Sekta i jej guru

Przywódcą każdej sekty jest guru-schizofrenik, który wmawia swoim wyznawcom, że ma prawo stanowić prawo dotyczące wszystkich członków. W moim wypadku swoją sektą dowodzi Renata, która przez pewnego hierarchę jest uznana za cudotwórczynię, która mnie już wiele razy „nawróciła”. Dlatego też bez żadnego wahania ten hierarcha potwierdza jej każdy sfałszowany przez nią podpis na dowolnym dokumencie. Chyba nie muszę kolejny raz zapewniać, że nie napisałam żadnego listu do Dyrektora Opus Dei, w którym „przyznawałabym”, że urojona przez Renatę i Rafała moja fikcyjna biografia jest prawdą i obiecywałam niewolniczą pracę dla tej organizacji (w ich języku „posługę”) oraz pokutę. Biorę na klatę zapewnienia Renaty, że jeśli się tego nie podejmę, czeka mnie wieczne cierpienie w Piekle. Nie wierzę w Piekło. Poganie nie znają pojęcia Piekła. Nikt nas nie zmusza do posłuszeństwa przez zastraszenie. Jesteśmy wolnymi ludźmi w odróżnieniu od chrześcijan.

Za to wiem, że Piekło (medialne) czeka tą całą sektę już na Ziemi.

Renata jest przez Nycza uważana za pewną już kandydatkę na świętą i szczerze wierzy w jej każde słowo. Zamierza ją czym prędzej „promować”. Potrzebne mu to już jak najszybciej, ponieważ dzięki „odkryciu” świętej zyskał odpowiednią renomę w swojej organizacji, a jeśli uda się ją beatyfikować, to dostanie awans do Rzymu i w przyszłości może liczyć, że okaże się tym, który wśród kardynałów zostanie wybrany i stanie się papieżem, czyli dla katolików będzie czymś w rodzaju żywego Boga. Nie protestujcie, tak mnie uczono w czasie katechezy – Bóg mieszka w Rzymie.

Nycz i jego koledzy nie jest osamotniony w swoim przekonaniu, że schizofreniczka czy schizofrenik mają specjalny „kontakt z Bogiem”. Muszę znowu odwołać się do ogólnych zasad z podręcznika profilera. Tom dotyczący religii i chorób psychicznych bardzo mnie zainteresował ze względu na moje własne problemy ze schizofrenikami i imbecylami z Kościoła. A więc po kolei. Po pierwsze karierę kościelną wybierają głąby (nie ma potrzeby się tutaj oszukiwać, reguła głosi, że im ktoś bardziej religijny tym głupszy) i to są tacy debile, że nie rozumieją koncepcji chorób psychicznych. Więc zawsze schizofrenik, szczególnie ten, który uwodzi swoje otoczenie, żeby mieć jego przychylność i pomoc (a wielu schizofreników jest charyzmatycznych), będzie uznany za kogoś, kto jest wybrany przez Boga. Bo to „Bóg jej mówi”, a urojenia na temat tego, co ja robiłam na pływalni, będą oznaczały, że „ona tam była i widziała”, więc sobie promotor takiej idiotki – nazywany zabobonnym imbecylem w moim świecie – zakreśla w głowie kratkę koło, której napisano „bilokacja” i ogłasza odkrycie „żywej świętej”.

Status żywych świętych jest bardzo wygodny dla schizofreników, których każde urojenie jest traktowane jako wyrocznia i niepodważane. Jest to tak częste, że jest to regułą – każdy schizofrenik, który wpadnie w łapy Kościoła jest ogłaszany świętym. Jest to powód dlaczego na pewno nie można mnie uważać za katoliczkę, bo dissuję Kościół z ich kultem świętych i uważam, że Luter był o wiele inteligentniejszy od swojego otoczenia. Jego pomysł, żeby ucywilizować chrześcijaństwo i pozbyć się kultu świętych z doktryny był przełomowy, tak samo dużo zrobił dla pozycji kobiet w świecie. No niestety luteran też dopada zasada, że karierę kościelną wybierają ludzie, delikatnie mówiąc, niezbyt lotni.

Mam znajomych byłych luteran, którzy przestali być luteranami, kiedy rozbili się o swojego pastora idiotę. Niestety pastor był imbecylem, który zgodnie z przewidywaniami profilera zaczął grać przeciwko nim w nadziei przejęcia ich majątku. Dwóm moim znajomym skomplikowało się życie, bo są zakochani w dwóch paniach, z którymi z różnych obiektywnych przyczyn nie mogą się połączyć. Zwierzyli się w problemów sercowych swojemu pastorowi. Zamiast ograniczyć się do współczucia i pocieszenia ich, że może znajdą inne obiekty uczuć, albo coś się zmieni w ich sytuacji lub sytuacji tych pań za kilka lat, pastor zaczął się zachowywać zgodnie ze standardem typowego chrześcijańskiego imbecyla, który widzi szansę na osobiste wzbogacenie. Padły wręcz żądania, żeby obaj poświęcili swoje cierpienia Bogu, a majątek (wiele nie taki mały) zapisali w spadku Kościołowi (luterańskiemu), co jak zawsze oznacza prywatny rachunek bankowy tego pastora.

Czyli pastor zachował się dokładnie tak samo jak Nycz w stosunku do mnie. Oczywiście pastor wcześniej robił wszystko, żeby zablokować obu panów i onieśmielić do kontaktów z kobietami. No bo imbecyle zawsze muszą wszystko kontrolować. Ja też dla odmiany byłam całe życie pilnowana przez sektę Renaty i sabotowano wszelkie moje możliwości ułożenia sobie życia, byleby moje życie i świat dopasować do żądań schizofrenicznej przywódczyni sekty, AKA żywej świętej, czyli żebym byłam zmuszona jej zostawić majątek z braku naturalnych spadkobierców.

Nie spodziewajcie się, że jakikolwiek chrześcijański duchowny zachowa się inaczej. Wynika to z podstawowej zasady – to są ludzie głupi, a im wyżej w hierarchii tym są głupsi. A mózg imbecyla ma pewną właściwość, a raczej jej brak. Taki człowiek nie ma możliwości spojrzeć na sobie z boku i ocenić swoich pragnień czy poczynań pod kątem obiektywnej moralności i kieruje się impulsami, jak najbardziej wywoływanymi przez niskie pobudki, które uważa za dobro. Więc jeśli może komuś zabrać życie i majątek, żeby się zbogacić lub awansować, to nie bierze pod uwagę cierpienia człowieka, który jest samotny całe życie, chociaż jest mniej lub bardziej szczęśliwie zakochany, tylko będzie kontynuował swoje intrygi, żeby ludzi skłócić, żeby tylko móc się wzbogacić lub wywyższyć swoją kochankę. Co z tego, że człowiek cierpi całe życie, a potem ginie śmiercią samobójczą. Imbecyl jest szczęśliwy, bo ma możliwość przejęcia majątku i sobie racjonalizuje, że znienawidzony przez niego obiekt (a imbecyl nienawidzi ludzi, którym chce coś ukraść, chociaż będzie zapewniać, że wszystkich kocha) sam sobie wymierzył karę. Czasem dodatkowo wszystko jest podporządkowane urojeniom jakiegoś schizofrenika.

