Kryminolodzy mają bardzo realistyczne spojrzenie na Kościół. Znamy z podręczników tyle typowych zagrań księży, że rozpoznajemy je bez problemu. Jak już gdzieś wcześniej napisałam, księża rządzą dzięki zastraszeniu, które zaczyna się już w czasie przedszkolnej katechezy. Bardzo dla nich jest ważne, żeby docierać i wywoływać syndrom sztokholmski u jak najmłodszych dzieci, które mają im się nigdy nie zbuntować i same mają zadłużyć się, a płacić na Kościół lub bezrefleksyjnie pomagać księdzom w ich intrygach.
Rodzina taka jak moja – gdzie dominował paradygmat naukowy i byliśmy wszyscy światowcami – jest czymś, co wywołuje szał i furię u prawie każdego księdza katolickiego, bo nie można nas wykorzystać i mamy ich opinie w dupie. W naszej sytuacji zdecydowali się całą rodzinę zdecydowanie przyciąć i zaszczuć, żeby nas nauczyć „porządku” i tego, że mamy mieć „bojaźń Bożą” czyli bać się kleru i robić, co mówią, czyli dawać się grzecznie gwałcić i dawać im kasę, jeśli tylko zarządają.
Podejrzewam, że wszyscy w fandomie znają już kłamliwe plotki o pedofilii mojego ojca, tak był karany przez kler za ateizm. Ja i moja matka byłyśmy nazywane kurwami. Moja mama był zaszczuta i terrorem zmuszona do płacenia haraczu – odbywało się to pod płaszczykiem płacenia na jakiś „posag” czy też „pomoc finansową dla biednej rodziny”, chociaż oczywiście do żądań płacenia pieniędzy doszło już po terrorze i urobieniu oraz zastraszeniu ofiary, gdy już nie mogła myśleć logicznie i samodzielnie.
Nie znam pani Barbary, nigdy się nie przyjaźniłyśmy. Tak samo nigdy się nie przyjaźniłam z Orkan-Łęcką czy Dorotą. Nie przyjaźniłam się z nikim z Anglistyki, ponieważ nie nikt z nich nie stanął po mojej stronie, gdy byłam zaszczuwana przez chorą psychicznie rodzinę Renaty oraz „opiekującą się nimi” sektę Opus Dei (która raczej nimi sterowała). Jeżeli ktoś z nich opowiada coś tak, jakby powtarzał moje słowa, to łże świadomie, bo już wiele razy – i niektórym z nich już w latach siedemdziesiątych – było tłumaczone, że źródłem ich rewelacji są ludzie chorzy psychicznie. Wiedzą o tym i wcale tutaj nie chodzi o to, że są biednymi misiami, którzy nie orientują się, co to znaczy schizofrenia. Jest to typowa walka sekciarzy o zapanowanie nad kimś, kogo uznali za swojego niewolnika. A ja wcale nie chcę być niewolnicą Nycza.
Sekta robi, co może, żeby mi zaszkodzić, żeby udowodnić mi, że nic nie mogę zrobić „bez Boga”. Jest to zemsta kleru za ateizm i odmowę obsługiwania seksualnie tych zbirów (bo uważali, za oczywiste, że ateizm oznacza kurwienie się, a tak to przynajmniej będę się kurwić dla kleru i z klerem i wtedy to będzie „święte”). Dodatkowo każdy zdemoralizowany członek Opus Dei dostaje furii, gdy się dowiaduje, że są ludzie, którym się wiedzie, a którzy nie chcą płacić „na Kościół”. Stąd liczne nasze obrażenia psychiczne – ale bez względu na brutalność terror jaki muszę znosić ja i moja rodzina, nie poślubię Rafała (bo chociaż utrzymuje sobie harem „ladacznic” – jego słowa – ciągnących mu druta regularnie, to taki mariaż jest ideą fix schizofrenicznego rodzeństwa), ani sekciarze nie dostaną ode mnie ani złotówki. I tak już mi za dużo w moim życiu zniszczyli oraz za wiele już mi ukradli.
Problemem Nycza oraz Opus Dei jest, że w swojej głupocie „zdiagnozowali” mnie i rodzinę Renaty na odwrót i nigdy już nie udało im się pewnych przekonań wybyć z głowy. Więc jeszcze raz – ja jestem zdrowa psychicznie, tylko zaszczuta i cierpię na syndrom sztokholmski, rodzina Renaty jest chora psychicznie, a moje koleżanki z Anglistyki bezdennie głupie i zdemoralizowane obietnicami kariery (w której miało im pomóc Opus Dei – i owszem pomogli, bo za zaszczucie mnie powinny być relegowane i nie skończyć żadnych studiów, żeby je ratować te lampucery zostałam zaszczuta do końca). Do wszystkiego doszła lubieżność Nycza (moje koleżanki poznały jego lepkie łapy w fandomie), więc uparł się, że mnie zerżnie. Jeśli macie jakieś wątpliwości, zapytajcie bliskich Piotra, czy rzeczywiście kiedykolwiek była jego narzeczoną, czy żoną. Akurat ten punkt przebija Renacie jej urojenie i już zgodziła się leczyć, tylko Nycz jej zabronił. Ale wystarczy Renacie przypomnieć, że od podstawówki jest ze swoim mężem związana i zapytać, jak to możliwe, że jednocześnie była z Piotrem, żeby chciała się ratować przed Nyczem i leczyć. Tym bardziej, że absolutnie nie lubi uprawiać z nim seksu, a tego się domaga od niej, bo jako osoba chora psychicznie i podatna na manipulacje jest łatwą ofiarą tego pasożyta i predatora seksualnego. Sam mi potwierdził i domagał się tego samego ode mnie, więc to nie jest urojenie Renaty. Nycz ją szczuje na różne osoby podręcając jej urojenia. I prawda go nie interesuje, interesuje go, żeby postawić na swoim i nie dać się złapać. Fani fantastyki, tak samo jak metale i ateiści są dla niego i Opus Dei celem ataku. CI ludzie naprawę nas wszystkich niszczą równo, bo walczą o kontrolę nad jak największym kawałkiem świata, a fantastykę i heavy metal uważają programowo za zagrożenie. Bo wiecie, to jest rodzaj człowieka za głupi na czytanie fantastyki, bo nawet realnego świata nie potrafią zrozumieć. A jakieś „święty” Opus Dei miał „objawienie”, że metal zniszczy świat. Naprawdę chcecie tego człowieka słuchać?
