Archiwum kategorii: Różne

Znawca

Nie miejcie wątpliwości, w zaszczuciu mnie w moim miejscu pracy – tak samo jak w rozpuszczaniu plotek o mnie w fandomie – olbrzymią rolę odegrał „Biszkopt”. Rzucił się na mnie razem ze swoją schizofreniczną kochanką Renatą -której uwierzył, że jest wielką „Yennefer Sapkowskiego, współautorką Wiedźmina i wielu scenariuszy” – tylko dlatego, że ośmieliłam się wygrać pewien konkurs. Byłam zrównana z ziemią tak dokładnie, że znowu zaczęłam mieć problemy z pamięcią przez jego agresywną i nierzetelną „recenzję” mojego tekstu, która tak naprawdę była zaszczuciem, bo udowadniał mi, że nie zasługiwałam na nagrodę. Dzielnie sekundowały im w tym pisareczki, które dla odmiany przysięgły chronić Krystynę. Zawiązały w sumie prawdziwy gang kobiet, skupiony na jednym celu – zniszczeniu osoby, której w ogóle nigdy nie poznały. Wystarczyło, że wysłuchały urojeń pewnej schizofreniczki pochodzącej z rodziny, która mnie gnębi od dzieciństwa i jest doskonale znana Policji. Te panie są tak głupie, że zaszczucie ze skutkiem śmiertelnym (na całe szczęście się pozbierałam na czas i dostałam opiekę biegłych sądowych) mylą z „psychoterapią”, a głupią, schizofreniczną idiotkę z profesor psychologii. Nie są to ludzie, którymi należy się przejmować. No, jeżeli Krysia chciała w ten sposób odzyskać jakiegoś mężczyznę (który zdaniem schizofreniczek miał się ogarnąć i „wrócić do niej” po mojej śmierci, chociaż nigdy nie byli według słów tego faceta na ani jednej randce), to chyba się bardzo pomyliła, bo wiem, że to on, a nie ja, tak się wkurwił, że już dawno temu rozpoczął kampanię informacyjną na temat tego, co się stało i jak bardzo jej nie lubi. Ale bardzo proszę, niech sobie ta panna dalej wypatruje za nim oczy.

Nic nie poradzę, że steruje nimi zawistna schizofreniczka i stąd był ten wybuch, ale Nycz powinien w końcu uwierzyć biegłym sądowym i zacząć naprawiać. A przede wszystkim powinien swoją kurwę leczyć. Nie robi tego, bo wtedy wróciłaby do męża, a tego ten palant nie chce. Zamiast tego postanowił z Nowakami zamordować mnie do końca. Mówiłam, że nie są to moi bliscy, tylko wariaci? Mówiłam. Mówiłam, że będę się mścić? Mówiłam. Wyciągnę wam wszystko na blogu.

Nic mi z życia nie zostało tylko zemsta. Przez działania „Biszkopta” oraz schizofrenicznego gangu Nowaków (nie mówiąc o gangu kobiet, którego celem było zniszczenie mnie jako obiektu uczuć kogoś, kogo chce jedna z tych pań) zniszczono mi i ukradziono ostatnią szansę na założenie rodziny i urodzenie dziecka, tylko dlatego że nie chciałam być ich niewolnicą i odgrywać wyznaczonej mi roli. Najzabawniejsze jest, że nie chciałam wyjść za Adama. Z Rafałem nigdy nie byłam parą, myślę o kimś innym. Osoby, które mi nie uwierzyły powinny w końcu trafić do więzienia, a nie odgrywać moje ofiary. To ja jestem ich ofiarą. Nic nigdy nie zrobiłam złego. Renata nie była nigdy przeze mnie skrzywdzona. To ona zaszczuła moich przyjaciół oraz mnie.

„Biszkopt” jest głównym szkodnikiem w fandomie. Przez niego pewna Krysia upewniła się, że kochanka „Biszkopta” jest osobą, za którą się podaje, a nie prześladującą mnie schizofreniczką, która w życiu niczego nie napisała. Z cała pewnością ta pani też nie napisała czegokolwiek za mnie, czy za Anię (rodzina Nowaków nie tylko mnie się czepia), ani też nie była plagiatowana. Jest schizofreniczką, co oznacza, że wątpliwe jest, czy może stworzyć logiczny tekst. I akurat ona zawsze domaga się, żeby ktoś za nią coś napisał.

To „Biszkopt” rozpowiadał też wszystkim, że Nowacy są „moją rodziną”. Ręczył za Rafał u mnie w pracy. Wszystko oczywiście bujda i kłamstwa. Powinien być wypraszany z każdego konwentu.

Kilka osób wyjaśniło mu, jaka jest prawda, ale za każdym razem odmawiał pomocy i naprawy tego, co jego ukochani schizofrenicy zniszczyli ludziom w życiu. To on stoi za różnymi spektaklami oraz filmami. Dobrze, że dziennikarze w tym wszystkim okazali się być rozsądniejsi i nie złapali podsuwanej im przynęty nie zniszczyli niewinnych osób.

„Biszkopt” jest tak głupi, że po tym wszystkim, gdy już mnie zaszczuł i sterroryzował, próbował udawać mojego przyjaciela i mamił złotem, jeśli zgodzę się odgrywać wyznaczoną mi przez niego rolę w jego prywatnym spektaklu. Czyli mam potwierdzać wszystko, co sobie uroili schizofrenicy, żeby przypadkiem nie wyszedł na kłamcę. W życiu nie będę go w ten sposób ratować. Nie ma prawa ze mną rozmawiać, tak samo jak jego protegowane pisareczki, które powinny trochę więcej ćwiczyć pióro, a mniej intrygować i kłamać na mój temat. Nie mówiąc już o zaszczuwaniu, tylko dlatego, że wygrałam jakiś konkurs. Wstyd, proszę pań, wstyd. Zaszczuwać kogoś tylko dlatego, że wygrał konkurs. Nie chcę takiego fandomu.

Jeśli niezgoda na akcje Nowaków oznacza, że nie będę wydawana, to trudno. Ale mam prawo mówić o wszystkim, co mnie spotkało. Akurat nie kariery literackiej najbardziej żałuję, tylko mojego zjebanego przez kler i schizofreników Nowaków życia osobistego. Macie się ode mnie, kurwy, odpierdolić.

Akurat szczucie schizofreników (aka „świętych”) na osoby, które stawiają się jakiemuś księdzu lub zakonnicy, to stały moim zdaniem sposób Kościoła na podporządkowanie (lub zniszczenie) ludzi, którzy okazują nieposłuszeństwo wobec Kościoła. Ja sama o takich schizofrenicznych „świętych” usłyszałam pierwszy raz na religii jako dziecko.

Dyskutowałam z chorą psychicznie zakonnicą i usłyszałam, że przedstawi mnie znanym sobie „świętym”, jeśli będę niegrzeczna. A wybrała mi karierę kościelną bez mojej zgody. Już wtedy tata mnie ostrzegł mnie, że tacy święci sprawiają, że nieposłuszni się zabijają – sam wiedział, co mu zrobiła prześladująca go schizofreniczka we Francji. Sama mam za sobą próby samobójcze, mam też przyjaciół, którzy popełnili samobójstwa po zaszczuciu przez Nowaków.

