Nie wiem, kim jest Ryszard z Gdańska. Wiem za to z cała pewnością, że jest schizofrenikiem, który koniecznie chce „pomagać”. Powiedział, że „ma moją matkę” i ona „mu mówi”. Nie za bardzo chciał mi coś więcej powiedzieć, upewniał mnie tylko, że zobaczę, że wszystko to prawda „że jestem żoną Rafała i dlatego nie może się ożenić z Renatą” i że mam to sobie przypomnieć. O mało mnie nie zakatował za to, że go wyśmiałam. Mam nadzieję, że fragmenty poświadczenia mojej apostazji, gdzie nie ma nic, co wskazywałoby na możliwość wzięcia ślubu kościelnego, go przekonają, że ma urojenia.
Stanowczo nie jest kimś z mojej rodziny i nic o mnie nie wie.
Pojawił się też w latach dziewięćdziesiątych na Anglistyce. Po oralnym gwałcie na mnie, w czasie którego kościelny buhaj chciał mnie przekonać do swoich wdzięków, Ryszard zablokował moje próby poinformowania Rektora, co się dzieje i że te bydlęta powinny być usuwane z terenu Uczelni.
Schizofrenik Ryszard lubi przedstawiać się jako „mój ojciec” i wmawia ludziom, że jestem chora psychicznie i że się mną opiekuje. Tak „zaopiekował” się mną razem z Nyczem (czy jak on tam się nazywa) po gwałcie, że w czasie studiów doznałam trwałego uszczerbku na zdrowiu psychicznym i pogłębiła się moja amnezja z dzieciństwa (bo wtedy też mnie zaatakowali). Wariaci i imbecyle robili, co chcieli w budynku Instytutu Anglistyki, piorąc mi mózg i zastraszając. Próbowali mi wmówić wszystkie swoje urojenia oraz upierali się, że jestem kurwą” tylko muszę sobie to przypomnieć. Nie przypuszczałam, że takie piekło spotka mnie też w mojej pracy, ale stało się niewyobrażalne i też nie byli usuwani z budynku. Podejrzewam, że wierzono schizofrenikom, że mnie „znają” i że wyleczą moją amnezję – co oznaczało wmawianie mi ich urojeń i próby „psychoterapii” w wykonaniu durnego schizofrenika-imbecyla, który uroił sobie, że jest moim ojcem. Skończyło się pogłębieniem amnezji. Przekręciłabym się – bo wariaci chcieli mnie zmusić do samobójstwa, co jest możliwe w efekcie syndromu sztokholmskiego i ponownego gwałtu, do którego znowu się szykowali, żeby „wyegzorcyzmować”(1) złego ducha, czyli brak wiary w Chrystusa – gdyby nie pomoc ludzi, którzy mnie naprawdę znają. Dzięki nim dostali w końcu zakaz wstępu do budynku.
Mam nadzieję, że już nigdy nikt nie będzie taki głupi, żeby upierać się, że Ryszard jest moim „ojcem”, a jego żona moją „matką” i że jestem z Gdańska. To ludzie dla mnie obcy i jako najbardziej zainteresowana powinnam móc decydować, z kim rozmawiam o swoim zdrowiu psychicznym. Ryszard ma dodatkową obsesję związaną ze mną – jego urojeniem, znaczy się „prywatnym objawieniem” jest proroctwo, że muzyka heavy-metalowa zniszczy świat. Obrywa mi się więc również za słuchanie metalu i bycie niedoszłą wokalistką black-metalową. Z tego powodu chyba już nigdy się ode mnie nie odpierdoli i ludzie muszą pamiętać, że zawsze może znowu gdzieś wyskoczyć ze swoimi urojeniami i że trzeba go ostro pogonić i zachęcać do leczenia.
Głupota ludzi – w bardzo prostej sprawie, jak prześladowanie przez schizofrenika – kosztowała mnie całe życie spędzone w nieszczęściu, bo takie konsekwencje zaszczucia przez wariatów i niemożliwości ułożenia sobie życia z wybraną osobą.
Mam nadzieję, że Bogini Losu sprowadzi na takich głupich ludzi chociaż trochę cierpienia.
⛧⛧⛧
(1) Ci wariaci uważają, że należy mnie egzorcyzmować gwałtem, bo potem „jest ze mną spokój”. Prawda jest zupełnie inna – uspokaja się schizofreniczka Renata, której słucha Nycz (czy jak on się tam nazywa) i której prośby realizuje, chociaż tak naprawdę podejrzewam, że jest dla niego listkiem figowym, bo wiele razy tłumaczono mu, jak bardzo jest niegodna zaufania z powodu choroby. (No chyba, że jego imbecylizm blokuje mu zmianę zdania, bo imbecyle mają tak z zasady, że nie są w stanie jak już raz w coś uwierzą, zmienić zdania.) Niestety choroba Renaty ma w swojej podstawie zawiść schizofrenika, który jest wkurzony, że obiekt jego obsesji ma się dobrze i jest lubiany. Schizofreniczce Renacie bardzo się podoba, że po takim ataku tyję, brzydnę i wpadam w depresję. I nie piszę. Wtedy mówi swoim znajomym, że już „się przestałam kurwić” i że się uspokoiłam. Udaje wtedy radośnie pisarkę. Naprawdę jej otoczenie już dawno powinno ją leczyć, a nie chodzić na sznurku jej urojeń. Tak samo z Ryszardem. nie jest moim ojcem. Ani żadnym znajomym moich, już nie żyjących, rodziców.
Jestem poganką i przyzwyczaiłam się, że dla wszystkich katolickich księży jest to równoznaczne z byciem satanistką. Ten pogląd ma długą tradycję, bo wywodzi się z czasów wprowadzania chrześcijaństwa na naszych ziemiach, kiedy wszystkie pogańskie Bogowie i Boginie nazywani byli diabłami, a ich wyznawcy paleni jako wyznawcy szatana.