Zgodnie z tymi samymi zasadami psychologicznymi jeśli jakiś kościelny imbecyl chce zgwałcić dziecko, to uważa taki akt za conajmniej obojętny moralnie, jeśli nie wręcz coś, co dziecko wzmacnia lub „leczy”. Imbecyl nie rozumie, że jeśli coś dla niego jest przyjemne, to może krzywdzić innych. Co gorsza sam został nauczony przez swojego „opiekuna”, który go „przygotowywał” do Kościoła od dziecka, że gwałcenie dzieci jest ok. Został też nauczony przemocy i wygrywania agresją (co przeczy jednej ze społecznych zasad, że nie wykorzystujemy przemocy czy agresji do osiągania swoich celów). Właśnie z powodu łamania różnych społecznych zasad oraz osiągania w ten sposób zysków trudno uznać Kościół za coś innego niż rozbudowaną sektę przestępczą. Byłam wszak uczona, że „Bóg mieszka w Watykanie” i że księży trzeba słuchać jak Boga, „bo każdy ksiądz to Bóg”. I im wszystkim należy zawsze płacić duży haracz, żeby tylko nie przeklnęli i nie skazali na Piekło, bo ksiądz decyduje o tym, kto jest potępiony. Oczywiście oficjalnie jest to herezja, ale to jest ten przypadek, kiedy – według moich rozmówców – ustna tradycja i ustne nauczanie Kościoła są ważniejsze niż Katechizm czy kanony, czyli skodyfikowane przepisy Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

W ten sposób wierni są od wieków tresowani i zastraszani, żeby tylko utrzymywali tę zupełnie niepotrzebną przestępczą organizację zabobonnych imbecyli i żeby najgłupsi i najgorsi cieszyli się statusem świętych krów, a doglądający ich kapłani żyli jak pączki w maśle.

Bo nie miejcie złudzeń, każdy profiler wie, że Kościół to organizacja, w której pedofilia jest normą. To wiedza z podręcznika, ale też z moich doświadczeń i wywiadów, których mi różne osoby związane z Nyczem (oraz on sam) udzieliły, a które zapisywałam w ramach zbierania materiałów do pracy magisterskiej z kryminologii. Sami za mną łazili i aż się prosili o porządne badanie psychologiczno-kryminologiczne.

Nigdy nie rozmawiałam z Renatą w innym celu niż, żeby ją opisać jako przypadek schizofreniczki, która jest wykorzystywana, żeby pewien hierarcha mógł awansować i żeby model biznesowy Kościoła wyprodukował kolejną tak zwaną „świętą”.

Można powiedzieć: „stare, było”.

Z pewnego punktu widzenia Renata jako schizofreniczka również przewodzi swoją sektą, oczywiście skodyfikowaną i doglądaną przez Kościół. Dzieje się tak, bo to Kościołowi się opłaca. Muszą wyszukiwać kolejne takie idiotki oraz idiotów, muszą mieć kolejne „nawrócenia”, żeby kolejne osoby mogły awansować i żeby oni sami nie stracili wiary w to, co robią. Ta organizacja żyje dzięki przerabianiu schizofrenii na świętość. Swojej schizofrenii Renata zawdzięcza status świętej krowy, która może zaszczuć każdą wskazaną przez siebie osobę i ma na swoje usługi praktycznie cały Kościół, bo imbecyl nie rozumie, że jej „wiedza” to po prostu urojenia i że nic, co mówi, nie zgadza się z rzeczywistością, bo jej urojenia, kurwa, to urojenia, a nie wiedza objawiona przez Boga.

Z punktu widzenia profilera każdy inny „święty” dowodzi za życia analogiczną sektą.

Podręcznik profilera mówi jasno – schizofrenik, który wpadnie w łapska Kościoła kończy albo jako święty, bo zawsze się wybiela i mówi o sobie rzeczy, które robią z niego anioła. Inne chore psychicznie osoby są egzorcyzmowane aż do śmierci z wyczerpania. To samo spotyka ofiarę obsesji schizofrenika – bo ofiara obsesji schizofrenika jest dla odmiany przez niego przedstawiana jako ktoś obarczony samymi wadami. Co gorsza ofiara zaszczuwana przez schizofrenika podważa świętość schizofrenika, w którą już Kościół uwierzył szczerze. Więc zabobonni idioci z Kościoła zaczynają swoje gierki i próby egzorcyzmów.(1)

Na całe szczęście nikt z mojej rodziny nie jest zabobonnym imbecylem, więc egzorcyzmy mi nie grożą. Szkoda, że nie ratowano mnie energiczniej w miejscu pracy lub w czasie konwentów.

A Kościołowi mogę powiedzieć tylko jedno, posługując się krótki żołnierskimi słowami – kurwa mać, odpierdolcie się w końcu ode mnie i chociaż jedno słowo tej swojej pedofilskiej kurwy(2) Renaty zweryfikujcie!

⛧⛧⛧

(1) Ależ oczywiście spotkałam się żądaniami, żebym zgodziła na egzorcyzmy, bo nie chcę potwierdzić słów Renaty o mnie i mojej rodzinie. Kościołowi bardzo jest potrzebne moje potwierdzenie, że urojenia Renaty to prawdy, żeby wypromować ją na świętą. Tylko że jakoś prawda nie chce się nagiąć do jej urojeń i tutaj Kościół ma problem – który rozwiązywał do tej pory chamską siłą zaszczuwaniem mnie z użyciem idiotów i idiotek, żeby mnie zmusić do przyznania, że jestem nieukiem i byłam „dziecięcą prostytutką, mój tata gangsterem, a mama prostytutką.” Wedle ich wersji Renata miała mnie „uratować”. A więc po raz ostatni – dziecięca prostytutką była Renata i Rafał, co zgadza się z ich profilem idiotów schizofreników, pedofilem jest Nycz oraz ojciec Renaty i to całe grono zajmuje się złodziejstwem. Oczywiście oskarżając o to swoje ofiary. Po raz ostatni Renata nic w życiu nie napisała i jest ciemnym durnym tłukiem, który chodził z ukradzionym notatkami po uczelni, bo schizofrenicy lubią udawać ludzi, którymi nie są i przypisywać sobie cechy, których nie mają. W skrócie, chcą udawać ofiary swoich obsesji i chcą ze swoich ofiar zrobić swoich niewolników i ich zabić. Jakoś się na to nie piszę. Niestety Kościół wie, że musi zaprzeczać istnieniu chorób psychicznych, bo inaczej „nie będą mogli nic zrobić” – bo nie da się ludziom wmawiać, że wszystko jest kwestią jest istnienia dobrych lub złych duchów, opętań czy innych tego typu fenomenów. W momencie ośmieszenia ich „świętych” jako schizofreników kończy się ich władza nad masami.

(2) Ktoś, kto dymał ją, gdy była dzieckiem i dawał jej za to pieniądze, nie może zaprzeczyć prawdziwości tych słów. Bo z logiki się kurwy nie da zrobić.

Gaslight

Gasnący płomień (Gaslight) to film o schizofreniku, który doprowadza swoją ofiarę na skraj załamania nerwowego. Widać to dokładnie w manierach Antona, jego nagłych zmianach nastroju. Wmawianiu, że coś już żonie Pauli powiedział, lub że ona wspomniała coś, czego nie mówiła. Sądzę, że odnosi się w takich sytuacjach do swoich urojeń. Widoczne jest to także w oskarżeniach żony, że to ona jest chora psychicznie i wmawianiu jej, że to jej matka była chora psychicznie i zmarła w wariatkowie. Anton także przestawia rzeczy, wmawiając jej, że to ona schowała tylko o tym nie pamięta. W ten sposób tworzy sobie „dowody”, które mają przekonać Paulę, że jest chora. Schizofrenicy też kłamią w taki sposób, żeby osiągnąć swój cel. Czyli w tym przypadku zrobić z niej chorą. Prześladujący mnie schizofrenik też mi próbował wmówić chorobę psychiczną, a także robił z moich nieżyjących już rodziców ludzi chorych psychicznie.