Również z podręczników wiem, że kontakty z nieleczącymi się schizofrenikami kończą się tak, że ich ofiary są zaszczuwane aż do samobójstwa, a po drodze niszczone. To jest klasyk. Dziwi mnie tylko upór „Biszkopta” i jego odmowa leczenia takich ludzi. Nie wątpię, że kler dba, żeby ta cholerna rodzina Nowaków się nie leczyła. Zbyt są cenni jako broń w ich walce z ateizmem. Ciekawe na kogo kler pośle ich w dalszej kolejności?

Powtórzę jeszcze raz – nie rozmawiam z nikim z Nowaków, nie są to moi bliscy. Nie mają prawa powoływać się na mnie. Kłamią tak samo jak „Biszkopt”, który został prześwietlony tak dokładnie, że nie mam najmniejszej wątpliwości, że jest makiawelicznym psychopatą i nie można mu w niczym ufać.

Piszę to na wypadek, gdyby znowu chciał udawać gdzieś mojego przyjaciela, żeby móc swobodnie na mój temat komuś nałgać. Ani on, ani Nowacy się ze mną nie kontaktują i nic nie wiedzą na mój temat. Moją zamknąć ryje.

Porównanie twarzy

Postanowiłam sama się pobawić serwisem do porównywania twarzy i znalazłam coś, o co mi chodziło, tutaj. Od lat prześladuje mnie schizofrenik Nowak (piszę Nowak, bo nie znam jego nazwiska, wiem tylko, że pewien łysawy, czarniawy Nowak jest jego wujkiem, więc sam Rafał ma matkę, której panieńskie nazwisko, jak wynika z tego, to Nowak, a przyjemniej tak mi powiedziano – jeśli mylę ludzi i nazwiska to tylko dlatego, żeby naprawdę tych ludzi nie znam, chociaż prześladują mnie od dzieciństwa), twierdzący, że jest moim mężem. Podobno mamy mieć córkę „Michalinę”. Ostatnio nawet liczba moich urojonych przez niego dzieci nawet wzrosła, bo lata temu zobaczył mnie z dorastającym synem moich sąsiadów.

Od lat schizofrenicy z rodziny Nowak nękają moją rodzinę swoimi urojeniami. Pochodzimy podobno z półświatka, a oni mnie „uratowali”. Ci wariaci podają się albo za moich rodziców zastępczych, chrzestnych albo „opiekunów prawnych”. Wszystko oczywiście jest całkowicie urojone. Są to osoby, które zniszczyły mi życie w dzieciństwie, zniszczyły mnie w czasach liceum, mordowały swoimi urojeniami w czasie moich studiów, a także później. Każdy taki atak jest tak bardzo brutalny, że kończy się moją amnezją lub mniej lub bardziej groźnym syndromem sztokholmskim, ponieważ moi prześladowcy z łatwością dostają pomoc głąbów, którzy się dają Nowakom wciągnąć w urojenia. Niestety nasłała ich na mnie moja chora psychicznie katechetka, która miała ich – z powodu schizofrenii – za „świętych, którym Bóg objawia prawdę o innych ludziach”. Oczywiście od razu zaczęli mieć cały komplet urojeń na mój temat oraz mojej rodziny i od tamtej pory nas prześladują. Zgłosili się do mojej podstawówki, twierdząc, że są moimi „nowymi rodzicami” i że będą się mną „opiekować z ramienia Kościoła” – taki był początek tej znajomości. Nie pomaga w tej sytuacji kościelny zwyczaj uznawania schizofrenicznych „świętych” za całkowicie wiarygodnych, więc kościelne draby nasyłają egzorcystów na ofiary zabobonu, które nie chcą potwierdzić słów „świętych”. Imbecyle z Kościoła potrafią zaszczuć swoje niewinne ofiary w takiej sytuacji ze skutkiem śmiertelnym, lub zakatować w czasie egzorcyzmu, bo trzeba dokonać „eutanazji demona”.

Całkowicie nie jestem wdzięczna bydlakom, którzy przystąpili do Team Nowak.

Tłumaczyłam kilku osobom z tej schizofrenicznej rodziny jeszcze w czasie studiów, że nie są moimi rodzicami chrzestnymi. Są nimi moja siostra Ania, oraz wujek Waldek. Mam z nimi zdjęcie jako niemowlę. Pomimo kiepskiego podobieństwa z Nowakiem, istnieją idioci, którzy po wzięciu łapówki od enablera „Biszkopta” posuwali się do stwierdzeń, że na zdjęciu z mojego chrztu jestem ja, Nowak (jakkolwiek on by się nazywał), oraz nasze „dziecko”, a nie moi prawdziwi chrzestni. Poczułam się niedawno na tyle dobrze, że postanowiłam zweryfikować za pomocą dostępnego online oprogramowania, na ile twarze mojej siostry oraz moja są podobne. Oczywiście wiedziałam, jaki j=będzie wynik, ale spotkałam się z idiotami, którzy mając zdjęcie przed nosem, nadal potwierdzali wersje schizofreników, że jak najbardziej jest to owa urojona „Michalina”.

Wzięłam zdjęcie mojej siostry ze studyjnego zdjęcia z roku 1968, które w całości widnieje w jednym z poprzednich wpisów, oraz dwa moje zdjęcia. Na pierwszym mam twarz bardziej pociągłą i jest z lat dziewięćdziesiątych, na drugim już bardziej okrągłą. Na tym zdjęciu mam około trzydziestu lat.

Efekt pierwszego porównania widać poniżej.

Efekty drugiego widać poniżej.

Jak widać w żadnym z przypadków nie jestem osobą ze zdjęcia ze chrztu – pomijając oczywiście nimowlę.

Dla wątpiących w moją uczciwość poniżej zamieszczam użyte przeze mnie zdjęcia źródłowe. Mogą sami sprawdzić, na ile jestem dziewczyną z pozowanego zdjęcia ze chrztu, a potem się już zamknąć na zawsze. Gdyby nie hejt i agresja pewnych pań i panów, dostarczyłabym te dowody już dawno temu (nie żebym uważała, że mam obowiązek cokolwiek im udowadniać), ale sterowała tymi osobami schizofrenia moich prześladowców, którzy z reguły, wręcz podręcznikowo, uniemożliwiają weryfikację ich urojeń. Załamałam się wtedy psychicznie i nie mogłam wtedy tego dokończyć. Biegłych sądowych psychiatrów to nie dziwi.

Nie mam zdjęcia Nowaka, więc nie mogę przeprowadzić porównawczej analizy pomiędzy twarzą mojego wujka a tej schizofrenicznej bestii. Chętni mogą to zrobić sami.

A poniżej zdjęcia, które wykorzystałam do analizy. Niech „programatorka Chata” (jak ją nazwała jedna ze schizofreniczek) sama sobie sprawdzi.

Konkurs

Po wygranym konkursie Genius Creations zostałam zaatakowana przez wciekłe dziewuchy z Avangardy. Napadły na mnie w pracy – a nikt ich nie zapraszał – i zaczęły wbijać w ziemię w ramach zemsty za to, że ośmieliłam się napisać tak dobry tekst.

Jednym z zarzutów było, że nie potrafię pisać i że wszystkie moje teksty powstały albo z użyciem ChatGPT albo że napisał je za mnie Adam. Muszę na to odpowiedzieć publicznie. Tak się składa, że opublikowałam swój pierwszy tekst w roku 1997, kiedy nikomu nawet się nie śniło o Chacie. Udowodniłam wtedy, że potrafię pisać samodzielnie. Muszę również zaznaczyć, że nie ja wysyłam do druku teksty świadczące o tym, że napisał je ChatGPT a nie panie autorki. Jedna z moich prześladowczyń opublikowała tekst pełen typowych dla Chata potworków językowych, a druga była na leniwa, że po prostu przekleiła cały tekst, którego nawet nie przeczytała przed wysłaniem, bo zostawiła typowe prompty Chata, czyli jego pytanie, co może jeszcze dla człowieka zrobić.

