Archiwum kategorii: Różne

Gang z podstawówki

Osoby z Avangardy, które przedstawiają się jako „moi przyjaciele z dzieciństwa” to najgorszy element z mojej szkoły, który wziął udział w zbiorowym gwałcie na mnie oraz skopał mnie na lodowisku przed szkołą.

Bardzo ich bawi to, że – inspirowani przez Opus Dei oraz schizofreników z mojej podstawówki – zniszczyli mi życie w dzieciństwie. Kierując się urojeniami Renaty postanowili mnie „leczyć” z ambicji sportowych i nie tylko zaszczuli, ale też próbowali mnie pobić z wynikiem śmiertelnych, gdybym tylko nie potwierdziła, że jestem „kurwą”. Mają ten problem, że faktycznie byłam dzieckiem-sportowcem, tak jak mówiłam i rzeczywiście wystąpiłam razem z trenerem w telewizji. Nie wiedzą tego, że schizofrenicy kierowani zawiścią zaczynają przypisywać sobie sukcesy oraz trybuty osób, którym zazdroszczą. Anna czy Renata nie są córkami Mariana Wieczorka i Heleny Wieczorek, nie są w żaden sposób spokrewnione z kimkolwiek ze szlachty. Za to oczywiście – według słów gangu z mojej podstawówki – sypiały ze wszystkimi kolegami ze szkoły, za co były lubiane i dlatego ten element z marginesu społecznego postanowił im pomagać.

Gang z mojej podstawówki przekonywał wszystkich, że nie tylko jestem chora psychicznie, ale też nie studiuje na żadnej uczelni. Uniemożliwiali mi wejście do sal wykładowych. Bardzo niedobrze się stało, że rozsiedli się na terenie Anglistyki i urabiali wszystkich wokół, rozpowszechniając kłamstwa schizofrenicznej rodziny Nowaków. Podkarmili ich urojenia w taki sposób, że ta rodzina stała się najgroźniejszym gangiem schizofreników, których poznała warszawska Policja.

Największym problemem w sprawie zaszczucia mnie przez kolegów ze szkoły (z nikim z nich nie chodziłam do klasy i mnie nie znali) jest to, że psychiatrzy – w odróżnieniu od psychoterapeutów – nie znają listy typowych zachowań oraz urojeń schizofreników. Paradoksem jest, że całkowicie nie potrafią diagnozować takich sytuacji, w których grupa prowadzona przez urojenia schizofreników zaszczuwa koleżankę czy kolegę. Psychiatrzy dostają z reguły już przeciętych przez psychologów i skruszonych pacjentów, którzy chcą się leczyć i nie wiedzą, jak niebezpieczne było to, że nie moje koleżanki, córki Ryszarda, nie zostały przyjęte do szpitala psychiatrycznego, gdy o to grzecznie poprosiły. Mój wysiłek jako psychologa został wtedy zniweczony, a moje życie zniszczone. Wiele osób nie stroiłoby życia, gdyby te osoby zostały odpowiednio potraktowane. Dzieciaki powinny iść do poprawczaka, a dorośli do więzienia.

Policja zaniedbała te sprawy, a moi rodzice myśleli, że kłótnie pomiędzy dziećmi są nieważne i że problem jest po mojej stronie, bo „powinnam umieć dogadywać się z każdym”. No nie, z gangiem dzieci, skupionych dookoła schizofreników, nikt się nie dogada. To że zostałam przez nich zaszczuta do próby samobójczej jest prawdą. To, że straciłam pamięć i schizofrenicy wytworzyli mi fałszywą osobowość też nie „dowodem” na to, że zostałam wtedy „wyleczona”. Fakt, że jeden z rodziców członków tego dziecięcego gangu jest podobno „psychiatrą” jest skandalem jakiego nie widziała współczesna psychiatria. Doskonale powinien wiedzieć, że nie diagnozuje się na podstawie opowieści schizofreników – jest to w podstawowym podręczniku dla studentów, jest tam też wyraźne ostrzeżenie przeciwko takim praktykom. Lekarz diagnozuje tylko na podstawie wywiadu oraz wyników badań. W rzeczywistości takie osoby diagnozuje psycholog kliniczny, który potrafi ocenić wiarygodność osób zaplątanych w taką sytuację. Mam dosyć wrednych kurw i ich wielbicieli, którzy zniszczyli mi życie tylko dlatego, że kurwy szlochały (co normalnym zachowaniem schizofreników) oraz dawały dupy, żeby ludzi urobić (ditto), a także podawały się za osoby, którymi nie są (ditto).

Na blogu jest moje poświadczenie apostazji oraz zaświadczenie o stanie cywilnym. Na obu dokumentach dokładnie widać, jak nazywali się moi rodzice. Nikt z mojej rodziny na nazywa się Nowak. Renata nie publikuje jako Małgorzata Wieczorek, nie jest też Yennefer (w każdym razie Andrzej jej tak nie nazywa). Nie jest Yennefer Krystyna. Nie jest też spokrewniona z polskim książęcym rodem.

Gang z mojej podstawówki rządzi Avangardą. To nigdy nie byli moi przyjaciele. Bardzo proszę, aby nazwiska tych osób zostały podane Policji, bo ja ich nie znam. Szczególnie bardzo mi zależy na nazwisku zjeba, który twierdzi, że był „moim pierwszych chłopakiem”, zaraz przed Romanem. Jak rozumiem, jest osobą, która wtedy wzięła udział w gwałcie zbiorowym na mnie i radośnie, wykorzystując fakt, że byłam związana, wsadził mi penisa w usta. Ten gwałt nie jest dowodem na to, że „byłam prostytutką”, był bestialstwem, który trzeba w końcu ukarać.

Wbrew temu, co te osoby z mojej podstawówki twierdzą, nie są mi przyjazne oraz okłamują na mój temat Andrzeja, uparcie twierdząc, że mnie chronią.

Przypominam, że psychiatrzy mają obowiązek diagnozować na podstawie wywiadu oraz wyników badań, a nie pomówień schizofrenicznej rodziny Nowaków. Zdjęcie mojego taty jest na blogu, zaświadczenia z nazwiskami rodziców także. Zdemoralizowani i przekupieni przez Nycza psychiatrzy mogą sobie sprawdzić, kto jest kim.

Czas na przeprosiny się skończył. Nie po tym, co mnie spotkało. Musiałam, żeby się ratować, sięgnąć do psychoterapeutycznej techniki, którą określa się jako Monte Christo – czyli przekonuje się pacjenta, któremu zniszczono w życiu wszystko, że musi żyć, żeby się zemścić. Przeżyłam i będę się mścić.

Mam zamiar wcześniej czy później sięgnąć po każdą osobą, która współpracowała ze schizofrenikami z Opus Dei, szczególnie Nycza, moich gwałcicieli oraz osoby, które mnie skatowały na lodowisku. Psychiatrzy, którzy im pomagali powinni stracić prawo wykonywania zawodu.

Nie przejmuję żadnych przeprosin, za to bardzo proszę moich prawdziwych przyjaciół o podawanie nazwisk moich prześladowców Policji. Tylko to mnie zadowoli.

Gang z mojej podstawówki ma pecha, zamierzam wrócić do sportu, chociażby jako nauczycielka pływania i zawsze już będę pamiętać, kto zniszczył mi życie. Wrócę także do telewizji, bo mam to obiecane od dziecka.

A osoby, które mnie zniszczyły, mają się w końcu odpierdolić. Czas na uprzejme traktowanie przestępców oraz schizofreników już się skończył.

Mam nadzieję, że już was nigdy nie zobaczę. Chyba, że w sądzie, gdzie będziecie musieli wysłuchać wyroku, jak wysokie odszkodowanie musicie mi zapłacić. Mówiłam, że Ryszard nie jest moim ojcem, ani przyjacielem mojego ojca. Każdy, kto pomimo tego działał na moją szkodę, zderzy się ze mną i moim prawnikiem w sądzie.

Wypierdalać, kurwy z Opus Dei!!! To, że schizofrenik Ryszard postanowił się na zemścić i „dać” mnie Kościołowi za to, że „obraziłam” katechetkę, nie oznacza, że kiedykolwiek tego chciałam. Niech się też Nycz odpierdoli ze swoją chorą obsesją na moim punkcie. W życiu nie chcę tego pedofila i gwałciciela oglądać.

Służba Kościołowi

Już gdzieś napisałam o schemacie postępowania, który można określić jako zemstę księdza. Polega na tym, że urażony – a uraża ich każdy drobiazg, tym bardziej że ten zawód wybierają co głupsi – członek kleru postanawia dziecko (lub nawet dorosłego) odpowiednio przyciąć, zmusić do uległości i odpokutowania służbą dla Kościoła.

Ja podpadłam pewnej katechetce, a czym opisałam już w innym miejscu, więc nie będę się powtarzać, pisząc jak niewielkie było to wykroczenie. Byłam szczęśliwym dzieckiem, które miało głowę wypełnione planami na przyszłość, w której miały się znaleźć między innymi sukcesy sportowe i szczęście osobiste. Niestety zakonnica postanowiła mnie ukarać, a w jej sferze społeczeństwa gwałty na dzieciach – jako metody dyscyplinujące – uchodzą za całkowicie oraz uprawnione (czyli znormalizowane) postępowanie. Co gorsza są z reguły wstępem do dalszego prześladowania i zmuszenia, aby nieposłuszne dziecko w ramach poszło do zakonu. Moja katechetka – zawistna żmija – wprost mi mówiła, że Bóg najbardziej cieszy się z młodych zakonnic o nieprzeciętnej urodzie. Ja zaś zawsze to uważałam za jakiś barbarzyński zwyczaj, bo Bogu na nic nie potrzebna dziecięca uroda. Powiedziałam, że wolę mieć rodzinę i być szczęśliwa. Wredna kurwa (bo nie jestem w stanie inaczej jej nazwać) napuściła na mnie schizofrenicznego chłopaka z mojej podstawówki – osoba ta nadal mnie prześladuje i sabotuje razem z klerem wszystkie moje próby ułożenia sobie życia. Jedna z moich koleżanek także została „wybrana do służby dla Kościoła”, a ta zakonnica miała niby „rozpoznać powołanie”. Uciekła przed klerem zagranicę i żyje szczęśliwie w cywilizowanym kraju. Pamiętam jak zaśmiewając się, wredna „kurwa”, która uczyła mnie religii, oświadczyła, że „znalazła mi męża”. Zawsze moją dawną katechetkę będę nazywać kurwą, bo pozwalała sobie tak mówić o mnie i o mojej matce.

