Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Ścieżka lewej ręki

Pewien hierarcha po tym, gdy zgwałcił mnie oralnie,(1) uważa mnie za swoją własność, co jest częstym urojeniem gwałciciela, tak samo jak to, że ofiara była chętna(2). Byłam więc zmuszona rozmawiać z tym zbirem conajmniej kilka razy, bo wyobraził sobie, że będzie mi układać życie. Próby kontrolowania swojej ofiary, to również jest typowe zachowanie gwałciciela. Przy czym te typowe urojenia gwałciciela nie są urojeniami, które by świadczyły o takiej chorobie psychicznej, żeby był zwolniony z odpowiedzialności karnej. A niestety jako dziecko usłyszałam, że nie da się go wsadzić do więzienia, bo został uznany, mylnie moim zdaniem, za schizofrenika. Jego schizofreniczne jazdy były i są czerpane z opowieści moich schizofrenicznych znajomych z podstawówki oraz ich ojca. Sam nie ma typowych dla schizofrenii objawów. Oszem jest pedofilem, wychowanym przez pedofila i to widać w jego postawie i poglądach.

Powiedziałam mu, że jestem jak najbardziej satanistką, czarną Wiccą. I że moja ścieżka jest „Ścieżką lewej ręki”. Nycz zna okultyzm na tyle, żeby zorientować się, że wiem, o czym mówię. W żaden sposób nie zgodziło mu się z tym, co faktycznie o mnie myśli. Nadal chyba uważa, że wpychając dzieciom i studentom penisa do ust ich „wyzwala” i „umoralnia”. Jego ofiary zabijają się, bo zostają zaszczute i są niewinne. Ludzie, którzy są winni nie popełniają samobójstwa, bo niesprawiedliwość ich tak nie boli.

Tak zginął mój pierwszy chłopak, był już studentem. Do mojej szkoły przyszła jego mama i mi opowiedziała, co go spotkało i że już nie żyje. Nie wiedziałam wtedy, jak się ratuje takich ludzi. Noszę pentagram między innymi na pamiątkę tej znajomości.

Bartosz pochodził z religijnej rodziny, która nigdy nie wątpiła w Kościół. Był ministrantem. Niesprawiedliwość tego, co go spotkało (gwałt i zaszczucie przez pedofila, gdy był dzieckiem), sprawiła, że został satanistą. Był metalem i perkusistą. Miał całą karierę przed sobą i marzył, żebym była jego wokalistką. Był pierwszym blondynem wśród wszystkich moich blond sympatii.

Ja sama zareagowałam na pedofila i pedofilską indoktrynację w podobny sposób, czyli odrzuceniem chrześcijaństwa i już jako dziecko z pierwszych klas podstawówki zadecydowałam, że jestem poganką.

Kościół sam sobie wychowuje śmiertelnych wrogów. Całe życie studiowałam, także na własną rękę, wszystko co mi mogło pomóc w walce z tymi potworami w sutannach. Bo jakoś nie chcą się ode mnie odpierdolić.

Moich przyjaciół i mnie spotkało tyle potworności, że straciłam wiarę w zasadę karmicznego trójpowrotu. Samo się nie stanie, bo świat jest we władzy złego, szalonego Boga. Sprawiedliwość można osiągnąć tylko dzięki ciężkiej pracy – na przykład organów ścigania i współpracujących z nimi ludzi. Pojęcie karmy zakłada, że świat sam się naprawia, a winni są ukarani. Nic takiego z automatu się nie dzieje. To jest jak z entropią – jeśli nie będziemy ciężko pracować, wszystko co nas otacza rozpadnie się w pył, a zbrodniarze będą kwitli i popełniali coraz bardziej przeraźliwe zbrodnie na najbardziej niewinnych i delikatnych.

Zapomniałabym o jednym – według Crowleya pentakl musi mieć odpowiedni rozmiar. Noszę pentagram i jak najbardziej wpisany jest w podwójny krąg. Chociaż jest niewielki. Ma mi przypominać kim jestem i co przeżyłam. Kupiłam go sobie sama u metaloplastyka na Starym Mieście w Warszawie. Pierwszy, jaki posiadałam, zerwała mi z szyi wariatka Renata, gdy byłam studentką. To jedna z wielu rzeczy, które mi ukradła. Zapomniałam, że powinno się pentagram nosić na rzemieniu, żeby go nigdy chrześcijanie nie dali rady zerwać.

W końcu go sobie odkupiłam, bo muszę położyć kres pomówieniem o jakiekolwiek związki z Nyczem lub klerem. Kurwy Nycza to Rafał i Renata, zawsze chętne mu służyć. W zamian on jest ich możnym protektorem.

⛧⛧⛧

(1)Pomógł mu Rafał i jego ojciec najpierw mnie wiążąc – piszę o tym, bo w ramach tortur psychicznych, czyli prania mózgu, hierarcha zapewniał mnie fałszywie, że „nie wie, jak to jest kogoś zgwałcić”. Zaznaczę tylko, że gdyby wszystkie jego ofiary były chętne, nie musiano by ich mu wiązać i bić, tak jak związano mnie i Bartosza. Za dużo poznałam jego ofiar, żeby uwierzyć w jego jakiekolwiek zapewnienia, że tym swoim penisem „leczy” i że wszystkie jego stosunki były konsensualne. Mam nadzieję, że to ja wyleczę tego skurwiela z jego urojeń na mój temat. Niestety Bartek nie żyje, chociaż Nycz jak zwykle fałszywie, żeby tylko uspokoić swoją ofiarę wmawiał mi, że chłopak żyje. Chyba go pomylił z Michałem, bo bełkotał, że go gdzieś widział.

(2) Trudno było mnie uznać za chętną. Miałam osiem lat, zostałam związana i pobita. Błagałam skurwiela o litość, tłumaczyłam mu, że nie jestem dziecięcą prostytutką, że tego nie chcę. Ale ojciec Renaty za to wziął pieniądze i musiał dostarczyć, co obiecał. Zostałam ponownie pobita i zastraszona. Nie miał litości, tak samo jak inni moi oprawcy, czyli Rafał i jego ojciec. Stało się to wszystko przy zachwycie Renaty, która się przypatrywała szczęśliwa, że może „udowodnić”, że jej urojenia, że mam dwanaście lat i jestem kurewką, są prawdziwe. Nikt z tego pedofilskiego gangu nigdy nie był dla mnie nikim bliskim, ani mnie przed nikim nie „ratował” – jest odwrotnie, są osobami, które zniszczyły mi życie i zaszczuły, czasem na śmierć, wiele wspaniałych osób, które były mi równie bliskie, jak moi krewni. A w niektórych przypadkach nawet bliżsi.

Imbecyl z Warszawy

Od dzieciństwa mam na karku imbecyla z Warszawy, Ryszarda N.

Był znajomym mojej katechetki i dowiedziawszy się o tym, co mnie spotkało w podstawówce (szczegóły na blogu), postanowił się wtrącić. Sam, jak mówi, ma niespełna 80 IQ (to dane oficjalne ale – jak mi się pochwalił, a prawie wszystko można z imbecyla wyciągnąć, jeśli wie się, o co pytać – zakonnice podpowiadały swojej grupce podopiecznych podczas testów na inteligencje, więc realnie to IQ może być jeszcze niższe, jak dla mnie jest imbecylem, wykazuje się charakterystycznymi cechami psychiki), ale nie przeszkadza mu to w uważaniu się za osobę najlepiej poinformowaną w moich sprawach. Tak samo jak Kościół czerpie informacje od moich znajomych z podstawówki, czyli od schizofrenicznego rodzeństwa, Renaty i Rafała. Powiem więcej, nie tylko czerpie od nich informacje, przyjmuje także dokładne instrukcje jak ma kłamać i za kogo podawać, żeby mógł udanie manipulować ludźmi i nastawiać ich przeciwko mnie. A dodatkowo nigdy nic nie rozumie. Kolejny raz dementuję, nie jest to nikt, z kim byłabym spokrewniona. Każda osoba, którą znowu przyłapię na opisywaniu go jako mojego krewnego, czy też powoływaniu się na niego jako wiarygodne źródło, będzie musiała się spotkać się ze mną w sądzie cywilnym. Już możecie mi przysyłać opisy takich sytuacji oraz nazwiska osób, które dalej mnie szkalują w ten sposób.

