Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Syn Nycza, czyli znowu dowożę plotki

Podobno biologiczny syn Nycza jest kimś ważnym w Avangardzie. Tłumaczy to, dlaczego Opus Dei „opiekuje się” tym klubem i może w nim robić wszystko. Jest to chyba jedyny klub miłośników fantastyki na świecie, który ma takie powiązania z Opus Dei. Co więcej, według tego, co usłyszałam, syn Nycza bardzo jest dumny ze swojego rodzica i nie ukrywa swojego pochodzenia, chociaż nie nosi nazwiska ojca. Chociaż pewnie nie przed wszystkimi się odkrywa ze swoim słynnym ojcem.

Facet jest tak aktywny w zaszczuwaniu mnie, że aż zrobił mi wjazd do pracy i zaszczuł w każdy możliwy sposób, uruchamiając też swoje kontakty w klubie i poza klubem. Swoje „wiadomości” o mnie i o moich znajomych czerpie albo od schizofreniczki Renaty, albo od schizofreniczki Barbary. Nic z tego, co o mnie mówi, nie jest prawdą.

Jego obecność w klubie tłumaczy pewne, wydawałoby się, niewytłumaczalne zjawiska.Bo nie tylko ja padłam ofiarą zaszczucia przez gang schizofreników w czasie konwentu Avangardy, moi znajomi pisarze, czy też producentka programów telewizyjnych też byli zaatakowani i odnieśli rany psychiczne z powodu terroru, jaki w czasie konwentów stosują schizofrenicy oraz Opus Dei. Sama byłam przez wariatów i kilku członków klubu wygoniona z pewnego konwentu w latach zerowych. Jak widać, nic się od tamtego czasu nie zmieniło, poza tym, że schizofrenicy i członkowie klubu zrobili mi wjazd do pracy, bo kogoś rozdrażnił fakt, że wygrałam konkurs Genius Creations. Czyli mogę bezpiecznie stwierdzić, że sprawa narasta od dawna i nikt się nie przejmuje prześladowaniem pisarek – jedna z moich przyjaciółek też była zaszczuta i egzorcyzmowana między innymi za niechęć do potwierdzenia słów jakiejś „świętej” – aka schizofreniczki. Mój znajomy pisarz, bardzo ceniony w głównym nurcie, też padł ofiarą zaszczucia i pomówień, tak samo jak Adam. Oczywiście tłem tego zaszczucia i wygonienia z warszawskiego konwentu była ich znajomość z Andrzejem i zaprzeczanie wariatom.

Nie dziwcie się więc, że ludzie omijają wielkim łukiem konwenty Avangardy. Ja już dawno stwierdziłam, że dla mnie rolę konwentu stolicznego przejął konwent w Łodzi. Warszawa nie ma klubu miłośników fantastyki. Awangarda nie jest moim klubem, ten klub nie istnieje. Nawet jeżeli odpowiedni ludzie nas przeproszą, to zawsze w pięknej stolicy dla wielu osób nie będzie żadnego klubu. Taki jest wyrok.

Już w latach zerowych były liczne skargi na zachowanie klubu oraz schizofreników z Opus Dei, którzy robią, co chcą, bo klub te wszystkie incydenty wszystkie postanowił zignorować. Rozumiem oczywiście, że wariaci oraz Opus Dei selekcjonują sobie ofiary według tego, co jakiemuś schizofrenikowi uroi się w głowie, i że nie każdy pada ofiarą zaszczucia, ale nawet jeśli dotyczy to tylko kilku czy kilkunastu osób, to problem z Avangardą istnieje i trzeba zacząć o tym mówić.

Świętość

Jak już wspominałam wcześniej, ambitny biskup do awansu na kardynała potrzebuje jakiegoś „świętego” w swoim otoczeniu, który jest wyznacznikiem tego, że został „wybrany” przez Boga i może iść wyżej w hierarchii Kościelnej. Oczywistym jest, że z reguły rolę „świętego” pełni jakiś schizofrenik. Renata czy jej ojciec, oboje schizofrenicy, zostali na tyle skompromitowani, że Nycz nie może ich wykorzystać w tej roli. Uparł się, że ze mnie zrobi sobie swoją „świętą” i że tak będzie mnie opisywać w kontaktach z innymi przedstawicielami kleru. Wypraszam sobie takie akcje, już dawno złożyłam apostazję właśnie po to, aby mnie tak nie wykorzystywać. Moje „przepowiednie wypadków” są oparte na wiedzy, a nie „przekazach od Boga”. Ale stąd też wziął się upór w prześladowaniu mnie i niszczeniu moich związków z mężczyznami, którzy zostali przez fanatyków i terrorystów z Opus Dei uznani za „nieodpowiednich”.

Opus Dei już w czasie mojego dzieciństwa uparło się, że mnie „nawróci”. Mam tego pecha, że podpadłam katechetce, która na pomoc wezwała swoich znajomych, czyli Ryszarda i Barbarę, którzy potem przedstawili się w mojej podstawówce jako moi „nowi rodzice”. Od tego momentu Opus Dei stara się wpłynąć na mnie i torpeduje wszystkie moje próby ułożenia sobie życia tak jak ja chcę? A dlaczego? Dlatego że pierdolnięta zakonnica oraz Ryszard i Barbara ślubowali, że oddadzą mnie na służbę Kościołowi i wybrali za mnie takie życie. Cyklicznie, gdy tylko chcę wrócić do sportu, lub gdy zaczynam się z kimś spotykać, napadają na mnie, terroryzują, dokonują prób „nawrócenia mnie” oraz zaszczuwają swoimi kłamstwami, które rozgłaszają wszem i wobec. Wielokrotnie traciłam mężczyzn, którzy byli przez nich okłamywani. Jednym z ich wyczynów jest próba wycięcia mi nie tylko macicy (która nie była zrakowaciała, ale po protu miała wiele mięśniaków), ale też jajników. Pojawili się w moim szpitalu i próbowali wpłynąć na zakres operacji. Na całe szczęście nie dałam się wykastrować, tylko zrobiłam odpowiednią awanturę i uratowałam jajniki.

Nie dziwcie się więc ich kłamstwom na mój temat oraz ich próbom łączenia mnie na siłę ze schizofrenikiem Rafałem – uważają, że mam w życiu cierpieć i być z kimś, kogo nienawidzę, bo wtedy ucieknę od niego do Kościoła. Tutaj dochodzi kolejny aspekt tej sprawy i powód dlaczego Nycz i jego znajomi tak bardzo nalegają na moje „nawrócenie”.

Od pozycji kardynała trzeba dużo pisać, a większość ludzi Kościoła to debile, którzy nie potrafią sklecić poprawnie tekstu dłuższego niż akapit. DżejPiTu miał swoją babę, która za niego pisała, Nycz już od dawna, tak samo jak jego poprzednik, szuka kogoś, kto by mu pisał jakieś kościelne teksty. Ma ten problem, że nikt nie chce pisać podobnego ścieku i bzdur jak pisała Połtawska (bo według pogłosek to ona w rzeczywistości była autorką tekstów DżejPiTu). Człowiek wykształcony nie potrafi z przekonaniem pisać podobnego bełkotu, szczególnie jeśli jest ateistą i antyklerykałem, więc powtarzam odmowę za każdym razem. Nycz dobrze wie, że notatki oraz rękopisy, które mi ukradła Renata w czasie moich studiów, należą do mnie. Przejrzał je i już wtedy zarządał, żebym pisała dla Kościoła, bo chwalił moje lekkie pióro.

Tłumaczy to dlaczego brutalnie napadał na mnie po każdej publikacji opowiadania, które było w swojej wymowie antykościelne. Również w tekście, który wygrał konkurs Genius Creations dopatrzył się jakiś elementów satanistycznych oraz demonów czy duchów. Jest to bardzo zabawne, bo tekst jest science fiction i traktuje o hipotetycznym kontakcie z obcą cywilizacją oraz o zaawansowanych SI.

Bez względu na to, jak bardzo mnie ten palant i jego egzorcysta zniszczą, nie podejmę się roli, jaką mi wyznaczył kler, całkowicie łamiąc moja prawa człowieka. Nie jestem marionetką biskupa, z którą wolno mu robić, co chce. Zniszczył mi moje życie osobiste, przez niego nie zostałam żoną i matką. Zniszczył mi moje życie zawodowe, wykonuję pracę, które coraz bardziej nie cierpię, bo zdaję sobie jakie inne oferty pracy straciłam przez zaszczucie, amnezję oraz syndrom sztokholmski. Zniszczył mi też sportową. Za każdym razem, gdy już stawałam na nogi (a ratował mnie klub i trenerzy) i zmniejszałam wagę, żeby wrócić do treningów, byłam atakowana, poddawana praniu mózgu, bo moje zajęcia inne niż kariera kościelna nie podobały się terrorystom z Opus Dei. Bo „inną karierę mi wyznaczyli, bo ty masz iść do Kościoła, a nie włóczyć się po świecie, bo jesteś kurwa, jeśli chcesz być kimś”.