Wśród osób, które mnie zgwałciły w podstawówce (a także później), bijąc, wiążąc i wpychając penisa w usta, był także niejaki Nycz. Nienawidzę skurwysyna od zawsze. Jego próby podporządkowania mnie sobie zniszczyły mi całe życie. Niestety jest to znany schemat, że gwałciciel uważa swoją ofiarę za swoją własność i zawsze stara się kontrolować jej życie. Ale wbrew kontroli kleru oraz wykorzystywanych przez nich schizofreników, nie dam się złamać i nie będzie mi kler narzucał niebezpiecznego schizofrenika na męża. Wbrew ich złośliwym zapewnieniom, nigdy nie byliśmy razem i nigdy nie spłodziliśmy żadnych dzieci. Wszelkie opowieści o tym, jak niby to byłam z nim szczęśliwa, lub się z nim na mowo „pogodziłam” są dezinformacją, która ma kontrolować moje życie i uniemożliwić mi założenie rodziny. Niestety po zaszczuciu nie mogłam zeznawać, ale co się odwlecze to nie uciecze.

Wbrew ich zamierzeniom, nawet stara, bezdzietna, samotna i z przebrzmiałą urodę nie zamierzam iść do klasztoru, czy przepraszać pana Boga za cokolwiek. To mnie urzędnicy pana Boga powinni przepraszać. Ja nie mam za co przepraszać. Za to wszyscy przestępcy – szczególnie Nycz – idą do więzienia.

Kler z całą obłudą oraz sadyzmem, po gwałtach oraz innych traumach, które mi zadano, postanowił mnie przerobić na swoją małpę – czyli wykorzystać mechanizmy traumy oraz syndrom sztokholmski, żebym zapomniała kim jestem, a za to mówiła wszystko, co kilku osobom umożliwi karierę w Kościele. Byłam cynicznie namawiana do kłamania, aby tylko świat się nie dowiedział, w czym Nycz wziął udział i jak bardzo nakłamał na temat Barbary oraz moich rodziców. To kler odpowiada za to, że moje koleżanki pytał mnie o moją przypisywaną mi przez tych przestępców w sutannach „przeszłość w prostytucji”.

Psycholodzy, szczególnie psychoterapeuci, bardzo ostro i bez różowych okularów oceniają motywacje różnych osób i wiedzą, że to zawsze osoby chore psychicznie – jak na przykład wykorzystywane seksualnie schizofreniczne dzieci z mojej podstawówki – są ofiarami zdrowych psychicznie osób. Nie należy wierzyć klerowi, że są niewinnymi puchatymi misiami, których zwiedli chorzy psychicznie. Kościół zawsze budował swoją władzę na zastraszaniu ludzi oraz ich terroryzowaniu. Wbrew temu w co wierzą, obowiązują ich te same zasady społeczne oraz przepisy prawne co zwykłych obywateli, więc muszą odpowiedzieć za to, co zrobili mnie, a także innym ludziom. Z ich powodu zginęli moi przyjaciele oraz ukochani, którzy zostali zmanipulowani i zaszczuci z wynikiem śmiertelnym.

Nikt, kto chce ze mną utrzymywać kontakty, nie może rozmawiać z Nyczem, moją dawną katechetką, czy ludźmi z rodziny Ryszarda, Barbary oraz ich schizofrenicznymi dziećmi. Ci wszyscy ludzie kręcą straszliwie i nagminnie podają się za osoby, którymi nie są. Nie utrzymuję z nimi kontaktów. Wszystkim odradzam, bo są zawodowymi kłamcami, oszustami oraz kłamcami.

Bez względu na to, co mnie spotkało w życiu, bez względu na to, co mi może kler zrobić, nie ugnę się i zawsze będę mówić prawdę. Mój fałszywie oskarżany tata przeszedł w latach siedemdziesiątych piekło, ja sama też. Bardzo szkoda, że Policja zdołała wtedy tylko go uniewinnić, ale nie zabrała się za prawdziwych przestępców oraz moich gwałcicieli.

Prokuratura ma odpowiednie próbki DNA i czas po ich przebadaniu posadzić w końcu Nycza oraz inne odpowiedzialne za gwałty oraz zaniedbania osoby.

Nie przyjaźnię się z dziećmi moich gwałcicieli, ani z ratującym ich zawsze Opus Dei. Z gwałcicielami też nie. Każdy odpowiada za siebie, ich czynów nie da się w żaden sposób wytłumaczyć, czy usprawiedliwić. Przeszłam gwałty, tortury psychiczne i fizyczne i zakazuję – jeśli ktoś chce utrzymywać ze mną cywilizowane kontakty – rozmawiania z tymi zjebami oraz przestępcami. Bez względu na to, co sobie na mój temat uroili, czy słyszeli, nikt im nie dał prawa tak mnie traktować.

Nikt nie powinien mnie nawracać terrorem, poddawać egzorcyzmom, czy przemocą wcielać do PiS. Kurwa mać, chyba w tym państwie Bezprawia i Niesprawiedliwości ktoś jeszcze słyszał o prawach człowieka. Nie jestem rzeczą, aby obcy dla mnie człowiek „obiecywał mnie Kościołowi” albo „obiecywał PiS”. Nie t też nie miał prawa ingerować w to, co robię zawodowo, czy z kim się związać. Tym bardziej, że wszystkie szlochy schizofreniczek, że to jej mężczyźni, od razu łatwo można było zweryfikować. Szczególnie Andrzej miał możliwość szybkiej weryfikacji, kto jest kim, ale wybrał Nycza oraz PiS.

Nie chcę go oglądać.

Nycz miał obowiązek – po tym, gdy już mu udowodniono, na czym polegają urojenia jego ulubionych schizofreników – odkłamać rzeczywistość, ale postanowił pozostać zatwardziałym przestępcą, który wykorzystuje te chore psychicznie osoby.

Ale cokolwiek zrobi, to nie zostanie papieżem. A przynajmniej taką mam nadzieję, bo moja apostazja przeczy mojemu „nawróceniu” z dzieciństwa – które polegało na tym, że po słusznym buncie i deklaracji, że jestem po pradziadku luteranką, zostałam okłamana i sterroryzowana przez własną rodzicielkę i zmuszona do podejścia do komunii w Kościele Rzymsko-Katolickim. Ale jak przystało na luterankę mam w papierach tylko chrzest. Zero bierzmowania, czy innych sakramentów. Tutaj już się nie dałam sterroryzować, czy zastraszyć, bo nigdy nie planowałam ślubu (nie tylko kościelnego) ze schizofrenikiem, który był fałszywie przedstawiany mojej matce jako moja tak duża „miłość”, że miałam z nim stracić dziewictwo w wieku dziewięciu lat. Możecie sprawdzić na moim potwierdzeniu apostazji, że mam tylko chrzest. Znajdziecie je na blogu. A jak straciłam dziewictwo – już po dwudziestce – też gdzieś na blogu opisałam i nigdy nie robiłam z tego tajemnicy, mojej matce także o tym opowiedziałam. Gwałt oralny nie jest straceniem dziewictwa, chociaż moja katechetka uważała, że wystarczy i jako zgwałcona powinnam iść do klasztoru, przepraszać Boga. Ofiara gwałtu nie jest – zaznaczę – prostytutką, jak wmawiał mi kler. Więc bardzo proszę mi romansu z tym zjebem ze schizofrenicznej rodziny mi nie przypisywać. Wszystko to jego urojenia. Nycz powinien być trochę mniej ambitny w realizacji urojeń tego imbecyla. Jego siostry też są zresztą równie głupie oraz chore psychicznie. Są tak samo jak on niewiarygodne.

A Andrzej, jeśli mnie nie przeprosi, ma zagwarantowany proces z artykułu o rażącej niewdzięczności, bo tym jest działanie na moją szkodę i popieranie Nycza oraz moich schizofrenicznych prześladowców z Opus Dei. Nigdy z nimi się nie zaprzyjaźniłam. Za to jak to zwykle robią przestępcy, czy schizofrenicy, kłamali na temat przyjaźni ze mną, żeby mnie swobodnie niszczyć za plecami i puszczać kłamliwe plotki. Nycz nigdy nie miał prawa kłamliwie mówić o sobie, że jest moim spowiednikiem. Luteranie nie uznają spowiedzi usznej, spowiadamy się tylko Bogu. Pod tym względem nie zmieniłam nigdy zdania. Ani przez chwilę nie byłam kimś z opisów Nycza i nie będę kłamać – do czego mnie zachęcał – żeby ukryć jego kłamstwa. Nie chcę, żeby mnie zabierał do Watykanu, wręcz przeciwnie, zawsze był dla mnie kimś takim jak biskup z Ladyhawke, zawsze miał obsesję na moim punkcie i rozdzielał mnie z prawdziwymi ukochanymi. Jest psychopatą i kłamcą. Widzę go też jako czarny charakter z Bonda, który dąży do władzy nad całym światem i tylko zostanie biskupem Rzymu dorasta do jego ambicji, bo dla katolików takich jak on, Watykan to stolica świata.

Dla mnie Watykan to zabytek, który warto zburzyć, bo stanowi symbol zła, idiokracji (rządzą nami debile) oraz zakłamania.

Złamane serce

Warszawskim fandomem rządzą schizofrenicy z mojej podstawówki. Niestety niewiele osób wie, jak bardzo niebezpieczni są nieleczący się schizofrenicy, ani jakie są ich typowe schematy postępowania czy też typowe urojenia. „Moi” schizofrenicy mają przy sobie tyle osób podtrzymujących ich urojenia, że nie ma sposobu, aby namówić ich na terapię. Trudno też ich namierzyć, bo uparcie (chociaż fałszywie) podają się za moich najlepszych przyjaciół i zwalają wszystko, co robią, na kogoś innego.

Jak wszyscy schizofrenicy Ryszarda, Barbara oraz ich schizofreniczni siostrzeńcy chcą się łatwo wzbogacić i rządzić światem. Na razie rządzą Avangardą, ale chcą przejąć mój majątek. Chcą mnie zmusić do wybrania którejś z dwóch rzeczy – albo mam iść do klasztoru i im w podzięce za „nawrócenie” oddać conajmniej swoje mieszkanie, albo wyjść za schizofrenika Romana, który tak samo jak jego ojciec ma urojenia, że w moim mieszkaniu w ścianie nośnej są zamurowane „skarby księcia”. Mój tata posiadał tytuł książęcy (przypominam, tytuły szlacheckie i przynależność do konkretnych rodów to coś innego niż nazwisko, szlachta powinna o tym pamiętać, a jeśli wątpią, to sprawdzić w Klubie Szlacheckim lub norweskiej ambasadzie, do tego różne tytuły są nadawane osobom z różnymi nazwiskami i nie wymagają zmiany nazwiska) i jak większość artystów, bogaczy i szlachty przyciągnął uwagę zawistnych schizofreników. Ja też obrywam za swoje talenty, pracowitość oraz – a jakże – tytuły szlacheckie.