Nycz, Barbara i ogólnie Opus Dei działa według zasady – którą mi dumnie ogłoszono – że nic nie mogę, bo nawet jeśli jest prawdą, że mnie nie znają, to i tak będą mówić, że są moimi przyjaciółmi i wtedy wszyscy im uwierzą, więc mogę powiedzieć, co tylko chcą, żeby mnie zniszczyć. Proszę więc wszystkich moich prawdziwych przyjaciół o przybycie na forum fandomu w Warszawie i zablokowanie kłamstw, które znowu o mnie zamierzają opowiadać sekciarze. Wiem, że prawdopodobnie ponownie przypuszczą atak, bo mi to zapowiedzieli, jeśli się zbuntuję i złożę formalną apostazję i nie zechcę potwierdzać ich kłamstw. Do tej pory o mojej formalnej apostazji nie wiedzieli, ale całkiem niedawno puściłam plotkę o moim wyjściu z Kościoła,w taki sposób, żeby się o tym dowiedzieli. Pokazałam im tak zdecydowanie fucka, że spodziewam się kontrofensywy kłamstw.
Tak więc powtarzam, nie przyjaźniłam się nigdy z nikim z Anglistyki. Obie wspomniane przeze mnie panie wzięły aktywny udział w zaszczuciu mnie w moim miejscu pracy, przy czym zaatakowały mnie w komencie, kiedy chciałam odejść do pracy w Policji, bo dostałam taką propozycję. O wiele lepiej bym się czuła w tej pracy niż jako lektorka, która pracuje jako asystent tylko dlatego, że została zastraszona i cierpi na syndrom sztokholmski. Atutem są też – oprócz kryminologii – moje ukończone kursy z psychologii oraz znajomość angielskiego na poziomie odpowiednim dla anglistki z moim dorobkiem i doświadczeniem. Akurat w pracy dla Policji wykorzystywałabym wszystko, czego się nauczyłam do tej pory i nie nudziłabym się. Nycz też już by stanął przed sądem. Niestety Opus Dei stwierdziło, że muszą mnie „ratować” i zmusić do pozostania na uczelni. Zostałam poddana takiemu praniu mózgu, że ponownie wywołano u mnie syndrom sztokholmski, amnezję i stany lękowe.
Dorota (myślę, że to była ona) odwiedziła mnie w pracy żądając, że powinnam się nią zamienić na zajęcia. Według jej wersji „nie radziłam sobie” w pracy, więc ona miałaby pracować w Studium, a ja wejść do jej podstawówki, bo podobno „nie znam angielskiego”. Nie wiem, jak ta idiotka to sobie wyobrażała, ale w dorosłym świecie nie można tak po prostu zamienić się na pracę – zawsze musi przejść przez jakieś sito. Niech wyśle CV i zostanie zweryfikowana, jeśli się nudzi w swojej podstawówce. Bo tak się to robi. Wiem, ze w czasie studiów przyłączyła się do Opus Dei chociaż jest „ateistką” dla kariery, więc niech Opus Dei może jej da coś u siebie.
Przy całej masie przestępstw, jakie popełnił na mnie kler oraz Opus Dei, oraz sumach pieniędzy, jakie nielegalnie przejęli, całkowicie nie przyjmuję ich tłumaczeń, że Renata i Rafał „mnie znają”. Od lata siedemdziesiątych wiadomo, że są to ludzie chorzy psychicznie tak samo jak ich rodzice. Próby udowodnienia, że są „święci”, są śmieszne. Nikt z nich mi nigdy nie pomógł, zniszczyli mi wszystko, co tylko się dało zniszczyć w moim życiu. Zaszczuli na śmierć moich przyjaciół. Ja żyję cudem, tylko dzięki mojemu przygotowaniu kryminologicznemu oraz psychologicznemu. Musiałam ratować przed Opus Dei oraz wariatami moich bliskich, bo inaczej też by zostali zaszczuci na śmierć jak Piotr, Iwona i Krzyś.
Mam nadzieję, że w życiu różnych samozwańczych „mężów”, „spowiedników”, albo „przyjaciółek” już nie zobaczę nigdy w fandomie. Bo akurat ja powinnam móc bezpiecznie przyjść na każde forum fandomu w Polsce.
Kłamcy mają spierdalać.