Imbecyl z Warszawy, Ryszard N., nie jest moim wujkiem, a przede wszystkim NIE JEST, powtarzam, NIE JEST psychoterapeutą. Chociaż lubi się za takiego podawać, bo ludzie mu dają za to pieniądze. A lubi pieniądze.

Prawda jest taka, że wszystko, co Ryszard mówi, jest mu podpowiedziane przez schizofreniczkę Renatę. Jest jedną z osób, z którymi Renata podzieliła się forsą, którą dała radę zdobyć podstępem i kłamstwem, bo w ogóle nie powinny do niej trafić. To że ma urojenia, że jest bogata, tylko musi „odzyskać” pieniądze, które jej „ukradziono”, nie zmienia faktu, że jest łajzą z marginesu społecznego, na który wysłała ją jej choroba i tępota osób, które jej zaczęły „pomagać”, zamiast skierować na leczenie. Moja mam była jednym z lekarzy, którzy próbowali ją namówić na wizytę u psychiatry, gdy była jeszcze dzieckiem z tej samej podstawówki, co ja. Od dawna wiem, że jest chora i nie należy wierzyć jej urojeniom.

Wbrew temu, co imbecyl Ryszard mówi, nie jest Ryszardem Nowakiem z Gdańska, chociaż za takiego zaczął się podawać. Z początku zupełnie nie skojarzyłam człowieka, żaden mój bliski, więc słysząc, jak się nazywa, zaczęłam go wypytywać, czy jest tym Ryszardem Nowakiem, który wytoczył sprawę Nergalowi o obrazę uczuć religijnych. Tym bardziej, że religijnie i politycznie jest jego klonem. Mój imbecyl, uznawszy, że Ryszard z Gdańska jest jakimś, kurde, hirołem i autorytetem, zaczął się za niego podawać w nadziei, że w ten sposób na mnie wpłynie i doprowadzi do szczęśliwego dla schizofrenika Rafała zakończenia intrygi.(1) Czyli że namówi mnie na ślub kościelny (like, what the fuck?) ze schizofrenikiem Rafałem, który wedle jego urojeń jest moim mężem po ślubie cywilnym i podobno mamy wspólne, już dorosłe dziecko (wiecie, to ma być ta urojona „Michalina” w której roli występuje moja siostrzenica), więc należy naprostować moje drogi i zmusić do uregulowania moich spraw w taki sposób, żeby Kościół był zadowolony. Czyli ma być ślub kościelny. I nieważne, co ja na ten temat myślę i czy mi się to w ogóle podoba. To skandal jak bardzo nie jest brane pod uwagę moje zdanie, czyli osoby najbardziej zainteresowanej, za to wszyscy próbują zrobić wszystko, żeby przypodobać się dwójce schizofreników. I to wszystko dzieje się w środowisku fantastów, czyli wydawałoby się ludzi światłych, bo fantastykę rozumieją ludzie inteligentniejsi, którym nie przeszkadza abstrakcja niektórych rozwiązań, czy odejście od znanej rzeczywistości, i którzy się w takiej narracji nie gubią. A wiem też, i to boli, że do Renaty, oprócz Krystyny dołączyło jeszcze stadko idiotek, które również się uważają za pisarki i zawiązały pakt przeciwko mnie, nawołując do cancellingu (czyli śmierci społecznej) mnie jako pisarki czy osoby. Jakby nie wystarczyło idiotki, z którą studiowałam, czyli pani Szkwał.

Jakby tego było mało, schizofreniczka Renata również zaczęła mieć urojenia, że jestem z Gdańska, więc zaczęłam być zmuszana przez jej gang pomagierów do przyznania, że również w tej kwestii wszystko, co ona o mnie mówi jest prawdą. Jej urojenia całkowicie ignorują fakt, że chodziłam do warszawskiej podstawówki i tam mnie zaczepiła, już wtedy prezentując cały zestaw urojeń na mój temat. Nigdy nie była moją przyjaciółką, ale lubi za taką uchodzić, żeby w ten sposób uwiarygadniać przed ludźmi swoje kłamstwa na mój temat. Nie jest moją przyjaciółką i nigdy nie była. Nic o mnie tak naprawdę nie wie.

Wszystko, co ona i jej brat o mnie opowiadają to czysty bullshit. I tylko tak to mogę skomentować. Bullshit! Tak samo nieprawdą jest wszystko, co mówi Barbara czy Ryszard, albo Krystyna.

Na blogu wisi moja apostazja, więc odpierdolcie się ode mnie. Zdobyłam też zaświadczenie o stanie cywilnym wedle którego jestem panną, więc odpierdolcie się podwójnie. W życiu nie powinniście mnie nękać!

Pomyśleć tylko, że ci schizofrenicy i ten imbecyl wciągnęli w to nie tylko różne ważne figury z Kościoła, ale też z polityki, które próbowały mnie przekonać, że Rafał jest moim mężem i ogólnie bohaterem moich snów. I że w nagrodę za przyznanie im racji, będę mogła robić karierę polityczną.

Moje sny są nadal metalowe i fantastyczne, więc bardzo źle trafili. W życiu nie będę pracować dla PiSu. Obraziło mnie to tak bardzo, że bardziej się nie da.

Wcale się nie dziwię, że jeden z moich niedoszłych teściów, Profesor psychiatra, miał zwyczaj w każdy wolny dzień robić sobie reset i pić wino, najlepiej na działce za miastem. Całe życie z wariatami, współczuję tego zawodu…

Ja też mam dosyć.

Jeśli ktoś się zastanawia, to zaszczucie przez koleżanki pisarki – oraz fanów – jest wytłumaczeniem, dlaczego nie piszę. Mam dosyć fałszywych oskarżeń moich znajomych o gwałty, nie mówią o oskarżeniach mnie, jako kogoś, kto miał niby zniszczyć tę paranoidalną schizofreniczkę Renatę. Ci schizofrenicy i imbecyl zaszczuli na śmierć również mojego pierwszego chłopaka, metala, który już i tak dosyć wycierpiał, bo jako dziecko został również zgwałcony przez księdza. Bartek mnie nie zgwałcił, był moją pierwszą miłością. Został doprowadzony przez nich do samobójstwa, tak samo jak dwójka innych moich znajomych i jeszcze ktoś inny z mojej podstawówki. Nie życzę sobie też, żeby wobec Adama padały jakiekolwiek oskarżenia w fandomie. Tępe plotkary, wielbicielki schizofreniczki Renaty, która podaje się za królową Norwegii (ciekawe, co na to by powiedział król Harald V?), mają sobie dać siana i się zająć sobą, jeśli nie potrafią zrobić niczego produktywnego, tylko niszczą niewinnych ludzi, tylko dlatego że stałam obsesją i treścią urojeń durnego schizofrenika, z którym chodziłam do podstawówki. Urojenia Rafała na temat tych gwałtów, których niby mieliby się dopuścić moi dobrzy znajomi, wynikają z jego obsesji, jaką ma na moim punkcie oraz choroby psychicznej. Nigdy z nim nie rozmawiam, więc nie mogłam w rozmowie z nim na nikogo się skarżyć i się nie skarżyłam. Jedyni moim gwałciciele to Nycz, Rafał i jego ojciec.