Schizofreniczki z mojej podstawówki zbudowały sobie w fandomie pozycje społeczna podając się za mnie. Podawanie się za obiekt swojej obsesji jest również typowym zachowaniem schizofreników. Po etapie, w czasie którego uczą się od swojej ofiary wszystkiego, co ma im pomóc ją naśladować, zabierają się za jej zaszczuwanie. Bardzo często kończy się to śmiercią ofiary schizofrenicznej obsesji. Schizofrenicy bardzo często doprowadzają do śmierci swojej ofiary, ale nie pogardzą też zabójstwem, szczególnie jeśli zaczynają cierpieć na urojenia, że po śmierci ofiary ich obsesji automatycznie odziedziczą jej majątek. Skąd też biorą się wrzaski schizofreniczek, że „mieszkam w ich mieszkaniu”. Ich ojciec tego mieszkanie nie kupił.tylko mój.

Ryszarda Nowak jest ich wujkiem, a nie moim ojcem, czy też najlepszym przyjacielem mojego ojca. Od dzieciństwa padam ofiarą schizofrenicznych intryg rodziny Nowaków i mam już szczerze dosyć. Wychowali sobie kilkoro dzieci na swoich fanów oraz bezlitosnych wykonawców ich życzeń.

Schizofreniczka Barbara, która za plecami wszystkich zaintersowanych „zaręczyła” Adama z panią P. doprowadziła do okrutnego ataku na Adama w czasie warszawskiego konwentu. Jak to schizofrenicy chciała terrorem doprowadzić do tego, aby Adam wykonał jej wolę i ożenił się z panią P. Adam dowiedział się, że złamał pani P. serce, chociaż szczerze mówiąc, jak się od niego dowiedziałam, zupełnie nie wiedział o kogo tym ludziom chodzi. Jedyną dobrą stroną tego incydentu jest, że w końcu ktoś z moich znajomych został poddany takiemu ostremu terrorowi, że w końcu zaczęto rozumieć moje obiekcje przeciwko pojawianiu się na warszawskim konwencie. Adam musiał zacząć korzystać z pomocy psychologa, ale prawdziwego, a nie schizofrenicznej impostorki Anny. Adam podobnie nie miał pojęcia, że został dawno temu bez swojej wiedzy „zaręczony” z Krystyną – która zresztą gdzieś z dziesięć lat temu przystąpiła do ostatecznego wykonania na mnie wyroku i zmuszenia mnie do samobójstwa. Działała razem ze schizofrenicznym gangiem od dzieciństwa i wbudowała sobie niektóre ich urojenia w swój światopogląd i bez poważnych konsekwencji dla psychiki nie zmieni zdania. No cóż, nie na wiele jej się to zdało, bo żyję i zamierzam tę krowę pozwać. Chociaż na razie poczekam, czy dostanie też zarzuty karne.

Według tego, co usłyszałam, Adam się nie ugiął i postanowił trwać przy swoim własnym zdaniu na temat, z kim się powinien ożenić. Ja zostałam też poddana głębokiemu praniu mózgu oraz terrorowi, bo schizofreniczny gang zaczął być witany chlebem i solą u mnie w pracy i nie dałam na czas zmusić Policji do odpowiedniego pouczenia Straży Akademickiej, co powinna robić w tej sytuacji.

Jedyne, co gang schizofreników osiągnął, to moja ponowna amnezja oraz obraza już na wszystkich, bo postanowiłam już z nim więcej się nie wiązać. Oczywiście zadowoliło to gang schizofreników tylko do pewnego stopnia, bo chcą przejąć moje mieszkanie i zmusić mnie do potwierdzenia „cudów” oraz „świętości” Barbary oraz Ryszarda. Renata też mi powiedziała, że chce być świętą.

To że środowisko kościelne podkarmia i tuli do piersi takich schizofreników zniszczyło mi całe życie. Nie chcę się nawet wypowiadać na temat ludzi, których informowałam o tym, jak bardzo niebezpieczna jest moja sytuacja. Brak mi słów, bo moi wydawałoby się przyjaciele lub nawet członkowie rodziny, nawet proszeni, aby to co im mówię i piszę, nie lądowało u schizofreników czym prędzej bywało im opowiedziane lub przesłane.

Terrorem i praniem mózgu oraz zastraszeniem ten gang schizofreników doprowadził do sytuacji, kiedy Piotr się poddał i ożenił z Agnieszką, która też została zniszczona psychicznie. Wiem z rozmów z nimi, że obie strony były przekonane o szaleńczej miłości drugiej osoby. Oboje cierpieli w tym małżeństwie. Piotr nie przestał mnie kochać, ale był przekonany, że byłam szczęśliwą dzieciatą mężatką, a Agnieszka nie chciała go odtrącić w sytuacji, gdy przekonano ją, że ma szansy powrotu do Adama. Ja osobiście wolałabym, żeby Aga była z Adamem, a ja z Bertem lub Piotram. W życiu nie zwiążę się z Romanem, czyli zjebem z mojej podstawówki, ani przez chwilę nie byłam nim zainteresowana. Wszystkie opowieści tego schizofrenika oraz jego rodziny to fikcja (nawet nie literacka). Nigdy nawet przez sekundę nie byłam jego dziewczyną, nie jestem matką i nigdy się z tym wariatem nie zwiążę. Nienawidzę go.

Niestety są osoby, które chociaż formalnie mają jakieś wykształcenie, może nawet psychologiczne, ale są na tyle głupie, że nie potrafią sobie zdać sprawy z tego, że ich niektóre przekonania i narcyzm poprowadziły ich do zguby, bo całkowicie źle ocenili oraz oceniają sytuację. Najgorsze jest, że przekonania nabyte w dzieciństwie bardzo często są wbudowywane w światopogląd, ale – kurwa mać – to z kim mam być, nie powinno być sprawą światopoglądową. Bo to osoby poboczne powinno gówno obchodzić.

Te osoby zniszczyły mi całe życie i są współwinne śmierci kilku osób, szczególnie Piotra i Johna.

Matki

Z reguły moi byli faceci mają swoje psychopatyczne wielbicielki, które podają się za ich prawdziwe „miłości”. Najzabawniejsze jest to, że wiem z cała pewnością, że żaden z nich nie oświadczał się im z uczuciami. Za to owe panie krążą po świecie, przypisując mi chorobę psychiczną, bo porozmawiały sobie z schizofreniczką Barbarą, która lubi przyjmować różne tożsamości, zakładać perukę oraz spełniać się w swoich intrygach, które mają sprawić, że zostanę sama i pomogę jej spełnić marzenia o zostaniu „świętą” Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Lub przynajmniej umożliwią jej siostrzeńcowi zostanie multimilionerem, którym niby ma zostać – według urojeń tej rodziny – po odziedziczeniu jakieś kasy po nawet nie mnie, a moich znajomych.

Schizofreniczka Barbara nawet posunęła się do tego, że zaczęła się w pewnym miejscu podawać za Helenę Wieczorek, moją mamę. Moja mama nie żyje od 2000 roku i wypraszam sobie podawanie się za nią i opowiadanie bzdur niby w jej imieniu.

Mama Adama nie ma na imię „Anna” i nie rozmawiała ani z panią P. z mojej pracy, ani z Krystyną. Wrzaski Krystyny, że jest prawdziwą miłością Adama, a ja wariatką, która jej zniszczyła życie, to bełkot szaleńców. Adam w życiu jej nie zapraszał nigdzie. To mnie przywiózł na naszą randkę, na której nie powinno było być Krystyny. Przyszedł chwilę później po mnie, bo parkował samochód. Krystyny tam nie powinno być. Przyszła zaproszona przez wariatkę, a nie mamę Adama.

Proponuję, żeby obie panie, które uważają się za miłości Adama, ze sobą porozmawiały. Nie wiem, jak Krystyna, ale moja koleżanka z dumą pokazywała bardzo tani pierścionek, który „w imieniu Adama” przekazała jej jego „mama”, o czym oczywiście Adam nie miał pojęcia. Wiem, bo w przeciwieństwie do pani P. z nim o tym porozmawiałam.

Około trzydziestu lat temu byłam na wspomnianej randce z Adamem. Nikt Krystyny nie zapraszał do kawiarni, w której się z przyjaciółmi zadekowaliśmy, ale od razu wytropiły mnie schizofreniczki z mojej podstawówki i ją przyprowadziły. Jak mi powiedziały jakiś czas temu, triumfując, że znowu udało im się rozwalić mi życie, Krystyna była przekonana, że jest zaproszona przez Adama. Moje towarzystwo zaś uważało, bo im tak powiedzieli wariaci, że Krystyna jest moją najlepszą przyjaciółką i ja ją zaprosiłam. Gówno prawda. Krystyna nie jest ani ukochaną Adama z dzieciństwa (napisałam gdzieś, że znam Adama odkąd skończył cztery lata – wystarczy porównać daty urodzenia, żeby wiedzieć, że Krystyny nie było wtedy na świecie, naprawdę nie wystarczy, jak to robią schizofrenicy, wszystko odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni), ani także nigdy nie była moją przyjaciółką. Osoby takie jak Andrzej i Adam powinny o tym wiedzieć i odpowiednio reagować. Ale jak rozumiem, wszyscy zgłupieli, myśląc, że rozmawiają z moimi najlepszymi przyjaciółkami, a nie głupimi, wrogimi dronami, którymi manipulują równie wrodzy mi schizofrenicy.

Adam ma refleks szachisty, jeśli chodzi o takie intrygi. Zamiast zareagować od razu i obie te panie odpowiednio przyciąć, zniósł z kamienną twarzą, jak pani P. podeszła do niego na korytarzu u mnie w pracy i powiedziała, że „się zgadza”. Adam nie wiedział o co chodzi, ale moja koleżanka najwyraźniej spodziewała się, że zostanie porwana w ramiona i obcałowana, i że od tamtego momentu jest jego „żoną”. Krystyna pewnie się spodziewa tego samego. Znam subkulturę metali na tyle, że współczuję obu wszystkiego, co je w końcu spotka.