Przykre, że zostały do tego wciągnięte i przyłączyły się do zaszczucia mnie przez Opus Dei moje koleżanki, niszcząc mi życie. Mam nadzieję, że rzeczywiście się już nigdy do mnie nie odezwą.

Renata nigdy nikomu nie pomogła, nie jest psychoterapeutką, tylko schizofreniczną sklepową i znaną w fandomie puszczalską. W czasie studiów ratował mnie po zaszczuciu przez Opus Dei Inferno, jego znajomy psychoterapeuta oraz trener.

Przed Renatą trzeba ostrzegać, bo metody jej „psychoterapii” popychają ludzi do samobójstwa, tak samo jak działania Opus Dei, które pragnie zaszczuć z wynikiem śmiertelnym wszystkich, których nie udaje im się „nawrócić:. A ja naprawdę nie mogę potwierdzić słów fanatyków, którzy słuchają swoich „świętych”, przekazujących im podobno „wolę Boga”.

Renata nie umie pływać i równie mało wie o psychoterapii. Ratowałam ludzi przez nią rozharatanych i psychicznie zniszczonych. W czasie jednego z konwentów ratowałam również osoby, które próbowała „uczyć pływać” przez zmuszanie ich do oddychania wodą, bo to jej podpowiadała jej psychoza. Własne dziecko trzymała przemocą w zanurzeniu, bo „wiedziała”, że to najlepsza metoda uczenia. Są z nią i jej bratem problemy od zawsze.

Proszę ich nigdy nie pytać o mnie czy innych ludzi, bo zawsze twierdzą, że wszystkich znają i zawsze produkują całe mrożę bzdur i schizofrenicznych pomówień, którymi można sobie tyłek podetrzeć, a nie się nimi kierować w życiu.

Terapie

Nieleczący się schizofrenicy wybierają sobie ofiary, które potem nękają całe życie. Dwoje moich przyjaciół straciło w wyniku zaszczucia przez schizofreników życie, ja sama ledwo wegetuję i walczę z syndromem sztokholmskim. Niestety wywołać ten syndrom jest łatwo, szczególnie w miejscu pracy. Wystarczy zmusić ofiarę schizofreników do rozmów z gwałcicielem, lub gwałcicielami, a z reguły schizofrenicy gwałcą swoje ofiary. Schizofrenik ma wtedy carte blanche i robi, co chce. Pierze ofierze swojej obsesji mózg, blokuje prawdziwe wspomnienia, wmawia nieprawdę, żeby doprowadzić do takiego stanu, żeby ofiara potwierdziła w końcu jego urojenia.

Schizofrenicy podają się bardzo często całkowicie fałszywie za rodzinę swoich ofiar, ich spowiedników czy też mężów lub żony. Są bardzo aktywni i gromadzą wokół siebie cały gang idiotów, którym wmawiają, że ich ofiara jest groźna i trzeba błyskawicznie interweniować. Oczywiście jest wręcz przeciwnie – agresywne i groźne są jednostki wspierające schizofreników, którzy tabunami gromadzą się wokół, a także w samym Kościele. Także wjazdy schizofreników w miejsca pracy ofiar ich obsesji to codzienność psychiatrii. Bardzo ważne jest w takich sytuacjach, żeby ludzie z otoczenia ofiar zachowali się odpowiednio, a nie dołączali do grupy schizofreników z pochodniami i widłami. Podtrzymują w ten sposób wszystkie urojenia schizofreników i wcale im nie pomagają, niweczą też wysiłki osób, które próbują przekonać schizofreników, że powinni się leczyć. W Polsce jest dobrowolność leczenia, także pacjenci psychiatryczni muszą wyrazić zgodę. Rodzina schizofrenika może złożyć wniosek w Sądzie Opiekuńczym, ale bardzo często sami są tak wyczerpani psychicznie, że nie mogą temu sprostać. Ofiary muszą zeznawać, ale bardzo często kontakty z niebezpiecznymi schizofrenikami kończą się amnezją, związaną ze stresem. Mamy bardzo kiepski system prawny w Polsce, a Policja nie jest przygotowana na radzenie sobie z licznymi donosami schizofreników na zdrowe osoby.

Nikt ze schizofreników, którzy przyłazili do mojej pracy, nie jest ani kimś z mojej rodziny, ani też żadnym moim „spowiednikiem” – jestem ateistką od dziecka oraz poganką. Rafał nie jest moim „mężem”, a Renata nie jest „profesor psychologii”, jest durną sklepową z rozwiniętą schizofrenią. Schizofrenicy bardzo często podają się za psychologów czy psychiatrów, pewnie dlatego że mieli kontakt z tymi specjalistami, którzy namawiali ich na leczenie. Schizofrenicy też czują przymus „leczenia” osób, które nie potwierdzają ich urojeń.

Renata ma za sobą historię ludzi, których zniszczyła podając się za psychologa i prowadząc ich „terapię”. Znam jej ofiary. Naprawdę nie należy jej nikomu polecać, bo kończy się to czasem bardzo tragicznie, nawet samobójczą śmiercią, nie tylko problemami z psychiką. Widziałam kiedyś na konwencie, jak próbowała swoje własne dziecko „uczyć pływać”, trzymając je pod wodą i ucząc oddychania wodą jak powietrzem. Jest skrajnie niebezpieczna. Sama nie potrafi pływać, ani nigdy nie chciała się nauczyć. Nigdy też nie była moją przyjaciółką. Usunęli ją z podstawówki za to, co mi robiła razem ze swoim gangiem. Szkoda, że Avangarda jest pod wpływem schizofreników, którzy rządzą warszawskim klubem. Ale cóż, od bardzo dawna wiadomo mnie i moim przyjaciołom, że w Warszawie nie ma żadnego klubu miłośników fantastyki. Tylko desperaci i ludzie niezorientowani przychodzą na spotkania Avangardy.

Zemsta Opus Dei

Nie tyłka ja przeszłam piekło z powodu obrażonej katechetki lub katechety. Spotkało to tez dwie inne osoby, o których wiem. We wszystkich wypadkach skończyło się to gwałtem i zaszczuciem. W literaturze fachowej coś takiego nazywa się „zaszczuciem przez księdza” – jest to sytuacja, kiedy zakonnica czy ksiądz dochodzi do wniosku, że musi bronić swojego „autorytetu”, jakby jakiś mieli.

W moim przypadku katechetka doszła do wniosku, że pochodzę z rodziny schizofreników – autentycznie nie mogła uwierzyć w historię mojego taty, który pochodząc z arystokratycznej rodziny przyjechał do Polski w z Francji. Nie wiedziała, że powodem było zaszczucie przez schizofreniczkę, która podawała się za jego „żonę”. Miała swoich pomagierów, skończyło się to wszystko plajtą interesu mojego taty oraz jego próbą samobójczą, bo do takiego złego stanu go to babsko doprowadziło.

Niestety schizofrenicy to złoto dla Kościoła. Nie chodzi tylko o to, że się łatwo kurwią i łatwo wchodzą różnym ludziom do łóżka, żeby ich urobić. Przede wszystkim Kościół Rzymsko-Katolicki wykorzystuje osoby chore psychicznie w swoim – nazwijmy to tak – modelu biznesowym. Kolejne beatyfikacje i kanonizacje to z jednej strony show dla mas, ale z drugiej niezbędny element, dzięki którym ktoś w Kościele może awansować. Do biskupa można dotrzeć bez odnalezienia „świętych”. Jeśli ktoś ma ambicje iść wyżej, to musi on sam albo jego ludzie „odkryć świętą” – czyli odnaleźć schizofrenika, który będzie wieszczył, lub bredził na temat ludzi, których nigdy nie spotkał. Renata i Rafał zachwycili wysłanników wściekłej na mnie zakonnicy, która od od razu chciała mnie wciągnąć do Kościoła, chociaż ja nie miałam na to żadnej ochoty.

