Archiwum kategorii: Różne

The Origin

Niewiele osób wie, w jaki sposób zostaje się takim katolikożercą jak ja. Większość ludzi przechodzi przez cała swoją edukację religijną i nawet nie natknie się na jakikolwiek ślad czegoś, co dla Nycza i innych ludzi z hierarchii Kościoła jest sednem katolicyzmu. Chodzi mianowicie o tak zwanych „żywych świętych” – czyli mówię o pewnych, zdaniem ich protektorów, kandydatach do beatyfikacji, która o dziwo może nastąpić nawet za życia.

Takimi „świętymi” dla Kościoła Rzymsko-Katolickiego są osoby, które dla psychoterapeutów oraz psychiatrów są klasycznymi przypadkami schizofrenii. Sam schizofrenik jest bardzo, że tak powiem, przykry dla otoczenia – jeden z moich byłych został zabity przez takiego chorego psychicznie człowieka, chociaż atakujący działał sam i nawet nie miał odrobiny wsparcia takiej organizacji jak Opus Dei. Jego kolega został przez tego schizofrenika zaatakowany i szczęśliwie wariat nadział się na nóż, który sam złapał, żeby niewinnego człowieka zaszlachtować po kłótni o jakieś urojone biznesy i pieniądze.

Kłótnie o pieniądze to najczęściej sedno działań schizofreników. Mają potrzebę szybkiego wzbogacenia się i zaczynają mieć urojenia, że wszystko do nich należy. Nie ma znaczenia, mąż czy narzeczony znajomej, jej mieszkanie, jakieś konspekty powieści, czy też rzeczy, których dokonała. Przejmowani są jej znajomi, a schizofrenicy jak Gollum zaczynają żyć życiem swojej ofiary, którą cały czas oskarżają o chorobę psychiczną, a siebie fałszywie przedstawiają jako rodzinę lub przyjaciół. Zresztą podawanie się osoby, którymi się nie jest, stanowi chleb powszedni schizofreników. Przyjmują każde role, które pozwolą im urobić otoczenie i przeprowadzić swój schizofreniczny plan przejęcia czyjegoś majątku, czy zabicia kogoś, czyje miejsce w społeczeństwie chcą zająć. Bardzo często zabijają lub doprowadzają do śmierci swoich ofiar przekonani, że istnieje jakieś zlecenia przelewu, które po śmierci ich ofiary sprowadzi na schizofreników szczęście gwałtownego wzbogacenia się.

I gdzie w tym wszystkim jest Kościół? Jak najbardziej po stronie złodziei i przestępców. Wystarczy, że ci ludzie cierpią na urojenia i zostają okrzyknięci „świętymi”. Schizofrenicy od razu wyczuwają chachę i opowiadają o jakiś dokonanych przez siebie „cudach”, pomawiając swoje ofiary. Jest to bardzo zabawne, bo jeden z podręczników psychoterapeuty rozprawia się z takimi urojeniami oraz metodami, jakimi schizofrenicy chcą przekonać otoczenie, że faktycznie przepowiadają przyszłość lub dokonują jakiegoś cudu. Nie ma żadnych cudów. Nic nie takiego nie potwierdzono. Ani razu.

Oczywiście zabobonny lud z Kościoła już samą schizofrenię uważa za „cud”. Idiotka, która uczyła mnie religii, naprawdę traktowała schizofrenika Ryszarda, jako magiczny hotline do Boga, dzięki któremu mogła dowiedzieć się o rzeczach, których Ryszard nie widział. lub o ludziach, których on nie znał. Mój tata nie był pedofilem. Nigdy się na niego nie skarżyłam. Byłam za to małą pływaczką, która wystąpiła w telewizji i to przyczyniło się do rozwinięcia patologicznej zawiści schizofrenicznych siostrzenic Ryszarda. Mój tata był bardzo znanym w środowisku fanem fantastyki. Bywał na konwentach polskich i zagranicznych już od lat siedemdziesiątych. Był tam samo lubiany jak ja. Tak samo jak ja pomagał wielu osobom i zachęcał do pisania. Dzielił się też pomysłami. Andrzej rozmawiał ze mną tylko dlatego, że pamiętał i cenił mojego tatę. Szkoda, że Andrzej dał się oszukać Opus Dei, Ryszardowi oraz Nyczowi na temat urojonego związku mojego i Romana. Ryszard nigdy nie był przyjacielem naszej rodziny. Nycz też nie.

Nigdy nie przyjęłam do wiadomości, że mam wybierać pomiędzy klasztorem i Romanem, czy też zostawał niewolnicą rodziny Ryszarda i Renaty. Nie zamierzam im służyć, nie interesuje mnie ich sfałszowany listo do Dyrektora Opus Dei. Nie ja go napisałam, nie ja oddałam się w służbę Opus Dei. Ludzie z moim pochodzeniem nie są niewolnikami i nie dam się tak traktować. Bardzo ciekawe jest, że dla Kościoła wszyscy ochrzczeni ludzie stanowią „trzodę”, z którą mogą robić, co chcą. Stąd też to wyznaczenie Ryszarda jako mojego oficjalnego kościelnego „opiekuna” oraz próby odebrania mi wolności, zaszczucia i oddania mojego majątku schizofrenikom, tylko dlatego że o to „święci” schizofrenicy poprosili. Wszystko tylko po to, aby dalej ci wariaci byli zadowoleni i dalej popierali Nycza w jego ambicjach. Bo chyba nie wierzycie w istnienie ludzi tak zabobonnych, że negują istnienie chorób psychicznych.

Byliśmy wszyscy bardzo szczęśliwa rodziną dopóki nie pojawiły się schizofreniczne, zawistne kurwy z Opus Dei i nie zaczęły „wyrównywać szans”. Bardzo szybko sobie wymyśliły, że mnie zmuszą do pójścia do klasztoru, a ja z „wdzięczności” zostawię im cały mój majątek i że już zawsze im będę dupę lizać i czołgać się, żeby błagać o jakąś kromkę chleba. Zaczęły się nieprawdziwe oskarżenia mnie o prostytucje, a także pobicie mnie z prawie skutkiem śmiertelnym na lodowisku szkolnym. Kopano mnie także po głowie do momentu, aż – w próbie ratowania życia – potwierdziłam, że jestem „kurwą”. Miałam obowiązek zrobić wszystko, żeby ratować życie, do takiego doszłam wniosku. I tak zaprzeczałam tak długo, że wylądowałam na obserwacji ze wstrząśnieniem mózgu oraz połamanymi żebrami.

Niestety dorośli popełnili pewien błąd. Nie wiedzieli, że takie kurwy ze schizofrenią, ich rodziców oraz kler należało błyskawicznie postawić przed sądem, chociażby cywilnym. Skończyłyby się oskarżenia mnie o rzeczy, których nie zrobiłam, przypisywanie sobie moich dobrych cech i oskarżanie mnie o rzeczy, które te schizofreniczne kurwy same zrobiły. Sąd – nawet cywilny – może wyznaczyć obserwację psychiatryczną i zaczęły by moje prześladowczynie brać leki. Zamiast tego, przyjmowaliśmy jakieś nic nie warte przeprosiny i cały czas stanowiliśmy cel ataku kurew z Opus Dei oraz chroniącego ich kleru.

Schizofreniczki ukryły swój spisek, który wyniósł Nycza na fotel biskupa. Zaczęły opowiadać o cudzie „nawrócenia mnie”. Tylko jakoś – kurwa – nie nie mogę potwierdzić. Tak samo jak nie mogę potwierdzić ich opowieści o mnie i moich rodzicach. Uparcie rzeczywistość nie chce przyjąć formy, jaką chce jej nadać Opus Dei. Zamiast potwierdzić cokolwiek, co Renata czy Anna mówią, straciłam już całkowicie wiarę w jakikolwiek kościół chrześcijański i nigdy nie potwierdzę ich cudów. Chociaż o mało co nie zakatowano mnie na śmierć, nie zaszczuto w pracy, bo zaczęłam mówić prawdę o Renacie i Annie.

Schizofrenicy dążą do tego, aby nadać rzeczywistości formę swoich urojeń, żeby zmusić ludzi do potwierdzania tego, co sobie uroili. Kościół Rzymsko-Katolicki jest dla nich ulubionym schronieniem, chociaż – jak to schizofrenicy – Ryszard oraz siostrzeniec i siostrzenice udają, że są nowocześni i wykształceni, a ja niby mam być maniacko religijna. Zabawne jest to, że Roman, którego przyparto do muru, zaczął zapowiadać, że jeśli w sądzie udowodnią mu, że jego urojenia są nieprawdziwe, to zacznie modlić się o cud i że on nastąpi.

Ja jestem skrajnie racjonalna i nie zamierzam się modlić, ani pomagać Nyczowi, aby został papieżem. Urojenia moich znajomych z podstawówki – którzy przekonali kler, że Nycz jest bożym „wybrańcem” i przyszłym biskupem Rzymu – wystarczyły, aby dochrapał się stanowiska biskupa. Moja odmowa pójścia do klasztoru oraz walka z Nyczem zahamowała jego triumfalny marsz do Watykanu. Został kardynałem jako starzec, czyli jak mi powiedziano wcześniej z powodu wieku. Dopiero w momencie awansu Nycza kler miał przeprowadzić weryfikacje dokumentów, czyli ustalenie, czy znajduje się w nich to, co rodzina Ryszarda – szczególnie schizofreniczka Barbara – powiedziała, że się znajduje.