No cóż, jeśli obie panie nie chcą ze sobą ustalić, z kim w zasadzie pani „Anna” D. zaręczyła Adama, to niech sam facet w końcu zacznie działać i im powie wyraźnie, że mają się pocałować w dupę. Na razie intrygi Krystyny oraz nie poparte niczym przekonanie moich kolegów i koleżanek, że przechwałki Krystyny i pani P. mają realne podstawy oraz próby „leczenia” mnie pod dyktando schizofrenicznego gangu z mojej podstawówki zniszczyły mi życie i doprowadziły do takiego stanu psychicznego, jakiego nie życzę nikomu innemu, bo stanowi psychoterapeutyczny odpowiednik neurologicznego syndromu locked-in (następuje psychologiczny paraliż i brak możliwości bronienia się) i prowadzi z reguły do śmierci ofiary zaszczucia.

Moi przyjaciele oraz prawdziwi psychoterapeuci po raz kolejny dokonywali cudów, żebym przeżyła i mogła się zemścić na wszystkich winnych mojego zniszczonego życia oraz tych, co przyczynili się do śmierci moich przyjaciół oraz byłych.

Mam was wszystkich na oku.

The Origin

Niewiele osób wie, w jaki sposób zostaje się takim katolikożercą jak ja. Większość ludzi przechodzi przez cała swoją edukację religijną i nawet nie natknie się na jakikolwiek ślad czegoś, co dla Nycza i innych ludzi z hierarchii Kościoła jest sednem katolicyzmu. Chodzi mianowicie o tak zwanych „żywych świętych” – czyli mówię o pewnych, zdaniem ich protektorów, kandydatach do beatyfikacji, która o dziwo może nastąpić nawet za życia.

Takimi „świętymi” dla Kościoła Rzymsko-Katolickiego są osoby, które dla psychoterapeutów oraz psychiatrów są klasycznymi przypadkami schizofrenii. Sam schizofrenik jest bardzo, że tak powiem, przykry dla otoczenia – jeden z moich byłych został zabity przez takiego chorego psychicznie człowieka, chociaż atakujący działał sam i nawet nie miał odrobiny wsparcia takiej organizacji jak Opus Dei. Jego kolega został przez tego schizofrenika zaatakowany i szczęśliwie wariat nadział się na nóż, który sam złapał, żeby niewinnego człowieka zaszlachtować po kłótni o jakieś urojone biznesy i pieniądze.

Kłótnie o pieniądze to najczęściej sedno działań schizofreników. Mają potrzebę szybkiego wzbogacenia się i zaczynają mieć urojenia, że wszystko do nich należy. Nie ma znaczenia, mąż czy narzeczony znajomej, jej mieszkanie, jakieś konspekty powieści, czy też rzeczy, których dokonała. Przejmowani są jej znajomi, a schizofrenicy jak Gollum zaczynają żyć życiem swojej ofiary, którą cały czas oskarżają o chorobę psychiczną, a siebie fałszywie przedstawiają jako rodzinę lub przyjaciół. Zresztą podawanie się osoby, którymi się nie jest, stanowi chleb powszedni schizofreników. Przyjmują każde role, które pozwolą im urobić otoczenie i przeprowadzić swój schizofreniczny plan przejęcia czyjegoś majątku, czy zabicia kogoś, czyje miejsce w społeczeństwie chcą zająć. Bardzo często zabijają lub doprowadzają do śmierci swoich ofiar przekonani, że istnieje jakieś zlecenia przelewu, które po śmierci ich ofiary sprowadzi na schizofreników szczęście gwałtownego wzbogacenia się.

I gdzie w tym wszystkim jest Kościół? Jak najbardziej po stronie złodziei i przestępców. Wystarczy, że ci ludzie cierpią na urojenia i zostają okrzyknięci „świętymi”. Schizofrenicy od razu wyczuwają chachę i opowiadają o jakiś dokonanych przez siebie „cudach”, pomawiając swoje ofiary. Jest to bardzo zabawne, bo jeden z podręczników psychoterapeuty rozprawia się z takimi urojeniami oraz metodami, jakimi schizofrenicy chcą przekonać otoczenie, że faktycznie przepowiadają przyszłość lub dokonują jakiegoś cudu. Nie ma żadnych cudów. Nic nie takiego nie potwierdzono. Ani razu.

Oczywiście zabobonny lud z Kościoła już samą schizofrenię uważa za „cud”. Idiotka, która uczyła mnie religii, naprawdę traktowała schizofrenika Ryszarda, jako magiczny hotline do Boga, dzięki któremu mogła dowiedzieć się o rzeczach, których Ryszard nie widział. lub o ludziach, których on nie znał. Mój tata nie był pedofilem. Nigdy się na niego nie skarżyłam. Byłam za to małą pływaczką, która wystąpiła w telewizji i to przyczyniło się do rozwinięcia patologicznej zawiści schizofrenicznych siostrzenic Ryszarda. Mój tata był bardzo znanym w środowisku fanem fantastyki. Bywał na konwentach polskich i zagranicznych już od lat siedemdziesiątych. Był tam samo lubiany jak ja. Tak samo jak ja pomagał wielu osobom i zachęcał do pisania. Dzielił się też pomysłami. Andrzej rozmawiał ze mną tylko dlatego, że pamiętał i cenił mojego tatę. Szkoda, że Andrzej dał się oszukać Opus Dei, Ryszardowi oraz Nyczowi na temat urojonego związku mojego i Romana. Ryszard nigdy nie był przyjacielem naszej rodziny. Nycz też nie.

Nigdy nie przyjęłam do wiadomości, że mam wybierać pomiędzy klasztorem i Romanem, czy też zostawał niewolnicą rodziny Ryszarda i Renaty. Nie zamierzam im służyć, nie interesuje mnie ich sfałszowany listo do Dyrektora Opus Dei. Nie ja go napisałam, nie ja oddałam się w służbę Opus Dei. Ludzie z moim pochodzeniem nie są niewolnikami i nie dam się tak traktować. Bardzo ciekawe jest, że dla Kościoła wszyscy ochrzczeni ludzie stanowią „trzodę”, z którą mogą robić, co chcą. Stąd też to wyznaczenie Ryszarda jako mojego oficjalnego kościelnego „opiekuna” oraz próby odebrania mi wolności, zaszczucia i oddania mojego majątku schizofrenikom, tylko dlatego że o to „święci” schizofrenicy poprosili. Wszystko tylko po to, aby dalej ci wariaci byli zadowoleni i dalej popierali Nycza w jego ambicjach. Bo chyba nie wierzycie w istnienie ludzi tak zabobonnych, że negują istnienie chorób psychicznych.

Byliśmy wszyscy bardzo szczęśliwa rodziną dopóki nie pojawiły się schizofreniczne, zawistne kurwy z Opus Dei i nie zaczęły „wyrównywać szans”. Bardzo szybko sobie wymyśliły, że mnie zmuszą do pójścia do klasztoru, a ja z „wdzięczności” zostawię im cały mój majątek i że już zawsze im będę dupę lizać i czołgać się, żeby błagać o jakąś kromkę chleba. Zaczęły się nieprawdziwe oskarżenia mnie o prostytucje, a także pobicie mnie z prawie skutkiem śmiertelnym na lodowisku szkolnym. Kopano mnie także po głowie do momentu, aż – w próbie ratowania życia – potwierdziłam, że jestem „kurwą”. Miałam obowiązek zrobić wszystko, żeby ratować życie, do takiego doszłam wniosku. I tak zaprzeczałam tak długo, że wylądowałam na obserwacji ze wstrząśnieniem mózgu oraz połamanymi żebrami.

Niestety dorośli popełnili pewien błąd. Nie wiedzieli, że takie kurwy ze schizofrenią, ich rodziców oraz kler należało błyskawicznie postawić przed sądem, chociażby cywilnym. Skończyłyby się oskarżenia mnie o rzeczy, których nie zrobiłam, przypisywanie sobie moich dobrych cech i oskarżanie mnie o rzeczy, które te schizofreniczne kurwy same zrobiły. Sąd – nawet cywilny – może wyznaczyć obserwację psychiatryczną i zaczęły by moje prześladowczynie brać leki. Zamiast tego, przyjmowaliśmy jakieś nic nie warte przeprosiny i cały czas stanowiliśmy cel ataku kurew z Opus Dei oraz chroniącego ich kleru.

Schizofreniczki ukryły swój spisek, który wyniósł Nycza na fotel biskupa. Zaczęły opowiadać o cudzie „nawrócenia mnie”. Tylko jakoś – kurwa – nie nie mogę potwierdzić. Tak samo jak nie mogę potwierdzić ich opowieści o mnie i moich rodzicach. Uparcie rzeczywistość nie chce przyjąć formy, jaką chce jej nadać Opus Dei. Zamiast potwierdzić cokolwiek, co Renata czy Anna mówią, straciłam już całkowicie wiarę w jakikolwiek kościół chrześcijański i nigdy nie potwierdzę ich cudów. Chociaż o mało co nie zakatowano mnie na śmierć, nie zaszczuto w pracy, bo zaczęłam mówić prawdę o Renacie i Annie.

Schizofrenicy dążą do tego, aby nadać rzeczywistości formę swoich urojeń, żeby zmusić ludzi do potwierdzania tego, co sobie uroili. Kościół Rzymsko-Katolicki jest dla nich ulubionym schronieniem, chociaż – jak to schizofrenicy – Ryszard oraz siostrzeniec i siostrzenice udają, że są nowocześni i wykształceni, a ja niby mam być maniacko religijna. Zabawne jest to, że Roman, którego przyparto do muru, zaczął zapowiadać, że jeśli w sądzie udowodnią mu, że jego urojenia są nieprawdziwe, to zacznie modlić się o cud i że on nastąpi.

Ja jestem skrajnie racjonalna i nie zamierzam się modlić, ani pomagać Nyczowi, aby został papieżem. Urojenia moich znajomych z podstawówki – którzy przekonali kler, że Nycz jest bożym „wybrańcem” i przyszłym biskupem Rzymu – wystarczyły, aby dochrapał się stanowiska biskupa. Moja odmowa pójścia do klasztoru oraz walka z Nyczem zahamowała jego triumfalny marsz do Watykanu. Został kardynałem jako starzec, czyli jak mi powiedziano wcześniej z powodu wieku. Dopiero w momencie awansu Nycza kler miał przeprowadzić weryfikacje dokumentów, czyli ustalenie, czy znajduje się w nich to, co rodzina Ryszarda – szczególnie schizofreniczka Barbara – powiedziała, że się znajduje.