Od tamtej pory wszystko, co tylko powie Renata lub Rafał jest przyjmowane przez ludzi Kościoła jak prawda objawiona i nie było sposobu, aby wybić tym ludziom różne fałszywe przekonania na temat mój lub mojej rodziny. Do tej pory ci schizofrenicy majtają jak chcą Kościołem oraz Nyczem. Osoba, która zaprzecza słowom schizofreników – aka „żywych świętych” jest poddawana egzorcyzmom, które mogą trwać nawet do śmierci ofiary z wyczerpania. Wydawałoby się, że jako ateistka oraz poganka powinnam być bezpieczna, ale nie nie wśród imbecyli otaczających Kościół. Już w moim dzieciństwie Nowacy, kierując się urojeniami schizofreników z mojej podstawówki, uznali, że moi rodzice są dla mnie nieodpowiedni i obwieścili się moimi „nowymi rodzicami”. Od tamtej pory mnie prześladują, co w kościelnym języku jest określane jako „opiekowanie się” – do tego wszystkiego uważają, że mają prawo żądać jakiś pieniędzy za „opiekę” lub wymuszać „okup” za to, że dadzą mi spokój. Nowacy uznali, że jako „opiekunowie z ramienia Kościoła” mają prawo wbrew moim protestom wydać zgodę na egzorcyzmy. Pranie mózgu i zastraszanie, związane z egzorcyzmem oraz „leczeniem” przez schizofreników, prawie skończyło się moim samobójstwem. Oczywiście wszystko odbywało się w moim miejscu pracy, a ochrona się tylko temu przyglądała.

Ale wróćmy do wypadków z mojego dzieciństwa. Po tym „odkryciu mnie” jako materiału na „świętą” lokalny ksiądz powiadomił biskupa, bo to biskupowi zawsze najbardziej zależy na „nowych świętych”, którzy mają być znakiem na łaskę Boga. Przy okazji pan biskup był napalony pedofilem i w ramach przyuczania mnie do moich obowiązków (wszak schizofrenicy się chętnie puszczają i zarabiają w ten sposób pieniądze) zgwałcił mnie oralnie w mojej podstawówce.

Kler nie ma przyzwoitości i swój plan z mojego dzieciństwa. Oprócz Nycza kilka innych osób też ma dużo za uszami. I nie można nic zrobić, bo to certyfikowani wariaci.

Nic nie poradzę na to, że kosmopolityczne drzewo genealogiczne mojego rodziny jest prawdą. Nie mam też wpływu na to, że mój ojciec schronił się w Polsce przed gangiem schizofreników, który go wygnał z Francji, przy okazji skłócając z rodziną. Żaden fakt z mojej biografii też nie jest dowodem na moją chorobę psychiczną. To że nie chcę znać schizofrenika Rafała oraz schizofreniczki Renaty też nie wynika z jakiś zaburzeń, jest to naturalna reakcja. Nycz jest moim osobistym wrogiem, a nie przyjacielem. Nie jestem, kurwa, jak usłyszałam od kogoś, kochanką Nycza. Wypraszam sobie. A jeśli ktoś się zastanawia – żeby określić coś jako gwałt oralny wystarczy wepchnięcie komuś do ust penisa, gdy ofiara została rzucona na kolana i unieruchomiona przez kilku zbirów, co w zasadzie czyni z tego gwałt zbiorowy.

Nycz, jak mi powiedział, uważa, że ma prawo do każdej kobiety, która mu się tylko spodoba, bo gwarantuje mu to jego stanowisko. I jak powiedział, ma „nadzieję, że jednak zostanę jego kochanką”. Niestety nieleczący się schizofrenik, czyli ktoś taki jak Nycz, w pewnym wieku przy uszkodzeniach mózgu charakterystycznych dla tej choroby zmienia się w gwałciciela i pedofila, który chce dymać wszystko, co tylko nie ucieknie przed nim na drzewo.

Mam nadzieję, że to dostatecznie tłumaczy wątpliwości, kim jestem.

Taka sytuacja

Zostałam przed pewną plagiatorkę i operatorkę Chata GPT w jednym pomówiona o chorobę psychiczną. Miałaby się ta choroba między innymi objawiać w ten sposób, że złośliwie niszczę jej życie, nie dając jej ukochanemu rozwodu. Nie dociera do tej osoby, że jej ukochany jest znanym Policji i wielokrotnie weryfikowanym przez psychiatrów schizofrenikiem. Jestem – tak jak jej już dawno tłumaczyłam – panną, umieszczam na dole odpowiednie zaświadczenie.

Oczywiście jak to zwykle ze schizofrenikami wszystko jest całkowicie na odwrót. To ta plagiatorka zniszczyła mi życie. Jej działania świadczą o chorobie psychicznej (albo o uzależnieniu od osób chorych psychicznie, co praktycznie jest tym samym). Nikt zdrowy psychicznie nie jest w stanie zrozumieć logiki jej działań. Będąc zakochaną po uszy w Rafale (owym schizofreniku), wiele lat temu postanowiła odbić mi na złość narzeczonego. Z tego, co mi ten facet powiedział, został tak zaszczuty, że przestał kontaktować i rozumieć, co się dzieje. Wtedy plagiatorka zbiła mu się w usta i zmusiła do czegoś, co z mojego punktu widzenia, wyglądało na namiętny pocałunek. W swojej chorobie psychicznej uważała, że zmusi mnie to do „przypomnienia” sobie, że „mam męża” i że w końcu dam mu rozwód. Zamiast tego oczywiście zniszczyła moje zaufanie do narzeczonego. Zareagowałam furią i złością na niego za to, że nie miał nawet tyle przyzwoitości, żeby wcześniej ze mną zerwać osobiście.

Oczywiście jeśli rozważamy jej osobisty zysk, nie ma w działaniach plagiatorki żadnego sensu, jeśli chce wyjść za Rafała. Sens za to widzą w tym schizofrenicy z rodziny Rafała, szczególnie jego siostra. Ich obsesją od początku podstawówki jest zmuszenie mnie do poślubienia tego człowieka. Jest to powód niszczenia mi po kolei wszystkich związków oraz pomawiania różnych związanych ze mną mężczyzn o gwałty. Podobnie do plagiatorki zachowała się koleżanka z klasy mojego poprzedniego narzeczonego. Też była przekonana, ze jest to sposób na „odzyskanie” Rafała i zmuszenie mnie do rozwodu. Uciekam przez Rafałem od zawsze. Nigdy nie byliśmy razem.

A siostra Rafała jest schizofreniczką jak jej brat oraz rodzice. Nie jest „Yennefer”, nie jest też wielką panią psycholog, która diagnozuje „Alzheimera” (którego zresztą powinien diagnozować neurolog, czyli ktoś taki, jak moja rodzona matka i siostra). Niestety, jak to zwykle się dzieje w przypadku ofiar obsesji schizofreników, jestem pomawiana o chorobę psychiczną, bo nie chcę potwierdzić urojeń schizofrenika, który dąży do doprowadzenia świata do takiego stanu, jaki zacznie być zgodny z jego urojeniami.

Niech sobie Krystyna bierze tego schizofrenika i spierdala. Nic jej nie zrobiłam. To ona odpowiada za całą kampanię oszczerstw na mój temat.

A zaświadczenie jest z bieżącego roku, na blogu można znaleźć cały dokument.

Gang schizofreników

W zasadzie muszę napisać korektę czy też krótkie wyjaśnienie – schizofreniczne rodzeństwo, Renata i Rafał, którzy mnie gnębią i prześladują od podstawówki wraz ze swoim schizofrenicznym ojcem-pedofilem, gwałcicielem dzieci, szczęśliwie już zdechłym (schizofrenicy bardzo często są pedofilami i gwałcicielami) i równie schizofreniczną matką, nie należą formalnie do rodziny Nowaków, chociaż są równie chorzy psychicznie i się nawzajem nakręcają. Traktuję ich jednak jak jeden gang lub klan, bo spaja ich i koordynuje schizofreniczne działania Nycz, podtrzymując ich urojenia. Kościół to jest ich punkt styczny, zna i wspiera te dwie grupy. To Nycz wbrew moim zapewnieniom, że jest inaczej, wszędzie przedstawiał Nowaka jako „mojego ojca” (który miał mu powiedzieć, że jestem „kurwą” – stąd też akcje Nycza, który zapragnął mnie sprzedawać i być moim alfonsem). Obie te grypy nic nie mają ze mną wspólnego. Za to dużo mają wspólnego ze sobą – czyli są pierdolnięci bardziej niż Kapelusznik z Alicji w Krainie Czarów.
Nikt z mojej rodziny na nazywa się Nowak. Nie znam bliżej żadnego Nowaka, doznaję traumy, gdy rozmawiam z jakimś Nowakiem, nawet z innej części kraju.

