Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Królisia

Wśród różnych osób, które Nycz chce powalać na świadka, żeby udowodnić, że wszystko ,co o mnie mówi, jest prawdą, jest niejaka Dorota z Anglistyki. Miałam duże problemy z przypomnieniem sobie osoby, ale już myślę, że wiem o kogo chodzi. W życiu nie była moją przyjaciółką, za to była osobą nękającą mnie w Instytucie Anglistyki swoimi urojeniami na mój temat wraz z sektą z Opus Dei. Bardzo chciała mnie „leczyć”, więc podejrzewam, że jej rewelacje na mój temat pochodzą od Rafała. Jest jedną – jak podejrzewam – z kolejnych jego „przyjaciółek” i wszytko, co „wie” pochodzi od tego schizofrenika.

Dorota jest bardzo słabą anglistką, a jednak się upierała, że ma mnie zastąpić w Studium. Nie wiem, skąd∂ wziął się jej ten pomysł, ale przeżyłam bardzo poważny i niebezpieczny atak tej wariatki na mnie w pracy. Całkowicie bezzasadnie oskarżała mnie o chorobę psychiczną, wyciągająć wszystkie prawdziwe rzeczy, które niby miały świadczyć o moich urojeniach. Jakby co, to zdjęcia moich chińskich wiz są na blogu. Artykuł o Aleksandrettach (czyli zielonych papugach) też. Mrozoodporne palmy też istnieją i można być szlachcicem i mieć nazwisko Wieczorek. To pochodzenie decyduje o szlachectwie, a nie świry z Opus Dei. W życiu nikt o nazwisku Nowak nie był moim krewnym.

Dorota była osobą, która zaszczuła moją siostrzenicę, wmawiając jej, że jest chora psychicznie, bo tak naprawdę nie jest moją siostrzenicą, tylko moją córką i ma się nazywać „Michalina”. Mała dziewczynka została przesłuchana i gdy idiotka z Anglistyki dowiedziała się, jakie ma zwierzątka domowe, to usłyszała, że jej ukochana Królisia zginie, jeśli nie będzie słuchać Doroty. Sama też miała być zabita. Jest to terror czystej wody i to zagrożony więzieniem.

Tak się składa, że nauczyłam wtedy moją siostrzenicę, jak się należy zachować, gdy jest się terroryzowanym. Z reguły jest to tak traumatyzujące doświadczenie, że ludzie z czasem tracą pamięć tego, co się wydarzyło. Należy więc albo od razu napisać email do Policji z opisem tego się stało, lub wykonać telefon. Pomoże to profilarowi ratować potem ofiarę zaszczucia, bo wie, jakie treści zostały takiej osobie wmówione.

Dzięki temu, że wiedziałam o urojeniu Rafała na temat „Michaliny”, potrafiłam uratować swoją siostrzenicę przed błędem, jaki mogli wykonać jej rodzice, którzy przestraszyli się jej stanem, który był wynikiem wmówienia, że jest „Michaliną” a ja jej „matka” 0 zaczęła trochę sto wierzyć i się rozpadać psychicznie. Dziewczyna o mało nie trafiła do psychiatryka, podczas gdy wystarczyło jej wyjaśnić, że jej stan jest efektem zaszczucia i że musi przeczekać, bo samo minie.

A to nie byli ostatni schizofrenicy w jej życiu.

Moja siostrzenica nic złego nie zrobiła, więc proszę jej nie przypisywać też zaszczucia Adama czy dezinformowania innych osób w fandomie. Jest to kolejna rzecz wmówiona mi przez Opus Dei. Mam nadzieję, że w końcu ci terroryście zdechną i wyprowadza się na drugi świat. A z reguły nie życzę ludziom niczego złego.

Opus Dei zamordowało już wiele osób, wykorzystując terror i pomówienia o chorobę psychiczną, ale, kościelne kurwy, nie ruszycie ani mnie, ani nikogo z moich bliskich nigdy więcej. Nie chcę was nigdy więcej oglądać na oczy!

Nikt z Anglistyki nie ma prawa podawać się za moją przyjaciółkę.

Chyba nikogo nie powinno to dziwić.

Zaszczucie przez księdza

Kryminolodzy mają bardzo realistyczne spojrzenie na Kościół. Znamy z podręczników tyle typowych zagrań księży, że rozpoznajemy je bez problemu. Jak już gdzieś wcześniej napisałam, księża rządzą dzięki zastraszeniu, które zaczyna się już w czasie przedszkolnej katechezy. Bardzo dla nich jest ważne, żeby docierać i wywoływać syndrom sztokholmski u jak najmłodszych dzieci, które mają im się nigdy nie zbuntować i same mają zadłużyć się, a płacić na Kościół lub bezrefleksyjnie pomagać księdzom w ich intrygach.

Rodzina taka jak moja – gdzie dominował paradygmat naukowy i byliśmy wszyscy światowcami – jest czymś, co wywołuje szał i furię u prawie każdego księdza katolickiego, bo nie można nas wykorzystać i mamy ich opinie w dupie. W naszej sytuacji zdecydowali się całą rodzinę zdecydowanie przyciąć i zaszczuć, żeby nas nauczyć „porządku” i tego, że mamy mieć „bojaźń Bożą” czyli bać się kleru i robić, co mówią, czyli dawać się grzecznie gwałcić i dawać im kasę, jeśli tylko zarządają.

Podejrzewam, że wszyscy w fandomie znają już kłamliwe plotki o pedofilii mojego ojca, tak był karany przez kler za ateizm. Ja i moja matka byłyśmy nazywane kurwami. Moja mama był zaszczuta i terrorem zmuszona do płacenia haraczu – odbywało się to pod płaszczykiem płacenia na jakiś „posag” czy też „pomoc finansową dla biednej rodziny”, chociaż oczywiście do żądań płacenia pieniędzy doszło już po terrorze i urobieniu oraz zastraszeniu ofiary, gdy już nie mogła myśleć logicznie i samodzielnie.

Nie znam pani Barbary, nigdy się nie przyjaźniłyśmy. Tak samo nigdy się nie przyjaźniłam z Orkan-Łęcką czy Dorotą. Nie przyjaźniłam się z nikim z Anglistyki, ponieważ nie nikt z nich nie stanął po mojej stronie, gdy byłam zaszczuwana przez chorą psychicznie rodzinę Renaty oraz „opiekującą się nimi” sektę Opus Dei (która raczej nimi sterowała). Jeżeli ktoś z nich opowiada coś tak, jakby powtarzał moje słowa, to łże świadomie, bo już wiele razy – i niektórym z nich już w latach siedemdziesiątych – było tłumaczone, że źródłem ich rewelacji są ludzie chorzy psychicznie. Wiedzą o tym i wcale tutaj nie chodzi o to, że są biednymi misiami, którzy nie orientują się, co to znaczy schizofrenia. Jest to typowa walka sekciarzy o zapanowanie nad kimś, kogo uznali za swojego niewolnika. A ja wcale nie chcę być niewolnicą Nycza.