Zamiast moich podziękowań dla tej chorej psychicznie rodziny, znajduje się tam moja apostazja, w której przedstawiam się jako poganka. Postarałam się też, aby wiele osób napisało, co naprawdę o rodzinie Ryszarda i o „świętej” Barbarze myślą. Znalazły się tam też źródła z Policji, świadczące o tym, że wszelkie przechwałki Barbary czy jej siostrzenic wzięły się tylko z ich choroby.

Wedle mojej wiedzy powinno to zatrzymać Nycza w ataku na tron biskupa Rzymu, chociaż miał już podobno ustaloną z Prevostem (czy jak tam on się nazywa) przyszłą abdykację, aby Nycz mógł przejąć tron. Wątpię, żeby w tej sytuacji to nastąpiło. Szkoda tylko, że to bydle w chęci zdobycia władzy nad katolickim światem, zniszczyło całą moją rodzinę, moje życie osobiste, karierę sportową czy muzyczną, oraz każdy inny aspekt mojego życia wraz ze sprowadzeniem cierpień, przez które przechodzą ludzie zaszczuci i skazany na walkę z syndromem sztokholmskim, a także doprowadziło do tego, że schizofreniczny gang z mojej podstawówki przejął władzę nad Avangardą. Ale cóż, Avangarda zawsze bardziej mnie potrzebowała niż ja jej. Więc pokazuję wszystkim debilom dużego latającego fucka.

Nigdy nie byłam osobą z opowieści Nycza, Ryszarda, Renaty, czy dzieci z ich rodziny. Opisywana przez nich osoba pochodzi z urojeń schizofreników i nigdy nie była prawdziwa. Nie mogę nic potwierdzić z ich dziwacznych opowieści o mnie. Nic nie zgadza się z dokumentami.

Szkoda tylko, że Nycz zniszczył ruch fanów fantastyki, popierając schizofreniczki i za nie ręcząc. Ale cóż, Opus Dei po równo nienawidzi metali jak i fantasy. Ciekawe tylko, kim jest ten jego „syn” (podobo biologiczny), który tak bardzo ważny jest w warszawskim klubie. Może moi znajomi powinni go wytropić. Albo zrobić porównanie genetyczne pomiędzy Romanem, a Nyczem? Takie sugestie, że to syn Barbary i Nycza, usłyszałam od Ryszarda już dawno temu. Ale to wariat, więc wszystko trzeba weryfikować.

Ryszard nie jest moim ojcem, chociaż tak potrafi o sobie mówić. Kto jest naprawdę moim ojcem, widać dobrze na potwierdzeniu mojej apostazji oraz zaświadczeniu o stanie cywilnym. Oba dokumenty do znalezienia na blogu.

Najgorsze jest, że schizofrenicy nigdy nie przestają tropić i nękać swojej ofiary, więc zawsze mogę się spodziewać z ich strony dogrywki. A nadal jestem zbyt słaba, aby ciągać ich po sądach cywilnych w nadziei, że zostaną skierowani na obserwację. Do Sądu Opiekuńczego nie mogę iść, bo nie jestem ich rodziną. Mój znajomy z Arizony w podobnej sytuacji, gdy jego córki zostały zaatakowane przez schizofrenika, dostał każdą pomoc policji amerykańskiej. A i tak dziewczynki przeżyły zeznania w sądzie bardzo mocno i ratowała ich tylko obecność psychoterapeuty, co poradziłam.

Chociaż na całe szczęście moja apostazja i ośmieszenie Nycza powinno zdjąć mi Kościół z karku. Małe, a cieszy.

Prawo pracy

Miejsce pracy to specyficzne środowisko, bo nie można z niego uciec bez problemu. Mogłam postanowić nigdy nie wracać na warszawskie konwenty, bo Avangardą rządzą schizofrenicy z mojej podstawówki, ale bardziej formalnej pracy i związanych z nią obowiązków się tak łatwo nie rzuca. Dlatego też prawodawca o wiele ostrzej wymierza kary dotyczące zaszczucia w miejscu pracy. Różni ludzie mają obowiązek się w takim środowisku dogadywać i ignorować kwestie sporne, które pracy nie dotyczą. Prawodawca oczekuje też, że wszyscy mają obowiązek traktować się z zawodową uprzejmością i okazują sobie wsparcie, jak przystało na kolegów z pracy.

Od dziecka mam na karku Ryszarda Nowaka, który owija sobie dookoła palca coraz to nowe osoby. Nie jest ze mną w żaden sposób spokrewniony, a wszelkie jego akcje i opowieści na mój temat są wzięte z jego schizofrenicznych urojeń i potrzeby zrobienia sobie ze mnie dojnej krowy.

Ryszard dopadł mnie w każdej szkole i w każdym miejscu pracy. Pojawił się także w mojej obecnej i zaczął już przed laty wmawiać mi nieprawdziwe historie, w próbie zmuszania mnie do „przypomnienia” czy „uświadomienia” sobie, że jego i Romana urojenia są prawdą. Niestety nie mogę tych urojeń potwierdzić. Mam na blogu zaświadczenie o stanie cywilnym, jestem panną i nie mam żadnych dzieci. Tak samo wszystkie konspekty, które przedstawiała Renata, zostały mnie i innym pisarzom ukradzione. Nie ma znaczenia, że przepisała je swoimi kulfonami. Renata nie publikuje pod nazwiskiem Małgorzata Wieczorek i nie jest przyjaciółką Andrzeja. Jej ojciec też się z nim nie przyjaźnił. Jej siostra Anna ani nie byłą narzeczoną Piotra, Kruka czy Breta, ani nigdy nie przyjaźniła się z żadnymi muzykami.

Iwona Kaminska-Bowlby też o niej nie słyszała, chociaż schizofreniczka Anna na nią również się powołuje. Nie zna jej też książę Kristian. Pentagram i pierścień mi ukradła. Nie są dowodem na to, że jest wielką wokalistką metalową. Jest wariatką stanowiącą element fandomowego folkloru i nikt z muzyków heavy metalowych, których znam, nigdy się nią nie przejmował. Jest tak nieważna, jak tylko może być ktoś, kto jest całkowicie nikim. Jak większość schizofreników z obrzydzeniem reaguje na dźwięki muzyki, co sprawia, że jej urojenia są jeszcze zabawniejsze. Z tym, że – rzeczywiście – kilka razy zakatowała mnie razem ze swoim gangiem. Ale to nie robi z niej bogini metalu.

Ryszard jest schizofrenikiem, który namówił mojego szefa na interwencję, ponieważ miałam być „chora psychicznie”. Jest to coś, co jest prawnym koszmarkiem dla mojego szefa. Zacznijmy to rozkładać na czynniki pierwsze. Przede wszystkim zdrowie psychiczne i leczenie medyczne stanowią aspekt prywatny życia, więc jakikolwiek pracodawca nie ma prawa pytać, czy ktoś się leczy czy nie. Pracodawcę powinno obchodzić tylko, czy pojawiam się w pracy i czy odpowiednio wykonuję swoje obowiązki. Pod tym względem nic nie szwankowało. Różne panie, z którymi jestem zatrudniona, również nie powinny wysłuchiwać szlochów różnych schizofreników, tylko wysłać ich na drzewo po upewnieniu się, że ich pretensje mają charakter prywatny. Nie zapominajmy też o rzeczy najważniejszej – nie jestem chora psychicznie, a oskarżenia schizofreników, ich zapewnienia, że są moją rodziną i że za mnie odpowiadają, nie mają żadnej wartości. Są to klasyczne schizofreniczne ataki, tak bardzo powszednie, że podręcznik Diagnostyki dla studentów ostrzega przed diagnozowaniem na podstawie bredni, jakie opowiadają lekarzom schizofrenicy. Bo to oni przychodzą ze skargami i zaszczuwają w ten sposób swoje ofiary.

Schizofrenicy są wszędzie. Zastanawiające jest, że mój pracodawca postanowił zachowywać się, jakbym miała pięć lat i zaczął rozmawiać z kimś, kogo uznał za mojego „rodzica” i po porozumieniu z którym postanowił mnie ubezwłasnowolnić i zaczął żądać, abym nie tylko z nim, ale też z jakimiś psychiatrami rozmawiała, co naruszyło moje prawa człowieka. Nie potrzebowałam żadnej „interwencji”, bo nie było ze mną żadnych kłopotów. Kłopoty były tylko z gangiem schizofreników, który prześladuje mnie od czasów podstawówki, oraz z ich pomocnikami. Nieważne były moje protesty i tak skończyło na zmuszaniu mnie, abym wypełniała polecenia schizofrenicznej bandy z mojej podstawówki. Rozmowy z nimi oraz poddawanie mnie terrorowi i zastraszeniu zniszczyło mnie psychicznie tak bardzo, że przestałam rozumieć, co się dzieje i rozwinął się u mnie pełen syndrom sztokholmski. Przy czym wystarczy skrajnie toksyczne miejsce pracy, nie trzeba nikogo porywać jak to spotkało Patricię Hearst (czyli najlepiej znaną ofiarę terroryzmu i syndromu sztokholmskiego), żeby mieć warunki do takiego zniszczenia drugiego człowieka, że zaczyna mówić i robić, co chcą jego prześladowcy. Nie dziękuję różnym tępym kurwom za taką dewastację mojego życia oraz moich znajomych. Anna jest bardzo niebezpieczną schizofreniczka, a nie „psychoterapeutka”. Psychoterapia nigdy nie polega na terrorze i jest dobrowolna. Jak komuś nie podoba się, co robię i mówię, niech mnie, kurwa, pozwie. Ale moje istnienie nie powinno nikomu przeszkadzać. Tylko schizofrenikom przeszkadzam i tylko oni ciepią z tego opwodu, że żyję. Ale brew ich marzeniom (aka urojeniom) po mojej śmierci ani nie odziedziczą mojego mieszkania, ani automatycznie nie dostaną żadnych przelewów. Bo nic do nich nie należy, bo to tępe i chore psychicznie wieśniaki, które skończyły jakieś uczelnie w swoich urojeniach.