⛧⛧⛧

Od dzieciństwa mam na karku schizofreniczną rodzinę Nowaków, którzy twierdzą, że są moimi „opiekunami” z ramienia „Kościoła”. Czasem też kłamią, że są moimi „opiekunami prawnymi”. Jedna osoba z tej rodziny ma urojenia, że Rafał jest moim mężem (mam na blogu zaświadczenie o stanie cywilnym i jestem panną) oraz że ma on ze mną dziecko. Jego krewni upierają się, że są moimi „rodzicami chrzestnymi”. Z tego, co wiem, Rafał wierzy w to samo i jest urojenia Rafała.

Nowacy przyczepili się do mnie z powodu plotek rozsiewanych przez moją katechetkę. Skąd wzięli się Renata i Rafał, nie wiem. Możliwe, że chodzili do tej samej podstawówki, a potem uciekli, gdy chciano ich leczyć psychiatrycznie. Nigdy – brew obsesji Rafała i jego siostry – nie byłam z nim w związku. Zniszczył mi po kolei razem ze swoimi dziewczynami wszystkie moje związki swoimi urojeniami oraz kłamstwami.

Mam zdjęcie z moimi chrzestnymi – są nimi moja siostra i mój wujek. Pokazywałam je w latach dziewięćdziesiątych, żeby wariatom udowodnić, kim są moi rodzice chrzestni i że na pewno nie są nimi oni. Pomimo braku większego podobieństwa niż rodzinne (na zdjęciu wszak jest moja rodzona siostra), schizofrenik stwierdził, że jest to nasze zdjęcie z naszym „dzieckiem”.

Nauka pływania

W momencie, kiedy byłam atakowana przez Nycza oraz Nowaków (czyli wariatów, którzy już mnie zaszczuli w dzieciństwie) w czasie studiów i zaczynałam się rozpadać psychicznie, Michał zabrał mnie na konwent. Pamiętam z tego wyjazdu moją wściekłość, że idiota, wiedząc o atakujących mnie wariatach z Opus Dei zabrał mnie w miejsce, gdzie mogli swobodnie ponowić swoje zaczepki oraz ataki. O to się z Michałem pokłóciłam. Dodatkowo nie chronił mnie przed nimi dostatecznie, wierząc, że faktycznie te świry są albo moimi przyjaciółmi lub krewnymi.

Nocowaliśmy w namiocie, więc mogłam zabrać swojego psa. Dorastający owczarek był zachwycony. Nauczyłam go wtedy pływać, bo z początku bał się wejść do wody. Idealnie, jak to psy, rozpoznawał ludzi chorych psychicznie i ich obszczekiwał. Jeżeli kogoś ugryzł, to człowiek musiał sobie na to zasłużyć.

Spotkałam wtedy też Krystynę i muszę skomentować to tak, bardziej chamskiego i prostackiego dziecka w życiu nie spotkałam. W sposób opryskliwy zarządała, żebym nauczyła ją pływać, „bo tego chce Yennefer”. Absolutnie nie chciałam jej uczyć pływać. Nie uczę pływać ludzi, którzy są tak chamscy. Z pyskówki okazało się, że podobno zniszczyłam jakaś fandomową świętość i dlatego mam się jej słuchać. Pasuje to do schematu postępowania schizofreników, którzy chcą z ofiar swojej obsesji zrobić swoich niewolników. Poleciłam po raz kolejny, żeby to impertynenckie dziecko zweryfikowało wszystko u Andrzeja. Zostałam za to zaszczuta. Dowiedziałam się, że również zniszczyłam komuś karierę pływacką. I chodziło o Renatę, której nikt nigdy nie widział w żadnym basenie i wiem, że nie umie nawet pływać. Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego niby w takim razie ta „wielka pływaczka Renata” nie miałaby jej uczyć.

Zamiast dalej prowadzić wymianę słów, które do niczego nie prowadziły, wzięłam pasa i popłynęliśmy sobie na drugą stronę jeziora.

Powyższa anegdota służy wyjaśnieniu, dlaczego nigdy się z Krystyną nie przyjaźniłam. Tłumaczyłam jej, że jeśli mówi o Renacie „Yennefer”, to niech wyjaśni ludziom, że jej „Yennefer” ma na imię Renata. Jeśli są ludzie, którzy jej pomogli, bo myśleli, że tego chcę, niech zmienią zdanie o niej, bo nigdy nie chciałam, ani nie pozwalałam, żeby się na mnie powoływała.

Jestem niewinną ofiarą prześladowań w fandomie. Nycz mnie nienawidzi także za to, co piszę. Moje opowiadania o Sidrelu były na tyle „satanistyczne” jego zdaniem, że zaczął mnie terroryzować za ich wydźwięk. Podporządkowałam się temu prześladowcy na tyle, że rzuciłam pisanie.

Nie tylko on i gang schizofreników Nowaków zaszczuł za to, że wygrałam konkurs. Zrobili więcej – jak mi się pochwalili, wydobyli z naszych wspólnych znajomych temat mojego konkursowego tekstu i urobili przeciwko mnie kilku jurorów. Mieli pecha, bo mój tekst i tak wygrał, chociaż tylko jednym punktem.

Powiem tak – zamiast pomocy od fandomu, mam tylko zaszczucie, ból i zniszczone życie w każdym aspekcie. A jestem chroniona właśnie dlatego, że mnie Nowacy zaszczuli i zniszczyli już w dzieciństwie. Jeden z tych schizofreników urobił kardiologa, który opiekował się moim tatą w szpitalu, gdzie ten leżał z zawałem. Wmówił lekarzowi, że jest bratem mojego taty i że ten czuje się tak dobrze, że nie potrzebuje bypassa, więc mój tata zamiast na stół operacyjny, trafił do zwykłej sali, gdzie zmarł.

Mogą mnie te fandomowe zdziry, wielbiące schizofreników, działające również w gangu kobiet, które się zmówiły przeciwko mnie, nie przepraszać. Renata i Rafał są dziećmi pedofila i gwałciciela, który wdarł się do mojego mieszkania, gdzie otwierałam drzwi. Zaczaił się wcześniej na schodach. Nigdy nic dobrego o ich ojcu czy ich rodzinie nie powiem. Prawda jest w dokumentach, które przechowuje Policja, a nie w opowieściach tępych Nowaków. Mam nadzieję niektórych osób nigdy w życiu już nie oglądać. Bywanie na konwentach, czy nagrody Zajdla naprawdę nie przepisują się na sukces czytelniczy czy finansowy. O nich decyduje reklama i marketing. A do reklamy i marketingu potrzeba pieniędzy i obecności w telewizji. Mogą mnie ludzie z Avangardy pocałować w dupę, niech sobie dalej chodzą na pasku idiotki Krystyny i jej przyjaciółeczek.

Problem z wiarygodnością

Jedną z rzeczy, których ludzie nie wiedzą o schizofreniczkach, jest, że nawet skonfrontowani z prawdą zaczynają zaraz po konfrontacji bredzić i wykręcać wszytko o sto osiemdziesiąt stopni. Więc jeśli się zaprzeczyło ich urojeniom, to twierdzą, że ktoś potwierdził. Jeśli się człowiek domaga przeprosin, to sami zaczynają się domagać, albo zaczynają opowiadać, że ktoś ich przeprosił.

Nie można z takim człowiekiem się dogadać. Dlatego jedyny sposób, to nagrywać takie rozmowy (przypominam, można nagrywać prywatne rozmowy telefoniczne), albo kręcić filmy (tutaj już bez ograniczeń, szczególnie w publicznych miejscach). Jest to materiał dla Sądu Opiekuńczego i dla innych ludzi, którzy cały czas są okłamywani przez schizofreników.

Nycz sam był zapewniany przez Andrzeja, kim jest Yennefer. Jest wielu ludzi, którzy od Andrzeja to słyszeli – dla ułatwienia dodam, że Yennefer nie jest to Renata. Ale wystarczyło, że Nycz porozmawiał ze swoją schizofreniczną kochanką, aby stwierdził, że jednak będzie wierzył tylko jej. I moi drodzy, jak myślicie, co nim kieruje? Bo na pewno nie dobro i nie prawda.

Byli świadkowie tych rozmów Andrzeja ze schizofrenikami, znają prawdziwą wersję. Więc te kilka osób, którzy pozostają fanami Renaty, kradnącej dla swojej protegowanej pomysły bardziej znanych pisarzy, ma olbrzymiego pecha. Bo kłamstwa i urojenia schizofrenicznego rodzeństwa oraz bełkot Nycza nie zmienią prawdy. Wszyscy powinni weryfikować wszystko u źródła, czyli nie u Andrzeja, a nie u schizofreników.

Jeśli ktoś jeszcze ma jakiekolwiek wątpliwości – ten człowiek nigdy nie był ani moim, ani mojej rodziny „przyjacielem” czy też „spowiednikiem”. Ma się ode mnie w końcu odpierdolić i spierdalać tak daleko, żeby nikt go już nigdy nie zobaczył.

