Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Niepotrzebny Kościół

Wspomniałam już w którymś z poprzednich wpisów, że Kościół jest instytucją całkowicie niepotrzebną. Jest to prawda. Nie jest gwarantem ładu społecznego, bo od tego są odpowiednie instytucje. A etyki i moralności uczymy się w rodzinach, bo to rodzice wpajają nam zasady społeczne. A nie katecheci – bo moja katechetka i zawodowi katolicy tylko mnie w moim rozumieniu demoralizowali. Serio, przypomnę tylko jak mnie próbowano rekrutować jako dziecko wbrew mojej do Kościoła, tłumacząc, że jeśli będę pracować w hospicjum jako zakonnica, to będę mogła sobie przywłaszczyć wszystko po czyjejś śmierci.(1) Określenie „popie oczy” (nie muszę chyba kończyć tego powiedzenia) odnosi się też do naszego kleru, który uważa, że ma do wszystkiego prawo. Nawet do porywania rodzicom dzieci i wyznaczania im nielegalnych „opiekunów”.

Nie jest też prawdą – jak uczyła mnie moja katechetka w podstawówce – że bez moralności narzuconej przez Kościół ludzie by się pieprzyli każdy z każdym i bez ustanku. To nie Kościół wprowadził monogamię, to jest coś, co jest oparte na biologii i doborze seksualnym. Oczywiście istnieją kultury, w których na przykład istnieją haremy, ale także tam zdarzają się właśnie takie pary, które łączą się na całe życie w monogamicznych związkach. Haremy są zresztą wyjątkiem i zdaniem naukowców wypaczeniem. Nie tylko w naszej kulturze ludzie – nie tylko katolicy – czekają na miłość, bo chcą nie stracić szansy na bycie z osobą, którą się kocha miłością prawdziwą. Bycie z kimś tylko dla seksu może sprawić, że ktoś inny z kim stworzyłoby się związek, który przetrwa wszystko i przyniesie szczęście, przejdzie nam koło nosa. I niespecjalnie lubimy uprawiać seks z kimś, kogo nie kochamy. Ludzie wtedy się zmuszają i nie czują się z tym dobrze.

Chociaż kościelni pseudo-spece od seksu i miłości uważają, że jest zupełnie inaczej i że każdy może z każdym. I że każda miłość jest odwzajemniona. I że baba nie ma głosu w tej sprawie, bo wystarczy, że facet kocha. Ale cóż, jak dobrze wiemy, to głównie Kościół odpowiada za schamienie społeczeństwa i kulturę gwałtu. Księża nienawidzą naprawdę kochających się par i zrobią wszystko, żeby zniszczyć taki związek, bo nie radzą sobie z własnymi zaburzeniami seksualnymi. Wiedzą to profilerzy.

Kościół nie jest potrzebny. Nic nie produkuje. Jedyne, co sprzedaje, to obietnice oparte na opowieściach schizofreników, bo to schizofrenicy tworzą wszystkie religie. Psychologia społeczna dobrze to zbadała. Kler handluje towarem tak rzadkim, że nikt go nie widział, bo nikt nie powrócił po śmierci, żeby opowiedzieć, czy trafił do Nieba czy do Piekła.

Nie dajmy sobie wszczepiać irracjonalnych lęków. Terror, jaki stosuje kler, prowadzi do stanów lękowych. Terroryści potrafią doprowadzić swoją ofiarę do takiego stanu, że ta przeżywa – zgodnie z planem swojego prześladowcy – intensywne wyobrażenia zapowiedzianych przez specjalistę od prania mózgu tortur w Piekle. Mechanizmy traumy są takie, że wyparte w głębokim stresie słowa powracają do ofiary zaszczucia w czasie stanu lękowego, ale wbrew temu, co mówi jakiś ksiądz, nie są to „słowa Boga”, tylko zdemoralizowanego terrorysty. Na całe szczęście można to przeczekać i zapanować nad lękiem, ale w taki stanie człowiek bardzo często się podporządkowuje i robi rzeczy, których nie chce zrobić i potem żałuje. I przeklina swojego prześladowcę i ma prawo już go nigdy w życiu nie oglądać.

Podobnymi mechanizmami posługują się sekty, nie tylko Kościół i Opus Dei. W mim przypadku okazało się prawdą, że z sekty się nie odchodzi (nawet człowiek nie chciał do niej przystąpić). Wiem z podręcznika, że sekta zaszczuwa nieposłusznych członków aż do samobójczej śmierci swojej ofiary. Na mnie też sekciarze wydali wyrok. Ale na całe szczęście psychoterapeuci i moi przyjaciele (ci prawdziwi) zawrócili mnie znad grobu. Trochę już mnie nudzi liczenie, ile razy prawie znalazłam się na drugim świecie z powodu Renaty, Anny oraz Romana i ich fanów ze świata katolicyzmu.

Kościół, jak inne sekty, zajmuje się głównie przejmowaniem pieniędzy ludzi i wydawaniem ich na potrzeby swoich funkcjonariuszy. Wszystko inne to dym i lustra, bo jak już powiedziałam, religie opierają się na bełkocie schizofreników, a Kościół nic nie produkuje, sprzedaje tylko ułudę. Kościół nie naucza, tak zwane nauki Kościoła to ściek, a nie prawdziwe nauczanie. Pewnie dlatego z taką furią katecheci reagują na najmniejszą krytykę ze strony dzieci. Bo nie są nauczycielami. Tak samo jest z pracą naukową. To co piszą kościelni „naukowcy” to nie prace naukowe, a jakiś kult kargo i dawanie punktów również za bełkot. Kościół nie zna się na niczym, a próbuje wpychać swoje łapska we wszystko i kierować całym światem za pomocą zabobonów.

To musi się w końcu skończyć i ktoś musiał o tym w końcu powiedzieć.

⛧⛧⛧

(1) To nieprawda, że zakonnicy czy księdzu wolno wziąć sobie rzeczy zmarłego bo „on by na pewno chciał”. Jakby chciał, to by to uwzględnił w swoim testamencie. W innym przypadku to te rzeczy należą do rodziny zmarłego i powinny do niej trafić. Bardzo często zmarły powiedział swoim bliskim, co mają zrobić z konkretnymi przedmiotami. Tak się składa, że w szpitalach kradną księża na potęgę i po śmierci pacjenta rodziny dostają całkowicie puste portfele.

Ubezwłasnowolniona

Jak mi powiedział sam Nycz zostałam ubezwłasnowolniona przez Kościół i powinnam się podporządkować. Bo wiecie Kościół ma niby takie prawo człowieka ubezwłasnowolnić i wyznaczyć mu „opiekuna prawnego.” Wystarczy, że przyjdzie schizofrenik i nagada biskupowi, a już ktoś taki jak ja zdaniem Kościoła traci wolność na rzecz niebezpiecznego schizofrenika takiego jak Ryszard.

Znaczy się, Nycz nie zgodził się, żeby jego cytować, chociaż nie była to rozmowa w cztery oczy. Pouczył mnie w czasie – hmm, jakby to nazwać – wywiadu, którego udzielił mi w towarzystwie policyjnego profilera. A rozmowa odbyła się, bo ksiądz dobrodziej nie nie przestawał mnie niepokoić w pracy. Pechowo dla mojego rozmówcy zgodnie z obecnym prawem prasowym nie muszę zabiegać o autoryzację. Mój blog jest gatunkiem dziennikarskim, a ja jestem bardzo poważnym whistle-blowerem. Bo źle się dzieje w naszym kraju.