Przy czym totalnie nie zastanowiło nikogo, że ten niby „rodzić” postanowił przyjść do pracy „córki” z donosami na nią, które miały charakter wyłącznie prywatny i dotyczyły jej „zdrowia” oraz konfliktów z kimś, kto fałszywie podawał się za jej „przyjaciół”, czy „małżonka”, więc nie powinien się tymi pretensjami zajmować. Do tego mój szef postanowił zignorować fakt, że jedna z moich koleżanek dołączyła się do zaszczucia mnie, wyraźnie walcząc ze mną o względy pewnego mężczyzny, który odwiedził mnie w pracy. I nikogo nigdy nie zastanowiło, że facet z urojeniami, który się przedstawia jako mój „ojciec” donosi na mnie, zamiast ukrywać moje (urojone przez niego) problemy i wspierać, jak naprawdę zachowywałby się rodzic.

Nie dziwcie się, że skończyło się to dla mnie takimi urazami psychicznymi oraz syndromem sztokholmskim, że do tej pory próbuję stanąć po zaszczuciu na nogi. Zniszczono mi ostatnie szanse na założenie rodziny, unieszczęśliwiono mnie oraz mojego narzeczonego. Parę goryczy przerwa zaś to, że wbrew wysiłkom znajomych sportowców, trenerów oraz mojego klubu pływackiego, zrobiono wszystko, żeby zniechęcić mnie do regularnych treningów oraz utuczyć. Człowiek w traumie tyje, do tego człowiek poddany terrorowi podporządkowuje się i zaczyna jeść kilka razy więcej niż powinien. Utuczono w ten sposób nie tylko mnie, ale też moją przyjaciółkę Agnieszkę, która miała się zabić, ale udało mi się ją wyprowadzić na prostą, zanim mnie zaatakowano ponownie. I tym razem straciłam już pamięć na dobre. Amnezja ze stresu jest prawdą. Ja nie wiem, kto uczył lekarzy-imbecyli z fandomu, że tylko urazy głowy (lub Alzheimer) tak się kończą. Ale niedouczenie i tępota lekarzy w tej sprawie będzie już zawsze bawić psychoterapeutów i będzie słynne na całym świecie.

Bardziej głupich ludzi, niż ci którzy na mnie napadli, trudno sobie wyobrazić. Ojciec jednego z moich byłych, profesor psychiatra, twierdził, że moje zadziwienie głupotą ludzi wynika z tego, że mam przygotowanie psychoterapeutyczne, ale naprawdę nie potrzeba psychologa klinicznego, żeby zorientować się, że Ryszard i jego siostrzenice, czy też żona (pewna zdaniem Nycza schizofreniczna kandydatka na „świętą Kościoła Rzymsko-Katolickiego”, która lubi się fałszywie podawać za „mamę” różnych osób i prowadzić swoje intrygi) łżą. Nie mówiąc o Romanie, który podobno ma być moim „mężem” oraz „ojcem” trójki dzieci, w których roli występują moje siostrzenice i siostrzeniec. Czwartego dziecka też nie mam – w tej roli ten schizofrenik obsadził syna sąsiadów, którego poprosiłam o ostrzeżenie wszystkich przed tym wariatem. Na całe szczęście udało się ukryć przed Romanem, gdzie rzeczywiście mieszkam i zaczął mieć urojenia, że należy mnie szukać za miastem. Na całe szczęście zrobiłam wycieczkę do Ikei w Jankach i widział – gdy mnie śledził – że wsiadłam po pracy do autobusu podmiejskiego.

Wszystko, co dzieje się w fandomie, również dzieje się w pewnym sensie w miejscu pracy, chociaż pisarze i muzycy nie mają tak łatwo zidentyfikowanych pracodawców, bo są samozatrudnieni. Obowiązuje ich jednak także prawo i niedopuszczalne jest zaszczuwanie kogoś, z kim się walczy o względy mężczyzny, kłamstwami i pomówieniami. Jest to też bardzo źle odbierane przez sądy. Nie ja jestem plagiatorką, a pewna Krystyna. Renata w życiu nie napisała żadnego konspektu, który przedstawiła.jest tępym jamochłonem. Schizofrenik Nycz ukradł mi i przekazał jej moją teczkę z kserem mojej pracy magisterskiej z psychologii oraz moim konspektem. Na jego nieszczęście nie chciałam oddawać oryginału maszynistce do przepisania. Oryginał po tej kradzieży został przeze mnie zaniesiony na Policję. I ja mam wszystkie atuty w rękach.

Bardzo nie dziękuję różnym koleżankom i kolegom z Anglistyki, że – aby ukryć to przestępstwo – zaszczuli mnie wtedy razem ze schizofrenicznym gangiem z mojej podstawówki oraz Opus Dei. Schizofrenik Nycz łże, bo ma nadzieję, że zostanie papieżem, jeśli potwierdzę „cuda” Barbary, która prześladuje mnie od dziecka. Na całe szczęście moja formalna apostazja powinna mu to zablokować. Świadczy o całkowitej odwrotności „nawrócenia luteranki” – bo z dziecka, które wychowywali katoliccy rodzice, stałam się wrogiem katolicyzmu i chrześcijaństwa tak zapamiętałym, jak nikt inny.

Na całe szczęście Luter wyrzucił „świętych” schizofreników z doktryny swojego kościoła. Wszyscy luteranie, których znam są dobrymi ludźmi, a katolicy nie. I do wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat.

Mój pradziadek ze strony taty był bratem pewnego króla z północy. Moim zdaniem nie powinien był pozwolić, aby jego córki zostały ochrzczone w Kościele Rzymsko-Katolickim, bo jego wyznaniem była odmiana luteranizmu, ale zamieszkał w Polsce z polską żoną. Przy okazji – prababcia jednego z moich byłych była jego siostrą. Ale oczywiście kurwy z mojej podstawówki nawet nie wiedzą, kim jest i jak się naprawdę nazywa, bo robią z niego osobę z nizin społecznych.

Czeka ich naprawdę nieprzyjemne przebudzenie. Nic nie poradzę na to, że moja babcia ze strony taty zakochała się i zaszła w ciążę z kolegą z uniwersytetu, który nie był szlachcicem, ale został przyjęty do stanu szlacheckiego. Nazwisko to nie ród, każdy szlachcic o tym wie. Mój tata był zmuszony doprowadzić, aby pewien durny polski szlachetka go przeprosił przed innymi szlachcicami.

Ja też domagam się przeprosin i nadal na nie czekam. Żadna „hrabianka” nie ma prawa mnie dosłownie opluwać. Bez względu na to, jacy wariaci ją wychowali, nie miała prawa tak się zachować.

Tata

Jak pewnie już większość moich czytelników wie, mam od dzieciństwa na karku rodzinę schizofreników, z których dziećmi chodziłam do podstawówki. Wujek tych dzieci, równie chory psychicznie Ryszard, lubi podawać się za mojego „ojca” lub – w przypadku ludzi, którzy mojego tatę poznali – za jego najlepszego przyjaciela, który się o mnie troszczy. Gówno prawda.

Troszczenie się o mnie to ostatnie o co jemu i jego krewnym chodzi. Schizofrenicy kierują się głównie różnymi swoimi obsesjami. Z reguły kieruje nimi zawiść i chęć przypisywania sobie cudzych dokonań (i w tym przypadku sabotują mi wszystko, co robię w ramach, jak to nazywają „wyrównywania szans”, bo jak usłyszałam „nie mogę być tak utalentowana i odnosić sukcesy”), albo powodem ich działań jest chęć wzbogacenia się. I w tym przypadku kierują się urojeniami ojca Romana, który „zobaczył” skarby księcia ukryte w ścianę nośnej w moim mieszkaniu. Równie często schizofreniczki podają się za narzeczone lub żony jakiś gwiazd i mordują lub pomawiają o chorobę psychiczną prawdziwe ich wybranki. Faceci schizofrenicy też tak robią.

Schizofrenicy bardzo często żenią się po to, aby się wzbogacić i mordują swoich partnerów po zawarciu związku małżeńskiego, żeby po nich odziedziczyć mniej lub bardziej urojony majątek. To samo mi zapowiedział schizofrenik Roman. Nie mam wątpliwości, że tak chce zrobić. Żaden psycholog kliniczny nie może mieć wątpliwości, co do takiego wrednego schizofrenika, czy jego motywacji.

Muszę podkreślić, nie mam nic wspólnego z tymi ludźmi. Wiem za to, że są dokładnie takimi samymi ludźmi jak ci, co wykończyli psychicznie mojego tatę we Francji i doprowadzili go bankructwa, Zabili też jego pierwszą ukochaną. Miał to szczęście, że w Polsce się zakochał po raz kolejny, ale nie był długo szczęśliwy, bo w naszym kraju mój występ w telewizji, gdzie wystąpiłam jako dziecięca pływaczka, przyciągnął uwagę polskich schizofreników i wywołał ich ataki na mnie.

Dokładnie to samo spotkało dzieci Breta w Stanach. Do nich też przyczepił się jakiś chory dzieciak w szkole i rozpoczął zaszczuwanie ich oraz kampanię oszczerstw, ale na całe szczęście amerykański sąd mógł lepiej poradzić sobie ze schizofrenikami i mały skunks powędrował do szpitala psychiatrycznego. Bo tam pozwać przed Sądem Opiekuńczym takiego gnoja może każdy, nie musi być członkiem rodziny (która z reguły jest tak samo chora jak mały knypek, lub ślepa i przez niego urobiona).

W Polsce nadal nie ma przepisów, które by skutecznie ratowały ofiary schizofreników. Każda osoba na moim miejscu ma bardzo ograniczony wybór – albo daje się zabić schizofrenikom, albo ucieka z Polski. Inaczej się nie da. Moje całe życie to ruina i dekady wychodzenia z traumy i amnezji po kolejnych atakach schizofrenicznego gangu. Mam dosyć takiej wegetacji i walki o życie z wariatami oraz ich wielbicielami.

Co mogę powiedzieć? Zamierzam ratować, co się da z mojego życia. Chcę wykorzystać każdą szansę, jaka mi los podsunie. Bez zastanawiania się, co inni ode mnie chcą.

Powinnam uciec z Polski już kilka razy. Zrobiłabym to, gdyby nie ataki gangu schizofreników oraz ich enablerów. Po każdym takim ataku traciłam pamięć, bo doświadczałam prania mózgu i byłam ofiarą terroru. Jestem przerażona, jak wiele osób, które chce uchodzić za szlachetne lub uczciwe, sięga do takich metod i niczego nigdy nie chce weryfikować.

Brak mi słów. Tylko tak mogę to skomentować.