Do tej pory nie przebolałam śmierci Bartka i moich innych przyjaciół, i nie będę mieć żadnych zahamowań wobec ludzi, którzy próbują zaszczuć kolejne osoby, tylko dlatego, że jakiś schizofrenik lub imbecyl sprzedał im jakaś zachwycającą plotkę, którą idioci mogą się posłużyć, żeby zorganizować sobie lincz. Doprowadzić do czyjejś śmierci samobójczej jest aż za łatwo, niestety. Zabijają się przede wszystkim niewinne osoby, które szczególnie boli, że są tak niesłusznie i niesprawiedliwie traktowane. Sama też byłam zaszczuwana i nakłaniana do odebrania sobie życia, skoro mówię coś innego niż schizofrenicy, tym bardziej, że miałam niby „skrzywdzić” tę paranoidalną schizofreniczkę Renatę (nic tej piczy nie zrobiłam oprócz tego, że jestem zdrowa, zdolniejsza od niej i wbrew jej marzeniom jeszcze żyję, więc nie może przedstawić sfałszowanego testamentu, bo Nycz jej poświadczy wszystko, jak się dowiedziałam). Za wiele osób to spotkało. Ma się to skończyć. Mam dosyć ratowania zaszczuwanych przez gang Renaty i Rafała, tym bardziej że nie wszystkich udaje mi się uratować. Fałszywe oskarżenie o gwałt na kobiecie łagodnych gejów, jakie miało miejsce w latach dziewięćdziesiątych, to już był szczyt bezczelności tego gangu. Doliczyłam się sześciu osób fałszywie oskarżanych przez schizofrenika o gwałt na mnie, a to tylko zgrubne obliczenia, to są osoby o których wiem. A o ilu nie wiem? Rafał oskarża praktycznie każdego mężczyznę, z którym serdecznie rozmawiam, bo gdzieś zobaczył go przypadkiem w moim towarzystwie, lub tylko usłyszał od kogoś, że jest moim znajomym. Przestańcie mu donosić i informować go, co robię. Przestańcie też tego wariata słuchać.

I w to wszystko wchodzą panie, które uzgodniły, że się przeciwko mnie zmówią, żeby ratować Renatkę i Rafałka. Bo mam ich podobno przeprosić, jak też Ryszarda. Czyli tego imbecyla, który nigdy nie był ze mną spokrewniony. Już widzę, jak to zrobię. Dorośnijcie, tępe picze! Już czas!

Nikogo nie obrażono religijnie tak bardzo ja mnie. Taką mam ostatnią refleksję na ten temat jako poganka i Wicca.

⛧⛧⛧

(1) Z tego, co ten imbecyl bełkocze, można zrozumieć, że razem z Nyczem uznali, że jestem opętana (czy coś w ten wzorek), skoro to, co mówię, nie zgadza się z opowieściami Renaty i Rafała i upieram się, że słucham metalu, więc zastosowano zaoczne egzorcyzmy, podczas których mnie ponownie ochrzcili. I w ten sposób ten imbecyl został moim „ojcem chrzestnym”. Nie wiem, czy ma żonę i kto występuje jako moja „matka chrzestna” wśród tych idiotów, ale podejrzewam, że ktoś taki też się znajdzie i też będzie świadomie kłamać, między innymi, że jest z Gdańska, chyba że to jest ktoś z Krakowa. Ktoś wie? Bo ja nie wiem.

Oportuniści

Oprócz zawodowych przestępców wywodzących się z przestępczych rodzin istnieją również oportuniści, czyli ludzie, którzy w innych warunkach nie popełniliby żadnych przestępstw, ale mając okazję się wzbogacić, postanawiają grać nieczysto. Jako oportunista zaczyna bohater serialu Breaking Bad, żeby szybko przejść na zawodowstwo w takim stylu, że zadziwił nawet zawodowych przestępców.

Osoby chore psychicznie bywają często ofiarami świata przestępczego, ale również ludzi wywodzących się z innych środowisk. Chodzi nie tylko o okradanie tych godnych współczucia chorych, ale również namawianie ich do takiego postępowania, żeby samemu się wzbogacić.

Takimi ofiarami oportunistów są Renata oraz Rafał. Zacznijmy od mojej podstawówki, kiedy dzięku swojej schizofrenii stali się łatwymi łupami dla kościelnych pedofili i nikt z ich środowiska nie reagował, bo ich ojciec był tak samo chory. Ja za to musiałam wysłuchiwać na przerwie bełkotu Rafała, że jest „kimś”, bo dostał pieniądze za zrobienie laski księdzu. Renata postępowała podobnie.

Przypomnę czym kieruje się w swoim postępowaniu schizofrenik. Jak już gdzieś napisałam wcześniej jest Gollumem, czyli przypisuje sobie wszystko, co „błyszczy”, bo kieruje się zawiścią. Ofiarom swojej obsesji za to przypisuje wszystko czego się wstydzi. Czyli z ośmioletniej dziewczynki pływaczki robi dwunastoletnią kościelną kurewkę. Z narzeczonej bogacza robi kogoś z nizin społecznych, a z siebie damę z „wyższej sfery”.(1)

Schizofrenik popełnia przestępstwa, kierując się swoimi urojeniami, bo czuje potrzebę zmienienia świata, żeby dopasować go do świata swoich urojeń. Jeżeli chodzi o Renatę i Rafała od lat upominałam się, żeby wszystko, co mówią weryfikować. Niestety otoczyli się oportunistami, którzy postanowili im pomagać w nadziei, że im również uda się wzbogacić, skoro Renata i Rafał rozpowiadali, że są bogaczami, którzy muszą odzyskać swoje środki.(2) Razem oszukali mojego byłego na dużą sumę pieniędzy, przekonując go, że Renata jest moją najlepszą przyjaciółką, a numer bankowy, który podaje należy do mnie. Mój były chciał mnie pomóc, a nie Renacie. Nie byłam w stanie temu zapobiec, bo byłam fizycznie odsunięta od mojego byłego, a potem brutalnie zaszczuta. Już wtedy ta kradzież została zgłoszona, ale nic nie można było zrobić, bo Prokuratura nie karze ludzi chorych psychicznie jak Renata. Zapomniano wtedy o tym, że jej gang, czyli ludzie którymi się otoczyła, są zdrowi psychicznie, chociaż głupi.

Z tego co wiem, wiele lat później mój były narzeczony zdążył przed śmiercią zgłosić tę kradzież i oszustwo Policji prawidłowo, bo w końcu się połapał w sytuacji po tym, gdy mógł spokojnie ze mną o tym porozmawiać. Gang Renaty popełnił nie tylko to jedno oszustwo, dzięki któremu się wzbogacili, zniszczyli tyle osób, popełnili tyle przestępstw, również żeby ukryć, co zrobili, że pójdą siedzieć. Owszem, prawo patrzy łaskawiej na ludzi, którzy nieświadomie kierują się tym, co im opowiedzieli chorzy psychicznie, ale nie wtedy kiedy umyślnie kłamią i prześladują ofiary obsesji schizofreników nawet po tym, gdy już im wszystko wytłumaczono, a oni sami podobno zrozumieli.

W schemacie w jakim działają przestępcy zawodowi mieści się wymóg szczodrego opłacania swoich pomocników po udanym skoku, dlatego przestępcy z reguły nie mają pieniędzy, bo się nimi dzielą z innymi przestępcami. Muszą więc dalej popełniać kolejne przestępstwa.

Analogicznie Renata z pieniędzy, które ukradła, kupiła sobie tylko mieszkanie (według jej słów nawet nie zostało odpowiednio wyposażone), a resztę przeznaczyła na łapówki dla swojego gangu. Wiem kogo opłaciła i wiem, jakie kłamstwa na mój temat rozpowiedziały te osoby. To że są oportunistami, a nie zawodowymi przestępcami, nie znaczy, że nie staną przed sądem.