Kłamstwa Nycza

Jednym z kłamstw Nycz po tym największym, które głosi, że jestem żoną Nowaka (albo sama jestem Nowak z domu, i tylko po pierwszym, urojonym mężu nazywam Wieczorek) jest przypisywanie mi marzeń o zostaniu zakonnicą. Wedle rozpowszechnianych plotek jestem chorą psychicznie postulantką, której trzeba „przypomnieć”, że od dzieciństwa chciała być w służbie Opus Dei, a schizofreniczkom z rodzina Nowak miałam niby chcieć zostawić cały mój majątek, bo „się mną opiekują”. Gdyby nie były chore, to inne ich postulaty brzmiałyby to jak gangsterskie wymuszenie, bo żądają zapłacenia okupu za zostawienie w spokoju. Mają też swoje warunki, na których mi wolno by było pisać. Bo oczywiście to one chcą uchodzić za autorki wszystkiego, co piszę.

Wszystkie plotki o mnie opierają się oczywiście na urojeniach Nowaków, których Nycz wysłuchiwał jak wyroczni. Co gorsza, nie wątpił nigdy w ani jedno słowo schizofreniczki Renaty, która miała zgodnie z własnymi przechwałkami dokonać mojego „nawrócenia” i „wyleczenia z alkoholizmu” i cholera wie, czego jeszcze. Wedle jej urojeń miałam być „prostytutką bez matury”. Mój ojciec miał być czarnowłosym żydem, a mama blondynką, miałam podobno się ochrzcić w podstawówce, pod „dobrym wpływem Renaty”. Jest to oczywiście stek bzdur. Ochrzczona byłam jako niemowlę i zabiegi Nycza oraz jego „świętej” doprowadziły do mojej apostazji i żywiołowej nienawiści do Kościoła. Nie ma nikogo, kto bardziej nienawidzi Kościoła ode mnie w fandomie.

Nowacy na moje zaprzeczenia oraz wygrany konkurs odpowiedzieli zmasowanym atakiem, szczuciem na mnie psychologów i psychiatrów, których przekonywali, że jestem turbo religijna i że mój brak wiary jest znakiem poważnej choroby. Nie wiem, jak mogli ci ludzie być aż tak głupi. Jestem ateistką od dzieciństwa i za to spotkały mnie prześladowania.

Sfałszowany list do Dyrektora Opus Dei nie jest żadnym dowodem na moją „religijność”. Sfałszowali go schizofrenicy Nowacy. Został napisany ich ręką. Sterroryzowana przez moich prześladowców, którzy chcieli mnie zmusić do podpisania tego „cyrografu”, wykonałam na nim dopisek wyrażając moje zdanie na temat tego „dokumentu” i pod tym oświadczeniem się podpisałam. Oświadczenie zostało, jak zgaduję, wywabione lub zamazane. Ten fragment bywa też zakrywany, gdy pokazują go ludziom. Jest to pismo, które zostało podwójnie sfałszowane. Nie należy na nie zupełnie patrzeć, bo to produkt urojeń Renaty, a ja nie ma nic z nim wspólnego.

Zachwycającą głupotą środowiska jest, że ta schizofreniczka jest uważana za „Yennefer Sapkowskiego” i nikt nie zapytał Andrzeja, co o niej myśli. Wiem, że Nycz w swojej głupocie – jak twierdzi, to była głupota – wpierw uwierzył Renacie, swojej kochance, we wszystko i za nią poręczył, ale to kolejne jego kłamstwo, które ma na celu karanie ateistki, która odrzuciła jego amory. Z początku może nie wiedział, ale potem zostało mu wyjaśnione.

Wiem, bo mi przyjaciele zweryfikowali, że już dawno temu został poinfomowany, kim jest „Yennefer”, tylko mu się jakoś „zapomniało” poinformować ludzi, których wcześniej okłamał. Problem jest taki, że promowanie „żywej świętej” podobno gwarantowało mu wymarzony awans. Więc nie ma interesu w tym, żeby cokolwiek naprawiać. Oraz niczego bardziej nie chce niż utrzymywanie swojej schizofrenicznej kochanki w zadowoleniu. Bo jest jej tylko po to, aby jej „pomagać”.

Więzienie będzie miał, a nie awans.

Zniszczył tymi kłamstwami, a potem milczeniem, wielu osobom życie, nie tylko mnie.

Jakby co na blogu jest moje zaświadczenie o stanie cywilnym, jestem panną i moi rodzice to Marian i Helena.

The Sith Lord – czyli o szantażach i urojonej prostytucji

Poznałam dawno temu na własnym przyjęciu zaręczynowym pewnego księdza, przyjaciela rodziny Piotra. Został księdzem, bo nie chciała go dziewczyna, którą pokochał nad życie. Od niego się dowiedziałam, że tacy ludzie jak on nigdy nie idą w górę w hierarchii Kościoła. Nie mógł nawet liczyć na własną parafię. Nie pamiętam, jak się nazywa, ale kompletnie się nie liczy w Kościele. Dowiedziałam się wtedy również, że na awanse w Kościele mogą liczyć jedynie ludzie, którzy byli do tego zawodu przysposabiani i uczeni od dziecka. Muszą być ignorantami, jest to wymóg konieczny, ale oprócz tego są tresowani tak, że stają się nośnikami wszystkich możliwych psychopatologii.

Wiele lat później, wiele lektur później oraz wiele doświadczeń później wiem, co dokładnie tamten ksiądz miał na myśli. Wyjaśnił mi to Nycz, gdy go przesłuchiwałam. Oczywiście nie zdawał sobie sprawy, że go ciągnę za język, ale jest to jedna z moich umiejętności. Mój tata był policjantem i co jest zabawne różnych tego typu rzeczy jak wyciąganie informacji uczył mnie, gdy jeszcze żył.

Pamiętam moje pewne spotkanie z Nyczem jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych – polazł za mną na uczelnię, próbował wręczyć łapówkę i szantażem chciał mnie zmusić do prostytucji. Bo tak. I zagroził, że jeśli się z nim nie prześpię, to mnie zniszczy. Oczywiście ten idiota był inspirowany przez urojenia Nowaków, a nie moje inklinacje czy prośby. Logika jego wywodu zawierała stwierdzenia typu, że „wie”, że się „kurwię”, ale jeśli się będę „kurwić” w Kościele to będę „święta”. Zgłosiłam ten fakt Straży Akademickiej oraz Policji. Pieniądze zostawiłam strażnikowi na recepcji, żeby przekazał policjantowi z patrolu, który wezwałam przez telefon. Bałam się z nimi wyjść, żeby mój napastnik nie pomyślał, że je wzięłam. Poszłam bezpośrednio do komisariatu złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Zgodnie z zapowiedzą stałam się celem ataku. Tak jak w dzieciństwie została wysłana moim tropem schizofreniczna rodzina Nowaków, a ja byłam zapewniana, że jeśli się nie zgodzę na seks z hierarchą, to pożałuję, bo innego seksu w życiu nie będę mieć. Od tamtej pory przestało się mi wieść w moim życiu osobistym oraz zawodowym i rozpowiadane są o mnie złośliwe, kłamliwe plotki. Nie mam wątpliwości, że schizofrenik Nowak dzieliłby się mną z każdą osobą, która by mu dobrze zapłaciła, bo taka rolę wyznaczyli mi schizofrenicy oraz Nycz (1), który lata później powtórzył swoją ofertę w taki sposób, że udało się ją nagrać. Jego zdaniem rola kobiet i dzieci to zaspokajanie jego zachcianek, w tym – może nawet przede wszystkim – seksualnych.

Nie tylko mnie złożono taką propozycję nie do odrzucenia. Moja przyjaciółka też jest ofiarą zastraszania i zaszczucia, bo nie zgodziła się na seks z hierarchą. W czasie pewnego konwentu ledwo wyrwała mu się z łapsk, bo zaczął ją obmacywać. Nycz nie jest moim przyjacielem, jest najszczerszym wrogiem od tak dawna, że już tego nie pamiętam. Mam dosyć jego napadów na osoby, którym schizofrenia „świętych” wyznaczyła rolę „prostytutek”. Oczywiście rozumiem, że schizofreniczki, które się parają najstarszym zawodem świata, bo są chore, jednocześnie ze wstydu cierpią na urojenia, że to ktoś inny jest sprzedajną dziwką i powinien je zastąpić, bo one są „uczciwe”, ale musi się to w końcu skończyć.