Nie wyobrażam sobie życia w Polsce. Zapewnienia moich przyjaciół (tych prawdziwych), że stworzą mi takie warunki, że po wyjściu z traumy coś odzyskam z życia, to po prostu bzdury bez pokrycia.

Nie w Polsce. Nie w miejscu, gdzie ci ludzie chodzą po ulicy i nic nie można z nimi zrobić, bo przepisy na to nie pozwalają. Bo po obserwacji psychiatrycznej, po prostu wychodzą ze szpitala i nie podejmują leczenia. Bo nikt ich nie zmusi.

Mam jeszcze gorzej niż mój tata. On miał chociaż trochę szczęścia w życiu. Ja tylko ratuję sobie i innych. Czasem własnym kosztem. I mam dosyć.

Przyjmę każdy bilet w jakąkolwiek stronę świata.

Żydówka

Nie wszyscy wiedzą o tym, ale zgodnie z tym, co opowiadają o mnie schizofrenicy z mojej podstawówki jestem podobno żydowskim dzieckiem, które zostało nawrócone na katolicyzm przez dobry wpływ niejakiej Renaty, która wzorem swojej schizofrenicznej matki Barbary chce zostać świętą (za życia już obwołaną) Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

Pochodzę z rodziny katolików i zostałam o czasie ochrzczona. Stało się nawet w Boże Narodzenie, dokładnie w roku mojego urodzenia. Chociaż przyznaję, gdyby mój tata mógł postawić na swoim, to po jego doświadczeniach z Francji nigdy bym nie została ochrzczona ani posłana na religię. Miałabym wtedy cudowne życie. Za kryminologami uważam Kościół za instytucję całkowicie zbędną. Etyki uczymy się od rodziców.

Ale jak to się stało, że przyczepił się do mnie Kościół? Mianowicie chodziłam do podstawówki z dziećmi z rodziny, która przez „zawodowych katolików” uznawana była za rodzinę „świętych” – czyli osób, które reszta świata określa jako schizofreników, a którzy sami o sobie twierdzą, że swoimi mózgami odbierają słowa Boga. Moja koleżanka z podstawówki Renata po obejrzeniu filmu o Opus Dei, które porwało i zakatowało żydowskie dziecko, postanowiła zabłysnąć i na podstawie tego filmu zademonstrowała cały zakres urojeń na mój temat. Nagle mój ojciec miał wyglądać jak jej, a je miałam być Żydówką, którą ona i jej matka „nawróciła”. Miałam niby obiecać, że z wdzięczności za uratowanie przed Piekłem (oraz prostytucją), pójdę na służbę do Opus dei i będę na moją prześladowczynie pracować (oraz jej służyć). Nie tylko ona, ale też cała jej rodzina zademonstrowała cały wachlarz typowych urojeń na mój temat. Nie oszczędzili też mojej mamy czy mojego taty.

Kościół zwęszył krew i postanowił zaopiekować się moim życiem. Niestety „zaopiekowali się” także moją rodziną oraz moimi przyjaciółmi. A również wyznaczyli mi „męża”, żebym nie była zbyt szczęśliwa w życiu. Do tej pory mnie prześladują schizofrenicy oraz niektóre osoby z Kościoła. Wszystko, co o mnie mówią, to stek bzdur. Na moje nieszczęście, gdy tylko zaczynam protestować i odzywają się moi przyjaciele, Kościół zaczyna bełkotać, że nie mówią o tej Małgorzacie z Internetu. Ale oczywiście mówią o mnie. To mnie prześladują, obrzucają wyzwiskami, żeby zadowolić schizofreników i o mnie rozpowszechniają same kłamstwa. To na mój temat kłamią i wmawiają ludziom, że schizofrenik Roman jest moim mężem, a schizofrenik Ryszard ojcem. Miałam jednego ojca i zanotowali go właśnie ci schizofrenicy. Wypraszam sobie, żeby jego kata określać jako określać jako mojego wybawcę i mojego „ukochanego tatę” Nie spotkałam gorszego człowieka i nie obchodzi mnie, że jest chory psychicznie.

Niestety Kościół to organizacja wyznające zasady nieprzystające do współczesnego świata, więc jego członkowie w próbach udowodnienia, że „święci” się nie mylą, okłamali wszystkich, a także zakatowali mnie psychicznie w takim stopniu, że wielokrotnie traciłam pamięć i możliwość założenia rodziny. Jestem samotna z wyroku Opus Dei. I cierpię dlatego, że nie chciałam mojego taty oskarżyć o pedofilię o mojej mamy o to, że jest prostytutką. Bo takie role wyznaczyli im schizofrenicy z mojej podstawówki.

Kościół oczywiście nie interesowało, kim rzeczywiście jestem i kim są moi rodzice w rzeczywistości. Wystarczyło, że „święty coś ustalił” – co oznacza, że w rzeczywistości tylko zagłębił się w swoich urojeniach i zaczął bełkotać, bo „obraziłam” zakonnicę, za co postanowił mie zniszczyć.

Mój siostrzeniec znalazł się w analogicznej sytuacji. Moja siostra i jej mąż musieli przedstawić dyplomy wyższych uczelni oraz ryngraf, żeby katechetka odpierdoliła się od ich syna, chociaż i tak dwójka z ich dzieci została bardzo brutalnie zaatakowana. Nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły, co im zrobiono. Mimo tego bestialstwa Opus Dei, mieli mniej szczęścia niż inne dziecko, które stało się głównego ataku wariatów aka „świętych”. Chłopie c został tak zakatowany oraz sterroryzowany, że zabił się rzucając z dachu.

To co spotkało moją rodzinę oraz moich znajomych to tylko czubek góry lodowej. Wiem o atakach schizofreników na dzieci moich znajomych ze Stanów oraz na pewną dziewczynę z Francji. Tych świrów było łatwiej się pozbyć niż ludzi, których zatrudnił do zniszczenia mnie oraz mojej rodziny Kościół. Nie tylko dlatego, że doradzałam moim znajomym. Nie miejcie wątpliwości, konkretne pieniądze przeszły z rąk do rąk schizofreników. Schizofrenicy sami z siebie nigdy nie przestaną nękać swoich ofiar, ale tym bardziej nie należy ich zachęcać do ataków na ludzi, których znielubiła jakaś zakonnica czy ksiądz.

Schizofrenicy oraz Kościół próbował wyjść w jakiś sposób z twarzą, twierdząc, że to nie mnie atakowali, ale wiem dobrze, co mnie spotkało i kim są moi prawdziwi przyjaciele. Takie zafałszowanie rzeczywistości przy wykorzystaniu amnezji, do której celowo doprowadzono, terroryzując mnie, powinno być szczególnie napiętnowane. Mam dosyć powtarzanego regularnie prania mózgu, zastraszania oraz niszczenia wszystkich moich związków, co niby ma mnie ma mnie nauczyć, że mam się poddać i oddać schizofreniczce wszystko, co posiadam. Nie zgodzę się też nigdy odgrywać roli, jaką mi wyznaczyła schizofrenie jakiejś pannicy, czy jej brata.

Gówno dostaniecie. Nigdy się nie nawrócę i nie zostanę waszą kurwą.

Idiotka Renata naprawdę nie nawróciła mie i nie stałam się kimś innym, jak zaczęła mieć nadzieję. Kościół oraz ich schizofrenicy mogą się ode mie odpierdolić. Nigdy też nie potwierdzę, że cokolwiek napisała. Bo wiecie, ta duran kurwa, chce zostać pisarką. Naprawdę wole żarty. Podkarmiana przez durnych ludzi, zniszczyła za to wielu pisarzy, w tym też moich przyjaciół, których zaszczuła na śmierć. Nie zgodzę się, żeby swoje zbrodnie mnie przypisywała bezkarnie. Zawsze będę protestować. Przestanę dopiero, gdy mi wyłączą Internet.

Kiedyś było takie hasło – tylko świnie siedzą w kinie (chodziło o ludzi, którzy chodzili do kin słuchać hitlerowskiej propagandy). Ja mogę powiedzieć tylko jedno – tylko świnie siedzą w Kościele. Dosyć wykorzystywania schizofreników do terroryzowania atestów lub ludzi innych wyznań. Niestety bycie „handlerem” takich ludzi, co lubi robić kler, wiąże się z ukrywaniem ich choroby, maskowaniem ich przestępstw, a także zwalaniem wszystkiego na ich ofiary, co jest zgodne z tym, czego chcą sami schizofrenicy. Nie ja wymyśliłam Kościół, w którym poparcie schizofreniczki (aka „świętej”) gwarantuje spektakularny i szybki awans. Nie ma bardziej kryminogennego oraz zdemoralizowanego środowiska niż chcący zostać hierarchami księża. Te osoby nie mają wątpliwości, że posługują się ludźmi chorymi psychicznie. Popełnili jednak pewien bardzo poważny błąd – myśleli, że ja też jak moje koleżanki z mojej podstawówki jestem chora psychicznie (bo to zarzucają swoim ofiarom schizofrenicy) i postanowili zrobić ze mnie swoja zabawkę i zmusić do sypiania z nimi, gdy byłam dzieckiem. Niektórzy z nich nadal mają jakaś seksualną obsesję na moim punkcie. Jak byłam dorosła, też dostawałam od kleru takie propozycje.

Nie rozmawiam z tymi knurami, wy też nie powinniście.

Niech nie mają nadziei, że z powodu amnezji nie dam rady podważyć waszych kłamstw. Nie cierpię na Alzheimera, z tego co mam, się wychodzi, więc wcale nie posiadacie komfortu kłamania na temat tego, kim jesteście i co zrobiliście mnie i moim przyjaciołom.
Będę pracować z najlepszym psychologiem i wsadzę wszystkich, którzy na to zasługują, do więzienia. Bo odzyskam pamięć do końca.

Sami spierdalajcie i się mi nie pokazujcie na oczy. Avangarda jest wasza, w życiu już nie będę na żadnym konwencie tego klubu. Sam ten klub sobie na to zasłużył. Było mnie przeprosić, a nie słuchać kłamstw zdeklarowanej psychopatki oraz schizofreniczki.

Dorota

Dorota czy też jej ojciec w życiu nie byli ze mną zaprzyjaźnieni. Za to – jak sam mi się przyznał ojciec Doroty – mieli zdiagnozowaną psychopatię. Fascynujące jest, że pomimo tak dużych problemów poznawczych i kognitywnym, jakie gwarantuje psychopatia i związany z nią imbecylizm emocjonalny – ten człowiek postanowił zostać psychiatrą.

