Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Barbara

Barbara jest jedną z bardziej znanych fandomowych wariatek. Jest tak samo chora jak jej mąż. Wtłoczyli mi do głowy całą masę bzdur. Między innymi wmówili, że Renata jest ich córką (chyba, że inna Renata, bo ta którą mam na myśli chodziła do mojej podstawówki), a Anna córką szwagra Ryszarda. Tak, tego Ryszarda, który według moich informacji uwiódł moją matkę, chociaż nie wiem, czym. Ale tak już jest, że schizofrenicy uwodzą swoje ofiary i je oplatają kłamstwami, chociaż nie zawsze dochodzi do seksu. Uwodzenie, a seks to dwie różne rzeczy.

Moja matka nigdy nie zorientowała się, że Barbara i Ryszard to wariaci, którzy postanowili doprowadzić do szybkiego ślubu ze mną schizofrenika z mojej podstawówki. Oni sami i ich znajomom zakonnica (aka moja katechetka) znaleźli mi „męża”. Wedle ich planów miałam zostać kuchtą i rodzić dziecko co rok od szesnastego roku życia. Bo podobno byłam nadpobudliwa i trzeba było mnie przyciąć za obrażenie zakonnicy. Nieważne moje osobiste plany, sport czy wykształcenie. Nie zasługiwałam na to ich zdaniem.

Aby doprowadzić do tego „ślubu” zorganizowali grupowy gwałt oralny na mnie i wmówili schizofrenikowi Romanowi, że to był właśnie ten „ślub” oraz „seks”. Oboje, Ryszard i Barbara kładli ile wlezie i oszukiwali moich rodziców. Mieli się już więcej nie pokazywać na oczy komukolwiek z mojej rodziny, ale znowu oszukali wszystkich, a moja matka popłynęła i dała się wciągnąć w ich urojenia.

Najgorszy był jednak Roman, który przed wieloma osobami roztaczał opisy naszego wspólnego życia. Nigdy się z nim nie spotykałam. Był wyrzucony z Progresji oraz mojej uczelni. Z mojego miejsca pracy został w końcu wyprowadzony w kajdankach. On i jego cioteczne siostry to jedna grupa wariatów, całkowicie niereligijnych. To Barbara miała być pewną kandydatką na świętą Kościoła Rzymsko-Katolickiego. a nie osoby z mojej podstawówki.

Dusiciel-gwałciciel to podobno jakiś znajomy zakonnicy, która mnie prześladuje od czasu początku katechezy. Całkowicie zasadnie ówczesny biskup cofnął jej misję uczenia dzieci, ale ona sama i jej znajomi nadal się za to mszczą.

Nikt z wymienionych powyżej ludzi nie jest zdrowy psychicznie i bardzo proszę w nic im nie wierzyć. Z cała pewnością nie spędzam czasu z Romanem, który ma urojenia, że jest moim mężem i że mamy dzieci. A przynajmniej tak myślę, bo bardzo się przejął tym, że połączyła nas zakonnica. Cały czas chce ode mnie pieniędzy, ale nie zamierzam mu nic dawać.

Z cała pewnością Barbara i zakonnica mają fiśdum dyrdum i chcą doprowadzić do naszego „pogodzenia” i ślubu, tym razem kościelnego. W ich rozumieniu „seks był” – więc musi być ślub. Nieważne, że „seks” sprowadził się do wetknięcia dziewięciolatce penisa do ust.

Nikt z wymienionych przeze mnie osób nie jest psychologiem, ani nie ma żadnego wykształcenia. Wszyscy schizofrenicy i to bardzo niebezpieczni. Nie zamierzam się z nimi w ogóle kontaktować.

Tragedią jest, że Nycz wszedł w to tak głęboko, że do tej pory realizuje chore urojenia Barbary, którą nadal bardzo ceni. Zniszczył mi całkowicie życie i zaszczuł „lecząc z ateizmu” aż do stanu, w jakim się całkowicie zamknęłam i nawet nie mogłam skorzystać z pomocy moich przyjaciół, chociaż bardzo chciałam. Byłam w tak bardzo złym stanie, że musieli mi pozwolić na mozolne i samotne wychodzenie z traumy. którym sama kierowałam.

Za całe moje zmarnowane życie, które przebiega pod dyktando wariatów i składa się z powtarzalnego zajebania mnie psychicznie i etapu, kiedy się składam mozolnie w jakąś całość, odpowiada Nycz, bo tych wszystkich wariatów zawsze prowadził za rękę. I chociaż Humpty Dumpty zawsze gubi zawsze gubi jakieś części, ale nigdy nie zgubi żywiołowej nienawiści do schizofreników oraz Kościoła Rzymsko-Katolickiego, który mi ich na kark wsadził. Chociaż Nycz przy każdym moim załamaniu psychicznym zawsze ma nadzieję, że to takim traktowaniu złożę się w całość jako grzeczna marionetka, która robi to, co Opus Dei oraz jego wariaci sobie życzą.

Muszę przyznać, że moje koleżanki z podstawówki nie odpowiadały za intrygę, w której efekcie Michał miał się zakochać w koleżance z roku. To Barbara sprezentowała jej pierścionek, który miał niby pochodzić od Michała. Dziewczyna dostała błyskotkę wraz z opowieścią, jakoby Michał już od lat się w niej kochał.

Nie muszę dodawać, że schizofreniczka Barbara powtarza swój numer z pierścionkiem rytmicznie, „oddając” moich facetów innych babom. Bo tak bardzo chce mnie przemocą połączyć z Romanem, więc usuwa ich z drogi. Nie należy jej wierzyć. Michał bardzo boleśnie zaszczuł swoją koleżankę za numer jaki mnie wycięła, gdy postanowiła mnie zaszczuć na uczelni. Przybiegła na Anglistykę razem z ojcem i opowieściami o mojej urojonej chorobie psychicznie, bo tak pewna była Michała chociaż nigdy z nim nie rozmawiała. Ale cóż schizofrenicy już tak robią swoim ofiarom i babka została uznana przez ojca Michała za schizofreniczkę i to pełnoobjawową. Ja zawsze podejrzewałam, że sterowali nią wariaci, co też okazało się być prawdą.

Nie wybaczę nikomu, kto wbrew mojego dokumentowi tożsamości, który wszędzie pokazywałam oraz wbrew zaświadczeniu o stanie cywilnym, uwierzył tym schizofrenikom, że Ryszard i Barbara to moi „rodzice”, a Roman „mąż”. Nie chcę was kutasy widzieć. Zniszczyliście mi życie. Moja matka nie powinna być nigdy brana pod uwagę, bo nie rozumiała, co się dzieje i została wciągnięta w ich urojenia. Niestety schizofreników bardzo trudno zdiagnozować, gdy się niczego nie weryfikuje. A narcyz nigdy niczego nie weryfikuje, szczególnie gdy ktoś taki jak Nycz za nich ręczy. Ci schizofrenicy zrobią wszystko, żeby mi zniszczyć każdy związek i wmówić ludziom, że powinnam być z Romanem. Nie, kurwa, żadnego seksu, ani miłości pomiędzy mną a Romanem nigdy nie było. Dzieci też nie ma. Nienawidzę chuja od zawsze od zawsze słyszę jego bełkot i wielokrotnie od niego dostałam od niego piąchą w głowę. Ale cóż kościelno-pisowskie towarzystwo uważa takie zachowanie za „normalną miłość”.

Nikt z mojej rodziny nie przyjaźnił się z tą dwójką. Moja matka była ich ofiarą i bredziła straszliwie pod ich wpływem. Ich działania w sumie wyczerpują wszystko, co można znaleźć w podręcznikach psychiatrii. Powinni być pokazywani studentom medycyny, a nie wysłuchiwani z zapartym tchem.