Sekta robi, co może, żeby mi zaszkodzić, żeby udowodnić mi, że nic nie mogę zrobić „bez Boga”. Jest to zemsta kleru za ateizm i odmowę obsługiwania seksualnie tych zbirów (bo uważali, za oczywiste, że ateizm oznacza kurwienie się, a tak to przynajmniej będę się kurwić dla kleru i z klerem i wtedy to będzie „święte”). Dodatkowo każdy zdemoralizowany członek Opus Dei dostaje furii, gdy się dowiaduje, że są ludzie, którym się wiedzie, a którzy nie chcą płacić „na Kościół”. Stąd liczne nasze obrażenia psychiczne – ale bez względu na brutalność terror jaki muszę znosić ja i moja rodzina, nie poślubię Rafała (bo chociaż utrzymuje sobie harem „ladacznic” – jego słowa – ciągnących mu druta regularnie, to taki mariaż jest ideą fix schizofrenicznego rodzeństwa), ani sekciarze nie dostaną ode mnie ani złotówki. I tak już mi za dużo w moim życiu zniszczyli oraz za wiele już mi ukradli.

Problemem Nycza oraz Opus Dei jest, że w swojej głupocie „zdiagnozowali” mnie i rodzinę Renaty na odwrót i nigdy już nie udało im się pewnych przekonań wybyć z głowy. Więc jeszcze raz – ja jestem zdrowa psychicznie, tylko zaszczuta i cierpię na syndrom sztokholmski, rodzina Renaty jest chora psychicznie, a moje koleżanki z Anglistyki bezdennie głupie i zdemoralizowane obietnicami kariery (w której miało im pomóc Opus Dei – i owszem pomogli, bo za zaszczucie mnie powinny być relegowane i nie skończyć żadnych studiów, żeby je ratować te lampucery zostałam zaszczuta do końca). Do wszystkiego doszła lubieżność Nycza (moje koleżanki poznały jego lepkie łapy w fandomie), więc uparł się, że mnie zerżnie. Jeśli macie jakieś wątpliwości, zapytajcie bliskich Piotra, czy rzeczywiście kiedykolwiek była jego narzeczoną, czy żoną. Akurat ten punkt przebija Renacie jej urojenie i już zgodziła się leczyć, tylko Nycz jej zabronił. Ale wystarczy Renacie przypomnieć, że od podstawówki jest ze swoim mężem związana i zapytać, jak to możliwe, że jednocześnie była z Piotrem, żeby chciała się ratować przed Nyczem i leczyć. Tym bardziej, że absolutnie nie lubi uprawiać z nim seksu, a tego się domaga od niej, bo jako osoba chora psychicznie i podatna na manipulacje jest łatwą ofiarą tego pasożyta i predatora seksualnego. Sam mi potwierdził i domagał się tego samego ode mnie, więc to nie jest urojenie Renaty. Nycz ją szczuje na różne osoby podręcając jej urojenia. I prawda go nie interesuje, interesuje go, żeby postawić na swoim i nie dać się złapać. Fani fantastyki, tak samo jak metale i ateiści są dla niego i Opus Dei celem ataku. CI ludzie naprawę nas wszystkich niszczą równo, bo walczą o kontrolę nad jak największym kawałkiem świata, a fantastykę i heavy metal uważają programowo za zagrożenie. Bo wiecie, to jest rodzaj człowieka za głupi na czytanie fantastyki, bo nawet realnego świata nie potrafią zrozumieć. A jakieś „święty” Opus Dei miał „objawienie”, że metal zniszczy świat. Naprawdę chcecie tego człowieka słuchać?

Nycz, Barbara i ogólnie Opus Dei działa według zasady – którą mi dumnie ogłoszono – że nic nie mogę, bo nawet jeśli jest prawdą, że mnie nie znają, to i tak będą mówić, że są moimi przyjaciółmi i wtedy wszyscy im uwierzą, więc mogę powiedzieć, co tylko chcą, żeby mnie zniszczyć. Proszę więc wszystkich moich prawdziwych przyjaciół o przybycie na forum fandomu w Warszawie i zablokowanie kłamstw, które znowu o mnie zamierzają opowiadać sekciarze. Wiem, że prawdopodobnie ponownie przypuszczą atak, bo mi to zapowiedzieli, jeśli się zbuntuję i złożę formalną apostazję i nie zechcę potwierdzać ich kłamstw. Do tej pory o mojej formalnej apostazji nie wiedzieli, ale całkiem niedawno puściłam plotkę o moim wyjściu z Kościoła,w taki sposób, żeby się o tym dowiedzieli. Pokazałam im tak zdecydowanie fucka, że spodziewam się kontrofensywy kłamstw.

Tak więc powtarzam, nie przyjaźniłam się nigdy z nikim z Anglistyki. Obie wspomniane przeze mnie panie wzięły aktywny udział w zaszczuciu mnie w moim miejscu pracy, przy czym zaatakowały mnie w komencie, kiedy chciałam odejść do pracy w Policji, bo dostałam taką propozycję. O wiele lepiej bym się czuła w tej pracy niż jako lektorka, która pracuje jako asystent tylko dlatego, że została zastraszona i cierpi na syndrom sztokholmski. Atutem są też – oprócz kryminologii – moje ukończone kursy z psychologii oraz znajomość angielskiego na poziomie odpowiednim dla anglistki z moim dorobkiem i doświadczeniem. Akurat w pracy dla Policji wykorzystywałabym wszystko, czego się nauczyłam do tej pory i nie nudziłabym się. Nycz też już by stanął przed sądem. Niestety Opus Dei stwierdziło, że muszą mnie „ratować” i zmusić do pozostania na uczelni. Zostałam poddana takiemu praniu mózgu, że ponownie wywołano u mnie syndrom sztokholmski, amnezję i stany lękowe.

Dorota (myślę, że to była ona) odwiedziła mnie w pracy żądając, że powinnam się nią zamienić na zajęcia. Według jej wersji „nie radziłam sobie” w pracy, więc ona miałaby pracować w Studium, a ja wejść do jej podstawówki, bo podobno „nie znam angielskiego”. Nie wiem, jak ta idiotka to sobie wyobrażała, ale w dorosłym świecie nie można tak po prostu zamienić się na pracę – zawsze musi przejść przez jakieś sito. Niech wyśle CV i zostanie zweryfikowana, jeśli się nudzi w swojej podstawówce. Bo tak się to robi. Wiem, ze w czasie studiów przyłączyła się do Opus Dei chociaż jest „ateistką” dla kariery, więc niech Opus Dei może jej da coś u siebie.

