Schizofrenicy oprócz rozpowiadania wszędzie doświadczanych urojeń i szczuciu otoczenia na swoje ofiary mają też brzydki zwyczaj tworzyć sobie pseudo „dowody”, które pokazują, żeby przekonać ludzi, że ich wersja „rzeczywistości” jest prawdziwa.
Był to powód dlaczego Anna, Renata I Roman okradali mnie regularnie. Oprócz kradzieży związanych z tym, że zawistne Gollumy dochodziły do wniosku, że coś im „ukradłam” i „odzyskiwały”, rzeczy, które wedle ich urojeń do nich należały,(1) Anna ze swoim gangiem ukradła mi wtedy też pierścionek zaręczynowy. W zasadzie był to rozbój, bo zerwano mi go przemocą, podobnie też jak kolczyki, przy czym rozerwano mi uszy do krwi. Niestety schizofrenicy-Gollumy potrafią sobie też uroić, że są w związku z ludźmi, którzy nawet tego nie przypuszczają. I owszem, gdy obiekt ich obsesji rzuca faceta lub facetkę z powodu zdrady, bo tak rozumie słowa schizofrenika, schizofrenik przeżywa pewną stratę i „rozstaje się” z urojoną narzeczoną lub narzeczonym, o co oskarża ofiarę swojej obsesji. Dopóki ofiara schizofrenika jest w związku, szczęśliwy schizofrenik przeżywa również równoległy urojony romans, który kończy się, gdy ofiara obsesji zostaje sama. Przeżyłam takie ataki ze strony Anny wiele razy. Możecie liczyć jej urojonych mężczyzn. Ja już straciłam rachubę, ale w każdym razie przypisywała sobie chyba moich wszystkich facetów.
Roman także ukradł mi bardzo dużo rzeczy, w tym też dokumenty, które pokazywał na dowód, że byłam jego „żoną”.
Ich wizyty i kradzieże były powodem, dlaczego z mamą kupiłyśmy sobie psa, który potem parę razy nas obronił. Siostry Romana, jak już gdzieś wspomniałam, ukradły mi bardzo dużo ubrań, a on sam, jak napisałam, dokumenty. Między innymi przywłaszczył sobie mój paszport z wbitą wizą dla narzeczonej. Ludzie, którym pokazuje tą wizę, powinni sobie sprawdzić jej symbol w internecie, powie im to, jaki to jest rodzaj wizy. Naprawdę nie oznacza, że wychowałam się w Stanach. Możliwość wielokrotnego swobodnego wjazdu oznacza status narzeczonej. Jest to też powód, dlaczego Ambasada Amerykańska mnie broni. Bret nie usunął tych zapisów z amerykańskiego systemu i nie zamierza usuwać, nawet jeśli ma żonę i dzieci, bo mnie to chroni i ułatwia wjazd do USA. Urzędnicy imigracyjni widzą tę informację w swoim systemie.
Jako żywo Roman nie był i nie jest Amerykaninem, z którym byłam zaręczona, żadna też z bab z jego rodziny nie była związana z Bretem, chociaż Anna zastosowała swój stały manewr czyli rozpowiadanie, że mam urojenia, bo to ona jest narzeczoną Breta i już jest w nim w ciąży. I mam się do niego „odpierdolić”. Bret wypiera się jakiejkolwiek bliższej z nią znajomości, rozmawiał z nią z tego samego powodu, co większość ludzi – myślał, że jest moją krewną i moje zaprzeczenia do niego nie trafiały. Jak wiele poprzednich urojonych „ciąż” Anny z tego kresu ta też rozwiała się w powietrzu. Najprawdopodobniej była całkowicie i świadomie zmyślona, bo chciała pomóc bratu i mnie zniechęcić do kontaktów z osobą, która była moją prawdziwą miłością.