Mam nadzieję, że odpowiednie przepisy prawne zostaną zmienione i zdoła się ich w końcu wsadzić do psychiatryka. Wielu psychiatrów marzy o tym od lat. Ja też, bo mam dosyć ich urojeń, ataków fizycznych na mnie oraz moich znajomych. Trwa to od podstawówki i kurwa wystarczy. To obcy ludzie, a jednak zniszczyli mi wszystko w moim życiu, które jest nieprzerwaną walką o przetrwanie. Nie mam już cierpliwości do nikogo. W pewnym momencie te zjeby, realizując swoją schizofreniczną intrygę, zwróciły wszystkich przeciwko mnie.

Moje koleżeństwo z podstawówki też ma najebane w głowie, ale przynajmniej mają w dupie Kościół. Zupełnie inaczej jest w przypadku dzieci Ryszarda oraz Barbary, które też pojawiają się w czasie konwentów. Oprócz jednego syna, który już nie żyje, bo został uduszony, nikt więcej nigdy z tych ludzi się nie leczył. I wszyscy uważają się za „świętych”. I tak są traktowani przez zabobonny kler.

Nic nie mam do powiedzenia na temat tych ludzi i naprawdę nie mam podstaw, aby „potwierdzać ich świętość”, czego domagał się Nycz, bo Kościół zawsze ze schizofreników robi „świętych” i razem z nimi zaszczuwa ich ofiary obsesji oraz urojeń – to jest też wprost z podręcznika. Dla mnie oboje zawsze byli diabłami i mają się wynosić.

Nie życzę sobie oglądać jakiegokolwiek księdza.

Przyjaciele

Ani Ryszard ani Barbara Nowacy nie przyjaźnili się z moimi rodzicami, bo chociaż moi rodzice nie byli tego świadomi, oboje są bardzo niebezpiecznymi schizofrenikami. To oni zniszczyli mi dwukrotnie karierę sportową i oni stoją za morzem kłamstw kolportowanych wszędzie na temat mój i mojej rodziny. Każda osoba, która im pomaga jest dla mnie persona non grata.

Mój tata przeżył dokładnie to samo we Francji, ale i tak się nie zorientował, że padł ofiarą schizofrenicznego gangu, który go okradł z reszty pieniędzy, a potem ciągnął pieniądze pod durnymi pretekstami od niego i od innych. Niestety, najlepiej orientują się, kto jest schizofrenikiem, ofiary zaszczucia, przed którymi tacy schizofrenicy się odsłaniają ze swoimi żądaniami i które muszą znosić kpiny i przechwalanie się tryumfujących schizofreników. Prawda jest taka, że mój w pewnym momencie, gdy jeszcze byłam dzieckiem, wygnał Ryszarda i nie do końca rozumiem, jak się stało, że moja matka znowu nawiązała z nim kontakt. Ale cóż nie będę odpowiadać za jej głupotę, naiwność i uczucia do schizofrenika.

Przyjaźń moich rodziców z tą rodziną i to, że musiałam znosić niechciane wizyty gwałcicieli spokrewnionych z Ryszardem wywołały u mnie amnezję w dzieciństwie. Zdarzało się tak jeszcze kilka razy, bo zawsze po odzyskaniu byłam atakowana ponownie, byle bym tylko nie mogła ułożyć sobie życia jak ja chcę. A wariatka Barbara mogła zaliczyć zemstę za „obrazę zakonnicy”. Ani moja matka ani nie ja nie byłyśmy nigdy kurwami jak ona opowiada.

Nycz stoi za towarzyskimi powodzeniami tych ludzi w fandomie i świecie. Przedstawiał ich wszystkim i za nich ręczył. Nic, co on i oni opowiadają o mnie, nie jest prawdą. Moje panieńskie nazwisko to Wieczorek, a nie Nowak. Obraża mnie łączenie z tymi ludźmi.

Każda osoba, która uwierzyła, że Ryszard to przyjaciel mojego ojca i że powinnam go nazywać „wujkiem” jest dla mnie też skończona. Tak samo jak osoby, które przyjaźnią się z jego córką, która podaje się za „Yennefer”, czy też z jego siostrzenicą, która nigdy nie była żadnym psychologiem, chociaż jak jej wujek fałszywie podaje się za profesora.

Nowacy to nie jest moja „rodzina”, bo wiem, co o mnie mówią za moimi plecami i jak się przedstawiają. Wiem, że są groźnymi schizofrenikami, którzy zniszczyli mi życie i jestem świadoma, że mają nadzieję jeszcze bezczelnie po mnie odziedziczyć majątek po tym, gdy mi zniszczyli całe życie.

Ryszard, Barbara oraz i ich dzieci i krewni to – jak większość nieleczących się schizofreników – zawodowi oszuści i złodzieje. Wiem swoje i nie zmienię na ich temat zdania. Jedyne, co mogę zrobić, to odejść także od ludzi, którzy się z nimi przyjaźnią i nie wchodzić na teren, który opanowali i gdzie są wielbieni.

Chce Renata udawać Yennefer oraz autorką niszczoną przez Opus Dei, a jej kuzynka psychologa i wokalistkę Burzum? Proszę bardzo, ale w życiu tego nie potwierdzę. Niech te kurwy trzymają się ode mnie z daleka. Żadna z nich też nie była ukochaną Breta i nie napisała ani jednego tekstu.

A Andrzejowi i kilku innym osobom, z których moja matka zrobiła sobie pogrobowców, opowiadając bzdury o Nowaku i o mnie, gratuluję głupoty. Ci ludzie w życiu mnie nie uratowali, to prześladujący mnie schizofrenicy i wycinam z mojego otoczenia wszystkich, którzy się z nimi przyjaźnią. Powinni posłuchać, co na przykład Nycz usłyszał od Barbary na mój oraz ich temat.

Prawda jest taka, że Ryszard jest osobą, której nikt nie kojarzył z mojej rodziny, gdy pojawił się z gadką, że był najlepszym przyjacielem mojego ojca. Wiem, kim jest. Pamiętam go z dzieciństwa. Nigdy nie był przyjacielem. W końcu poszedłby do więzienia razem ze szwagrem, gdyby nie to, że są schizofrenikami. Dzieci z tej rodziny zostały wyrzucone za nękanie i prześladowanie z mojej podstawówki.

Nie mam nic wspólnego z rodziną Nowaków. Nikt z moich bliskich się tak nie nazywa. A to że Nycz próbował z Barbary zrobić oficjalną świętą Kościoła to prawdziwy skandal. Zostałam zaszczuta prawie na śmierć za to, że nie chciałam i nie mogłam potwierdzić jej „świętości”. Bardzo sobie nie życzę telefonów z Watykanu i podobnych rozmów, do których byłam zmuszana. Ta kurwa Barbara w życiu nikogo nie uratowała, a jej córka nie powinna się za mnie podawać. Tak samo jak Anna powinny obie się zamknąć.

Yennefer

Po fandomie krąży kilka opowieści na temat tego, kim ma być Yennefer (mam na myśli przyjaciółkę Andrzeja, a nie przypadkowe dzieci, które nieświadomie przybrały taką ksywkę). Dwie wersje najpopularniejsze są całkowicie nieprawdziwe, więc muszę o nich napisać.

Krystyna nie jest Yennefer, chociaż tak za Ryszardem i Barbarą według tego, co wiem, opowiadał Nycz. Schizofrenicy Barbara i Ryszard mają być zgodnie z tą wersją moimi „rodzicami” i jest to coś, w co uwierzył także pewien znajomy producent muzyczny z Norwegii. Uwierzył w to, że ci schizofrenicy są moimi „rodzicami” i mówią prawdę o mojej „chorobie psychicznej”(1) także mój pracodawca. Jak się okazuje, wystarczy że schizofrenik przyjdzie do pracy, a jeśli ma z wiarygodnością problemy to ściągnie znajomego biskupa, który za niego poręczy i może zatłuc swoją ofiarę bezkarnie, bo ofiara nie ma gdzie uciec, bo musi się pojawiać w miejscu pracy. Znaczy się, chciałam zmienić zawód na dziennikarstwo, ale nie zdążyłam, bo wieści o tym tak wkurzyły kontrolujących mnie schizofreników, że o mało co nie zaszczuli mnie i mojej przyjaciółki dziennikarki na śmierć.