Zamiast moich podziękowań dla tej chorej psychicznie rodziny, znajduje się tam moja apostazja, w której przedstawiam się jako poganka. Postarałam się też, aby wiele osób napisało, co naprawdę o rodzinie Ryszarda i o „świętej” Barbarze myślą. Znalazły się tam też źródła z Policji, świadczące o tym, że wszelkie przechwałki Barbary czy jej siostrzenic wzięły się tylko z ich choroby.

Wedle mojej wiedzy powinno to zatrzymać Nycza w ataku na tron biskupa Rzymu, chociaż miał już podobno ustaloną z Prevostem (czy jak tam on się nazywa) przyszłą abdykację, aby Nycz mógł przejąć tron. Wątpię, żeby w tej sytuacji to nastąpiło. Szkoda tylko, że to bydle w chęci zdobycia władzy nad katolickim światem, zniszczyło całą moją rodzinę, moje życie osobiste, karierę sportową czy muzyczną, oraz każdy inny aspekt mojego życia wraz ze sprowadzeniem cierpień, przez które przechodzą ludzie zaszczuci i skazany na walkę z syndromem sztokholmskim, a także doprowadziło do tego, że schizofreniczny gang z mojej podstawówki przejął władzę nad Avangardą. Ale cóż, Avangarda zawsze bardziej mnie potrzebowała niż ja jej. Więc pokazuję wszystkim debilom dużego latającego fucka.

Nigdy nie byłam osobą z opowieści Nycza, Ryszarda, Renaty, czy dzieci z ich rodziny. Opisywana przez nich osoba pochodzi z urojeń schizofreników i nigdy nie była prawdziwa. Nie mogę nic potwierdzić z ich dziwacznych opowieści o mnie. Nic nie zgadza się z dokumentami.

Szkoda tylko, że Nycz zniszczył ruch fanów fantastyki, popierając schizofreniczki i za nie ręcząc. Ale cóż, Opus Dei po równo nienawidzi metali jak i fantasy. Ciekawe tylko, kim jest ten jego „syn” (podobo biologiczny), który tak bardzo ważny jest w warszawskim klubie. Może moi znajomi powinni go wytropić. Albo zrobić porównanie genetyczne pomiędzy Romanem, a Nyczem? Takie sugestie, że to syn Barbary i Nycza, usłyszałam od Ryszarda już dawno temu. Ale to wariat, więc wszystko trzeba weryfikować.

Ryszard nie jest moim ojcem, chociaż tak potrafi o sobie mówić. Kto jest naprawdę moim ojcem, widać dobrze na potwierdzeniu mojej apostazji oraz zaświadczeniu o stanie cywilnym. Oba dokumenty do znalezienia na blogu.

Najgorsze jest, że schizofrenicy nigdy nie przestają tropić i nękać swojej ofiary, więc zawsze mogę się spodziewać z ich strony dogrywki. A nadal jestem zbyt słaba, aby ciągać ich po sądach cywilnych w nadziei, że zostaną skierowani na obserwację. Do Sądu Opiekuńczego nie mogę iść, bo nie jestem ich rodziną. Mój znajomy z Arizony w podobnej sytuacji, gdy jego córki zostały zaatakowane przez schizofrenika, dostał każdą pomoc policji amerykańskiej. A i tak dziewczynki przeżyły zeznania w sądzie bardzo mocno i ratowała ich tylko obecność psychoterapeuty, co poradziłam.

Chociaż na całe szczęście moja apostazja i ośmieszenie Nycza powinno zdjąć mi Kościół z karku. Małe, a cieszy.

Prawo pracy

Miejsce pracy to specyficzne środowisko, bo nie można z niego uciec bez problemu. Mogłam postanowić nigdy nie wracać na warszawskie konwenty, bo Avangardą rządzą schizofrenicy z mojej podstawówki, ale bardziej formalnej pracy i związanych z nią obowiązków się tak łatwo nie rzuca. Dlatego też prawodawca o wiele ostrzej wymierza kary dotyczące zaszczucia w miejscu pracy. Różni ludzie mają obowiązek się w takim środowisku dogadywać i ignorować kwestie sporne, które pracy nie dotyczą. Prawodawca oczekuje też, że wszyscy mają obowiązek traktować się z zawodową uprzejmością i okazują sobie wsparcie, jak przystało na kolegów z pracy.

Od dziecka mam na karku Ryszarda Nowaka, który owija sobie dookoła palca coraz to nowe osoby. Nie jest ze mną w żaden sposób spokrewniony, a wszelkie jego akcje i opowieści na mój temat są wzięte z jego schizofrenicznych urojeń i potrzeby zrobienia sobie ze mnie dojnej krowy.

Ryszard dopadł mnie w każdej szkole i w każdym miejscu pracy. Pojawił się także w mojej obecnej i zaczął już przed laty wmawiać mi nieprawdziwe historie, w próbie zmuszania mnie do „przypomnienia” czy „uświadomienia” sobie, że jego i Romana urojenia są prawdą. Niestety nie mogę tych urojeń potwierdzić. Mam na blogu zaświadczenie o stanie cywilnym, jestem panną i nie mam żadnych dzieci. Tak samo wszystkie konspekty, które przedstawiała Renata, zostały mnie i innym pisarzom ukradzione. Nie ma znaczenia, że przepisała je swoimi kulfonami. Renata nie publikuje pod nazwiskiem Małgorzata Wieczorek i nie jest przyjaciółką Andrzeja. Jej ojciec też się z nim nie przyjaźnił. Jej siostra Anna ani nie byłą narzeczoną Piotra, Kruka czy Breta, ani nigdy nie przyjaźniła się z żadnymi muzykami.

Iwona Kaminska-Bowlby też o niej nie słyszała, chociaż schizofreniczka Anna na nią również się powołuje. Nie zna jej też książę Kristian. Pentagram i pierścień mi ukradła. Nie są dowodem na to, że jest wielką wokalistką metalową. Jest wariatką stanowiącą element fandomowego folkloru i nikt z muzyków heavy metalowych, których znam, nigdy się nią nie przejmował. Jest tak nieważna, jak tylko może być ktoś, kto jest całkowicie nikim. Jak większość schizofreników z obrzydzeniem reaguje na dźwięki muzyki, co sprawia, że jej urojenia są jeszcze zabawniejsze. Z tym, że – rzeczywiście – kilka razy zakatowała mnie razem ze swoim gangiem. Ale to nie robi z niej bogini metalu.

Ryszard jest schizofrenikiem, który namówił mojego szefa na interwencję, ponieważ miałam być „chora psychicznie”. Jest to coś, co jest prawnym koszmarkiem dla mojego szefa. Zacznijmy to rozkładać na czynniki pierwsze. Przede wszystkim zdrowie psychiczne i leczenie medyczne stanowią aspekt prywatny życia, więc jakikolwiek pracodawca nie ma prawa pytać, czy ktoś się leczy czy nie. Pracodawcę powinno obchodzić tylko, czy pojawiam się w pracy i czy odpowiednio wykonuję swoje obowiązki. Pod tym względem nic nie szwankowało. Różne panie, z którymi jestem zatrudniona, również nie powinny wysłuchiwać szlochów różnych schizofreników, tylko wysłać ich na drzewo po upewnieniu się, że ich pretensje mają charakter prywatny. Nie zapominajmy też o rzeczy najważniejszej – nie jestem chora psychicznie, a oskarżenia schizofreników, ich zapewnienia, że są moją rodziną i że za mnie odpowiadają, nie mają żadnej wartości. Są to klasyczne schizofreniczne ataki, tak bardzo powszednie, że podręcznik Diagnostyki dla studentów ostrzega przed diagnozowaniem na podstawie bredni, jakie opowiadają lekarzom schizofrenicy. Bo to oni przychodzą ze skargami i zaszczuwają w ten sposób swoje ofiary.

Schizofrenicy są wszędzie. Zastanawiające jest, że mój pracodawca postanowił zachowywać się, jakbym miała pięć lat i zaczął rozmawiać z kimś, kogo uznał za mojego „rodzica” i po porozumieniu z którym postanowił mnie ubezwłasnowolnić i zaczął żądać, abym nie tylko z nim, ale też z jakimiś psychiatrami rozmawiała, co naruszyło moje prawa człowieka. Nie potrzebowałam żadnej „interwencji”, bo nie było ze mną żadnych kłopotów. Kłopoty były tylko z gangiem schizofreników, który prześladuje mnie od czasów podstawówki, oraz z ich pomocnikami. Nieważne były moje protesty i tak skończyło na zmuszaniu mnie, abym wypełniała polecenia schizofrenicznej bandy z mojej podstawówki. Rozmowy z nimi oraz poddawanie mnie terrorowi i zastraszeniu zniszczyło mnie psychicznie tak bardzo, że przestałam rozumieć, co się dzieje i rozwinął się u mnie pełen syndrom sztokholmski. Przy czym wystarczy skrajnie toksyczne miejsce pracy, nie trzeba nikogo porywać jak to spotkało Patricię Hearst (czyli najlepiej znaną ofiarę terroryzmu i syndromu sztokholmskiego), żeby mieć warunki do takiego zniszczenia drugiego człowieka, że zaczyna mówić i robić, co chcą jego prześladowcy. Nie dziękuję różnym tępym kurwom za taką dewastację mojego życia oraz moich znajomych. Anna jest bardzo niebezpieczną schizofreniczka, a nie „psychoterapeutka”. Psychoterapia nigdy nie polega na terrorze i jest dobrowolna. Jak komuś nie podoba się, co robię i mówię, niech mnie, kurwa, pozwie. Ale moje istnienie nie powinno nikomu przeszkadzać. Tylko schizofrenikom przeszkadzam i tylko oni ciepią z tego opwodu, że żyję. Ale brew ich marzeniom (aka urojeniom) po mojej śmierci ani nie odziedziczą mojego mieszkania, ani automatycznie nie dostaną żadnych przelewów. Bo nic do nich nie należy, bo to tępe i chore psychicznie wieśniaki, które skończyły jakieś uczelnie w swoich urojeniach.