Przy całej masie przestępstw, jakie popełnił na mnie kler oraz Opus Dei, oraz sumach pieniędzy, jakie nielegalnie przejęli, całkowicie nie przyjmuję ich tłumaczeń, że Renata i Rafał „mnie znają”. Od lata siedemdziesiątych wiadomo, że są to ludzie chorzy psychicznie tak samo jak ich rodzice. Próby udowodnienia, że są „święci”, są śmieszne. Nikt z nich mi nigdy nie pomógł, zniszczyli mi wszystko, co tylko się dało zniszczyć w moim życiu. Zaszczuli na śmierć moich przyjaciół. Ja żyję cudem, tylko dzięki mojemu przygotowaniu kryminologicznemu oraz psychologicznemu. Musiałam ratować przed Opus Dei oraz wariatami moich bliskich, bo inaczej też by zostali zaszczuci na śmierć jak Piotr, Iwona i Krzyś.

Mam nadzieję, że w życiu różnych samozwańczych „mężów”, „spowiedników”, albo „przyjaciółek” już nie zobaczę nigdy w fandomie. Bo akurat ja powinnam móc bezpiecznie przyjść na każde forum fandomu w Polsce.

Kłamcy mają spierdalać.

Terroryzm i zaszczucie

Alkoholizm dziecięcy w mojej rodzinie został mi wmówiony przez Nycza podczas aktów terroru. Prawdą jest, że to Renata przechwalała się w czasach podstawówkowych, że to ono była pojona przez swojego ojca, co było możliwe chyba tylko w rodzinie schizofreników.

Moja matka w życiu nie piła alkoholu jako dziecko. Moja babcia była kobietą, która nigdy by na to nie pozwoliła. Jeśli już to takie zwyczaje panowały na wsi, z której pochodzi Nycz. A przynajmniej tak sądzę po zachowaniu tego psychopaty, który bardzo dumnie chwalił mi się brakiem empatii i uważa się za predestynowanego żeby rządzić Polską i wszędzie chce mieć swoich ludzi, przede wszystkim w polityce.

Tak samo moja siostrzenica nie była pojona alkoholem. Znaczy się, nachodził ją schizofrenik, ojciec Renaty oraz Rafała, który usiłował mojego młodego siostrzeńca swatać z wnuczką, której on nigdy nie widział. Ja przeżyłam podobny horror, gdy jako dziecko byłam przemocą zaręczana z Rafałem. Ten schizofrenik przynosił alkohol, ale moja siostrzenica odmawiała picia.

Moja siostra wpuściła go, bo rzeczywiście wydawał jej się znajomy z widzenia. Poza tym, jak zwykle kłamał, podobnie było w moim przypadku, że mój siostrzeniec chce się z nim widzieć i że jest wybitnym „pedagogiem”. W rzeczywistości ten wariat pracował w handlu tak samo jak jego dzieci i był absolutnym durniem bez matury.

Nie będę poprawiać wcześniejszych wpisów, jest ich zbyt dużo. Przy okazji stanowią ciekawą ilustrację tego, co robi terror z ludzkimi umysłami i dlaczego jest tak bardzo ostro karany przez wymiar sprawiedliwości. Terrorem można zniszczyć człowieka bardzo łatwo. A organizacje religijne z łatwością przyciągają psychopatyczne typy, które bardzo szybko się orientują, że tak naprawdę ich działania mogą sprowadzać się tylko do zastraszania ludzi nieistniejącymi karami (które mają stosowane przez Boga, za którego durny ksiądz, czy gury nie ma prawa mówić) i wyciągania jak największej ilości kasy. Z tego co wiem, kasa ukradziona przez schizofreników i Ryszarda, trafiła na konto Nycza – a przynajmniej tak mi powiedział.

Z tego co usłyszałam, w ich organizacji panuje zasada, że im więcej ktoś wyłudzi oszustwami lub zastraszeniem, to tym bardziej jest szanowany. Jest to kolejny przykład zbieżności kultury przestępczej z tym, co robią sekciarze z Opus Dei.

Dla kryminologa wszystkie religie są podejrzane, bo oferują nieistniejące towary i wymuszają ich kupno przez zastraszenie (żeby nie szukać daleko, każdy ksiądz uważa, że w pierwszy etap katechezy to wywołanie u dzieci „bojaźni Bożej”, a potem jest jeszcze gorzej), ale nie spodziewałam się, że spotkam się z aż tak wielką bezczelnością, sadyzmem, łamaniem prawa i posuwaniem się do morderstw.

Mimo wszystko spodziewałam się trochę więcej po tych ludziach. Przynajmniej tego, że opamiętają się po rozmowie z Policją. Zamiast tego Nycz oraz spółka postanowili przeprowadzić do końca plan wywołania u mnie syndromu sztokholmskiego w celu „nawrócenia mnie” i zmuszenia do tego, żebym mówiła takie rzeczy, żeby nigdy nie wyszli na kłamców i na potwory, którymi są.

Opus Dei opowiedziało o mnie tyle kłamstw, nazywając mnie również kurwą i obsmarowywując moją rodzinę (właściwie nie powiedzieli ani jednego słowa prawdy o nas), że czuję się w prawie (i mam prawo w tym względzie za sobą) odpowiedzieć tym samym i pisać swobodnie, co o nich myślę. A myślę, że są psychopatami, zboczeńcami, pedofilami, złośliwymi sadystami oraz złodziejami.

Mam nadzieję, że nigdy nie wyjdą z więzień. Na całe szczęście to, że powtarzają urojenia Rafała i Renaty nie znaczy, że sami są wariatami i że są bezkarni. Są tylko głupi i uparci, nie reagują na korygowanie i tłumaczenie, co jest prawdą. Zamiast tego zawsze stosują przemoc psychologiczną, oszczerstwa, szczucie innych też.

Odpowiedni specjaliści wiedzą, co to znaczy „zaszczucie przez księdza” (który zawsze myśli, że jest najwyższą władzą – powtórzę, król Bolesław Śmiały był wielkim władcą). To nie jest tajna wiedza ukrywana przez kryminologów i Policję. To są też rzeczy, które znają również psychoterapeuci oraz psychiatrzy, więc udział przekupnych imbecyli z tych zawodów w tej sprawie, którzy radośnie dołączyli się do zaszczucia mnie, jest czymś, co też bardzo, jak sądzę, zainteresuje Prokuraturę.

Z radością będę obserwować kilka procesów związanych z tą sprawą.

Ateiści

Nie miejcie wątpliwości, Nycz jest wrednym typem, szczególnie kiedy się słodko uśmiecha. Podobnie jego sekta, która ma na celu tylko swoje dobro i kieruje się nienawiścią do ludzi bardziej od nich światłych. Nikt z tych ludzi nie czyta fantastyki. Przychodzą na konwenty wypatrywać sobie ofiary i niszczyć osoby, które im się nie spodobają, bo są ateistami, lub wzbudzą zawiść schizofreników. Bardzo go zdziwiło to, że nie wolno gwałcić ludzi, lub to, że ateistom nie jest wszystko jedno, z kim chodzą do łóżka. Tak samo był zdziwiony, że ludzie, którzy spodziewają się przyjemności w czasie seksu, nie są materiałem na jego osobistą kurwę. Nie zasługiwałam na to, jak mnie potraktował, a te prześladowania ciągną się od mojego dzieciństwa.