Jako lektorka tępię wykorzystanie Chata i podobnie jak wiele innych osób nie zadaję już pracy pisemnych do domu, bo to nie ma sensu. W swoim naiwności, do momentu przeczytania tak felernych tekstów, byłam przekonana, że ChatGPT tak samo Siri od Apple radzi sobie tylko z angielskim. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że całkiem dobrze rozumie język polski. Robienie mi więc zarzutów, że korzystam z Chata jest bezsensowne. Z Adamem się nie kontaktuję od momentu, kiedy na moich oczach zdradził mnie z Krystyną. Facet wpadał do mnie do pracy i próbował odzyskać kontakt, tak samo pojawiał się w miejscach, gdzie bywałam. Na tym kończyły się nasze interakcje. Oskarżanie mnie o to, że za mnie pisze Adam jest chamstwem i kłamstwem. Tak się składa, że z tego co usłyszałam, jest całkowicie odwrotnie – to Adam nie potrafi nic napisać bez mojego udziału. Opublikował przecież tylko jedno opowiadanie, do którego napisania go inspirowałam.

Zostałam bardzo brutalnie napadnięta z zemsty za to, że napisałam nagrodzony tekst. Nie tylko znana w fandomie plagiatorka zarzucała mi plagiat, ale też tekst – który wypłynął przed oficjalną premierą antologii – został poddany wiwisekcji, a ja sama wbijana w ziemię. „Biszkopt” i jego schizofreniczne kochanki (przyznaje się też do obracania córki, nie tylko matki) postanowili mnie zabić za to, że piszę. Wyciągano każde słowo i udowadniano mi, że mój tekst nie zasługiwał na nagrodę. Zniszczono mi wszystko w tamtym momencie, nie tylko życie osobiste.

Nie będę przepraszać za wygrany konkurs. Uważam, że tekst się nadal broni. Oszem brakuje tam wyjaśnień, typu co to jest kamień z Rosetty. Nie zdążyłam ich dodać, bo pisałam pod presją czasu. Można go było także lepiej zredagować, ale tutaj zawaliło wydawnictwo, mój utwór nie przeszedł prawidłowej redakcji. Tekst w odróżnieniu od innych jest o czymś i prezentuje całkowicie nowy scenariusz kontaktu z obcą cywilizacją. Nie poradzę, że wygrywają teksty inteligentne, szczególnie takie, które mają jakiś element naukowy, jeśli mówimy o sf. Nie pisałam go z użyciem Chata – jestem po prostu lingwistką, która dobrze wie, czym jest językoznawstwo i ta dziedzina nauki była w tym tekście jednym z elementów „science”.

Rzucenie się na mnie w ramach zemsty za wygrany konkurs jest czymś, co powinno wykluczać ludzi z dobrego towarzystwa. Nawet jeśli ktoś, lub czyjaś przyjaciółka przegrała ze mną, to nie jest powód, żeby prezentować taki brak klasy. Wyroku jurorów bierze się na klatę, a nie niszczy osoby zdolniejsze od siebie.

Niestety rodzina Nowaków to schizofrenicy. Owszem, wygadują różne rzeczy, ale naprawdę z nimi nie rozmawiam i nie utrzymuję kontaktu, Nie mają prawa nic mówić w moim imieniu. Ich zapewnienia, że do czegoś się „przyznałam” są takim samym kłamstwem, jak to że jestem mężatką (zaświadczenie o stanie cywilnym post do tyłu). Tak samo nie jest prawdą, że mam jakieś dziecko z Nowakiem.

Mam zdjęcie z własnego chrztu. Na zdjęciu są moi chrzestni – czyli moja siostra Ani, a także wujek Waldek. Schizofrenicy tak nakręcili moje koleżanki, że zaczęły mi wmawiać, że na tym zdjęciu jest Nowak i ja oraz nasza córka „Michalina”. Nie mam, kurwa, „Alzheimera”, moje problemy z pamięcią wynikają z krańcowego stresu i zaszczucia w miejscu pracy przez schizofreników oraz ich enablerów.

Dla ciekawskich poniżej publikuję zdjęcie z mojego chrztu. Ludzie mogą sami ocenić, czy rzeczywiście jestem tak bardzo podobna do mojej siostry, a Nowak do mojego wujka, że można się pomylić. Moim zdaniem nie, ale proszę bardzo poddajcie to zdjęcie analizie komputerowej. Niech obiektywny program oceni podobieństwo. Moim zdaniem mój wujek ani trochę nie przypomina Nowaka. Moja siostra też nie jest moją identyczną bliźniaczką.

Zaświadczenie o stanie

Dla różnych pip, którym się nie chce zajrzeć głębiej do mojego bloga, ponownie wrzucam moje – nadal aktualnie – zaświadczenie o stanie cywilnym. Już wiosną wzięłam zaświadczenie o stanie cywilnym. Jestem panną. Do tej pory nie doczekałam się przeprosin od tępych kurew, które robiły ze mnie od lat małżonkę schizofrenika oraz szczęśliwą matkę jego dzieci.

Odgoniono ode mnie za pomocą tych kłamstw zakochanych mężczyzn, ale kurwa mać, pustka wokół mnie nie oznacza, że pogodzę się z losem i wyjdę za Nowaka. Nienawidzę tego schizofrenicznego goryla.

Nie miejcie wątpliwości, ten gang schizofreników wszystkie najgorsze kłamstwa rozpowiada właśnie o mnie, dokładnie mnie pokazując palcem i mnie niepokojąc w pracy, chociaż wielu moim przyjaciołom się to w głowie nie mieściło i powtarzali mi plotki Nowaków, uważając, że naśmiewają się z kogoś innego, a nie mnie. Nie jestem wariatką, „która nie pamięta, że ma męża, bo jest chora psychicznie, hahaha”.

Mam nadzieję, że już przestaniecie mnie łączyć, nawet żartem, z tym kutasem. Jestem panną i nie mam dzieci. Nowaka nie chcę oglądać. Zaświadczenie jest z bieżącego roku.

Nadal czekam na przeprosiny od Sami-Wiecie-Kogo. Miała pizda odwagę cywilną tak się dobrze i radośnie bawić, kłamiąc na mój temat, niech ma teraz odwagę mnie przeprosić.

Rak toczy warszawski klub fantastyki. Sami wiecie, o co chodzi. Dla wielu osób warszawskie konwenty nie są bezpieczne, bo są przez schizofreników i ich zwolenników albo atakowani fizycznie – ja byłam bita i obrzucana wyzwiskami – albo zaszczuwani. Wiele osób unika warszawskich imprez, wielu pisarzy i artystów nie pojawia się, bo ich prelekcje są bezzasadnie odrzucane, a oni sami obrzucani kalumniami. Są też terroryzowani i zaszczuwani. Znam osoby, które musiały korzystać z fachowej pomocy po takiej „gościnności” warszawskich fanów, bo podobne traktowanie skończyło się poważnym rozstrojem psychicznym. Wielu fanów nie przyjeżdża do Warszawy programowo.