Nycz jest seksoholikiem, nie tylko makiawelicznym psychopatą, który uważa, że dzięki profilowi łagodnego księdza będzie mógł zawsze ujść sprawiedliwości, bo wszyscy mu uwierzą, a nie jego pomawianym o chorobę psychiczną ofiarom. Na całe szczęście ma na mój temat tak nieprawdziwe dane, że łatwo jestem w stanie udowodnić, że łże – jak na przykład w sprawie zdjęcia z mojego chrztu, gdzie chrzestnymi są moi krewni, a nie ja z Nowakiem oraz jakieś nasze urojone przez niego „dziecko”.

Żaden ksiądz nie jest łagodnym niewiniątkiem, pomijając oczywiście przypadkowe osoby, które nie były kształtowane od dzieciństwa do tego zajęcia. Dzieci, które wpadają w łapy księdza, szczególnie te mają potem iść w górę w hierarchii, wpadają w łapy psychopatycznych pedofili i są wychowywane na ich wzór i podobieństwo. Ich opór ich łamany przez zastraszenie oraz terror, ale jednocześnie są uczone, że mogą sobie zniszczyć osoby, których nie lubi Kościół. I że dzięki swojej „służbie”, gdy osiągną odpowiedni status będą nie do ruszenia. Są to rzeczy, które mi Nycz potwierdził i zgadzają się z podręcznikiem na temat chorób psychicznych i przestępczości.

Miałam to nieszczęście, że gdy byłam dzieckiem wpadłam w oko podobnemu pedofilowi z Kościoła, który chciał mnie zmusić do uległości, bo wymyślił sobie, że będę „doktorką Kościoła” i będę za niego pisać teksty – i wtedy będzie mógł zostać papieżem. Byłam zapraszana na jakieś spotkania, czy zachęcania do odwiedzenia klasztoru z nim. Jakaś zakonnica mówiła mi, że wybrano mnie na służbę do biskupa. Na całe szczęście jestem z ateistycznego domu, więc ograniczałam swój kontakt z klerem tylko do lekcji religii. Zaczęto wtedy oskarżać mojego ojca o pedofilię, a mnie atakowano coraz ostrzej w szkole, gdzie przychodzili ukochani przez kler „święci”, czyli schizofrenicy Nowacy. Na całe szczęście ówczesnego barana z Kościoła, który tak bardzo chciał mnie przelecieć jako dziecko i „nawrócić” udało się zamknąć w więzieniu. Miałam już tylko Nowaków na karku. Zmieniło się to niestety na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy kurewki z rodziny Nowaków trafiły do nowego biskupa i poszczuły go na mnie. Powtórzę jeszcze raz – nie robi ze mnie „kurwy” fakt, że nie chcę wyjść za schizofrenika Nowaka. Nie muszę słuchać ich urojeń, że jeśli nie chę ślubu z nim, to mam iść do burdelu albo klasztoru.

Przeżyłam na studiach to samo piekło, co w dzieciństwie, chociaż wtedy już był inny biskup zainteresowany zmuszeniem mnie do uległości, prostytucji lub zostania zakonnicą, jeśli nie wyjdę za schizofrenika Nowaka, który chciał ze mnie zrobić sobie ze mnie swoją niewolnicę za pomocą syndromu sztokholmskiego. Zniszczono mi wtedy związek z facetem, z którym miałam być całe życie. O mało nie popełniłam udanego samobójstwa, gdy ze mną zerwał, bo został przekonany, że kocham kogoś innego. Jego ojciec też był dla mnie okrutny i nie słuchał, co mam do powiedzenia.

Moja odmowa sypiania z ludźmi z Kościoła oraz zostania służka Opus Dei ściągnęła na mnie ataki także w mojej pracy oraz w fandomie. Naprawdę nie napisałam żadnego „listu do Dyrektora Opus Dei”, został sfałszowany. Naprawdę nigdy nie chciałam zostać zakonnicą. Niepotrzebnie Nycz chciał ze mnie zrobić swoją niewolnicę. Stosował zastraszenie, terror, pranie mózgu oraz nielegalne egzorcyzmy. A wszystko nachodząc mnie w pracy bez zaproszenia. Tak się nie traktuje bezkarnie ateistów, czy satanistów. Chcę krwi.

Nie miejcie wątpliwości, kler to ludzie tak głupi i prymitywni, że mają w głowach znormalizowaną prostytucję oraz pedofilię. Byleby to oni byli stroną zaznającą przyjemności. Szczególnie należy wystrzegać się biskupów, bo są uczeni w dzieciństwie, że od tego stanowiska w wzwyż są już „Bogami” i wolno im łamać wszystkie przykazania. Wokół Kościoła i wewnątrz zawsze kręcą się tabuny schizofreników, którzy bardzo często właśnie zajmują się prostytucją oraz pedofilią. Oni nadają ton tej organizacji religijnej, bo jednocześnie od razu dostają łatkę „świętych” – wystarczy że sprzedadzą imbecylom kilka swoich urojeń, w których noszą aureolki. A „święci” mogą wszystko – nawet doprowadzić do tego, że niewinna osoba jest zadręczona na śmierć w czasie egzorcyzmu, bo nie może potwierdzić wersji jakiejś schizofrenicznej (całkowicie samozwańczej) „żywej świętej”. Jest to coś, co jest dla biegłego sądowego oczywiste, jeśli zajmuje się patologizacjami w Kościele.

Nic, co Nycz oraz jego faworyci Nowacy o mnie mówią, nie jest prawdą. Naprawdę nie zapraszałam tego dewianta na teren Anglistyki, żeby mógł mi złożyć propozycję nie do odrzucenia. Nic nie usprawiedliwia jego prób zmuszenia mnie do prostytucji. Przeżyłam wtedy szok i za odmowę jestem prześladowana do tej pory.

Jeżeli ktoś z rodziny Nowaków go do tego zachęcił, to jeszcze raz informuję – nie przyjaźnię się z tymi schizofrenikami, nie mają prawa nic o mnie mówić, ani nikogo nigdzie w moim imieniu zapraszać. Jakakolwiek prostytucja przypisywana mnie lub mojej mamie to są urojenia tych tępych schizofreników, którzy sami się prostytuują i funkcjonowali w Kościele jako dziecięce prostytutki. Podobnie jest z pedofilią, którą się przypisuje mojej rodzinie.

Schizofreniczne idiotki mają w końcu się leczyć. Jasne? Osoby, które będą po nich powtarzać te urojenia trafią przed sąd i to bardzo szybko. To wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat. Nie dam się tym szantażować. Nycz nie ma żadnych „dowodów” na „prostytucję”.

Karierę kościelną – oprócz desperatów o złamanym sercu – wybierają idioci. Nie bijcie, widziałam podręcznik z danymi na temat typowych zakresów IQ dla różnych profesji. Zresztą jest to logiczne, bo głąbom nieradzącym sobie z nauką pozostaje pseudofilozoficzny bełkot Kościoła. A zawsze znajdą kogoś, kto za nich napisze jakąś pracę, bo tak u nich działa.

Z powodu pomówień Nowaków miałam zaniżane oceny, bo latali po moich wykładowcach i przedstawiali mnie jako osobę zbyt głupią, żebym studiowała, więc wmawiali im, że muszą mnie zniechęcać. Przetrwałam to jednak i pomimo rzucanych mi kłód pod nogi – szczególnie na Anglistyce – mam czwórkę na dyplomie (zdjęcie dyplomu też do znalezienia gdzieś na blogu). Na innych wydziałach była lepiej – ale też dorwali kogoś, kto mi na początku postawił dwójkę, bo tak źle i złośliwie był nastawiony, chociaż po reklamacji podniósł na czwórkę. Moje doświadczenia z oswajaniem dzikiej kotki dowiodły, że to jednak ja miałam rację, niepotrzebnie poszłam na kompromis, bo powinnam dostać pięć.

A jakie są motywacje Nowaków? Takie jak to zwykle u schizofreników. Przeszkadza im, że ktoś jest zdolny i utalentowany. Więc gdy znajdą sobie jakąś ofiarę, która może wzbudzić podziw, rzucają się na nią i ją zaszczuwają, bo jak sami mi powiedzieli „nie mogą istnieć ludzie, którzy potrafią rzeczy, których oni nie potrafią” – jest to klasyczna schizofreniczna zawiść. Nowacy nie są moją rodziną, nie są „opiekunami prawnymi”, są potworami, którzy uparli zniszczyć mi życie, żeby móc bezkarnie przypisywać sobie różne moje dokonania i wywyższać swoją schizofreniczną „żywą świętą” z jej wszystkimi urojeniami na mój temat oraz chorą obsesją.