Nikt z ich nie jest wiarygodny, bo albo celowo kłamie, żeby postawić na swoim, albo powtarza słowa schizofreników i ich przechwałki (za prawdziwość których fałszywie ręczy Nycz), albo sam jest wariatem.

Naprawdę każdy musi w tej sytuacji zastanowić się, po której jest stronie. Bo strona Opus Dei to kłamcy gwałciciele, oraz mordercy. A wszyscy ateiści i metale są ich celem. Szczególnie osoby, które wbrew wyrokowi Renaty (bo ona go zachęciła) nie chciały iść do łóżka z Nyczem, ani nie dały się zgwałcić po podaniu alkoholu ze środkiem nasennym. A jest to mściwy chuj i nie zapomina.

Moja siostrzenica stała się ich kolejnym celem i chcą wszystko, co mi wraz z Renatą zrobili, przypisać jej. A to oni ją informowali i wprowadzali w błąd. Moja siostrzenica tak samo jak moja matka jest łatwowierną idiotką, która nie wie, że kler to ostatnie osoby, które są godne zaufania (to podręcznik profilera, serio coś takiego wynika z różnych dostrzeżonych prawidłowości). Była cały czas manipulowana i jej wybuchy też były zaprogramowane przez Opus Dei. Jestem bardzo ciekawa, jak ludzie zareagują, gdy Nycz będzie tłumaczył w czasie konwentu, że Renata jest święta, nigdy się nie myli, a jej „wiedza” pochodzi od Boga. I że Bóg „dał jej Piotra”, a ja mam robić, co ona każe, bo jestem jej „służka” – czyli w świecie Opus Dei niewolnicą.

Mam już dosyć. Już zbyt dużo jest osób, które przy wykorzystaniu ludzi chorych psychicznie, zaszczuli na śmierć. Ja ledwo przeżyłam, a moja rodzina jest pod ich ostrzałem od lat siedemdziesiątych. Już mi się to znudziło i nie mam siły nikomu czegokolwiek tłumaczyć.

Dlatego muszę innych muszę prosić o posprzątanie w warszawskim fandomie.

Książęta

Profilerzy z reguły kierują się przy prowadzeniu śledztw pewnymi zasadami, czyli na przykład jakie grupy społeczne częściej popełniają przestępstwa. Dla waszej informacji – im ktoś głupszy, tym jest większa, że to on odpowiada za przestępstwo. Wychodzi z tego, że przestępcą jest z reguły ktoś z niższej klasy społecznej. Jest to nie tylko klasizm, jest to zasada, która bardzo często się sprawdza, bo ludzie głupi, są często za głupi, żeby być etyczni, lub kierować się honorem.

Ale są też sytuacje, kiedy ktoś wydawałoby się z wyzszej klasy popełnia przęstepstwo, którego teoretycznie nie powinien popełnić według zasad z podręcznika profilera. Weźmy na przykład kogoś, kto należy do rodziny królewskiej. Wpadł mi właśnie w ręce news o synu księżniczki norweskiej, żony następcy tronu, której syn z poprzedniego związku został oskarżony o gwałty, napaście i uszkodzenia ciała. Więcej możecie poczytać tutaj. W takiej chwili profiler podejrzewa, że księżniczka nieszczególnie dobrze trafiła w poprzednim związku i tatuś pociechy miał zły na nią wpływ, albo takie synalka wychował ktoś inny, a nie rodzice. Bardzo często się tak zdarza – jakaś piastunka czy guwernantka okazuje się być kimś niegodnym zaufania i na przykład uważa, że alkohol dzieciom nie szkodzi i posługuje się nim, aby dziecko usypiać. Może jeszcze do kompletu się okazać, że należy do kręgu pedofilskiego lub do kręgu gwałcicieli i wychować dziecko na kogoś – kto chociaż pochodzi z szanowanej rodziny – to chętnie bierze udział w gwałtach i uważa, że kobiety i dzieci się nie liczą i że są po co, aby je gwałcić i zabijać (szczególnie w przypadku fanek metalu i fantastyki). Tak właśnie mi powiedział pewien znany w fandomie hierarcha, chociaż ten to swoje nastawienia raczej wywodzi ze swojej rodzinnej wsi (chłop żywemu nie przepuści i postawi na swoim), bo uczył się od moralności od jakiegoś zbira. Sam mi się chwalił, że ma brata gangstera.

Niestety alkoholu do usypiania swojej córki niestety używała też moja babcia. Mój ojciec przyłapał ją, gdy chciała w ten sposób uspokoić jego starszą córkę. Zrobiła się awantura, podczas której dowiedział się, że moja matka chadzała też jako dziecko do sąsiada i tam piła. Moja siostra i ja w życiu nie wypiłyśmy alkoholu jako dzieci. I w życiu nie pozwolił, żeby babcia się mną opiekowała.

Niestety alkohol, brew temu, co mówią alkoholicy, bardzo szkodzi dzieciom. Owszem, nie aż tak bardzo jak w ciąży, ale każdy psychiatra jest w stanie nakreślić obraz dorosłego, który chlał jako dziecko. Ma problemy poznawcze – szczególnie jeśli chodzi o rozpoznanie intencji innych ludzi. Z reguły też jest pierwszy, żeby zaufać przestępcy, albo komuś o podobnym profilu psychologicznym. Może mieć niezłą pamięć, ale jest niewyuczalny, szczególnie jeśli chodzi o rzeczy psychologiczne. Jest też narcystyczny, autorytarny oraz wybuchowy, jest kimś, kto pomimo dobrego pochodzenia może kogoś w akcie szału pobić, a także zgwałcić. Niestety przestępcy, alkoholicy oraz schizofrenicy lubią poić dzieci alkoholem, żeby się ich słuchały. Pojone alkoholem dziecko uzależnia się od takiego nieodpowiedzialnego dorosłego i rzeczywiście się go słucha, bo staje się do niego podobne pod względem charakterologicznym. Ludzie lgną do ludzi do siebie podobnych. Nic mnie nie łączy i nigdy nie łączyło z ludźmi z sekty Opus Dei. Są to ich urojenia albo celowe kłamstwa. Nigdy nie miałam problemów z psychika, moje treningi pływackie nie były urojeniem, związek z Michałem nie był urojeniam, moje sukcesy na studiach międzywydziałowy nie były urojeniem. To moja matka miała problemy poznawcze i ufała niewłaściwym ludziom.

Nie utrzymuję kontaktów z Renatą, nigdy jej nie dziękowałam, wszystko co o mnie mówi pochodzi z głębi jej urojeń. Ludzie powinni przestać podtrzymywać jej urojenia. Przez to nie dało się jej leczyć. A przy tej chorobie z każdym rokiem traci coraz więcej tkanki mózgu. Ludzie, którzy jej się podlizują, są w moich oczach nieodpowiedzialnymi przestępcami. Kilka osób powinno podczas najbliższego Polconu wejść do Green Roomu, wygarnąć Avangardzie i poinformować, kto jest kim. Liczę w tym względzie także na męża Renaty, który wie o jej chorobie, udało się go dokształcić, jest całkiem niegłupi. Mam nadzieję, że Andrzej wraz z kilkoma innymi pisarzami też się przyłączy. Nycz zrobił bardzo dużą krzywdę także tej schizofreniczce koronując ją na królową fandomu.