Strona kościelna próbowała na mnie wymóc zgodę na moje niewolnictwo, posługując się argumentem, że moja mama wysoko ceniła Ryszarda. No cóż, mogę powiedzieć, że ja w przeciwieństwie do niej nie dałam mu się uwieść, bo za dobrze wiem, kim jest. No cóż, z tego co wiem, moja mama miała z nim romans, który sprawił, że nic do niej nie docierało. Za to robiła mi tak karczemne awantury o rzeczy pochodzące z urojeń Ryszarda, że wkurwiłam się i zgłosiłam ją na Policję jako chorą psychicznie. Prawda jest taka, że Ryszard także ją doprowadził do rozstroju psychicznego.

A ja z moim wykształceniem wiem, jakie typowe schizofreniczne schematy są widoczne w postępowaniu Ryszarda i nie jestem w stanie go lubić. Wiem, że uwodzi każdą osobę, która mu może pomóc zrealizować jego intrygi. Jako ofiara prześladowana przez niego znam go od tej najgorszej schizofrenicznej strony. I wiem, jak jego wrzaski i upór, że białe jest czarne, a czarne białe, niszczy psychikę jego ofiar. Żyję dzięki poprawnej reakcji zupełnie innych ludzi, nie należących do mojej rodziny czy do fandomu. I w takie sytuacji nie czuję, żebym komukolwiek była winna lojalność. Żyję dla siebie i sama sobie wystarczam.

Najlepiej diagnozuje schizofrenika jego prześladowana ofiara, bo widzi wariata bez maski, którą przywdziewa dla wszystkich innych ludzi i słyszy jego chore żądania oraz dobrze wie, co jest prawdą w opowieściach schizofrenika – no więc prawie nic. Dlatego wierzy się ofierze. Dla reszty świata schizofrenik nosi maskę, która rzadko mu się zsuwa. Trzeba trafić wprost w jego urojenia i je z niego wydobyć, żeby go zdiagnozować. Z reguły zmyśla na poczekaniu, zrzucając rzeczy, które sam zrobił, na kogoś innego. A sobie przypisuje zasługi. Mój powrót do zdrowia i odzyskanie pamięci nie ma nic wspólnego z działaniami Ryszarda, Anny, czy Renaty. Oczywiście nic z tym wspólnego nie ma również Nycz. Dochodzę do siebie wręcz wbrew ich woli. Bo chcieli ze mnie zrobić pacynkę, którą będą nakręcać i uczyć ją, jak ma kłamać, żeby przeżyć. Tak, owszem, grozili mi tez śmiercią w ramach „terapii” – co jest kolejnym elementem wskazującym na schizofrenię (lub/i pochodzenie ze świata przestępczego, często bywa dwa w jednym) wprost z podręcznika profilera.

Od dawna motywacją Ryszarda i jego schizofrenicznej rodziny jest moje mieszkanie. Dlatego chcieli przejąć nade mną kontrolę, wysłać mnie do klasztoru i przejąć wszystko, co posiadam. To jest zresztą jeden z klasycznych manewrów schizofreników. Schizofrenicy, którzy się nie leczą, bardzo często zostają zawodowymi oszustami. Wiem, że moi bogaci znajomi byli ograbiani na grubą kasę, która miała niby trafić do mnie. Nie zobaczyłam nawet złotówki. Nikt z tych schizofreników nigdy nie był nikim mi bliskim.

Jeśli chodzi o motywy finansowe, które kierują schizofrenikami, to oprócz planów nielegalnego przejęcia mojego mieszkania, nagle pojawiły się ploty o jakiś majątkach zostawionych mi po śmierci jakiś moich bogatych wielbicieli. Ja dla odmiany nic o tym nie wiem, nie mam dla nich tych urojonych przez nich pieniędzy. Zresztą to byli moi wielbiciele, prawda? A nie Ryszarda, Romana czy Nycza, więc nie mieli powodu im zostawiać czegokolwiek w spadku. Ale te urojenia wystarczyły, aby schizofrenicy zaczęli mnie brutalnie atakować i domagać się pieniędzy. Szczególnie natarczywy był niejaki Roman, który ma urojenia, że jest moim mężem. Za nim leciał oczywiście Nycz oraz Ryszard z rodziną oraz ich różni enablerzy. Roman domagał się połowy majątku, którzy niby miał mi zostawić jakiś mężczyzna w spadku. Zupełnie nie wiem, dlaczego.

Z Romanem jest taka przykra sprawa, że nawet jeśli ten schizofrenik zobaczy moje zaświadczenie o stanie cywilnym, gdzie jest napisane panna (co już miało miejsce w 1990 i przypominam, mam nowe na blogu), to błyskawicznie jego choroba odwraca mu wszystko w głowie o sto osiemdziesiąt stroni i po paru sekundach taki człowiek zaczyna mówić zupełnie coś innego, niż zobaczył, czy usłyszał. Należy unikać z takimi ludźmi rozmów, bo i tak nic nie dają. Cierpią na takie urojenia, że nie wystarczy rozmowa z psychologiem, muszą dostać receptę na leki oraz poczekać, aż zaczną działać.

Prawda jest taka, że ci schizofrenicy przyczynili się do śmierci wielu osób, w tym kilku moich wielbicieli, ale nie dostałam żadnych pieniędzy, co nikogo nie powinno w sumie dziwić. Typowym urojeniem schizofrenika jest, że gdzieś jest przygotowany już przelew, który pójdzie po śmierci właściciela konta. Niestety to tak nie działa. Nigdy nie było żadnych przelewów, muszę rozczarować wariatów. Żyję tylko z tego, co sama zarobię. A ci wariaci uniemożliwili mi zmianę pracy na lepiej płatną.

I co jeszcze mogę dodać? Potrzebny jest nam kandydat lewicy, który pójdzie do wyborów z hasłem „Trzy razy NIE!” NIE dla kościelnej kultury gwałtu, NIE dla kościelnej kultury niewolnictwa oraz NIE dla kościelnej kultury śmierci. Wyjaśniłam już w innym miejscu, jak księża zachwalają gwałty, szczególnie na żonach. Sama padłam ofiarą kościelnego braku szacunku dla osobistej wolności i autonomii, zresztą moja koleżanki też są winne w tym względzie. A co do kultury śmierci – to wszak Kościół nakazuje szybko umierać, kontemplować agonię Boga, a także nazywa śmierć życiem wiecznym. W ogóle ludzie Kościoła z reguły się napawają cudzym cierpieniem, są sadystami, wiem, bo słyszałam ich zachwyty nad tym, jak bardzo cierpię z powodu różnych ataków oraz straty przyjaciół. Moja osobista obserwacja zgadza się z podręcznikiem profilera w tym temacie. Istnieje taki ogólny opis psychiki typowego księdza. Z tym, że oczywiście profilerzy zajmują się przestępcami, więc YMMV, ale ja już nie wierzę w istnienie mitycznych „dobrych” księży. Zbyt dobrze poznałam kościelną „miłość bliźniego” i za dużo mam własnych przemyśleń.

Ja za to zawsze będę afirmować życie, osobiste szczęście oraz światło zamiast ciemnoty. Chociaż ciemność też lubię.