Wobec mnie były wysuwane żądania, abym za schizofreników pisała, bo tylko wtedy coś będę mogła wydać. Powiem tak – pierdolę to. Nie muszę wydawać. Nie zrobią ze mnie świry swojej wyrobnicy, żeby udawać jakieś gwiazdy. Mogą sobie kłamać, co tylko sobie chcą. Jeśli mnie znowu zaatakuje mnie któraś z moich koleżanek, nakręcona przez Nowaków (bo to jest ta schizofreniczną rodzina, która nęka mnie od dzieciństwa, nikt inny), to będzie bardzo szybkie zgłoszenie tego faktu Policji i galop do sądu. A potrafię się odnaleźć w sądzie, wierzcie mi.

Czas, żeby warszawscy miłośnicy fantastyki zaczęli rozmawiać o tym, że Warszawą rządzi „Biszkopt” oraz promowani przez niego wszędzie schizofrenicy. Bo chyba nie powiecie mi, że facet, który twierdzi, że moja siostrzenica jest jego dzieckiem, a ja zawarłam z nim jakiś potajemny (tak bardzo sekretny, że nikt z mojej rodziny o nim nie wie) ślub cywilny jest zdrowy psychicznie?

Jak bardzo jestem „mężatką” widać poniżej.

Mam nadzieję, że to zamyka sprawę. Nadal czekam na przeprosiny od wielu osób, które dały się wciągnąć w tę aferę i pomogły „Biszkoptowi” mnie zaszczuć.

Dopóki sprawy klubowe nie zostaną ogarnięte, nie warto się pojawiać w Warszawie na konwencie. Możecie to uznać za publiczne ogłoszenie bojkotu Avangardy. Cichy już trwa od lat.

Screenshot

Mam dosyć

Całkowicie rozumiem postać świętego Mikołaja z poniższego teledysku.

Całe życie mam na karku schizofreniczną rodzinę oraz otaczającą ich sektę przekonaną, że są świętymi. I jak to bywa z sektami prowadzonymi przez schizofreników, przywódczyni sekty wyobraża sobie, że może decydować, kto z kim ma być. Piotr padł jej ofiarą, ja też. Swoimi intrygami oraz kłamstwami ta sekta sprawiła, że straciłam trzech narzeczonych, przekonanych, że kocham kogoś innego i że jestem chora psychicznie. Za każdym razem zostałam brutalnie rzucona, co powodowało mój wybuch wściekłości i nienawiści do faceta, który mnie rzucił. Bo jeśli chodzi o tę sektę i schizofreników, którzy mnie prześladują od dzieciństwa, mam bardzo zniszczone nerwy i reaguję bardzo nerwowo na każdy kolejny przypadek takiego zaszczucia. W pewnym przypadku nawet przyłapałam faceta na uściskach z idiotką, zanim w ogóle mnie poinformował, że mnie rzucił. Zmusiłam go, żeby mi powiedział prosto w twarz, że już nie chce być ze mną. Nie zdziwcie się, że ma u mnie bardzo złą opinię. I nie jestem w stanie mu zaufać.

Ta sekta – znowu jak to sekty i schizofrenicy – próbuje doprowadzić świat do takiego stanu, żeby wszystko zgadzało się z urojeniami schizofreników. Ja od dzieciństwa z nimi walczę. Już w dzieciństwie doprowadzili do moich problemów z pamięcią. Powtarza się to regularnie. Pod wpływem syndromu sztokholmskiego podejmuję złe decyzje, ale działając w wyznaczonych mi granicach, nadal pozostaję sobą – czyli kimś, kto nigdy nie był i nie będzie związany ze schizofrenikiem Rafałem. Nigdy też nie przytaknę tym świrom i nie potwierdzę ich rewelacji na temat mojego ojca, czy tego, że byli adopcyjnymi rodzicami. Sama Renata i jej chora psychicznie córka bredzą cały czas bez sensu.

Nawet walcząc z kolejnym zaszczuciem i pranie mózgu przez sektę, moi tak zwani przyjaciele lub tylko znajomi z fandomu bardziej się przejmowali tym, żebym ratowała i pomagała innym ludziom, zamiast zastanowić się, że znowu walczę o życie z nękającym mnie schizofrenikiem. Uważam, że Policja i biegli sądowi, tak samo jak moi znajomi, przyczynili się do wywołania tak dużego syndromu sztokholmskiego, jak nigdy wcześniej. Nie miałam wcześniej tylu fałszywych wspomnień, czy przekonań. Ani tak dużych problemów z pamięcią. Niestety to wina Nycza, który poczuł w sobie „moce psychoterapeutyczne”. Zostałam przez pewną idiotkę z pracy zmuszona do regularnych z nim rozmów i kobieta zniszczyła mi życie.

Wszystko odbyło się zbiorowym wysiłkiem fandomu i kilku idiotek. Mam nadzieję, już nigdy więcej nie być na żadnym konwencie.

Mam dosyć ludzi, którzy troszczą się o innych, uważając, że ja to sobie zawsze jakoś poradzę. I że mi to nic nie jest. Stałam się ofiarą przestępstwa, a cała uwaga otoczenia skupiła się na tym, aby ludzie którzy mnie doprowadzili do próby samobójczej przypadkiem nie mieli problemów z prawem. I że to ja mam wszystko ludziom tłumaczyć.

Kolejny imbecyl.

Nowak

Wbrew temu, co rozgłaszają pewne żmije z warszawskiego fandomu, nie nazywam się Nowak, a nazwisko jakim się posługuję jest nazwiskiem panieńskim, a nie po jakimś mężu. Jestem panną, a zaświadczenie o stanie cywilnym z tego roku też jest do odnalezienia na tym blogu. Mam za to od dzieciństwa na karku schizofreniczną rodzinę, która się nazywa Nowak. Zostali poszczuci na mnie przez kler, inaczej by nie wiedzieli o moim istnieniu. Niestety dla zabobonnych i niedouczonych katolików pan Nowak, który rozgłaszał wszem i wobec swoje urojenia, miał dostawać swoje wizje od Boga, który go w ten sposób wyróżnił. Taki schizofrenik już za życia został przez moją katechetkę określony jako „święty”.

Szczęśliwie już nie żyje, ale pałeczkę po nim przejęła jego córka Renata (z domu Nowak, a nie Haraldsson, hahaha). Ani nie jest moją przyjaciółką, ani krewną. Nie kontaktuję się z nią, więc też nie może powoływać się na to, że coś jej powiedziałam. Nie jest też byłą żoną czy narzeczoną Piotra. Nie była też wybitną sportsmenką, której ktoś zniszczył karierę. Nie jest jest „współautorką Wiedźmina”, chociaż tak rozpowiada o sobie. Za to ma bardzo dużo przyjaciółek i jest bardzo ambitna, jeśli chodzi o rozgłaszanie plotek o mnie.

Na początku lat dziewięćdziesiątych schizofreniczną rodzina Renaty zniszczyła mnie psychicznie i swoimi intrygami zmusiła mnie do rozstania z facetem, z którym miałam spędzić całe życie. Nie był to Piotr. Facet sam mnie rzucił, bo uwierzył, że kocham kogoś innego, a z nim „się męczę, bo go nie kocham”. Nie daruję tego tym ludziom nigdy. Znaleźli sobie wtedy sojuszników, którym opowiedzieli stek bzdur o mnie. Od tamtej pory nienawidzi mnie pewna Krysia, która już jako dziecko stanęła całkowicie po stronie schizofreniczki, która przedstawia się jako „Yennefer”, całkowicie pomijając weryfikację jej przechwałek u Sapkowskiego. Wiem, że kilka osób z fandomu spytało naszego Mistrza o tę „Yennefer”, która ma być niby „współautorką Wiedźmina” i osobą, której miałam podobno zniszczyć życie. To „niszczenie” jest oczywiście całkowicie jej urojeniem, bo to ona uwielbia – jak to schizofrenicy – zaszczuwać swoje ofiary, aż je doprowadzi do samobójstwa. Moi znajomi już dawno temu dostali informacje, że jej stwierdzenia o wyjątkowym literackim talencie to bzdura i mnie przeprosili. Fascynujące jest, że obecnie te osoby są również obiektem zaszczuwania przez fandom schizofreników. Nie wiem, jak oni, ale ja mam dosyć powtarzających się ataków na mnie.