I mam dosyć prób szantażowania mnie kłamstwami oraz urojeniami Renaty na mój temat w celu wyciagnięcia ode mnie dużej kasy. Nawet jeśli złapię kontakt z rodziną mojego byłego, to na pewno nie po to, aby prosić o pieniądze, żeby moim prześladowcom płacić haracz za milczenie.

Wolę sama wszystko ujawnić. Każde przęstepstwo, jakie wobec mnie popełniono, cokolwiek co mi się nie spodoba, wyląduje na tym blogu.

⛧⛧⛧

(1) Dla ludzi o ubogim języku – nie ma takiego złożenia w polszczyźnie. Jest albo jakaś sfera (na przykład zainteresowań), albo wyższa klasa (społeczna). Tak się składa, że ten błąd językowy bardzo razi ludzi z wykształceniem, nie tylko osoby z wyższej klasy.

(2) W ramach „odzyskiwania” tego, co jej schizofreniczny mózg uznał za „swoje”, Renata bezczelnie ukradła mi na moich oczach buty do treningów. Przylazła za mną ze swoim gangiem do klubu sportowego i zaczęła mnie tam prześladować. Kradła mi też precjoza, notatki oraz inne rzeczy. Wszystko zgłoszone Policji. Mam nadzieję je wszystkie odzyskać (oczywiście oprócz butów, bo nie będę nosić czegoś, co ta żmija miała na sobie).

Konfabulacja

Muszę wyjaśnić jedną rzecz – nękający mnie Ryszard nie jest pieniaczem sądowym, który prześladował Nergala. Ryszard pomagający Renacie i Rafałowi jest ciemnowłosy i tak naprawdę nie wiem, jak się nazywa. Podejrzewam, że jest z Warszawy, wbrew temu, co twierdził. Możliwe też, że nie ma na imię Ryszard, tylko tak bredził, w celu zmylenia mnie. Za wariatami i ich pomagierami się nie trafi nigdy i najlepiej z nimi nie rozmawiać.

W zasadzie nie wiem, wedle czyjego urojenia miałabym być z Gdańska, Ryszarda, Rafała, czy Renaty i nie za bardzo mnie to interesuje, chociaż mam podejrzenia, kiedy zaczęły się te opowieści. Zbyt dużo straciłam czasu na zastanawianiu się, o co tym ludziom w ogóle chodzi.

W sumie też nie wiem, czy ten Ryszard nie jest przypadkiem tylko idiotą, który wydaje się być schizofrenikiem, bo napędza go schizofrenia mojej koleżeństwa (czyli Renaty i Rafała) z podstawówki, którym pomaga i szczerze wierzy w każde ich słowo. Możliwe też, że celowo kłamał, żeby mnie zmanipulować. A po co, to należałoby jego zapytać. Powiem tylko, że wariaci i imbecyle lubią inscenizacje oraz podszywanie się pod innych ludzi, szczególnie gdy sobie wymyślą, że mogą w ten sposób kogoś „wyleczyć” i dostosować świat do urojeń ulubionych schizofreników. I nie należy się tym przejmować.

Mam nadzieję, że nikt mu nie wybaczy udawania mojego wujka, czy też chrzestnego z Gdańska, i okłamywania ludzi na mój temat. Robił tak, żeby mieć na mnie wpływ, bo był przekonany, że nie mam żadnych krewnych i powinnam się ucieszyć, że chce mną zarządzać. A jego jedyny wpływ to dewastacja wszystkiego, co tylko mógł mi zniszczyć.

I chociaż ten wpis nazwałam „konfabulacja”, to muszę zaznaczyć, że celowe kłamstwo w celu zmanipulowania kogoś, to nie jest niewinna konfabulacja, to oszustwo. Konfabulacje – szczególnie te, które wypełniają luki w pamięci – są niezależne od woli człowieka, który nie chce skłamać. Ale jeszcze inną sprawą – i to kryminalną – jest fałszywe wspomnienie (wmówione przemocą i zastraszeniem pod dyktando schizofreników). W tej kwestii będziemy się wcześniej czy później z tym panem, który lubi udawać „psychoterapeutę”, widzieć w sądzie.

Mandat

Musiałam usuwać wariatów z mojego mieszkania jeszcze, gdy byłam studentką. Przyszli za mną z uczelni, a przynajmniej tak myślę. Wyśledzili, gdzie mieszkam i zadzwonili do drzwi. Ku zdziwieniu mojej mamy wleźli do środka obwieszczają, że jeden z nich to mój „wujek”, a drugi „mąż”, który uważał, że ma prawo z nami mieszkać, bo jest „u siebie” – czyli oczywiście naszli nas Ryszard z Rafałem. Wmawiali nam, że mam jakieś dziecko z Rafałem i że mieliśmy ślub cywilny. Moje zaświadczenie o stanie cywilnym twierdzi inaczej. Nie mówiąc o mojej pamięci, nie mówiąc o pamięci moich krewnych. Chociaż tych argumentów wariaci nie przyjmują do wiadomości, bo ważniejsze są dla nich ich własne urojenia i wsparcie, jakie dostali od Kościoła.

Przeraziłam się tak, że wzięłam z kuchni nóż, stanęłam broniąc siebie i mamy, a drugą ręką sięgnęłam po telefon, błagając Policję, żeby ich usunęła z naszego mieszkania. Przyjechał patrol i panowie schizofrenicy zostali wyprowadzeni na zewnątrz. Niestety później również przychodzili do nas i nękali moją mamę swoimi urojeniami na nasz temat, która jako lekarz próbowała ich namówić na leczenie. Miało to bardzo zły wpływ na jej psychikę i w końcu jej też zniszczyło życie.

W końcu podjęłyśmy decyzję o kupnie psa obronnego. I w ten sposób w naszym życiu pojawił się Grendel, mieszkanka owczarka niemieckiego oraz belgijskiego. Bardzo mądry i posłuszny pies, który nikogo nigdy nie ugryzł bez powodu. Był warczącym argumentem, dzięki któremu schizofrenicy zrezygnowali z wdzierania się do naszego mieszkania. Wkurzeni, że broni wejścia, polecieli na niego skarżyć Policji, ale nie muszę chyba dodawać, że wszelkie oskarżenia były nieprawdziwe i mandat, który miałam już zapłacić, został cofnięty po moim proteście i prośbie, żeby spojrzeć dokładniej na to, kto się skarży, co nam zrobił i jak różne zajścia opisywali świadkowie.

Śnieg

Mój tata jako dziecko był wywożony w Alpy, żeby zobaczył śnieg, ponieważ wnuk Norwega i prawnuk Szwedki nie mógł wyrastać nie znając śniegu, a we Francji, gdzie mieszkał, śniegu było tyle co pies napłakał, więc trzeba go było szukać w górach. Ja byłam wychowywana w podobny sposób, gdy tylko się dało, byłam wysyłana w Tatry, żebym przypadkiem nie zapomniała, skąd nasza rodzina ze strony pochodzi (w sensie z miejsca, gdzie zimno i śnieżnie) i jak wygląda sam śnieg.

Nadal się cieszę, gdy czuję zapach nadchodzącego śniegu w powietrzu i nie przeszkadza mi śnieg w zimie. Ma być śnieżnie w czasie zimy i jestem jedną z tych osób, które szlochają z powodu zmiany klimatu. Kiedyś to były zimy, hej!

Na przykład Zima Stulecia. Przypadła na lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku, kiedy byłam zupełnym gówniakiem. Powiem tylko tyle, że to była odpowiednia ilość śniegu w moim rozumieniu. Ryłam tunele w zaspach, tyle śniegu napadało. Chowałam się w wykopanych pieczarach. Spędzałam godziny poza domem.

Po powrocie zdejmowałam mokre od tarzania się w śniegu spodnie, a matka neurolog widząc moje czerwone z zimna nogi kazała mi pokazać palce u nóg. Doliczyła się wszystkich, nie było odmrożeń.