A nie lubię być zmuszana do potwierdzania „świętości” czy „cudów” durnych schizofreniczek z mojej podstawówki.

Na pohybel kurwom!!!

Anna

Tak się składa, że niebezpieczna schizofreniczka Anna z moje podstawówki nigdy nie była moją przyjaciółka, chociaż oszukane przez nią osoby, także z mojej rodziny, nigdy się w tym nie zorientowały. Ma bardzo silne urojenia, w których jestem jej „przyjaciółką.” Jest to tak samo nieprawdziwe jak to, że jej brat roman jest moim „mężem.”

Niestety schizofrenik, który zaczyna tropić swoją ofiarę, jest stanie wygonić ją z jej środowisk, a także wkraść się w łaski jej rodziny. Ostatnim etapem zaszczucia przez schizofrenika są ataki w pracy. Wszystko to prowadzi do amnezji, która według moich podręczników profilera jest już tak niebezpiecznym stanem, bo ofiara nie może się bronić i zamiast niej wszędzie wypowiada się schizofrenik, że z reguły ten etap zaszczucia kończy się śmiercią samobójczą ofiary zaszczucia. Zresztą byłam namawiana do odebrania sobie życia, żebym nie mogła dekonspirować schizofrenika i powiedzieć, co rzeczywiście się stało.

Schizofrenik zabija miedzy innymi po to, aby nikt się nie dowiedział, że jest chory. Woli już uchodzić za zatwardziałego przestępcę, niż się przyznać, że jest chory. Bartek został zabity przez ojca Anny, zresztą ona sama oprócz swoich dwóch zdrowych psychicznie córek zabiła też własną matkę. Jest to standard dla schizofrenika, który nie może znieść zdrowych osób w swojej rodzinie. Matka Anny została zgwałcona przez jej ojca i urodziła na swoje nieszczęście chore psychicznie dziecko. Moje źródła z Policji uzupełniły moje informacje na ten temat. Zresztą policyjny profiler chce, żebym się w ten sposób broniła na blogu.

Ojciec Anny o mało co nie udusił też Breta, ale mu pomogłam samo ryzykując życie, bo z tak dużym facetem, jak ojciec Anny nie. miałam szans.

Zresztą Bret jako moja prawdziwa miłość przeszkadzał Annie, bo zaczęła w pewnym momencie przed Michałem opowiadać swoje urojenia według, których miałam się w nim zabójczo kochać. Mój związek z Bertem jej tak przeszkadzał, że cała jej rodzina i znajomi zrobili wszystko, żeby mnie zniszczyć psychicznie i mnie z nim „rozwieść”. Słyszałam nawet, że Anna jest już z nim w ciąży.

Nie spowodowali mojego rozstania z Michałem. Wydarzenia, które wcześniej opisałam dotyczyły właśnie Breta i nacisków oraz kłamstw otoczenia, które mi złamały życie i spowodowały amnezję. Rozpadłam się psychicznie po gwałcie oralnym i zaszczuciu na Uczelni, które były identyczne, jak to co spotkało mnie w podstawówce i ci sami ludzie za to odpowiadali – czyli rodzina Anny oraz Ryszarda. A z Michałem się wcześniej rozstałam, bo prostu nie byłam w stanie Michała kochać, a jako „fuck buddy” był kiepski, bo kierował się urojeniami Anny i nie byłam go w stanie przekonać, że nie jest ona ani psychologiem, ani moją przyjaciółką. Uroiła sobie to wszystko, jak bohater filmu Piękny umysł. Szkoda, że nie ograniczyła się jak ta postać do fantazji na temat współpracy z wywiadem. Sama w czasie psychoterapii uświadomiłam sobie, że to Michał był gwałcicielem i się z nim rozstałam.

Anna też bardzo głęboko przeżywała swoje urojenia na temat mojej głebokiej „miłości” do Adama i zaczęła go identycznie instruować jak Michała w jaki sposób przeprowadzić gwałt na mnie i że niby o tym marzę. Złośliwie skomentuję, że tylko durny wychowanek kultury gwałtu może słuchać osoby trzeciej w takiej kwestii. Zawsze się słucha dziewczyny. Naprawdę wcześniej Michała nawet nie znałam i zostałam potem zaszczuta do utraty pamięci i zmuszona do związku z nim, co zniszczyło mi życie. Moje życie mogło być uratowane w 2000 roku, ale znowu schizofrenicy oraz ich enablerzy zdecydowali inaczej.

Całkowicie nie dziękuję tym ludziom.

Adamowi za jego głupotę też nie dziękuję.

Ojciec Anny oraz Romana jest już stary albo nie żyje, ale jego schizofreniczny syn jak najbardziej idzie jako dusiciel i gwałciciel w jego ślady. Jest największym powodem, dlaczego się nie chcę pokazywać w czasie imprez polskiego fandomu. Już mnie wielokrotnie pobił.

I jeszcze jedno na koniec – to, że Adam w końcu zorientował się, że Anna jest chora psychicznie i wcale mnie nie zna, nie znaczy, że mnie zgwałcił. Plotki o tym, tak samo jak o pedofilii, pochodzą z jej zjebanego umysłu. Mści się w ten sposób za to, że ją skrzyczał, bo dostał furii. Szkoda, że fandom i moje koleżanki też go postanowiły zaszczuć jak Breta i mnie.

Dieta

Psycholodzy zajmujący się zaburzeniami odżywiania nie lubią diet, czy głodzenia się, bo prowadzą do zaburzeń odżywiania. Za to wiadomo, że każdy pacjent po traumie tyje, jest to nieuniknioną reakcją organizmu na olbrzymi stres. Uruchamiają się wtedy mechanizmy psychiki, które każą zgromadzić tkankę tłuszczową na wypadek okresu głodu, wojny czy ukrywania się. Oczywiście, że nie ma to sensu w cywilizacji nadprodukcji żywności, ale tak się dzieje.

Co robią mądrzy psychoterapeuci zamiast zalecania restrykcyjnych diet? Uspokajają pacjenta i wyprowadzają na prostą. Uczą jeść tyle ile powinien, czyli około 1800 kcal dla facetki, a 2000 dla faceta. Przy czym to 2000 oznacza, że gość najwyżej je jedną kanapkę więcej od kobiety i to robił Michał, gdy się odchudzaliśmy. Oprócz tego jadł dokładnie tyle samo, co ja bo mi cały czas towarzyszył. Miło jest mieć towarzystwo, ale naprawdę go nie kochałam.

Oczywiście, 1800 kcal, szczególnie podzielone na pięć porcji, oznacza małe ilości jedzenia, o wiele mniejsze niż sobie ludzie sobie wyobrażają. Ludzie się przejadają, a później napędzają przemysł dietetyczny, który istnieje, ponieważ diety odchudzające w takiej sytuacji są nieskuteczne.

Co jest skuteczne? Zdrowa dieta. I sport.

Mój psychoterapeuta z czasów studiów nauczył mnie, ile powinnam sobie nakładać. Gdy znowu zaczęłam się mieścić w rozmiarze 44, wysłał mnie na zakupy i kazał w czasie wyprzedaży kupić przepiękne ubrania w rozmiarze 42. To te ukradła mi Anna ze swoim ojcem. Absolutnie w życiu nie robiłam jej takich prezentów, ani nie byłoby jej stać na takie ubrania, nawet w czasie wyprzedaży.