Moja matka miała zakaz rozmawiania z ludźmi z Opus Dei, w tym z Ryszardem oraz rodziną Renaty. Ale po śmierci taty zlekceważyła ten zakaz całkowicie. Co gorzej, wychowała swoją starszą wnuczkę na fankę ojca Renaty oraz Rafała, który często przyjeżdżał do niej i ją „wychowywał”, bo moja matka uwierzyła w jego schizofreniczne zapewnienia, że jest „pedagogiem” (tak, „pedagog”, który mnie chciał wciągnąć do kręgu pedofilskiego i sprzedawać Nyczowi, gdy byłam jeszcze w podstawówce). Inne dzieci uwierzyły mi, że nie wolno im pić alkoholu i same zrozumiały, że należy się od niego trzymać z daleka, już wtedy mojemu siostrzeńcowi wmawiał, że ma się ożenić z jego wnuczką, której nawet mój siostrzeniec nie poznał i nie chciał poznać, a ta już miała całe urojone historie ich znajomości. Ale moja starsza siostrzenica pod wpływem tego schizofrenika i swojej babci popłynęła jak nikt inny.

Zawsze były z nią bardzo duże problemy wychowawcze i z tego, co mi powiedziano (chociaż to raczej jest kłamstwo Nycza, bo powtarza urojenia Renaty, który zawsze niszczy ludzi wokół siebie) nie zasługuje na dyplom magistra, bo swój problem z napisaniem rozwiązała tak jak to zwykle robią głąby z Opus Dei, czyli pieniędzmi, które dostała od Nycza. Oczywiście, jak już powiedziałam, mam nadzieję, że to jest kolejne pomówienie Nycza, który próbował mnie zmusić w ten sposób do przyznania, że nie zasługuję na swój dyplom i że tak samo zrobiłam jak moja siostrzenica.

Piszę to wszystko, żeby było jasne, że nikt nigdy nie miała prawa mówić niczego o mnie zaprzeczając temu, co sama powiedziałam. Próbowałam wiele razy mojej siostrzenicy wytłumaczyć, jaka jest prawda, ale nadal upiera się, że Renata jest panią psycholog o światowej sławie z Wydziału Psychologii i że studiowałyśmy razem i że wyleciałam, bo jestem tępa (bo to jest ulubione kłamstwo Opus Dei). Podobno mam mieć tylko trójkę na dyplomie magisterskim, ale jest to bzdura. Pomimo studiów międzydziałowych i zaszczuwania przez Opus Dei mam czwórkę i to na studiach, na których się najmniej starałam. Ktoś, kto skończył Psychologię powinien umieć zdiagnozować chorobę Renaty i mieć tyle wiedzy, żeby zweryfikować, czy rzeczywiście kiedykolwiek studiowała ten kierunek. Z tego co ja wiem – i to się zgadza z moimi wnioskami z rozmów z nią – nie ma nawet matury. Jest tak durna, jak tylko można to sobie wyobrazić.

Niestety wszyscy muszą dowiedzieć się, że moja siostrzenica jest czarną owcą w rodzinie i jej rewelacje o mnie są wzięte albo z dupy Nycza – który się mści za to, że dałam się przerobić na jego kurewkę i jest tak tępy, że nie rozumie, na czym polega choroba psychiczna Renaty – albo jej samej, czyli znanej w fandomie schizofreniczki, która nękała Piotra, Andrzeja oraz mnie swoimi urojeniami.

Mam problemy z pozbieraniem się po tak dużym braku lojalności najpierw ze strony mojej matki, a potem jej ukochanej wnusi, która przejęła po niej te niezdrowe znajomości oraz nastawienie do mnie. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego, to są jej znajomi, a nie moi. Mam zamiar nigdy w życiu już jej nigdy nie oglądać, jeśli się uda.

Nic, co wychodzi od tych ludzi, nie jest prawdą. Moja siostrzenica pod ich wpływem okłamała tak wiele osób, że naprawdę ma już poważne problemy, w których tym razem jako kryminolog nie będę jej doradzać. Jeśli chcecie, możecie ją ratować. Mnie już dawno opadły witki.

Proliferzy

Jednym z zajęć profilerów jest nie tylko decydowanie, kto prawdopodobnie jest chory psychicznie (ostateczną decyzję podejmują biegli), ale też rozmawianie z chorymi psychicznie w taki sposób, że zgadzają się na leczenie. Tylko to ma sens, bo profiler jako policjant może zweryfikować, kto mówi prawdę. Psychiatrzy i psycholodzy kliniczni dostają już skruszonego pacjenta, z którym już nie mają problemów. Ani nie muszą decydować, kto jest schizofrenikiem, a kto ofiarą schizofrenika. Od tego są biegli sądowi współpracujący z Policją, dzięki której mogą zweryfikować wersje obu stron. A tego, kto jest chory, nie widać na pierwszy rzut oka, bo schizofrenik tworzy wokół siebie gang lub sektę pomagających mu i go chroniących ludzi. I oni wszyscy w czambuł z reguły obwiniają niewinną osobę i oskarżają ją o chorobę psychiczną, żeby „chronić i ratować” schizofrenicznego paranoika, który podaje się za kogoś innego niż jest.

Przypominam również, że nie wolno diagnozować nikogo, kto nie przyjdzie sam ich gabinetu psychiatry czy psychologa czy położy się dobrowolnie w ich szpitalu. Kierowanie się zdaniem gangu czy sekty schizofrenika i zaszczuwanie niewinnej osoby to duży błąd medyczny, a także przestępstwo. Urobiony, stronniczy psychiatra czy psycholog ma obowiązek wycofać się ze sprawy. Zasadą jest diagnozowanie tylko na podstawie słów pacjenta. Jest mi bardzo smutno, że spotkałam się z takim brakiem profesjonalizmu ze strony różnych osób, że muszę o tym pisać i podstawowe rułuły diagnostyczne przypomnieć. I nie dziękuję za udział w tym moim już byłym przyjaciołom, czy zmanipulowanym i okłamanym członkom rodziny. Jest to skandal, bo znają historię mojego ojca i dlaczego uciekła z Francji przed swoją schizofreniczką.

Gdy napadła mnie sekta Opus Dei wraz z Nyczem oraz jego schizofrenikami, postanowili zrobić mi to samo, co zrobili mojej przyjaciółce w latach dziewięćdziesiątych, czyli wmówić mi chorobę psychiczną i wsadzić do psychiatryka, bo nie potwierdzałam wersji schizofreniczki. (A także aby prawdopodobnie zatrzeć ślady po przestępstwach na mnie popełnionych.) Takie postępowanie zabija zdrowego człowieka, tym bardziej, jeśli psychopata namawia swoją ofiarę (którą już wcześniej zgwałcił jak w przypadku mojej przyjaciółki – moim też zresztą) do samobójstwa. Kontrolowanie życia osoby zgwałconej i jej zaszczuwanie aż do samobójstwa to tez bardzo częsty schemat opisujący postępowanie przestępy. Sama słyszałam słowa, że mnie zgwałcił, więc ma prawo mi mówić, co mam robić, bo jestem po prostu rzeczą.