Jeszcze inna wersja krążąca po fandomie głosi, że córka Ryszarda, Renata jest Yennefer. I wedle tej wersji „Yennefer chce, żeby Krystynie pomagać”. Renata jest to tą małą blondynką, która na początku lat dziewięćdziesiątych razem z kuzynką u mnie i mojej mamy sprzątała. Robiły to dokąd ich nie wywaliłam za kradzieże na zbity pysk. Wśród rzeczy, które nam ukradły, oprócz ubrań znalazł się dyplom studiów medycznych mojej mamy. Renata – czy też Anna – jak to robią często schizofrenicy – zaczęły się podawać za mnie, wykorzystując ukradziony dokument, aby potwierdzić, że są córką mojej mamy, Heleny Wieczorek oraz Mariana Wieczorka. Inna wersja głosi, że to Krystyna jest córką Heleny Wieczorek i Mariana WIeczorka. Tak wygląda świat, w którym rządzi Opus Dei, a Ryszard imbecyl jest uważany za „profesora”. Nie jest nim, tak samo jak nie jest profesorem jego siostrzenica Anna.

Tak się składa, że wbrew temu, co głoszą niektórzy fani, Ryszard nie był przyjacielem mojego taty. Nie był on też moim ojcem chrzestnym. On i jego żona Barbara (wściekła, bardzo chora psychicznie blondynka) to dla mnie całkowicie obcy ludzie i bardzo proszę mnie z nimi nie łączyć. Nie są to także moi rodzice, chociaż bardzo lubią się tak przedstawiać. Ale to już tak jest, że schizofrenicy lubią się podawać za ludzi, którymi nie są, aby tylko móc terroryzować i kontrolować swoje ofiary.

Kilka osób broni się, że po prostu „pomylili” mnie z Krystyną. Oczywista bzdura.

Na moim blogu jest zdjęcie mojej mamy, dokładnie widać, że jest to ta sama osoba, co na ukradzionym dyplomie. Domagam się, aby skradzione przedmioty zostały mi zwrócone. W tym mój pentagram oraz – co najważniejsze – mój pierścionek zaręczynowy. Przy czym nie mam na myśli w tym momencie mojego srebrnego pierścienia z pentagramem, ale ten który dostałam od Breta. Jest to dla mnie bardzo ważna pamiątka.

Te wszystkie dramy rozkręcone przez Awangardę, Krystynę oraz ich ulubionych schizofreników sprawiają, że mówię „kurwa, dosyć” i wycofuję się już na zawsze z ruchu fanowskiego. Nie zobaczycie mnie na żadnym konwencie. Niech Avangarda dalej próbuje zapewnić sobie Worldcon w Warszawie, ale jak zwykle beze mnie. Jebie mnie to.

Niech Krystyna, która została przez schizofreników oraz Nycza mianowana „Yennefer”, im to załatwi. Mam to w dupie. Nie jest moją przyjaciółką, przyjaźni się zupełnie z kimś innym. Renata nie jest pisarką tworzącą pod pseudonimem „Małgorzata Wieczorek”, chociaż takie opowieści też są przez schizofreników puszczane w świat.

Tak wygląda świat kontrolowany przez Opus Dei, gdzie Małgorzata Wieczorek nie ma prawa osiągnąć sukcesu, bo „obraziła zakonnicę”. Przy okazji, tę kurwę, która nigdy nie powinna mieć dostępu do dzieci, też mam w dupie. Nadal nie będę kleru przepraszać.

⛧⛧⛧

(1) Przypominam – nie diagnozuje się chorób psychicznie na podstawie tego, co twierdzą schizofrenicy. Oni zawsze oskarżają swoje ofiary o chorobę psychiczną, bo te nie chcą potwierdzić, ani podtrzymywać ich urojeń. Schizofrenicy, nawet ci po szkole specjalnej dla imbecyli, lubią podawać się za psychologów czy psychiatrów, aby móc swobodnie zapewnić sobie dostęp do swoich ofiar oraz je „leczyć”, czyli prać im mózg i terroryzować, tylko dlatego, że nie podzielają urojeń. Schizofrenicy doprowadzają w taki sposób do samobójstw swoich ofiar, które są zresztą do samobójstwa nakłaniane. Ludzie uciekają w śmierć przed schizofrenikami i cierpieniem, jakie wywołują schizofrenicy oraz pranie mózgu i terror. Schizofrenicy uwodzą ludzi z otoczenia i rodzin swoich ofiar i się nimi posługują. To jest jeszcze większe źródło cierpienia.

Rodzina P.S.

Prawda jest taka, że w pewnym momencie moja matka i ojciec mieli nadzieję, że połączę się z Adamem. Znali jego rodziców, więc byli spokojni o jego pochodzenie i kim jest. Ja w pierwszej klasie liceum, gdy o tym mi powiedzieli, wkurzyłam się, bo byłam już zainteresowana Bartkiem. Potem już zawsze było podobnie. Zawsze był ktoś inny. Oczywiście te osoby uważały, że nie powinnam być z tym kimś, nie ważne moje zdanie. A Adam – zdaniem wielu osób mi przeznaczony – i tak mi złamał serce, gdy spotykaliśmy się w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Zresztą wtedy był tępym bachorem w porównaniu ze mną. Nie wiem, dlaczego wcześniej i później miałabym na niego czekać i marnować życie. Zresztą i tak się świetnie bawił w życiu i o mnie pamiętał. On na mnie nie czekał i o mnie nie pamiętał, chociaż do tej pory mi wisi szmal.

To że podobno moja matka chciała, żebym wyszła za Romana, pochodzi z urojeń Barbary, ciotki Romana. Moja matka dawno nie żyje, a Barbara – w chwilach, gdy ją widziałam lata temu – potrafiła powiedzieć, że rozmawia z moją mamą i wie, czego ona chce.

Naprawdę nie należy kogoś takiego jak ja narażać na kontakty ze schizofrenikami, którzy prześladują swoją ofiarę całe jej życie i cyklicznie piorą jej umysł.

Naprawdę nie jestem do Adama nastawiona entuzjastycznie. O wiele lepiej by się skończyło dla wszystkich, gdybym ja była z Bretem, a Adam z Agnieszką. Chciałam, żeby tak było w 2000 roku, ale oczywiście zjeby zadecydowały inaczej i nas zaszczuły. Nie chcę być z Adamem. Dla zasady. Są osoby, które mnie bardziej interesują. Chociaż Bartka – niestety tak jak też i Kruka – zabił schizofrenik i nikt im życia nie wróci, ani Piotrowi. Taki mój pech. Ale są inni. Mam też dość napadów na mnie różnych bab, przekonanych przez schizofreniczki, że Adam je kocha miłością wielką i dozgonną. A ja niby mam być chora psychicznie i mu się narzucać. Wypisuję się z tego. Miałam ciekawsze oferty. Niech Adam sobie z tymi schizofreniczkami sam radzi. Nie będę jego ochroniarzem.

Nie przyjmuję żadnych przeprosin, chyba że ktoś ma pod ręką maszynę czasu. Proszę już tylko mi się nie wtrącać w moje życie i zamknąć ryje.

Rodzina

Z wyroku mojej matki nie mam rodziny, bo postanowiła mnie, wbrew moim chęciom, wydać za schizofrenika Romana, siostrzeńca schizofrenika Ryszarda. Oczywiście na jej usprawiedliwienie można powiedzieć, że nie wiedziała, że schizofrenii nie można rozpoznać na pierwszy rzut oka i uwierzyła, że pomimo dziewięciu lat zapałałam żywiołowym uczuciem do mojego prześladowcy, który został usunięty z podstawówki i który wziął udział w gwałcie na mnie.