Przy czym totalnie nie zastanowiło nikogo, że ten niby „rodzić” postanowił przyjść do pracy „córki” z donosami na nią, które miały charakter wyłącznie prywatny i dotyczyły jej „zdrowia” oraz konfliktów z kimś, kto fałszywie podawał się za jej „przyjaciół”, czy „małżonka”, więc nie powinien się tymi pretensjami zajmować. Do tego mój szef postanowił zignorować fakt, że jedna z moich koleżanek dołączyła się do zaszczucia mnie, wyraźnie walcząc ze mną o względy pewnego mężczyzny, który odwiedził mnie w pracy. I nikogo nigdy nie zastanowiło, że facet z urojeniami, który się przedstawia jako mój „ojciec” donosi na mnie, zamiast ukrywać moje (urojone przez niego) problemy i wspierać, jak naprawdę zachowywałby się rodzic.

Nie dziwcie się, że skończyło się to dla mnie takimi urazami psychicznymi oraz syndromem sztokholmskim, że do tej pory próbuję stanąć po zaszczuciu na nogi. Zniszczono mi ostatnie szanse na założenie rodziny, unieszczęśliwiono mnie oraz mojego narzeczonego. Parę goryczy przerwa zaś to, że wbrew wysiłkom znajomych sportowców, trenerów oraz mojego klubu pływackiego, zrobiono wszystko, żeby zniechęcić mnie do regularnych treningów oraz utuczyć. Człowiek w traumie tyje, do tego człowiek poddany terrorowi podporządkowuje się i zaczyna jeść kilka razy więcej niż powinien. Utuczono w ten sposób nie tylko mnie, ale też moją przyjaciółkę Agnieszkę, która miała się zabić, ale udało mi się ją wyprowadzić na prostą, zanim mnie zaatakowano ponownie. I tym razem straciłam już pamięć na dobre. Amnezja ze stresu jest prawdą. Ja nie wiem, kto uczył lekarzy-imbecyli z fandomu, że tylko urazy głowy (lub Alzheimer) tak się kończą. Ale niedouczenie i tępota lekarzy w tej sprawie będzie już zawsze bawić psychoterapeutów i będzie słynne na całym świecie.

Bardziej głupich ludzi, niż ci którzy na mnie napadli, trudno sobie wyobrazić. Ojciec jednego z moich byłych, profesor psychiatra, twierdził, że moje zadziwienie głupotą ludzi wynika z tego, że mam przygotowanie psychoterapeutyczne, ale naprawdę nie potrzeba psychologa klinicznego, żeby zorientować się, że Ryszard i jego siostrzenice, czy też żona (pewna zdaniem Nycza schizofreniczna kandydatka na „świętą Kościoła Rzymsko-Katolickiego”, która lubi się fałszywie podawać za „mamę” różnych osób i prowadzić swoje intrygi) łżą. Nie mówiąc o Romanie, który podobno ma być moim „mężem” oraz „ojcem” trójki dzieci, w których roli występują moje siostrzenice i siostrzeniec. Czwartego dziecka też nie mam – w tej roli ten schizofrenik obsadził syna sąsiadów, którego poprosiłam o ostrzeżenie wszystkich przed tym wariatem. Na całe szczęście udało się ukryć przed Romanem, gdzie rzeczywiście mieszkam i zaczął mieć urojenia, że należy mnie szukać za miastem. Na całe szczęście zrobiłam wycieczkę do Ikei w Jankach i widział – gdy mnie śledził – że wsiadłam po pracy do autobusu podmiejskiego.

Wszystko, co dzieje się w fandomie, również dzieje się w pewnym sensie w miejscu pracy, chociaż pisarze i muzycy nie mają tak łatwo zidentyfikowanych pracodawców, bo są samozatrudnieni. Obowiązuje ich jednak także prawo i niedopuszczalne jest zaszczuwanie kogoś, z kim się walczy o względy mężczyzny, kłamstwami i pomówieniami. Jest to też bardzo źle odbierane przez sądy. Nie ja jestem plagiatorką, a pewna Krystyna. Renata w życiu nie napisała żadnego konspektu, który przedstawiła.jest tępym jamochłonem. Schizofrenik Nycz ukradł mi i przekazał jej moją teczkę z kserem mojej pracy magisterskiej z psychologii oraz moim konspektem. Na jego nieszczęście nie chciałam oddawać oryginału maszynistce do przepisania. Oryginał po tej kradzieży został przeze mnie zaniesiony na Policję. I ja mam wszystkie atuty w rękach.

Bardzo nie dziękuję różnym koleżankom i kolegom z Anglistyki, że – aby ukryć to przestępstwo – zaszczuli mnie wtedy razem ze schizofrenicznym gangiem z mojej podstawówki oraz Opus Dei. Schizofrenik Nycz łże, bo ma nadzieję, że zostanie papieżem, jeśli potwierdzę „cuda” Barbary, która prześladuje mnie od dziecka. Na całe szczęście moja formalna apostazja powinna mu to zablokować. Świadczy o całkowitej odwrotności „nawrócenia luteranki” – bo z dziecka, które wychowywali katoliccy rodzice, stałam się wrogiem katolicyzmu i chrześcijaństwa tak zapamiętałym, jak nikt inny.

Na całe szczęście Luter wyrzucił „świętych” schizofreników z doktryny swojego kościoła. Wszyscy luteranie, których znam są dobrymi ludźmi, a katolicy nie. I do wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat.

Mój pradziadek ze strony taty był bratem pewnego króla z północy. Moim zdaniem nie powinien był pozwolić, aby jego córki zostały ochrzczone w Kościele Rzymsko-Katolickim, bo jego wyznaniem była odmiana luteranizmu, ale zamieszkał w Polsce z polską żoną. Przy okazji – prababcia jednego z moich byłych była jego siostrą. Ale oczywiście kurwy z mojej podstawówki nawet nie wiedzą, kim jest i jak się naprawdę nazywa, bo robią z niego osobę z nizin społecznych.

Czeka ich naprawdę nieprzyjemne przebudzenie. Nic nie poradzę na to, że moja babcia ze strony taty zakochała się i zaszła w ciążę z kolegą z uniwersytetu, który nie był szlachcicem, ale został przyjęty do stanu szlacheckiego. Nazwisko to nie ród, każdy szlachcic o tym wie. Mój tata był zmuszony doprowadzić, aby pewien durny polski szlachetka go przeprosił przed innymi szlachcicami.

Ja też domagam się przeprosin i nadal na nie czekam. Żadna „hrabianka” nie ma prawa mnie dosłownie opluwać. Bez względu na to, jacy wariaci ją wychowali, nie miała prawa tak się zachować.

Tata

Jak pewnie już większość moich czytelników wie, mam od dzieciństwa na karku rodzinę schizofreników, z których dziećmi chodziłam do podstawówki. Wujek tych dzieci, równie chory psychicznie Ryszard, lubi podawać się za mojego „ojca” lub – w przypadku ludzi, którzy mojego tatę poznali – za jego najlepszego przyjaciela, który się o mnie troszczy. Gówno prawda.

Troszczenie się o mnie to ostatnie o co jemu i jego krewnym chodzi. Schizofrenicy kierują się głównie różnymi swoimi obsesjami. Z reguły kieruje nimi zawiść i chęć przypisywania sobie cudzych dokonań (i w tym przypadku sabotują mi wszystko, co robię w ramach, jak to nazywają „wyrównywania szans”, bo jak usłyszałam „nie mogę być tak utalentowana i odnosić sukcesy”), albo powodem ich działań jest chęć wzbogacenia się. I w tym przypadku kierują się urojeniami ojca Romana, który „zobaczył” skarby księcia ukryte w ścianę nośnej w moim mieszkaniu. Równie często schizofreniczki podają się za narzeczone lub żony jakiś gwiazd i mordują lub pomawiają o chorobę psychiczną prawdziwe ich wybranki. Faceci schizofrenicy też tak robią.