Ledwo się obroniłam przed zaszczuciem i przymusowym pobytem w psychiatryku za niewinność. Pani Barbara fałszywie podała się za moją matkę i nakłoniła mojego Dzielnicowego, żeby porozmawiał ze mną przez telefon. Ja odbiłam piłeczkę i zażądałam włączenia w sprawę profilera. Nie dostał kompletu materiałów od Dzielnicowego i wmawiał mi, że jestem kimś innym, niż jestem naprawdę. Między innymi imputował mi jakiś dłuższy pobyt w szpitalu psychiatrycznym i że moimi krewnymi są osoby zupełnie ze mną niespokrewnione. Zażądałam, żeby mu przygotowano komplet materiałów ze sprawy. W końcu powiedziałam tyle, że oświadczył, że wróci do sprawy, bo postanowił sprawę zweryfikować. Inny profiler zniszczył psychicznie moją przyjaciółkę w latach dziewięćdziesiątych i zupełnie niepotrzebnie poszła do szpitala psychiatrycznego. Ja miałam to szczęście, że wiedziałam, co mówić i jak się bronić, bo jestem miedzy innymi też kryminologiem. Dodatkowo Piotr stawał na uszach, żeby mnie wyciągnąć z amnezji i dzięki temu dałam radę tej konfrontacji. Inaczej bym się zabiła, jak moja przyjaciółka.

Okazało się, że profilerem, z którym rozmawiałam jest mój kolega z roku. Od tego momentu zaczął mnie ratować. Niestety Rektor kierował się informacją, że schizofreniczka Renata jest wyjątkowej klasy psychoterapeutką i naukowcem specjalizującym się w psychologii i pozwolił jej na wszystko. Przeszłam tortury psychiczne, a chwilami też fizyczne. No, ale nie każdy jest tą osobą, za jaką się podaje. Wszyscy moi znajomi znają ją jako sprzedawczynię z Zary, którą musiałam zwolnić, skarżąc się na jej zachowanie, gdy wiernej klientce firmy zaczęła zarzucać kradzieże, bo tak objawiła się jej psychoza w tamtym momencie.

Nycz wraz z wariatami zniszczył mi po raz kolejny życie, tym razem już ostatecznie, bo są rzeczy, których już nie będę mogła zrobić nigdy w życiu. Jak na przykład nie urodzę dziecka. Zresztą dokładnie o takie zniszczenia chodzi schizofrenikom, którzy walczą o to, aby doprowadzić swoją ofiarę do samobójstwa. Przestępca, jakie popełniają schizofrenicy to rzeczy, o których wiedzą profilerzy, niekoniecznie psychiatrzy, bo nie oni są kryminologami i zajmują się już leczeniem. W tym aspekcie wszystkie schematy wedle jakich działają chore zawistne mózgi schizofreników, którzy albo koniecznie chcą się wzbogacić, albo przypisują sobie atrybuty osób, które potem nękają, są dla mnie bardzo praktycznymi wiadomościami z psychologią kryminalną. A tego nie uczą psychiatrów.

Pisałam pracę magisterską właśnie na temat przestępstw popełnianych przez osoby chore psychiczne oraz o syndromie sztokholmskim i to ja jestem od tego specjalistką, a nie przypadkowy popełniający błędy medyczne (zagrożone utratą prawa wykonywania zawodu) psychiatra czy psycholog.

Mój kolega profiler I kilka innych osób bardzo chce, żebym obroniła moją pracę magisterską, które leży w rękopisie w Instytucie Kryminologii (Policja dostała kopię), jako pracę doktorską, bo już mam tytuł magistra. Już podczas przyjmowaniai kolejnych rozdziałów w latach dziewięćdziesiątych mój promotor był zachwycony i mówił mi, że jest tak obszerna i dobra jakościowo jak praca doktorska.

Powiem jedno – mam dosyć durnych ludzi, których ratowałam, wykorzystując moją wiedze, a którzy gdy tylko się lepiej poczuli, stwierdzili, że nie jestem im potrzebna i zaczęli mnie mordować, stowarzyszając się z Nyczem i jego schizofrenikami. Te osoby, które zniszczyły mi życie, a nie moi przyjaciele metale.

Już nigdy już nie pomogę nikomu. Skończyło się być świętym Mikołajem, który wszystkim pomaga, a potem dostaje sztyletem w plecy, bo ktoś postanowił podlizać się schizofreniczce i Nyczowi.

Łapóweczki też było przyjemnie przyjmować, prawda?

Problemy

Nie problemów innych niż zainteresowanie mną Nycza oraz ich schizofreników. Jestem uzdolniona, utalentowana. Potrafię ciężko pracować, poza tym kiedyś miałam urodę, która przyciągała. To wszystko wywołało zazdrość schizofreników na tyle, że postanowili już zawsze kontrolować moje życie.

Naprawdę nie ja wymagałam leczenia, ale wspierani i promowani wszędzie przez Nycz oraz jego sektę schizofrenicy. Ani Renata nie była moją przyjaciółką, ani Rafał narzeczonym, ani też Ryszard ojczymem. Wszyscy jak to schizofrenicy mają urojone równoległe życie, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nawet zdrowi ludzie w tym gronie radośnie kłamią, byle tylko postawić na swoim.

To oni zniszczyli mi całe życie. Nikomu z nich nie zagrażałam w inny sposób niż to, że moje istnienie cały czas im przypomina, że przypisują sobie moje atrybuty. Wszystkie moje dokonania są realne, nie są moimi urojeniami.

Gdyby nie durnota Nycza u Barbary, którzy zniszczyli psychicznie i okłamywali moją matkę, pracowałabym jako profiler i miałabym już wnuki. Moje życie upływałoby na sukcesach i radościach rodzinnych. Jeździłabym na wypieszczoną przez teściów działkę. Oni by jeszcze żyli, bo przypomniałabym im, że muszą sobie zrobić przesiewową kolonoskopię. Piotr też by żył.

Wiele innych osób też by żyło, bo schizofrenicy by ich nie pomordowali. Niestety osoby, które powinny się leczyć, gdy zamiast leczenia dostają pomoc głupich enablerów, zamieniają się w bezlitosnych morderców, których przy tym nie można zamknąć w więzieniu, bo są po prostu chorzy. Nie wolno takim ludziom podtrzymywać urojeń, ani wierzyć w paranoiczne zapewniania, że ktoś chce ich zniszczyć. Nie wolno im pomagać tworzyć sobie niewolników, czy pomagać w zabijaniu psychiki innych ludzi. To oni mają się leczyć.