Jedną z rzeczy, których absolutnie nie wolno robić to podważać w człowieku zaufania do własnego rozumu. Można dyskutować na argumenty, ale nie wolno wmawiać ludziom choroby psychicznej. Psychoterapeuta powinien traktować psychicznie chorego pacjenta jak zdrowego i zamiast mówić mu wprost, że ma urojenia, lepiej mu zarzucić kłamstwo, jeśli jego wersja się rozjeżdża z rzeczywistością. U skonfrontowanego z prawdą schizofrenika psychoza może wybuchnąć z dwojoną siłą i przestaje się maskować. To też widać na filmie, gdy Anton mówi szczerze o swojej potrzebie zdobycia klejnotów, które, szczerze mówiąc, wyglądają na zwykłe szkiełka, jakimi można ozdabiać suknie, nie martwiąc się, że jeśli odpadną, to zgubi się fortunę. Poza tym nikt drogich kamieni nie rzuciłby z suknią beztrosko na strych, żeby się kurzyły. Prawdziwie droga suknia wyszywana diamentami trafiłaby do sejfu.

Przebywanie ze schizofrenikiem takim jak Anton wykańcza psychicznie, szczególnie jeśli wmawia swojej ofierze chorobę psychiczną. Obraz pokazany na filmie nie jest przesadzony. Człowiek staje się kruchy i rzeczywiście może wpadać w psychozę wywołaną przez przebywanie z osobą chorą. Najlepiej się wtedy odciąć i powtarzać sobie, że jest się zdrowym. Paula ma to szczęście, że ratuje ją siostrzeniec poznanej w pociągu kobiety. Facet zakochuje się w Pauli, odkrywa intrygę Antona i udowadnia jej, że jest zdrowa psychicznie. Niczego nie przestawiała w domu, o tym nie wiedząc, ani nie gubiła. Robił to Anton i sam chował wszystkie rzeczy. Poprawia jej się błyskawicznie wtedy.

Mam nadzieję, że już zawsze będzie szczęśliwa.

Marsjanie atakują!

Mam za sobą także przeczytane podręczniki na temat mechanizmów, jakimi posługują się sekty. Mam też swoje doświadczenia z ludźmi Kościoła. Oczywiście nie chciałam się z nimi kontaktować, ale uparli się, że będą się mną „opiekować”. Jak do tego doszło, wyjaśniłam w poprzednim wpisie.

Z cała odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że przetrenowano na mnie wszystkie triki i mechanizmy kontroli, jakimi posługują się najbardziej niebezpieczne sekty. Rozpocznijmy może po kolei.

Seksualna dostępność dla szefa sekty – jak najbardziej Nycz nalegał na seks ze mną i to nie tylko wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Również wszyscy uważają mnie za własność Rafała i nikt tego nie poddaje w wątpliwość, więc jestem karana za zaprzeczanie.

Prostytuowanie się członków sekty, żeby sekta zarobiła – do tego też byłam namawiana, oczywiście odmówiłam, ale Rafał i Renata w tym uczestniczyli i chwali się, że „są kimś”, bo dostali pieniądze za obciąganie księżom.

Przejmowanie majątków swoich członków – od dzieciństwa nie uważam się za katoliczkę, ale i tak próbowano mnie zastraszyć i zmusić do zostawienia majątku Nyczowi. Wiem, że samym moim mieszkaniem by nie pogardził. Zresztą od dzieciństwa słyszałam nalegania na to, żebym nie wychodziła za mąż, tylko zostawiła wszystko Kościołowi.

Zastraszanie członków i psycho-manipulacje – zostałam zastraszona aż do wystąpienia stanów lękowych i wizji piekła. Codziennością również były próby wpłynięcia na mnie przez inscenizacje i podawanie się za inne osoby oraz okłamywanie mnie. Co więcej, Nycz był pewien, że jego stałe metody kontroli (czyli zastraszenie piekłem oraz policją i torturami do wystąpienia stanów lękowych) działają i że zmusi mnie przez zastraszenie do zrobienia tego, co on chce. Czyli między innymi przyznania, że wszystkie urojenia schizofreników z mojej podstawówki są prawdą oraz do „pójścia do Kościoła” i zostawieniu mu, w podzięce „za opiekę”, całego mojego majątku. Alternatywnie miałam mu zapłacić haracz za to, że mnie zostawi w spokoju.

Nadużycia seksualne – też nie zostało mi darowane. Nie muszę chyba znowu opisywać gwałtów oralnych ani zmuszenia mnie do wysłuchiwania, jak Rafał wali sobie konia.

Wywoływanie fałszywych wspomnień – ależ oczywiście. Byłam zmuszona w ramach „leczenia” wysłuchiwania urojeń różnych ludzi na mój temat. W życiu nie byłam w sekcji łyżwiarskiej.

Amnezja i syndrom sztokholmski – ależ oczywiście, tego mi też nie darowano.

Wybieranie małżonka i uniemożliwienie założenia rodziny – ależ to też Kościół zrobił w moim przypadku. Oczywiście, że nie zgodzę się na wyjście za Rafała. I nie mogę dać mu „rozwodu”, bo nigdy nie było żadnego ślubu cywilnego. I wcale nie wyjdę za niego, żeby się rozwieść, jak mi sugerowano, bo mnie schizofrenik zabije, jak zwykle robią schizofrenicy, gdy osiągną to, co chcą, czyli w tym przypadku możliwość dziedziczenia po mnie jako małżonce.

Nastawianie przeciwko rodzinie – ależ oczywiście też. Już jako dziecko byłam instruowana, że mam nie mówić o tym, że przychodzą do mnie do szkoły i mnie indoktrynują. Już wtedy chcieli mnie wychować „na zakonnicę”, żeby przejąć cały majątek mojej rodziny. Nie wzięli pod uwagę, że mam siostrę. Codziennością było kłamanie na temat moich rodziców oraz innych członków rodziny. Robiono z mojego taty gangstera, pedofila oraz nieroba, a z mojej mamy prostytutkę. Wypowiadano się w imieniu osób, w których imieniu nie mieli prawa się wypowiadać.

Mamy też „świętych” schizofreników w środku kultu, których zdaniem członkowie sekty się kierują.

Jak Marsjanie z filmu „Marsjanie atakują!” mordują ludzi, zaszczuwając ich aż do samobójstwa, chociaż jednocześnie mówią, jak ich kochają. Próbowali mnie zabić za to, że nie słucham guru i chcę odejść z sekty. Uczą podobno altruizmu, ale niczego nie zrobią bez szczodrej łapówki. Mogłabym tak wyliczać bez końca.

Powiem tylko, ze podobno zakonnica i Ryszard kierują się jakimiś wewnętrznymi zasadami Kościoła, które nie zostały ujawnione w ogólnie znanych Kanonach Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

Sekta jak w mordę strzelił.

I tacy ludzie chcą decydować, kto jest kim w fandomie i komu wolno pisać.

Dyktatura ciemniaków

Napisałam wcześniej o triadzie głupoty, czyli trzech zasadach. Pierwsza głosi, że im ktoś głupszy tym jest bardziej religijny. Druga wynika z pierwszej – do Kościoła wędrują i wybierają taką karierę głupy. A trzecia mówi o tym, że im bardziej ktoś głupszy tym bardziej rwie się do władzy. Związane z tym jest też to, że z reguły ludzie głupi kierują się własną potrzebą „porządkowania świata”, którego jako imbecyle zupełnie nie rozumieją, więc muszą go doprowadzić do formy, którą są w stanie pojąć. Nawiasem mówiąc dzieje się to ze szkodą dla Polski i Polaków. Widać to również dokładnie w poczynaniach ludzi, którzy mnie prześladują od podstawówki. Są na tyle głupi, że nie są w stanie pojąć czym jest choroba psychiczna – po dokładnych wyjaśnieniach na czym polega schizofrenia Renaty czy Rafała, zawsze padało pytanie „to dlaczego on kłamie?”. Ręce można załamać nad imbecylizmem ludzi związanych z Kościołem. Ale też ten imbecylizm tłumaczy, dlaczego od zawsze ze wszystkich schizofreników, którzy im wpadają w łapy, próbują zrobić „świętych”.