Nikogo nie zniszczyłam i nie jestem osobą niebezpieczną, chociaż schizofreniczną rodzina wraz ze swoimi sojusznikami tak o mnie rozpowiada. Mogą zrobić wykład na temat, czym się kierują schizofrenicy, ale w skrócie chodzi o jedno – atakowani są ludzie zdolni, którym schizofrenicy tacy jak Nowak zazdroszczą. Ważne jest, że ludzie powinni weryfikować u najbardziej zainteresowanych takie krzywdzące stwierdzenia. Niestety kilka osób z mojej pracy pobiegło w tą samą stronę, co Krystyna i dołączyło się do zaszczucia mnie. Zaczęło podważać każde moje stwierdzenie na mój własny temat – lub co gorsza nękać za ostrzeżenia przed schizofrenikami Nowakami – i wynajdywać sobie urojone „dowody” na moją chorobę psychiczną. Rodzice Renaty czy jej krewni o nazwisku Nowak nigdy nie byli moimi „opiekunami”, ich zainteresowanie mną wynika ze schizofrenii. Zaszczuli i wykończyli psychicznie chyba wszystkich moich bliskich.

Zostałam brutalnie zaatakowana przez schizofreniczkę Renatę i jej przyjaciół po wygranym konkursie Genius Creations. Nic nie poradzę na to, że mój tekst został oceniony najwyżej. Są w nim niedoróbki, dlatego się niektórym jurorom nie podobał tak bardzo jak innym, ale takie są zasady. Sumarycznie zdobył najwięcej punktów. To, że schizofrenicy nie potrafili się z tym pogodzić, nie jest moim problemem, chociaż to ja zostałam przez nich zniszczona psychicznie.

Nie wiem, jak to się stało, że dostali tekst zanim jeszcze ukazała się antologia ze wszystkimi nagrodzonymi utworami. Zadziwia mnie to. Tekst został poddany wiwisekcji, czepiano się każdego mojego słowa i wbijano w ziemię. Udowadniano mi, że nie potrafię pisać. Napisałam ten utwór na prośbę Piotra, wiedząc, że warszawski fandom zrobił mi cancelling za „zaszczucie Yennefer” (oczywiście, że nikogo nie zaszczułam, wszelkie takie zarzuty, jak już powiedziałam, wynikają z paranoicznej schizofrenii, tak samo jak przypisywanie sobie przez Renatę osiągnięć innych). Podejrzewałam, że tylko anonimowy konkurs sprawi, że mój tekst będzie oceniony sprawiedliwie. Został oceniony poprawnie.

Żałuję, że napisałam ten tekst, bo przyciągnął uwagę schizofreników i wywołał atak również fanatycznie zakochanej w tej schizofreniczce Krystyny oraz jej ojca. Zrobili mi dokładnie to samo, co w latach dziewięćdziesiątych. Zostałam zniszczona psychicznie tak, że wolałabym już mieszkać za granicą i nigdy nic nie opublikować. Zresztą podejrzewam, że właśnie o wywołanie takiej reakcji im chodziło. Wiem, że panna Krysia jako dziecko postanowiła zostać największą pisarką fantastyki (w czym miało jej pomóc to, że poznała wyjątkowo utalentowaną „Yennefer” – czyli schizofreniczkę Renatę), oświadczyła mi tak. Mam nadzieję, że Andrzej wytłumaczy tej pani, kim dla niego jest Renata i wyleczy ją z fanatycznego uwielbienia dla tej schizofreniczki. Powtórzę tutaj jeszcze raz – zaszczuwaniem innych pisarzy nie buduje się popularności. A przynajmniej nie powinno. Ale jak widać warszawski fandom ma inne zdanie.

Przy okazji – Krystyna nigdy nie była narzeczoną Adama, chociaż schizofreniczka Renata bardzo chciała Adama do tego związku zmusić. Niestety schizofrenikom, szczególnie przywódcom sekt, bardzo się podoba wizja, w którym mogą decydować, kto z kim ma być. Tak samo Renata nie była narzeczoną Piotra, to są jej urojenia. A ja w życiu nie byłam związana ze schizofrenicznym bratem Renaty.

Nie nazywam się Nowak, tylko Wieczorek, córka Mariana. Do momentu zaszczucia na Anglistyce byłam bardzo dobrze przyjmowana w fandomie, bo wszyscy olewali schizofreniczne szlochy Nowaków. No cóż, zmieniło się to, a ja jak mój ojciec dochodzę w wniosku, że trzeba spierdolić ze środowiska, którym nadal rządzi schizofrenia Nowaków. Mój tata uciekł z Francji przed prześladującą go schizofreniczką i jej gangiem, ja też nie chcę narażać się na kolejne ataki wielbicieli Nowak.

Naprawdę spokój jest wart bardzo dużo i dla niego warto zrezygnować z wielu rzeczy. To że Kościół lubi robić ze schizofreników świętych, to ich prywatna sprawa, ale nie powinni wjeżdżać do fandomu ze swoimi urojeniami na temat tych schizofreników. Ja w życiu nie potwierdzę „świętości” Renaty czy jej ojca. Ten pedofil na nic nie zasługuje.

Kler doprowadził mnie praktycznie do załamania psychicznego, próbując zmusić mnie do potwierdzenia „świętości” Renaty oraz przyznania, że urojenia jej rodziny na mój temat są prawdą. Jedyne, co osiągnęli to moja formalna apostazja. Złamali także mi życie, tak jak Nycz sobie zaplanował. Potwierdzenie mojej apostazji wisi gdzieś na blogu. Niech sobie Nycz to potwierdzenie wydrukuje i dorzuci do „dokumentów” dowodzących „świętości” Renaty. Podobno już zaczął nieformalny proces beatyfikacyjny swojej stałej dupy i pewnie przyda mu się wiedza, że wcale mnie cudownie nie „nawróciła”, za to zabiegi jej kościelnych protektorów doprowadziły do mojego ostatecznego i nieodwracalnego zerwania z katolicyzmem. Czego i innym życzę, bo z tego zabobonu należy spierdalać. Psychiatrzy dobrze wiedzą, jak bardzo katolicyzm niszczy ludzi i nie mają żadnych złudzeń wobec Kościoła.

O co chodzi Opus Dei

Wbrew własnej chęci musiałam odbyć długie dyskusje z imbecylami z Opus Dei, którzy praktycznie doprowadzili mnie do szaleństwa. Tutaj zaznaczę, że Opus Dei ma dwie warstwy. Zewnętrzna to użyteczni idioci, którzy nie mają do końca informacji, jak ta sekta naprawdę działa. Warstwa wewnętrzna to schizofrenicy i „opiekujący się” nimi duchowni.