Z pewnym zdziwieniem więc przeczytałam w pewnym opracowaniu katolickiego badacza tematu, że Wicca czyli – jak on to nazywa neoczarostwo – nie jest zaliczane do satanizmu. Tak samo Aleister Crowley nie ma u niego opinii satanisty.
Tak więc pan egzorcysta, którego mi wyznaczył pan Nycz (czy jak on się nazywa, tak się przedstawił, ale go nie znam),(1) powinien się ode mnie odpierdolić. NIe ma podstaw do rozpoznawania u mnie opętania, bo wyznawcy dawnych Bogów, w tym Rogatego Boga (przy okazji, to nie jest Bóg, do którego modlą się kobiety, bo my modlimy się do Bogini, która nie zabija) znają mnie od dawna. To nie jest prawda, że jakoś gwałtownie straciłam wiarę. I że to jest objaw opętania. Nigdy nie byłam religijna i zawsze pochodziła z ateistycznego, ale tolerancyjnego domu. Z tym, że moja mama była naiwna i myślała, że religia katolicka jest czymś wartościowym, bo uczy bycia dobrym dla innych ludzi. Ja uważam od dziecka inaczej, bo się dowiedziałam jakimi „wartościami” kieruje się naprawdę tak zwany „wewnętrzny Kościół” i że przykazanie miłości to bujda wmawiana naiwniakom. Sami mnie tak poinformowali.
I nieważne jest, jak się nazywają nasi Bogowie, bo wszyscy Bogowie są jednym Bogiem, a wszystkie Boginie są jedną Boginią. Poganie z różnych kultur ze sobą współpracują, nie walczą.
I dla porządku jeszcze dane wydawnicze z ISBN:
⛧⛧⛧
(1) Piszę tak, bo tak naprawdę nigdy mnie nie poznał. Rozmawiałam z nim, ale w głowie ma nieprawdziwą wersję informacji o mnie, czyli coś stworzonego na podstawie wysłuchanych urojeń schizofreników. Wypieram się tej znajomości. Posuwa się do tego, że łże, że mnie zna – i mam być „jego kurwą, która się nawróciła, a potem ją diabeł opętał i przestała chodzić do kościoła” (przestałam chodzić na religię w podstawówce i nie miało to nic wspólnego z metalami czy koncertami heavy-metalowymi, a dużo z tym rozpasanym kościelnym buhajem, chcącym pokryć wszystko, co się rusza). Jego kolejne kłamstwem jest, że podobno zna „prawdziwą Małgorzatę Wieczorek – pisarkę” i że ja nią nie jestem, bo on wie, że prawdziwa pisarka jest bardzo religijna i jest po KUL jak Anna Brzezińska. No więc, nie, nie jestem po KUL, bo na pewno nie wyjechałam do Lublina tam studiować. I nie jestem blondynką. Chociaż wiem, że lubi takie blondynki jak Renata, ale się dla niego nie przefarbuję, bo nie jestem „jego kurwą”. I nie dam się zastraszyć, ani zniszczyć temu psychopacie, po tym gdy odrzuciłam jako dziecko jego pedofilskie zaloty. I wszystkie inne zaloty jego gangu. Najzabawniejsze, że moja schizofreniczna koleżanka z podstawówki Renata, czyli jego stała dziwka, ma być jego kandydatką na świętą, której wypromowanie ma mu zapewnić awans na kardynała i dalszą karierę w Watykanie. No cóż, jakoś tego nie widzę. Ale oczywiście robi, co może, nadal uparcie zaprzeczając istnieniu chorób psychicznych. Dzięki czemu może dalej się łudzić, że to co mówi Renata i Rafał, to prawda.
Nie może być unieważnienia kościelnego małżeństwa, jeśli małżeństwa nigdy nie zawarto. Nigdy nie byłam żoną w znaczeniu formalnej papierologii, nigdy nie zawierałam małżeństwa w czasie jakiejś celebracji. Trudno się dowodzi nieistnienia czegoś, ale pośredni dowód to moja apostazja. Nie ma w jej potwierdzeniu bierzmowania, a bez bierzmowania nie ma ślubu kościelnego. A mam wrażenie, że ślub kościelny też byłby ujęty wśród sakramentów wymienionych na potwierdzeniu apostazji. Widać też dzięki temu, że nigdy nie byłam religijna. Wbrew temu, co kościelne świry o mnie opowiadają.
Schizofrenik Rafał fałszywie mnie nazywa swoją „żoną”.
Nigdy nie ukrywałam mojej apostazji, lata temu znalazła się też ta informacja ze zdjęciem na moim blogu, jeśli ktoś do tej pory myśli, że jestem sakramentalną małżonką schizofrenika Rafała, a są takie osoby, to winien się walnąć w twarz własną pięścią. Nigdy nie byliśmy razem, chociaż w podstawówce ten idiota rzeczywiście na mnie leciał, ale nigdy mnie sobą nie interesował. Obraża mnie sugerowanie, że był moim pierwszym chłopakiem.
Rafał był jednym z najgorszych idiotów i wandali w szkole, przekonanych że to, że daje dupy lub ust jakiemuś klesze, robi z niego kogoś ważnego. Bo dostawał pieniądze. Zawsze był schizofrenicznym imbecylem, który dostawał korki, żeby mógł skończyć podstawówkę i pójść do zawodówki. Nie mam dla niego współczucia, jakie z reguły mam do ofiar pedofilii. Starsza ode mnie Renata zawsze była zazdrosna o Rafała, którego ja nie chciałam, co też miało wpływ na treść jej urojeń na mój temat. Jakiekolwiek spotykanie się z Rafałem nie miałoby sensu. Różnica między nam jest jak pomiędzy człowiekiem myślącym, a rozwielitką.(1) Nikt nie powinien się w to wtrącać i robić mu nadziei. Rozbujało to tylko jego urojenia na mój temat ponad wszelkie granice.