Trzeba przyznać, że przeciętnym ludziom nie przyjdzie nawet do głowy, co może narobić gang schizofreników, który wypełnia wolę zakonnicy, która postanowiła mnie ukarać i wydać czym prędzej za mąż, aby ukrócić moje marzenia o karierze sportowej i wykształceniu. To co i tak osiągnęłam i jest pluciem jej w twarz i moim osobistym zwycięstwem, bo jej zdaniem i na to nie zasługiwałam.

Moja matka wciągnęła mojego ojca w urojenia swojego schizofrenicznego ukochanego. Tata pomimo swoich doświadczeń we Francji uwierzył, że Roman pochodzi z norwesko-szlacheckiej rodziny i jest bogaty. Od tamtej pory moja matka niszczyła w moim życiu wszystko co się dało. kierując się instrukcjami schizofrenicznego gangu.

Do tej pory nie mogę wybaczyć mojej matce i osobom, które inspirowała, napadów na mnie, zniszczyły mi psychikę. Jedną rzeczy, których ludzie nie wiedzą z psychologii jest, że gwałtowne zaszczucie z rąk ludzi, których się kocha, potrafi przyprowadzić kogoś do obłędu. Moja rodzina zafundowała mi to parę razy, ponieważ kierowali się instrukcjami wariatów i tylko im wierzyli. W momencie, kiedy byłam szczęśliwą narzeczoną Breta i myślałam, że moja matka podziela moje szczęście, ona sama – nie weryfikując ze mną – wierzyła, bo tak jej opowiadał schizofrenik, że przeżywam z Romanem upojne chwile.

Pilnie studiowałam na trzech wydziałach, spotykałam się z Bretem i bywałam w Progresji, gdzie pomagałam w czasie prób dźwięku. To dla Breta nosiłam czarną sukienkę (zresztą Roman, którego wywalili z Progresji, gdzie stali bywalcy widzieli tylko mnie i Breta, chyba nie wiedział, co to znaczy). Naprawdę nie wiem, jak moja matka mogła uwierzyć, że wywalono mnie ze studiów i że zatrudniłam się w nocnym klubie. A takie zarzuty też słyszałam. Gdy w końcu nastąpiła konfrontacja, okazało się, że uważa, że spotykałam się z Romanem (realizując jej marzenia, a nie swoje) . Napadła na mie brutalnie, gdy okazało się, że nie chcę być z Romanem. Zrobiła wszystko, żeby mnie zniszczyć, bo nie chciałam robić tego, co ona sobie wymarzyła.

Powtórzę jeszcze raz, Bret mnie nie zgwałcił. To byli schizofrenicy związani z Kościołem i Opus Dei, czyli Roman i jego rodzina. To ktoś z nich dusił mnie na uniwersytecie, to przed nimi zawsze będę uciekać.

I jak to się ma do chwili obecnej? Ano tak, że nadal jestem sama. Przeżyłam kolejne ataki, każdy kolejny boleśniejszy i nadal nie chcę wyjść za Romana, ani się z nim spotykać. Ani przyznać, że ten schizofrenik jest moim „mężem”, ani że mamy trójkę „dzieci”.

Wbrew napadom na mnie, nie zrealizuję marzeń zakonnicy, która uczyła mnie religii, i nie dam sobie zniszczyć życia do reszty. Wolę być sama niż z tym schizofrenikiem Romanem. Sama sobie o wiele lepiej wybieram facetów. Żaden nie był ani schizofrenikiem, ani gwałcicielem, ani imbecylem. Zresztą przekonanie mojej matki, że wykształcony profiler potrzebuje pomocy w tej sprawie jest hilaryczne. Jestem sama, ponieważ padłam ja i moje związki ofiarą różnych schizofrenicznych intryg, ale nie dam się złamać. Sama znaczę o wiele więcej niż z Romanem.

Pamiętam minę mojej matki sprzed lat i jej samozachwyt. Widzę podobne miny w moim otoczeniu i podejrzewam, że te osoby też są przekonane, że uratowały mi życie i że im dziękuję, bo jestem szczęśliwa.

Jest oczywiście wręcz przeciwnie – do tej pory odczuwam efekty ataków schizofrenicznego gangu Romana. I cierpię. Mam nadzieję, że wiecie dlaczego. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale pozostaje mi tylko zemsta, bo różne drzwi się przede mną zamknęły i wszystko, co mnie w życiu spotka, będzie już tylko gorzką nagrodą pocieszenia.

Na pohybel Kościołowi i Nyczowi!!!

Zemsta zakonnicy

Wiele osób jest przekonanych, że upór Romana w prześladowaniu mnie oznacza, że musiało nas łączyć coś więcej niż chodzenie do jednej szkoły. Zresztą byliśmy w tej samej szkole tylko przez jakiś czas, bo został z mojej podstawówki usunięty.

Tak naprawdę połączyło nas coś, co mogę określić jako zemstę zakonnicy, która uczyła mnie religii. Jak wcześniej wspomniałam, nie zgodziłam się z jej poglądami na temat seksu – a mianowicie, że kochać się fizycznie należy tylko tyle razy, ile dzieci zamierza się mieć. Uważała też, że kobieta musi w łóżku cierpieć. Moja niezgoda wywołała łańcuch wydarzeń, który doprowadził do śmierci moich przyjaciół oraz spowodował nieszczęście wielu osób, także moich rodziców. Oczywiście wszystko to stanowi tylko element największego zła, które przede wszystkim mnie spotyka z łap Opus Dei oraz Kościoła. Bo to ja jestem głównym celem. I to mnie wyrokiem Opus Dei nie wolno osiągnąć w życiu szczęścia, sukcesu, czy też połączyć się z kimś kogo naprawdę kocham. „Bo obraziłam zakonnicę.”

Zakonnica poczuła się aż tak urażona, że wezwała na pomoc swoich przyjaciół schizofreników, których Kościół zgodnie z tym, co jest napisane w Katechizmie, uważa za „świętych”. Razem uradzili, że jestem nadmiernie i przedwcześnie „rozbudzona seksualnie”, więc ponowili wyznaczyć mi męża, z którym miałam się natychmiast kochać. Rozwinęło to oczywiście urojenia Romana, który do tej pory uważa, że „uprawiałam z nim seks” w wieku dziewięciu lat. Nic dalszego oczywiście od prawdy.

Od siebie dodam, że ludzie, którzy zostali odpowiednio uświadomieni w dzieciństwie przez rodziców, którzy nie zaniedbali edukacji seksualnej, opóźniają inicjację i z reguły czekają na prawdziwą miłość. Było tak moim przypadku – po amerykańsku chciałam stracić dziewictwo z Bartkiem w wieku osiemnastu lat, bo wiedziałam, że seks jest dla dorosłych i co się może dziać pomiędzy dwojgiem dorosłych ludzi. Lista moich kochanków jest żałośnie krótka, ale cieszę się, że straciłam dziewictwo w wieku na tyle wczesnym, że nie będę mieć zaburzeń seksualnych, bo wytworzyły się odpowiednie ścieżki w mózgu. Roman dla odmiany, który stracił dziewictwo w wieku lat dwunastu, jak przechwalał, już zawsze będzie prymitywem o mentalności alfonsa. Wśród kursów psychologicznych, które zaliczyłam, była także seksuologia, więc wiem, co piszę.