Moja dawna katechetka była z Opus Dei i była właśnie z tej wewnętrznej warstwy. Pokłóciłam się nią straszliwie jako dziecko nie tylko o rolę kobiet i ich prawa, ale także o ludzi chorych psychicznie. Mój tata miał zmarnowane swoje francuskie życie z powodu wariatki i świadomość chorób psychicznych w moim domu była zawsze wysoka. Katechetka zaś bredziła o świętych, którym Bóg mówi wszystko. Dla mnie oczywiste było, że opisuje choroby psychiczne.

W rezultacie tej kłótni napuściła na mnie rodziców Renaty i Rafała. Od początku było wiadomo, że są chorzy psychicznie, którzy – jak to głosiła sekta – zostali „uratowani” przez księdza z Opus Dei. Przestań brać leki na tę swoją schizofrenię, więc „cudownie ozdrowieli” i odblokowali swoją „łączność z Bogiem”. Schizofrenicy bez leków stali się potworami, a sekciarze zaś mieli i mają swoją radość, że mają swoich „świętych”. Założyciel tej chorej organizacji miał taką właśnie swoją „świętą” i wszyscy chcą go naśladować. Takie „ratowanie” schizofreników jest w DNA tej sekty, która jest oficjalna przybudówką Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Podejrzewam, że akurat tych zadań sekty Opus Dei nie ma w oficjalnym statucie, jeśli w ogóle taki powstał. Każdą sektę charakteryzują odstępstwa od realnych zasad głównej religii, bo sekta ma swoje własne zasady i swoje własne cele. Nie mam żadnej wątpliwości, że Opus Dei to sekta, jest tak zresztą opisana w podręcznikach psychiatrii.

To właśnie tacy „święci” od tej katechetki oraz ich ksiądz zaczęli mnie i moją rodzinę „diagnozować”. Od tamtej pory wszędzie pojawiają się nieprawdziwe plotki o mnie, a sekta coraz szerzej rozpościera swoje demoniczne skrzydła i coraz bardziej niszczy mi życie.

Problem z Opus Dei polegana tym, że nie tylko odciągają chorych od leczenia, ale też – jak już wspomniałam – „opiekują się” nimi. W praktyce oznacza to, że podtrzymują wszystkie ich urojenia i zaszczuwają ludzi, którzy pojawili się w tych urojeniach, a którzy nie chcą potwierdzić prawdziwości urojeń tych „świętych” wariatów. Bo – jak chce sekta – nikomu nie wolno podważać objawień świętych. Otoczenie Renaty i Rafała kradnie duże ilości kasy dla swoich „świętych”, którzy zachowują się jak klasyczni schizofrenicy, czyli chcą przejąć wszelkie materialne oznaki luksusu należące do innych osób, ale też sobie przypisują dokonania innych. Sekta walczy o to, żeby wszyscy inni też byli przekonani, że „święci” nie kłamią. Sekta stara się też o promowanie osób, które im pomagają, a niszczenie osób które jej przeszkadzają.

Nie jestem jedyną osobą zaszczucia i prania mózgu, którymi posługuje się Opus Dei. Nie tylko mnie próbowano zmusić do samobójstwa, bo nie chciałam potwierdzić słów ich „świętych” schizofreników. Moi przyjaciele nie żyją przez takie zabiegi. Osoby z Opus Dei naprawdę wierzą, że wyrywy mózgów opętanych przez schizofrenię, to wyroki żywych Bogów i że nie należy im się sprzeciwiać. Mam ich dosyć i każda osoba, która im pomaga ląduje na mojej osobistej shit list. Zbyt dużo mi ukradli, zbyt dużo z życia mi zniszczyli. W życiu się nie ukorzę i nie zacznę odgrywać roli, jaką mi napisała schizofrenia Renaty, Rafała oraz ich rodziców. Sprawa toczy się od lat siedemdziesiątych i naprawdę już wystarczy.

Teraz ja i moi przyjaciele zaczniemy walczyć o zmianę prawa w Polsce, dzięki którego chorzy psychicznie są świętymi krowami. Mój norweski przyjaciel, gdy już wiedział, że różne oskarżenia wysuwają osoby chore psychicznie, błyskawicznie dostał odpowiednią pomoc i jego schizofrenicy z Opus Dei wylądowali w psychiatryku. Stało się ku wielkiemu żalowi polskiej części Opus Dei, bo ludzi którzy zaczną się znowu leczyć, nie chcą z nimi już nigdy więcej „współpracować”.

Ofiara prześladowana przez schizofrenika nie ma w Polsce żadnej możliwości obrony. Policja nie ma żadnej wiedzy, jak postępować w takich przypadkach. Tylko rodzina schizofrenika może złożyć w Sądzie Opiekuńczym wniosek o przymusową hospitalizację, ale jest to coś, co tylko teoretycznie jest możliwe. Najczęściej zdrowe osoby w rodzinie schizofrenika same walczą o życie, podobnie jak ofiara prześladowań. Mój znajomy z rodziny Renaty nie dał rady przeprowadzić procedury, bo został zaszczuty. Niestety zdrowi członkowie rodziny schizofrenika albo są zabijani w takiej sytuacji, albo nękani do momentu, gdy sami się zabiją. Nic się nie da zrobić, szczególnie, gdy schizofrenik jest częścią Opus Dei i ma za sobą tą całą, oplatającą cały świat, organizację. Są to terroryści, a terror i pranie mózgu wywołuje problemy z pamięcią oraz celowo wywołany syndrom sztokholmski, który ma być dowodem, że schizofrenik mówi prawdę.

Jedyne, co można zrobić, to informować, jaka jest prawda i karać osoby, które pomagając schizofrenikom, posunęły się za daleko i złamały prawo. Wolałabym, żeby ta upiorna rodzina trafiła przymusowo do szpitala w latach siedemdziesiątych i miała swojego kuratora, ale wystarczy mi wychowywanie chamów oraz idiotów, którzy nie raczą niczego zweryfikować i próbują zamordować niewinne osoby. Powinni iść do więzienia, szczególnie jeśli dostali łapówki, które miały ich przekonać, że urojenia wariatki są prawdą i że naprawdę jest bogaczką z Norwegii. Bo wariatka i wariat rozdają hojną ręką wszystko, co dla nich ukradło Opus Dei. A że schizofrenicy zachowują się jak Gollum, to tej kasy przepalają mnóstwo i żądają coraz to nowej.

Krótkie ostrzeżenie

Opus Dei lubi kraść pieniądze, tak samo jak sam Kościół. Nycz, Barbara, Ryszard oraz schizofreniczne rodzeństwo Renata i Rafał bardzo lubią podawać się fałszywie za moich bliskich. U schizofreników mnie to nie dziwi, bo schizofrenik gdy tylko może, będzie żył z oszustw. Piotr został przez Rafała okradziony na dużą sumę pieniędzy, bo podawał się za mojego męża, a mój były narzeczony chciał, żeby mi niczego nie brakowało. Schizofrenicy kupili sobie za to mieszkania.

Schizofrenik Rafał próbował również okraść Andrzeja, również w tym przypadku podając się za mojego męża. Udało mi się to zablokować, bo porosiłam kogoś, żeby skontaktował się z Andrzejem, więc schizofrenik nie wziął kasy za jakieś urojone in vitro.

