W czasie studiów spędziłam dużo czasu nad podręcznikami z psychologii, chociaż studiowałam zupełnie coś innego. Próbowałam pomóc mojej matce zrozumieć, że wpadła w szpony schizofrenika, udającego psychoterapeutę. Niestety wierzyła, że już kiedyś mi „pomógł”. Nieleczący się schizofrenik to najgroźniejszy człowiek, jaki można spotkać, który owija dookoła palca nie tylko swoje ofiary, ale także ich rodziny i powoli je morduje. Schizofrenicy uwodzą swoje ofiary, często kończy się to ślubem, po którym ofiara jest zaszczuwana, aż popełni samobójstwo, a schizofrenik dziedziczy wszystko. Jest to znany psychiatrii schemat. Sama słyszałam już nalegania, że mam się zabić i zostawić wszystko prześladującym mnie schizofrenikom – „bo ja chce to mieszkanie”, „bo to mieszkanie jest moje” i tak dalej.
Miałam nieszczęście być poddawana „psychoterapii” przez wariata jako dziecko. Chyba nikt z mojej rodziny nie zorientował się, że ma do czynienia ze schizofrenikiem udającym psychoterapeutę. W latach osiemdziesiątych, po śmierci taty, moja mama zaczęła mówić o zamążpójściu, bo schizofrenik zaczął ją znowu uwodzić. Ale jak zwykle wymyślił przeszkody, dlaczego nie mógł się rozwieść. Jestem święcie przekonana, że zastosowałby powyższy schemat i by ją zabił, gdyby bez szkody dla swojego wizerunku mógł się rozwieść i powtórnie ożenić. Wspomniany schizofrenik jest równocześnie maniakiem religijnym i nie chciał skalać swojego wizerunku uczciwego chrześcijanina. Jakby nie było, kwitł romans, a w zasadzie chore uzależnienie mojej matki od schizofrenika, chociaż był platoniczny, bo jak tłumaczyła moja matka oboje są honorowi i nie mógł opuścić rodziny. Z powodu platoniczności związku była bardzo smutna. Schizofrenik moim zdaniem już wcześniej odpowiadał za rozpad małżeństwa moich rodziców i chociaż mieszkali razem, to żyli praktycznie osobno. Za to bardzo chętnie schizofrenik brał od mojej matki pieniądze do jej samej śmierci. Nie wiem, jak mogła tkwić w tak chorym uzależnieniu.(1) Ale wygląda na to, że wszyscy byli szczęśliwi w takim układzie, tylko nie ja.
Wiem o „romansie” mojej rodzicielki całkiem dużo, bo w czasie studiów napuściłam na nią mamę mojego kolegi z fandomu, który czasem nocował u nas i wyciągnęła z niej wszytko. Albo raczej stworzoną pod wpływem schizofrenika fałszywą wersję różnych wydarzeń. Naprawdę nie byłam dziecięcą alkoholiczką (ktoś inny z mojej rodziny był, chętnie pokażę palcem) i nie byłam rozpijana przez trenera. Oprócz Ryszarda nikt z mojego otoczenia nie był pedofilem i nie próbował mi wmówić normalizacji pedofilii. Trener nie był pedofilem, mój ojciec też nie. Niestety wariat, oprócz normalizacji pedofilii, ma fiśdum dyrdum nie tylko na punkcie heavy-metalu, z którym walczy od dawna, ale też sportu. Tępi sportowców ile się da. Wmawiał na przykład, że serce ma przydzielą tylko określoną liczbę skurczów w życiu i nie wolno rytmu serca przyśpieszać na przykład w czasie treningu, bo za szybko się wyczerpie. Nie wierzcie mu, serce to mięsień, więc od pracy tylko robi się silniejsze i wydolniejsze. A muszę trenować, bo od traumy się tyje i sport pomaga.
Ręce załamałam, gdy dowiedziałam się, że podobno Rafał był jakąś moją wielką miłością. Większej bzdury nigdy nie słyszałam. Bardziej prawdziwe moim zdaniem jest, że schizofrenik postanowił działać per proxy i zamiast sam do mnie startować (a do metalówy nigdy nie miał startu), wyciągnął jakiegoś imbecyla, któremu dawał dokładne instrukcje jak się zachowywać. Sedno całej intrygi chorego umysłu jest dokładnie takie samo – mam dać się uwieść, a mój „oblubieniec” po szkole specjalnej, ma po mnie dziedziczyć. Wygląda, że jest bardzo chętny, tym bardziej, że najwidoczniej uwierzył schizofrenikowi, że nie jestem pisarką (BTW już nie jestem, bo złamałam pióro), tylko byłą kurwą, i że powinnam być jemu wdzięczna za propozycję małżeństwa. Albo uwierzył, że takie zachowanie sprawi, że wyda mi się odpowiednio męski. Ciekawy sposób zalotów, raczej wyglądający na próbę zaszczucia i zmuszenia do popełnienia samobójstwa, co też jest standardem w psychiatrii.