Moi rodzice próbowali to wytłumaczyć głupiej zakonnicy, ale w odwecie postanowiła mnie wydać za mąż tak szybko jak się da. Opus Dei także postanowiło mnie „leczyć” i stąd był ten gwałt oralny, a potem analny, które miały mi „przypomnieć”, że jestem „prostytutką”, a moja matka też jest „kurwą”. Oczywiście jak zwykle wariaci z Opis Dei zwalili wszystko, co zrobili, na metali. I jest to stały motyw ich działań. Dodam, że oskarżanie kobiet o bycie kurwami jest jednym z typowych urojeń dla schizofrenii. Schizofrenia rąbie rejony mózgu odpowiedzialne za seks, stąd też większość prostytutek i alfonsów to schizofrenicy, tłumaczy to także upór Ryszarda oraz Romana, ze będą moimi alfonsami i będą mnie sprzedawać. Za to nie wiem, dlaczego metal im przeszkadza, jeszcze zakonnica bredziło o nienawiści do metali jeszcze zanim poznałam Bartka. Mam wrażenie, że typowa dla schizofrenii jest nienawiść do każdego rodzaju muzyki i dlatego prześladują artystów, szczególnie wokalistów.

I od tamtej pory mam problemy z Kościołem, schizofrenikami oraz Opus Dei. Oraz innymi idiotkami oraz innymi idiotami, które są szczute oraz szczuci przez nich na mnie (oraz moich przyjaciół) i wierzą szczerze w te urojenia. No cóż rozumiem, że schizofreników trudno się diagnozuje, bo ukrywają swoje obsesje i urojenia, ale Roman i jego rodzina jadą całkowicie jawnymi bzdurami, które łatwo można było zweryfikować. Jestem zupełnie kimś innym niż oni opowiadają. Mam dosyć tego, że ci wariaci zniszczyli całe moje życie, zaszczuli z wynikiem śmiertelnym moich przyjaciół, a innym z moich bliskich także zniszczyli też życie. Ludzie z mojego otoczenia, którzy im pomagali, już zawsze będą cierpieć, gdy się dowiedzą, jaka rzeczywiście jest prawda, ale niestety trzeba ich uświadomić. Wiem, że schizofrenicy nie wytrzymają i zaczną ponowny atak na kilka osób. Podzielili się swoimi planami ze mną, a tego rodzaju wariaci z reguły robią dokładnie to, co zapowiedzieli. Tym razem sam Roman osobiście zacznie uświadamiać moją siostrzenicę, że jest jej „ojcem” i że ma ze mną jeszcze dwoje innych „dzieci” (znaczy się jej rodzeństwo). Ach, przy okazji – mój młody sąsiad też ma być moim nieślubnym „dzieckiem”, spłodzonym już nie z Romanem. Kilka osób zaliczy wtedy bardzo bolesne przebudzenie oraz zderzenie z rzeczywistością. Ja nie mam siły z nimi rozmawiać, niech sprawy potoczą się własnym rytmem.

Kościół nie może zajmować się edukacją seksualną dzieci, bo w moim przypadku chcieli mnie zmusić do prostytucji w wieku dziewięciu lat. Wszystko w ramach „leczenia” mnie przez „świętych” schizofreników. Psycholog-seksuolog lepiej się do tego nadaje. Seksuolodzy wiedzą, że naprawdę dobry seks jest tylko z osobą, którą się kocha i nie warto tracić czasu na inne związki, bo możemy przegapić miłość życia. Na całe szczęście można mieć kilka wielkich miłości, chociaż prawdziwa miłość też jest czymś, co przeraża Kościół, bo kobieta nie ma prawa do orgazmu według nauczań Opus Dei. Samo słowa na O, które pochodzi z podręczników medycznych i nie jest świntuszeniem, było zapalnikiem i powodem prześladowania mnie. Za to dzieci z mojej podstawówki tak kochane przez Kościół są niepoczytalnymi wariatami, mordercami oraz mają całe haremy swoich kochanków. Znaczy się, nie wiem nic o Renacie, bo ta jest lesbijką i nie atakują mnie jej laski wkurwione, ze nie chcę jej dać „rozwodu”. Ale ta pustka może także wynikać z tego, że fandomowe lesbijski nic o niej nie wiedzą. Proponuję, żeby sprawdziły, co w tej małej blondynce siedzi. A absolutnie nie chcę się w to bawić, pomimo zachęt tej schizofreniczki nie czuję do niej pociągu, bo jestem stuprocentowo hetero.

To, że ludzie z rodziny Romana są totalnie rozwięźli , ale im podobno wolno, bo są „święci” i jak mi powiedzieli księdzu też wolno, nie oznacza, że nie są związani z Opus Dei. Kościół łapie każdego schizofrenika, z którego może zrobić „świętego” i który pomoże im zaszczuć każdą osobę, znienawidzoną przez księdza lub zakonnicę. Dokładnie coś takiego potkało mojego tatę we Francji i skończyło się kradzieżą jego majątku, a także jego ucieczką do Polski. Mnie się nie udało uciec z Polski, ale przeprowadziłam odpowiednie śledztwo i postanowiłam walczyć do ostatniego oddechu. Oraz postanowiłam odzyskać pamięć i walczyć, żeby zdrowych enablerów wsadzić do więzienia. Szczególnie tych, którzy skorzystali finansowo na intrygach i oszustwach schizofreników.

Osoby, które przeczytały ten blog, znają typowe urojenia tych zjebów i mogą teraz, gdy zobaczyli moją apostazję oraz zaświadczenie o stanie cywilnym, sami diagnozować moich prześladowców. Ale ostrzegam, lepiej unikać rozmów z nimi, bo to może się skończyć tak dużymi urazami psychicznymi jak w filmie „Bugonia”. To nie jest film SF. Naprawdę wariaci potrafią z każdego zrobić kogoś takiego jak Patricia Hearst i wciągnąć w swoje urojenia. Problemem jest tylko swobodny dostęp do ofiary. Nie zawsze trzeba porywać, wystarczy taką osobę regularnie napadać w szkole, na uczelni, lub miejscu pracy. Kościół też wykorzystuje od tysiącleci te same mechanizmy traumy do umacniania swojej władzy.

Naprawdę nie dziękuję ich enablerom.

PTSD

Post Traumatic Stress Disorder czyli zespół stresu pourazowego to prawidłowa diagnoza osób, które jak ja są przez całe życie nękane przez schizofreników.

Przypomnienie dla osób, które nie śledzą mojego bloga na bieżąco – nasze prawo uważa, że schizofrenik jest na tyle niepoczytalny, że nie może odpowiadać za swoje czyny karnie, a jednocześnie sprawę leczenia się pozostawia się decyzji tych niepoczytalnych osób. Bezkarnie mordują całe rodziny, lub „tylko” zaszczuwają ze skutkiem śmiertelnym, czyli zmuszają ludzi do samobójstwa, bo okazuje się to być jedyną ucieczką przed tymi chorymi psychicznie ludźmi. Niestety schizofreników – o ile się nie jest nie jest obiektem ich obsesji czy urojeń – jest bardzo trudno zdiagnozować. Trzeb wiedzieć, jakie struny poruszyć, żeby wylazła z nich choroba psychiczna. Inaczej się maskują całe życia. Mają zwyczaj dopadać rodziny swoich ofiar przekonywać ich do swoich urojeń. Dopada też swoje ofiary w ich pracy i zwracają szefów ofiar oraz ich koleżeństwo przeciwko swoim ofiarom. W ten sposób mój znajomy gang schizofreników zabił moich przyjaciół oraz o mało co mnie nie zabił. Żyję, chociaż Kościół i ten gang schizofreników zniszczyli mi całe życie, które powinno było wyglądać zupełnie inaczej. Parodią jakiejkolwiek religii jest to, że tacy ludzie są dla Kościoła „święci”.

Ja naprawdę ani przez dzień nie byłam związana z Romanem. Całe nasze wspólne życie to jego urojenia, a jednak rodzina Romana wraz z enablerami dali radę przekonać moją matkę, że moją prawdziwą miłością był schizofrenik Roman. Osoby spoza mojej rodziny uważają go za mojego „męża”, bo tak o sobie opowiada. Nigdy przenigdy nie byłam w ciąży. Moja matka nigdy nie weryfikowała opowieści Romana i jego pomocników u mnie. Zaręczyłam się z Amerykaninem i byłam szczęśliwa. Dzięki jego pomocy dostałam leki odpowiednie na PTSD, bo konsultował mnie amerykański lekarz. Moja matka neurolog grzecznie wypisywała mi to, co mi przez telefon zalecił ten amerykański psychiatra. Ja wcześniej sprawdziłam, że te leki są sprzedawane na polskim rynku.

