Niezbędna jest zmiana prawa. Mam na myśli takie zmiany, żeby niebezpieczne osoby, które są chore psychicznie nie miały statusu świętych krów. Rozumiem przesłanki, które stoją za tym, że nie są karane – faktycznie w większości sytuacji są niepoczytalne. Ale z drugiej strony Państwo Polskie ma obowiązek bronić swoich obywateli przed przestępcami, a w sytuacji, kiedy Prokuratura po prostu opuszcza ręce, bo nie ma przepisów, które by jej to uniemożliwiało, jest to niemożliwe. Dochodzi w tej sytuacji do łamania podstawowych praw człowieka osób, które są nękane przez ludzi chorych psychicznie. Jeden schizofrenik potrafi doprowadzić do samobójstwa swojej ofiary, a co dopiero taki, który ma na swoje usługi cała sektę. Nie może być sytuacji, w której Prokuratura lub biegli sądowi nie mają możliwości skierować sprawy do Sądu Opiekuńczego, który by nakazał przymusowe umieszczenie chorego w szpitalu psychiatrycznym.
Dochodzi do łamania praw człowieka przez źle zaprojektowany system prawny, bo ofiary znajdują się w sytuacji, kiedy chorzy psychicznie odebrali im wszystkie prawa i żadna instytucja nie ingeruje, kiedy się dowiaduje, że w sprawę zamieszani są chorzy psychicznie. Jest nawet gorzej. Chorzy psychicznie – chronieni przez milczenie organów państwa, które nie mają podstaw prawnych pozwalających na działania – mają uprzywilejowaną pozycję. Mogą kogoś pobić, a nawet próbować zabić i nie spotykają ich żadne konsekwencje prawne. Nasze prawo, które nie przewiduje działania Państwa a takich sytuacjach to bubel prawny i to wina naszego Państwa i polityków, że codziennie giną ludzie, którzy w innych krajach dostaliby by pomoc. To wina polityków i naszego Państwa, że codziennie dochodzi do łamania podstawowych praw człowieka, w tym prawa do dobrego życia i do życia w ogóle. Osoby nękane przez chorych psychicznie nie dostają żadnej pomocy ani wsparcia. Przeżyłam to ja, przeżyła moja mama i moja siostrzenica. Pisałam do sejmu w latach dziewięćdziesiątych, próbowałam wszystkiego, ale zlekceważono alarmy, jakie wznosiła dziewczyna studiująca kryminologię. Nie widzę innego sposobu, niż zająć się dalej tą sprawą i zacząć wykorzystywać artykuły prawa międzynarodowego. W momencie, kiedy dane państwo uparcie nie przestrzega praw człowieka, nie niweluje nieprzystających do rzeczywistości, niesprawiedliwych przepisów i istnieje nierówność wobec prawa, nie ma innej możliwości.
Pozbawiono mnie moich praw również w pracy. Wbrew mojej woli byłam zmuszona konfrontować się z ludźmi, o których wiedziałam, że ani nie są moimi bliskimi, ani nie są zdrowi psychicznie. Zignorowano wszystkie moje obiekcje, więc w efekcie też pozbawiono mnie mojego prawa do dobrego życia, zamieniono moje życie w horror i postawiono w sytuacji, w której musiałam toczyć grę z wariatem o swoje życie. Jedyne, co mogli zrobić biegli sądowi, to w ramach prywatnej akcji – a nie obowiązków służbowych – zacząć działania psychoterapeutyczne, żeby nie dopuścić do mojego samobójstwa.
Psycholog i kryminolog dobrze wie, co robi swoim ofiarom schizofrenik. Zaczyna je „leczyć” i torturuje psychicznie, czasem też fizycznie. W czasie tortur osoba torturowana traci pamięć i dochodzi do zabicia psychiki, a potem – jeśli schizofrenik sam nie zabije fizycznie swojej ofiary – następuje samobójstwo ofiary. Społeczeństwo nie chce przyjąć do świadomości tego, jak niebezpieczne są kontakty ze schizofrenikami, którzy się nie leczą. Oskarżenie ofiary o chorobę psychiczną prowadzi do zachwiania jej poczucia bezpieczeństwa i zaufania do własnej psychiki, prowadzi to do indukowanego załamania psychicznego, dlatego nie wolno pozwalać schizofrenikowi na takie działania. Dlatego też psychiatrzy i psycholodzy mają zakaz działania opartego na opowieściach ludzi, którzy przychodzą do nich z prośbą o „interwencje”, bo chcą „pomóc” swojej „krewnej”, „narzeczonej”, która znowu się nie „leczy”. Z reguły w przychodzą do psychiatry czy psychologa wtedy wariaci, oraz osoby z ich sekty i jest to coś, co jest w każdym podręczniku diagnostyki przedstawione jako podstawowy błąd w sztuce, jeśli ktoś decyduje się im pomóc zaszczuć ich ofiarę.