Schizofrenicy bardzo często żenią się po to, aby się wzbogacić i mordują swoich partnerów po zawarciu związku małżeńskiego, żeby po nich odziedziczyć mniej lub bardziej urojony majątek. To samo mi zapowiedział schizofrenik Roman. Nie mam wątpliwości, że tak chce zrobić. Żaden psycholog kliniczny nie może mieć wątpliwości, co do takiego wrednego schizofrenika, czy jego motywacji.

Muszę podkreślić, nie mam nic wspólnego z tymi ludźmi. Wiem za to, że są dokładnie takimi samymi ludźmi jak ci, co wykończyli psychicznie mojego tatę we Francji i doprowadzili go bankructwa, Zabili też jego pierwszą ukochaną. Miał to szczęście, że w Polsce się zakochał po raz kolejny, ale nie był długo szczęśliwy, bo w naszym kraju mój występ w telewizji, gdzie wystąpiłam jako dziecięca pływaczka, przyciągnął uwagę polskich schizofreników i wywołał ich ataki na mnie.

Dokładnie to samo spotkało dzieci Breta w Stanach. Do nich też przyczepił się jakiś chory dzieciak w szkole i rozpoczął zaszczuwanie ich oraz kampanię oszczerstw, ale na całe szczęście amerykański sąd mógł lepiej poradzić sobie ze schizofrenikami i mały skunks powędrował do szpitala psychiatrycznego. Bo tam pozwać przed Sądem Opiekuńczym takiego gnoja może każdy, nie musi być członkiem rodziny (która z reguły jest tak samo chora jak mały knypek, lub ślepa i przez niego urobiona).

W Polsce nadal nie ma przepisów, które by skutecznie ratowały ofiary schizofreników. Każda osoba na moim miejscu ma bardzo ograniczony wybór – albo daje się zabić schizofrenikom, albo ucieka z Polski. Inaczej się nie da. Moje całe życie to ruina i dekady wychodzenia z traumy i amnezji po kolejnych atakach schizofrenicznego gangu. Mam dosyć takiej wegetacji i walki o życie z wariatami oraz ich wielbicielami.

Co mogę powiedzieć? Zamierzam ratować, co się da z mojego życia. Chcę wykorzystać każdą szansę, jaka mi los podsunie. Bez zastanawiania się, co inni ode mnie chcą.

Powinnam uciec z Polski już kilka razy. Zrobiłabym to, gdyby nie ataki gangu schizofreników oraz ich enablerów. Po każdym takim ataku traciłam pamięć, bo doświadczałam prania mózgu i byłam ofiarą terroru. Jestem przerażona, jak wiele osób, które chce uchodzić za szlachetne lub uczciwe, sięga do takich metod i niczego nigdy nie chce weryfikować.

Brak mi słów. Tylko tak mogę to skomentować.

Nie wyobrażam sobie życia w Polsce. Zapewnienia moich przyjaciół (tych prawdziwych), że stworzą mi takie warunki, że po wyjściu z traumy coś odzyskam z życia, to po prostu bzdury bez pokrycia.

Nie w Polsce. Nie w miejscu, gdzie ci ludzie chodzą po ulicy i nic nie można z nimi zrobić, bo przepisy na to nie pozwalają. Bo po obserwacji psychiatrycznej, po prostu wychodzą ze szpitala i nie podejmują leczenia. Bo nikt ich nie zmusi.

Mam jeszcze gorzej niż mój tata. On miał chociaż trochę szczęścia w życiu. Ja tylko ratuję sobie i innych. Czasem własnym kosztem. I mam dosyć.

Przyjmę każdy bilet w jakąkolwiek stronę świata.

Żydówka

Nie wszyscy wiedzą o tym, ale zgodnie z tym, co opowiadają o mnie schizofrenicy z mojej podstawówki jestem podobno żydowskim dzieckiem, które zostało nawrócone na katolicyzm przez dobry wpływ niejakiej Renaty, która wzorem swojej schizofrenicznej matki Barbary chce zostać świętą (za życia już obwołaną) Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

Pochodzę z rodziny katolików i zostałam o czasie ochrzczona. Stało się nawet w Boże Narodzenie, dokładnie w roku mojego urodzenia. Chociaż przyznaję, gdyby mój tata mógł postawić na swoim, to po jego doświadczeniach z Francji nigdy bym nie została ochrzczona ani posłana na religię. Miałabym wtedy cudowne życie. Za kryminologami uważam Kościół za instytucję całkowicie zbędną. Etyki uczymy się od rodziców.

Ale jak to się stało, że przyczepił się do mnie Kościół? Mianowicie chodziłam do podstawówki z dziećmi z rodziny, która przez „zawodowych katolików” uznawana była za rodzinę „świętych” – czyli osób, które reszta świata określa jako schizofreników, a którzy sami o sobie twierdzą, że swoimi mózgami odbierają słowa Boga. Moja koleżanka z podstawówki Renata po obejrzeniu filmu o Opus Dei, które porwało i zakatowało żydowskie dziecko, postanowiła zabłysnąć i na podstawie tego filmu zademonstrowała cały zakres urojeń na mój temat. Nagle mój ojciec miał wyglądać jak jej, a je miałam być Żydówką, którą ona i jej matka „nawróciła”. Miałam niby obiecać, że z wdzięczności za uratowanie przed Piekłem (oraz prostytucją), pójdę na służbę do Opus dei i będę na moją prześladowczynie pracować (oraz jej służyć). Nie tylko ona, ale też cała jej rodzina zademonstrowała cały wachlarz typowych urojeń na mój temat. Nie oszczędzili też mojej mamy czy mojego taty.

Kościół zwęszył krew i postanowił zaopiekować się moim życiem. Niestety „zaopiekowali się” także moją rodziną oraz moimi przyjaciółmi. A również wyznaczyli mi „męża”, żebym nie była zbyt szczęśliwa w życiu. Do tej pory mnie prześladują schizofrenicy oraz niektóre osoby z Kościoła. Wszystko, co o mnie mówią, to stek bzdur. Na moje nieszczęście, gdy tylko zaczynam protestować i odzywają się moi przyjaciele, Kościół zaczyna bełkotać, że nie mówią o tej Małgorzacie z Internetu. Ale oczywiście mówią o mnie. To mnie prześladują, obrzucają wyzwiskami, żeby zadowolić schizofreników i o mnie rozpowszechniają same kłamstwa. To na mój temat kłamią i wmawiają ludziom, że schizofrenik Roman jest moim mężem, a schizofrenik Ryszard ojcem. Miałam jednego ojca i zanotowali go właśnie ci schizofrenicy. Wypraszam sobie, żeby jego kata określać jako określać jako mojego wybawcę i mojego „ukochanego tatę” Nie spotkałam gorszego człowieka i nie obchodzi mnie, że jest chory psychicznie.

Niestety Kościół to organizacja wyznające zasady nieprzystające do współczesnego świata, więc jego członkowie w próbach udowodnienia, że „święci” się nie mylą, okłamali wszystkich, a także zakatowali mnie psychicznie w takim stopniu, że wielokrotnie traciłam pamięć i możliwość założenia rodziny. Jestem samotna z wyroku Opus Dei. I cierpię dlatego, że nie chciałam mojego taty oskarżyć o pedofilię o mojej mamy o to, że jest prostytutką. Bo takie role wyznaczyli im schizofrenicy z mojej podstawówki.

Kościół oczywiście nie interesowało, kim rzeczywiście jestem i kim są moi rodzice w rzeczywistości. Wystarczyło, że „święty coś ustalił” – co oznacza, że w rzeczywistości tylko zagłębił się w swoich urojeniach i zaczął bełkotać, bo „obraziłam” zakonnicę, za co postanowił mie zniszczyć.

Mój siostrzeniec znalazł się w analogicznej sytuacji. Moja siostra i jej mąż musieli przedstawić dyplomy wyższych uczelni oraz ryngraf, żeby katechetka odpierdoliła się od ich syna, chociaż i tak dwójka z ich dzieci została bardzo brutalnie zaatakowana. Nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły, co im zrobiono. Mimo tego bestialstwa Opus Dei, mieli mniej szczęścia niż inne dziecko, które stało się głównego ataku wariatów aka „świętych”. Chłopie c został tak zakatowany oraz sterroryzowany, że zabił się rzucając z dachu.

To co spotkało moją rodzinę oraz moich znajomych to tylko czubek góry lodowej. Wiem o atakach schizofreników na dzieci moich znajomych ze Stanów oraz na pewną dziewczynę z Francji. Tych świrów było łatwiej się pozbyć niż ludzi, których zatrudnił do zniszczenia mnie oraz mojej rodziny Kościół. Nie tylko dlatego, że doradzałam moim znajomym. Nie miejcie wątpliwości, konkretne pieniądze przeszły z rąk do rąk schizofreników. Schizofrenicy sami z siebie nigdy nie przestaną nękać swoich ofiar, ale tym bardziej nie należy ich zachęcać do ataków na ludzi, których znielubiła jakaś zakonnica czy ksiądz.

Schizofrenicy oraz Kościół próbował wyjść w jakiś sposób z twarzą, twierdząc, że to nie mnie atakowali, ale wiem dobrze, co mnie spotkało i kim są moi prawdziwi przyjaciele. Takie zafałszowanie rzeczywistości przy wykorzystaniu amnezji, do której celowo doprowadzono, terroryzując mnie, powinno być szczególnie napiętnowane. Mam dosyć powtarzanego regularnie prania mózgu, zastraszania oraz niszczenia wszystkich moich związków, co niby ma mnie ma mnie nauczyć, że mam się poddać i oddać schizofreniczce wszystko, co posiadam. Nie zgodzę się też nigdy odgrywać roli, jaką mi wyznaczyła schizofrenie jakiejś pannicy, czy jej brata.