Chroni podobnych ludzi zawsze Kościół i nazywa „świętymi”. Gwarantuję, że jest to powód, dlaczego Polska jest zaściankiem Europy, a ludzie oddychają wolnością dopiero za granicą. Niestety takich nieleczących się schizofreników gromadzących się wokół Kościoła są tabuny i wyniszczają najzdolniejszych sportowców, pisarzy, naukowców. Dbają z całych sił, żeby przypadkiem ktoś się nie wybił i nie był podziwiany. To właśnie schizofrenicy – aka „żywi święci” – odpowiadają za przysłowiowe „polskie piekło”, w którym nie potrzeba diabłów, bo Polacy drugiemu Polakowi nie pozwolą z kotła ucieknąć. To absolutnie jest wina Kościoła, który nie tylko niszczy najzdolniejszych, bo kieruje się kaprysami swoich schizofrenicznych kochanek, ale też pcha wszędzie potulnych i posłusznych sobie średniaków i debili, zamiast popierać ludzi naprawdę zdolnych. Ja nie będę Kościołowi dupy lizać w nadziei, że schizofrenicy pozwolą mi coś wydać. Wolę siać ferment i czekać, aż wzburzone wody się uspokoją i oczyszczą. Wiem, jaka jest prawda.

Mój tata uciekł z Francji przed schizofreniczką, który popierał pewien ksiądz. Nie był bandytą, był we Francji biznesmenem, któremu schizofreniczka zniszczyła życie. W Polsce był między innymi profilerem. Z tym, że profiler to wbrew pozorom nie jest psycholog, tylko ktoś, kto prowadzi śledztwo. Już w dzieciństwie, mając problemy z klerem i Nowakami, prosiłam mojego tatę, żebyśmy uciekli do Norwegii – w moim języku z powodu pradziadka Norwega brzmiało to, że chcę, żebyśmy „wrócili do Norwegii”. Ale tata nie znalazłby pracy w Norwegii, nie był lingwistą, żeby uczyć francuskiego lub polskiego, nie mówił też płynnie po norwesku, chociaż poprawiał mi akcent i tylko to pamiętam z tych lekcji.

Uważam Polskę za durną macochę i nie chcę tutaj mieszkać, tutaj wszystko funkcjonuje na ślinę i sznurek, ale zatrzymują mnie tu moi znajomi, bo chcą, żebym wróciła do zniszczyły, które mi moje problemy psychiczne wywołane przez Nowaków i Nycza ukradły. Wznowię w końcu treningi, bo mam obiecaną wszelką pomoc. Do sześćdziesiątego roku życia mogę startować, chociaż będę walczyć już tylko o honor. Mogłam startować wcześniej, ale mój każdorazowy powrót do formy wywoływał ataki wściekłych schizofreników, którzy bardzo nie chcą, żebym była kimś znanym i wybitnym. Mają na tym punkcie obsesję i wszędzie mnie śledzą, bo bardzo chcę mnie sprowadzić do roli swojej sprzątaczki, bo tak im dyktuje ich schizofreniczna potrzeba zemszczenia się na kimś z wyższej klasy społecznej i podporządkowania go sobie w ramach doprowadzania świata do stanu z urojeń.

Nie muszę chyba mówić, że nigdy nie byłam łyżwiarką, tylo pływaczką, prawda?

To nie ja powinnam się leczyć, bo to nie ja jestem niebezpieczna. Niebezpieczne są – pomijając oczywistych schizofreników – te osoby, które uwierzyły schizofrenikowi Nowakowi, że powinny się mnie bać. Te osoby stały się niepotrzebnie agresywne i konfrontacyjne, są także przekonane, że mają prawo mnie cały czas pouczać. I na tę agresję mam prawo reagować. Jakby co, zamierzam unikać miejsc, w których pojawiają się takie strachliwe idiotki. Chociaż moje pojawienie się gdzieś nie jest „terrorem” – to one posunęły się do terroru.

Nikomu też nie zniszczyłam życia, nie odbijałam nikomu żadnych mężczyzn. To mnie zniszczono życie, a także tym paru mężczyznom. Wiem, że jedna z tych strachliwych, a bardzo głośnych idiotek, była parę razy rzucona przez facetów (a raczej można powiedzieć, że faceci przed nią uciekają) tylko dlatego, że po rozmowie z nią każdy z panów dochodził do wniosku, że to ona jest chora psychicznie. Niestety osoba, która dała się wciągnąć schizofrenikom w urojenia, prezentuje się dla ludzi stojących z boku jak ktoś chory psychicznie. A ci panowie, którzy zdecydowali, że panna jest chora psychicznie, dobrze znali mnie i moją rodzinę. Więc peszek, nie kupili urojeń idiotki.

Ja nie miałam nic z tym wspólnego. Naprawdę nie jestem groźna dla nikogo.

Ja jestem sama przez intrygi wspomnianych wyżej idiotek oraz Nycza, który postanowił uszczęśliwić mnie na siłę, łącząc ze schizofrenikiem Nowakiem, z którym nigdy nie byłam i nigdy nie będę. Nienawidzę go od dzieciństwa. Sekta doprowadziła do sytuacji, które spowodowały, że straciłam zaufanie do mężczyzn i trudno mi wejść w jakiś związek. Do tego mam subkliniczną depresję oraz syndrom sztokholmski, który mi też niczego nie ułatwia. Nie dziękuję osobom, które mnie tak zaszczuły. To jest moja jedyna prawdziwa diagnoza.

Pieniądze, które mi próbował wcisnąć Nycz, kiedy chciał mnie zmusić do prostytucji, nadal są do odebrania z policyjnego depozytu. Są na nich jego odciski palców, Policja ma moje zeznania na temat tego, co mi proponował i czym mi groził, jeśli nie zgodzę się obsłużyć go seksualnie. Niestety profiler, który go wtedy przesłuchiwał musiał popełnić błąd, który mnie dużo kosztował. Uznał, że Nycz jest chory psychicznie, skoro upierał się, że studentka Anglistyki jest durną kurwą bez matury, która przychodzi się do budynku UW „się kurwić”.

Sprawa trafiła do biegłego, który rzeczywiście zakwalifikował go jako chorego, podczas gdy prawda jest taka, że Nycz jest po uszy zakochany w schizofreniczce, jest enablerem, który chroni ją oraz jej całą schizofreniczną rodzinę Nowaków. Fakt, że nie nie został wtedy postawiony w stan oskarżenia naprawdę nie jest dowodem na to, że Policja potwierdziła mu, że „jestem prostytutką”. Biegły popełnił błąd, który polegał na tym, że wziął urojenia Nowaków za urojenia Nycza. Nycz powiedział biegłemu, że cała moja rodzina „wie” o mojej „prostytucji”, podczas gdy ani moja mama, ani moja siostra (obie lekarki) nic o najmniejszych nawet podejrzeniach, że „się prostytuuję”, czy o tym „braku matury” nie wiedziały. Za to Policja od lat siedemdziesiątych dobrze zna historię schizofrenii Nowaków. Nycz był kilkakrotnie zachęcany do leczenia, ale postanowił wszelkie głosy, które świadczyły o tym, że jest manipulowany przez schizofreników, czy wręcz sam chory olać.

Mam dla pana Nycza bardzo złe wiadomości.

Po pierwsze, owszem jest uznany za czasowo chorego psychicznie, bo współdzieli urojenia ze schizofrenikami, ale jako osoba zdrowa miał obowiązek zacząć wszystko naprawiać i przepraszać, gdy tylko mu powiedziano, jaka jest prawda. Zamiast tego zaczął kombinować, jak i kogo okłamać, żeby jednak wyszło, że jego stała kochanka Renata jest zdrowa psychicznie i żeby nikt się nie dowiedział o jego roli w tej sprawie. Nie będę odgrywać roli, jaką mi wyznaczyła w tej sprawie schizofrenia jego kochanki oraz jej brata Nowaka.

Po drugie, nawet jeśli Nycz działał pod wpływem miłości do Renaty, jak się tłumaczył, to ta miłość nie usprawiedliwia go w oczach prawa. Nie zmniejsza to w niczym jego prawnej odpowiedzialności, bo stan zakochania nie jest uważany za coś, co sprawia, że człowiek jest niepoczytalny. Wszystko co zrobił, zrobił z własnego wyboru.

Mąż Renaty wie, że jego schizofreniczna żona się prostytuuje, specjalizując się w księżach, podobnie działa jej schizofreniczna córka. Nycz im obu płaci za seks bardzo hojnie. Mąż Renaty zaczął próby przekonania jej, żeby się leczyła, ale przestraszył się jej reakcji tak bardzo, że postanowił się przeprowadzić do zdrowej córki. Niestety małżonek, który zaczyna kwestionować urojenia swojego partnera, bardzo często jest zabijany, albo zaszczuwany aż popełni samobójstwo.