Byłam szczęśliwa narzeczoną Amerykanina, gdy zaatakował nas gang schizofreników. Mój narzeczony został przekonany, że spotykam się z kimś innym. Zrobił mi awanturę, która była tak nieuzasadniona, że się wściekłam, nie zgodziłam na takie traktowanie i z nim z bólem serca się rozstałam. Żadne z moich rozstań nie było spowodowane tym, że „wracałam do Romana”. Po Brecie spotykałam się z pewnym norweskim arystokratą metalem. To on mnie stawiał na nogi po oralnym gwałcie, w czasie którego byłam związana i pobita na uczelni. Schizofrenicy także w ramach mszczenia się na mnie za to, że nie potwierdziłam urojeń Romana prawie mnie udusili i pobili na śmierć. Żaden metal ani razu mnie nie uderzył.
Mam bardzo duży żal do mojej dawnej uczelni, że mnie nie ratowała i nie zapewniła mi bezpiecznych warunków studiowania. Powtarzające się ataki na mnie doprowadziły do amnezji, z powodu której nie byłam wstanie poprawnie się bronić przed atakami schizofreników z rodziny Romana. Moja mam też była atakowana.
Schizofreniczka Anna miała swobodny dostęp do mnie i rozpoczęła swoją „terapię”, która polegała na wmawianiu mi, że mam bardzo duże problemy z pamięcią. Biorąc pod uwagę, że ataki schizofreników, którzy wmawiają, że prawdziwe wspomnienia to urojenia, wywołują amnezję, takie wmawianie jest bardzo skuteczne i niebezpieczne. To w tamtym okresie posługując się ukradzionymi numerami telefonów Roman z siostrami zaczęli kontrolować mnie z pomocą moich znajomych. Ale pomimo wspólnych imprez, na których pojawiał się Roman i prania mózgu, które mi zaserwowano na uczelni, ani razu nie byłam z Romanem w łóżku, ani nie stworzyliśmy pary. Zostałam przez nich i moich znajomych zaszczuta praktycznie do szaleństwa i straciłam pamięć. Zniszczono mi życie wywołując syndrom sztokholmski, który wystarczył, abym przestała być wokalistką metalową i zostałam nudną nauczycielką bez pasji, ale nie wystarczył, abym kiedykolwiek zaczęła być „żoną Romana”, chociaż środowisko fantastów i anglistów uważało mnie i tak za „chorą psychicznie żonę Romana”, z której się wszyscy nabijali. Ale tym gorzej dla tych środowisk. Ciekawe, czy nadal jest tym ludziom do śmiechu. Metale, którzy też uwierzyli tym wariatom, również są przeze mnie traktowani z pogardą. Nie uważam, żebym do tych ludzi czuła kiedykolwiek coś więcej niż tylko obojętność.
Schizofreniczny skurwysyn Roman ma mi w końcu oddać wszystko, co ukradł i zacząć się leczyć. Jego siostrom, schizofrenicznym dzieciobójczyniom, trzeba by było skręcić w końcu karki. Niech się już nie męczą na tym świecie, skoro podobno są tak bardzo nieszczęśliwe. Ja z ich nieszczęściami nie mam nic wspólnego, cierpią z powodu nieleczonej choroby.
Psychoterapeuci wiedzą, że ludzie, którzy prześladują ofiary z amnezją, to bardzo często właśnie schizofrenicy, którzy swoimi atakami do tej amnezji doprowadzili. Psychiatrzy i psycholodzy, którzy w takiej sytuacji pomagają schizofrenikom, zamiast ich leczyć, powinni tracić prawo wykonywania zawodu, ponieważ popełniają podstawowe błędy w sztuce. Ale wiem, że brakuje psychologów i psychiatrów, więc niech lepiej wezmą dupę w troki i pobiegną się tłumaczyć Policji. Mogą jeszcze się wymigać i w przyszłości, nauczeni doświadczeniem, komuś pomóc, ciesząc się tym, że mają bardzo piękny zawód, zamiast niszczyć i marnować komuś życie jak mnie. Chociaż możliwe, że powinno się ich usunąć z zawodu, bo psychoterapeuci powinni być wybitnie inteligentni, takie są oczekiwania, a także na coś takiego wskazują badania naukowe. Dla durnych pind, wielbicielek schizofreników, nie powinno być w tym zawodzie miejsca.