Również moi znajomi Szwedzi zostali okradzeni z pieniędzy, które chcieli mnie przekazać. Tym razem Nycz podawał się, według tego, co usłyszałam, za kogoś mi bliskiego. Przechwalał mi się, że dali mu szwedzkie korony, które Barbara dała moim nieświadomym koleżankom, jednocześnie wmawiając im, że Szwedzi są krewnymi Renaty i pieniądze są dla nich. A przynajmniej tak głosi ta opowieść. Wiem, że wariaci z Opus Dei są najmniej godnymi zaufania osobami, więc pewnie zmyślają, podobnie jak zmyślili opowieść o romansach Rafała. Więc nie, nie tworzy sobie haremu na wzór innych schizofreników, podejrzewam, że jest wręcz zablokowany przez konieczność obsługiwania penisów różnych kościelnych pedofili w dzieciństwie.

Krysia (wbrew temu, co mi bredzili durnie z Opus Dei, pewnie chcąc wywołać zazdrość i zmanipulować mnie do tego stopnia, żebym jednak dała się tak zeszmacić, żeby przyjąć znienawidzonego przeze mnie Rafała) nie rzuciła dla tego schizofrenika pewnego miłego faceta, tylko postanowiła uwierzyć złej osobie, że jest największą miłością innego gościa, który wedle tego, co ja sama usłyszałam, wcześniej w ogóle o niej nie słyszał. Zadziwiająca jest taka łatwowierność i narcyzm. u tej pani, ale podejrzewam, że wiem, skąd się wziął.

Jakby nie było, uważajcie na te numery i przekazujcie informacje lub pieniądze prosto do rąk osób, które rzeczywiście powinny je dostać. Nie wierzcie też, że zostaliście gdzieś zaproszeni, jeśli sami nie usłyszeliście tego od organizatorki przyjęcia.

Opus Dei to zdemoralizowane głupy chodzące na pasku schizofreników, których mają za wyrocznię i świętych. Im uwierzą we wszystko i zaszczują dla nich każdego. Jedyne w co nigdy nie uwierzą to istnienie chorób psychicznych. Dlatego naprawdę uważam, że założyciel ich sekty był sam chory psychicznie i mają w swoim organizacyjnym DNA nakaz „chronienia” schizofreników. Których tak naprawdę niszczą, odmawiając im leczenia.

Nie wolno im w nic wierzyć. Każde kłamstwo potrafią usprawiedliwić „dobrem Kościoła”, które tak naprawdę jest ich własnym dobrem i wytrychem pozwalającym zaszczuwać ludzi.

Gate crasher

Jednym z numerów jakie wycięła mi schizofreniczka Renata, było „zaproszenie” w moim imieniu Barbary na przyjęcie zaręczynowe, jakie urządzili dla nas rodzice Piotra. Chyba nie muszę dodawać, że Barbara nigdy nie była zaproszona.

Muszę tutaj zaznaczyć kilka rzeczy – nigdy nie utrzymywałam (i nie utrzymuję) żadnych kontaktów z tą schizofreniczką, więc nic jej nie mówiłam o sobie. Nie wiem, skąd się dowiedziała o tym przyjęciu, ale schizofrenicy są sprawni w zdobywaniu informacji o obiektach swojej obsesji. Nie tylko nie rozmawiałam ze schizofreniczką Renatą, w ogóle nie wiedziałam, kim jest Barbara. Domyślam się, że schizofreniczka Renata utrzymywała z nią kontakty z nią w „moim imieniu”, tak samo jak Nyczowi „spowiadała się” za mnie.

Dla przypomnienia – gdzieś na blogu jest moja apostazja sprzed kilku lat. Jestem ateistką i nienawidzę Kościoła od dziecka właśnie za ich numery ze schizofrenikami. Nie znam Barbary, Nycza oraz ich schizofrenicznych podopiecznych i nie chcę znać. Nie życzę sobie być zmuszana do rozmowy z nimi.

Barbara przyszła w zasadzie tylko po to, aby mnie obrzucić wyzwiskami. Wszyscy potraktowali ją jako wariatkę i nadal tak traktują. Babsko uwierzyło w szlochy paranoidalnej schizofreniczki, która jej wmówiła, że „ukradłam” jej mężczyznę oraz „karierę” filmową, więc postanowiło „zrobić ze mną porządek”. Jest osobą, która mnie śledzi i zaszczuwa swoimi kalumniami już blisko pięćdziesiąt lat – przypominam sobie tę głupią intrygantkę z czasów podstawówki, kiedy zaczęła zaszczuwać mnie na prośbę chorej psychicznie katechetki z Opus Dei.

Barbara wyszła z przyjęcia zaręczynowego wyprowadzona przez Policję. Żałuję, że były to czasy bez smartfonów i nikt nie zrobił z tego filmowej relacji na Facebooka. Chociaż z drugiej strony przypominam sobie teraz, że był tam jakiś filmowiec z kamerą, więc może jeszcze znajdzie się nagranie tego wiekopomnego wydarzenia i wszyscy będą mogli zobaczyć, jak się ośmieszyła. Bywaliśmy potem razem z Piotrem w wielu miejscach, więc wygłupy Barbary nie zniszczyły naszego związku. Prawda jest taka, że rzuciłam go później dla Michała.

Tutaj mały rys historyczny. Poznałam Piotra, gdy miał czternaście lat w czasie konwentu. Chodził za mną trzy lata, aż w końcu owinął mnie sobie dookoła palca i zgodziłam się za niego wyjść. To ja byłam starsza od Piotra, a nie Piotr ode mnie. Wszelkie stwierdzenia, że miał kogoś przede mną i że tę osobę skrzywdziłam, są czystymi urojeniami schizofreniczki, która w życiu Piotra nie poznała wcześniej. Piotr też nie wiedział, o kogo babsku chodzi.

Nie jestem też kimś, kto nagle i znikąd wziął się w fandomie. Już mój tata pokochał spotkania fanów fantastyki w latach siedemdziesiątych, pamiętam że kiedyś mnie wziął na takie spotkanie. Do śmierci był stałym bywalcem. Ja sama na pierwszym konwencie byłam dekadę później i przekonałam się, że ludzie mojego tatę oraz mnie zapamiętali. Mój tata był też metalem i kochał każdy rodzaj muzyki.

Piotr został bardzo skrzywdzony przez Barbarę oraz jej intrygi. Gdyby nie chciała koniecznie postawić na swoim, to w tamten fatalny weekend Piotr ja i jeszcze kilka osób bylibyśmy na obiedzie u jego rodziców. Niestety mój stan psychiczny uniemożliwił mi to spotkanie i zorganizowanie narady rodzinnej, bo zostałam krańcowo zaszczuta i sterroryzowana. Gdyby Piotr został w Warszawie, nie rozbiłby się o pień na jeziorze. W czasie wypadku był w towarzystwie kelnerki, którą odwoził do domu, bo uciekł jej ostatni autobus. Gdyby jej nie odwoził, nie trafiłby na ten pień, który znajdował się w części jeziora, którego nie znał. Nie miał z tą kelnerką romansu, po prostu wolał spędzić ten czas z dala od rodziny i się zasiedział w restauracji, bo się zamyślił. Wolał spędzać czas w restauracji, a nie sam w chałupie. Był w bardzo złej formie psychicznej i bardzo się martwił wszystkim, co się stało. Niestety lata wcześniej został zmuszony przez intrygantów i ich kłamstwa do zrobienia rzeczy, których żałował i potrzebował trochę „me time”.

Piotr się ugiął, ja nie, więc nie wyszłam za kogoś, kogo mi przeznaczyła sekta skupiona wokół schizofreniczki Renaty. Nadal są na mnie naciski – tym razem mam innego mężczyznę komuś „oddać”, jakby był rzeczą – ale się nie poddam. Facet ma prawo decydować o sobie i nie będę z niego robić niewolnika, wystarczy już, że Opus Dei uznało mnie za swoją „własność”.