Nie chcę nawet się zastanawiać, jakie artykuły prawa pracy łamie pracodawca, który pozwala, żeby na terenie jego zakładu pracy panoszyli się ludzie chorzy psychicznie i wbrew zapewnieniom ofiary prześladowania, że to są to są obcy ludzie, cieszy się, że jej „pomaga”. Chciałam, żeby prześladujący mnie schizofrenicy i ich pomocnicy byli usuwani z uczelni, niestety moje obiekcje zostały zignorowane. W ten sposób odebrano mi moje prawa. Stałam się przedmiotem, który mój pracodawca oddał schizofrenikom, żeby zrobili sobie ze mną co chcieli. Zastrzeżenia wobec mnie wysuwane przez schizofreników oraz maniaków religijnych to typowe urojenia paranoicznych schizofreników i nigdy nie powinni mieć prawa przebywać na terenie jakiegokolwiek miejsca pracy, ani nikt – żaden psycholog czy psychiatra – nie powinien być na tyle nieprofesjonalny, żeby działać i wmawiać mi chorobę psychiczną na ich podstawie.
Zabicie psychiki jest to coś, co gatunkowo jest równie ciężkim przestępstwem, co zabójstwo człowieka. Chcę, żeby ludzi w to zamieszani zostali odpowiednio ukarani. Maniacy religijni mają pełną odpowiedzialność karną – ich problem psychiczny to zaburzenie z rodzaju OCD i wynika z nieprawidłowego wychowania i socjalizacji, a nie z klasycznej choroby psychicznej. W dużej części jest to ich wybór, ich wyborem jest również działanie pełne terroru i uczestniczenie w organizacji, której cele – nawracanie ludzi przemocą – stoją w sprzeczności z polskim prawem.
Uważam, że czerpałam wszystkie możliwości, jakie dawało mi Państwo Polskie i nigdy nie doczekałam się obrony przed osobami chorymi psychicznie. Słyszałam wiele razy, że działanie odpowiednich organów nie jest możliwe z powodu obowiązujących w Polsce przepisów. W moim miejscu pracy brak działania odpowiednich organów zostało uznane za przyznanie, że jednak moje protesty są bezpodstawne i że schizofrenicy mogą sobie robić ze mną, co chcą.
Wyczerpałam możliwości obrony przed schizofrenikami i Opus Dei (a więc także Kościołem Rzymsko-Katolickim) na podstawie polskiego prawa. Złamano także moje prawo do wolności wyznania i zmuszano do uczestnictwa w katolickich rytuałach, takich jak egzorcyzm, także w moim miejscu pracy, ponownie wbrew moim protestom. Mój pracodawca zabronił ochronie budynku wyprowadzać z budynku ludzi, których uważałam za osoby niepowołane, a które tam nie pracowały, ani się nie uczyły.
W takiej sytuacji uważam, że należy sięgnąć do artykułów prawa międzynarodowego i ochrony międzynarodowej, tym bardziej że wiele z tych przestępstw miało miejsce na terenie paru uczelni, które zgodnie z polskim prawem są eksterytorialne, więc oficjalnie są wyłączone z nadzoru polskich organów ścigania. Oczywiście na terenie eksterytorialnym obowiązuje nadal prawo krajowe i ludzie tam pracujący mają obowiązek współpracować z Policją, i zgłaszać różne incydenty organom ścigania, ale zostało to zignorowane i pogwałcono moje podstawowe prawa. Prześladujący mnie schizofrenicy zostawili mnie w spokoju dopiero, gdy upewnili się, ze doprowadzili mnie do stanu, w którym już planowałam samobójstwo, czyli nastąpiła zabicie mojej psychiki.
Żyję tylko dzięki pomocy ludziom, którzy mnie znają i mają odpowiednią wiedzę psychologiczną oraz psychiatryczną. Ich interwencje cofnęły mnie znad grobu. Ani jedna z tych osób nie jest osobą, która mnie niszczyła na terenie mojej pracy i zyskała zaufanie mojego pracodawcy.
Wiem, że powyższa sytuacja zaistniała z powodu błędów kilku osób, ale ludzie mają prawo się mylić. Tym bardziej, że schizofrenicy są bardzo sugestywni i charyzmatyczni, więc potrafią doprowadzić do stanu, w którym nawet osoba zdrowa zachowuje się jak chora i opowiada bzdury bez żadnej refleksji nad tym, co mówi. System prawny za to powinien pozwalać odpowiednio działać Policji i Prokuraturze, a także biegłym sądowym, aby ratować ludzi zaszczuwanych przez schizofreników.
Maniacy religijni zawsze powinni być stawiani przed sądem i skazywani za próby „nawracania” czy egzorcyzmowania ateistów oraz pogan. Schizofrenicy powinni być z pomocą sądów umieszczani w szpitalach psychiatrycznych po przekroczeniu pewnej ilości skarg na nich.
Nigdy nie dostałam żadnej pomocy systemowej od naszego Państwa czy pracodawcy. Uważam się za kogoś, kogo spotkały takie cierpienia i nieszczęścia, jakbym była prześladowanym dysydentem. Będąc osobą zdrową byłam przez różne osoby wypełniające swoje obowiązki traktowana jak chora psychicznie z powodu pomówień osób chorych psychicznie. Mam nadzieję, że uda się podjąć odpowiednie kroki, aby zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na zaistniałą sytuację.
Osoba chora psychicznie na w Polsce uprzywilejowaną pozycję, której nadużywa, ja dla odmiany w tym systemie prawnych nie mam najmniejszej możliwości obrony i zostałam pozbawiona podstawowych rzeczy niezbędnych mi do życia.