Nikt z tej prześladującej mnie trójki schizofreników nie skończył żadnych studiów. Ja ciągnęłam kilka wydziałów i byłam szczęśliwa. I nigdy nie brałam, ani nie potrzebowałam brać leków innych niż te, które się dostaje z powodu przeżytej traumy.
Więc bardzo proszę wszystkich o odpierdolenie się ode mnie i od moich krewnych. Nie mam męża (zaświadczenie o stanie cywilnym do znalezienia na blogu), nie mam dzieci, moje życie jest w ruinie. Wychodzę z amnezji już jako stara baba, która nie urodzi dzieci. A to wszystko osiągnięto zbiorowym wysiłkiem fantastów oraz anglistów. Chuj wam, kurwy, w dupy!!!
Niech ci schizofrenicy się w końcu ode mnie odpierdolą. Odpierdolić się mają też ich fani i pomocnicy. Czyli w praktyce wszyscy, bo nie zamierzam przesiewać i oddzielać ziarna od plewów, tylko muszę powiedzieć całemu polskiemu fandomowi oraz wielu anglistom, że mają się ode mnie odpierdolić.
Ja na pewno nie będę nikogo przepraszać.
⛧⛧⛧
(1) Muszę doprecyzować – owszem Bilbo okradł Golluma, ale mam na myśli sposób w jaki sam Smeagol (czyli Gollum) wszedł w posiadanie magicznego pierścienia, gdy był jeszcze młodym hobbitem i zła moc tej błyskotki go – podobno – nie zdeprawowała do końca. Smeagol zachował się wtedy jak klasyczny schizofrenik, czyli gdy jego kuzyn znalazł w rzece pierścień, który wiele lat wcześniej zsunął się Isildorowi z palca, zamordował swojego podobno ulubionego kuzyna, bo doszedł do wniosku, że pierścień powinien należeć do niego. Niestety prawie każdy z nas statystycznie będzie chociaż raz w życiu zaatakowany przez wariata. Podejrzewam więc, że postać Golluma mogła być inspirowana jakimś chorym psychicznie człowiekiem, który zaatakował Tolkiena lub kogoś z jego otoczenia. Mam nadzieję tylko, że dla tej osoby, czy też samego pisarza, skończyło się to lepiej niż dla mnie. Dodam tylko jeszcze, że po zgłoszeniu przeze mnie i Breta kradzieży, gdy już wiadomo było, kto pierścień ukradł, Policja powinna go była dla mnie odzyskać, nawet jeśli odstąpiono by od karania złodziejki i jej gangu, bo są chorzy psychicznie i niepoczytalni. Skandalem jest, że ten schizofreniczny gang zdołał też okłamać samego Breta, który jak inni moi faceci uważał kurwy z Opus Dei (czyli Annę, Renatę praz Romana) za moich krewnych czy też najlepszych przyjaciół. Ostatni raz już piszę – nie mam z tymi idiotami nic wspólnego. Od zawsze jestem ateistką i nigdy nie chciałam być zakonnicą i nigdy nie chciałam nikomu z tego gangu schizofreników oddać swojego majątku. Ani niczego im nie ukradłam. Moi rodzice uczciwie zapracowali na dwa mieszkania. Nie musieli biegać po jałmużnę do któregokolwiek z biskupów, jak robią to schizofrenicy z mojej podstawówki, gdy już pańskim gestem rozdadzą, co zarobią, ukradną lub wyłudzą. Moja mama nigdy nie powinna im pomagać finansowo, tylko z rechotem wyrzucać za drzwi. Potem już tak robiła. Moich znoszonych ubrań też nigdy nie powinni byli dostawać. Bo o ubrania też żebrali.