Mój tata nie podzielał jej paniki, uspokajał ją, że jestem genetycznie dostosowana do zimna i że nic sobie nie odmrożę, chyba że trafię rzeczywiście na Prawdziwą Północ. Wiecie, tam gdzie do tej pory mieszkają Lodowi Olbrzymi i panuje Prawdzie Zimno. Chociaż i wtedy nic mi się nie stanie. Bo nie, bo to jego geny.

Lubię ciepłe morza, ale i tak nadal marzę o wyprawie na Prawdziwą Północ motorowymi saniami, tam gdzie w ciszy padają płatki śniegu i panuje arktyczna noc zakłócana co najwyżej zorzami.

Bo to mi po prostu Bóg mówi…

Czyli wspomnienie z dyskusji ze schizofrenikiem Ryszardem, w czasie której próbowaliśmy go przekonać, żeby jednak się leczył. Dla tych, co nie pamiętają – Ryszard to jest wariat z Gdańska, który pierwszy raz usłyszał o mnie od mojej katechetki, która zasugerowała mu jednocześnie, że ktoś powinien mnie adoptować. Z kolei pomysł takiej adopcji został oparty na urojeniach moich schizofrenicznych znajomych z podstawówki.

A katechetka i Ryszard znają się z Opus Dei, czyli takiej organizacji dla turbo-katolików, w której Ryszard ze względu na swoją schizofrenię uchodzi za świętego, czyli osobę, której Bóg „objawia” różne sprawy. Między innymi „objawił” przesłanie według którego heavy metal zniszczy świat, a ja mam być jego siostrzenicą, którą musi „ratować”. Dobre i tyle, że jego schizofrenia nie jest odmianą paranoidalną.

Ryszard i jego otoczenie „badali” sprawę mojego pochodzenia (jego zdaniem urodziłam się w jednej ze wsi w okolicy Gdańska), zadając mi pytania na temat hipotetycznej sprawy zgwałconej przez księdza dziewczynki. Ksiądz wstrzelił się w pierwszą owulację, jeszcze przed wystąpieniem miesiączki. Oczywiście, przekonana, że jest to świeża sprawa, zaczęłam domagać zorganizowania dla niej pomocy i nielegalnej aborcji. Ale nie o to im chodziło.

Wariaci w ten sposób upewnili się, że urojenia Ryszarda są prawdziwe. A kim jestem według jego urojeń? Jego siostrzenicą, osobą bez wykształcenia, która pochodzi ze wsi i ma na sumieniu przeraźliwy „grzech”, jakim miała być aborcja. A przypomnijmy, że w dekadzie kiedy się urodziłam i później do początku lat dziewięćdziesiątych, aborcja była całkowicie legalna. I słusznie, bo do dwunastego tygodnia ciąży trudno mówić o jakimkolwiek systemie nerwowym, jest to po prostu zlepek komórek i naprawdę powinno się w końcu fundamentalistom w polityce pokazać drzwi.

Jednocześnie Ryszard wie, że Renata i Rafał poznali mnie w mojej podstawówce i od dziecka mieszkałam w Warszawie (czyli od pierwszego dnia życia). Zostałam też ochrzczona w Warszawie, a moimi rodzicami chrzestnymi na pewno nie byli Ryszard i Beata. Mogę przedstawić moich prawdziwych rodziców chrzestnych w każdej chwili.

Ryszard bez złego wpływu Kościoła Rzymsko-Katolickiego nie byłby kimś groźnym. W czasie naszej rozmowy, gdy pokazano mu sprzeczność pomiędzy jego urojeniami (gdańska wieś), a rzeczywistością (warszawska podstawówka), chciał się leczyć. Wydawało się, że zdobędzie się na to, aby znaleźć sobie psychiatrę. Ale zamiast tego pobiegł do zainteresowanego sprawą hierarchy, a ponieważ jest to człowiek negujący istnienie chorób psychicznych, hierarcha wmówił mu ponownie, że nie ma żadnych urojeń, tylko odbiera „przekazy” od Boga i że ma ignorować rozbieżności pomiędzy urojeniami a rzeczywistością. Obaj w końcu zracjonalizowali sobie to w ten sposób, że Renata ma się mylić, bo ja nie chodziłam z nią do jednej podstawówki. Mam nie być z Warszawy.

Tylko, że jestem z Warszawy. Nie można być bardziej z Warszawy niż ja jestem, z moim warszawskim akcentem oraz wspomnieniami mojej rodziny z Powstania Warszawskiego.

Ostatecznym argumentem Ryszarda za tym, że pochodzę z Gdańska i że on sam trzymał mnie do chrztu, jest fakt, że poznałam Adama, gdy był dzieckiem. Owszem, Adam jest z Gdańska, ale tłumaczę po raz ostatni, Adama poznałam w czasie koncertu Megadeth w Warszawie, a nie w Gdańsku. Adam miał wtedy dziesięć lat, ja byłam już pod koniec liceum. Był to koncert, na którym byłam ze swoim chłopakiem. I na pewno nie był to schizofrenik Rafał.

Był to koncert, przed którym zostałam zaatakowana przez Ryszarda, hierarchę oraz schizofreniczne rodzeństwo, czyli Rafała i Renatę. Zostałam przez nich pobita za to, że śmiałam pójść na koncert heavy metalowy i zaprzeczałam, że moim facetem jest Rafał. A skąd się dowiedzieli, że idę na ten koncert? Wcześniej Renata przyszła do mnie do szkoły, jak najbardziej w Warszawie, i pociągnęła za język, wypytując o moje plany i skoro zaprzeczyłam chęci związania się z jej bratem, postanowiła ściągnąć ludzi, których uważała za moich „rodziców chrzestnych” i interweniować.

Są to ludzie, którym nigdy nic nie należy o mnie mówić, bo każda informacja o tym, że żyję, jak ja chcę, wywołuje. ponowne ataki na mnie.

Naprawdę nie byłam z Rafałem fizycznie nigdy, a już szczególnie nie od czasu tamtego koncertu. Nigdy nie byliśmy parą, nie wzięliśmy ślubu cywilnego, bo nigdy nie byłam w ciąży. Powtarzam, nigdy nie byłam w ciąży. I też żadnej ciąży nie usunęłam. Mam już dosyć tych pomówień.

Jedyny „seks”, o jakim może Rafał mówić, to gwałt oralny, gdy byłam studentką. Znowu zostałam pobita, związana, tak samo jak wtedy, jak byłam dzieckiem w warszawskiej podstawówce, i dopiero wsadzono mi brudnego penisa w usta. I znowu temu patronował pewien hierarcha, który też miał swoją kolej. Który oczywiście uważa, że ten fakt sprawia, że ma nade mną władzę i może mnie tym szantażować. I mam być jego własnością i z tego powodu mu się podporządkować.

Jestem innego zdania.

Szkoda tylko, że wiele osób decyzyjnych postanowiło uwierzyć tym schizofrenicznym urojonym „rodzicom chrzestnym” zamiast mnie i zostałam zmuszona do rozmów z nimi, które skończyły się moim zaszczuciem oraz amnezją. Specjalnie w czasie studiów wypożyczałam amerykańskie opracowania, żeby się dowiedzieć, co tacy schizofrenicy robią ludziom i jak się przed nimi ratować. Szkoda, że cała moja wiedza została zignorowana, a mnie zniszczono do końca życie.

Co planuję? Wszystko, tylko nie dziękować tym schizofrenikom i ich wielbicielom z różnych moich szkół czy miejsc zatrudnienia. Naprawdę możecie się ode mnie odpierdolić.

Będę robić tylko to, co ja chcę, a nie ci wariaci.

