Podwójna

Jedną z różnic pomiędzy religią katolicką a luterańską jest sytuacja kobiet. Polacy uwielbiają się szczycić swoim niesamowitym szacunkiem dla kobiet, ale wystarczy że jakiś wiejski proboszcz zobaczy niezamężną studentkę jego pierwszą myślą jest jak najszybciej wydać ją za mąż, ponieważ kobieta niezamężna jest podejrzana. To nie jest tak, że sama sobie wystarczy, że może być sama z powodów różnych (i nikomu nic do tego), natychmiast ma wyjść za mąż za osobę, którą kapłan jej wskaże. Dzieje się tak szczególnie jeśli była zgwałcona. Wyborem oczywistym wydaje się być napastnik seksualny, szczególnie jeśli wcześniej ksiądz go do tego namówił, sądząc w swojej naiwności, że miłość wszystko zwycięża i po penetracji kobieta zakochuje się w swoim oprawcy i wszelkie bzdury typu LGBTQ+ czy zdobywanie wykształcenia wylatują jej z głowy. W tym konkretnym przypadku, który mi opowiedział namolny ksiądz na gościnnych występach w Warszawie, po ślubie skończyło się samobójstwem dziewczyny. Dla mnie i innych ludzi wina księdza i kultury gwałtu była oczywista, ale dla wielu i jego samego nadal tak nie jest. Nie mówiąc o tym, że przyciskany o wyjaśnienia, uznał to za dobry sposób na pozbycie się kłopotliwej baby.

Namolny ksiądz miał swoje fiśdum dyrdum – zmuszanie do zamążpójścia różne zupełnie mu obce dziewczyny, ponieważ uważał je za zagrożenie dla ładu społecznego. Zupełnie nie wiem, skąd w jego głowie pojawiła się myśl, że jednym powodem dlaczego ktoś nie jest mężatką jest jej skłonność do prostytucji. Serio, na poważne było mi tłumaczone, że kobieta ma nieposkromiony popęd seksualny i jedynym sposobem, żeby uniknąć skandalu jest danie jej męża, który ją okiełzna. Zupełnie niemożliwa też w tym światopoglądzie jest sytuacja, w której dziewczyna jest sama ponieważ spotkała ją olbrzymia trauma. Nic nie ma znaczenia, namolni ludzie postanawiają przywrócić swoją wizję ładu społecznego i kierując się widzi-misie traktują różne osoby jak marionetki wyjmowane na czas przedstawienia z pudełka i decydują z kim mogą być a z kim nie, zupełnie ignorując wszelkie protesty najbardziej zainteresowanych. A jak liczne grono pomagierów potrafią włączyć do swoich intryg i prób podstępnego prania mózgu i szerzenia plotek!

Wystarczy chyba, że w kontraście powiem, że luteranie ordynują kobiety na księży, bo uważają je za pełnoprawnych ludzi.

Księża katoliccy zostają księżmi w procesie nazywanym wyświęcaniem. Jako małe dziecko na katechezie byłam uczona, że proces ten sprawia, że ksiądz staje się wyjątkowym człowiekiem, którego trzeba słuchać jak bóstwa, a Bóg prawdziwy mieszka w Watykanie. Zawsze mnie to intryguje w jaki sposób katolicy mogą mówić jednym tchem o wolnej woli, niepodważalnej i największym darem dla ludzi, a tym że wyobrażają sobie, że mają prawo wszystkich tyranizować i manipulować jak marionetkami. Żaden do tej pory nie udzielił mi zadowalającej odpowiedzi na pytanie, kto w takim razie ich zdaniem ma odpowiadać w czasie hipotetycznego Sądu Ostatecznego za swoje decyzje. Stoi to zupełnie w sprzeczności z religią luterańską, w tej doktrynie nie ma spowiedzi usznej (wierni spowiadają się w swoich głowach Bogu), a księża są ordynowani, więc nie mają tak szczególnego statusu jak księża katoliccy. Każdy luteranin sam za siebie odpowiada i każda próba narzucenia światopoglądu katolickiego w tej sprawie musi spotkać się z bardzo ostrą odpowiedzią i reperkusjami. Większość katolicka to nie święte krowy, a niekatolicy też potrafią korzystać z przepisów o wolności wyznania i obrazie uczuć religijnych. Plus wolności wypowiedzi naukowej i artystycznej.

Dochodzimy do sedna sprawy – kobieta w katolicyzmie (w przynajmniej w tej wersji, którą próbowano mi narzucić) jest niczym innym jak tylko zasobem seksualnym, własnością mężczyzn, którzy za nią odpowiadają i wielu księży katolickich zawsze pomijało milczeniem i całkowicie ignorowało moje prośby o to, aby uszanować moje prawa. Uważali się za święte krowy, mające prawo mnie namolnie urabiać, jak tylko chcą i próbować zadecydować o mojej przyszłości i wolności. Chcę spuścić kurtynę milczenia na pewne ich zagrania, napiszę tylko o jednym z ich ulubionych. Dwoistości kobiety. Mianowicie kobieta występuje w ich kulturze tylko w dwóch formach – Matki Boskiej i kurwy.