Moi prześladowcy bardzo chcą uporządkować mój świat pod dyktando schizofreników z mojej podstawówki. Najpierw Nycz bardzo chciał zrobić ze mnie swoją osobistą kurewkę, bo uwierzył w urojenia Renaty, Rafała i ich ojca. Na jego nieszczęście nie mam schizofrenii, bo to z reguły schizofrenicy zostają prostytutkami. Więc jego propozycję – co nie było dziwne – przyjęli właśnie poznani mi wtedy schizofrenicy z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał. I to oni zostali jego kurewkami, ciesząc się z pieniężnej gratyfikacji za seks. Nikt z nich nigdy nie był ze mną w przyjaźni, nikt z nich nie jest moim krewnym.

Kolejne kościelne porządkowanie mojego świata było związane z urojeniami Rafała, który się upierał, że ze mną sypia. Kościół i jego ciemniacy upierają się, że mają prawo limitować ludziom seks (chociaż sami normalizują pedofilię i prostytucję), więc uznali, że muszą „uporządkować” świat – czyli dopilnować, żebym związała się właśnie z Rafałem, skoro „był seks”(1). No więc nie, po pierwsze nawet gdyby był seks, to nie mam takiego obowiązku, ale na całe szczęście Rafał i jego siostra od razu zostali zdiagnozowani jako chorzy psychicznie, więc nigdy Rafałem nie mogłam się zainteresować. A po drugie, kurwa mać, miałam dopiero osiem lat.

Jak gdzieś już napisałam, ci idioci „porządkując” świat zrobili wszystko, żeby „rozwieść” mnie z facetem, z którym już jako studentka straciłam dziewictwo i z którym regularnie sypiałam. Całkowicie wbrew wypisanym na chorągwi zasadom.

Mordowanie mnie oraz moich przyjaciół (nie mówiąc o mojej siostrzenicy, z której koniecznie chciano zrobić moją córkę „Michalinę”) w imię tego, żeby udowodnić, że chorób psychicznych nie ma, a Rafał i jego siostra Renata mówią szczerą prawdę, trwa praktycznie całe moje życie. Ich protektor pedofil uparł się wprowadzić ich na salony, bo uwierzył w ich urojenia, że są prawowitymi następcami tronu Norwegii. Nic bardziej obraźliwego dla norweskiej arystokracji chyba nigdy nie słyszałam.

Nie trudno dojść do wniosku, że ich wielbiciel z Kościoła to idiota. Niestety to norma dla hierarchów. Tragedią dla Polski jest, że całe pokolenia zostały wytresowane przez Kościół w taki sposób, że wierzą, że ksiądz ma być ich przewodnikiem i że trzeba do niego biec ze wszystkimi problemami. Musimy z tym zerwać, bo zginiemy jako naród. Znaczy się, mnie zawsze zostaje wyciągnięcie mojego innego obywatelstwa i uznanie się za ekspata, który przypadkiem mieszka w Polskie, i który nie chce mieć nic z polskim bagienkiem. Co zresztą od lat robię.

Nie chcę patrzeć na politykę, która jest „porządkowana” przez Kościelnych idiotów, którzy naprawdę nie rozumieją świata i współczesnej medycyny (w tym też aborcji), za to mają zbyt dużo do powiedzenia w sprawach medycznych oraz obyczajowych, jednocześnie będąc seksualnymi predatorami, którzy pchają do różne stanowiska osoby, które jako dzieci zgodziły się na bycie ich pedofilskimi zabaweczkami. Rozmawiałam z takimi osobami. Nie chcę z taki takim schizofrenikiem się wiązać, chociaż od dzieciństwa Kościół uważa nas za parę. Poznałam pewną panią, która uważa za normę, że w taki sposób się trafia do polityki. Że to zawsze jakiś biskup „namaszcza” polityka.

Naprawdę należy przeprowadzić dekatolizację całego życia politycznego i publicznego. Szlachta, która chodzi ręka w rękę z Kościołem Rzymsko-Katolickim i normalizuje tę sytuację, są współczesnymi targowiczanami, którzy niszczą Polskę, bo przez nich naprawdę najgorsi ludzie dochodzą do władzy. Nie wolno z tymi potworami i imbecylami współpracować w żadnym stopniu.

To są moje przemyślenia na dzisiejsze święto 3 maja.

⛧⛧⛧

(1) Dla przypomnienia – w porządkowanie świata w mojej okolicy najbardziej zaangażowała się moja katechetka, której nie spodobało się, że twierdzę, że kobiety mają prawo do tego, żeby seks był przyjemny. Razem ze swoim znajomym imbecylem o IQ75 poszli do Nycza, który bardzo się tym zainteresował i dopiero wtedy zaatakowali inne dzieci w mojej szkole, oficjalnie żeby czegoś się o mnie dowiedzieć. I trafili na schizofreników, bo nikt inny inteligentniejszy i kto mnie znał, nie chciał z nimi rozmawiać – czyli Renatę i Rafała, którzy zaczęli ze mną rozmowę, informując, że się dowiedzieli, że „jestem kurwą” i nazwali Ryszarda imbecyla moim „tatą” i że od niego się dowiedzieli. Żeby było jeszcze mniej przyjemnie kościelni imbecyle trafili na mnie – czyli dziecko z arystokratycznej rodziny, chociaż o nazwisku nietypowo szlacheckim. Zdarza się. Ale uznali, że ja jestem chora psychicznie, a nie schizofrenicy z mojej podstawówki, bo nie zgadzało się to z ich bardzo ograniczonymi poglądami na świat. No i tak mnie ci całkowicie mi obcy ludzie „leczą” pod dyktando schizofreników, od kiedy skończyłam osiem lat, bo uznali, że wiedzą lepiej kim jestem i co robię. Zniszczyli mi dzieciństwo i przez nich nie wzięłam udziału w najważniejszych zawodach pływackich. Zniszczyli mi lata nastoletnie. Zniszczyli mi młodość, zniszczyli wiek średni. Uważam, że mam prawo sądzić, że nie tylko ja jestem tak dokładnie niszczona przez Kościół. Polska też jest bytem, od którego Kościół powinien się odpierdolić, bo nic z medycyny (w tym aborcji i antykoncepcji), polityki lub ludzkich potrzeb i świata nie rozumieją. I tak samo się mylą we wszystkich sprawach Polski, jak się mylą, co do tego kim ja jestem i kim są Rafał i Renata.

Polowanie

W czasie kiedy byłam jeszcze narzeczoną Piotra, zaproszono nas na polowanie. Oprócz mnie była jeszcze moja siostra i mama, chociaż moja mama nigdy nie nauczyła się jeździć konno. Ja i moja siostra byłyśmy uczone jako dzieci. Pamiętam siebie jako kilkulatkę, która musiała nauczyć się utrzymywać na koniu, który wstawał z ziemi. Moja siostra też musiała to umieć. W uczeniu trenerowi towarzyszył mój dziadek Kurzępa, który w czasie kampanii wrześniowej służył jako ułan. Jako wnuczki kawalerzysty musiałyśmy umieć wszystko, a szczególnie kochać konie i je rozumieć.