Obecnie wykupiłam sobie dietę pudełkową, czyli mam ten luksus, że nie muszę myśleć, ile powinnam sobie nakładać na talerz. Dostaję codziennie pudełka od firmy, która rozdziela 1800 kcal na pięć posiłków. Nie są duże, ale się nie głodzę. Nigdy się nie głodziłam. Człowiek, który przestaje jeść słodycze, z reguły chudnie. W tym momencie, gdy już została ustalona prawidłowa dieta, każdy psychoterapeuta nakazuje swojemu pacjentowi, żeby zaczął trenować. To jest standard. Podejrzewam, że bardzo szybko teraz wrócę do mojego stałego rozmiaru 40/42. A to jest rozmiar, który jest normą, gdy nie trenuję wyczynowo. Gdy się rozpędzam i spędzam codziennie dziewięćdziesiąt minut na sali gimnastycznej, ubrania stają się luźniejsze. I takie lubię.

Nigdy nie chorowałam na anoreksję. Nigdy nie miałam takiej diagnozy od psychoterapeuty. Wiem, że ludzie mnie uważają za kogoś, kto z reguły był zawsze raczej po tej szczuplejszej stronie, a nie grubej jak wmawiają ludziom schizofrenicy. Utyłam po gwałcie i po zaszczuciu przez gang schizofreników. Ryszard i jego krewne złośliwie zaczęli mnie terroryzować i zmawiać mi, że muszę utyć. Z tego powodu jestem gruba. Ludzie, którzy zostali straumatyzowani, są grubi, ale mogą i powinni z tego wyjść.

Cały mój powrót do zdrowia psychicznego i wyjście z amnezji zawdzięczam sobie i moim prawdziwym przyjaciołom. Anna próbuje sobie przypisać moje sukcesy także w tej kwestii. Posługuje się wszystkim, co udało jej się wyciągnąć od moich znajomych, czy naiwnych członków rodziny w czasie konwentów. Mam dokładnie tak samo źle, jak mój tata miał we Francji, gdy wykończył go jego gang schizofreników i udająca żonę mojego taty schizofreniczka, która też nie była psychoterapeutką, a upierała się go „leczyć.”

A zatem bardzo nie dziękuję idiotom, którzy wraz z tym gangiem schizofreników zniszczyli mi całe życie i „leczyli” z anoreksji, podczas, gdy ja po prostu regularnie trenowałam już prawie na zawodowym poziomie. Piszę prawie, bo dla mnie zawodowy poziom oznacza treningi w wodzie w moim klubie. Naprawdę wasza „pomoc” nie była mi potrzebna.

Żadna Renata czy Anna nie była sportsmenką, której miałam niby „zniszczyć” życie. To są szlochy zawodowych schizofreniczek i ich paranoja. Ludzie nie powinni byli kierować się ich zdaniem.

I co zamierzam teraz zrobić? Dalej zgodnie z zaleceniami psychoterapeutów, którzy w takich sytuacjach zalecają intensywną akcję informacyjną, będę ją prowadzić. Podobna akcja na początku lat dziewięćdziesiątych się nie powiodła. Podobnie nie udało mi się poinformować później moich koleżanek w pracy, bo cóż schizofrenicy są charyzmatyczni, do tego włączyły się pewne osoby z Avangardy. Osoby zainteresowane wiedzą, o kogo chodzi..

Teraz – zgodnie z tym, co zalecają specjaliści od PR w podobnych sprawach – wszystko upubliczniam. Wcale tego nie chciałam, ale zostałam przyparta do muru. A całkiem lubię żyć, nawet jeśli to życie nie wygląda tak jak powinno, bo miałam zniknąć temu gangowi schizofreników oraz Kościołowi w Stanach i wieść tam życie przeszczęśliwej kobiety. To planowałam. A nie życie pełne udręki i tortur psychicznych zadawanych mi w pracy czy w czasie konwentów pod płaszczykiem „psychoterapii”. Tych ataków dopuszczał się gang schizofreników oraz inteligentne inaczej moje koleżanki. Zawsze będę twierdzić, że anglistki są najdurniejszymi osobami na świecie.

I co jeszcze mogę zrobić dla siebie? Wrócić do treningów, chociaż po tak długim czasie roztrenowania będę musiała wrócić do treningu dla kalek, czyli łagodne interwały polegające na tym, że cztery minuty chodzę na bieżni, a tylko jedną biegnę. Tak zaczynałam też poprzednio, gdy mnie Bret wraz z moim znajomym psychoterapeutą ze Stanów wyciągnęli za kudły na powierzchnię.

Z tym, że oczywiście gang schizofreników zabrał o to, żebym nie miała z nimi bezpośredniego kontaktu i gdy mi się polepszyło, znowu zostałam zaatakowana tak, że doznałam rozległych urazów psychicznych.

I to jest to, co się stało z moim życiem.

Tak więc, miłośnicy Anny oraz Renaty, odpierdolcie się ode mnie.

Nie dam z siebie zrobić bezradnej niewolnicy ponownie, którą pomiatacie i decydujecie za nią, z kim ma być. Bo tego prowadzi wasza „psychoterapia.”

Wysiadam z tego pociągu do nikąd.

Koncert

Pierwszy dzień mojej średniej szkoły był bardzo szczęśliwym dla mnie dniem. Później było gorzej z powodu Opus Dei oraz prześladujących mnie schizofreników, ale skupmy się na tym, co było miłe.

Zaznaczę, że rzez cała podstawówkę przeszłam bez jakiegokolwiek chłopaka, który by mnie poprosił o chodzenie. Nie liczę schizofrenika Romana, który był moim prześladowcą i w końcu został wywalony z podstawówki razem z siostrą. Już pierwszego dnia nowej szkoły mój los się odmienił.

Ów pierwszy dzień liceum zaczął się od wspólnego dla wszystkich pierwszych klas apelu na sali gimnastycznej. Wiele z tego apelu nie pamiętam, poza zaprzyjaźnianem się z nowymi kolegami. Wyszliśmy klasą z sali. Szłam sobie podśpiewując, gdy zobaczyłam kolegów ze starszych klas. Na bezczela stanęli przy wyjściu z sali, żeby oglądać dziewczyny. Rozbawiło mnie to tak, że zaczęłam sobie podśpiewywać. Bardzo szybko zostałam zaczepiono przez kolegów ze starszych klas. Powiedzieli, że Bartek szuka dziewczyny, bo nie ma. Ja nie miałam chłopaka. Więc zostałam zaproszona na próbę zespołu, bo brakowała im też wokalistki. Okazało się też, że ma basisty. Nie wiem, co z nim zrobili, może został zwolniony. W każdym razie zaczęłam się uczyć także grać na basie.

Nie dziwcie się, że zostaliśmy bardzo szybko z Bartoszem parą.

A jedną z ciekawostek jest, że Adam z bratem przyjechali do Warszawy i nagrali je∂ną z naszych prób na magnetofonie, który przytargali ze sobą.

Niestety po kilku latach Bartek został przez bardzo groźnego schizofrenika uduszony na uczelni. Nie stało się to w czasie konwentu. W czasie konwentu duszony był Bret, ale udało się go obronić. A w każdym razie ja go obroniłam, bo zjeby schizofrenicy wraz z „usłużnymi” moimi koleżankami oraz kolegami dorobili mu mordę gwałciciela oraz osoby, której nie wolno do mnie dopuszczać. A ja z tym bydłem schizofrenicznym z mojej podstawówki oraz ich enablerami nie będę rozmawiać.