Wszystko, co mówi o mnie i innych osobach Nycz oraz jego sekta, pochodzi z urojeń Renaty oraz Rafała. Nie jestem durną kurwą bez matury, nikt z tego grona nigdy mi nie pomógł, bo też nie o pomoc w takich wypadku chodzi schizofrenikowi. Nigdy nie miałam problemów na studiach, biegli sądowni oraz profiler sprawdzili – na wszystkich kierunkach mam co najmniej absolutorium. Jestem anglistką z obronioną magisterką.

Każdy rodzic chciałby mieć takie dziecko jak ja. Niestety moja matka w swoim narcyzmie postanowiła uwierzyć sekciarzom, niczego nigdy ze mną, nauczycielami czy trenerami nie weryfikując. Nie chciała też rozmawiać z Michałem lub ojcem Michała. Z tą sektą mam tylko problemy oraz z ich kłamstwami, które puścili jako plotki o mnie w fandomie, niszcząc mi znowu wszystko. „Ratując mnie” wywołali syndrom sztokholmski, bo koniecznie chcieli mnie dociąć tak, żeby się wszystko w moim życiu zgadzało z przekonaniami wywiedzionymi z urojeń tych idiotów. Nienawidzę wszystkich osób, które im pomogły. Z syndromu sztokholmskiego ciężko się wychodź, walka o siebie z wmówionymi treściami trwa czasem kilkanaście lat. U mnie to były kluczowe lata – ostatnie na założenie rodziny.

Nie chcę już nigdy Nycza oraz jego schizofreników oglądać. Renata nigdy nie była żadną panią psycholog, nikt nie powinien za nią ręczyć i mówić, że wszystko trzeba robić tak jak ona chce. I że już kiedyś mi pomogła. Znowu o mało co mnie ta schizofreniczka nie zabiła. Mam z jej powodu za sobą tyle prób samobójczych, że nie mogę już z nią czy jej sektą rozmawiać.

Mam nadzieję, że to już trafiło do wszystkich.

Rozliczenia

Z tego, co się dowiedziałam, moja siostrzenica okłamała zarówno Adama jak i Andrzeja, mówiąc im, że jestem z Rafałem, dlatego Adam – z mojego punktu widzenia – mnie rzucił.

Oczywiście doszło do tego jeszcze zaszczucie przez sektę, która uważa mnie za swoją własność i że ma prawdo decydować, z kim mam być, ale moja siostrzenica – muszę na nią naskarżyć – radośnie dołączyła się do terroryzowania mnie i zastraszania, obrzucając wyzwiskami. Nigdy nie była w fandomie obiektem ataku, ale miała kontakt ze schizofrenikiem, który był jej chłopakiem, więc powinna wiedzieć, co potrafi zrobić swojej ofierze schizofrenik, a nie przemocą łączyć mnie z Rafałem, który sam jest bardzo groźnym schizofrenikiem, tak samo jak jego siostra.

Moja siostrzenica była wtedy tępym dzieckiem i nadal jest tępym dzieckiem. Musi dorosnąć i zobaczyć, że są konsekwencje każdego kłamstwa i że zaprzeczanie mi, kto jest kim dla mnie, kończy naszą relację rodzinną. Jestem profilerem i lepiej od niej potrafię kategoryzować ludzi.

Formalnie też. Żałuję, że tej idiotce pomagałam wyjść z pewnej niemiłej sytuacji. Co gorsza, jeśli chodziło o jej własne sprawy, to zrobiła coś jednak wbrew zaleceniom tej „wielkiej pani psycholog”, bo było dla niej korzystne. Tutaj jednak się mnie posłuchała, a nie schizofreniczki.

Przez jej bezmyślne powtarzanie słów znanej w fandomie schizofreniczki jestem sama i mam zniszczone wszystko. Absolutnie wszystko. Bezczelne, tępe i źle wychowane dziecko.

Po mnie też jeździła. Nie mówiąc o Adamie. Mam prawo napisać, co myślę.

Renata

W latach dziewięćdziesiątych Renata udawała moją koleżankę i przyjaciółkę z Wydziały Psychologii. Przychodziła za moimi plecami do mojej matki, podawała się za najlepszą przyjaciółkę i sprzedawała jej swoje schizofreniczne urojenia na mój temat.

Miałam niby być wyrzucona ze wszystkich studiów. Było to oczywistą bzdurą, ale moja narcystyczna matka, jak to zwykle narcyzi, niczego nie weryfikowała, za to z radością witała wszystkie dowody na to, że jestem „nieudanym” dzieckiem. Swoją głupotą doprowadziła do tego, że musiałam – zgodnie z wolą Opus Dei – ograniczyć się do studiów tylko w Instytucie Anglistyki, bo z powodu amnezji i strresu nie mogłam obronić pracy magisterskiej w Instytucie Kryminologii.

Moja siostrzenica z tego, co wiem, przejęła pałeczkę po swojej babci i wysłuchuje bajdurzeń schizofreniczki z dużym przekonaniem i zachwytem. Moje zródła doniosły mi, że nie znając nikogo innego w fandomie, chodzi dumna jak paw w towarzystwie sekty oraz schizofrenicznego rodzeństwa i uważa schizofreniczkę Renatę (którą reszta fandomu zna jako durną sklepową z Zary, która nawet nie ma matury) za panią psycholog o bardzo dużym dorobku naukowym i powtarza za nią takie bzdury, że dziwię, że mojej siostrzenicy nie wywalono ze studiów za powtarzanie takich „odkryć” – jak na przykład to, że to najmłodsze dziecko jest konieczne narcyzem, a nie najstarsze.

No cóż, nie będę już mojej siostrzenicy korygować. Całe swoje życie udowadnia, że ma zerowe wyczucie, jeśli chodzi o ludzi i narcystycznym przekonaniem uważa, że zawsze ma rację.

Jeśli chcecie, możecie tej małej idiotce wytłumaczyć, o co chodzi i kim rzeczywiście jest Renata. Z tego, co mi powiedziano, zawsze bywa na warszawskim konwencie, żeby się z Renatą spotkać. Ja się poddałam już dawno. Mam dosyć takiej rodziny.

I tak jestem bardzo miła, biorąc pod uwagę, co mówiła o mnie za plecami i jak bardzo mi zniszczyła życie, powtarzając urojenia Renaty oraz jej sekty i poddając mnie terrorowi pod dyktando tej wariatki. Również obsmarowała mi dupę w pracy, zamiast pomóc mi pozbyć się tych imbecyli i schizofreników z budynku, gdy zaczęli mnie zaszczuwać w pracy (a to jest ostatni etap zaszczucia przez schizofrenika). Taki brak lojalności i zaszczucie własnej, podobno „ukochanej” ciotki, to jest coś, czego nigdy nie daruję.

A wiała wiele razy okazję przekonać się, że to ja lepiej się znam na ludziach. Mam jednak jakąś litość i nie będę wchodzić w szczegóły.

Dopiero teraz wychodzę z syndromu sztokholmskiego i jestem w stanie działać, i zebrać wszystko w całość.