Schizofrenik Rafał nie chce przyjąć do wiadomości odrzucenia i mści się rozpowiadając na mój temat kłamstwa, między innymi przedstawiając się każdemu mojemu facetowi jako mój „mąż”. Współpracuje z nim zawsze przy takich akcjach Renata, która z kolei czuje, że „Bóg jej wyznaczył na męża” mojego faceta. Na całe szczęście obecnie wszyscy moi znajomi zostali już ostrzeżeni przed tym gangiem schizofreników oraz wariatami z Opus Dei, takimi jak Ryszard, który nie jest moim krewnym, więc kolejny raz ten numer z rozbiciem mojego związku im się nie uda.
Spróbuję wyjaśnić, skąd niektórym wariatom – bo i tacy są – z Opus Dei wzięło się urojenie, że jestem złośliwą żoną Rafała, która nie chce mu dać kościelnego „rozwodu”, przez co on nie może się ożenić z Renatą.
Renata, jak już wspomniałam, była moją koleżanką w czasach mojej podstawówki. Bardzo biedna rodzina z marginesu. Na margines skazała tę rodzinę schizofrenia całej rodziny oraz posłuszeństwo wobec Kościoła. A Kościół w osobach z kleru zainteresowanych Renatą i mną nie wierzy w istnienie chorób psychicznych, więc Renata i równie chory Rafał nigdy nie dostali odpowiedniej pomocy medycznej. A nawet, co jest jeszcze gorsze, specjalnie są zniechęcani do leczenia, bo wtedy nie dawaliby się wykorzystywać klechom seksualnie. A tacy mali schizofrenicy przez kler są utrzymywani w przekonaniu, że się poświęcają w ramach świętego aktu. No cóż, najwidoczniej ten „Kościół wewnętrzny” – czyli kler i zakonnice, sami wariaci, imbecyle oraz psychopaci – wierzą w istnienie w katolicyzmie prostytucji sakralnej. Byłam też „nauczana” jak się należy zachowywać jako „święta kurwa”, bo kościelny buhaj, naczelny pedofil Warszawy, miał też na mnie oko, bo Renata mu mnie obiecała.
Uważam, że Policja popełniła błąd – w sytuacji, kiedy są tak bardzo chore z chorego środowiska dzieci i nikt ich nie leczy, Prokurator zamiast umywać ręce powinien skierować sprawę do Sądu Opiekuńczego i umieścić te dzieci wyrokiem sądu w szpitalu psychiatrycznym i oddać do adopcji. Odpowiedzią ich środowiska (czyli głównie pedofila Nycza) była kampania oszczerstw, robienie ze mnie i mojej mamy kurew, a z mojego ojca pedofila i gangstera. Trwa ta kampania do tej pory, szczególnie dlatego, że nie chcę i nigdy nie chciałam zastąpić Renaty w roli kurewki kościelnej. A Renata tak bardzo nie lubiła swojego zajęcia, że koniecznie chciała zmusić mnie zastąpienia jej. No i uroiła sobie, że gdy uwolni się od tego zajęcia, to będzie mogła wyjść za Rafała. Do tej pory nie dotarło do tej schizofreniczki, że gdyby mnie nie śledziła i pomagała mi w jego intrygach rozbijania mi związków, to już dawno wyszłabym za mąż i Rafał musiałby ją zaakceptować. Pewnie też by jej pomógł rozstać się z Nyczem.
Rozmawiałam z obojgiem na korytarzu szkolnym i od tamtej pory wiem, że są maksymalnie loco. Renatą zainteresował się i zaopiekował hierarcha tak skutecznie, że od tamtej pory jest jego niechętną kochanką-kurwą. I to jest powód, dlaczego nie może zawrzeć związku małżeńskiego z Rafałem. Należy do Nycza (ja człowieka nie znam, ale tak się przedstawia, a schizofrenicy wmawiali mi, że jestem jego własnością) i dopóki nie znajdzie kogoś na swoje miejsce, nie może się od niego uwolnić i spokojnie wyjść z Rafała, bo nie może mu z czystym sumieniem ślubować, dopóki się nie wyzwoli z tej niewoli. Na nic tłumaczenie jej, że mogła wyjść za mąż w każdej chwili. Upiera się, że wszystko się moją winą i że winna jest jestem odszkodowanie, więc mam oddać wszystko co posiadam i iść na „służbę” do jej klienta.
Schizofrenicy zrozumieli to na swój sposób i dorobili mi urojone małżeństwo z Rafałem, które miałoby być formalną przeszkodą do zawarcia kościelnego małżeństwa z Renatą. Nikt kto pojawił się w moim miejscu pracy nie jest ze mną spokrewniony. Wszystko wariaci. Musiałam znosić pranie mózgu, które mnie miało „wyleczyć amnezję” i miałam sobie uprzytomnić, że mam na koncie kościelne małżeństwo z Rafałem, a potem go rzucić i dać mu kościelne unieważnienie tego sakramentu. Nie byłam i nigdy nie będę kimś, kto może wziąć ślub w kościele. Kościół mnie brzydzi mnie to od dziecka. Mam problemy z pamięcią i koncentracją związaną z tym i poprzednimi okrutnymi atakami na moją psychikę. Mojemu przyjacielowi zniszczono psychikę, dwoje moich przyjaciół zostało przez wariatów zaszczutych i zmuszonych do samobójstwa. Środowisko mojego byłego z liceum nie ma najmniejszej wątpliwości, że po spotkaniu z Opus Dei ktoś taki jak on czy ja traci pamięć, jako coś wpółistniejącego z syndromem sztokholmskim, więc moją amnezję też dodajmy do wyliczanki. Nie wywołał jej żaden metal.
Nie rozumiem, dlaczego ludzie w Polsce nie wierzą w istnienie ateistów i pogan? Dlaczego pojawienie się kościelnego wariata, chociażby był hierarchę, sprawia, że wszyscy zamieniają w debili, którzy nawet najdrobniejszej informacji nie zweryfikują z kimś z prawdziwej rodziny? Wiem, że nikt nie spodziewa się gangu schizofreników, i nie wie, czym jest schizofrenia, ale moje protesty powinny wystarczyć, żeby zatrzymać karuzelę szaleństwa .