Breta poznałam w identycznych okolicznościach jak Bartosza. Z tym, że miałam narzeczonego, Piotra, który zabrał mnie na ten koncert. Bret i jego towarzystwo też stali przy wejściu do sali i oglądali dziewczyny. Identycznie, jak w przypadku Bartosza, zostałam zaczepiona i dowiedziałam się, że Bret szuka dziewczyny.

Zaczęłam z nimi wszystkimi rozmawiać. Poznałam wtedy Breta i jego kolegów. Spotkałam wtedy również państwa Oswald, którzy z nimi przylecieli do Polski. Dokładnie to samo towarzystwo spotkałam w samolocie z Toronto do Vancouver, gdzie odwiedzałam przyjaciółkę.

W każdym razie wdzięk Breta sprawił, że za jakiś czas, chociaż też musiał się namęczyć, rzuciłam Piotra.

Bardzo szkoda, że nie spodobało się to Annie i Renacie tak bardzo, że nasłały na mnie gwałciciela, którego nie znałam i który w ogóle nie wiedział, co się dzieje, bo tak był przez nie i otoczenie z fandomu urobiony. Bardzo też szkoda, że cały gang schizofreników oraz ich enablerzy rzucili się wtedy zrobić mi pranie mózgu i w tym moim kruchym stanie po gwałcie, zrobili sobie ze mnie zabawkę i zniszczyli mi życie. Doprowadzili do bardzo trwałej, ciężkiej amnezji i próby samobójczej. I ten sposób rozłączyli z moimi kolejnym po Piotrze prawdziwym narzeczonym.

Gdy straciłam pamięć, Bret zaczął mnie ratować i na jakiś czas zamieszkał w Polsce.

Przez intrygi tych schizofreników oraz ich enablerów straciłam całe życie. Żyję tylko dzięki Bratowi i poznanemu w samolocie psychoterapeucie. Niestety okoliczności i durnota pomagierów schizofreników oraz kleru zniszczyły wszystkie ich wysiłki, a ja znowu przeszłam zastraszanie, terror oraz pranie mózgu. I doznałam bardzo poważnego uszczerbku na zdrowiu. Skończyło się to ponownie amnezją.

Ale w życiu nie potwierdzę „świętości” któregokolwiek schizofrenika, czego się ode mnie kler domagał. Żądam też stanowczej akcji Państwa Polskiego, które powinno działać w sytuacji nielegalnego zrobienia ze mnie niewolnicy Ryszarda, który wbrew prawu, ale zgodnie z wolą Nycza i poprzedniego biskupa, przedstawiał się wszędzie jako mój „opiekun prawny”. Nie zostałam ubezwłasnowolniona, mam pełnię praw obywatelskich, Kościół musi za to odpowiedzieć.

Moje wnioski z tej historii są takie, że mam zamiar minimalizować strady dla moje psychiki i odcinam się od wszystkich ludzi z polskiego fandomu. Mogę najwyżej jakiś tekst czasem wysłać – cykl opowiadań o Sidrelu musze skończyć, żeby Opus Dei i Nycz nie postawili na swoim. Więc pewnie to zrobię.

Jakimś cudem się nie poddałam. Na całe szczęście czas pozwala ofiarom schizofreników stanąć na nogi i przypomnieć sobie wszystko. Dzięki deprogramingowi, jaki mi zrobił profiler z Policji, udaje mi się jakoś pozbierać prawdziwe wydarzenia z mojego życia w całość.

Nawet nie wyobrażacie sobie, jak niszczący jest kontakt ze schizofrenikiem, który uparł się, że przerobi swoją ofiarę na kogoś innego, na kogoś, kto grzecznie da się zamknąć w klasztorze i zostawi mu cały swój majątek.

Odmawiam, kurwa, zostania kimś z urojeń Anny, Renaty, Romana czy Ryszarda. Nie pomogę Nyczowi w jego awansie na Biskupa Rzymu, nie potwierdzę żadnych bzdur, które miałyby świadczyć o „świętości” kogokolwiek z tej cholernej rodziny Nowaków, której członkowie w swoich „wizjach” przekazują wolę Boga, jakoby miałby zostać papieżem

Moje zdanie jest takie, że gówno mnie obchodzi, co te małpy w sutannach robią u siebie. Niech mnie w swoje zabobony nie mieszają. Tak się składa, że na studiach również przeczytałam podręcznik, który się rozprawiał z takimi pseudo „cudami”, jakie sobie schizofrenicy przypisują. Wiem, że po wykonaniu przepowiedni, w pocie czoła robią wszystko, żeby wydarzenia zgodziły się z tym, co powiedzieli. Zabiją nawet, aby wszystko się potoczyło tak, jak oni chcą. Niestety mają rachunek prawdopodobieństwa za sobą. Jeśli gdzieś na jeziorze unosi się na wodzie nielegalnie ścięte drzewo, to z biegiem czasu prawdopodobieństwo, że dojdzie do wypadku wynosi całe 1. Dla tych, co nie byli w mat-fizie – 1 oznacza, że wydarzenie zajdzie z całą pewnością. Profilerów takie „zbiegi okoliczności” nie dziwią. Tym bardziej, że schizofrenik terrorem i warunkowaniem potrafi wpłynąć na swoją ofiarę i dopracować szczegóły takiego wypadku.

A w tym przypadku, o którym myślę, miali też bardzo duża pomoc Nycza, który jest zainteresowany, żeby Kościół sobie klepną kojeni „cud”. Wszędzie za schizofreników ręczył. Takie traktowanie schizofreników przez Kościół, stanowi normę zdaniem podręczników. Wykorzystywanie schizofreników przez Kościół jest jeszcze większym problemem niż pedofilia – zresztą pedofilia i normalizacja prostytucji to efekt wpływu schizofreników na życie w Kościele. Niestety schizofrenicy są z powodu swojej choroby predysponowani do stawania się pedofilami oraz prostytucji, także jako alfonsi, a nie tylko kurwy. I stąd taki klimat mamy w Kościele oraz stąd też różne wyczyny Nycza, który chciał mnie od Ryszarda kupować, czy też wręcz z nim sprzedawać. No ale, sorry, to że ktoś ma wizję seksu jako czegoś pozytywnego, nie znaczy, że jest prostytutką. Kler powinien sobie to w końcu wbić do głowy.

Wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie, chociaż rzeczywiście większość ludzi nie rozumie psychiatrii oraz psychologii – szczególności mechanizmów traumy, zaszczucia czy robienia sobie z kogoś niewolnika, który przy totalnym zniszczeniu psychiki wywołanym przez terror, bezwolnie może swoje zachowanie dostosować do wymagań prześladowcy i na przykład skończyć na drzewie. Bo machinalnie zaczął wykonywać polecania.

O mało mnie w ten sposób Michał nie zabił. Musiałam w pewnym momencie zaciągnąć ręczny hamulec, bo prowadząc, przestał kojarzyć cokolwiek i by nas zabił. W ogóle nie wiedział, co robi i dlaczego. Dla specjalisty od terroru takie zachowanie nie jest dziwne, tylko jest konsekwencją tego, jak Kościół i schizofrenicy traktują ludzi. Ryszard próbował mnie tak samo uwarunkować, ale na całe szczęście nie potrzebuję w środku miasta samochodu i nie opłaca się to finansowo.