Może moim przyjaciołom i znajomym z warszawskiego fandomu uda się wyrwać ją z paszczy tej sekty oraz niebezpiecznych schizofreników i wytłumaczyć, kto jest kim, zanim ktoś w końcu ją wsadzi do więzienia?

No niestety, zostałam zaszczuta przez sektę, schizofreników oraz własną rodzinę. Jedyne, co mi zostało, to zrobić z tego sprawę publiczną, żeby wyrwać się z siatki kłamstw i powiedzieć ludziom, jaka jest prawda. Takie postępowanie zalecane jest nie tylko przez podręczniki psychoterapii, ale też specjalistów od komunikacji społecznej. Muszę zadbać o swój obraz w społeczeństwie. I ratować ludzi przed Renatą, która jest coraz głupszą schizofreniczką, a nie utytułowaną panią psycholog z dorobkiem naukowym.

Wolne żarty!

Pisma przedprocesowe

Jak już wspomniałam miałam pecha urodzić się jako druga córka narcystycznej matki, która gdy tylko mogła, uzależniła się od schizofreniczki Renaty, która całkowicie fałszywie – jak to schizofrenicy – podawała się za moją przyjaciółkę. Przeszłam piekło w dzieciństwie, próbowałam popełnić samobójstwo przez intrygi tej schizofreniczki oraz jej schizofrenicznego brata (nie zapominajmy tez o sekcie, która ich otacza i chroni), ale nie nauczyło to mojej matki niczego. Do końca życia – pomimo zakazu mojego ojca, sam przeszedł to samo, co ja we Francji i wiedział, co to znaczy być zaszczutym przez gang schizofreniczki – utrzymywała kontakt z Ryszardem oraz Renatą, donosiła im na mnie oraz realizowała ich durne plany niszczenia mi życia, święcie przekonana, że Renata jest cud miód i orzeszki.

Moja matka, jak to narcyzy, wychowała swoją starszą córkę też na narcyza, a ta swoje najstarsze dziecko. I wiecie, mając matkę-narcyza, można być geniuszem, ale i tak taka matka prędzej uwierzy w chorobę psychiczną własnego dziecka niż, że ma jakieś sukcesy. Niestety, narcyz kocha tylko swoje najstarsze dziecko, a już zupełnie sekuje dziecko odmiennej płci. Inne dzieci są wybrakowane i tylko to najstarsze odpowiedniej płci może liczyć na jakieś pozytywne emocje. Następca jest rozpieszczony do granic możliwości i karany tylko za sprzeciwianie się rodzicowi narcyzowi.

Moja siostra i jej córka odziedziczyła sprawę Renaty i Rafała. Została – jak mi powiedziano – do upewnienia się, że wyjdę tylko za Rafała. Nie zamierzam się podporządkować. Narcyzi z mojej rodziny rozmawiają z Renatą przekonani, że mają do czynienia z jakąś wybitną panią psycholog, chociaż to nigdy nie była żadna moja koleżanka z Wydziału Psychologii, jest to duran sklepowa bez matury.

Moja siostrzenica chociaż korzystała z mojej pomocy i doświadczenia psychologicznego oraz kryminologicznego, lekceważy moje umiejętności. Gdy jeszcze była dzieckiem po pewnym konwencie radośnie mi oświadczyła, że poznała „Yennefer” czyli „współtwórczynię Wiedźmina”. Bardzo się zdziwiłam, bo jako żywo schizofreniczka Renata nigdy nie przyjaźniła się z Sapkowskim i całkiem dobrze pamiętam, że to ja rozmawiałam z nim o tym, co ma napisać i uważałam się za jego nieformalną redaktorkę. Jako jego fanka chciałam więcej tekstów o Wiedźminie. Po założeniu wydawnictwa, które miał sfinansować Piotr, chciałam przejąć Andrzeja jako mojego pisarza.

Nie dało się mojej siostrzenicy wytłumaczyć, jak bardzo się myli. Jak to narcyz – chyba że ma kłopoty – zlekceważyła wszystkie moje ostrzeżenia i okazała się być całkowicie nielojalna. Chyba nadal opowiada, że Renata to Yennefer. Wiem, że Andrzej sterroryzował Nycza za nazywanie schizofreniczki Renaty jego przyjaciółka i ten już pamięta, że nie wolno tego robić, uważam teraz, że kolej na moją siostrzenicę. Po jej różnych występach nie mam ochoty się z nią konfrontować. Z własną matką i młodszą siostrą napadły na mnie razem z sektą i gangiem schizofreników w mojej pracy. Porem wmawiała mi, że mam jakieś problemy w pracy. Nie miałam żadnych problemów w pracy poza atakami wściekłych wielbicieli schizofreniczki Renaty, czy też atakami mojej własnej rodziny, których wrzaski musiałam wysłuchiwać przez telefon Rafała (chyba). Co ja mogę w tej sytuacji zrobić? Zostałam tak sterroryzowana, że boję się już z nimi konfrontować. Jestem przez własną rodzinę zaszczuwana pod dyktando chorych psychicznie ludzi od dzieciństwa. Proszę więc o pomoc. Myślę, że dobrze zrobi mojej siostrzenicy, jeśli dostanie pismo przedprocesowe od Andrzeja z żądaniem przeprosin dla siebie za nazywanie Renaty „współtwórczynią Wiedźmina”. Okłamała tyle osób w fandomie i zrobiła mi tak czarny PR, powtarzając urojenia Renaty na mój temat, że należy jej się takie niemiłe przebudzenie.

Wiem, że moja siostrzenica okłamała wiele osób na temat Adama. W życiu nie był kimś, kto mnie skrzywdził. Skrzywdziła mnie schizofreniczna rodzina Renaty i Rafała oraz Nycz wraz ze swoim imbecylem Ryszardem, który jest podobno u niego służącym – ale podaje się za kogoś innego, bo ta szajka lubi się kierować powiedzeniem, że nie ważna jest prawda, ale ważne w co kto wierzy. Ja jednak uważam, że prawda jest ważna. I dlatego, sądzę, że Adam powinien też poprosić swojego prawnika o wystosowanie pisma przedprocesowego, w którym będzie się domagać przeprosin za nazwanie go schizofrenikiem oraz moim gwałcicielem.

Moja rodzina (mam na myśli narcyzów i sterowanych przez nich ludzi) ze mną nie rozmawia. Oba narcyzy obraziły się, bo śmiałam mówić coś innego niż gang schizofreników, bo próbowałam im wytłumaczyć, jak naprawdę wygląda sytuacja. Wiem też, że od pewnego momentu nie czytają mojego blogu, tak więc, pretty please, skomunikujcie się z nimi za mnie. Szczególnie moja siostrzenica musi zobaczyć, jak to jest po raz pierwszy w życiu nie mieć parasola ochronnego. Bo tym razem ciocia kryminolog nie będzie jej doradzać. Niech wypije, co naważyła.

Poza tym nadal mam syndrom sztokholmski po tym, co mi zrobiono i mogę tylko pisać. Zupełnie nie mam siły na konfrontacje z którymkolwiek z moich rodzinnych narcyzów. Idioci!