Najgorsze jest, że wariatka Renata ukradła mi moje notatki z kryminologicznych lektur i zaczęła udawać nie tylko studentkę anglistyki, ale też psychologii. W ten sposób ona i jej gang dowiedzieli się, jak jeszcze lepiej niszczyć ludzi i co z człowiekiem można zrobić za pomocą syndromu sztokholmskiego. Wykorzystali całą tę wiedzę (czyli o procesie robienia z kogoś niewolnika, dzięku praniu mózgu po gwałcie i zastraszeniu), żeby terrorem dostosowywać ofiary Renaty, Rafała oraz Ryszarda do ich urojeń, a jeśli ofiary nie chcą „współpracować”, żeby ich zaszczuwać aż do popełnienia samobójstwa. Ja żyję dzięki interwencji moich przyjaciół oraz biegłych sądowych, którzy stawiali moją psychikę na nogi. To naprawdę nie jest „leczenie”, a oni nie są „terapeutami”.

W ten sposób z dosyć niegroźnego schizofrenika i maniaka religijnego Ryszard zmienił się w jednego z najgroźniejszych wariatów znanych Policji.

Zaklęta w sokoła

Zacznijmy od tego, że tytułowa Ladyhawke jest jastrzębiem. Taki sam ptak tylko większy o mało co nie porwał mojego psa w latach dziewięćdziesiątych z podwórka.

Ale jakoś tak się utarło dziwnie tłumaczyć i na przykład Hawkeye z serialu M*A*S*H to po polsku Sokole Oko.

Przypomnę pobieżnie fabułę Zaklętej w sokoła. Film opowiada o nieszczęśliwych kochankach, którym na drodze do szczęścia stanął zły biskup. Mężczyzna to rycerz, Etienne de Navarre, dawny kapitan straży biskupa, kobieta to Isabeau D’Anjou. Opętany żądzą zdobycia Isabeau biskup rzuca na nich klątwę – Etienne przemierza las nocą jako czarny wilk, a w dzień Isabeau wznosi się pod chmury jako jastrząb. W ten sposób rozdzielił ich na zawsze.

Nie napiszę w jaki sposób szczęśliwie zakochani, ale jednak nieszczęśliwi kochankowie zrywają to złe zaklęcie. Warto, żeby każdy fan fantasy sam obejrzał ten film, tym bardziej, że zawiera na tyle mityczne elementy, że dla wielu osób jest filmem bardzo ważnym. Szkoda tylko, że powstał w latach osiemdziesiątych i jak na obecne możliwości wygląda na tanią produkcję. Może ktoś się pokusi o remake?

Napiszę dlaczego dla mnie jest ważny i co jest moją klątwą, jak najbardziej rzuconą przez biskupa, który kieruje się obsesją na moim puncie. Pisałam już wcześniej o tym, że zostałam zgwałcona oralnie przez kogoś z Kościoła. W chorej wyobraźni pedofila miało to służyć wyzwoleniu mnie z urojonej przez schizofreników demoralizacji. Od tego momentu ten człowiek uważa się za mojego właściciela i razem ze swoimi schizofrenikami robi wszystko, żeby kontrolować moje życie. Zapowiedział mi już dawno temu, że albo wyjdę za osobę, którą dla mnie przeznaczył, albo nie wyjdę za nikogo.

Zgodnie z klątwa pedofila nie wyszłam za nikogo, a mój Navarre już nie żyje. Spędziliśmy życie osobno, ponieważ on sam i jego otoczenie zostali przez mojego gwałciciela i prześladowcę okłamani. Co gorsza posługiwał się swoją agentką, która z nim ściśle współpracowała, roznosząc po ludziach z fandomu nieprawdziwe wieści, jakobym była już dawno mężatką. Fałszywie też podawała się za przyjaciółkę mojej mamy.(1) Do obmowy i pomówień muszę dodać jako jeszcze bardziej dotkliwą klątwę, czyli moją amnezję, która była efektem gwałtów i zaszczuwania przez hierarchę-pedofila i jego wspólników, którzy uparli się zmusić mnie do związania się z jedną z najbardziej znienawidzonych przeze mnie osób – mam na myśli schizofrenika Rafała. Nie zapominajmy też o ogólnej niechęci, jaką okazywały mi osoby urobione przez schizofreników, którym ten hierarcha się zawsze otaczał i którym umożliwiał bezproblemowe działanie. Ale co ja poradzę – Kościół zawsze działał jak magnes na schizofreników, zawsze byli tam doceniani i gładzeni po główkach.

Mój Navarre miał przyjaciela, który tak samo jak mój Navarre zajął się wyciąganiem mnie z amnezji i traumy. Chciał przywrócić mnie życiu. Niestety intrygi złego biskupa i jego entourage’u sprawiły, że znowu pogorszył się mój stan psychiczny i znowu ukradziono mi najcenniejsze lata z życia, które spędziłam na mocowaniu się z traumą i zbieraniu okruchów pamięci, żeby zrozumieć, co w ogóle się stało i skąd się wzięli ci ludzie, którzy tak fałszywie podają się za moich obrońców oraz osoby predysponowane do wchodzenia z butami w moje życie. Niestety tak się często zdarza, że kontakt z osobami chorymi psychicznie jest tak traumatyzujący, że takie zajścia są wyparte.

Nigdy nikt z otoczenia hierarchy czy pani Barbary nie powinien był być brany pod uwagę, jeśli chodzi o moje sprawy, bo nie zasługują na nic. Ich zdanie nie powinno torpedować mojego, tym bardziej że nie zostałam przez nikogo ubezwłasnowolniona. To zakłamani pedofile, który wierzą paranoidalnym schizofrenikom. Plus kilka osób, które koniecznie chciały się wypromować rozpowszechniając fałszywe plotki lub pomagając schizofrenikom mnie niszczyć. Nikt, naprawdę nikt, tych paranoików nie skrzywdził.

Uważam za skandal, że wbrew moim zapewnieniom, że byłam chrzczona w Warszawie, schizofrenicy z Gdańska okazali się być jedynymi wiarygodnymi dla pewnej decyzyjnej osoby w tej sprawie i zabroniła wyrzucić gdańskiego wariata Ryszarda z mojej pracy. Za to inne osoby, autentycznie ze mną zaprzyjaźnione, zostały uznane za personea non gratae. Więc następca mojego Navarre nie mógł mi dalej skutecznie pomagać.

⛧⛧⛧

(1) Żadna z jej przyjaciółka mojej mamy. Jest to idiotka, która uwierzyła schizofrenikom, że moja mama była prostytutką i o niej w ogóle nie mówi. Jeśli mówi coś o „mojej mamie”, ma na myśli schizofreniczkę z Gdańska, która razem ze swoim mężem, również schizofrenikiem, Ryszardem, cierpi na urojenia, że są moimi rodzicami chrzestnymi. Wbrew temu co mówią, byłam chrzczona w Warszawie. Mam na to papier, a schizofrenik Rafał nie jest, ani nigdy nie był, moim Navarre.

Odmowa

Odmowa Prokuratury w sprawie oskarżenia pana hierarchy oraz pani Barbary (nie mówiąc o certyfikowanych wariatach, czyli Renacie, Rafale oraz Ryszardzie) wynikła z faktu, że wszyscy jak jeden mąż zostali uznani za chorych psychicznie. (Rozmawiałam z biegłym, który próbował ich namówić na leczenie, chociaż to oni mnie bardzo chcieli „leczyć”.) W przypadku pierwszej dwójki zgłosiłam votum separatum, bo mogą być tylko głupi i wierzyć wariatom (a u imbecyli nie rozpoznaje się chorób psychicznych). Niestety osoby, które tak szczerze uwierzyły wariatom, że posuwają się do zaszczuwania kogoś całe życie, są traktowane jako chore. Bo z definicji – osoby, które zaprzeczają prawdzie, są chore.