Zgwałcił mnie też w takim stanie i nie potrafił później wyjść z uzależnienia od Anny. Więc go też rzuciłam i od tamtego momentu jestem sama, bo mie pilnuje gang schizofreników oraz idioci z fandomu powtarzający jak mantrę wszystkie zalecenia jeszcze większych imbecyli ze schizofrenią.

Więc, co ja mogę zrobić? A pokazać wam wszystkim „fucka” i w końcu żyć tak, jak ja chcę.

I jedyne, co mogę powiedzieć to -„cry me a river!” Czy też ikoniczne – „Frankly, my dear, I don’t give a damn!”

Bo już stanowczo nie mam ochoty na wdawanie się w romans z kimś, kto z powodu tych schizofreników stał się klonem Michała, podobnie zaprogramowanym oraz uzależnionym od schizofreniczki Anny. I komu z tego powodu nie zaufam. Bo brał udział w zaszczuciu mnie w latach dziewięćdziesiątych.

Całe morze osób uznało w pewnym momencie, że moja prywatne sprawy są ich własnością i postanowili kontrolować moje życie, a także wręcz moje myśli i uczucia, zupełnie nic o mnie wiedząc, kierując się tylko kłamstwami Nycza czy schizofreników. To dla nich jest ten wpis. Skoro ich tak bardzo interesuje, co się działo w moim życiu i uznali, że jest ich własnością, to proszę bardzo.

Bret nie był człowiekiem, który mnie zgwałcił i nie zasługiwał na zaszczucie. Ja też nie zasługiwałam nigdy na to, co mnie spotkało.

Tak więc polski fandomie, pierdol się!!!

Torba

Jednym z częstych motywów w sztuce jest psychopatyczna postać, która kradnie życie bohatera. Jest tego dużo, od Body Snatchers, All About Eve, czy nawet powieści Dostojewskiego Sobowtór. Wszyscy ci niszczyciele czyjegoś życia to mnie lub bardziej zamaskowany obraz schizofrenika.

Przeczytałam na początku lat dziewięćdziesiątych wszystko, co mogłam znaleźć z profilingu na temat typowych zagrań schizofreników, żeby się bronić przed moimi koleżankami i kolegą z podstawówki. Przez głupotę ludzi okazało się, że to co ja robiłam razem z moim wykładowcą z Psychologii, nie okazało się dostateczne. Zabrakło zdecydowanej akcji Policji i dokładnego wyjaśnienia debilom, kto jest kimś. Włącznie z postawieniem przed sądem.

Mogą długo wyliczać, jakie są typowe zachowania schizofrenika, ale skupię się na jednym. Jak już wcześniej wspomniałam, schizofrenik, który zaczyna mieć obsesję na czyimś punkcie, zaczyna mieć urojenia, że jest tą osobą. W ramach przeżywania swojej psychozy kradnie obiektowi swojej obsesji różne przedmioty, której stają się przechowywanymi trofeami, a jednocześnie służą za udowodnienie, że schizofrenik jest rzeczywiście osobą, za którą się podaje. A osoba, którą prześladuje schizofrenik, zostaje obdarzona wszystkim, czego się schizofrenik wstydzi. Schizofrenik później dąży do podporządkowania sobie obiektu obsesji. Naprawdę nie zamierzam stać się służka ani pisać za Annę, Renatę, czy Romana.

Naprawdę wbrew opowieściom schizofreniczek z rodziny Ryszarda nie jestem ich krewną, ani córką Ryszarda. Nie ma z nimi nic wspólnego. Anna niezgodnie prawdą opowiada o sobie, że byłą Piotra, czy że jest psychologiem.

Anna i jej ojciec ukradli mi wiele rzeczy. W pewnym momencie, gdy już stała się całkowicie bezczelna po przekonaniu mojej mamy, że jest moją przyjaciółką i że obiecałam jej coś oddać. Moja mama naiwnie jej uwierzyła. Anna ze swoim ojcem ukradła mi pudła ubrań, które czekały na drugą szafę, bo w malutkiej się nie mieściłam. Zgłosiłam to na Policję. Prawda jest taka, że oszczędzałam pieniądze z korków i obkupiłam się w ubrania zgodnie z zaleceniami mojego psychoterapeuty z Wydziału.

Anna miedzy innymi kradła mi również moją torbę z firmy Replay, którą mi podarował Piotr. Z cała bezczelnością zabrała też moje podręczniki z Psychologii. Wszystko, co ukradła, pomogło jej udawać mnie, a także poszczuć na mnie ludzi z fandomu. Już na początku lat dziewięćdzisiątych, pomimo mojej całkiem wysokiej, stałam się chłopcem do bicia.

Oczywiście, ludzie przekonani, że Anna – zgodnie z jej własnymi zapewnieniami – bardzo mnie „kocha”, nie dawali się przekonać, że nie jest osobą, za którą się podaje. Nie jest moją przyjaciółką, nie jest psychologiem.

W ramach niszczenia mi życia, Anna przez cały przygotowywała Michała, tłumacząc mu, że się kocham i przekazując różne całkowicie fikcyjne informacje o mnie. Facet był przekonany, że nie marzę o niczym innym niż to, żeby mnie powalił na ziemię i zgwałcił. Do tego wszystkiego Anna zatrudniła też idiotki, które Michałowi cały czas tłumaczyły, że trzeba tak zrobić, bo inaczej będę nieszczęśliwa.

Jasne, tak naprawdę Annie chodziło o to, że właśnie mogłam być szczęśliwa, bo zaręczyłam się z Bretem. Ten pierścionek, który ukradła Anna, należał do niego – producent z Norwegii pochodzi z wmówionym mi bzdur przez schizofrenika, który specjalnie w ten sposób swoją ofiarę już po wystąpieniu amnezji. Dzięki różnym idiotom zyskał w fandomie reputację profesora psychologii, podczas gdy rzeczywiście jest po szkole specjalnej. Do której trafiają źle zdiagnozowani schizofrenicy.

Mogłam być szczęśliwa, mogłam przez tym gangiem schizofreników uciec do Stanów wieść szczęśliwe życie. Ale jak widać schizofrenicy oraz Opus Dei miało inne plany wobec mnie. Całe moje życie jest katorgą i bardzo nie dziękuję Andrzejowi oraz Nyczowi, którzy przytulili tę schizofreniczną rodziną do swoich piersi. Mam nadzieję, że ani Andrzej ani Nycza już w życiu nie zobaczę.

Odpowiedzialność

Mam zła wiadomość dla wielu osób zamieszanych w zaszczucie mnie i zniszczenie mi życia. Dla każdego psychologa-kryminologa (tak samo jak dla Policji i psychoterapeuty) oczywistym jest, że każdy odpowiada za siebie. A zatem wszelkie wymówki typu, a bo ja myślałam, że on mówi prawdę, są śmiechu warte. Wszelkie akcje typu „a bo on mi powiedział” powinny już być wykorzenione w ramach wychowanie najdalej w pierwszej klasy podstawówki.

Odpowiadasz za wszystkie niesprawdzone opowieści – szczególnie jeśli potarzałeś je, wiedząc o moim sprzeciwie. Odpowiadasz też za wszystko, co się wtedy i później wydarzyło. Nie powtarza się niczego takiego bez weryfikacji, a mogłeś na przykład zapytać moją mamę o tego człowieka, bo wtedy jeszcze żyła i dowiedziałbyś się, co myślała na przykład o Brecie, lub Bartku. Kobieta może sama zgłosić gwałt, nie musi tego za nią robić żadna koleżanka, czy jakiś inny totalnie randomowy zjeb, kierujący się tym, co zawodowi schizofrenicy mu powiedzieli.