Tak jak Dorota kocha się w schizofreniku Romanie, tak samo jej ojciec kocha się w schizofreniczce Annie. Jest człowiekiem, który zaszczuwał oprócz mnie także innych pisarzy, kierując się opowieściami zawistnych schizofreników. Jego największym błędem były uparte próby diagnozowania mnie, czy Ani B. lub Łukasza O. jako wariatów, którzy uroili sobie, że piszą i cokolwiek potrafią. Moje treningi pływackie też miały pochodzić z urojeń. To jest człowiek odpowiedzialny za to, że na początku lata dziewięćdziesiątych w czasie zawodów płynęłam na pół gwizdka i wylądowałam na bardzo dobrym miejscu, ale nie medalowym. Sabotuje wszelkie moje próby powrotu do sportu oraz poprawę mojego zdrowia, żeby tylko sprawić przyjemność swojej kochance.

Wszystko o nim było wiadomo już w czasie moich studiów, bo przyznawał się do romansu z Anną bez wahania. Psycholog kliniczny widzi w jego postępowaniu bardzo dużo problemów. Przede wszystkim wychował sobie kilkoro schizofreników na potwory, a którymi nie jest w stanie poradzić sobie żaden biegły psycholog i namówić na leczenie, bo tak idealnie podtrzymuje ich urojenia.

Ojciec Doroty razem z samą Dorotą odpowiadają za to, że wiele osób uważa, że schizofreników z mojej podstawówki to dzieci Heleny oraz Mariana Wieczorka, a ja się podszywam i podaję za kogoś kim nie jestem. Faktem jest, że ten gang schizofreników okradł mnie oraz moją mamę i podsuwa różne dokumenty na dowód, że są jej dziećmi. Posiadają ukradziony jej dyplom studiów medycznych. mam nadzieję, że nie posługują się nim, żeby udawać lekarzy. Posiadają też ksero mojego zaświadczenia o stanie cywilnym z roku 1990, który dostali nie dlatego żeby udawać mnie, ale żeby wiedzieli, że nie jestem poślubiona Romanowi. Który nigdy nie był moim mężem, ani nie nazywa się Wieczorek. Moje zaświadczenie z roku 2025 jest na blogu. Nic się od tej pory nie zmieniło.

Ojciec Doroty nie ma prawa decydować o moim życiu oraz o tym z kim jestem. Nie ma prawa diagnozować bez udziału psychologa klinicznego, ani kierować się tym, co mu mówią znani mi od dzieciństwa schizofrenicy, którzy słusznie wylecieli z mojej podstawówki po tym, gdy skopali mnie na lodowisku, co skończyło się połamanymi żebrami oraz wstrząśnieniem mózgu. Moje koleżanki z podstawówki w życiu nie miały żadnego kreatywnego pomysłu, ani nie są wokalistkami. Psychiatra nie ma prawa diagnozować ludzi, którzy samo do niego nie przyszli.

Ojciec Doroty odpowiada za śmierć moich przyjaciół, którzy zostali zaszczuci ze skutkiem śmiertelnym w czasie moich studiów. Mnie też wielokrotnie próbował w ten sam sposób usunąć, żeby jego schizofreniczna kochanka mogła „czuć się bezpiecznie”. Wziął udział w zniszczeniu psychiki Oswalda, ale na jego nieszczęście facet opowiedział wszystko, co go spotyka, swoim innym przyjaciołom.

Dorota i jej ojciec podając się za moich przyjaciół nie tylko mnie zniszczyli i doprowadzili po raz kolejny do mojej amnezji, ale przechwycili – dokładnie tak samo jak robią to schizofrenicy – moje kontakty z moimi prawdziwymi przyjaciółmi z wyższych sfer. Przy tym Dorota jest na tyle bezczelna, że po tym jak chciała Agnieszkę opisując ją jako osobę chorą psychicznie, która ma urojenia, że pracuje w telewizji, mieni się jej oraz moją przyjaciółką.

Ani Renata nie nazywa się Małgorzata i nie jest z domu Wieczorek, ani jej siostra Anna nie jest moją siostrą (która przypadkiem tak samo mam na imię). Mój tata i moja mama nie mieli trzeciego dziecka. Ja noszę nazwisko panieńskie. Ja byłam późnym dzieckiem z powodu konfliktu serologicznego. Na nieszczęście dla mojej mamy w szpitalach położniczych odpowiednie serum, które umożliwia potem bezproblemowe zajście w ciążę, podawane jest wedle widzimisię jakiejś położnej. Moja siostrzenica musiała bardzo intensywnie o nie się upomnieć. Niepodawanie potrzebnych leków jest w szpitalach nagminne. Profilerzy wiedzą, że lekarze są jedną z najgłupszych grup zawodowych, szczególnie psychiatrzy oraz ginekolodzy.

Bardzo proszę wszystkich moich przyjaciół z fandomu, żeby informowali Policję o wszystkich kłamstwach jakie rozpowszechnia Dorota oraz jej ojciec. Już po tym, gdy się dowiedzieli, kim jestem w rzeczywistości, przysięgli trwać przy swoim schizofrenikach i nadal im wszystko ułatwiać. Tak się składa, że psychiatrzy oraz psychoterapeuci mają możliwość weryfikacji, kim są ludzie z którymi rozmawiają, pomaga w tym Policja. Ojciec Doroty to zignorował i dalej podsuwa różnym ludziom swoją kochankę, schizofreniczkę Annę, twierdząc, że ta tępa sklepowa jest genialną psychoterapeutką. Trzeba przed nimi ostrzegać wszystkich. Nigdy z nikim z tego grona się nie przyjaźniłam. Odpowiadają za zaszczucie mnie oraz zniszczone życie oraz psychikę. Bardzo proszę składajcie jak najbardziej szczegółowe wyjaśnienia Policji. Wystarczy napisać email, a adresy policjantów „pierwszego kontaktu” czyli dzielnicowych są do znalezienia online. Bardzo to ułatwi śledztwo.

Wiem osób by żyło, gdyby Dorota oraz jej ojciec nie otrzymywaliby urojeń bardzo groźnego gangu schizofreników z mojej podstawówki. Moje życie też by wyglądało inaczej. Przede wszystkim nie byłabym samotna, miałabym dzieci, pływałabym zawodniczo i uczyła pływania, a polski ruch fanów fantastyki nie musiałby się wstydzić przed moimi przyjaciółmi ze Stanów.

Akurat ja jestem osobą, za którą się podaję. Dorota, jej ojciec, Krystyna oraz oczywiście sami schizofrenicy, którzy demonstrują podręcznikowe urojenia oraz zachowania, nie są ludźmi godnymi zaufania. Z punktu widzenia psychoterapeuty są chorzy psychicznie z powodu kontaktów i związków romansowych ze schizofrenikami. Takich ludzi się leczy, stawia z głowy na nogi, a potem stawia przed sądem.

Pieniądze

Na specjalną prośbę mojego byłego opiszę jeden z najzabawniejszych aspektów urojeń schizofrenika Romana. Wszyscy już wiedzą, że ten schizofrenik ma marzenia, w których jest moim mężem i ojcem naszych dzieci – w tej roli występują moje siostrzenice oraz siostrzeniec. Czego ludzie nie wiedzą, to powód dlaczego się ze mną związał urojonym węzłem małżeńskim.

W swoich urojeniach ożenił się ze mną dla pieniędzy. I do pewnego stopnia udało mu się odnieść korzyść finansową, bo podawał się fałszywie za mojego męża i ciągnął pod tym pretekstem od ludzi pieniądze. Okradał w ten sposób między innymi Adama, Andrzeja i Breta. Gdy zakręcono mu kurek z kasą, bo dałam radę przeprowadzić udaną akcję informacyjną na jego temat, zaczął mnie mordować i domagać się kasy ode mnie. Dowiedziałam się wtedy, że „ożenił się” ze mną dla pieniędzy. I że był to jedyny powód, dlaczego się zainteresował takim „tępym kaszalotem” jak ja. Więc powinnam dawać mu pieniądze, bo jest „multimilionerem”. Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że z pieniędzy, które dostawał dla mnie od moich przyjaciół, nie zobaczyłam nawet złotówki.

Przed wieloma osobami w fandomie Roman stroi się w piórka multimilionera. A kłopoty finansowe tłumaczy tym, że zła „żona” odcięła go od „jego pieniędzy” – jak uważa całkowicie nielegalnie. Reszta jego rodziny to też są tacy oszuści, podający się za ludzi, którymi nie są.

Przeprowadziłam z tym wariatem tyle rozmów, że całkiem dobrze orientuję się w jego urojeniach oraz motywacjach. Chce zmusić „nasze dzieci” (czyli mojego siostrzeńca i siostrzenice), żeby go „uznały” i zaczęły mu płacić pieniądze jako „ojcu”. Bo musi być „multimilionerem”, skoro ożenił się z takim „kaszalotem” jak ja, czyli laską której jedynej dobrą cechą był książęcy tytuł taty i jego pieniądze – nieważne, że cały majątek stracił we Francji z powodu innego gangu schizofreników, który doprowadził go do bankructwa.

Mój tata miał wyjątkowo parszywe życie z powodu wariatów, ale chyba sumarycznie był szczęśliwszy ode mnie, bo zdołał założyć rodzinę i cieszył się ze swoich zdrowych, ślicznych i inteligentnych córek. Schizofreniczka, która zamordowała jego francuską narzeczoną, na pewno nie dałaby mu takich dzieci. Nawet jeśli była ulubienicą mojej babci ze strony taty, która mojego tatę też zaszczuła. Moja matka nienawidziła swojej teściowej, a jednak poszła w pewnym momencie w jej ślady i zniszczyła mi życie.

Właśnie z powodu francuskiej schizofreniczki mój tata nigdy nie wrócił do Francji, chociaż miał takie plany i nadzieje, że z nią w końcu wygra i odbierze jej chociaż część swoich pieniędzy.

Taka głupota, na jaką cierpiała matka mojego taty, nie wybiera. Schizofrenicy są zręcznymi manipulatorami i kłamcami, ale nie wszyscy dają się nabrać. Oszukać nie powinny dać się osoby, które poznały historię mojego taty.

Nie dziwcie się więc, że zawsze byłam z moją własną matką na noże. Chodziło nie tylko o jej romans ze schizofrenikiem, wujkiem Romana. Miałam także milion innych powodów, żeby z nią nie rozmawiać.