Czarny pentakl noszę na prośbę mojej pierwszej miłości z czasów liceum, którą był muzyk-satanista, Bartek. Stanowczo nie można tego symbolu nazwać koroną cierniową, jak próbują wmówić niezorientowanym wariaci z Opus Dei, twierdząc, że byłam jako dziecko bardzo religijna. Jest wprost odwrotnie, już w dzieciństwie, w podstawówce, wyparłam się chrześcijaństwa, bo zobaczyłam prawdziwe i absolutne zło. Łatwo było mi odrzucić Kościół, bo na religię chodziłam w ramach – nazwijmy to tak – zajęć kulturoznawczych. Żebym umiała się poruszać wśród ludzi w Polsce. Uważam taką postawę za coś niepotrzebnego, bo z ludźmi religijnymi nie ma sensu utrzymywać kontaktu. Tak samo schizofrenicy i imbecyle z Kościoła odpuszczają, gdy dowiedzą się, że ktoś jest nieochrzczony. Dla odmiany Bartek był z rodziny bardzo religijnej, ale ta bardzo szybko zrobiła zwrot o sto osiemdziesiąt stopni po tym, gdy został zgwałcony przez księdza i poznali kościelną – z braku lepszego słowa – filozofię na temat gwałtu na dzieciach. Nie jest to jedyna ofiara kościelnej, systemowej pedofilii, jaką znam. Spotkało to mnie, tak samo jak kogoś innego z mojej rodziny. Naiwnością jest mówienie, że się kogoś takiego nie zna. Jest takich ludzi mrowie.
Pentakl, który noszę, to czarny pentagram (z dwoma rogami skierowanymi do góry) wpisany w koło, które oznacza, że znam granice i nie odbieram życia. Ktoś kto nosi pentagram bez koła jest jest myśliwym i jego Bogiem jest Rogaty Bóg jak znany ze źródeł anglosaskich Herne. Już jako nastolatka usłyszałam, że tylko faceci mają prawo nosić pentagram. Bartek nosi czarny pentagram, ja czarny pentakl. Dla Wicca jest to znak, że jesteśmy poganami-magami, tak samo jak ci noszący białe wersje tych znaków, ale spotkało nas coś złego i należy nas szanować. Zawsze oznacza to, że zaatakował nas Kościół. Swoją drogą, nie wiem, jak można uznać, że tradycyjnie pogański pentakl czy pentagram może oznaczać Chrystusa oraz koronę sierpniową. Nawet jeżeli istniała jakaś powiązana symbolika w Średniowieczu (pięć ran Chrystusa), to już dawno nikt tak tego nie rozumie.
Wariatom z Opus Dei radzę uciekać, jeśli zobaczą kogoś z czarnym pentagramem na konwencie.
(1) Moja złośliwa wersja jest taka, że łoś Rafał miał korki, żeby skończyć podstawówkę i pójść do zawodówki handlowej. Prawda jest taka, że był obstawiony korkami w wzdłuż i w poprzek, i chyba nawet miał piątki, bo szlochał o nie nauczycielom i miał głupią wychowawczynię, która nie wierzyła, że jest rzeczywiście tak zły, jak mówiłam ja i moja rodzina i uważała go za ofiarę (żadna ofiara, był rozpieszczany, wspomagany przez Renatę cały czas w podobny sposób manipuluje ludźmi), ale tragicznie oblał egzaminy do liceum. Ja byłam zaszczuta, zgwałcona, zastraszona i walczyłam z syndromem sztokholmskim, ale korków nie miałam. Wstyd mieć korki w podstawówce. Spokojnie dostałam się za to do Reytana, chociaż moja podstawówka huczała od plotek o mnie i spora część nauczycieli była do mnie negatywnie nastawiona i oceny na papierze miałam kiepskie. Od tamtej pory wiem – zresztą zgodnie ze współczesną metodyką nauczania – że stopnie są najmniej ważnym i wiarygodnym miernikiem wykształcenia. Za dużo zależy od chwilowej dyspozycji, lub niedyspozycji, nie mówiąc o złośliwości ludzi, którzy nigdy nie powinni byli zostać nauczycielami. Ktoś z grona nauczycielskiego z mojej podstawówki musiał pożegnać się z pracą w mojej budzie z powodu tego, jak mnie potraktował.
Przebiegły plan schizofreników z mojej podstawówki i okolic, czyli Renaty i Rafała, zakłada zmuszenie mnie do nieodpłatnej, niewolniczej pracy u Nycza. Jest to praca w Opus Dei i właśnie za taki tryb zatrudniania ta sekta miała już dużo problemów w Argentynie.
Oczywiście na nic takiego nie miałam ochoty. Ale Rafał i Renata chcą na tym zarobić i przejąć mój majątek. Aby pilnować swojej „inwestycji” – bo mężatki nie mogą pracować dla Opus Dei – nie tylko szczują na mnie innych schizofreników i idiotów, ale też sami biorą udział w intrygach. I tak, gdy tylko gdzieś się pojawiam z jakimś mężczyzną i jestem z nim w związku, nagle się okazuje, że ten człowiek dowiaduje się, że rzuciłam go dla Rafała, ja zaś z kolei dowiaduję się od Renaty, że jest prawdziwą „żoną” mojego ukochanego i jest w ciąży. Następują też ostrzejsze ataki. W czasie studiów zostałam pobita przez Rafała, jego ojca oraz Nycza (sam mi się do tego przyznał i obowiązkowy disclaimer: ja go nie znam, ale tak się przedstawił, nie kręcą mnie katoliccy celebryci, szczególnie wariaci). To ten Nycz – jak sprostował, kiedy mnie zadręczał pod pozorem „pomagania” – dokonał w czasie moich studiów gwałtu oralnego, jest też specjalistą od duszenia i uderzeń twardą pięścią w bok czaszki.