Moja własna matka mnie napadła pod wpływem opowieści schizofreników i wraz z nimi doprowadziła do mojej amnezji. Takie ataki są bardzo niebezpieczne, a do tego moja matka, wykorzystując moją amnezję przeciwko mnie i również mnie zastraszając, zaprzysięgła osoby z młodszych pokoleń, żeby dopilnowały, abym na pewno była nieszczęśliwa – czyli miały wierzyć tylko schizofrenikowi Ryszardowi i doprowadzić, żebym była z Romanem. Zamierzam się wynieść z takiej rodziny i bardzo proszę, aby ich zdanie nie było nigdy brane pod uwagę. Nikt nie ma prawa mnie ubezwłasnowolnić i za mnie decydować, z kim chcę być. Miesiącami schizofrenicy robili mi pranie mózgu w pracy i opowiadali bzdury moim kolegom i koleżankom. Sięgali do terroru i zastraszania, stosowali także tortury psychiczne oraz fizyczne. Niestety niektóre osoby się do nich dołączyły. W sumie osiągnęli stan, w którym wypierałam wszystko i wszystkich, którzy się łączyli ze sprawą mojego zaszczucia. Nikt z tych ludzi mi nigdy nie pomógł, a ja utknęłam w pracy, którą chciałam zmienić na lepszą. I miałam tę lepszą pracę obiecają. To są konkretne straty, nie tylko finansowe. Nie pomijajmy faktu, że zniszczono mi możliwość założenia rodziny, ułożenia sobie życia jak ja chciałam, czy uniemożliwiono mi ucieczkę przed moimi prześladowcami do Stanów. A narcyzi współpracujący z tym gangiem schizofreników kwitną i tkwią w tępym samozachwycie, podtrzymywanym przez tych samych schizofreników. Do tej pory nikt nie spytał mnie o moje zdanie, za to byłam karana i zaszczuwana, gdy tylko mówiłam coś, co nie pasowało do oficjalnej wersji schizofreników.

Polscy psychiatrzy lekceważą rany, jakie odnoszą ludzie w starciu ze schizofrenikami. Szczególnie wtedy, gdy dali się im urobić. Ani moi przyjaciele, ani ja nie dostaliśmy nigdy prawidłowy leków. A z prawidłowymi lekami i wsparciem Breta byłam wstanie ciągnąć trzy wydziały i być szczęśliwa. Ale schizofrenikom oraz ich wielbicielom to przeszkadzało.

Nie dziękuję ludziom, którzy uparli się, że wiedzą lepiej ode mnie, co powinnam robić i z kim być. Mam nadzieję, że was już w życiu nigdy nie zobaczę.

Moi prześladowcy czują się świetnie, a ja nadal mam flashbacki i nie mogę spać w nocy, bo powracają do mnie traumatyczne chwile, kiedy byłam terroryzowana oraz zaszczuwana przez Nycza i gang schizofreników z mojej podstawówki. A wszystko dlatego, że paru debili i narcyzów postanowiło wtrącać się w moje prywatne sprawy, bo chciało uszczęśliwić Romana i mieć przychylność schizofreniczek, aby awansować w Kościele. I zgodnie z wolą tych ludzi zawsze będę już pamiętać, że cierpię, bo „obraziłam zakonnicę”, uważając, że mam prawo do innego zdanie.

Smierć ma was i przekleństwo.

Naprawdę nie musieliście uparcie pomagać schizofrenikom doprowadzać świat do takiego stanu, żeby zgadzał się z ich urojeniami. Bo to robią schizofrenicy swoim ofiarom, próbując im „przypomnieć”, co niby zapomniały.

Świat też przed schizofrenikami nie jest bezpieczny. Pchają się do władzy tak samo jak głupcy.

Praca

Wszystkie kłamstwa schizofreników na mój temat muszę odsłonić. Między innymi całkowicie nieprawdą jest, że wyrzucano mnie z różnych wydziałów i ledwo co skończyłam Anglistykę, mając trójkę na dyplomie. Prawda jest taka, że ma czwórkę i to się specjalnie nie starając, tym bardziej że przez trzy lata studiowałam równolegle psychologię. Przez ten cały czas Ryszard z rodziną psuł mi renomę w Instytucie, rozpowiadając, jaka podobno jestem głupia i wmawiając ludziom, że wszystko, co mówię prawdziwie o sobie, to są urojenia.

Wcale mnie nie wyrzucili z Wydziału Psychologii, z powodu mojej amnezji, jaką wywołał atak schizofreników na mnie, zawieszono moje studia. Michał poinformował mojego profesora, co się stało. Amnezja sama by ustąpiła, gdyby nie kolejne brutalne i bestialskie ataki schizofreników oraz ich enablerów. Ale i tak posiadam w zasadzie podwójną specjalizację, bo mam pełne trzy lata studiów za sobą.

Pisałam już, że ojciec Michała namówił mnie na studiowanie równolegle psychologii, gdy skomentowałam film Gaslight w taki sposób, że zorientował się, że miałam wcześniejszy kontakt z psychologami i schizofrenikami, bo od razu wiedziałam, co się w filmie dzieje z ofiarą schizofrenika. Chociaż w filmie ani razu nie jest powiedziane, że ta postać to schizofrenik. Pan profesor chciał, żebym studiowała psychologię kliniczną, ale mnie ze względu na dziedziczne zainteresowaniem biznesem (które jeszcze podsycał Piotr i jego rodzina) pociągała mnie bardziej psychologia społeczna. Ale ze względu na ataki na mnie, jakie wykonywali schizofrenicy zaprzyjaźnieni z moją matką, zaczęłam czytać wszystko na temat, jak ratować siebie i moich przyjaciół w ramach psychoterapii jako ofiary takiego zaszczucia i co się z nami może dziać. Jestem osobą, która wie chyba wszystko, co można wiedzieć na temat terroru oraz syndromu sztokholmskiego. Przeczytałam też podręczniki psychiatrii, żeby dowiedzieć się wszystkiego co tylko można na temat schizofreników takich jak Ryszard oraz Roman. Zrobiłam oprócz psychologii społecznej także kurs psychoterapeuty oraz profilera. I wtedy postanowiłam zmienić kierunek na psychologię kliniczną, bo miałam już tyle materiałów na temat schizofreników i ich wpływu na ludzką psychikę, że zaczęłam to porządkować i pisać. To właśnie była ta teczka, którą ukradł mi Nycz i oddał schizofreniczce. (No, jak już miał w łapach i się zapoznał, to miał obowiązek oddać prawowitej właścicielce, chociażby po porównaniu pisma, jak proponowałam. A nie decydować, że jak nie chcę pisać dla Kościoła, to mi jej nie odda.) Musiałam uzupełnić braki programowe. Naprawdę się nigdzie nie szlajałam, tylko ciężko pracowałam i byłam szczęśliwą narzeczoną Amerykanina. Właśnie ze względu na studia odkładałam wyjazd do Stanów. Ale trzeba było rzucić wszystko i spierdolić jak najdalej od mojej matki oraz wariatów, którzy zresztą też jej zniszczyli życie oraz psychikę.

Na Anglistyce podchodziłam do wszystkich kolokwiów oraz egzaminów tylko na podstawie tego, co pamiętałam z zajęć. Naprawdę zależało mi tylko na przedmiotach spoza Anglistyki.