Ludzie odpowiedzialni nie powtarzają takich bzdur i kłamstw, jeśli się nie upewnili u osoby najbardziej zainteresowanej. A nikt tego nie zrobił. Zamiast tego środowisko postanowiło mnie zaszczuć, ubezwłasnowolnić i zawsze już ignorować. W odpowiedzi ja ignoruję was.

I sam wiesz, kim jesteś. Nie muszę wymieniać ciebie z imienia.

Tylko pszczoły nie kłamią

Brzmi to trochę jak tytuł jakiegoś kryminału, ale jest prawdą i wiedzą o tym psycholodzy. Większe zwierzęta, szczególnie ssaki, kłamią, bo mają dostatecznie rozwinięte mózgi. Za to pszczoły swoim tańcem pokazują kierunek i ilość towaru, jaki koleżanki z roju mogą znaleźć w okolicy. Nie mają powodów do kłamania, przy tym ich sposób komunikacji zakłada jednoznaczność znaku z tym, co oznacza. I są to zachowania wyłącznie instynktowne.

Mój pies, pekińczyk, którego miałam jako dziecko, kłamał, że chce wyjść na balkon, aby mój tata podniósł się z krzesła. Pies błyskawicznie wracał na środek pokoju, wskakiwał na opuszczone krzesło i spokojnie mógł już sprawdzić, co do jedzenia znajduje się na stole.

Koty też kłamią. A nawet potrafią używać do tego przycisków z konkretnymi słowami. Przykład kłamiącego kota można zobaczyć tutaj. Śliczna kotka oszukała swoją opiekunkę, bo chciała się zaopiekować jej kanapką, a obecność kobiety w pokoju w tym przeszkadzała.

Zaryzykuję, że zabrzmię jak doktor House ale powtórzę, tylko pszczoły nie kłamią. Inne zwierzęta potrafią oderwać słowo od jego znaczenia. Dlatego zawsze wszystko się weryfikuje, a nie działa na podstawie płotek i pomówień. Należy zostawiać różne rzeczy Policji, a nie dokonywać samosądów razem ze schizofrenikami.

A prawie każdy w mojej sprawie jest tego winien.

Wraz z moją mamą ratowałam dawno temu przed pomówieniami i fałszywymi oskarżeniami o gwałt mojego prawdziwego narzeczonego. Inaczej schizofreniczki wraz z kłamcami wsadziliby go do więzienia za urojony przez wariatki gwałt. Naprawdę ktoś inny mnie zgwałcił, bo został przez same zołzy napuszczony na mnie.

Tak więc, nie. Nie dziękuję wielu osobom.

Hello Kitty

Od dawna Nycz oraz jego zawodowi „święci,” których reszta świata okręśla jako schizofreników, próbują przerobić mie na fanatycznego członka Opus Dei. Ich pechem jest, że wybrali sobie na cel kogoś, kto od zawsze jest zdeklarowaną metalową oraz satanistką i świadomym przeciwnikiem Kościoła. Od dzieciństwa powtarzają się napady na mnie, akcje terroru oraz prania mózgu, które mają przekonać, że muszę się dostosować do urojeń jednego z dzieci z mojej podstawówki, bo przez nie (czyli Renatę) przemawia Bóg, a jego się nie odmawia.

Zamierzam odmawiać aż do śmierci. Co gorsza dowiedziałam się, że pomimo mojej apostazji mają zamiar dalej mnie zadręczać, bo zdaniem ten sekty mam obowiązek cofnąć apostazję i przepraszać. Absolutnie też tego nie zamierzam zrobić.

Sekta Opus Dei przedstawiła mi swoje żądania. Czyli dowiedziałam się, co mi wolno robić, jakie ubrania mam nosić i tak dalej. Na liście rzeczy zabronionych znalazła się też bajka o wdzięcznym tytule „Witaj Kotku”, czyli Hello Kitty. Tylko ktoś bardzo głupi mógł uznać, że z powodu liter „hell” ze słowa „hello”, można bez ocierania się o śmieszność, oskarżać niewinną kreskówkę przeznaczoną dla najmłodszych o satanizm.

Jeśli nie wiecie Pokemony są też na czarnej liście Opus Dei. A te znalazły się z powodu „wskrzeszania” martwych zwierzątek. Znaczy się, oskarżyciele postanowili zignorować fakt, że zawodnicy walk tylko mdleją i dostają eliksiry na wzmocnienie, ale cóż, nie spodziewajmy się logiki u zawodowych świętych Kościoła Rzymsko-Katolickiego, wszak to schizofrenicy.

Próbowałam zrozumieć, czym podpadł heavy metal Opus Dei, ale nie potrafili mi tego wytłumaczyć. Prawdą jest, że ich olbrzymia awersja może być związana z zazdrością schizofrenicznej lesbijki, która ich prowadzi, ale musi zrozumieć, że wolę mężczyzn, nawet jeśli noszą długie włosy.

Trochę sobie żartuję z tego tematu, bo prawdę mówiąc, Opus Dei jest znane z zabijania metali od bardzo dawna, nie potrzebowali „objawień” Renaty, żeby nas nienawidzieć. Wiem, bo dokopałam się nawet w czasie studiów do podręcznika, który o tym wspomniał.

Opus Dei spełnia wszystkie elementy z definicji sekty, jakie poznałam w czasie studiów. Czyli między innymi posiada jako swoją przywódczynię schizofreniczkę, która wszystkim rządzi. To że jednym z moich wybranych przedmiotów na Wydziale Psychologii była psychologia religii, nie znaczyło, że jestem dewocyjną katoliczką. Wręcz przeciwnie. Podręczniki do tego przedmiotu wprost określały organizacje religijne, jako zupełnie niepotrzebne i koncentrowały się metodach manipulacji, do jakich sięgają funkcjonariusze różnych Kościołów w celu kontrolowania swoich wyznawców i przekonania ich, że mają swój Kościół utrzymywać. Poznałam też mechanizmy jakimi sekty kontrolują swoich członków. Wszystko zgadza się jeden do jednego z tym, co mnie spotkało. Przeszłam przez zastraszanie, szczucie na mnie wszystkich ludzi z mojego otoczenia, a także próby doprowadzenia do mojej śmierci samobójczej, jako kara za nieposłuszeństwo. Bo zasada jest taka, że sekta nie pozwala nigdy odejść.

Większość ludzi nie zdaje sobie sprawę, że duża część Kościoła to po prostu federacja sekt, które robią dokładnie to samo, co inne sekty. Czyli między innymi przez metody zastraszenia przejmują majątki swoich członków. Nie oddam swojego mieszkania i innych ewentualnych pasywów czy aktywów. W moim przypadku sekta Opus Dei popełniła bardzo duży błąd wciągając mnie do swojej organizacji wbrew mjej woli i wbrew mojemu sprzeciwowi, tylko dlatego że biskup wyznaczył bezprawnie – ale zgodnie z jego urojeniem – schizofrenika Ryszarda na mojego „opiekuna”. Ryszard nie może za mnie decydować, chociaż Kościół uważa inaczej, bo ten schizofrenik zgodził się w moim imieniu na „egzorcyzmy” i te zjeby uznały to za wiążące. Ale wiem, że od początku był to skok na kasę, który wykonała ta sekta i nic się nie zmieniło. Nadal próbują mnie ograbić ze wszystkiego. Od początku żądał „okupu” (czyli wszystkiego co mam) za to, że zostawi mnie w spokoju.