Nie do końca potrafią sobie poradzić w sytuacji, kiedy występuje u mnie po zaszczuciu przez nich amnezja, bo nastawiają się na złamanie mojego uporu. Według ich urojeń mam chcieć takiego zajęcia i wszystkie ich wysiłki sprowadzają się do tego, aby mnie zmusić do uprzytomnienia tego i przyznania się, bo jak mówi Renata „ale ja wiem, że tego chcesz”. Stąd też ten sfałszowany w moim imieniu list do Dyrektora Opus Dei, który wyszedł spod jej ręki.
Intryga tych trojga schizofreników przewiduje dla mnie posadę jego „gosposi” – ale obejmowałaby też inne usługi, takie bardziej kojarzące się z burdelem. No cóż hierarcha-wariat uważą, że ma do wszystkiego prawo.
Rafał zaś z kolei chociaż sam potrafi upierać się, że jest moim – byłym lub nie – mężem, gdy mu to wygodnie, w innych sytuacjach oskarża mnie o prześladowanie i że mam na jego puncie obsesję.
No więc nie mam, mam nadzieję, że go nie zobaczę już nigdy. Obawiam się tylko, że gdy już pozbyła się go moja najbliższa Biedronka (w handlu atakowanie klientów nie uchodzi) moje pojawienie się na konwencie (gdzie jak najbardziej powinnam się znaleźć, bo jestem pisarką i tłumaczką) znowu go podnieci tak, że zacznie mnie prześladować i oskarżać, że to ja mam obsesję. Logika wariatów jest taka, że ja mam obsesję, bo mam go prześladować w snach i po nich wędrować. Z rozmowy z jego znajomym wynika jednak, że to jego obsesyjne myśli i urojenia, w których występuję, a nie sny w nocy. No więc, nie. Nie mam na to wpływu. To on ma problem. Mam prawo bywać na konwencie, a jeśli on mnie nie lubi, to niech oddali się w swoją stronę. Albo się leczy.
No, za wariatami się nie trafi. Dlatego będę musiała zaprosić na najbliższy Polon w Warszawie chyba wszystkich moich przyjaciół jako obstawę. Zobaczymy, kto jest bardziej lubiany, bo to zdaje się jest główne kryterium, jakim posługuje się ten schizofreniczny gang i boli ich, że jednak to mnie wszyscy lubią.
Pamiętam pewne akcje kilku osób z Awangardy i okolic, postanowiłam napisać więc coś w rodzaju skróconej obsługi człowieka. Rozumiem, że nie wszyscy przeczytali tyle podręczników psychologii czy psychiatrii co ja (musiałam tak zrobić, bo od dziecka nęka mnie gang schizofreników), więc z cała pewnością się przyda.
Jest jedna podstawowa zasada – ludzka psychika jest bardzo krucha i nie ma tutaj znaczenia jak się ktoś przedstawia i jakie bzdury naszym zdaniem o sobie opowiada. Wariatów i zdrowych traktuje się z szacunkiem. Szlochają i przedstawiają się jako pokrzywdzone z reguły schizofreniczki, więc bardzo ostrożnie należy podchodzić do takich rewelacji. Jeszcze ostrożniej należy podchodzić do wrzasków, że ktoś jest kuuuurrrrrrwąąąąą! I trzeba tę osobę załomotać, zanim kogoś zabije. Takie wrzaski wydaje z siebie z reguły schizofrenik. Spotkało mnie to w fandomie, spotkało w nim miejscu pracy, bo wariaci z Opus Dei postanowili mnie dobić i napuścili na mnie pewną idiotkę – tę samą, co zwykle – żeby mnie zwymyślała przez telefon. Nie była jedna, ale ją jakoś kojarzę. Ogólnie dla mnie fandom jest obecnie prawie jednorodną magmą schizofreników i liżących im dupy idiotów. Z kilkoma wyjątkami osób, które nie wiedziały, co się dzieje, zostały zmanipulowane i okłamane.
Nie jest przyjemne zostać złapaną przez dużych facetów na korytarzu w mojej pracy i zmuszoną do wysłuchiwania wrzasków idiotów z telefonu. Tak samo nie było mi przyjemne wysłuchiwać, jak jakiś wariat wali sobie do telefonu konia. Nie bójcie się, zgłosiłam to telefonicznie jako gwałt Policji, ale co zrobić, gdy najprawdopodobniej to wariat, również trudno, żebym po jękach rozpoznała, który to z wariatów. Podejrzewam, że ten sam, który postanowił „upięknić” swoim penisem moje anglistyczne forum, jakie założyłam dla studentów. I to jest pewnie ten sam wariat, który wszędzie oskarża mnie o obsesję i że go prześladuję. Nie proszę pana, nie prześladuję pana, proszę się, kurwa, w końcu leczyć. Proszę nie wykorzystywać faktu, że pana też dotyczy dowolność leczenia.
Tylko jakimś takim moim pechem przy panu ważnym kościelnym schizofreniku przekupieni (a wiem, ile ten wariat daje łapówki ze jedną „interwencję”) lekarze zapominają o tej zasadzie.
Ludzi się nie traktuje w ten sposób, bez względu na to, czy podejrzewa się o chorobę psychiczną czy nie. Terror, zaszczuwanie oraz zastraszanie to domena schizofreników. Schizofrenia znosi empatię. Nikt zdrowy nie będzie w czymś takim uczestniczył. Naprawdę można na ten sposób zmusić człowieka do samobójstwa. I w chwili, kiedy ludzie wiedzą, że ktoś, kogo wszyscy kochają walczy po takim zaszczuciu o życie, można się – na przykład – pożegnać z karierą.
Ludzka psychika jest krucha i bardzo łatwo można doprowadzić do załamania, w czasie którego można wmówić różne bzdury. Schizofrenicy to kochają, uwielbiają wmuszać w swoje ofiary zarówno urojenia, jak i urojenia na temat urojeń, na jakie ich zdaniem cierpi ofiara ich obsesji. Ja wiem, o co chodzi i potrafię poprosić o pomoc, ale ktoś, kto się rozsypie psychicznie, może rzeczywiście się zabić, bo uzna że fałszywe wspomnienie wmówione przez osobę chorą jest dowodem, że sam jest chory. Dlatego doświadczony psychiatra koncentruje się na tym, czy ktoś jest racjonalny i czy ciąg przyczynowo-skutkowy w rozumowaniu danej osoby się zgadza, szczególnie jeśli zgłasza zaszczucie przez schizofrenika lub gang schizofreniczny. Amnezja jest dowodem na zaszczucie.