Gówno dostaniecie. Nigdy się nie nawrócę i nie zostanę waszą kurwą.

Idiotka Renata naprawdę nie nawróciła mie i nie stałam się kimś innym, jak zaczęła mieć nadzieję. Kościół oraz ich schizofrenicy mogą się ode mie odpierdolić. Nigdy też nie potwierdzę, że cokolwiek napisała. Bo wiecie, ta duran kurwa, chce zostać pisarką. Naprawdę wole żarty. Podkarmiana przez durnych ludzi, zniszczyła za to wielu pisarzy, w tym też moich przyjaciół, których zaszczuła na śmierć. Nie zgodzę się, żeby swoje zbrodnie mnie przypisywała bezkarnie. Zawsze będę protestować. Przestanę dopiero, gdy mi wyłączą Internet.

Kiedyś było takie hasło – tylko świnie siedzą w kinie (chodziło o ludzi, którzy chodzili do kin słuchać hitlerowskiej propagandy). Ja mogę powiedzieć tylko jedno – tylko świnie siedzą w Kościele. Dosyć wykorzystywania schizofreników do terroryzowania atestów lub ludzi innych wyznań. Niestety bycie „handlerem” takich ludzi, co lubi robić kler, wiąże się z ukrywaniem ich choroby, maskowaniem ich przestępstw, a także zwalaniem wszystkiego na ich ofiary, co jest zgodne z tym, czego chcą sami schizofrenicy. Nie ja wymyśliłam Kościół, w którym poparcie schizofreniczki (aka „świętej”) gwarantuje spektakularny i szybki awans. Nie ma bardziej kryminogennego oraz zdemoralizowanego środowiska niż chcący zostać hierarchami księża. Te osoby nie mają wątpliwości, że posługują się ludźmi chorymi psychicznie. Popełnili jednak pewien bardzo poważny błąd – myśleli, że ja też jak moje koleżanki z mojej podstawówki jestem chora psychicznie (bo to zarzucają swoim ofiarom schizofrenicy) i postanowili zrobić ze mnie swoja zabawkę i zmusić do sypiania z nimi, gdy byłam dzieckiem. Niektórzy z nich nadal mają jakaś seksualną obsesję na moim punkcie. Jak byłam dorosła, też dostawałam od kleru takie propozycje.

Nie rozmawiam z tymi knurami, wy też nie powinniście.

Niech nie mają nadziei, że z powodu amnezji nie dam rady podważyć waszych kłamstw. Nie cierpię na Alzheimera, z tego co mam, się wychodzi, więc wcale nie posiadacie komfortu kłamania na temat tego, kim jesteście i co zrobiliście mnie i moim przyjaciołom.
Będę pracować z najlepszym psychologiem i wsadzę wszystkich, którzy na to zasługują, do więzienia. Bo odzyskam pamięć do końca.

Sami spierdalajcie i się mi nie pokazujcie na oczy. Avangarda jest wasza, w życiu już nie będę na żadnym konwencie tego klubu. Sam ten klub sobie na to zasłużył. Było mnie przeprosić, a nie słuchać kłamstw zdeklarowanej psychopatki oraz schizofreniczki.

Dorota

Dorota czy też jej ojciec w życiu nie byli ze mną zaprzyjaźnieni. Za to – jak sam mi się przyznał ojciec Doroty – mieli zdiagnozowaną psychopatię. Fascynujące jest, że pomimo tak dużych problemów poznawczych i kognitywnym, jakie gwarantuje psychopatia i związany z nią imbecylizm emocjonalny – ten człowiek postanowił zostać psychiatrą.

Tak jak Dorota kocha się w schizofreniku Romanie, tak samo jej ojciec kocha się w schizofreniczce Annie. Jest człowiekiem, który zaszczuwał oprócz mnie także innych pisarzy, kierując się opowieściami zawistnych schizofreników. Jego największym błędem były uparte próby diagnozowania mnie, czy Ani B. lub Łukasza O. jako wariatów, którzy uroili sobie, że piszą i cokolwiek potrafią. Moje treningi pływackie też miały pochodzić z urojeń. To jest człowiek odpowiedzialny za to, że na początku lata dziewięćdziesiątych w czasie zawodów płynęłam na pół gwizdka i wylądowałam na bardzo dobrym miejscu, ale nie medalowym. Sabotuje wszelkie moje próby powrotu do sportu oraz poprawę mojego zdrowia, żeby tylko sprawić przyjemność swojej kochance.

Wszystko o nim było wiadomo już w czasie moich studiów, bo przyznawał się do romansu z Anną bez wahania. Psycholog kliniczny widzi w jego postępowaniu bardzo dużo problemów. Przede wszystkim wychował sobie kilkoro schizofreników na potwory, a którymi nie jest w stanie poradzić sobie żaden biegły psycholog i namówić na leczenie, bo tak idealnie podtrzymuje ich urojenia.

Ojciec Doroty razem z samą Dorotą odpowiadają za to, że wiele osób uważa, że schizofreników z mojej podstawówki to dzieci Heleny oraz Mariana Wieczorka, a ja się podszywam i podaję za kogoś kim nie jestem. Faktem jest, że ten gang schizofreników okradł mnie oraz moją mamę i podsuwa różne dokumenty na dowód, że są jej dziećmi. Posiadają ukradziony jej dyplom studiów medycznych. mam nadzieję, że nie posługują się nim, żeby udawać lekarzy. Posiadają też ksero mojego zaświadczenia o stanie cywilnym z roku 1990, który dostali nie dlatego żeby udawać mnie, ale żeby wiedzieli, że nie jestem poślubiona Romanowi. Który nigdy nie był moim mężem, ani nie nazywa się Wieczorek. Moje zaświadczenie z roku 2025 jest na blogu. Nic się od tej pory nie zmieniło.

Ojciec Doroty nie ma prawa decydować o moim życiu oraz o tym z kim jestem. Nie ma prawa diagnozować bez udziału psychologa klinicznego, ani kierować się tym, co mu mówią znani mi od dzieciństwa schizofrenicy, którzy słusznie wylecieli z mojej podstawówki po tym, gdy skopali mnie na lodowisku, co skończyło się połamanymi żebrami oraz wstrząśnieniem mózgu. Moje koleżanki z podstawówki w życiu nie miały żadnego kreatywnego pomysłu, ani nie są wokalistkami. Psychiatra nie ma prawa diagnozować ludzi, którzy samo do niego nie przyszli.

Ojciec Doroty odpowiada za śmierć moich przyjaciół, którzy zostali zaszczuci ze skutkiem śmiertelnym w czasie moich studiów. Mnie też wielokrotnie próbował w ten sam sposób usunąć, żeby jego schizofreniczna kochanka mogła „czuć się bezpiecznie”. Wziął udział w zniszczeniu psychiki Oswalda, ale na jego nieszczęście facet opowiedział wszystko, co go spotyka, swoim innym przyjaciołom.

Dorota i jej ojciec podając się za moich przyjaciół nie tylko mnie zniszczyli i doprowadzili po raz kolejny do mojej amnezji, ale przechwycili – dokładnie tak samo jak robią to schizofrenicy – moje kontakty z moimi prawdziwymi przyjaciółmi z wyższych sfer. Przy tym Dorota jest na tyle bezczelna, że po tym jak chciała Agnieszkę opisując ją jako osobę chorą psychicznie, która ma urojenia, że pracuje w telewizji, mieni się jej oraz moją przyjaciółką.

Ani Renata nie nazywa się Małgorzata i nie jest z domu Wieczorek, ani jej siostra Anna nie jest moją siostrą (która przypadkiem tak samo mam na imię). Mój tata i moja mama nie mieli trzeciego dziecka. Ja noszę nazwisko panieńskie. Ja byłam późnym dzieckiem z powodu konfliktu serologicznego. Na nieszczęście dla mojej mamy w szpitalach położniczych odpowiednie serum, które umożliwia potem bezproblemowe zajście w ciążę, podawane jest wedle widzimisię jakiejś położnej. Moja siostrzenica musiała bardzo intensywnie o nie się upomnieć. Niepodawanie potrzebnych leków jest w szpitalach nagminne. Profilerzy wiedzą, że lekarze są jedną z najgłupszych grup zawodowych, szczególnie psychiatrzy oraz ginekolodzy.

Bardzo proszę wszystkich moich przyjaciół z fandomu, żeby informowali Policję o wszystkich kłamstwach jakie rozpowszechnia Dorota oraz jej ojciec. Już po tym, gdy się dowiedzieli, kim jestem w rzeczywistości, przysięgli trwać przy swoim schizofrenikach i nadal im wszystko ułatwiać. Tak się składa, że psychiatrzy oraz psychoterapeuci mają możliwość weryfikacji, kim są ludzie z którymi rozmawiają, pomaga w tym Policja. Ojciec Doroty to zignorował i dalej podsuwa różnym ludziom swoją kochankę, schizofreniczkę Annę, twierdząc, że ta tępa sklepowa jest genialną psychoterapeutką. Trzeba przed nimi ostrzegać wszystkich. Nigdy z nikim z tego grona się nie przyjaźniłam. Odpowiadają za zaszczucie mnie oraz zniszczone życie oraz psychikę. Bardzo proszę składajcie jak najbardziej szczegółowe wyjaśnienia Policji. Wystarczy napisać email, a adresy policjantów „pierwszego kontaktu” czyli dzielnicowych są do znalezienia online. Bardzo to ułatwi śledztwo.