Przed polowaniem poznałam księcia Michała, który był wtedy około dziesięcioletnim płowowłosym dzieckiem i nie miał nic wspólnego z Michałem, dla którego rzuciłam Piotra. Mój kolejny narzeczony Michał był studentem medycyny i ma ojca profesora-psychiatrę.

Zapowiedziałam od razu, że nie wezmę udziału w polowaniu na lisa, bo uważam je za zbyt okrutne i jednocześnie niebezpieczne dla koni, bo muszą pędzić na oślep przez las. Zawsze jakieś konie łamią nogi i są dobijane.(1) Przed wjechaniem pomiędzy drzewa za lisem skręciłam i objechałam las dookoła. Spędziłam cudowny czas na łące przy lesie, gdzie znalazł mnie Piotr. Był zaniepokojony, gdzie znikłam. W tej chwili usłyszałam z lasy potężny trzask i kwik padającego na ziemię konia. Stało się to, czego się bałam. Któryś z koni złamał nogę. Po chwili padł strzał. Byłam przerażona, mój koń też, bo jeden z jego kolegów został dobity. Rozpaczałam, że nie ściągnięto weterynarza i nie starano się jednak przetransportować konia z lasu i leczyć.

Moja siostra, która pocwałowała z resztą grupy wróciła z polowania sina z przerażenia. Też okazało się, że takie polowanie nie jest jej ulubionym zajęciem. Ja wiedziałam, że może mi się nie spodobać, bo pamiętałam, że mnie tata ostrzegł, że z reguły dzieją się podczas polowania na lisa drastyczne rzeczy. Nie wszystkie amazonki muszą polować. Można jeździć na przejażdżki lub siedzieć z resztą dam i bawić się, sącząc wino i wymieniając plotki.

Inne polowania też nie były zbyt udane. Na moich oczach po strzale z ambony ranne zwierzę uciekło w las i dopiero po kilku dniach o jego śmierci zawiadomił leśnik. Myślistwo nie jest moim ulubionym sportem, już bardziej polubiłam strzelanie do rzutków.

Opowiedziałam o tych moich przygodach pani Szkwał jako zainteresowanej mną koleżance ze studiów. Zawistna pizda całkowicie niezgodnie z regułami sztuki „zdiagnozowała” mnie jako chorą psychicznie i zaszczuła prawie na śmierć. Bo uznała, że nie mogłam być w takim miejscu gościem. Wiem, że do tej pory nie zrezygnowała ze swojej idei fix i dalej przedstawia mnie jako chorą psychicznie, która nigdy nie poznała Piotra.

⛧⛧⛧

(1) Polowanie na lisa jest najbardziej okrutnym i bezsensownym „sportem”. Dla niezorientowanych – polega na wypuszczeniu sfory psów, które wyganiają lisy z nory, a potem gonią przez las, a za nimi pędzą jeźdźcy. Wszystko trwa do momentu zagonienia lisów do takiego stopnia, że tracą siły, nie mogą uciekać dalej i zaczynają rozpaczliwie się bronić przed psami, które je w końcu zagryzają, bo mają przewagę liczebną. Jeźdźcy pędzą na złamanie karku przez las, przez teren oczywiście nieuporządkowany, więc wiele koni łamie nogi i jest dobijanych. Ambicją wielu jeźdźców jest, żeby być w szpicy i nie przegapić momentu zagryzania lisa. Nigdy nie chciałam tego oglądać, jest to forma polowania, która powinna być zakazana. Mięso lisa nie uchodzi za jadalne, tego się nawet nie je.

Zasady społeczne

Ze studiów kryminologicznych pamiętam listę reguł życia w społeczeństwie. Nie łamiemy tych reguł, bo ludzie się zgadzają co do tego, jak należy się zachowywać. Jeśli łamiemy któraś z tych reguł, popełniamy przestępstwo. Kodeksy prawne są wtórne wobec tych zasad społecznych i nimi się kieruje sąd, jeśli brakuje konkretnych przepisów. Prawnicy często o tym zapominają. Nie będę przytaczać teraz wszystkich zasad, ale na przykład na liście znajduje się wspomniany przeze mnie zakaz używania agresji do osiągnięcia swoich celów. Agresja to poważne wykroczenie i zawierają się w tym również ataki seksualne. Nie dotykamy ludzi bez ich pozwolenia. I naprawdę nie oznacza to braku seksu, jak straszą zdemoralizowani prawicowi przestępcy, którzy nie wyobrażają sobie, jak kogoś zerżnąć, nie łamiąc tych zasad. Zawsze byłam o wszystko pytana, a i tak się skończyło ostrą akcją nad Wisłą. Może też dlatego, że ten pan nie miał problemów z otwartym mówieniem o tym, co chce zrobić. Gbur zawsze w końcu jest odtrącony, sfrustrowany oraz w wielu wypadkach stawiany przed sądem.

Ale tak naprawdę chcę napisać o innej zasadzie społecznej. Mam na myśli regułę, że tak naprawdę nie wiesz nic o mnie, jeśli ci o tym nie powiem, a jeśli ktoś coś powiedział o mnie, to masz obowiązek u mnie tę informację zweryfikować, jeśli zaprzeczam, to masz mi wierzyć, szczególnie jeśli wcześniej ci pomogłam i masz dług wdzięczności.

Moje trzy koleżanki, a może nawet więcej takich osób by się znalazło, okazały się być przestępczyniami, które postanowiły działać na podstawie pomówień i zniszczyły mi życie. Mówiłam tym osobom, że rozmawiają z ludźmi chorymi psychicznie, zachęcałam do weryfikacji, poznania mnie i mojej rodziny lepiej. Zaprzeczałam. Jest mi przykro, że z osób, które były uwodzone przez schizofreników (przez uwodzenie mam na myśli owijanie sobie dookoła palca i uzależnianie od siebie) tylko jedna osoba okazała się być kimś, kto myśli samodzielnie. Do tej pory jest to moja najlepsza przyjaciółka i nie jest przypadkiem, że jest również metalówą.

Osoby, które się dały uwieść Renacie i Rafałowi, postanowiły wbrew zdrowemu rozsądkowi rzucić się na mnie, żeby doprowadzić do tego, że „pogodzę się” ze schizofrenikiem, który nigdy nie był moim mężem, zasługują na wszystko, co najgorsze. Nie ma nic bardziej traumatyzującego, co by mogło spotkać kogoś w pracy. Tym bardziej, że praca to nie jest przyjęcie, z którego można wyjść trzasnąwszy drzwiami, gdy coś się nie spodoba. Ktoś, kto mnie tak potraktował, jest okrutny i głupi.

Jakby co, to ostrzegałam. Trzeba było wierzyć, że lepiej od was wiem, co jest przestępstwem.

Nożownik

Dzisiaj rano około 10.30 został zaatakowany nożem lekarz w Krakowie. Człowieka nie udało się uratować. Więcej można przeczytać tutaj.

Powiedzmy sobie szczerze – nikt zdrowy psychicznie nie rozwiązuje w taki sposób konfliktu. Nożownik przyszedł uzbrojony do przychodni ortopedycznej i zaatakował lekarza w czasie pełnienia obowiązków zawodowych. Napastnik podobno był niezadowolony z leczenia.

Moim zdaniem nie można mieć żadnych wątpliwości, że atakujący to osoba chora psychicznie. Pewnie trafi na obserwację i nic mu nie będzie można zrobić, chyba że uda się go namówić na leczenie, bo z reguły z aresztu bardzo chętnie przenoszą się do psychiatryka. Inaczej nie wszystkich udaje się nakłonić do leczenia.