Pech chciał, że w swojej głupocie obie te postaci uznały, że milczenie Prokuratury oznacza, że mają rację. Bo inaczej ktoś by zareagował i postawiłby ich przed sądem. Więc nie przestali mnie nękać i wciągnęli w to też inne osoby. Które też zostały z kolei uznane na podstawie tego, co napisały Policji za chore. Nie było jednak sposobu prawnego, żeby zakończyć ten łańcuch i doprowadziło to do mojej ponownej amnezji. Wiem, że wiele osób chce zmiany prawa, bo obecny stan prawny dopuszcza do sytuacji, w której psychicznie chorzy bez przeszkód zaszczuwają swoje ofiary na śmierć. Nikt nic nie robi i nie ma psychologów, którzy by się specjalizowali w pomocy dla osób, które są prześladowane przez schizofreników. Jakimś cudem w Polsce nadal nikt nie interesuje się tematem, co swojej ofierze potrafi zrobić schizofrenik ze swoim gangiem. Więcej na ten temat wie kryminolog. Psychoterapeuci powinni umieć rozpoznać objawy syndromu sztokholmskiego i poprawnie ratować ofiary zaszczucia. Tym bardziej, że obecny system prawny robi wszystko, żeby gangi schizofreników mogły swobodnie działać i zdobywać coraz to nowych sojuszników, których wciągają w swoje intrygi.

Pozostają procesy cywilne, ale żeby wziąć w nich udział, muszę być w dobrej formie. Czyli mniej więcej kojarzyć wszystko, co się działo. A i tak obiecano mi, że będę oszczędzana.

Ale przynajmniej nie należy się spodziewać, że hierarsze uda się przekonać Prokuraturę, żeby objąć mnie postępowaniem karnym za to, że zaprzeczam wariatom i upieram się, że jestem sobą. Chociaż hierarcha bardzo tego chciał.

Ciekawe, co będzie się działo dalej – czy będzie chciał szukać jakiś „ukradzionych” Renacie pieniędzy w postępowaniu cywilnym?

Mam nadzieję, że zostanie on sam, jak i pani Barbara, przebadani na odpowiednim sprzęcie, a nie diagnozowani „na oko”, co jest standardem w Polsce, a nigdy nie powinno mieć miejsca w postępowaniu sądowym lub przygotowawczym. Jestem przekonana, że wbrew opinii biegłego psychiatry okaże się, że są tylko głupi i będzie ich można skazać w procesie karnym. To że wierzą schizofrenikom i postępują pod ich dyktando nie byłoby problemem, gdyby nie to, że odmawiają weryfikowania czegokolwiek i są tak pewni siebie, że posuwają się do kłamstwa, oszczerstwa i jeszcze mają śmiałość twierdzić, że wiedzą coś „ode mnie” i że „mówią w moim imieniu”. Zbyt wiele osób zostało przez nich zrobione w ten sposób w *uja, żeby mogło im to ujść na sucho. Są przestępcami i mają być tak traktowani. To nie jest ich choroba psychiczna, to narcyzm, demoralizacja i głupota.

Mam to nieszczęście, że moi prześladowcy – czyli chore psychicznie rodzeństwo z mojej podstawówki – cierpią na schizofrenię paranoidalną. Udało im się złapać kontakt z osobami związany z Kościołem i przekonać ich, że są moimi ofiarami. Od początku podstawówki jestem przez nich zaszczuwana. Nie wierzą mi, wierzą we wszystkie paranoidalne urojenia tego rodzeństwa. Nie jestem zagrożeniem dla nikogo. To mnie zniszczono życie i kilka już razy doprowadzono mnie na skraj śmierci. Ten gang Renaty i Rafała bardzo się cieszy, kiedy doprowadzi mnie do stanu, w jakim już nic nie pamiętam, bo wtedy „Renata czuje się bezpieczna” – no pewnie, bo wszystkie jej potrzeby schizofrenika zostały zaspokojone, bo może się przechwalać kim jest, a ja nie mogę tego skontrować i jestem na skraju śmierci (a moja śmierć jest jej największą paranoidalną potrzebą).

Przykre jest, że ta schizofreniczka razem z bratem wciągnęli w to prawie cały fandom. Szkoda, że pewien pisarz też stał się ich wielbicielem, przynajmniej tak uważam, bo prowadza się po konwentach w towarzystwie hierarchy oraz pani Barbary, czyli ostatnich osób, które chce oglądać, tak dużo włożyli w zniszczenie mi życia. Przypominam, to są ludzie odpowiedzialni za wszystkie nieszczęścia, jakie na mnie spadły w moim życiu. A wszystko tylko dlatego, że paranoidalna schizofreniczka „musi się czuć bezpiecznie”. Ta pani musi brać jedną tabletkę dziennie, tylko wtedy będzie się czuć bezpiecznie, bo zawsze sobie znajdzie kogoś innego, kogo uzna za zagrożenie, kogo bezzasadnie oskarży, że ją prześladuje i zostanie fałszywie oskarżony o chodzenie za nią z nożem.

Nie chcę znać wielu osób z fandomu. W każdej innej sytuacji, ci schizofrenicy dostaliby pomoc i zaczęli się już leczyć. Ale właśnie ci ludzie sprawili, że schizofrenicy mieli luksus niszczenia ludzi.

Wpadam na Polon tylko pokazać tym świrom, że jeszcze żyję, że mnie nie zabili. Łapię kontakt z przyjaciółmi i chowam się w miejscu, gdzie mnie ci schizofrenicy ze swoimi poplecznikami i protektorami nie znajdą.

Nie tylko ja się przed nimi ukrywam i rezygnuję z planów zawodowych.

W ramach samoobrony jedyne, co mogę zrobić, to poinformować moje środowisko o tym, co rzeczywiście się dzieje. Ale szczerze mówiąc, obrona mnie, moich przyjaciół i mojej rodziny przed tymi wariatami oraz ich protektorami powinna należeć do Policji i Prokuratury. Państwo nie powinno patrzeć bezdusznie, jak ci schizofrenicy niszczą kolejne osoby.

Mam nadzieję, że inne bezzasadnie atakowane przez Renatę i Rafała osoby też zaczną o nich informować na swoich profilach na Facebooku, forach i wszędzie, gdzie się da. Przechodzicie piekło, wiem o kilku osobach, które padły ich ofiarą (oraz innego schizofrenika podającego się niezgodnie z prawdą za „psychoterapeutę”) damy radę się razem obronić przed zaszczuciem. Nie zdziwcie się liczbą tych schizofreników, bo mają tendencje tworzyć grupy, a do tego przyciągają ich wszelkie organizacje religijne, szczególnie Kościół Rzymsko-Katolicki, który z nich lubi robić osoby o bardzo bogatym życiu „duchowym” lub wręcz „święte”, którym Bóg „objawia prawdę o innych ludziach.” Księża nie mówią o tym wszystkim wiernym, ale naprawdę w ich doktrynie jest zawarte negowanie istnienia chórób psychicznych. Znają tylko opętania i nie jest to dla nich metafora. Traktują to dosłownie. I wbrew temu, co oficjalnie opowiadają egzorcyzmy to nie tylko modlitwa, ale tortury jak obozie Al-Kaidy. A przynajmniej coś takiego udało mi się z pewnego hierarchy wyciągnąć. Jego deklaracje zgadzają się z opisem obrażeń psychicznych, jakie według pewnego reportażu miała odnieść jedna z kościelnych ofiar egzorcyzmów. Zresztą powiedzmy sobie szczerze – nie przypuszczam, żeby wśród egzorcystów był chociaż jeden zdrowy człowiek, a schizofrenik, szczególnie hołubiony przez Kościół i nazywany świętym, potrafi zakatować człowiekowi psychikę, jak żaden inny wariat. Bo musi kogoś zniszczyć, żeby „dojść prawdy” i będzie prześladować, aż do przyznania się, że oskarżenia schizofrenika są prawdą.