Wiem osób by żyło, gdyby Dorota oraz jej ojciec nie otrzymywaliby urojeń bardzo groźnego gangu schizofreników z mojej podstawówki. Moje życie też by wyglądało inaczej. Przede wszystkim nie byłabym samotna, miałabym dzieci, pływałabym zawodniczo i uczyła pływania, a polski ruch fanów fantastyki nie musiałby się wstydzić przed moimi przyjaciółmi ze Stanów.

Akurat ja jestem osobą, za którą się podaję. Dorota, jej ojciec, Krystyna oraz oczywiście sami schizofrenicy, którzy demonstrują podręcznikowe urojenia oraz zachowania, nie są ludźmi godnymi zaufania. Z punktu widzenia psychoterapeuty są chorzy psychicznie z powodu kontaktów i związków romansowych ze schizofrenikami. Takich ludzi się leczy, stawia z głowy na nogi, a potem stawia przed sądem.

Pieniądze

Na specjalną prośbę mojego byłego opiszę jeden z najzabawniejszych aspektów urojeń schizofrenika Romana. Wszyscy już wiedzą, że ten schizofrenik ma marzenia, w których jest moim mężem i ojcem naszych dzieci – w tej roli występują moje siostrzenice oraz siostrzeniec. Czego ludzie nie wiedzą, to powód dlaczego się ze mną związał urojonym węzłem małżeńskim.

W swoich urojeniach ożenił się ze mną dla pieniędzy. I do pewnego stopnia udało mu się odnieść korzyść finansową, bo podawał się fałszywie za mojego męża i ciągnął pod tym pretekstem od ludzi pieniądze. Okradał w ten sposób między innymi Adama, Andrzeja i Breta. Gdy zakręcono mu kurek z kasą, bo dałam radę przeprowadzić udaną akcję informacyjną na jego temat, zaczął mnie mordować i domagać się kasy ode mnie. Dowiedziałam się wtedy, że „ożenił się” ze mną dla pieniędzy. I że był to jedyny powód, dlaczego się zainteresował takim „tępym kaszalotem” jak ja. Więc powinnam dawać mu pieniądze, bo jest „multimilionerem”. Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że z pieniędzy, które dostawał dla mnie od moich przyjaciół, nie zobaczyłam nawet złotówki.

Przed wieloma osobami w fandomie Roman stroi się w piórka multimilionera. A kłopoty finansowe tłumaczy tym, że zła „żona” odcięła go od „jego pieniędzy” – jak uważa całkowicie nielegalnie. Reszta jego rodziny to też są tacy oszuści, podający się za ludzi, którymi nie są.

Przeprowadziłam z tym wariatem tyle rozmów, że całkiem dobrze orientuję się w jego urojeniach oraz motywacjach. Chce zmusić „nasze dzieci” (czyli mojego siostrzeńca i siostrzenice), żeby go „uznały” i zaczęły mu płacić pieniądze jako „ojcu”. Bo musi być „multimilionerem”, skoro ożenił się z takim „kaszalotem” jak ja, czyli laską której jedynej dobrą cechą był książęcy tytuł taty i jego pieniądze – nieważne, że cały majątek stracił we Francji z powodu innego gangu schizofreników, który doprowadził go do bankructwa.

Mój tata miał wyjątkowo parszywe życie z powodu wariatów, ale chyba sumarycznie był szczęśliwszy ode mnie, bo zdołał założyć rodzinę i cieszył się ze swoich zdrowych, ślicznych i inteligentnych córek. Schizofreniczka, która zamordowała jego francuską narzeczoną, na pewno nie dałaby mu takich dzieci. Nawet jeśli była ulubienicą mojej babci ze strony taty, która mojego tatę też zaszczuła. Moja matka nienawidziła swojej teściowej, a jednak poszła w pewnym momencie w jej ślady i zniszczyła mi życie.

Właśnie z powodu francuskiej schizofreniczki mój tata nigdy nie wrócił do Francji, chociaż miał takie plany i nadzieje, że z nią w końcu wygra i odbierze jej chociaż część swoich pieniędzy.

Taka głupota, na jaką cierpiała matka mojego taty, nie wybiera. Schizofrenicy są zręcznymi manipulatorami i kłamcami, ale nie wszyscy dają się nabrać. Oszukać nie powinny dać się osoby, które poznały historię mojego taty.

Nie dziwcie się więc, że zawsze byłam z moją własną matką na noże. Chodziło nie tylko o jej romans ze schizofrenikiem, wujkiem Romana. Miałam także milion innych powodów, żeby z nią nie rozmawiać.

Oszuści

Jak wie Policja oraz biegli sądowi, nieleczący się schizofrenicy są często zawodowymi oszustami. Zresztą większość przestępstw jest popełniana przez osoby chore psychicznie. Przy czym mamy przepisy całkowicie nieprzystające do tej rzeczywistości. Nie ma sposobu, żeby z takim gangiem schizofreników skutecznie walczyć. Psychoterapeuci i psychiatrzy zalecają w takich sytuacjach akcje informacyjne. robiłam to wielokrotnie, ale zawsze rozbijałam się o latające małpy, które do krwi ostatniej broniły oszustów. Do gara dorzucały także zakochane kobiety o narcystycznej osobowości, które potrafią zabić, aby usunąć konkurencję.

Jest kilka osób, które namaszczone na żonę Adama przez jego mamę. Muszę je rozczarować/ Mama Adama nie ma na imię Anna i nie ma czarnych włosów. Schizofreniczce Barbarze nic nie pomoże zakładanie czarnej peruki. Mamę Adama znam od dziecka i pojawienie się schizofreniczki Barbary, która przedstawia się jako Anna, zostało zgłoszone Policji oraz Rektorowi. Mama Adama poznała mnie, gdy jeszcze nago bawiłam się w piasku na Wybrzeżu. Jako matka dwóch synów rozpieszczała mnie i często podsuwała mi różne ciuszki, jeszcze gdy Adam był dzieckiem. Każda matka synów marzy o córeczce, której nie ma. Ja wypełniałam tę rolę idealnie. I nie zrezygnuję z przyjaźni z mamą Adama.

Kobiety, które zostały poszczute na Adama przez Barbarę, czy też „Annę” powinny się zostanowić, zanim zachowają się, jak koleżanka z roku Michała. Ja i moje środowisko wtedy dopiero zbieraliśmy doświadczenia ze schizofrenikami. Adam, Michał i ja mamy pełną świadomość, co się dzieje oraz ile straciliśmy nie tylko, jeśli chodzi o sprawy osobiste, ale też zawodowe. Pewne filmy już nie powstaną, pewne albumy nie zostaną już nagrane, a pewne książki napisane, chociażby dlatego, że straciliśmy całe dekady na wychodzenie z traumy i odzyskiwanie pamięci. Z rodzicami Michała już nie będę rozmawiać, bo nie żyją i czuję się tak, jakbym straciła kolejny raz rodziców. Tata Adama też już nie żyje. Przez schizofreniczny gang z mojej podstawówki straciłam możliwość rozmawiania z nimi i cieszenia się ich mądrością oraz wysłuchiwania ich wspomnień. To są rzeczy, których mi nikt nie zwróci.

Adam oraz moi inni moi wielbiciele mają prawo w tej sytuacji reagować bardzo nerwowo i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby kobieta, której Adam nie zna i która ładuje się mu na kolana niezaproszona, żeby mu wcisnąć język w gardło, dostała w mordę tak mocno, że baba przestanie mieć jakikolwiek pretensje do nadludzkiej urody.

Jestem kimś, kto zgromadził wiedzę także kryminologa i doradzam w takiej sytuacji ludziom, którzy zostali napadnięci przez gang schizofreników z mojej podstawówki oraz ich latające małpy. Wieczorek to moje nazwisko panieńskie. Moja mama to Helena a tata Marian. W warszawskim fandomie za ich ich dzieci podają się schizofrenicy, którzy spokrewnieni z Barbarę oraz Ryszardem. Mój tata miał tylko dwie córki. Ja nazywam się Małgorzata, a moja siostra Anna z całą pewnością nie przesiaduje w Paradoksie. Nie mamy też brata Romana, mój ojciec nie miał żadnego syna, tylko dwie córki. To schizofreniczne rodzeństwo z mojej podstawówki to właśnie Roman, Renata oraz Anna. Skopali mnie na lodowisku wylanym przed podstawówką tak mocno, ze miałam wstrząśnienie mózgu oraz połamane żebra. To spowodowało ich wydalenie z mojej szkoły. Nie zaszczułam ich, to on mnie zaszczuli wzięli udział w oralnie gwałcie wtedy a także w czasie studiów.