Mamy w Polsce prawo postawione na głowie. Złożyć wniosek w Sądzie Opiekuńczym, dzięki któremu da się wsadzić osobę chorą do psychiatryka, może złożyć tylko członek rodziny, a nie na przykład prześladowana przez wariata ofiara.(1) Prawo to zawiera fałszywe przekonanie, że zawsze jest jakiś członek rodziny – a rodzina mogła już wymrzeć, w najgorszym przypadku mogli już być wymordowani przez chorego psychicznie, na przykład trutką lub muchomorem. Jeśli chory ma rodzinę, to wcale nie jest łatwiej. Prawo zawiera kolejne fałszywe przekonanie, że członek rodziny, jeśli sam jest zdrowy, a bardzo często chorują całe rodziny, posiada odpowiednią wiedzę i kulturę medyczną, żeby zdać sobie sprawę, że ktoś jest chory psychicznie. Schizofrenicy mają zwyczaj wciągać w swoje urojenia otoczenie, szczególnie jeśli jest to zakochany mąż, jak w przypadku mojej schizofrenicznej koleżanki z podstawówki, który wierzy we wszystko, co mu powiedziała na temat swojego pochodzenia. A ona wraz z bratem śnią sny na jawie o „powrocie na tron Norwegii”. Więc i jej mąż spodziewa się nagłego wzbogacenia i zaszczytów.

Jest bardzo zabawne z kilku powodów. Oczywiście Renata i Rafał nie mają żadnych skandynawskich korzeni, żadnych krewnych w Norwegii. Jak to schizofrenicy przypisują sobie rzeczy, których zazdroszczą innym. Stąd też ich fałszywe przypisywanie sobie autorstwa tekstów różnych autorek. Mój tata był, jeśli dobrze pamietam, gdzieś na czterdziestym miejscu w kolejce do tronu, ja byłam koło setki. Chociaż myślę, że z biegiem czasu przesunęłam się na dalsze pozycje, bo przecież urodziły się kolejne pokolenia i jestem coraz bardziej z boku drzewa genealogicznego. Sprawia to, że wszelkie pretensje do tronu uważam za równie sensowne, co rozważanie ile diabłów mieści się na czubku szpilki.

Moja prababcia ze strony ojca popełniła olbrzymi mezalians, był wielki skandal, który do tej pory pamiętają w Norwegii. Najpierw pradziadek jej zabronił wiązać się z Wieczorkiem, ale wywalczyła swoje, bo z uporem próbowała się zabić, ponieważ musiała być z człowiekiem, którego pokochała. Mój tata też popełnił mezalians, więc żyjemy jak przeciętni ludzie.

Można się zajmować sprawami dynastycznymi jako ciekawostką, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy nagła katastrofa wybija sto albo i więcej egzemplarzy norweskiej arystokracji. Nie ma to żadnego znaczenia dla mojego codziennego życia. Powiem więcej, jest dla mnie problemem, bo stało się powodem, dlaczego mnie ci schizofrenicy ze swoim gangiem zaatakowali. A już zupełnie wkurwiające jest, że do tego gangu dołączyły polskie szlachcianki, wywyższając schizofreniczkę, która już jako dziecko zajmowała się prostytucją. Jest to taka obraza dla Korony Norweskiej, że trzeba będzie temu położyć kres i działać efektywnie.

Moja część rodu to zbuntowana arystokracja, która ponad zaszczyty i pieniądze zawsze wybierała miłość i osobiste szczęście. Mój tata też mnie tak wychowywał, uważałam takie wybory za oczywiste. Więc w pewnym momencie zrobiłam to samo, co mój ojciec i zrezygnowałam z bogatego narzeczonego, bo go nie kochałam. Moja mama była zachwycona.

Muszę też zaznaczyć, że król (lub królowa) każdego kraju, w którym panuje demokracja monarchiczna nie jest jakimś watażką, który jedyne, co robi, to pomiata ludźmi i zbiera hajs, a zdaje się, że schizofreniczne rodzeństwo tak to sobie wyobraża. Król jest związany protokołem i pełni funkcje państwowe. Reprezentuje kraj i kalendarz ma tak wypełniony obowiązkami reprezentacyjnymi i spotkaniami, że ma zajęty każdy dzień i nie ma od tego ucieczki. Każdy inny mieszkaniec Norwegii cieszy się większą wolnością niż ich monarcha. Może najwyżej abdykować, ale nie może zmienić pracy.

Nie mogę mieć pewności, czy sama nie zostanę zaatakowana nożem, gdy okaże się, że sny Rafała o tronie okażą się mrzonką. Już mnie próbował udusić, gdy odmówiłam potwierdzenia jego urojeń. Gwałty też przeżyłam. Zmuszenie do uczestniczenia w rozmowie telefonicznej, w czasie której gbur schizofrenik wali sobie konia, to też gwałt. Gratuluję jego kolegom debilizmu i atrofii wyższych uczuć, jaką okazali, gdy mnie złapali na korytarzu w pracy i zmusili do wysłuchiwania tego debila. Niestety taka przemoc jest taką traumą, że skończyła się amnezją, tym bardziej, że miał dalej do mnie swobodny dostęp. A moje koleżanki dalej mu pomagały. Szczególnie jedna chciała koniecznie nas „godzić”. Dodam, że taka akcja schizofrenika z urobieniem koleżanek to jeden z typowych schematów z podręcznika profilera, mówiłam o tym, ale nie byłam w stanie ich przekonać. Just saying.

Straszne, ż ten schemat powtórzył się w każdej szkole, w każdym miejscu pracy.

Niestety w Polsce osoby chore psychicznie mają w pewnym sensie ograniczone prawa obywatelskie, bo nie można ich postawić w stan oskarżenia w sądzie karnym. Bo osób chorych się nie karze, bo uważa się je za osoby, które nie odpowiadają za swoje czyny. Z drugiej strony prawa ich ofiar do tego, aby były skutecznie bronione też są ograniczone. Moje prawo do życia, tak jak ja chcę, została bardzo mocno ograniczone. Praktycznie cały czas zastanawiam się, co mam zrobić, żeby jednak móc żyć, jak ja chcę, czyli połączyć się, z kimś, kto jest zdrowy i mnie kocha oraz realizować swoje ambicje. Wariaci mi wybrali pracę, zniszczyli związek z czasów studiów, który miał trwać całe życie.

Zostałam zmuszona do porzucenia studiów psychologicznych, straciłam o nich pamięć. Niestety takie wydarzenia jak gwałty, wypadki komunikacyjne czy próby samobójcze wywołują taką traumę, takie gwałtowne wyładowania jonów biegnących przez synapsy, że uszkadzają się otuliny białkowe. Synapsy się rozchodzą. A przynajmniej kiedyś spotkałam się z takim wytłumaczeniem amnezji po traumie. Nie pamiętałam o moim prawdziwym ukochanym, zamiast tego wariaci ze swoim gangiem wszystkim wmówili, że jestem żoną Rafała. Zostałam zastraszona na tyle, że się roztyłam i zrezygnowałam ze sportu. Z powodu pomówień z osoby bardzo uczciwej w oczach wielu osób, szczególnie w fandomie, stałam się byłą prostytutką z marginesu. Z pisarki, tłumaczki i redaktorki schizofrenicy oraz ich sojusznicy zrobili wariatkę oraz plagiatorkę. Jestem po pięćdziesiątce, nie mam męża i nie mam dzieci. Całe moje życie składa się praktycznie z ucieczek przed wariatami oraz wychodzenia z bardzo złego stanu psychicznego po kolejnych ich atakach. A jak się zaczynam czuć lepiej, zawsze znajdzie się jakaś koleżanka, która da się schizofrenikom zrekrutować i zaczyna mi „pomagać”. Szczególnie, jeśli chce mnie w ten sposób zdjąć z rynku matrymonialnego, bo upatrzyła sobie faceta, który się mną interesuje, lub z którym wręcz jestem zaręczona. Doliczyłam się trzech takich pań.