Zrobiłam też kilka kursów w Instytucie Kryminologii, bo były darmowe dla studentów, a zależało mi na zrozumieniu, dlaczego Policja nie radzi sobie ze schizofrenikami i jakie przestępstwa schizofrenicy popełniają. Właśnie do Instytutu Kryminologii wysłał mnie po wiedzę na ten temat mój profesor z Wydziału Psychologii. W efekcie mogłabym prowadzić własne biuro detektywistyczne. Co też nie byłoby złą karierą.

Nigdy się nie bałam pracy, tak zostałam wychowana i to sobie cenię. Nie patrzę, co ktoś mi może dać tylko zabieram się do pracy.

Innym też tak radzę.

La-la Land

Wiele osób z mojej rodziny żyje w świecie, który po angielsku określa się jako la-la land, czyli w świecie ułudy. Ci ludzie nigdy nie powinni być wysłuchiwani, jeśli chodzi o moje sprawy osobiste, czy zawodowe, ponieważ tak jak moja matka dali się wciągnąć w urojenia wariatów, których po niej odziedziczyli. A moje życie nie chce wyglądać jak te opowieści wariatów.

Niestety nie tylko moja siostrzenica została przez moją matkę zaprzysiężona i mianowana na osobę, która dopilnuje, żeby moje życie wyglądało dokładnie tak jak życzy sobie jej kochanek, który zniszczył mnie już w dzieciństwie, czyli schizofrenik Ryszard.

Nie chce mi się nawet pisać, jak bardzo źle polskie prawo ocenia takie postępowanie narcystycznego rodzica, który nie chce pozwolić, żeby dziecko samo za siebie odpowiadało i żyło swoim własnym życiem. Tak samo źle jest oceniane postępowanie „pogrobowców mamusi”- jak zbiorowo określam osoby, które postanowiły realizować testament mojej matki, który wymaga, żebym wyszła za mąż za osobę, której szczerze nienawidzę, czyli siostrzeńca Ryszarda.

Napisałam siostrzeńca, ponieważ schizofrenicy zaczęli – jak to oni – zwalać swoje postępowanie na inne osoby i wmawiać mi, że osoba, której nienawidzę, nazywa się Rafał, a Romana mam niby kochać. W dupie mam, jak facet się naprawdę nazywa, jest wciąż tym samym człowiekiem, którego nie cierpię od początku podstawówki.

Niestety Romam cierpi na bardzo poważną odmianę schizofrenii, zresztą tak samo jak jego siostra Anna. I tak jak ona ma urojoną przyjaźń ze mną, tak on intensywnie przeżywa swoje urojenia i opowiada o naszym wspólnym życiu. Oczywiście te wzięte z dupy opowieści pomogły mu także intensywnie mnie okradać, bo ciągnął kasę za moimi plecami z naszego wspólnego budżetu domowego. Nie liczę, że kiedykolwiek odzyskam tę kasę, ale proszę nie dawajcie mu już żadnych więcej pieniędzy, bo i tak ich nie zobaczę, bo nie nie zamierzam ryzykować życia i wychodzić za mąż za niebezpiecznego schizofrenika, który potrafi zamordować człowieka tak samo jak jego ojciec. A za te pieniądze odgrywa przed swoimi kochankami multimilionera i kuzyna Woźniaka-Staraka. Nie więc nie, nie jest bogaczem, tylko bawi się za ukradzione i w opartych na marzeniach urojeniach przeżywa problemy typu co ma zrobić z prywatnym jetem, który gdzieś u niego stoi. Nie wiem, na jakiej zasadzie uważa, że z moją pomocą okradnie Woźniaka-Staraka i przejmie jego kasę, ale wiem, że to jeden z jego schizofrenicznych planów dorobienia się.

Mój tata we Francji też został w podobny sposób ograbiony z majątku przez gang schizofreników, więc podobny przekręt jest praktycznie możliwy. Na całe szczęście, w przeciwieństwie do mojego taty, miałam pod ręką Internet i mogłam puścić w świat ostrzeżenie przed tymi ludźmi, więc nie przejęli żadnych pieniędzy, które podobno miały do mnie trafić. Ale też w odpowiedzi na swoje działania zostałam brutalnie zaatakowana oraz skatowana psychicznie. Ale nadal będę ostrzegać, że Roman oraz rodzina Ryszarda to dla mnie obcy ludzie. Nie biorę odpowiedzialności za nieodpowiedzialne romanse mojej matki. Schizofrenik wejdzie do łóżka każdej osoby, które pomoże mu kontrolować jego ofiarę. Dlatego bardzo często, gdy atakują mnie osoby urobione przez któregoś ze schizofreników, pytam, czy już z kimś z tego gangu sypia?

Byłam w czasie studiów psychologicznych uczona między innymi oceniania czyiś możliwości intelektualnych i wiem, że nawet cierpiąc na całkowitą amnezję, zawsze negatywnie oceniam Romana, Annę, Renatę czy Ryszarda z małżonką. Podręczniki profilera opisują typowe urojenia schizofreników – oraz typowe przestępstwa przez nich popełniane – więc posiadając wiedzę również na temat moich własnych spraw, dochodzę do wniosku, że są schizofrenikami. Ojciec Michała, profesor psychiatra, bardzo negatywnie oceniał moją matkę i jej poglądy na życie. Przeczytałam u taty Michała także wszystko, co się dało na temat psychiatrii i powiedział mi w pewnym momencie, że akurat mnie dałby prawo przepisywania leków, bo przeczytałam wszystko, co tylko się dało na temat psychiatrii. Więc jeśli ja mówię, że to są schizofrenicy, to ci ludzie są schizofrenikami. I nikt nie powinien wierzyć w urojony przez Ryszarda przebieg moich studiów. Ani urojony romans z jego siostrzeńcem. Spotykałam się z Michałem, a nie z Romanem. Niech sobie dalej ten schizofreniczny idiota utrzymuje swój harem idiotek, ale nie za moje pieniądze.

Prawda jest taka, że nie miałam chłopaka w podstawówce. Nigdy nie spotykałam się z żadnym człowiekiem z rodziny Ryszarda. Za to wiem, że moja rodzina ma zwyczaj, gdy się na nich obrażę i się z nimi nie kontaktuję, i nie rozmawiam, czerpać wiedzę na mój temat z urojeń Anny i Romana. Moi bliscy nic o mnie nie wiedzą, ale naprawdę nigdy nie było takiej sytuacji, że „pogodziłam” się z Romanem, bo nigdy nie byliśmy razem. Tak samo jak reszta jego rodziny żyje urojeniami i nie dziwcie, ale moje życie nie ma nic wspólnego z tym, co o mnie opowiada. Ci schizofrenicy oskarżają o gwałty czy prostytucję każdą osobę, która jest dla nich niewygodna.

A ja nie zamierzam pisać za Renatę, czy Romana – bo Roman również uznał, że zmusi mnie żebym na niego pracowała i za niego pisała. Pierdolę to wszystko, mam dosyć tego, że Renata się przechwala, że imię i nazwisko Małgorzata Wieczorek to jej pseudonim i że on jest autorką moich opowiadań. Zniszczenie mnie psychiczne – także pod kątem mojego zaufania do własnego pióra – nie sprawi, że się poddam i przystanę na ich warunki. Niech ci wariaci sami za siebie piszą.

I skoro zniszczona moją markę osobistą, czyli moje prawdziwe imię i nazwisko, to mogę zrobić tylko jedno i zacząć pisać pod pseudonimem. Moje następne teksty będę publikować już jako Gosia Haraldsdottir. Nic innego nie mogę zrobić, muszę zacząć rozwijać nową – ale jednocześnie też starą – markę osobistą. Bardzo to przykre, że nie będę pisać jako córka Mariana Wieczorka, tylko pod moim black metalowym pseudonimem, ale zostałam do tego zmuszona.

Ciekawe, jak szybko schizofreniczka Renata zmieni zdanie i zacznie bełkotać, że Haraldsdottir to jej pseudonim literacki? Zapewniam was jednocześnie, że jej cioteczna siostra Anna nie jest żadną wokalistką. Niech ten randomowy Gollum odda skradziony pierścionek zaręczynowy – który na pewno nie jest własnością Romana – oraz ściągnięty mi z szyi pentagram.