Jedyne, co mogę powiedzieć teraz to – na pohybel wszystkim wściekłym kurwom, które uwierzyły, że ci schizofrenicy byli moimi ofiarami. Owszem lubią podawać się za osoby, którymi nie są, ale to wściekłe kurwy.

Jestem osobą. która przeszła tak dużo z powodu zaszczucia przez kler oraz Opus Dei, że nabrałam natury trickstera. (Czyli kogoś takiego jak Loki, zresztą dawno temu się tak przedstawiałam i nie bez powodu noszę czarny pentagram, diabeł to – patrząc pod kątem kategoryzacji różnych postaci – również trickster). Osoby, które mnie skrzywdziły, dopiero dowiedzą się, co to znaczy, że jestem tricksterem. Ale wiem, ze w fandomie są też inni tricksterzy, którzy zostali zniszczeni przez Opus Dei, bo coś z ich zachowania się nie spodobało jakiejś tępej zabobonnej zakonnicy, która za to schizofreników zawsze tuliła do piersi. To są ludzie, którzy bez Kościoła nic nie znaczą i kłamią, że nigdy nie byli ochrzczeni. Bardzo łatwo ich sprowokować. O co bardzo proszę, bo Anna musi się jeszcze odsłonić przed kimś z mojej rodziny. Reszta tej rodziny się już skompromitowała w oczach tej osoby już na dobre.

Bardzo proszę, nakręćcie tę żmiję i niech Anna zacznie przekonywać moją siostrzenicę, że jest kimś innym, a nie moją siostrzenicą, i że nazywa się Michalina i jest córką schizofrenika Romana i moją, a nie swoich rodziców.

Potrzebna pomoc, bo ja się nie pojawię w Paradoksie. Nie mogę ryzykować, że gang z mojej podstawówki znowu na mnie napadnie. Zbyt długo wychodziłam z tramy oraz odzyskiwałam pamięć po poprzednim zaszczuciu.

Skarby księcia

Jak już napisałam gdzieś wcześniej, mam na karku schizofrenika z mojej podstawówki, który uroił sobie, że w moim mieszkaniu kryją się mityczne „skarby księcia” – jest to jeden z powodów dlaczego ten schizofrenik chce uchodzić za mojego męża. Gdyby miał możliwość poślubienia mnie, zabiłby mnie i zaczął burzyć ścianę nośną w moim mieszkaniu w ich poszukiwaniu. Zapowiedział mi to i jest to zgodne z typowym schematem postępowania schizofreników. Zresztą jego wszystkie urojenia są wręcz podręcznikowe – wraz z oskarżaniem kobiet o prostytucję oraz robieniem tego, o co oskarżają swoje ofiary. Najzabawniejsze jest, że schizofrenicy sami często zajmują się prostytucją, zapytajcie o to jakiegokolwiek kryminologa. A koledzy i koleżanki z mojej podstawówki, którzy stworzyli sobie dziecięcy gang, przechwalali się już wtedy swoim doświadczeniem w tym najstarszym zajęciu świata. Zupełnie mnie nie bawi też to, że przypisują sobie przy tym rzeczy, których innym zazdroszczą. Żadne z nich nawet nie stało przy jakimkolwiek norweskim arystokracie.

W queście schizofrenika, który ma prowadzić do zdobycia majątku, który do niego nie należy, towarzyszą mu imbecyle z mojej podstawówki. Szczerze oni wierzą, że schizofrenik Roman „widział skarb”, który ukrywam przed nimi. Jestem przez ten gang zaszczuwana i szantażowana od dzieciństwa, bo chcą ode mnie pieniędzy. Ostatnio dowiedzieli się też, że kilka osób zadeklarowało pomoc dla mnie, bo uważają się za moich dłużników. Nieważne, jakie pomysły tym osobom oddałam i co dla nich zrobiłam. To są nasze prywatne sprawy. Moi prześladowcy nie zobaczą ani złotówki. Nie dam się szantażować urojeniami wariatki Barbary czy wariata Ryszarda. Zresztą gang dobrze wie, że to nie są moi rodzice. Moja rodzina i nauczyciele prowadzili akcję uświadamiającą, kto jest kim, ale imbecyle nadal uważają, że albo uda im się zmusić mnie do prostytucji, albo zaszachować „informacjami” o „przeszłości” mojej mamy czy mojej. Muszę ten cały gang rozczarować – wszystkie te oszczerstwa są zaczerpnięte z urojeń zakonnicy, która została odsunięta od pracy z dziećmi.

Ci imbecyle i schizofrenicy wylecieli z mojej podstawówki po tym, jak mnie skopali na lodowisku przed szkołą. Dobrze wiedzą, kim rzeczywiście był mój ojciec oraz moja mama, którą ten gang okradł z jej dyplomu lekarza, po tym jak weszli pod jakimś pozorem do naszego domu. Dokument ten, z tego co słyszałam, służy tej małej dziwce z mojej podstawówki do udowadniania, że jest córką Heleny Wieczorek. Tak się składa, że ta kradzież była zgłoszona Policji, a imiona i nazwiska moich rodziców pojawiają się w dokumentach, które umieściłam na blogu.

Gang z mojej podstawówki – z tego co się zorientowałam – nadal trzęsie Avangardą i decyduje, kto jest mile widziany, a kto nie. Wiem, że jestem w doborowym towarzystwie osób, których prelekcje są odrzucane. Jesteśmy ludźmi, którzy podpadli schizofreniczce, która udaje osobę, którą nie jest. Wszyscy zostaliśmy przez tę wywlokę okradzeni. I nie zamierzamy milczeć.

Niech ta osoba pokaże, co potrafi. Zapraszam na basen, albo niech chociaż jeden akapit przy mnie napisze, nie musi być doskonały. Osoby, które uważają, że jej poparcie zapewni sukces, mylą się bardzo. Zapowiadam falę niepowodzeń i pecha.

Czas na ostateczną rozprawę z tą gnidą i jej gangiem. Nikt z nich się nigdy ze mną nie przyjaźnił, chociaż tak rozpowiadają za moimi plecami. Czas zedrzeć ich maski.

The Wicked Witch of the West

Byłam wczoraj w kinie obejrzeć drugą część musicalu Wicked. I muszę powiedzieć, że rzecz jest genialna. Ariana Grande jest cudowną Glindą i dorównuje jej w aktorskich umiejętnościach aktorka w roli Złej Czarownicy z Zachodu. Jak wiele współczesnych przeróbek klasycznych baśni musical dokonuje dekonstrukcji całej historii i pokazuje wersję wydarzeń, której można się tylko domyślać z pewnych, ukrytych w tekście przesłanek.

Znam ten cykl powieści dla dzieci z dzieciństwa i już mój tata wskazywał na pewne niedopowiedziane elementy tej historii. Przede wszystkim wiadomo, że Czarodziej rządzący Krainą Oz jest oszustem, który przybył z naszego całkowicie niemagicznego świata. Tak więc jego wszelkie decyzje i wersje opowiadanych przez niego wydarzeń są całkowicie niewiarygodne.

Mam swoje doświadczenia ze schizofrenikami i wiem od dziecka, że ktoś ogólnie znienawidzony i opluwany wcale nie musi być zły. Tak samo jest w przypadku Złej Czarownicy z Zachodu. Czarownica jest kimś, kto walczy z niesprawiedliwością i staje po stronie prześladowanych, w tym również gadających zwierząt, które są usuwane z życia publicznego i więzione. Sama usłyszałam od prześladującej mnie schizofreniczki, że jestem gadającym zwierzęciem i że nie mam żadnych praw. Ona i jej podobni tylko udają przyjaźń ze mną.

Zabawne jest to, bo kto zaliczyłam kurs behawioryzmu zwierząt w czasie studiów. Czyli jestem psychologiem również zajmującym się zwierzętami. Behawioryści wiedzą, że mózgi zwierząt domowych, takich jak psy i koty, rozwijają się bardziej niż zwierząt dzikich. Są zmuszane w kontaktach z nami do większego wysiłku intelektualnego. Słuchają naszego języka i uczą się rozumieć poszczególne słowa. Rozumieją proste zdania. Same potrafią albo używać klawiszy z nagranymi słowami, albo wręcz – jeśli bardzo chcą – wokalizować poszczególne, pojedyncze słowa. Umierający na raka kot lub pies potrafi – nauczony przez opiekuna tego słowa – poinformować, że środki przeciwbólowe przestały działać. Mój własny kot, który dostawał silne przeciwbólowe środki poinformował mnie, że „boooliii”. Zwierzęta zdobywają się na taki wysiłek w wyjątkowych sytuacjach i dźwięki które produkują tylko z grubsza przypominają ludzkie słowa, ale można je rozpoznać. Domowe zwierzęta lubią nas naśladować.

Gadające zwierzęta niepokoją stronę zabobonno-kościelną, ale nie zamierzam się tym przejmować, bo to są osoby, które jednocześnie uważają, że ludzie mają znajomość języka zakodowaną w genach. I dlatego już kiedyś usłyszałam, że mam wypierdalać do Wielkiej Brytanii, bo moja znajomość angielskiego z dzieciństwa wskazuje, że jestem Brytyjką. Jakby co, to bardzo chętnie wyjadę z Polski. Prześladowana przez schizofreników, marzę o tym już od dzieciństwa i mam osoby, które pomogą mi urządzić się nawet w Japonii.