Nie wiem, jak to przeżyłam, bo podręcznikach jak byk stoi, że w przypadku ofiary zaszczuwanej tak uparcie przez schizofrenika, że dochodzi do amnezji, brak pamięci oznacza również brak możliwości skutecznego bronienia się, co oznacza śmierć. Jedyna rada, jaką można takiej osobie dać, to żeby rozgłaszała wszystko od razu, gdy tylko coś się wydarzy, żeby zwrócić uwagę ludzi, którzy mogą zacząć ratować. Bo po godzinie może już nie pamiętać i schizofrenik działa dalej bez przeszkód, a ofiara przestaje rozumieć, co się dzieje. Czasem w takim stanie wychodzi za swojego kata, który ją morduje i dziedziczy wszystko, co ofiara posiadała. Schizofrenik działa uważając, że wszystko i tak powinna do niego „wrócić”. Uwielbiają również swoje ofiary wyrzucać z pracy, nie mówiąc o tym, że zaszczuta ofiara gorzej pracuje. Podejrzewam, że udało mi się przeżyć tylko dzięki wiedzy psychologicznej, bo rozumiałam, co się dzieje. Profesor, który mnie namówił na drugie studia, uratował mi życie w ten sposób.

Na pewno nie zwiążę się ze schizofrenikiem Rafałem. Nienawidzę go. Wiem również, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem by mnie zabił, gdyby miał już pewność, że odziedziczy po mnie wszytko. W czasie studiów zajmowałam się właśnie takimi ludźmi i ni innego nie wynika z naszych rozmów i podręczników akademickiem z kryminologii. Tak samo jak jego siostrze chodzi mu tylko o „odzyskanie majątku” (oczywiście nikt mu nigdy nic nie zabrał ani nie ukradł). I tylko do tego dąży i gdy już nie będę mu potrzebna, to mnie zabije.

Bardzo wiele osób jest zabijanych w Polsce przez osoby chore psychicznie. Nie chcę dołączyć do ich grona. Naprawdę należy wprowadzić pewnie zmiany w prawie. Niech biegli sądowni mają również prawo wysyłania wniosku do sądu opiekuńczego, jeśli nikt z rodziny nie jest na tyle mądry lub zdrowy, żeby to zrobić. Zresztą ich nie boli, za to atakują razem z chorymi swoje ofiary oraz namawiają kolejne osoby do przyłączenia do ich gangu.

To jest jedna drobna zmiana, a może uratować wiele osób. A atakowani są najzdolniejsi, bo im schizofrenicy zazdroszczą, a są to osoby, które mogłyby być najbardziej kreatywnymi oraz produktywne, zamiast wegetować i cierpieć po kolejnych traumach.

Zakładając oczywiście, że przeżyją, a nie zostaną od razu zabici, jak ten biedny krakowski lekarz.

⛧⛧⛧

(1) Muszę dodać, że moim zdaniem chory psychicznie, chociaż nie został ubezwłasnowolniony, ma ograniczone prawa obywatelskie, bo nie może zostać oskarżony i stanąć przed sądem karnym. Wolałabym sytuację, kiedy staje przed sądem, a sąd karny nakazuje mu pobyt w szpitalu, diagnostykę i leczenie, jeśli jest podejrzenie, że jego czyn został spowodowany przez chorobę psychiczną. Z drugiej strony ofiary obsesji schizofrenika mają też ograniczone prawo do życia w bezpiecznych warunkach (albo w ogóle do życia, bo są zabijane lub zaszczuwane na śmierć). I niestety – jak w moim przypadku – otoczenie poza najbliższą rodziną nie chce rozumieć, dlaczego się ich prosi, żeby przestali rozmawiać z pewnymi osobami i przestali im „pomagać”. Zamiast posłuchać, zrozumieć, okazać wsparcie i być lojalnym, uparcie starają się mnie godzić z „mężem”, który sobie wszelką naszą wspólną przeszłość uroił. Jest to człowiek, z którego ręki grozi mi śmierć, jest to realne niebezpieczeństwo. Byłam już tak przez niego duszona, że uważam, że uszłam z życiem cudem.

Kolejne kłamstwo

Właśnie sobie uświadomiłam, jak bardzo zostałam oszukana przez matkę Bartosza, kiedy jeszcze byłam w liceum. Widziałam go z jego narcystyczną psychopatką w czasie jednego z konwentów i zostałam przez nich zniszczona psychicznie jako chora psychicznie żona Rafała.

Kilka osób też kłamało na jego temat i tego, co go spotkało. Jest to radosny imbecyl, którego w życiu nic złego nie spotkało. I mam nadzieję go nigdy w życiu nie spotkać w czasie żadnego konwentu.

Jak moje zaświadczenie o stanie cywilnym wieści nadal, że jestem panną i mam nadzieję, że mój pierwszy prawdziwy facet, który mnie rozdziewiczył, to małżeństwo idiotów dopadnie wraz z moimi dobrymi kolegami i ich wyśmieje. Bo na to zasługują. Zrobili wszystko, żebym miała nieszczęśliwe życie. I to w momencie, kiedy żyli moi rodzice i mogli wszystko spokojnie weryfikować. Mam nadzieję, że ich też dopadną pozwy cywilne i moje żądanie odszkodowania.

I w zasadzie tylko tyle mam do powiedzenia. Muszę jeszcze zrobić jedną poprawkę – pentagram noszę z własnej potrzeby, a nie na pamiątkę Bartosza. Bardzo się cieszę, że się ożenił z tą psychopatką, która mnie aktywnie zaszczuwała w liceum. Są siebie warci.

Good riddance. Takie same szmaty jak pani Barbara, pani P. czy Krystyna.

Kłamczucha

Jak już pewnie stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, można w jednym z poprzednich wpisów obejrzeć moje zaświadczenie o stanie cywilnym. Jestem panną. Zaświadczenie zostało upublicznione, co pewnie dziwiło osoby, które nie wiedzą o aferze, która ciągnie się przez całe moje życie. Ale ujawnienie tego dokumentu jest już od dawna palącą koniecznością. Zaświadczenie jest sprzed miesiąca. Dokument jest ważny do mniej więcej połowy września bieżącego roku, czyli 2025.

Chodziłam do podstawówki z rodzeństwem schizofreników, przez których mam same problemy. Sami z siebie się mną nie zainteresowali, skierowali ich uwagę na mnie ludzie związani z Kościołem, którzy zaczęli węszyć koło mnie i rozpoznawać „demoralizację oraz „chorobę psychiczną” – o tej chorobie miał świadczyć między innymi fakt, że opowiadam między innymi o wielonarodowości mojej rodziny. Bo człowiek może mieć tylko jedno obywatelstwo zdaniem tych głupów. Sami, działając za moimi plecami, mianowali się moimi „nowymi rodzicami”.

Oczywiście jak to imbecyle nigdy nic nie rozumieli, za to mieli dużo do powiedzenia na mój temat, szczególnie chętnie powtarzali wszelkie urojenia, jakie wypluli z siebie schizofrenicy z mojej podstawówki.

Wśród tych bzdur są urojenia Rafała na temat seksu ze mną. Imbecyli, którzy czują przymus „porządkowania” świata, a szczególnie mojego życia robią od tego momentu wszystko, żebym albo się związała z urojeniowcem, którego uważają się za mojego pierwszego faceta. Podczas gdy z nim nie straciłam dziewictwa. Stało się to dopiero na początku studiów i było to oczywiście z kimś innym niż Rafał. Związania mnie, pobicia i wepchnięcia mi penisa do ust nie liczę jako stracenia dziewictwa, czy seks. To był brutalny gwałt na dziecku, a potem studentce.