Wyśmiejcie idiotkę Barbarę, gdy tylko ją gdzieś zobaczycie. Do tej pory terroryzuje mnie i szantażuje, grożąc że upubliczni urojenia Renaty na mój temat i wszyscy „się dowiedzą”, że „jestem prostytutką”, moja matka też i że wszyscy w rodzinie mnie „nienawidzą”. Jakby co, bardzo proszę każdy taki jej wyczyn raportować Policji. Ja naprawdę nie jestem właścicielką jakiegokolwiek mężczyzny, więc nie mogę go „oddać” Renacie, Krystynie, czy innej Basi. Naprawdę, co ta baba ma w głowie, to ja nawet nie wiem… Moim zdaniem jest wariatką. W moim świecie wszyscy są wolni i sami podejmują decyzję.

I naprawdę nie kłamię na temat swojego stanu cywilnego – nie jestem mężatką i na blogu jest moje całkiem niedawne zaświadczenie o stanie cywilnym. I powtarzam, moja siostrzenica nie nazywa się Michalina i nie jest moją córką. Macie przestać rozpowszechniać te kłamstwa.

Bardzo brzydkim zwyczajem są próby odbicia faceta przez wmówienie mu, że jego wybranka jest dzieciatą mężatką, by potem rzucić mu się na szyję i wpić w usta. Równie brzydkie jest mściwe zaszczuwanie rywalki z zamiarem doprowadzenia do samobójstwa, żeby się jej pozbyć. Takie kłamstwa i zaszczucie to są już sprawy kryminalne i tym razem nikt nie będzie czekał na przeprosiny.

Sami wiecie, o kim piszę…

Metamorfoza

Ktoś mi niedawno zarzucił, że się zmieniłam. Jest to prawda, ale też i truizm. Ludzie, których źle potraktowano z reguły uczą się nienawidzieć. I jeszcze to coś naturalnego, a nawet wskazanego – chęć zemsty (czyli zeznawaniu w czymś procesie karnym) jest czasem czymś, co utrzymuje przy życiu. Nie ma się wtedy cierpliwości do imbecyli, ani pogody ducha.

Wychowano mnie jako osobę, która – pomimo ataków wariatów z czasów podstawówki – była zawsze pogodna i pomocna. Uważam, że należy zmniejszać ilość cierpienia na świecie i że z każdym warto rozmawiać. Niestety dotyczy to tylko zdrowych psychicznie ludzi. Nie dotyczy to schizofreników oraz ich enablerów. Dosyć w życiu wycierpiałam, żeby cierpliwie znosić, że wariatka znowu próbuje mnie zmusić do zrobienia rzeczy, których nie chcę zrobić i które są dla mnie bardzo szkodliwe. Mam dosyć też idiotów, którzy uważają, że jakaś schizofreniczka jest „profesorem psychologii”, bo tak powiedziała. Zadziwiające, że naiwnym ludziom wystarcza i nikt nie stara się nawet weryfikować jej słów. Ja za to wciąż muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem, bo nawet moją znajomość angielskiego się podważa. Podobno „nie radziłam sobie w pracy lektorki”.

Wiem, że schizofreniczka ma wokół siebie enablerów, którzy ją kryją i ułatwiają popełnianie oszustw, bo tak rozumieją miłość. Wiedzą też, że na lekach grzecznie by siedziała przy mężu, a nie wpuszczała ich do łóżka. Ich motywacje są dla mnie oczywiste, bardzo lubią spełniać życzenia swojej schizofreniczki i chcą nieba jej przychylić. Nie rozumiem za to osób, które postanowiły mnie „wychować”, bo jakieś przybłędy przyszły do środowisk, w których już byłam znana i nic nie wskazywało na to, żebym była albo źle socjalizowana, albo chora psychicznie. Schizofrenicy uwielbiają oskarżać swoje ofiary o chorobę psychiczną, ale nie jest to powód, żeby banda amatorów nagle zaczęła kogoś „diagnozować” czy „leczyć”, bo ktoś nie chce ze schizofreniczką rozmawiać, czy nie potwierdza jej wersji wydarzeń. Szczególnie źle takie akcje wyglądają w pracy.

Schizofrenik z reguły dąży do przejęcia kontroli nad mózgiem swojej ofiary. Walczy z jej prawdziwymi wspomnieniami, które pod wpływem stresu zostają wyparte, a na ich miejsce wmawia swoje urojenia. Stąd też oskarżenia wysuwane przez taki schizofreniczny gang o „Alzheimera”, którym koniecznie musi zaopiekować się „pani psycholog” bez matury. To oskarżenie też jest śmieszne, bo Alzheimer to degeneratywna choroba mózgu, którym zajmuje się neurologia, a nie psychologia. W momencie uszkodzenia mózgu utracone wspomnienia są stracone na zawsze. Nękanie mnie pod pretekstem, że mam „Alzheimera”, jest mało zabawne. Tak samo mało zabawne było wciąganie mnie przemocą w urojenia dwójki schizofreników. To że moje życie i pamięć nie zgadza się z tym, co mówi pewien hierarcha, chroniący schizofreników oraz wybielający ich działania, nie oznacza, że wolno mnie z tego powodu atakować.

Dodatkowy kontekst tym oskarżeniom o „Alzheimera” stanowi fakt, że moja mama była neurologiem, moja siostra jest neurologiem, chociaż już jest na emeryturze. Mam w rodzinie jeszcze dwójkę lekarzy. Mój szwagier kontaktuje się dodatkowo, jeśli trzeba, z psychiatrą. Śledzi mój blog, bo go o to poprosiłam. Nigdy nie potrzebowałam żadnej „interwencji” osłów z fandomu. Nie jestem osobą tak samotną, że muszą się mną zajmować przypadkowe osoby, które naprawdę nic nie wiedzą ani o medycynie, ani o mnie. Sama też nie jestem aż tak głupia, żeby nie móc się auto-diagnozować – tym bardziej, że najlepiej wiem, kim są różni ludzie, co mi zrobili i z kim się spotykałam. Dodatkowo moje życie, to moja sprawa. Nikt nie będzie mojego życia za mnie układać z użyciem przemocy. Wypraszam sobie. To że jakaś schizofreniczka od dzieciństwa ma ambicję zmusić mnie do wyjścia za jej brata jest karygodne. Tak samo karze powinni podlegać ludzie, którzy chcą razem z nią do tego doprowadzić wbrew mojej woli. Mają się ode mie odpierdolić. Nie jest to facet, z którym bym chciała spędzić nawet godzinę. Chodzenia za mną po konwencie to nie jest „związek”. Nic innego nas nigdy nie „łączyło”. Wszystko, co o mnie powtarzacie, to kłamstwa.

Człowiek, któremu zrobiono pranie mózgu, jest bardzo kruchy i bardzo bezradny. Bardzo nie dziękuję ludziom, którzy wzięli udział w demolowaniu mojej świadomości oraz mojego życia. Próbowaliście też zmusić mnie do samobójstwa. Dwójka moich przyjaciół została w taki sposób zaszczuta ze skutkiem śmiertelnym. Ja prawie też pożegnałam się z życiem.

Jeżeli komuś nie podoba się prawda, to trudno, ale musi wiedzieć w czym wziął udział, tak bardzo radośnie się ciesząc, że może kogoś bezkarnie torturować psychicznie i zastraszać. Wyszło z was czyste zło.