A ja wolę być sama niż z Romanem, chociaż praniem mózgu, terrorem i kłamstwami podkopał moje zaufanie do innych facetów. Na szczęście wiem, kto rzeczywiście jest gwałcicielem.

Na całe szczęście psychika po traumie się sama naprawia, nawet jeśli nie ma prawidłowej pomocy psychologa, chociaż zajmuje to o wiele więcej czasu niż powinno. To, że musiałam sama dochodzić do zdrowia psychicznego to też krzywda, jaka mnie spotkała z rąk Kościoła oraz mojej rodziny, którzy uwierzyli Romanowi. Mam to szczęście, że Policja w końcu zajrzała do wszystkich dokumentów – w tym też zeznań mojego ojca – i zapewniła mi spokój w miejscu pracy. Wiem, że Roman gwałciciel i jego rodzina już tu nie wejdą, więc mnie ponownie nie zakatują. Gdyby im pozwolić, zakatowaliby mnie śmierć – a już było blisko. Ratowała mnie Policja z biegłymi.

A ja znowu jestem sobą, chociaż wiem, że zniszczono mi w życiu wszystko, co można zniszczyć autorce, wokalistce oraz kobiecie.

Nie dziękuję wam ani odrobinę, wbrew temu, co pewnie wmawiają wszystkim Roman, Anna oraz Ryszard.

A więc, jedyne, co mogę powiedzieć to – fuck off! Bo rozmowy ze schizofrenikami czy narcyzami nie mają sensu.

Rodzice, którzy nienawidzą dzieci

Pisałam już wcześniej jakim nieszczęściem dla dzieci i innych członków rodziny są narcystyczni rodzice. Taka niestety była moja matka, ale do pewnego momentu słuchała się mojego ojca i go szanowała. Problem stał się większy, gdy zakochała się w schizofreniku, który powtarzał (i nadal powtarza) wszystkie urojenia, jakie na mój temat żywi jego równie schizofreniczny siostrzeniec. To te urojenia zadecydowały, że moja matka przekonana o mojej „demoralizacji” zabroniła mi trenować. A sport był pierwszym z moich pomysłów, który miał mi zapewnić pieniądze odpowiednie dla osób, których dziadkowie i pradziadkowie należeli do klasy rządzącej. Olimpijczycy zarabiają fortuny i miałam szanse być tak dobrym sportowcem, ale schizofrenicy storpedowali te plany. Bo uznali, że prezentowanie się w kostiumach sportowych jest niemoralne.

Drugim moim pomysłem na zarobienie pieniędzy był heavy metal. ale tym też zaopiekował się schizofrenik. podobnie jak zresztą moją karierą pisarską oraz aktorską – tak, owszem, miałam oferty pracy przy filmach, nie tylko jako aktorka. Ale oczywiście też nie zarobiłam ani grosza, pracując przy filmach. Bo z jakiś powodów wszyscy uznali, że powinni mnie reprezentować znienawidzeni przeze mnie wariaci, a ja nie mam nic do gadania. Niestety schizofrenicy skłócają i odcinają swoje ofiary od innych ludzi, nawet – a może szczególnie – od ludzi z rodziny i przejmują te kontakty, wypowiadając się w imieniu osób, które wcale nie chcą, żeby były reprezentowane przez zakłamanych schizofreników.

Niestety od dzieciństwa mam na karku rodzinę schizofreników, z których dziećmi chodziłam do podstawówki. Moja matka z powodu afektu do Ryszarda wierzyła w każde ich słowo doprowadzając mnie do próby samobójczej. Nic co opowiadali o mnie nie było prawdziwe. Nigdy nie miałam chłopaka w podstawówce. Nigdy nie spotykałam się z kimś, kto nie był blondynem, nawet Adamowi poleciłam w pewnym momencie, żeby się przefarbował na blond. Jest jedynym wyjątkiem.

Moja matka zawarła pakt ze schizofreniczną, rodzina wedle którego mają doprowadzić do mojego ślubu ze znienawidzonym przeze mnie od pierwszej klasy podstawówki schizofrenikiem. Schizofrenik Roman, jak to robią schizofrenicy, gdy zapytany o to przez innych ludzi, odpowiada, że wie o kogo chodzi i że też go nienawidzi i że ma pewno nie jest to on. Ale nie łudźcie się, dobrze wiem, o kogo chodzi i nie mylę go z kimś innym.

Moja matka w pewnym momencie, jeszcze na początku moich studiów zaczęła robić mi nieziemskie awantury o to, że podobno potajemnie wzięłam ślub. Moją odpowiedzią było wzięcie zaświadczenia o stanie cywilnym i udowodnienie jej, że gada bzdury i że w ogóle nie wiem, o kim może mówić. Nie wiem, jak bardzo musiała być głupia. żeby przestać ze mną rozmawiać i zamiast wierzenia mi, postanowiła intrygować za moimi plecami ze schizofrenikami z rodziny Ryszarda i Romana.

Posunęła się nawet do tego, że przyjęła krwawą przysięgę od młodszych członków rodziny, którzy mieli doprowadzić do tego, żebym wzięła ślub ze znienawidzonym przeze mnie facetem. Tylko najgłupszy narcyz posuwa się do takich akcji. Taki schemat postępowania jest opisywany w podręcznikach psychologii i potępiany bardzo silnie. Niszczy się w ten sposób nie tylko osobę, którą się nielegalnie ubezwłasnowolnia. sterując nią spoza grobu, ale również młodszych członków rodziny, którzy przyjmują na swoje barki sprawy, do których nie mają krytycyzmu ze względu na młody wiek. Przy czym też są rozpieszczani i demoralizowani przez wymuszającego taką przysięgę narcyza. Zniszczeni zostali też moi przyjaciele, których też urobiła moja matka, niszcząc w ten sposób naszą więź i moje zaufanie do nich.

Kropką nad i jest też fakt, że moja matka znienawidziła mnie, gdy byłam jeszcze bardzo mała, bo schizofrenik Ryszard wytworzył w niej przekonanie, że rozwiódłby się i ją poślubił, gdyby nie miała tak małego dziecka. Bardzo żałowała wtedy. że mnie urodziła. Dodatkowo Ryszarda oskarżał mnie już jako dziecko o chorobę psychiczną. Jest tp typowe zachowanie schizofreników wobec ludzi, którzy są im niepotrzebni, bo nie podtrzymują ich urojeń i nie chcą dostosowywać się do ich urojeń. Naprawdę nie zamierzam odgrywać roli, jaką mi napisali schizofrenicy z rodziny Romana.

Od dzieciństwa nęka mnie schizofrenik i nie przestaje. Dla wielu osób z fandomu jest moim „mężem”, opiekującym się mną czyli „chorą” – bo nie chce potwierdzać jego słów – „żoną”. Prawda jest taka, że ani nie jestem chora, ani nie jestem jego żoną.

Niestety ludzie, którzy przekazywali temu schizofrenicznemu oszustowi jakieś pieniądze przekonani, że wydaje je na mnie i naszą trójką dzieci, muszą wiedzieć, że nie widziałam z tego ani złotówki, jestem sama i nie mam dzieci.

W rzeczywistości wydaje je na swoje podrywki, którym wmawia, że jest żonaty, a psychicznie chora „żona” nie chce dać mu rozwodu. W efekcie mam też na karku nienawidzący mnie harem schizofrenika.

Jedyne, co mogę powiedzieć teraz to – pierdolę to i wycofuję się ze środowiska. gdzie czatuje ten zbir, który nie był i nigdy nie będzie moim mężem. I nazywanie go Adamem Darskim nie sprawi, że go pomylę z naszym fantomowym gwiazdorem.

Chociaż w kilku wpisach im pomieszałam.