Zdrowy psychicznie człowiek na poziomie nie daje się wciągnąć gangowi schizofreników w zaszczucie innej osoby, nie daje się nakłonić do linczu. Niestety jest to coś, co wydarzyło się w przeszłości w czasie konwentów wiele razy, szczególnie w Warszawie, bo moi schizofrenicy z czasów mojej podstawówki niechętnie jeżdżą do innych miast. Mam pecha, że „zaopiekował się” nimi równie chory kler i skontaktował z innym wariatami z Gdańska. Mam również pecha, że pewna niezbyt udana początkująca pisareczka postanowiła zawalczyć o akceptację wariatów i olała moje zapewnienia, że to ludzie, których nie należy słuchać, bo opowiadają o mnie swoje urojenia.
Jestem zawiedziona intelektualnym poziomem warszawskiego fandomu.
Tak się składa, że sama pochodząc ze średniej klasy, a takich dzieci podobno nie tykają, wpadłam w oko hierarsze z Opus Dei już jako smarkula. Moja koleżanka schizofreniczka z podstawówki, która go obsługiwała seksualnie, wpadła na pomysł, że ją zastąpię i zaczęła mieć urojenia, że pragnę niewolniczej pracy w ramach Opus Dei, i że będę tego pedofila służką zamiast niej, a także będę grzać mu łóżko.
Poniżej fragment z artykułu na temat procesu jaki Opus Dei wytoczyły ich ofiary w Argentynie:
Screenshot
Widać jakie warunki proponuje Kościół swoim współczesnym niewolnicom – praca bez odpoczynku, bez ubezpieczenia czy płacy – bo pieniędzmi dzielą się ludzie, którzy mają, jak to określa Opus Dei, „udziały” w niewolnicy. Gorsze warunki niż mają zakonnice. Ostatnia służąca tego hierarchy popełniła samobójstwo, sam mi tak powiedział, gdy go zapytałam, dlaczego kogoś szuka. No, nie dziwię się, przy tych warunkach pracy i narażeniu na gwałty.
I nie łudźcie się – pomiędzy sobą te kościelne bestie nazywają cały proces zaszczuwania, terroru i zmuszenia do pracy, której się nie chce podjąć, właśnie robieniem z kogoś niewolnika. Dobrze wiedzą co robią dzieciom i potem młodym kobietom.(1) Operują syndromem sztokholmskim. Nie ma w tym „nawrócenia”, za to jest dużo urojeń gwałciciela, który sobie wyobraża, że ofiara zaszczucia i gwałtu „go kocha”.
Nigdy się na to nie pisałam. Moja schizofreniczna koleżanka z podstawówki, jak widać, tak bardzo „lubiła” tego hierarchę i obsługiwanie go, że zmusiła mnie razem ze swoim facetem – oraz pewnym hierarchą – do podpisania pustej kartki papieru i sfałszowała mój list do Dyrektora Opus Dei, w którym podobno oddaję się w niewolę Kościołowi.
I tylko dlatego te świry ścigają mnie do tej pory.
A trochę też dlatego, że zboczeniec-pedofil rodem wprost z „Decameronu” ma na moim puncie obsesję.
⛧⛧⛧
(1) Przyjmuję tutaj perspektywę ofiary, która szuka sensu w postępowaniu swojego oprawcy. Naprawdę jest trochę inaczej – pan Nycz (jeśli to on, ale tak o nim mówią, ja go nie znam) też jest schizofrenikiem, tylko jak zawsze takich ludzi jak on trzeba na czymś przyłapać. On z całym przekonaniem w pewnym momencie zabełkotał, że zna osobiście „prawdziwą Małgorzatę Wieczorek” i wie, że jest jak Anna Brzezińska po KULu. Niby miałam, urodziwszy się w Warszawie, wyjechać do Polski B (przepraszam Polskę B i Lublin), studiować na katolickiej uczelni. Ja i katolicka uczelnia pełna zakonnic i zakonników! No tylko pogratulować temu panu schizofrenii i odlepienia od rzeczywistości.
W dzieciństwie spotkała mnie nienawiść ze strony schizofreników podszywa zawiścią o to, że nie muszę się prostytuować, jak też z tego powodu, że pochodząc z zamożnej rodziny z klasy średniej mogłam trenować pływanie.
Mojego byłego spotkało to samo. Był dla odmiany dzieckiem łyżwiarskim. Zaatakował go mały schizofrenik z marginesu społecznego, czyli ktoś taki jak Rafał. Został wyrzucony ze szkoły, ale dokonał ze swoim otoczeniem imbecyli i schizofreników również sporych spustoszeń w psychice, chociaż ojciec małego łyżwiarza skutecznej interweniował. No i nie było hierarchy, który koniecznie chciał jakieś kolejne dziecko zerżnąć. Więc o tyle miał prościej, że nie prześladowano go już dalej. Dlatego myślę, że „protektor” Renaty nadal podsyca zainteresowanie schizofreników moją osobą i nimi steruje. Dlatego też jest to sprawa kryminalna.
Ale tak samo jak w moim przypadku skończyło się to załamaniem, utyciem oraz końcem marzeń o karierze sportowej.
Mieliśmy razem wrócić do sportu. Chciałam odkurzyć swoje umiejętności łyżwiarskie i mieliśmy razem trenować na Torwarze. Miałam też pływać. Dlatego trzymałam zdrową dietę i biegałam. A nie dlatego, że byłam luksusową call-girl, jak bełkotała Renata.