Imbecyle związani z Kościołem uważają, że stoją na straż moralności, więc nie mogli pozwolić na „nieład moralny”. Nie ważne było, co ja sądzę – uważali, że mają prawo mnie niszczyć, byle zapewnić „porządek”, czyli albo odganiać ode mnie innych facetów, a a jak nie chcą odejść, to zaszczuć ich aż na śmierć. Są to mechanizmy sekty opisane w podręcznikach i ja się nigdy nie zgodzę na takie traktowanie. Nie jestem własnością ich sekty.

Do urojeń Rafała o seksie z biegiem lat doszły urojenia i wpólnym mieszkaniu oraz wspólnym dziecku. Które radośnie puszczał jako „prawdę” o mnie w każdym środowisku. Nie muszę pisać chyba, jak bardzo skrzywdzili mnie ludzie, którzy w to uwierzyli. Szczególnie pani Barbara, która posunęła się do kłamstwa, według którego była na naszym weselu cywilnym. Rozmawiałam z nią i wiem, że świadomie kłamie na ten temat. Nie ma urojeń, tylko uważa, że ma prawo łżeć, jeśli chce doprowadzić do upatrzonego celu, a jest przekonana, że się nie myli. Tak robią imbecyle. Mam nadzieję, że to oduczy kłamać tego durnego maniacko religijnego kobiecego złamasa.

Ostrzegam przed tą panią – jest jedną z osób z gangu schizofreników, na którego czele stoją Renata i Rafał. Dla osób, które nie wiedzą, co oznacza termin gang schizofrenika – schizofrenicy (zresztą przestępcy też) mają tendencje gromadzić wokół siebie ludzi, którzy ich chronią i tylko im wierzą, pomagając im oraz ich chroniąc. Kryminolog nazwie coś takiego gangiem. W tym przypadku gang realizuje potrzeby schizofreniczne pani, która koniecznie chce sobie przypisać wszystkie moje dobre cechy i osiągnięcia, oraz pana, który koniecznie chce uchodzić za bogacza i mojego faceta.

Oboje żeby zrealizować swoje marzenia muszą mnie zniszczyć i przejąć mój majątek, żeby świat zewnętrzny zaczął się zgadzać z ich urojeniami o ich własnym bogactwie i szlachetnym pochodzeniu. Stąd żądania Renaty, żebym jej oddała rzeczy, które wedle jej urojeń należą do niej, a także przepisała na nią moje teksty. Nie ma wykształcenia, ale chce żebym jej w jakiś magiczny sposób załatwiła również przejęcie mojego stanowiska w pracy, ponieważ „to też potrafi”. Rafał zaś z kolei z pomocą swojego gangu chce doprowadzić do naszego ślubu (kościelnego, bo wedle jego urojeń mamy cywilny) i faktycznego wspólnego zamieszkania oraz przepisania na niego całego mojego majątku.

Mam do was wszystkich prośbę. Przestańcie im pomagać i zamiast tego zacznijcie mnie chronić. Bo to ja jestem tutaj ofiarą, a nie ci paranoidalni schizofrenicy. Mam ich oraz tego waszego gangu już dosyć.

Upiorne intrygi upiornego rodzeństwa

Upiorne schizofreniczne rodzeństwo z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał, ma oczywiście wspólny cel – zniszczyć mi życie. Ale najpierw chcą mnie wydać za Rafała, którego nienawidzę od pierwszej chwili znajomości. A wydać muszą, bo nie mógłby po mnie inaczej dziedziczyć. A jest to jedno z bardziej charakterystycznych zagrań schizofreników, czyli dorwać swoją ofiarę, uwieść ją, hajtnąć się z nią, a potem zamordować lub doprowadzić do samobójstwa, żeby odziedziczyć kasę i mieszkanie. Jestem między innymi kryminologiem, znam te schematy zachowań z podręczników i nawet mogę opowiedzieć, skąd się biorą takie ich zachowania, czyli jakie mają potrzeby schizofreniczne.

Podzielili się strategią działania. Razem zgodnie kłamią, że jestem żoną Rafała, co do tej pory skutecznie odganiało większość mężczyzn. Jeśli się nie dadzą w tej sposób odgonić, to są przez Rafała fałszywie oskarżani o gwałt i zaszczuwani przez resztę gangu, aż do samobójstwa. Renata dla odmiany działa innymi metodami. Z tego co słyszałam, jej agentką jest również pani Barbara, chociaż tutaj podobno przekaźnikiem jest hierarcha, który dostaje informacje od Renaty. Pani Barbara i inne naiwniaczki szczerze wierzą, że Renata ma najlepsze wiadomości. Bardzo się ekscytując swoją rolą, przekazuje fałszywe informacje naiwniaczkom, które są święcie przekonane, że facet który się mną interesuje, stracił dla nich głowę. Są tak naiwne, że rzucają się na mnie z całą agresją, chociaż facet, o którego są tak zazdrosne i którego bronią w żadnym momencie nie dał im odczuć, że się którąś z nich interesuje.

Jedyną wygraną jest tutaj Renata, bo jest to jej celowa intryga. A naiwniaczki już kolejny rok czekają, aż zapowiedziany przez Renatę facet się pojawi i je porwie w ramiona. Jakoś nie przyszło im do głowy, że gdyby był tak bardzo zakochany, to znalazłby sposób, aby się z nimi skontaktować, tym bardziej że podobno wszyscy chcą ich połączyć i im sprzyjają. Chyba że umówiły się z nim inaczej, ale o ile mi wiadomo, tkwią w zachwycie tylko dlatego, że pani Barbara powtórzyła im kłamstwa Renaty. I nadal czekają na księcia z bajki, który o ile wiem, nie zdaje sobie sprawy, że ma być po uszy zakochany w obu naiwniaczkach. Gwarantuję, że wspomnianego pana Renata nie znała i nie zna, więc nie mogła się o nim wiarygodnie wypowiadać. A naiwniaczki były wykorzystane tylko po to, aby panu, który się mną interesuje, sprzedały kłamstwo, że jestem z Rafałem i że to ode mnie usłyszały. I jakoś nie skojarzyły tego, że facet się zaraz zmył, zamiast się z nimi umawiać, więc wcale nie był żadną z nich zainteresowany.

Powiedzmy sobie szczerze, poważna, dorosła kobieta wierzy tylko w deklaracje, które padły z męskich ust, a nie jakieś intryganckie ploty z trzeciej ręki.

Ale nie miałam do czynienia z kimkolwiek dorosłym. Ciekawe, jak to się dzieje, że Renata tak łatwo namierza narcystyczne idiotki, dające się jej tak łatwo zmanipulować.

No chyba, że to była od początku wyrachowana akcja odbijania faceta, a panie narcystycznie uznały, że nie mogę z nimi konkurować i wcale nie potrzebowały dużej zachęty ze strony intrygantki Renaty czy Barbary. Nie wiem, jak to jest być laską, która uważa, że nikt jej się nie oprze i jest zakochana we własnym odbiciu.

Ach i oczywiście ulubiony atak Renaty czyli wmawianie mi, że to ona jest prawdziwą ukochaną kogoś z kim jestem i oświadczanie mi, że jest z nim w ciąży. Oczywiście ani razu żadnej ciąży czy związku nie było, za to ja niepotrzebnie straciłam zaufanie do kilku facetów, którzy dla odmiany byli okłamywani o moim związku lub małżeństwie z Rafałem. Ale tego już Renata nie robi, odkąd znalazła łosia, który się z nią ożenił.

No to chyba skatalogowałam wszystkie jej intrygi i chwyty.