Kultura gwałtu widzi to prosto – albo jesteś posłuszna i próbujesz w pocie czoła wypełniać wszystkie swoje obowiązki wyznaczone ci przez piewców patriarchatu, albo jesteś zaszczuta i nazwana kurwą. Innej wersji rzeczywistości nie ma. A najzabawniejsze jest, że często zajmują się tym osoby stojące z boku, sąsiedzi, ludzie których najmniej powinno interesować, kto z kim kiedy rozmawia i co mogło lub nie mogło wydarzyć się w czyimś życiu. I czy ta pani rozmawia z tym panem bo chce go poderwać i np. odbić siostrze czy z zupełnie innego powodu, który jest znany całej trójce i naprawdę nie powinien nikogo obchodzić.

Dochodzimy do sedna problemu. Maryja jest postacią z tekstu napisanego przed tysiącami lat przez ludzi wyznających światopogląd tamtej epoki. Jestem z wykształcenia historykiem literatury angielskiej i jako literaturoznawczymi mam pewien interesujący problem z opowieścią, której Maryja jest sednem. Chodzi mi o Zwiastowanie.

Spróbujmy to sobie wyobrazić jako rzecz, do której podchodzimy zupełnie bezstronnie, jak na badaczy przystało. Do bardzo młodej osoby płci żeńskiej podchodzi postać, która mówi, że została wyznaczona na matkę, bo tak życzy sobie Wyższa Siła. Dziewczyna schyla głowę i odpowiada, że się zgadza. Mam bardzo dużo wątpliwości, czy rzeczywiście jest się czym tak zachwycać. Przypominam, że rozmawiamy o kulturze sprzed tysięcy lat, w której oczywiste było, że żonę można było kupić za pięć kóz, a baba była traktowana jak część dobytku męża. Czy naprawdę zgoda Maryi, bardzo młodziutkiej dziewczyny, była jej świadomym wyborem, i czy w ogóle możemy mówić o świadomym wyborze w chwili, gdy mamy tak dużą dysproporcję siły? Zachwyt dla tej sytuacji jest dla mnie czymś, co podważa zaufanie do Kościoła Katolickiego. Równie dobrze można widzieć w jej odpowiedzi cichą rezygnację zgwałconego dopiero co dziecka. Przypominam, dopiero co wyszła za mąż za narzuconego jej siłą, o wiele starszego męża.

Matka Boska jest sednem nauki Kościoła Katolickiego dla kobiet. To naprawdę są ludzie, którzy walczą ze współczesnością i uważają, że Maryja ma być wzorem dla nas wszystkich i zwyczaje dawnych plemion mają być praktykowane przez katolicyzm. I tak jak ludzie przed mileniami mamy kierować się tym, co mówią nam nasze psychiczne projekcje warunkowane przez zabobon, uprzedzenia i warkot kontrolującego proboszcza. Zawsze mnie wprawiało w zdumienie, że ludzie kontrolowani przez kler poważnie dają sobie wmówić, że mają zawsze kierować się swoim katolickim sumieniem i podejmować decyzje nawet wbrew interesom innych, ignorując badania naukowe, czy zwykłe uczucie sprawiedliwości, lub uczciwości. Współczesna ginekologia wie, że przy usuwaniu pełnej mięśniaków macicy nie wycina się jajników, z paru powodów. Jednym z nich jest fakt, że jajniki produkują zmniejszające się ilości hormonów jeszcze bardzo długo po menopauzie. Drugim, że jajniki zawierają komórki jajowe, których można użyć do stworzenie sobie dziecka z pomocą matki zastępczej. Sama informacja o takich planach wystarczyła, żeby katolicki fanatyk przybył do obcego szpitala w celu dopilnowania zwiększenia planu operacji, żeby kobieta nie mogła kiedykolwiek mieć dziecka, bo ma nieodpowiednie poglądy. Dodam, że ten sam lekarz wcześniej odmówił poinformowania o możliwościach leczenia chorego narządu. Dopiero ostra awantura sprawiła, że przed operacją zmieniono jej plan na zgodny z wolą pacjentki.

Sama byłam tak edukowana w dzieciństwie, że właśnie w ten sposób należy postępować z innowiercami. Że mogę ich okłamywać i działać na ich szkodę, bo są obcy. Naprawdę nie wiem, jak można sądzić, że bycie uczciwym człowiekiem przeszkadza w byciu uczciwym katolikiem? Dlaczego kler upiera się w takim formowaniu lekarzy?

Jaka nie byłaby odpowiedź, mit o posłuszeństwie Matki Boskiej to coś, co jest aktywnie używane w procesie zaszczuwania nieposłusznych kobiet. Sama byłam wiele razy nazywana kurwą i stawiano mi za wzór Maryjkę, bo ktoś nie zrozumiał, dlaczego nie mam męża, lub słucham heavy metalu. A odpowiedź jest taka, że gdybyście nie były takimi posłusznymi matkami boskimi i zajmowały się tylko swoimi własnymi sprawami, zamiast donosić księżom, to dawno bym wyszła za kogo bym chciała.

Jednym z moich zachwytów nad Luteranizmem w dzieciństwie było, że Matka Boska nie ma dla Lutra szczególnie boskiej pozycji. Podano mi to, jako fakt który miał mnie przerazić, ale się nie udało i chyba jasne dlaczego. Ksiądz w odpowiedzi uznał mnie za szaloną/opętaną. Od tamtej pory nie uważam się za katoliczkę i tak siebie nie określam. I bardzo podoba mi się protestancki wniosek wysnuwany z faktu, że Maria nie ma statusu boskiego. Jest szczególnie szanowanym człowiekiem, więc objawienia maryjne bywają traktowane z dużą nieufnością i czasem poddawane w wątpliwość jest, kto w zasadzie się objawia naprawdę i dlaczego 😉