Kościelni wariaci to terroryści i jak wszyscy terroryści potrafią doprowadzić swoje ofiary do takiego stanu, że te się zabijają lub bezwolnie wykonują ich polecenia. Ludzie zmuszeni praniem mózgu do samobójczych zamachów, to nie mit popkultury. To jest coś, do czego potrafi doprowadzić wariat i w odpowiednich warunkach każdy da się złamać na tyle, że zaczyna chwilami wierzyć w „sprawę” po gwałtach i zastraszeniu, nawet jeśli w innych chwilach z tym walczy i obiecuje sobie nic nie robić.

Tutaj naprawdę nie Renatę czy Rafała trzeba ratować.

A Ryszard nie jest żadnym moim krewnym. To niebezpieczny schizofrenik, który wszystkich niezgadzających się z nim, zaczyna „leczyć”, a jak się nie dają „wyleczyć”, popycha do samobójstwa. Można kogoś zabić wykorzystując mechanizmy wywołujące syndrom sztokholmski. Za wiele osób już w ten sposób ten człowiek zabił, żeby się nie leczył.

Fałszerstwo

Z serii, czym jeszcze groził mi znany w fandomie hierarcha.

Rozmawialiśmy o liście do Dyrektora Opus Dei, jaki za mnie, kierując się tym, czego się dowiedział od wariatów, napisał pan Nycz (tak się przedstawił), dopuszczając się fałszerstwa. Namówiła go na napisanie tego listu schizofreniczka Renata (która jest jego zdaniem murowaną kandydatką do zostania świętą), a on na to przystał „bo ona wie, co tam powinno być.”

Oczywistym jest dla mnie i ludzi którzy mnie znają (w tym moich krewnych), że wszystko co tam się znalazło, jest urojeniem jego Renaty. Jestem ostatnią osobą, która żałując za grzechy oddałaby się w niewolę Opus Dei, żeby móc w ramach pokuty zapracowywać się na śmierć. Nie mam za co przepraszać Bogini (w mojej religii jest Bogini i nie chodzi o to, że współczesna teologia wskazuje na problem rzutowania antycznych standardów na boski gender, bo Bóg nie powinien mieć płci, ale po prostu w moim panteonie dosłownie znajduje się Bogini oraz Rogaty Bóg).

Problem nie jest w tym, że ta pani, której urojenia są źródłem jego wiedzy, obsługuje go seksualnie za różne przysługi, w tym odpuszczenie grzechów (odpuszczał kłamstwa o mnie, bo „ona się boi, że kłamie, a ona jest ostatnia, która powinna się bać”), czy błogosławieństwo. Problemem jest, że on wierzy w każde jej słowo (i to od lat siedemdziesiątych) i utrudnia, a nawet wręcz uniemożliwia jej skorzystanie z pomocy psychiatrów. Nie powinien był wbijać w jej głowę, że urojenia nie istnieją i że będzie zawsze ją chronił.

Jako zabawny dodatkowy fakt dodam, że ta pani od dziecka dla osób z otoczenia hierarchy (jak i jego samego) uchodzi za kogoś z darem „bilokacji”, bo podobno miała „duchowo” przenosić się za mną na pływalnię i „widzieć”, że tam się tylko kurwię, bo tam miał być burdel. No doskonały żart, milordzie.

Próbowałam mu wytłumaczyć, że Renata – jak całe rzesze podobnych jej schizofreników – tworzy sobie „dowody”, żeby potwierdzić swoje urojenia i że nic w tym liście do Dyrektora Opus Dei nie jest prawdziwe. No, ale jak się okazało, ten dowód w rzeczywistości powstał z inspiracji pana Nycza, który postanowił zrobić tej schizofreniczce przyjemność, lub koniecznie odfajkować sobie kolejne „nawrócenie” i sam go napisał.

Tak samo nieprawdziwy jest – lub będzie – mój hipotetyczny testament, jeśli go razem sfałszują (bo jak powiedział „zawsze jej to da”). Naprawdę wierzy tej schizofreniczce, że ukradłam jej jakąś znaczną sumę pieniędzy, a sfałszowany testament ma to „naprawić”, czy też że „chcę to przekazać na Kościół”. Oczywiście, że jest całkowicie odwrotnie, za prześladowanie, które trwa całe moje życie, będę domagać się odszkodowania od nie tylko od indywidualnych osób, ale też całego Kościoła. (Jeśli możecie, dosyłajcie kolejne donosy Policji.)

Dowiedziałam się w odpowiedzi, że to mnie pan Nycz postanowił przypisać fałszowanie „dowodów” i że nigdy nie uwierzy w prawdziwość mojej apostazji czy zaświadczenia o stanie cywilnym. Zarzucił mi, że planuję fałszerstwo. Powiedział, że nawet jeśli będzie zmuszony do ucieczki z konwentu po pokazaniu przeze mnie dowodów, że jestem panną z Warszawy, to zamierza wnieść sprawę do sądu, żeby udowodnić, że jestem kimś innym, niż mówię. Zamierza udowodnić istnienie urojonej „Michaliny” wraz z urojonym przez Rafała małżeństwem ze mną.

Nie chodzę za Renatą z nożem i jej nie prześladuję. Jeśli jestem na konwencie, to żeby spotkać się z przyjaciółmi, a nie z tą schizofreniczką, czy jej równie chorym bratem. Jestem pisarką, redaktorką i tłumaczką, chcę do tego wrócić. A przez nich wycofałam się ze wszystkiego, co kochałam. Mam dosyć ich paranoidalnej schizofrenii oraz imbecyli, których w tę historię wciągnęli.

Nie fałszuję żadnych dokumentów. Nie jestem plagiatorką. Nie kłamię na swój temat. Nie ukradłam nikomu żadnych pieniędzy.

No cóż, nie ja stracę na pozwaniu mnie. Żaden sąd nie wykopie mu spod ziemi papierów, które wskazywałyby na moje pochodzenie z Gdańska czy bycie żoną Rafała lub matką jakichkolwiek dzieci, czy też pieniądze, które powinnam komukolwiek oddać. Na moim koncie lądują tylko przelewy z mojej jak najbardziej realnej i legalnej pracy. Jak wydaję za dużo, to zaciągam debet lub obciążam kartę kredytową. Jak wszyscy inny ludzie, którzy pod względem dochodów lokują się klasie średniej. Wszystko kupuję na raty.

Naprawdę sąd mu tutaj nic nie znajdzie. Nie mam żadnych ukradzionym komukolwiek miliardów, czy nielegalnie przejętej rezydencji. Nie jeżdżę Teslą, tylko komunikacją miejską.

A mieszkanie legalnie odziedziczyłam po moich ciężko pracujących rodzicach. Też nikomu nie zostało ukradzione.

Z tego, co słyszałam, cała sprawa mogła już dawno trafić do sądu, tylko prokuratura to odrzuciła, bo są w sprawę zamieszane osoby chore psychicznie.(1) Ciekawe, czy prokuratura tym się zajmie w przypadku, kiedy to ja jestem obiektem ataku, czy proces będzie cywilny? Naprawdę będzie chciał mi w procesie karnym udowodnić, że jestem żoną Rafała?

Could you, please, finally fuck off and die?

⛧⛧⛧

(1) Nie tylko ja, ale kilka innych osób diagnozujemy pana hierarchę jako imbecyla, a nie jako osobą chorą. Nie rozumie, czym jest choroba psychiczna, nie zmienia zdania pod wpływem dowodów, bo już komuś uwierzył wcześniej, jest niezdolny do spojrzenia z boku na siebie i dokonania oceny moralnej swoich poczynań, co więcej uważa, że ma prawo kłamać, żeby postawić na swoim, bo „wie lepiej”, co inni powinni robić. Okłamywał nie tylko mnie i Piotra.