Podejrzewam, że wiem, jak się stało, że całe środowisko uwierzyło, że trzeba mnie i Rafała ratować jako nieszczęśliwych kochanków, którym źli metale przeszkodzili się połączyć. Moja mama kwitła wypełniając polecenia schizofrenika. Nawet przyszła do mnie na UW siać dezinformację wśród moich koleżanek i kolegów. Wydzwaniała, gdzie się dało, dopadając rodziców nocujących u mnie osób. Blokowała moje zgłoszenia na Policji. A dochodziło do pobić, prób gwałtu, w tym także gwałtu oralnego. Wszystkiemu winni byli schizofrenicy. Zostałam wiele razy okradziona, w tym zerwano mi z palca pierścionek zaręczynowy (jak najbardziej dostałam go od muzyka heavy-metalowego), wcześniej ukradziono mi srebrny pierścień z pentagramem, który miałam dla innego lubego. Wszystkie fanty trafiły podobno do Rafała. Wkurza mnie, że wariaci są tak chronieni prawnie, że Policja nie może zrobić mu nalotu i przemocą odebrać moich przedmiotów, a są bardzo dla mnie ważne. Trochę stresów dobrze by skurwielowi zrobiło. Bez tego ma pełen komfort udawania osoby, którą nie jest.
Moja mama wychowała sobie niestety narcystyczną następczynię z mojej rodziny i od bardzo młodej, zapatrzonej w nią osoby przyjęła najszczerszą, złożoną na wszytko, co najświętsze przysięgę, że jej dzieło zniszczenia mojego życia będzie kontynuowane do skutku i doprowadzi do mojego ślubu z Rafałem (i że słuchać będzie tylko Ryszarda i mówić, co on chce). Z przerażeniem myślę o tym, co mi doniesiono o poczynaniach tej smarkuli. Ktoś, kto interesuje się psychologią i dobrze mi życzy, nie może być tak głupi, żeby mnie tak ubezwłasnowolniać. Mam wrażenie, że nie tylko dorównała, ale też prześcignęła moją matkę.
Niczego nie jest w stanie naprawić, naprawdę niczego. Pozostaje mi tylko ją wyśmiać i odwrócić się od niej na zawsze. Przepraszam za nią osoby, które myślały, że rzeczywiście mi w czymś pomagają, bo uznały, że Ryszard jest rzeczywiście psychoterapeutą i dały się wciągnąć w jego schizofreniczne intrygi. Naprawdę robiłam wszystko, żeby zeszła z tego konia i przestała galopować w otchłań.
Umywam ręce, ludzie zgromadzenie wokół Rafała I Ryszarda to nie są moi znajomi. Proszę nie słuchać tych tak zwanych moich przyjaciół z dzieciństwa. Powtarzają urojenia Rafała. Jeśli ma jakieś moje rzeczy to dlatego, że jego szajka mi ukradła. Zgłosiłam każdą kradzież. W życiu się ze mną nie przyjaźnili, cała znajomość z nimi z podstawówki to był niekończący się bullying i wysiadam z tego pociągu. W sumie doliczyłam się trojga współpracujących schizofreników z obsesją na moim punkcie. Reszta to usłużni idioci – najgorzej, że są wśród tych osób również ludzie całkiem dobrze widziani w fandomie i cieszący się szacunkiem.
Wariaci łączą się w gangi czy sekty i zaczynają współpracować. Z reguły poznają się w Kościele. Więc nie dziwcie się, że kilka osób opowiada to samo. W pewnym szpitalu psychiatrycznym w Stanach przeprowadzono eksperyment. Dwóch uważających się za Jezusa schizofreników przedstawiono sobie w nadziei, że niemożliwość, żeby obaj byli jednocześnie Chrystusami, sprawi że ustąpią im urojenia. Nic takiego nie nastąpiło, wręcz przeciwnie – bardzo szybko się porozumieli i utworzyli wspólny front przeciwko psychiatrze. Dyskusja z wariatami nie ma sensu. Nie należało mnie do niej zmuszać. Moja matka nie powinna się co chwila konsultować z Ryszardem, gdy przedstawiałam jej argumenty z podręczników. Zawsze znalazł jakiś sposób, żeby ją oszukać, lub zwalić na kogoś innego swoje wyczyny lub swojej szajki.
Rafał zapowiadał mi w ramach niechcianych zalotów, że po ślubie mnie zamorduje i odziedziczy po mnie wszystko. Niech jego zdiagnozuje jakiś psychiatra.
Zaznaczę, że nie jestem sama, nawet jeśli na to wygląda. Więc niech o mnie zapomni.
⛧⛧⛧
(1)Takie uzależnienie schizofrenik nazywa się miłością. Jak rozumiem, „romans” kwitł do jej śmierci. Muszę złożyć tutaj dementi – Ryszard nie jest, powtarzam, nie jest, moim „zastępczym” tatą. Jest największym nieszczęściem, jakie spotkało moją rodzinę. Moja mama wyszła za mąż, gdy miała osiemnaście lat i do śmierci pozostała narcystyczną, infantylną idiotką i upór, żeby tylko jego słuchać. Tylko tak mogę zrozumieć jej fascynację Ryszardem.