Mam nadzieję, że ktoś tę tępą kurwą zmusi w końcu do leczenia razem z Rafałem i się pobiorą, bo formalnych przeszkód nie ma. Problemem za to jest jej protektor, bo biorąca leki Renata przestanie był kimś, kto potrzebuje jego kasy, a jedynie za kasę i „opiekę” – której nie potrzebuje, bo ataki na nią są jej urojeniem – się kurwi.
Ale lekiem na zło, jakim jest jej „opiekun”, jest prokurator.
Jednym z objawów schizofrenicznej zawiści Renaty jest jak mnie potraktował jej gang razem z kilkoma osobami z fandomu. Tak samo jak jej protektorowi nie pasowało jej, że jestem tłumaczką. Zostałam brutalnie napadnięta w czasie konwentu za to, że tłumaczę. Goniono za mną drąc się, że nie jestem tłumaczką, Pluto na mnie i wmawiano, że nie znam angielskiego.
Dużej części osób bardzo się to spodobało.
Ale bez względu na to, co zrobi gang Renaty, nie odbiorą mi tych tłumaczeń, które już wykonałam. A schizofreniczka się zesra, a nie zostanie mną.
A jej protektor mnie nie zerżnie, bo rozmowa z nim dla odmiany sprowadziła się do tej jego obsesji.Wszystko jest zemstą za to, że nie dałam się zerżnąć I po to jest temu buhajowi moje niewolnictwo w ramach Opus Dei i niszczenie kariery. Ale nie da się ze mnie zrobić niewolnicy.
Niestety te ataki na mnie miały fatalny skutek dla mojej psychiki. Zaczęłam się tak źle czuć, że musiałam zrezygnować z tłumaczenia cyklu. Zresztą zgodnie z wolą gangu schizofreników. Ale jakoś nie widać, żeby po mojej rezygnacji z tłumaczeń Renata zrobiła jakąś olśniewającą karierę. Wręcz przeciwnie.
Byłam wielokrotnie napadana przez gang schizofreników w mojej pracy. Łapali mnie przed lub po zajęciach. Wdzierali się też do sal w czasie mojej pracy ze studentami. Renata ma cały urojony mój życiorys, podaje wzięte z dupy (czyli jej schizofrenii) dane moich rodziców, czy miejsce urodzenia.
Wrzucam więc jeszcze raz zdjęcie świadectwa złożenia apostazji z widocznymi imionami i nazwiskami moich rodziców. Jak widzicie chrzczona byłam w kościele, który widać z okna mojego balkonu. I nie ma w nim wzmianki o żadnych innych sakramentach poza chrztem.
Dlaczego te sakramenty są tak ważne? Ano dlatego, że mąż – niesakramentalny – Renaty ma na mój temat, tak samo jak ona, urojenia. Zaczęło się oczywiście od zawiści po tym, gdy udanie się zaprezentowałam w zawodach pływackich warszawskich szkół. Renata dostała furii i zaczęły się oskarżenia o to, że jestem kurwą. Problem jest w tym, że to ona zajmuje się tym zajęciem i dlatego potrzebowała przenieść swoje uczucia nienawiście do siebie na kogoś, komu zazdrości. Czysta projekcja. Niestety prostytutkami zostają osoby chore psychicznie, które nie potrafią inaczej zarabiać na życie. A Rafał i Renata nie mają żadnego zajęcia – sądzę, że ich zwolniono dyscyplinarnie – a po zawodówce handlowej już powinni w tym wieku mieć kierownicze stanowiska. A na razie liczyli, że jakby co to Nycz (nie znam, ale oni tak o nim mówią) będzie ich utrzymywał, bo płaci Renacie od bardzo dawna za seks. Renata oczywiście z kolei płaci seksem za „ochronę” przede mną. Oczywiście ta jej potrzeba „chronienia” wynika całkowicie z jej schizofrenii, to mnie trzeba chronić. Przed nią i praz przed innymi wariatami oraz psychopatami z Opus Dei. Dla odmiany ani Rafał, ani Renata nie są osobami, które jakkolwiek zapamiętałam, czy o których myślałam. Całkowicie obce osoby, a nie „najlepsza przyjaciółka z podstawówki”.
Poznałam tak naprawdę Renatę z naszych rozmów, w czasie których próbowała niby „odświeżyć” mi pamięć, wmawiając stek swoich urojeń, kiedy razem ze swoim „protektorem” zaczęłam mnie zaszczuwać w pracy na jednej z warszawskich uczelni. Oczywiście, jak to schizofreniczka zaczęła wszystkim wmawiać, że ona tu pracuje, a nie ja. Jasne, ta sklepowa po zawodówce miałaby uczyć zamiast mnie.
Z trudnością ją sobie przypominam z czasów podstawówki, ale pamiętam takie fragmenty naszych rozmów, że nie mam wątpliwości, kto był już doświadczoną kurwą w tamtym czasie. Oczywiście, że Renata.
Oskarżenia Renaty trafiły na podatny grunt kleru, szczególnie buhaja-pedofila, który ją dymał i który postanowił się mną „zaopiekować”, więc zamiast leczyć Renatę oraz Rafała zaczął mnie prześladować. Jak już napisałam – kierując się opowieściami schizofreników – chciał porwać mnie do męskiego klasztoru, tam zgwałcić – żeby „oduczyć kurestwa” (co paradoksalnie miało oznaczać, że mam się zachowywać jak łatwa kurewka Renata) – oraz jeślibym nie przyznała, że to co mówi Renata jest prawdą, udusić i zagrzebać w nienazwanym grobie jako demona. Ewentualnie mógłby zmusić mnie do nauczenia się znoszenia pedofilskich gwałtów, wtedy bym przeżyła. Bo wiecie, dobrze je znoszące dziecko nie jest demonem, którego trzeba zabić i pochować gdzieś chyłkiem.
Na całe szczęście nie dałam się namówić na tę wizytę w klasztorze, bo wiedziałam, że na pewno mi się nie spodoba.
Rafał pod wpływem mojego uroku jako szkolnej celebrytki – byłam najlepszą pływaczką ze szkoły – doznał również różnych urojeń na mój temat. Tym razem, że go prześladuję i go pragnę. Miałam podobno też go nawiedzać we snach. Jego otoczenie powinno go leczyć, ale to sami schizofrenicy i imbecyle.