Muszę rozczarować stronę kościelną.Już wieki temu przeprowadzono nieludzkie eksperymenty, które polegały na odcięciu dzieci od języka. Niestety, torturowane tak dzieci, tylko zdziczały i zgłupiały, a nie zaczęły mówić hipotetycznym językiem zapisanym w genach (chociaż oczywiście nie znano wtedy jeszcze pojęcia genów). Nie mówiły żadnym językiem. Były dzikie i przypominały bardziej zwierzęta. Kultura i wychowanie są wszystkim i tylko dzięki nim mamy tak dobrze rozwinięte mózgi.

Prześladujący mnie schizofrenicy zrobili ze mnie kogoś gorszego niż Zła Czarownica z Zachodu. Zostałam obarczona tak złym PR, że zdziczałe tłumy z widłami i pochodniami o mało co nie rozszarpały mnie na strzępy. Ci zdziczali ludzie doprowadzili mnie do kolejnej po studiach próby samobójczej, z której się na całe szczęście znowu wycofałam na czas.

Ci ludzie mają pecha, a nie ja. Mam informacje z komunikacji społecznej i wiem, że czarny, zakłamany PR się nigdy się nie utrzyma. Nie zaszczułam w podstawówce nikogo, sama zostałam zaszczuta, a schizofreniczki i schizofrenik, którzy do tego doprowadzili, prowadzą dalej swoją kampanię oszczerstw. Jest to coś, co znają kryminolodzy oraz psychiatrzy. Schizofrenicy się nie zatrzymują, aż doprowadzą swoją ofiar do śmierci. Może ich samych zatrzymać tylko ich własna śmierć lub psychiatryk.

Nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Podobnie nikogo nie skrzywdził i nie siedział nawet dnia w więzieniu jeden z moich byłych, który jest norweskim szlachcicem, a nie obwiesiem z nizin społecznych. Został obrzucony błotem tylko dlatego, że wywołał furię i zazdrość schizofrenika z mojej podstawówki, który ma urojenia, że jest moim „mężem”. We wszystkim pomogły mu jego siostry, które nie są i nigdy nie były moimi przyjaciółkami. Podobnie nigdy z moją rodziną nie przyjaźnił się Ryszard czy Barbara.

Moi znajomi wiedzą, że bliżej mi do Glindy niż do Złej Czarownicy z Zachodu. Jestem Glindą z jej próżnością i upodobaniem do ładnych rzeczy. Też jestem jak ona kimś, kto już w dzieciństwie przywykł do czegoś, co po angielsku nazywa się przywilejem. Byłam wychowywana w taki sposób, że jest dla mnie oczywiste, że od pewnego poziomu dochodów zatrudnia się służbę i to służba powinna podnosić każdy śmietek z podłogi. Od tego jest. Sprzątam tylko wtedy, kiedy muszę, bo nie jestem sprzątaczką.

I co mogę powiedzieć na koniec? Tylko jedno – CZARODZIEJ KŁAMIE!!!

Zaszczucie

Mialam pecha podpaść zakonnicy z Opus Dei, która z kolei na mój trop skierowała małżeństwo schizofreników (czyli Ryszarda i Barbarę) oraz Nycza. Był to początek wszystkich moich nieszczęść. Nycz swęszył możliwość szybkiego awansu, jaki gwarantowało mu spotkanie wspierających go schizofreników (którzy w Kościele Rzymsko-Katolickim uchodzą za świętych, przez których przemawia Bóg), bo wiecie, o awansach w Kościele decydują kampanie prowadzone przez schizofreników i wszystko, co tam się dzieje, bardziej przypomina szamanizm niż jakąkolwiek monoteistyczną religię.

Barbara i Ryszard w mojej szkole za moimi plecami przedstawiali się dzieciom, jako moi „rodzice” oraz wmówili schizofrenicznych dzieciom oraz imbecylom, który niestety uczęszczali do mojej podstawówki, że jestem chora psychicznie i że nie jestem tą popularną pływaczką, która też wystąpiła też w telewizji wraz z trenerem w programie dla dzieci, tylko ich „dzieckiem”. Kler intensywnie okłamywał moich kolegów oraz koleżanki i „leczył” mnie ze wszystkich ambicji, bo „mi nie wolno było być kimś ważnym”, bo „obraziłam zakonnicę”. Ci ludzie potwierdzali w mojej szkole wszystkie kłamliwe oraz wywodzące się z ich urojeń słowa psychicznie chorego małżeństwa. Po zaszczuciu przez tych gnoi oraz żądnego awansu Nycza straciłam pamięć. Niestety moi bliscy nie zorientowali się w rozmiarze obrażeń psychicznych, jakie wtedy odniosłam z powodu zemsty zakonnicy oraz nadmiaru ambicji pewnego księdza z prowincji.

Nie byłam w stanie się bronić przed pomówieniami, a znajome schizofreniczki zaczęły przed moją rodziną odgrywać rolę najlepszych przyjaciółek, tak samo jak ich znajomi imbecyle. Zdobywały w ten sposób wszelkie potrzebne informacje, żeby mnie udawać. Ne mogły udawać, że nie wiedzą, kim jestem. Wiedzieli, że nie jestem córką Barbary oraz Ryszarda. Jak to schizofrenicy zwykle robią, te schizofreniczki zaczęły sobie przypisywać wszystko, co robiłam i robię. Schizofreników takie akcje bardzo bawią, tym bardziej że ich chore mózgi przypisują sobie wszystko, co godne zazdrości, i pomawiają swoje ofiary o rzeczy, których się wstydzą. To one są kurwami, a nie ja. Po tym wszystkim, co przeżyłam, ich znajomi imbecyle nadal je wspierają we wszystkich kłamstwach i zaszczuwaniu mnie. Właśnie ci ludzie także odpowiadają za atmosferę, jaka się wytworzyła wokół mnie w fandomie. Ale nie zamierzam się kopać z koniem i nie będę już zgłaszać żadnego punktu programu gdziekolwiek.

Więc, nie – nie jestem dzieckiem Ryszarda i Barbary. Nie byli tez przyjaciółmi moich rodziców, moi rodzice za to byli ich ofiarami. Nycz o tym wie, ale postanowił milczeć i mnie zadręczyć, tylko po to, aby nie wyszło na jaw, że gwarantujący mu awans schizofrenicy to po prostu przestępcy, którzy dawno już powinni trafić do psychiatryka i że nie ma nic prawdziwego w tym, co o mnie opowiadają. Zresztą tak samo źle zostali przez nich potraktowani inni artyści i dziennikarze obecni w fandomie. Ryszard i Barbara to wielokrotni mordercy, należą do najgorszego rodzaju schizofreników, których cieszy zaszczuwanie kłamstwami ludzi na śmierć. Ale nie przestają na tym – podając się za lekarzy swoich ofiar wpływają negatywnie na leczenie dobrych ludzi, o których wiedzą, że znaleźli się w szpitalu.

Ani Renata ani Anna z mojej podstawówki nie napisały nigdy niczego. Anna nie jest wokalistką Burzum. Nikt jej nie zaszczuł. Jest całkowicie odwrotnie. To one mnie zaszczuły, tylko po to, żeby Nycz mógł awansować, a gang schizofreników mógł nadal bezkarnie terroryzować pisarzy oraz muzyków. Nikt z tego grona nigdy się ze mną nie przyjaźnił.

Naprawdę nie jestem osobą, która w podstawówce zaszczuła pływaczkę oraz „Yennefer” w jednym. Za to wiem, że gang z mojej podstawówki nadal trzęsie polskim fantomem oraz – udając moich przyjaciół – dezinformuje wszystkich, którzy mnie znają i wiedzą kim jestem, w tym też Andrzeja.

Nie zamierzam się kontaktować z kimkolwiek, kto czerpie „wiedzę” o mnie od tego gangu czy Nycza. Niestety obie kurewki, Anna i Renata, chcą aby ich brat się ze mną ożenił. On zaś – napuszczony przez moją katechetkę – chce się wzbogacić, bo ma urojenia, że w ścianach mojego mieszkania są ukryte „skarby księcia”, co jest zresztą częstym urojeniem schizofreników.

Nie mam pojęcia, jak Andrzej, który poznał moją historię jeszcze w latach siedemdziesiątych, może pokazywać się publicznie z moimi prześladowcami z podstawówki. Ja – właśnie z tego powodu – nie chcę już z nim rozmawiać. Należy do ludzi, którzy pomogli Kościołowi zniszczyć moją mamę oraz mnie.

A ja nigdy nie wyjdę za schizofrenika Romana i nie zamierzam kłamać, że mam z nim jakieś dzieci, tylko po to, aby „polubili” mnie schizofrenicy oraz mogli mnie dalej niszczyć, krzywdzić oraz ograbiać z pieniędzy, które tylko do mnie należą. Nycz bardzo wysoko zaszedł udając, że wierzy w wersję wedle której jestem „nawróconą kurwą bez matury, która powinna już dawno być w klasztorze” – co niby miało być moim dziecięcym marzeniem.

Ten blog jest moją zemstą na tym towarzystwie.

This is only the beginning of the retribution to come.