy Renaty czy jej brata,, więc to ludzie oszukani muszą ruszyć tyłki i porozumieć się z prawnikiem.

I bardzo nie dziękuję pisarzowi i innym ludziom, którzy wzięli udział w zaszczuwaniu i praniu mi mózgu, żeby tylko uzależnić mnie psychicznie od schizofrenika Rafała, jego siostry i całej sekty. Mam nadzieję, że ze wstydu schowacie się pod kamień i w życiu nie będę musiała was oglądać. A pisarz niech sobie dalej dofinansowuje sektę. Ma zakaz mówienia o mnie. Jeśli kiedykolwiek mu pomogłam, to tego żałuję. Tylko mi zaszkodził, tak samo jak inny wielbiciele schizofrenicznego rodzeństwa z mojej podstawówki.

Żałuję tylko, że kiedy była studentką nie porozmawiałam przed poinformowanie Policji z moim wykładowca kryminologiem. Wiedziałabym wtedy, że nie wolno się zająknąć o tym, że mój prześladowca jest chory psychicznie, bo jeśli Policja o tym wie, to nie ruszy nawet palcem, bo ludzie chorzy psychicznie nie należą do jej działań.

Coś jest bardzo nie w porządku z naszym systemem prawnym, jeśli ofiara przestępstw nie może liczyć na sprawną ochronę Państwa w przypadku, jeśli przestępstwo popełnia schizofrenik. Życie i spokój schizofrenika nie może być ważniejsze niż mojego prawo do szczęśliwego życia. Odebrano mi wszystkie prawa i praktycznie wracam zza grobu, bo zabito moją psychikę kilka razy.

Podejrzewam jednak, że nasza klasa polityczna to nie tylko idioci (bo ludzie głupi pchają się do władzy), ale także wariaci konserwujący stan, w którym mogą skutecznie działać i popełniać wszystkie przestępstwa, jakie im się zamarzą.

Ale jaką miał przyjemność z ignorowania moich próśb o ostrożność pan pisarz, to nie wiem. Pewnie lubi własnością sekty. Ale to nie moja sprawa. Ja tylko bardzo proszę, żeby mnie nikt już nie nazywał Yennefer, bo to przezwisko zrosło się z kurwą Renatą już zbyt dobrze i budzi we mnie same złe uczucia. Wolę przezwisko Mello (bo zabicie psychiki nie stoi daleko od morderstwa i od dawno mam do czynienia z przestępcami, tylko chorymi psychicznie) lub Jery.

A naprawdę w pewnych sytuacjach Prokuratura powinna mieć prawo potraktować jakiegoś zbira jako kogoś, kto przypadkiem cierpi na chorobę psychiczną, tak jakby cierpiał z powodu cukrzycy i ruszyć z postępowaniem karnym. To są ludzie tak zdemoralizowani i pewni swojej bezkarności, że należałoby tak postępować. Na razie wpadają w dziurę prawną, bo ofiara prześladowania nie ma możliwości złożyć wniosku do Sądu Opiekuńczego, żeby zamknąć takiego wariata w psychiatryku. Nie jestem jego rodziną. Nie mam możliwości działania. I to on i jego siostra powinni zostać wygnani z konwentu, a nie ja, czy pisarze z którymi się przyjaźnię i którzy sprawę z moich wpisów z czasów Usenetu.

I mam dosyć idiotów, którzy dali urobić się tej sekcie oraz imbecylów, z którymi musiałam pracować. Nikt z osób, które im pomogły w życiu nie będzie traktowany jako mój przyjaciel czy przyjaciółka.