Tak samo jak Renata chciał mnie „nawrócić” i zmusić do „poślubienia Chrystusa”. Naprawdę nie chcę Rafała jest imbecylem, więc niech nie roi sobie, że mnie w sobie rozkocha, a ja zgodzę się „wyjść za Chrystusa” i zostać niewolnicą Nycza (bo tak się w końcu przedstawił), czyli pracować za friko, nie mieć ubezpieczenia i jeszcze godzić się na to, że mnie posuwa. Jeśli bywałam na konwentach, szczególnie w Warszawie to dlatego, że to moje rodzinne miasto i mam prawo tu bywać, bo jestem pisarką, tłumaczką i redaktorką. A nie kurwą z Gdańskiej wsi. To Renata ma obsesję i mnie tam śledzi i niszczy mi obmowami życie. Ciekawe, kto tych schizofreników nakręca i pilnuje, żeby się nie uspokoili?
Obsesje tych dwojga ewoluowały przez lata, ale pozostało schizofreniczne sedno – że gdy w końcu uda się pognębić i zmusić do samobójstwa znienawidzony obiekt obsesji, to życie schizofrenika, zgodnie z jego urojeniem, powinno się się błyskawicznie naprawić. I wtedy wszystko ma być dobrze. Czyli na przykład gdyby mnie Renata zabiła, to moja mama by ją adoptowała, bo „zasługuje” na taką rodzinę bardziej niż ja.
Nie wiem, jak to się stało, ale obecną treścią urojeń tej parki jest, że nie mogą się pobrać, bo nie „wyszłam za Chrystusa” – czyli nie zgodziłam się na niewolniczą pracę u Nycza w ramach Opus Dei, w której miałabym zastąpić Renatę, szczególnie, jak rozumiem, w części obsługiwania go w łóżku, bo jej zdaniem ja się do tego lepiej nadaję, bo to ja mam być podobno „kurwą”. Ta schizofreniczka bardzo cierpi przez to, co spotkało ją w dzieciństwie. Ale lekiem na to nie jest zmuszanie mnie do „posługi” w Opus Dei i wpychanie zamiast siebie do znienawidzonego łóżka.
Renata i reszta gangu schizofreników wystartowała z teorię, że jestem mężatką i mam za męża Rafała, który ma prawo o mnie decydować, ale „mam wyjść za Chrystusa i być z Nyczem”, bo Renata nie chce, bo jest uczciwa, a ja podobno nie. Niech się kobieta leczy.
Nie ma żadnych obiektywnych przeszkód, żeby Renata i Rafał się pobrali. Żadnych. Oprócz ich schizofrenii i uporu Nycza, że musi mnie dorwać.
Specjalnie dla Nycza (czy jak on się nazywa, nie znam ani jego, wypieram się tej znajomości, ani jego kochanki-kurewki Renaty) umieszczam widok z mojego balkonu. O co dokładnie chodzi, wyjaśniam pod zdjęciem.
Mieszkam na warszawskim Mokotowie od urodzenia. Odziedziczyłam mieszkanie po rodzicach. Kłamstwami Renaty i Rafała (czy też ich urojeniami) jest przypisywanie mi mieszkania na Żoliborzu (tam mieszka mój były). Mieszkam praktycznie na skrzyżowaniu Puławskiej z Dolną. Najbliższa moja Biedronka to ta na Dolnej 3. Mieści się w budynku, w którym polską siedzibę ma Jeronimo Martins.
Piszę to wszystko, żeby udowodnić, że całkowicie nieprawdziwe jest, że mam obsesję na punkcie Rafała. Wedle urojeń Renaty przyjeżdżam do tej Biedronki z Żoliboża prześladować jej ukochanego. Prawda jest taka, że go nie zauważam, za to wiele razy skarżyłam się na jego ataki. Tylko z tego powodu, że idiota-magazynier-operator-wózka-widłowego ma schizofrenię, nie będę chodzić do innego sklepu. I wcale nie robię tam zakupów codziennie.
Jakiś czas temu zagroził mi, ż jeśli przyjdę do sklepu w krótkich spodniach, to opowie wszystkim „kim jestem” i dostanę zakaz robienia zakupów tam. Z radością muszę donieść, że imbecyl już tam nie pracuje – za taki schizofreniczny atak na wierną klientkę, która napewno nie kradnie, co mi kiedyś zarzucił – wylatuje się z pracy na zbity ryj, tak samo jak jego Renata wyleciała na zbitą mordę z Zary.
Jego już tam nie ma, a ja nadal robię zakupy w najbliższej Biedronce.
Liczę dni do warszawskiego Polonu. Schizofrenicy zrobią pewnie taką aferę przekonani, że znowu przedstawiciel kleru (wraz z przyjaciółmi, których urobił już lata temu) pomoże im mnie zaszczuć(1), że pewnie też dostaną zakaz pojawienia się na konwentach w Warszawie. A przynajmniej na to liczę.
Nie mogę się też doczekać procesów cywilnych i karnych wszystkich imbecyli, którzy będąc sami zdrowi, pomogli im mnie zaszczuć i niczego nie chcieli weryfikować.
⛧⛧⛧
(1) Chociaż pewnie jest na odwrót. Schizofrenik po tak długim czasie powinien już zapomnieć o swoim obiekcie obsesji – chociaż nie, poprawka, nigdy nie zapominają – ale też podejrzewam, że „protektor” Renaty nie zapomni o mnie nigdy i dalej się będzie mścił za to, że odrzuciłam jego awanse już jako dziecko. Szczuje na mnie swój gang schizofreników, wpływając na ich urojenia. Dzień dobry, tak właśnie wygląda Opus Dei od środka. Albo się godzisz na niewolniczą pracę dla buhaja i żeby ciebie posuwał, albo zaszczuwa ciebie do końca świata po kawałku odbierając wszystko z życia.