Moje podejście do tej sprawy jest, że nigdy nie byłam w Opus Dei, bo nie uznaję bezprawnych i sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem decyzji różnych biskupów. Ryszard jest dla mnie osobą obcą, z tym że owszem razem ze swoją rodziną prześladuje mnie całe życie.

Ludzie muszą wiedzieć, że według zebranych przeze mnie informacji, ruch kadrowy w Kościele odbywa się zgodnie z treścią „objawień” schizofreników. A Kościół, szczególnie jego wdzięczni schizofrenikom za awanse hierarchowie, też na podstawie „objawień” schizofreników dyktuje politykom, jakie prawa powinny być uchwalone.

Naprawdę czas już zatrzymać tę karuzelę szaleństwa.

Jeśli Nycz lub ktoś z rodziny Ryszarda powie wam, że się ze mną przyjaźni, to go wyśmiejcie. Nic nie wie o mnie poza tym, co sobie różni schizofrenicy z tej rodziny uroili i puścili jako „sprawdzone” plotki.

Tak, jasne, Renata (lub schizofrenik, który nie jest moim mężem, chociaż tak sobie roi) sprawdziła. W swojej pełnej urojeń głowie.

Potwierdzenie mojej apostazji, której nie cofnę za nic, do znalezienia na blogu.

Brak wiary

Muszę ostrzec – według Nycza, a komu można bardziej ufać w kwestiach teologicznych – choroby psychiczne nie istnieją. Nie chce mi się teraz grzebać w Katechizmie, ale podobno wynika to z jego zapisów. A co istnieje zamiast chorób psychicznych? Opętania oraz wizje świętych.

Opowiadałam już o prześladujących mnie „świętych” Kościoła Rzymsko-Katolickiego, czyli o schizofrenikach z okolic mojej podstawówki, którzy całkowicie nielegalnie postanowili się mną „opiekować”, co im klepnął ówczesny biskup. Nycz przejął pod koniec lat osiemdziesiątych moją „sprawę” po nim.

To właśnie na tę całkowite nielegalną decyzję powołuje się Ryszard, kiedy mówi o sobie, że jest moim „opiekunem prawnym”. Oczywiście dla reszty świata poza katolickim betonem oznaczałoby to, że jest moim krewnym i zostałam sądownie ubezwłasnowolniona. Jest to całkowita nieprawda, bo nigdy nie było do tego innej podstawy niż bełkot schizofreników i nie jest moim krewnym, a ubezwłasnowolnił mnie Kościół, polegając na słowach schizofrenika i kierując się całkowicie niedopuszczalnymi w państwie prawa zapisami z Katechizmu.. Ludzie związani z Opus Dei całkowicie nielegalnie nazywają Ryszarda moim „ojcem”, a Barbarę moją „matką”.

Jedyna choroba psychiczna, w jaką wierzy Kościół, to brak wiary i leczą ją egzorcyzmami. Dodatkowym problemem jest, że zgodnie z katolicką teologią, ich „święci” , którzy dla całej reszty świata są po prostu durnymi schizofrenikami, mają mieć różne wiadomości przekazywane im przez Boga. i nie wolno w te przekazy wątpić. Wyrażane wątpliwości w „świętość” tych ludzi zaś są uznawane za oznaki opętania. Niestety z tego powodu mam już wyznaczonego stałego egzorcystę, który mnie napadł pracy. Nie wiem, dlaczego nikt mi nie pomógł w tej sytuacji i go nie wyrzucił. Oczywiście, że nie zgodziłam się i nie zgodzę na żadne egzorcyzmy, wszystko, co mnie spotkało, było nielegalne.

Katolicki zabobon powoduje, że takie osoby jak ja bywają zadręczone na śmierć w czasie egzorcyzmów. Umierają również czasem z wyczerpania, bo nie potrafią potwierdzić słów „świętych”, bo to po prostu stek bzdur wyprodukowany przez schizofreniczne mózgi i nie ma w tym nic nadnaturalnego.

Ludzie ratujcie się póki czas i składajcie apostazje, bo tez możecie stać się celem ataku tego (lub innego) schizofrenicznego gangu, a jak widać na moim przypadku taki schizofrenik potrafi poruszyć nie tylko machinę kościelna, ale też państwową oraz okłamie całe rzesze psychoterapeutów oraz psychiatrów, aby tylko dorwać swoją ofiarę i się wzbogacić. W moim przypadku nie było szans, żebym zgodnie ze schizofrenicznym planem poszła do klasztoru i im zostawiła swój majątek, ale w przypadku kogoś, kto był inaczej wychowany i był religijny, z łatwością daliby przeprowadzić swój plan.

Wmówiliby kobiecie po traumie, że musi „odpokutować” gwałt na niej w klasztorze, bo to kobiety „kuszą”. Na całe szczęście nie jestem wychowanką kultury gwałtu, czy katolickiej kultury niewolnictwa, więc moją reakcją było tylko wzruszenie ramionami. I wiem, że odpokutować za gwałty zainicjowane oraz wykonane przez schizofreników, powinni sami schizofrenicy. Na całe też szczęście żaden Kościół, czy przedstawiciel kleru, nie jest dla mnie autorytetem i nie musze wykonywać jego poleceń. A zatem nie zgadzam się z władzą Ryszarda nade mną. Nie jest moim „opiekunem prawnym” i nie ma prawa żądać, żebym wypełniała jego wolę i została zakonną służką jego córki, przekazując jej cały majątek. Mam też dosyć wysłuchiwania jej poleceń, żebym tej krypto lesbijskiej schizofreniczce wylizała pipę. Takie żądania już w podstawówce stawiała i wtedy również zostały odrzucone. Jej wątpliwe – bo schizofrenicy są z reguły bardzo aktywni seksualnie – dziewictwo to efekt jej orientacji seksualnej, a nie „świętości”. Wcale nie zamierzam, jak mi kiedyś w dzieciństwie proponowała, trzymać się nią za rączki i razem dochowywać „czystości”, żeby później z nią się pieprzyć w Niebie. Przy czym oczywiście zapewnia, że z łaski pozwoli się wylizać. Obrzydza mnie, bo jestem stuprocentowo hetero. Zrozumcie mnie dobrze, przyjaźnię się z lesbijkami także, ale takie propozycje są nie do przyjęcia.

Profilerzy nie mają żadnych wątpliwości, co naprawdę schizofrenikami kieruje. I to oni mają rację, a nie Kościół, czy okłamywane przez gang schizofreników różne tępe pindy.

Jestem ateistką od dzieciństwa i wychowano mnie tak, ze sama potrafię myśleć. Żaden Nycz nie ma prawa za mnie cokolwiek mówić, czy robić. Ludzie, którzy za nim poszli, są moimi osobistymi wrogami.

A kobiety mają prawo do przyjemności w łóżku i mówienie o tym głośno nie czyni z nikogo kurwy. Mam nadzieję, że dla wszystkich jest to jasne, bo dla mojej dawnej katechetki nie było. Dla Ryszarda też nie jest.