To Renata i jej córka są niebezpieczne, a nie ja. Brat Renaty – Renata jest z domu Nowak przypominam – też jest niebezpiecznym schizofrenikiem. Bardzo wypraszam sobie próby przedstawiania go wszędzie jako mojego „męża” lub „moją prawdziwą miłość”. Ludzie, którzy uwierzyli w jego urojenia, zniszczyli mi życie i trafili na moją shit list. Próbowali i próbują uszczęśliwić mnie na silę, więc zniszczyli mi wszystkie moje związki oraz uniemożliwili uratowanie mojego zdrowia reprodukcyjnego i w efekcie urodzenia chociaż jednego dziecka. Bardzo im, kurwa, nie dziękuję.

Naprawdę Nycz nie powinien ani razu być wysłuchany jako autorytet w moich sprawach. Jest gruboskórnym bydlakiem, który stosuje terror, żeby postawić na swoim. Ale ja się nie dam zastraszyć. Walczę z tym draniem od samego początku i w końcu wygram.

A Renata nigdy nie była moją przyjaciółką.

I co jeszcze mogę napisać na koniec? Tylko tyle, że Bolesław Śmiały był wielkim królem. Niektórych biskupów trzeba by potraktować dokładnie tak samo, jak nasz wielki król potraktował buca ze swoich czasów. Bolesław został później wygnany, ale cóż nie zmienia to mojej do niego sympatii. Podejrzewam, że miał kłopoty i został wygnany, bo kler w zemście podburzył przeciwko niemu ludzi, wyolbrzymił jego wady oraz dodał kilka urojeń „świętych” schizofreników. Niewiadomo więc na ile opis egzekucji Stanisława jest prawdziwy. Wiadomo, że historię piszą zwycięzcy.

Każdy biskup, który się wtrąca w moje życie jest kimś, kogo w fantazjach chcę potraktować tak samo, jak Bolesław potraktował swojego biskupa. Na całe szczęście nie jestem kimś, kto działa pochopnie. To Nycz działał pochopnie i mianował się moim sędzią oraz egzekutorem. Z całą perfidią doprowadził do syndromu sztokholmskiego i umożliwił zaszczucie mnie do końca przez schizofreników z rodziny Nowaka. Na szczęście dla niego ja i moi znajomi wierzymy w prawo i sądy, więc będzie mieć uczciwy proces, czego mi sam odmówił, nękając mnie z Nowakami i krok po kroku niszcząc mi wszystko, co próbuję sobie w życiu od dzieciństwa odbudować. Niech już nikomu nie zmyśla, że jest moim „przyjacielem”. Jest diabłem z samego dna piekieł.

Król Bolesław miał swoje wady, ale zawsze będę powtarzać Nyczowi, że król, zapamiętany zasadnie jako Śmiały, był wielką postacią. Nadaje się na ikonę walki z Kościołem.

A ludziom, którzy mają jakieś urojenia, że ludzie Kościoła zajmują się jakąś „nauką,” polecam ten profil na Facebooku. Podobnego steku bzdur ze świecą szukać.

⛧⛧⛧

(1) Nycz sam się pochwalił, że jego brat jest alfonsem i że jeśli nie przyjmę jego propozycji, to mnie zniszczy. Nie dziwią więc mnie jego kłamstwa na mój temat oraz sposób, w jaki wykorzystuje schizofreników. Świat przestępczy zawsze wykorzystuje osoby chore psychicznie, bo jako takie nie ponoszą odpowiedzialności karnej. Naiwnych może zdziwić obecność osób pochodzących z rodzin przestępczych w Kościele, ale mnie nie dziwi zupełnie. Już jako dziecko, które sobie upatrzył ówczesny, ksiądz, biskup czy alfons z kościelnego otoczenia, słyszałam, że mam iść do Kościoła, bo to ułatwia wszystko i można sobie wszystko brać oraz wykorzystywać inne okazje do wzbogacenia. Nie dziwcie się więc też, że Nycz kradnie. Przy czym jest faktycznie w trudnej sytuacji, bo nie do końca panuje nad swoimi schizofrenikami, których musi zadowalać, bo inaczej nie będą go słuchać, ale myśli, że zaszczuł mnie już tak, że się nie pozbieram i nikt nie połapie się w jego kłamstwach. Robienie z kogoś chorego psychicznie i zaszczuwanie ze skutkiem śmiertelnym, to nie tylko domena sekt, ale też świata przestępczego. w ten sposób takie zbiry uchodzą cało i chodzą na wolności, po nieudanych rekrutacjach i odrzuconych propozycjach współpracy. Brat Nycza (sam mi tak powiedział, albo jego „święty” czyli ojciec Renaty oraz Rafała) już siedzi w wiezieniu i raczej już nie wyjdzie. Jedna z moich przyjaciółek też dostawała propozycje nie do odrzucenia – czyli pracy jako prostytutka, a po odmowie została zaszczuta na śmierć. Nie dziwcie się więc, że Nycz traktuje kobiety jak bydło i z cała złośliwością próbuje łączyć delikatne inteligentne młode laski z bydlakiem o dwucyfrowym IQ i schizofrenią.

A co do Kościoła – napastująca mnie zakonnica, która próbowała mnie w dzieciństwie wprowadzić w prawdziwe zwyczaje w tak zwanym „wewnętrznym Kościele”, próbowała mi wmówić, że jako zakonnica będę mogła sobie wziąć, co chcę po czyjejś śmierci. Bo opieka nad chorym, to taka niesamowita okazja, żeby się wzbogacić, a te fanty zmarłego to i tak już przecież niczyje. Mój tata był policjantem, więc odpowiedź mojej rodziny była druzgocząca. Nie był to jakiś wyjątek, uwierzcie mi. Po śmierci mojego dawnego nieformalnego teścia (byłam już zaręczona na początku lat dziewięćdziesiątych) zginął z hospicjum jego laptop. Dokładnie tak jak wytypowałam. Z portfela mojej mamy po jej śmierci w szpitalu również zniknęły wszystkie pieniądze. Ale wróćmy do laptopa. Chory pracował jako biegły sądowy do ostatniej chwili, więc go potrzebował. Na całe szczęście był to laptop Apple, więc po włączeniu w nim trybu utraconego sprzętu, na ekranie pojawiła się spersonalizowana wiadomość o tym, komu go dostarczyć, bo został ukradziony. Rodzina wiedziała, że trzeba wydrzeć się na pracującego w hospicjum księdza. Ksiądz kłamał, że komputer pochodzi z „darów”. Z tym, że laptop miał być dla kogoś innego (na pewno ateista nie chciał „dać go na Kościół”). Był podłączony do rodzinnej sieci, a czytnik linii papilarnych był zaprogramowany na odciski palców bliskich zmarłego, więc jego kłamstwa nic mu nie pomogły. Musiał oddać, co ukradł ten skurwiel o lepkich palcach.

Zawsze, gdy w sprawę jest zamieszany jakiś ksiądz, to on jest winny. W czasie studiów poznałam taki kejs – wszystkie osoby wyglądały z opisów na uczciwe, jedyne co kogoś obciążało, to fakt że był księdzem, więc jego wytypowałam jako przestępcę. Rozwiązałam wtedy sprawę, nad którą Policja się bardzo długo pociła, zanim ją rozgryzła. Zawsze trzeba prześwietlić jakiegoś księdza. Nie tylko pochodzą z rodzin przestępczych, ale już jako dzieci są wychowywani na przestępców, którzy nie liczą się z nikim. Mają wbijane do głów poczucie bezpieczeństwa, są przekonani, że nikt nie odważy się oskarżyć księdza. A jeśli nawet ktoś im coś burknie, to poślą za nimi znajomych schizofreników, którzy z lubością zaszczuwają ludzi na śmierć, szczególnie tych zdolniejszych. No i księża są z zasady tak głupi, że nie starcza im w głowach miejsca na etykę czy moralność, bo do tego potrzeba wyższych funkcji mózgu. Bo to właśnie najgłupsi wybierają karierę kościelną, a nie najmądrzejsi. Wszyscy w Kościele to skurwiele i złodzieje. W końcu sprzedają swoje kłamstwa o „życiu wiecznym” oraz zastraszają coraz kto nowe pokolenia, żeby przypadkiem się strumień kasy nie skończył i Kościół nadal mógł zarabiać. Jak to już gdzieś napisałam – sprzedają dobro tak rzadkie, że nikt go – może poza schizofrenikami, którzy potrafią malowniczo opowiadać o swoich wizjach Piekła – nigdy nie widział.

Trzeba tę ich przestępczą organizację w końcu odpowiednio zmarginalizować. Łatwo nie będzie, ale trzeba to zacząć robić.